Nie wiem, jak to jest u Ciebie, ale ja pasztet zazwyczaj przygotowuję z ok. 4 kg różnych mięs. Jako, że pasztet w takiej ilości przeciętna 3-4 osobowa rodzina jadłaby przez tydzień albo i dłużej (a wariant: upiecz, zamroź, rozmroź mnie nie odpowiada) przekazuję sposób mojej (ś.p.) Mamy.
Mięso przygotowujesz i doprawiasz tak jak zwykle. Następnie formy (najlepiej keksówki) wykładasz papierem do pieczenia, wkładasz przygotowaną masę i na kilka godzin wstawiasz do zamrażalnika. Kiedy pasztet zamarźnie formę możesz zdjąć, jeżeli jest Ci do czegoś potrzebna. Gdy rodzinę najdzie chęć na zjedzenie domowego pasztetu zamrożony wkładasz do foremki (tej samej, co by kształt był zachowany) kilka godzin rozmrażasz i fruuuu do piekarnika na czas w jakim zawsze pieczesz pasztet. Pozdrawiam i zachęcam do wyprobowania tego sposobu. Dorota
Doroto - a do kogo ta uwaga - bo że dotyczy kogoś jestem pewna - bo piszesz "Ciebie". Może to miał byc komentarz pod przepisem? A może chciałaś dać odpowiedź w wątku, tylko źle kliknęłaś? Może jakoś trzeba pomóc?
A mi się coś wydaje, że to taka forma rozmowy... Super pomysł z tym mrożeniem. Jakoś nie przyszło mi do głowy takie rozwiązanie. Kto wie, może kiedyś wykorzystam ten "patent". Póki co jak już robię ten "smakołyk", to zazwyczaj muszę wszystkich obdzielić i duża porcja już przestaje być dużą :-)
Fajnie, że jest wątek o "pasztetowaniu", bo może ktoś będzie chciał sie podzielić swoim ulubionym przepisem? Ja ciągle robię nowy a wszystkie z naszej strony :-) To ciągle oznacza dwa razy do roku (święta) :-D
Wiesz Smakosiu, po przeczytaniu Twojego postu taka mysl mi przyszła do głowy;))) a może kiedys zrobilibysmy wspólne - masz babo... pasztet czyli pasztetowanie ? Wspólnie pierniczymy, czy przetwarzamy, a zrobienie naprawde dobrego pasztetu to tez sztuka. Może kiedyś sie uda ...
Ave, Ty to jesteś! Czytasz w moich myślach. Trochę podstępnie napisałam słowo "pasztetowanie" żeby sprowokować do wspólnego pieczenia tego "niewybrednego" specjału. Tanie to nie jest, ale na okazję świąt może ktoś się skusi . Przyszło mi też do głowy, że skoro można go tak fantastycznie mrozić i upiec w odpowiednim momencie to... Można by np. 2 tygodnie przed świętami (żeby potem nie robić wszystkiego na raz) zrobić masę i upiec tylko maleńką jej część żeby spróbować czy dobre a resztę w dowolnym momencie przed Wigilią. Co myślisz o tym?
Jestem ZA, bardzo mi sie podoba wsplne gotowanie, tym bardziej, że mozna szybko otrzymac odpowiedź jak się ma jakieś wątpliwości :)) No Smakosiu, jako pomysłodawczyni pasztetowania i osoba mająca juz jakieś doświadczenie - zakładaj wątek w odpowiadającym Ci czasie (albo kontynuujemy ten :), ja się przyłączam - i będzie to moje pierwsze pasztetowanie :)))
Ale fajnie! Już się cieszę, że będe miała towarzystwo w "pasztetowaniu" :-) Doświadczenie to mam raczej maleńkie, ale chętnie powymieniam się uwagami w tym temacie z innymi. Myślę, że wrócimy do tego w grudniu :-) Tak mi chodzi po głowie, żeby tym razem zrobić pasztet "po swojemu" - trochę poimprowizować
I ja z ogromną przyjemnością przyłączyłabym się do wspólnego pasztetowania :-))) choć na koncie mam już kilka pasztetowych dokonań ale z radością spróbuję czegoś nowego :-)))
Ale fajnie! Jak się cieszę, że możemy liczyć na Twoje towarzystwo :-) A zdradzisz nam przepis na Twój ulubiony pasztet? Może też masz jakieś patenty? Zapowiada się super towarzystwo do pasztetu :-)
Generalnie to ja nie mam żadnego konkretnego przepisu (oprócz pasztetu z cukinii) i za każdy razem wyczodzi mi inny ;-))) Zawsze robię go z trzech gatunków mięs: tłuściejszy boczek smażę(duszę z cebulą, czosnkiem liściem laur. i zielem ang.) coś drobiowego (kurczak, kaczka lub indyk) gotuje z jarzynami aby powstał klarowny rosolek, a wątróbke gotuję dodzielnie. Potem uduszony boczek mielę, mięsko z rosołkku(jarzynki też) obieram i też mielę razem z wątróbką, dodaję jajka, bułkę namoczoną no i przyprawy (jarzynka, pieprz ziołowy, gałka muszk. pieprz naturalny) i do piekarnika ;-)))
U mnie też wygląda to różnie. Jak zbliżają się jakieś święta (Wielkanoc lub Bożego Narodzenia), to zaczynam szukać natchnienia czytając różne przepisy. Potem dostosowuję je do swoich możliwości i zabieram się do roboty:-) Ze mnie taki typ, że zawsze muszę coś zmienić. Pewnie czasami nieświadomie mogę na tym stracić, ale póki co, pasztety są "zjadliwe" :-) No dobra! Są smaczne :-) Bardzo smaczny był przepis na pasztet Kempola. Robiłam też drobiowy Zosi-k i chyba znów się na niego skuszę. Jednak nim podejmę decyzję trochę sobie poprzeglądam wszystkie przepisy i wtedy do dzieła :-) Kusi mnie żeby tym razem zrobić własną "kompozycję" mięs :-)
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > Można by np. 2 tygodnie przed świętami (żeby potem nie robić wszystkiego na > raz) zrobić masę i upiec tylko maleńką jej część żeby spróbować czy dobre a > resztę w dowolnym momencie przed Wigilią. Co myślisz o tym?
Pytanie nie do mnie, ale ja dokładnie tak robię! Mięso przygotowuję na przełomie listopada i grudnia, a piekę tuż przed świętami. Któregoś roku tak mi się udalo, że ostatnią formę piekłam na Wielkanoc :))
Podstawowe składniki mojego pasztetu to: uda gęsi prega cielęca podgardle wieprzowe wątroba wieprzowa Mięso to duszę z: pietruszką, selerem, cebulą i przyprawami: ziele ang, liście laurowe, ziarna pieprzu, majeranek Po uduszenie dodaję namoczone (w sosie z duszenia) i odciśnięte kajzerki wszystko mielę, wbijam jajka i przyprawiam gałką muszkatolową oraz kolendrą.
