Oczywiscie ze kazdy teskni za rodzina :) a tak.... poza tym jakos nie przychodzi mi nic na mysl.... adaptacja :) mam tu to co daje mi szczescie :) (poza sucha krakowska :P) inaczej bym szybko wrocila.
"Jarzynki do miesa" Winiar, brat mi musi ciagle przywozic. W Niemczech jest tyle polskich produktow, nawet chleb, ze nie ma za czym tesknic, zostaje tylko rodzina.
Ogorkow kiszonych - mozna tylko dostac w polskich sklepach Korzenia pietruszki - jest rzadko dostepny w duzych sklepach a jak juz jest to strasznie drogi Maku - zwyklego niebieskiego maku, czasami idzie go tylko dostac na swieta Bozego Narodzenia KIelbasy Krakowskiej suchej typowego polskiego twarogu Na poczatku jak tu przyjechalam to strasznie mi brakowalo polskiego majonezu firmy Winiary, ale juz sie przyzwyczailam do tutejszego Spontanicznych wizyt - tutaj trzeba sie awizowac jakis miesiac do przodu Ale ogolnie nie mozna narzekac.... my polacy ze wszystkim sobie dajemy rade
Ogorki kiszone , sa owszem - pod nazwa Salz-Dill Gurken Korzen pietruszki jest czasem dostepny, ale nie jest az taki drogi.. Mak jest wycofany (narazie) z rynku, poniewaz byl skazony ekologicznie... jakies tam pestycydy w nim znalezli... to chyba dobrze, ze go nie ma? Polski twarog kupuje w ruskim sklepie, jest tam w takich okraglych opakowaniach, co prawda pisze na nim po rusku, ale po specjalnym oznakowaniu, mozna sprawdzic skad jest towar
Gigi, ogorki kiszone maja tez w rosyjskich sklepach, nie sa zbyt drogie i przypominja w smaku nasze, w wielu rosyjskich sklepach maja rowniez inne produkty. Mak suchy mzna kupic w Real i Kaufland. Pietruszke kupuje w Realu lub rosyjskim sklepie albo we Fruchthof. Krakowska sucha miewaja tez w rosyjskich sklepach, i twarog taki jak nasz dostaniesz tez u Rosjan. A majonez kupuje tylko w polskim sklepie "Lazar" i jest to majonez kielecki.
Wszystko pieknie i ladnie ale ja do Reala najblizej mam 50 km.... a specjlanie mi sie tam nie chce jezdzic. Wiem ze wszystkie wymienione przeze mnie produkty mozna dostac... ale to nie to co w Polsce - wchodzisz do pierwszego lepszego sklepu i masz. Tak czy inaczej przestawialam sie juz powoli na zycie po niemiecku :-)
Janku, tak naprawde za niczym ..... chleba polskiego mam pod dostatkiem, ale zdecydowanie wole np. grecki, francuski czy wloski..... kielbasy tez wisza, do wyboru i koloru, nawet ta krakowska podsuszana ..... Tak jak napisalam w watku poprzednim, jedynie brak mi wisni, agrestu i porzeczek....ale czy az do tego stopnia, zeby za nimi tesknic (???) nie wiem ..... Ja przestalam tesknic za czymkolwiek juz chyba po miesiacu pobytu tutaj, tak ze zdrowego rozsadku, bo tesknota (za czymkolwiek) na emigracji nie ulatwia zycia, a wrecz przeciwnie, bardzo je utrudnia ..... Ja staram sie ulatwiac sobie zycie, jak tylko moge, uznaje zasade, ze jesli cos mi sie nie podoba a moge to poprawic to biore sie do roboty, natomiast jesli to cos lezy poza kregiem moich wplywow, to akceptuje i sie przyzwyczajam ..... w ten sposob zycie jest latwiejsze :))) A przez technike i mozliwosci kontaktow (telefon, internet) to juz nawet za rodzina przestalam tesknic, bo gadam z bratem 2-3 razy w tygodniu. To fakt, ze i tak sie nie mozemy nagadac, ale my juz "tak mamy" :))))
Zgadzam sie z toba Marylko 100%, bardzo dobrze ujete. Ale na marginesie czasami brakuje tego matczynego uscisku. Swiat spedzanych razem itd. Zaraz sie rozplacze........