Celowo nie podaję proporcji, bo każdy kto piekł pasztet ma swoje własne, a różnica 10 dag w jedną z drugą stronę nie ma specjalnego znaczenia dla całości. Bezwzględnym warunkiem jest trzykrotne mielenie mięsa! Aha! Zanim włożę pasztet do piekarnika na wierzchu układam wiórki masła. Ładnie się wtedy przypieka :))
O! Wiórki masła! To chyba będzie fajny patent :-) Warzywa też mielisz? Rozumiem, że marchewki nie dajesz? Nigdy nie przyprawiałam kolendrą. Jest bardzo wyczuwalna w pasztecie? Nowością też są dla mnie te uda gęsi. Chyba nawet nie widiałam ich w sklepie mięsnym...?
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > O! Wiórki masła! To chyba będzie fajny patent :-) Warzywa też > mielisz? Rozumiem, że marchewki nie dajesz? Nigdy nie przyprawiałam > kolendrą. Jest bardzo wyczuwalna w pasztecie? Nowością też są dla mnie te > uda gęsi. Chyba nawet nie widiałam ich w sklepie mięsnym...?
Wiórki masła, to nie mój patet! Smakosiu nie zawstydzaj mnie Tak, warzywa też mielę ponieważ IMO fajnie nawilżają mięso. Marchwi nie daję. Kolendry daję "z wyczuciem" podobnie jak gałki muszkatołowej. Co do udek gęsi są dla mnie alternatywą dla dziczyzny, która jest droga, (no i jakoś szkoda mi saren z tymi smutnymi oczami) ale prawdziwi "paszteciarze" twierdzą, że dziczyzna w pasztecie musi być i basta.
Ale ja mam dopiero 10 dni...a podobno tradycyjnie jest trzy tygodnie...Ja mogę zagwarantować, że owinę bandażem,....gorzej z gwarancja siedzenia na tyłku...
To dopiero 10 dni? O nie! To ja odwołuję życzenie i Ty już lepiej dotrzymaj tych trzech tygodni, bo jak potem coś będzie nie tak, to zostaniesz uziemniona na święta.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości: > Doroto - a do kogo ta uwaga - bo że dotyczy kogoś jestem pewna - bo > piszesz "Ciebie".
witaj ekkore, już wyjaśniam :) Uzywając zaimków "Tobie lub Ciebie" nie mam na myśli konkretnej osoby. Zakładam, że przed monitorem nie siedzi grupa np. 5 osób tylko jedna. Jak powyżej zauważyła Smakosia można to potraktować jak formę rozmwy. W tym wątku było podobnie http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=118552&post=118552&offset=540 Pozdrawiam Dorota
Bardzo sie ciesze, ze moge sie podlaczyc do wspolnego pasztetowania. Mam wyprobowanych 5 przepisow na rozne pasztety, chetnie sie nimi podziele,tym bardziej, ze wolnego czasu mam jak nigdy. A najbardziej ciesze sie, ze dzieki Wam zrobie jakas nowosc na Swieta, bo te "wyprobowane" ciagne za soba od dobrych ...dziestu lat. Pozdrowiam wszystkich paszteciarzy i nie tylko.
Kokliko, "chorowitko" Ty nasza! Jak fajnie, że masz chęć do nas przyłączyć. Na dodatek jak wnioskuję masz największe z nas wszystkich doświadczenie w "pasztetowaniu". Mam nadzieję, że "wklepiesz" ulubiony przepis Twojej rodzinki :-) Zdradzisz tę tajemnicę jak powalić na kolana gości? ;-) Dla mnie pasztet jest "czymś" (jak piernik), co pozwala mi włożyć w przygotowanie całe serce. Potem cieszę się ze swojego "dzieła" jak dziecko. Zauważyłam, że do pasztetu i piernika podchodzimy z moim "polówkiem" z jakimś namaszczeniem :-D To nasze rarytasiki :-)
Drodzy miłośnicy pasztetowania! Wypróbowałam pasztet oszczędny, to jest robiony z mięsa i jarzyn pozostałych z rosołu. Czasem nie wiadomo,do czego wykorzystać te resztki, więc składam je w zamrażarce, a gdy sie uzbiera dostateczna ilość, to robię pasztet z dodatkiem duszonej z cebulą wątróbki, ugotowanego surowego boczku lub słoniny z przyprawami i jeszcze jakiegoś innego gotowanego mięsa.Przyprawiam za zwyczaj tak, by cebula i gałka muszkatołowa były wyczuwalne w smaku. Do wyrabianej masy dodaję, moczone bułki, żółtka i trochę mleka lub wywaru z gotowanego mięsa. Po wyrobieniu masy dodaje pianę z białek. Mój pasztet przed upieczeniem jest dość rzadki w konsystencji, a po upieczeniu lekki i wilgotny, dobrze krojący się. Zawsze dodaję też troche cukru do smaku. Z masłem na wierzchu spóbuję na pewno! Z pasztetowymi pozdrowieniami - Anna
Czytam ten wątek od początku ale teraz to mnie zaskoczyłaś. nIe wpadłam na to aby to co zostało rosołu włożyć do zamrażalnika aby uzbierać wiecej. czy masz jakiś konkretny przepis bardzo chetnie skorzystam.Pomysł masz świetny Pozdrawiam Małgosia
Kochane pasztetniczki, spróbuje wpisać, chociaz wagowo bedzie trudno, wiadomo - miara oczna :). Ale najwczesniej w piatek, bo mam nawał zajeć w szkole( o nich też napiszę :)) Na razie wpadam tu na chwilę i nawet nie mogę sie nacieszyć zdjeciami z Waszego spotkania.
A na kiedy planujecie pasztetowanie? Bo bede sie musiala zebrac w garsc i zamiescic moje przepisy. No i przyjemniej byloby pomielic w towarzystwie. Do piernikowania tez sie podlacze, ale tylko jako uczestnik, bo slabe mam w tej dziedzinie doswiadczenie. Serdecznie pozdrawiam.