Swieta Bozego Narodzenia, to faktycznie jedyny dzien, a w zasadzie nawet nie Swieto ale Wigilia, kiedy jest mi "ciezko", zreszta pamietacie moje wypowiedzi z tego okresu w ubieglym roku..... ale na szczescie jest to tylko jeden dzien.... Przez wiele lat plakalam przy oplatku, ale juz od kilku lat nie zdarza mi sie to, wiec kolejny dowod na to, ze do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic.....
To prawda Marylko co napisalas. Emigracja to nasz wybor. Najtrudniej bylo zniesc rozlake z rodzina, ale tak jak piszesz- dzieki dzisiejszej technice mozemy widziec sie z najblizszymi wirtualnie, a i "na telefonie" mozna siedziec (jesli tylko chcemy) godzinami. Chocby w taki sposob mozemy zredukowac nasza tesknote za nimi.
Brakuje mi spotkan rodzinnych w Swieta Bozego Narodzenia ( a to sie juz zbliza ) i Wielkanoc. W Polsce zawsze spotykalismy sie cala najblizsza rodzina w Wigilie albo 1 dzien Swiat. A tu , mieszkam w Niemczech, jak ja nie zaprosze, to nikt o tym nie pomysli. Moj maz juz mi zapowiedzial, ze na te Swieta nikogo nie zapraszamy, ze inni teraz powinni nas zaprosic, a jak nie pomysla o tym to trudno...ich strata. I to wlasciwie najblizsza rodzina....jakos tutaj ludzie sie wyobcowuja...
Chyba....... niczego mi nie brakuje wszystko co polskie mozna dostac.Jest tylko nostalgia ,gdyz czeste rozmowy z rodzina w kraju to jednak nie to samo.W okresie Swiat Bozego Narodzenia chyba najbardziej sie teskni.Nie jestem sama mam tu meza i syna.Sprowadzilam tez dzieci od moich siostr ktorzy juz tu tez zalozyli rodziny.Spotykamy sie z okazji swiat a tak to kontakty telefoniczne.
Chleb i kielbasa sa to produkty do nabycia,lepsze czy gorsze, ale sa... Jednak najbardziej czlowiek zwiazany jest z drugim czlowiekiem i teskni za rodzina, za kontaktami z nimi, za wspolnym przebywaniem, za zartami, wasniami, za radami, za usmiechami, za przytulaniem,za klimatem wspolnych swiat...bo tak naprawde to potrawy np. na swieta czy inne okazje sa dodatkiem a nie sprawa pierwszorzedna. Kielbasa nam smakuje bo jemy ja z rodzina, wsrod ukochanych osob, gdybysmy ta sama kielbase jedli w ododsobnieniu to nie bylaby juz tak pyszna. A gdyby cala rodzinka nasza ukochana, zjechala sie do jednego domu i postawiona bylaby tylko kawa, to bylaby najlepsza kawa jaka kiedykolwiek by sie pilo a ta chwila utkwilaby na cale zycie....tak dobrej kawy jak wtedy to nigdy nie pilam(em)...Dlatego teskni sie za rodzina....
Czego- szczegolnie dobrej kielbasy i wedlin(sa one wprawdzie ale jak dobre to i drogie).Mogłabym wymienic jeszcze kilka produktow ale szczegolnie chce podkreslicz ze tesknie za rodzina.Zawsze trzymalismy sie razem, czesto odwiedzalismy babcie, wszystkie swieta wspolnie spedzalismy.Teraz musze pogodzic sie z nowa sytuacja.W koncu to moja decyzja...
Może to śmieszne ale tęsknię za ... kierowaniem auta . Tak ... uwielbiam jeździć po Polsce ( mam na myśli ogólnie prowadzenie,... nie polskie drogi ;pp) od niedawna jestem w anglii a tu lewostronny ruch. Mamy samochód od miesiąca, ale jeszcze się boje, tymbardziej że zawsze z małym dzieckiem wszędzie jeździmy. Na szczęście już za miesiąc będziemy w Polsce na święta i spowrotem wsiądę za kółko
Ja za granicą jestem niejako chwilowo, bo wyjechałam tylko (tylko?! ) na rok. Poza tęsknotą za rodziną i przyjaciółmi to staram się cieszyć tym co jest i zbytnio nie tęsknić za niczym, dokładnie tak jak ujęła to luckystar: "tak ze zdrowego rozsadku, bo tesknota (za czymkolwiek) na emigracji nie ulatwia zycia, a wrecz przeciwnie, bardzo je utrudnia ..... " Ale jednak jest coś za czym tęsknię: polski twaróg! Tutaj na razie, niestety, nie znalazłam rosyjskiego sklepu A gdy wspominam jak w domku lubiłam ukroić sobie kawał takiego twarogu i zajadać bez niczego, tak po prostu posypany solą i pieprzem, to ajjj... I chyba jeszcze za kawiarenkami tęsknię, takimi małymi, przytulnymi, z niepowtarzalnym klimatem...
Nie wiem gdzie jestes Pasibrzuszku, ale na twarog tez sa sposoby. Prawie wszedzie w Europie jest zasiedziala emigracja "jugoslowianska" i ich syr niczym nie odbiega od naszego twarogu, czasem tylko trzeba go bardziej odsaczyc na sitku. Mnie tak najbardziej to chyba brakuje ksiegarni, niby sa nawet dwie, ale to nie to samo wybrac sie do ksiegarni, co zajrzec do niej po drodze.
Zupelnie nie na temat, ale Twoja wypowiedz przypomniala mi, ze kiedys moim marzeniem tutaj w Stanach bylo, zeby mnie zamkneli w ksiegarni na noc :)) Jak juz zaczelam czytac ksiazki po angielsku, to wlasnie tak sie "zaczytywalam", a ciagle nie bylo mnie stac na kupowanie wszystkiego co chcialam przeczytac, wiec chodzialm w dni wolne od pracy do ksiegarni. W tutejszych ksiegarniach mozesz sobie wziasc ksiazke z polki i czytac, sa w nich nawet kawiarnie przeznaczone dla czytelnikow, zreszta ludzie siedza gdzie sie da, nawet na podlodze miedzy regalami i czytaja.... I tak mi sie wlasnie marzylo, zeby kiedys zapomniano o mnie i zamknieto mnie w ksiegarni, takiej ogromnej 2-3 pietra i do tego jeszcze piwnica pelna ksiazek, moze Barns and Nobel albo Borders do dzisiaj sa to moje ulubione ksiegarnie, czesto z Charliem spedzamy caly dzien wlasnie w ksiegarni .... zdecydowanie wole isc do ksiegarni niz np. do kina. Takie ksiegarnie to wlasnie dla mnie niebo :))) i jestem tam w swoim zywiole.
Nadiu, a sprobuj zawrzec z mezem umowe o "poszerzaniu" horyzontow i postarajcie sie nawzajem sprobowac polubic te wlasnie rozne upodobania, to moze byc calkiem dobry uklad, bo jak sie lubi to samo to juz nie bardzo jest doping do probowania czegos innego. A tak na zasadzie malego kompromisu mozna wlasnie sprobowac czegos innego.... i kto wie??? moze nawet .....polubic ???
Siedzę sobie na północy Szwecji - miasteczko Umeå i wydaje mi się, że stąd bliżej do koła podbiegunowego niż do zasiedziałej emigracji jugosłowiańskiej, spożywającej twaróg Tym bardziej, że 25% mieszkańców miasta stanowią studenci i oni chyba nie jedzą białego sera :) Można tu dostać taki nasz serek wiejski, ale jemu daleko do mojego ukochanego twarogu, takiego twardawego, kruszącego się, trochę kwaśnego, ajjj... Na szczęście na święta lecę do domu to sobie go pojem a teraz taki dziwny pomysł mi przyszedł do głowy... czy twaróg można zamrażać? to może mogłabym sobie zapas przywieźć z Polski i zamrozić...