Kokliko, to mało kto ma doświadczenie w "pierniczeniu". Oczywiście są wyjatki i na ich pomoc w nagłych "wpadkach" liczymy :-) Może jednak skusisz się i będziesz czynnie uczesticzyć w pierniczeniu? Ale byś nas uradowała! :-)
Co do "pasztetowania"... hmm, jeszcze nie ma terminu, ale sam zamysł wziął się stąd, że Dorota789 zdradziła pomysł z mrożeniem surowego pasztetu. Spodobało nam się to, bo będzie można skupić się na mieleniu nieco wcześniej (bez tej gonitwy przedświątecznej)a potem już spokojnie pichcić inne "jadło". Pasztety wiadomo...zajmują sporo czasu więc to mrożenie jest super rozwiązaniem a potem jak przyjdzie pora to zapachnie w domu pieczeniem :-) Jeśli mogę zaproponować jakąś datę, to skłaniam się ku pierwszemu weekendowi grudnia. Co Wy na to? :-) Pomyślałam sobie, że to byłby taki fajny początek ostatniego miesiąca w roku, który by zapoczątkował świąteczny nastrój... Potem przyjdzie czas na zakupy, sprzątanie itp. a czas leci jak zwariowany. Ech! Jak dobrze Dorotko789, że zaproponowałaś nam to mrożenie. Aż mam ochotę usciskać Cię za to. Taki niby prosty pomysł a sama bym na to nie wpadła :-)))
No to czekam Smakosiu na wąteczek o pasztetowaniu na poczatku grudnia :) tylko chyba "z kopa" bedę zamykała zamrażarkę, albo do tego czasu wyjemy co sie da, zeby zrobic troche miejsca na ten pasztet :))))
O tym samym ostatnio myślę i już kombinuję co by tu można było wyjeść żeby zrobić miejsce :-) Gorsza sprawa, że już czeka na zamrożenie wielki gar bigosu. Jutro ostatnie jego gotowanie i zaczynam świąteczne mrożenie :-) Ale pasztetowanie musi być!!! Ściskam :-)
U mnie juz "wyjedzone dwie szuflady" z zamrazalnika, wiec miejsce sie robi. Malo tego, to juz wyjedzony swiateczny bigos! Za to jutro bedzie pieczony pierwszy pasztet(miesa juz gotowe). Jesli o "pierniczenie", to ja bede robic pod Wasze dyktando, bo "pierniczyc" na slodko niezbyt potrafie.Ale absolutna chwala Dorocie za pomysl z zamrazaniem pasztetow!! A w ogole to w tym roku troche zmieniam swiateczny jadlospis.Oprocz barszczyku, pasztecikow (bo uszek nie bedzie), rybki w galarecie (ale nie karpia),sledzikow, kutii (ktorej i tak nikt do geby nie wezmie), makowca, sernika .....co ja tak naprawde zmieniam? Acha, nie bedzie kompotu z suszu. Sciskam Was serdecznie.
To może bigos zapasteryzuj - gorący powkładaj do słoików i potem je jeszcze zagotuj albo w piekarniku w wysokiej temperaturze i krótkim czasie 10 minut w temperaturze 200 stoni- to sie sprawdza - bo przy długim czasie i niższej temperaturze czasami nie chwyci (130 stopni i 30 minut)
Pasztet nie daje mi spokoju i mam ochotę zabrać się już za jego wykonanie :-) Zamrażalnik zaczął się niebezpiecznie zapełniać i pomyślałam sobie, że jak szybko nie zajmę się tym "pasztetowaniem", to potem już go tam nie wcisnę ;-). Kupiłam dzisiaj różne mięsa. Jutro dokupię wątrobę wieprzową, bo dziś nie było i zabiorę się do dzieła :-) Punktem zaczepienia będzie pasztet wg przepisu Kempola. Kiedyś już go robiłam i jest wyśmienity. Jednak ze mnie taki typ, że lubię coś zmieniać i robić małe eksperymenty. Mam nadzieję, że nic nie przedobrzę. Jeśli starczy jeszcze miejsca na drugi pasztet, to pokuszę się na jakiś drobiowy (może z indyka?).
łojjajaj Smakosiu, co tak się spieszysz ;)))) ja jeszcze nie mogę pasztecić, bo mam dużą imprezę i mnóstwo przygotowań :((( Mam nadzieję, ze na poczatku grudnia znajdzie sie jeszcze ktoś kto mi potowarzyszy przy pasztetowaniu :) A Ty Smakośku masz wszystko dokładnie opisać, zebym mogła podgapiać jak robiłas ten swój Kempolowy pasztet (jak taki dobry to i ja się skuszę) :)))))))))))))
Ave, Kempol ma go w swoich przepisach. Szczerze polecam. Linka nie wkleję, bo jak wiesz nie chce się piorun jeden "zniebieszczyć". Szukaj pod nazwą "Pasztet popisowy Kempola". Z tym drugim pasztetem (z indyka) jeśli będzie miejsce w zamrażarce, to poczekam na Ciebie i myślę, że w pierwszy weekend grudnia znajde czas, bo potem to już nie mam szans (pracuję). Pozdrawiam.
O! Appetita! Będziesz z nami?! Ale fajnie! Z tymi pasztetami, to jest tak, że prawie wszystkie kuszą żeby je zrobić. Prawdę powiedziawszy myślę, że nawet gdybyśmy robili wszyscy wg jednego przepisu, to każdy byłby inny w smaku. Może dlatego tak kusi żeby je robić? Nigdy nie wiadomo jakie pyszności nam wyjdą...może nowy będzie lepszy od poprzednio robionego, a może dodać nowej przyprawy, a może...i tak w koło Macieju :-)
Och.. i nie wytrzymałam do grudniowego weekendu...i popełniłam taki oto pasztecik zrobiłam go z mieska z wczorajszego rosołku(wołowina, kurczak, wp. żeberko) a jako że było dość chude zrobiłam tak: kawałeczek słoninki wrzuciłam na gorącą patelnię, dolożylam pokrojoną cebulę i dwa ząbki czosnku, potem jeszcze kawałek surowej karkówki i tak to udusiłam z liściem laur zielem ang.i vegetą. Ugotowalam wątróbkę z listkiem laur. zielem ang. a następnie przemieliłam wszystko3razy(mięso,wątróbkę, bułkę namoczoną w rosole i jarzyny). To takie preludium przed "wielką świąteczną galą" do tego świątecznego pasztetu mam zamiar dodać garść grzybów namoczonych i grubo przemielonych, myślę że to doda mu trochę odświętnego smaczku...?
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > Pasztet nie daje mi spokoju i mam ochotę zabrać się już za jego wykonanie :-) > Zamrażalnik zaczął się niebezpiecznie zapełniać i pomyślałam sobie, że jak > szybko nie zajmę się tym "pasztetowaniem", to potem już go tam nie wcisnę ;-). >
Ja póki co ciągle opróżniam zamrażalnik z dań przygotowanych "na czarną godzinę" :))) Rodzina w siódmym niebie, bo od tygodnia serwuję im rarytasy w postaci pierogów, kapusty z grochem, fasolki po bretońsku itp. Za pasztet wezmę się w przyszłym tygodniu. Nie przepadam za tą robotą, bo wiadomo - cała kuchnia upaprana. Zwierzaki mają tylko wtedy frajdę -co na podlogę spadnie to ich :))) Pozdrawiam Dorota.
Tak jak wspominałam dziś zabrałam się za pierwszy pasztet a za tydzień kolejny i ten już będę robiła w Waszym towarzystwie.
Ave, wspomniałaś bym napisała jakie wprowadziłam zmiany do przepisu na pasztet Kempola. No to melduję, że dałam nastepujące proporcje: 60 dkg łopatki wieprzowej, 40 dkg boczku, 40 dkg wątroby wieprzowej, 40 dkg wołowiny rosołowej i 40 dkg mięsa od szynki oraz 15 dkg słoninki (bo boczek był chudy). Nie dodałam pora i zamiast dwóch cebul ugotowałam tylko jedną. Nie dałam też czterech marchewek, tylko trzy, bo moje były bardzo duże. Reszta bez zmian. Kempol kiedyś zasugerował mi, że jak chcę by pasztet trochę poleżał, to mogę pominąć cebulę i por a w to miejsce dołożyć mięso. Jakoś szkoda mi było tak całkiem zrezygnowac z tej cebuli więc dałam jedną dużą. Dzięki sporej ilości warzyw masa wyszła taka delikatna i wilgotna. Marchewka daje lekki posmak słodkości, ale w polączeniu ze świerzym pieprzem i gałką muszkatołową rewelacyjnie się harmonizuje. Tym razem też wsypałam trochę pieprzu czosnkowego. Wyszło mi tego całkiem sporo - jedna, długa blaszka typu "keksówka" wypełniona prawie po sam rancik i druga blaszka - typowa, aluminiowa jednorazówka do keksów. Ją natłuściłam odrobiną smalcu i wysypałam startym chlebem razowym. Teraz wpakowałam wszystko do zamrażalnika i z przerażeniem myślę o tym, że jak za tydzień zrobię jeszcze jedną blaszkę pasztetu, to nie będzie już miejsca na ryby. Chyba będę musiała ruszyć głową i coś wymyslić, ale co..? :-)
Dzięki Smakosiu, tak sobie wpadam na forum i czytam o tym Twoim pasztetowaniu, każda rada na wagę złota, bo to będzie mój pierwszy pasztet :)))) Zamrażasz ten pasztet w blaszce, czy po zamrożeniu blaszke "odzyskujesz" ?
Tak tak, odzyskuję. Zerknij na pierwszy wpis autorki czyli Doroty. Ona wspomina, że jak już pasztet jest zamrożony, to można go wysunąć z blaszki. Zdecydowałam, że ten, który zapakowałam w jednorazową, aluminiowa keksówkę, to juz pozostawię w zamrażarce. Mam nadzieję, że mu to nie zaszkodzi...? W zasadzie to chyba nie powinno, bo niby czemu, nie...?
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > Tak tak, odzyskuję. Zerknij na pierwszy wpis autorki czyli Doroty. Ona > wspomina, że jak już pasztet jest zamrożony, to można go wysunąć z blaszki. > Zdecydowałam, że ten, który zapakowałam w jednorazową, aluminiowa keksówkę, to > juz pozostawię w zamrażarce. Mam nadzieję, że mu to nie zaszkodzi...? W > zasadzie to chyba nie powinno, bo niby czemu, nie...?
Smakosiu, super pomysł z jednorazowymi formami Tez tak zrobię. Pasztet oczywiści można przechowywać w zamrażarce w "sztywnych" blaszkach, ale po uprzednim wyłożeniu ich papierem do pieczenia. Jezeli zanim upieczesz pasztet, blaszka będzie Ci do czegoś potrzebna, to łatwiej będzie ten pasztet wyjąć (nie przyklei się do formy). Pozd. D.
Małam robić pasztet w niedzielę, ale plany mi się pozmieniały i zrobiłam go wczoraj. Teraz już się mrozi z czego jestem bardzo zadowolana i w związku z tym jeszcze raz dziękuję Dorocie789 za cenną wskazówkę :-) Dorotko - uściski :-)
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > Małam robić pasztet w niedzielę, ale plany mi się pozmieniały i zrobiłam go > wczoraj. Teraz już się mrozi z czego jestem bardzo zadowolana i w związku z > tym jeszcze raz dziękuję Dorocie789 za cenną wskazówkę :-) Dorotko - uściski > :-)
Witaj Smakosiu, u mnie też plany się zmieniły i miast zrobić pasztet w ostatnię sobotę, będę robiła w najbliższą (mam nadzieję). A dziękować mie ma za co. Cieszę się, że ten "patent" poszedł w świat i więcej osób będzie z niego korzystać. Przypomnę tylko, że wazne jest, aby przed pieczeniem rozmrażać go kilka godzin, najlepiej w niskiej temperaturze. Pozdrawiam Dorota.
Witam, prześledziłam ten wątek pasztetowy, zgromadziłam w zamrażarce mięsne resztki rosołowe, dokupiłam świeży boczek i wątróbkę. Chciałabym zrobić więcej tego pasztetu i zamrodzić, a potem upiec i tu mam pytanie. Zamrożony boczek planuję obgotować z włoszczyzną, wątróbkę przesmażyć, ale co zrobić z rozmożonymi mięsnymi resztkami rosołowymi - obsmażyć je czy obgotować w wywarze po boczku. Nie byłoby pytania gdybym wszystko od razu piekła, ale skoro część chcę zamrozić to należałoby rozmrożone resztki rosołowe poddać obróbce termicznej ? Co myślicie o tym ?
Sądzę, że trzeba je będzie poddać obróbce termicznej (skoro znów planujesz mrozić). Ja bym chyba obgotowała w wywarze po boczku dodając jarzyny, które też oczywiście bym zmieliła. Powodzenia.
Nie wiem, jak to jest u Ciebie, ale ja pasztet zazwyczaj przygotowuję z ok. 4 kg różnych mięs. Jako, że pasztet w takiej ilości przeciętna 3-4 osobowa rodzina jadłaby przez tydzień albo i dłużej (a wariant: upiecz, zamroź, rozmroź mnie nie odpowiada) przekazuję sposób mojej (ś.p.) Mamy.
Mięso przygotowujesz i doprawiasz tak jak zwykle. Następnie formy (najlepiej keksówki) wykładasz papierem do pieczenia, wkładasz przygotowaną masę i na kilka godzin wstawiasz do zamrażalnika. Kiedy pasztet zamarźnie formę możesz zdjąć, jeżeli jest Ci do czegoś potrzebna. Gdy rodzinę najdzie chęć na zjedzenie domowego pasztetu zamrożony wkładasz do foremki (tej samej, co by kształt był zachowany) kilka godzin rozmrażasz i fruuuu do piekarnika na czas w jakim zawsze pieczesz pasztet. Pozdrawiam i zachęcam do wyprobowania tego sposobu.
Dorota
Doroto - a do kogo ta uwaga - bo że dotyczy kogoś jestem pewna - bo piszesz "Ciebie". Może to miał byc komentarz pod przepisem? A może chciałaś dać odpowiedź w wątku, tylko źle kliknęłaś? Może jakoś trzeba pomóc?