Moze to nie jest zbyt "ortodoksyjna" metoda, ale ja z powodzeniem mroze biale sery przywiezione z Polski.Wprawdzie uzywam potem tych "mrozonek" do pieczenia sernika, bo jugoslowianski jest zbyt twarogowaty. Mysle, ze mozna sprobowac.
Do firmy, w której pracuję przyjeżdżają polskie tiry i czasem proszę kierowców, żeby mi przywieźli, to czego mi brakuje z Polski: twaróg, piwo, gazety, krakowska sucha i inne kiełbasy, napój jabłkowo-miętowy Tymbarka.
Ciekawe, za czym tak naprawdę, poza prawdziwą polską kiełbasą, chlebem...a może tylko za tym tęsknicie.
Oczywiscie ze kazdy teskni za rodzina :) a tak.... poza tym jakos nie przychodzi mi nic na mysl.... adaptacja :) mam tu to co daje mi szczescie :) (poza sucha krakowska :P) inaczej bym szybko wrocila.
polskich gazet-bo trudno dostac ;)
"Jarzynki do miesa" Winiar, brat mi musi ciagle przywozic. W Niemczech jest tyle polskich produktow, nawet chleb, ze nie ma za czym tesknic, zostaje tylko rodzina.
Ogorkow kiszonych - mozna tylko dostac w polskich sklepach
Korzenia pietruszki - jest rzadko dostepny w duzych sklepach a jak juz jest to strasznie drogi
Maku - zwyklego niebieskiego maku, czasami idzie go tylko dostac na swieta Bozego Narodzenia
KIelbasy Krakowskiej suchej
typowego polskiego twarogu
Na poczatku jak tu przyjechalam to strasznie mi brakowalo polskiego majonezu firmy Winiary, ale juz sie przyzwyczailam do tutejszego
Spontanicznych wizyt - tutaj trzeba sie awizowac jakis miesiac do przodu
Ale ogolnie nie mozna narzekac.... my polacy ze wszystkim sobie dajemy rade
Ogorki kiszone , sa owszem - pod nazwa Salz-Dill Gurken
Korzen pietruszki jest czasem dostepny, ale nie jest az taki drogi..
Mak jest wycofany (narazie) z rynku, poniewaz byl skazony ekologicznie... jakies tam pestycydy w nim znalezli... to chyba dobrze, ze go nie ma?
Polski twarog kupuje w ruskim sklepie, jest tam w takich okraglych opakowaniach, co prawda pisze na nim po rusku, ale po specjalnym oznakowaniu, mozna sprawdzic skad jest towar
Gigi, ogorki kiszone maja tez w rosyjskich sklepach, nie sa zbyt drogie i przypominja w smaku nasze, w wielu rosyjskich sklepach maja rowniez inne produkty.
Mak suchy mzna kupic w Real i Kaufland. Pietruszke kupuje w Realu lub rosyjskim sklepie albo we Fruchthof. Krakowska sucha miewaja tez w rosyjskich sklepach, i twarog taki jak nasz dostaniesz tez u Rosjan. A majonez kupuje tylko w polskim sklepie "Lazar" i jest to majonez kielecki.
Wszystko pieknie i ladnie ale ja do Reala najblizej mam 50 km.... a specjlanie mi sie tam nie chce jezdzic.
Wiem ze wszystkie wymienione przeze mnie produkty mozna dostac... ale to nie to co w Polsce - wchodzisz do pierwszego lepszego sklepu i masz.