A mi się coś wydaje, że to taka forma rozmowy... Super pomysł z tym mrożeniem. Jakoś nie przyszło mi do głowy takie rozwiązanie. Kto wie, może kiedyś wykorzystam ten "patent". Póki co jak już robię ten "smakołyk", to zazwyczaj muszę wszystkich obdzielić i duża porcja już przestaje być dużą :-) Fajnie, że jest wątek o "pasztetowaniu", bo może ktoś będzie chciał sie podzielić swoim ulubionym przepisem? Ja ciągle robię nowy a wszystkie z naszej strony :-) To ciągle oznacza dwa razy do roku (święta) :-D
Wiesz Smakosiu, po przeczytaniu Twojego postu taka mysl mi przyszła do głowy;))) a może kiedys zrobilibysmy wspólne - masz babo... pasztet czyli pasztetowanie ? Wspólnie pierniczymy, czy przetwarzamy, a zrobienie naprawde dobrego pasztetu to tez sztuka. Może kiedyś sie uda ...
Ave, Ty to jesteś! Czytasz w moich myślach. Trochę podstępnie napisałam słowo "pasztetowanie" żeby sprowokować do wspólnego pieczenia tego "niewybrednego" specjału. Tanie to nie jest, ale na okazję świąt może ktoś się skusi . Przyszło mi też do głowy, że skoro można go tak fantastycznie mrozić i upiec w odpowiednim momencie to... Można by np. 2 tygodnie przed świętami (żeby potem nie robić wszystkiego na raz) zrobić masę i upiec tylko maleńką jej część żeby spróbować czy dobre a resztę w dowolnym momencie przed Wigilią. Co myślisz o tym?
Jestem ZA, bardzo mi sie podoba wsplne gotowanie, tym bardziej, że mozna szybko otrzymac odpowiedź jak się ma jakieś wątpliwości :)) No Smakosiu, jako pomysłodawczyni pasztetowania i osoba mająca juz jakieś doświadczenie - zakładaj wątek w odpowiadającym Ci czasie (albo kontynuujemy ten :), ja się przyłączam - i będzie to moje pierwsze pasztetowanie :)))
Ale fajnie! Już się cieszę, że będe miała towarzystwo w "pasztetowaniu" :-) Doświadczenie to mam raczej maleńkie, ale chętnie powymieniam się uwagami w tym temacie z innymi. Myślę, że wrócimy do tego w grudniu :-) Tak mi chodzi po głowie, żeby tym razem zrobić pasztet "po swojemu" - trochę poimprowizować
I ja z ogromną przyjemnością przyłączyłabym się do wspólnego pasztetowania :-))) choć na koncie mam już kilka pasztetowych dokonań ale z radością spróbuję czegoś nowego :-)))
Ale fajnie! Jak się cieszę, że możemy liczyć na Twoje towarzystwo :-) A zdradzisz nam przepis na Twój ulubiony pasztet? Może też masz jakieś patenty? Zapowiada się super towarzystwo do pasztetu :-)
Generalnie to ja nie mam żadnego konkretnego przepisu (oprócz pasztetu z cukinii) i za każdy razem wyczodzi mi inny ;-))) Zawsze robię go z trzech gatunków mięs: tłuściejszy boczek smażę(duszę z cebulą, czosnkiem liściem laur. i zielem ang.) coś drobiowego (kurczak, kaczka lub indyk) gotuje z jarzynami aby powstał klarowny rosolek, a wątróbke gotuję dodzielnie. Potem uduszony boczek mielę, mięsko z rosołkku(jarzynki też) obieram i też mielę razem z wątróbką, dodaję jajka, bułkę namoczoną no i przyprawy (jarzynka, pieprz ziołowy, gałka muszk. pieprz naturalny) i do piekarnika ;-)))
Czasem ozdabiam, wierzch pasztetu cieniutkimi, paseczkami słoninki :-)
U mnie też wygląda to różnie. Jak zbliżają się jakieś święta (Wielkanoc lub Bożego Narodzenia), to zaczynam szukać natchnienia czytając różne przepisy. Potem dostosowuję je do swoich możliwości i zabieram się do roboty:-) Ze mnie taki typ, że zawsze muszę coś zmienić. Pewnie czasami nieświadomie mogę na tym stracić, ale póki co, pasztety są "zjadliwe" :-) No dobra! Są smaczne :-) Bardzo smaczny był przepis na pasztet Kempola. Robiłam też drobiowy Zosi-k i chyba znów się na niego skuszę. Jednak nim podejmę decyzję trochę sobie poprzeglądam wszystkie przepisy i wtedy do dzieła :-) Kusi mnie żeby tym razem zrobić własną "kompozycję" mięs :-)
I ja sie tez dolaczam. Zawsze robie pasztet na swieta a w tym roku zrobie szczybcie i wlasnie zamroze.
Malenko, masz własny przepis sprawdzony, czy improwizujesz? :-)
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Można by np. 2 tygodnie przed świętami (żeby potem nie robić wszystkiego na
> raz) zrobić masę i upiec tylko maleńką jej część żeby spróbować czy dobre a
> resztę w dowolnym momencie przed Wigilią. Co myślisz o tym?
Pytanie nie do mnie, ale ja dokładnie tak robię!
Mięso przygotowuję na przełomie listopada i grudnia, a piekę tuż przed świętami.
Któregoś roku tak mi się udalo, że ostatnią formę piekłam na Wielkanoc :))
Mam Dorotko nadzieję, że podzielisz się z nami swoim przepisem (?) A może jeszcze nam zdradzisz jakieś inne "pasztetowe" patenty?
Podstawowe składniki mojego pasztetu to:
uda gęsi
prega cielęca
podgardle wieprzowe
wątroba wieprzowa
Mięso to duszę z: pietruszką, selerem, cebulą i przyprawami:
ziele ang, liście laurowe, ziarna pieprzu, majeranek
Po uduszenie dodaję namoczone (w sosie z duszenia) i odciśnięte kajzerki wszystko mielę, wbijam jajka i przyprawiam gałką muszkatolową oraz kolendrą.
Celowo nie podaję proporcji, bo każdy kto piekł pasztet ma swoje własne, a różnica 10 dag w jedną z drugą stronę nie ma specjalnego znaczenia dla całości.
Bezwzględnym warunkiem jest trzykrotne mielenie mięsa!
Aha! Zanim włożę pasztet do piekarnika na wierzchu układam wiórki masła. Ładnie się wtedy przypieka :))
Pozdrawiam Dorota
O! Wiórki masła! To chyba będzie fajny patent :-) Warzywa też mielisz? Rozumiem, że marchewki nie dajesz? Nigdy nie przyprawiałam kolendrą. Jest bardzo wyczuwalna w pasztecie? Nowością też są dla mnie te uda gęsi. Chyba nawet nie widiałam ich w sklepie mięsnym...?
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> O! Wiórki masła! To chyba będzie fajny patent :-) Warzywa też
> mielisz? Rozumiem, że marchewki nie dajesz? Nigdy nie przyprawiałam
> kolendrą. Jest bardzo wyczuwalna w pasztecie? Nowością też są dla mnie te
> uda gęsi. Chyba nawet nie widiałam ich w sklepie mięsnym...?
Wiórki masła, to nie mój patet! Smakosiu nie zawstydzaj mnie
Tak, warzywa też mielę ponieważ IMO fajnie nawilżają mięso.
Marchwi nie daję.
Kolendry daję "z wyczuciem" podobnie jak gałki muszkatołowej.
Co do udek gęsi są dla mnie alternatywą dla dziczyzny, która jest droga, (no i jakoś szkoda mi saren z tymi smutnymi oczami) ale prawdziwi "paszteciarze" twierdzą, że dziczyzna w pasztecie musi być i basta.
A już sie bałam, że będziecie pasztecić teraz. A teraz to mogłabym tylko kibicować...ale w późniejszym terminie przyłączam się do zabawy.
A jutro idę na kontrolę i może zdejmą mi ...a może nie...
Mysl pozytywnie - zdejmą :))) No chyba, ze rozrabiałas w międzyczasie - to wtedy dostaniesz od pana dochtora
Trzymam kciuki żeby zdjęli gips i żebyś wróciła do pełnej formy, bo czas szybko umyka a ja już się cieszę, że do nas przyłączysz :-)
Ale ja mam dopiero 10 dni...a podobno tradycyjnie jest trzy tygodnie...Ja mogę zagwarantować, że owinę bandażem,....gorzej z gwarancja siedzenia na tyłku...
To dopiero 10 dni? O nie! To ja odwołuję życzenie i Ty już lepiej dotrzymaj tych trzech tygodni, bo jak potem coś będzie nie tak, to zostaniesz uziemniona na święta.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> Doroto - a do kogo ta uwaga - bo że dotyczy kogoś jestem pewna - bo
> piszesz "Ciebie".
witaj ekkore, już wyjaśniam :)
Uzywając zaimków "Tobie lub Ciebie" nie mam na myśli konkretnej osoby.
Zakładam, że przed monitorem nie siedzi grupa np. 5 osób tylko jedna. Jak powyżej zauważyła Smakosia można to potraktować jak formę rozmwy.
W tym wątku było podobnie http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=118552&post=118552&offset=540
Pozdrawiam Dorota
Teraz to i ja widzę - cóż jakieś zaćmienie. Czasami potrzebny ktoś drugi...
Trzeba przyznać Dorotko że bardzo dobry pomysł z tym zamrażaniem, pasztet zawsze pod ręką, pozdrawiam danka
Ode mnie Masz 6+ za pomysł ... i...
...
Janek
Dziękuję Janku
Pozdrawiam Dorota.
Bardzo sie ciesze, ze moge sie podlaczyc do wspolnego pasztetowania.
Mam wyprobowanych 5 przepisow na rozne pasztety, chetnie sie nimi
podziele,tym bardziej, ze wolnego czasu mam jak nigdy.
A najbardziej ciesze sie, ze dzieki Wam zrobie jakas nowosc na Swieta,
bo te "wyprobowane" ciagne za soba od dobrych ...dziestu lat.
Pozdrowiam wszystkich paszteciarzy i nie tylko.
Kokliko, "chorowitko" Ty nasza! Jak fajnie, że masz chęć do nas przyłączyć. Na dodatek jak wnioskuję masz największe z nas wszystkich doświadczenie w "pasztetowaniu". Mam nadzieję, że "wklepiesz" ulubiony przepis Twojej rodzinki :-) Zdradzisz tę tajemnicę jak powalić na kolana gości? ;-) Dla mnie pasztet jest "czymś" (jak piernik), co pozwala mi włożyć w przygotowanie całe serce. Potem cieszę się ze swojego "dzieła" jak dziecko. Zauważyłam, że do pasztetu i piernika podchodzimy z moim "polówkiem" z jakimś namaszczeniem :-D To nasze rarytasiki :-)
Kokliko, a jak się dzisiaj czujesz? Jak Twój nastrój?
Drodzy miłośnicy pasztetowania! Wypróbowałam pasztet oszczędny, to jest robiony z mięsa i jarzyn pozostałych z rosołu. Czasem nie wiadomo,do czego wykorzystać te resztki, więc składam je w zamrażarce, a gdy sie uzbiera dostateczna ilość, to robię pasztet z dodatkiem duszonej z cebulą wątróbki, ugotowanego surowego boczku lub słoniny z przyprawami i jeszcze jakiegoś innego gotowanego mięsa.Przyprawiam za zwyczaj tak, by cebula i gałka muszkatołowa były wyczuwalne w smaku. Do wyrabianej masy dodaję, moczone bułki, żółtka i trochę mleka lub wywaru z gotowanego mięsa. Po wyrobieniu masy dodaje pianę z białek. Mój pasztet przed upieczeniem jest dość rzadki w konsystencji, a po upieczeniu lekki i wilgotny, dobrze krojący się. Zawsze dodaję też troche cukru do smaku. Z masłem na wierzchu spóbuję na pewno! Z pasztetowymi pozdrowieniami - Anna
I ja tak często robię, za każdym razem wychodzi inny ale zawsze pyszny :-)))
Aniu, zaskoczyłas mnie tym ubitym białkiem. A to ciekawostka! :-)
Czytam ten wątek od początku ale teraz to mnie zaskoczyłaś. nIe wpadłam na to aby to co zostało rosołu włożyć do zamrażalnika aby uzbierać wiecej. czy masz jakiś konkretny przepis bardzo chetnie skorzystam.Pomysł masz świetny Pozdrawiam Małgosia
Aniu, a moze wpiszesz dokładny przepis ?
Kochane pasztetniczki, spróbuje wpisać, chociaz wagowo bedzie trudno, wiadomo - miara oczna :). Ale najwczesniej w piatek, bo mam nawał zajeć w szkole( o nich też napiszę :)) Na razie wpadam tu na chwilę i nawet nie mogę sie nacieszyć zdjeciami z Waszego spotkania.
Dzięki Aneczko :) nie musisz się tak bardzo spieszyc, bo my w ten weekend pierniczymy a pasztetowac będziemy troszke później :)))
fajny pomysł , skorzystam z niego przy nastepnym pasztecie :)) http://wielkiezarcie.com/przepis27568.html
A na kiedy planujecie pasztetowanie? Bo bede sie musiala zebrac
w garsc i zamiescic moje przepisy. No i przyjemniej byloby pomielic
w towarzystwie.
Do piernikowania tez sie podlacze, ale tylko jako uczestnik, bo slabe
mam w tej dziedzinie doswiadczenie.
Serdecznie pozdrawiam.
Kokliko, to mało kto ma doświadczenie w "pierniczeniu". Oczywiście są wyjatki i na ich pomoc w nagłych "wpadkach" liczymy :-) Może jednak skusisz się i będziesz czynnie uczesticzyć w pierniczeniu? Ale byś nas uradowała! :-) Co do "pasztetowania"... hmm, jeszcze nie ma terminu, ale sam zamysł wziął się stąd, że Dorota789 zdradziła pomysł z mrożeniem surowego pasztetu. Spodobało nam się to, bo będzie można skupić się na mieleniu nieco wcześniej (bez tej gonitwy przedświątecznej)a potem już spokojnie pichcić inne "jadło". Pasztety wiadomo...zajmują sporo czasu więc to mrożenie jest super rozwiązaniem a potem jak przyjdzie pora to zapachnie w domu pieczeniem :-) Jeśli mogę zaproponować jakąś datę, to skłaniam się ku pierwszemu weekendowi grudnia. Co Wy na to? :-) Pomyślałam sobie, że to byłby taki fajny początek ostatniego miesiąca w roku, który by zapoczątkował świąteczny nastrój... Potem przyjdzie czas na zakupy, sprzątanie itp. a czas leci jak zwariowany. Ech! Jak dobrze Dorotko789, że zaproponowałaś nam to mrożenie. Aż mam ochotę usciskać Cię za to. Taki niby prosty pomysł a sama bym na to nie wpadła :-)))
No to czekam Smakosiu na wąteczek o pasztetowaniu na poczatku grudnia :) tylko chyba "z kopa" bedę zamykała zamrażarkę, albo do tego czasu wyjemy co sie da, zeby zrobic troche miejsca na ten pasztet :))))
O tym samym ostatnio myślę i już kombinuję co by tu można było wyjeść żeby zrobić miejsce :-) Gorsza sprawa, że już czeka na zamrożenie wielki gar bigosu. Jutro ostatnie jego gotowanie i zaczynam świąteczne mrożenie :-) Ale pasztetowanie musi być!!! Ściskam :-)
U mnie juz "wyjedzone dwie szuflady" z zamrazalnika, wiec miejsce sie robi.
Malo tego, to juz wyjedzony swiateczny bigos! Za to jutro bedzie pieczony pierwszy
pasztet(miesa juz gotowe).
Jesli o "pierniczenie", to ja bede robic pod Wasze dyktando, bo "pierniczyc" na slodko
niezbyt potrafie.Ale absolutna chwala Dorocie za pomysl z zamrazaniem pasztetow!!
A w ogole to w tym roku troche zmieniam swiateczny jadlospis.Oprocz barszczyku,
pasztecikow (bo uszek nie bedzie), rybki w galarecie (ale nie karpia),sledzikow,
kutii (ktorej i tak nikt do geby nie wezmie), makowca, sernika .....co ja tak naprawde
zmieniam? Acha, nie bedzie kompotu z suszu.
Sciskam Was serdecznie.
To może bigos zapasteryzuj - gorący powkładaj do słoików i potem je jeszcze zagotuj albo w piekarniku w wysokiej temperaturze i krótkim czasie 10 minut w temperaturze 200 stoni- to sie sprawdza - bo przy długim czasie i niższej temperaturze czasami nie chwyci (130 stopni i 30 minut)
To ja poproszę o jakieś proporcje do pasztetu - nie mam w tym doświadczenia, w swoim życiu zrobiłam chyba ze dwa- aby zacząć gromadzić składniki.
Prosze bardzo http://wielkiezarcie.com/przepis28078.html
Pasztet nie daje mi spokoju i mam ochotę zabrać się już za jego wykonanie :-) Zamrażalnik zaczął się niebezpiecznie zapełniać i pomyślałam sobie, że jak szybko nie zajmę się tym "pasztetowaniem", to potem już go tam nie wcisnę ;-). Kupiłam dzisiaj różne mięsa. Jutro dokupię wątrobę wieprzową, bo dziś nie było i zabiorę się do dzieła :-) Punktem zaczepienia będzie pasztet wg przepisu Kempola. Kiedyś już go robiłam i jest wyśmienity. Jednak ze mnie taki typ, że lubię coś zmieniać i robić małe eksperymenty. Mam nadzieję, że nic nie przedobrzę. Jeśli starczy jeszcze miejsca na drugi pasztet, to pokuszę się na jakiś drobiowy (może z indyka?).
łojjajaj Smakosiu, co tak się spieszysz ;)))) ja jeszcze nie mogę pasztecić, bo mam dużą imprezę i mnóstwo przygotowań :((( Mam nadzieję, ze na poczatku grudnia znajdzie sie jeszcze ktoś kto mi potowarzyszy przy pasztetowaniu :) A Ty Smakośku masz wszystko dokładnie opisać, zebym mogła podgapiać jak robiłas ten swój Kempolowy pasztet (jak taki dobry to i ja się skuszę) :)))))))))))))
Ave, Kempol ma go w swoich przepisach. Szczerze polecam. Linka nie wkleję, bo jak wiesz nie chce się piorun jeden "zniebieszczyć". Szukaj pod nazwą "Pasztet popisowy Kempola". Z tym drugim pasztetem (z indyka) jeśli będzie miejsce w zamrażarce, to poczekam na Ciebie i myślę, że w pierwszy weekend grudnia znajde czas, bo potem to już nie mam szans (pracuję). Pozdrawiam.
Dzieki Duszko :)))))) ale mam nadzieje, że jak cos tam w tym pasztecie "namieszasz po swojemu" to o tym napiszesz :)
Potowarzyszy Ci też moja skromna osoba ;-))) pierwszy weekend grudnia dla mnie to doskonały moment, tylko mam problem jaki wybrać...?
O! Appetita! Będziesz z nami?! Ale fajnie! Z tymi pasztetami, to jest tak, że prawie wszystkie kuszą żeby je zrobić. Prawdę powiedziawszy myślę, że nawet gdybyśmy robili wszyscy wg jednego przepisu, to każdy byłby inny w smaku. Może dlatego tak kusi żeby je robić? Nigdy nie wiadomo jakie pyszności nam wyjdą...może nowy będzie lepszy od poprzednio robionego, a może dodać nowej przyprawy, a może...i tak w koło Macieju :-)
Och.. i nie wytrzymałam do grudniowego weekendu...i popełniłam taki oto pasztecik zrobiłam go z mieska z wczorajszego rosołku(wołowina, kurczak, wp. żeberko) a jako że było dość chude zrobiłam tak: kawałeczek słoninki wrzuciłam na gorącą patelnię, dolożylam pokrojoną cebulę i dwa ząbki czosnku, potem jeszcze kawałek surowej karkówki i tak to udusiłam z liściem laur zielem ang.i vegetą. Ugotowalam wątróbkę z listkiem laur. zielem ang. a następnie przemieliłam wszystko3razy(mięso,wątróbkę, bułkę namoczoną w rosole i jarzyny). To takie preludium przed "wielką świąteczną galą" do tego świątecznego pasztetu mam zamiar dodać garść grzybów namoczonych i grubo przemielonych, myślę że to doda mu trochę odświętnego smaczku...?
Brawooooo!!! Ale mnie zatkało :-). Myślę, że teraz będzie więcej chętnych do "pasztetowania" dzięki Twoim fotkom :-)
Appetitko - normalnie, ja pikole, ale PASZTECIK, mniam , mniam.
Appetitko, bardzo smakowicie wygląda! I pewnie taki jest.
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Pasztet nie daje mi spokoju i mam ochotę zabrać się już za jego wykonanie :-)
> Zamrażalnik zaczął się niebezpiecznie zapełniać i pomyślałam sobie, że jak
> szybko nie zajmę się tym "pasztetowaniem", to potem już go tam nie wcisnę ;-).
>
Ja póki co ciągle opróżniam zamrażalnik z dań przygotowanych "na czarną godzinę" :)))
Rodzina w siódmym niebie, bo od tygodnia serwuję im rarytasy w postaci pierogów, kapusty z grochem, fasolki po bretońsku itp.
Za pasztet wezmę się w przyszłym tygodniu. Nie przepadam za tą robotą, bo wiadomo - cała kuchnia upaprana. Zwierzaki mają tylko wtedy frajdę -co na podlogę spadnie to ich :)))
Pozdrawiam Dorota.
No no...powolutku robi się nam mała ekipa do wspólnego "pasztetowania" na przyszły weekend
Tak jak wspominałam dziś zabrałam się za pierwszy pasztet a za tydzień kolejny i ten już będę robiła w Waszym towarzystwie. Ave, wspomniałaś bym napisała jakie wprowadziłam zmiany do przepisu na pasztet Kempola. No to melduję, że dałam nastepujące proporcje: 60 dkg łopatki wieprzowej, 40 dkg boczku, 40 dkg wątroby wieprzowej, 40 dkg wołowiny rosołowej i 40 dkg mięsa od szynki oraz 15 dkg słoninki (bo boczek był chudy). Nie dodałam pora i zamiast dwóch cebul ugotowałam tylko jedną. Nie dałam też czterech marchewek, tylko trzy, bo moje były bardzo duże. Reszta bez zmian. Kempol kiedyś zasugerował mi, że jak chcę by pasztet trochę poleżał, to mogę pominąć cebulę i por a w to miejsce dołożyć mięso. Jakoś szkoda mi było tak całkiem zrezygnowac z tej cebuli więc dałam jedną dużą. Dzięki sporej ilości warzyw masa wyszła taka delikatna i wilgotna. Marchewka daje lekki posmak słodkości, ale w polączeniu ze świerzym pieprzem i gałką muszkatołową rewelacyjnie się harmonizuje. Tym razem też wsypałam trochę pieprzu czosnkowego. Wyszło mi tego całkiem sporo - jedna, długa blaszka typu "keksówka" wypełniona prawie po sam rancik i druga blaszka - typowa, aluminiowa jednorazówka do keksów. Ją natłuściłam odrobiną smalcu i wysypałam startym chlebem razowym. Teraz wpakowałam wszystko do zamrażalnika i z przerażeniem myślę o tym, że jak za tydzień zrobię jeszcze jedną blaszkę pasztetu, to nie będzie już miejsca na ryby. Chyba będę musiała ruszyć głową i coś wymyslić, ale co..? :-)
Dzięki Smakosiu, tak sobie wpadam na forum i czytam o tym Twoim pasztetowaniu, każda rada na wagę złota, bo to będzie mój pierwszy pasztet :)))) Zamrażasz ten pasztet w blaszce, czy po zamrożeniu blaszke "odzyskujesz" ?
Tak tak, odzyskuję. Zerknij na pierwszy wpis autorki czyli Doroty. Ona wspomina, że jak już pasztet jest zamrożony, to można go wysunąć z blaszki. Zdecydowałam, że ten, który zapakowałam w jednorazową, aluminiowa keksówkę, to juz pozostawię w zamrażarce. Mam nadzieję, że mu to nie zaszkodzi...? W zasadzie to chyba nie powinno, bo niby czemu, nie...?
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Tak tak, odzyskuję. Zerknij na pierwszy wpis autorki czyli Doroty. Ona
> wspomina, że jak już pasztet jest zamrożony, to można go wysunąć z blaszki.
> Zdecydowałam, że ten, który zapakowałam w jednorazową, aluminiowa keksówkę, to
> juz pozostawię w zamrażarce. Mam nadzieję, że mu to nie zaszkodzi...? W
> zasadzie to chyba nie powinno, bo niby czemu, nie...?
Smakosiu, super pomysł z jednorazowymi formami Tez tak zrobię.
Pasztet oczywiści można przechowywać w zamrażarce w "sztywnych" blaszkach, ale po uprzednim wyłożeniu ich papierem do pieczenia. Jezeli zanim upieczesz pasztet, blaszka będzie Ci do czegoś potrzebna, to łatwiej będzie ten pasztet wyjąć (nie przyklei się do formy). Pozd. D.
W niedziele zabieram się za robienie pasztetu z indyka. Kto dołączy?
Małam robić pasztet w niedzielę, ale plany mi się pozmieniały i zrobiłam go wczoraj. Teraz już się mrozi z czego jestem bardzo zadowolana i w związku z tym jeszcze raz dziękuję Dorocie789 za cenną wskazówkę :-) Dorotko - uściski :-)
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Małam robić pasztet w niedzielę, ale plany mi się pozmieniały i zrobiłam go
> wczoraj. Teraz już się mrozi z czego jestem bardzo zadowolana i w związku z
> tym jeszcze raz dziękuję Dorocie789 za cenną wskazówkę :-) Dorotko - uściski
> :-)
Witaj Smakosiu,
u mnie też plany się zmieniły i miast zrobić pasztet w ostatnię sobotę, będę robiła w najbliższą (mam nadzieję).
A dziękować mie ma za co. Cieszę się, że ten "patent" poszedł w świat i więcej osób będzie z niego korzystać.
Przypomnę tylko, że wazne jest, aby przed pieczeniem rozmrażać go kilka godzin, najlepiej w niskiej temperaturze.
Pozdrawiam Dorota.
Już sobie wbiłam do głowy i tę radę :-) Dziękuję.
Witam,
prześledziłam ten wątek pasztetowy, zgromadziłam w zamrażarce mięsne resztki rosołowe, dokupiłam świeży boczek i wątróbkę. Chciałabym zrobić więcej tego pasztetu i zamrodzić, a potem upiec i tu mam pytanie. Zamrożony boczek planuję obgotować z włoszczyzną, wątróbkę przesmażyć, ale co zrobić z rozmożonymi mięsnymi resztkami rosołowymi - obsmażyć je czy obgotować w wywarze po boczku. Nie byłoby pytania gdybym wszystko od razu piekła, ale skoro część chcę zamrozić to należałoby rozmrożone resztki rosołowe poddać obróbce termicznej ? Co myślicie o tym ?
Sądzę, że trzeba je będzie poddać obróbce termicznej (skoro znów planujesz mrozić). Ja bym chyba obgotowała w wywarze po boczku dodając jarzyny, które też oczywiście bym zmieliła. Powodzenia.
Dzięki za radę myślę, że tak będzie nalepiej.
Swietny pomysł mozna go zrobić w wolnej chwili ,a przed swietami tylko upiec .pozdrawiam