Tak czy inaczej przestawialam sie juz powoli na zycie po niemiecku :-)
Ale dzieki piekne za wskazowki
Janku, tak naprawde za niczym ..... chleba polskiego mam pod dostatkiem, ale zdecydowanie wole np. grecki, francuski czy wloski..... kielbasy tez wisza, do wyboru i koloru, nawet ta krakowska podsuszana ..... Tak jak napisalam w watku poprzednim, jedynie brak mi wisni, agrestu i porzeczek....ale czy az do tego stopnia, zeby za nimi tesknic (???) nie wiem ..... Ja przestalam tesknic za czymkolwiek juz chyba po miesiacu pobytu tutaj, tak ze zdrowego rozsadku, bo tesknota (za czymkolwiek) na emigracji nie ulatwia zycia, a wrecz przeciwnie, bardzo je utrudnia ..... Ja staram sie ulatwiac sobie zycie, jak tylko moge, uznaje zasade, ze jesli cos mi sie nie podoba a moge to poprawic to biore sie do roboty, natomiast jesli to cos lezy poza kregiem moich wplywow, to akceptuje i sie przyzwyczajam ..... w ten sposob zycie jest latwiejsze :))) A przez technike i mozliwosci kontaktow (telefon, internet) to juz nawet za rodzina przestalam tesknic, bo gadam z bratem 2-3 razy w tygodniu. To fakt, ze i tak sie nie mozemy nagadac, ale my juz "tak mamy" :))))
Zgadzam sie z toba Marylko 100%, bardzo dobrze ujete.
Ale na marginesie czasami brakuje tego matczynego uscisku.
Swiat spedzanych razem itd. Zaraz sie rozplacze........
Swieta Bozego Narodzenia, to faktycznie jedyny dzien, a w zasadzie nawet nie Swieto ale Wigilia, kiedy jest mi "ciezko", zreszta pamietacie moje wypowiedzi z tego okresu w ubieglym roku..... ale na szczescie jest to tylko jeden dzien.... Przez wiele lat plakalam przy oplatku, ale juz od kilku lat nie zdarza mi sie to, wiec kolejny dowod na to, ze do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic.....
To prawda Marylko co napisalas. Emigracja to nasz wybor. Najtrudniej bylo zniesc rozlake z rodzina, ale tak jak piszesz- dzieki dzisiejszej technice mozemy widziec sie z najblizszymi wirtualnie, a i "na telefonie" mozna siedziec (jesli tylko chcemy) godzinami. Chocby w taki sposob mozemy zredukowac nasza tesknote za nimi.
Brakuje mi spotkan rodzinnych w Swieta Bozego Narodzenia ( a to sie juz zbliza ) i Wielkanoc.
W Polsce zawsze spotykalismy sie cala najblizsza rodzina w Wigilie albo 1 dzien Swiat. A tu , mieszkam w Niemczech, jak ja nie zaprosze, to nikt o tym nie pomysli.
Moj maz juz mi zapowiedzial, ze na te Swieta nikogo nie zapraszamy, ze inni teraz powinni nas zaprosic, a jak nie pomysla o tym to trudno...ich strata.
I to wlasciwie najblizsza rodzina....jakos tutaj ludzie sie wyobcowuja...
Chyba....... niczego mi nie brakuje wszystko co polskie mozna dostac.Jest tylko nostalgia ,gdyz czeste rozmowy z rodzina w kraju to jednak nie to samo.W okresie Swiat Bozego Narodzenia chyba najbardziej sie teskni.Nie jestem sama mam tu meza i syna.Sprowadzilam tez dzieci od moich siostr ktorzy juz tu tez zalozyli rodziny.Spotykamy sie z okazji swiat a tak to kontakty telefoniczne.
Chleb i kielbasa sa to produkty do nabycia,lepsze czy gorsze, ale sa...
Jednak najbardziej czlowiek zwiazany jest z drugim czlowiekiem i teskni za rodzina, za kontaktami z nimi, za wspolnym przebywaniem, za zartami, wasniami, za radami, za usmiechami, za przytulaniem,za klimatem wspolnych swiat...bo tak naprawde to potrawy np. na swieta czy inne okazje sa dodatkiem a nie sprawa pierwszorzedna. Kielbasa nam smakuje bo jemy ja z rodzina, wsrod ukochanych osob, gdybysmy ta sama kielbase jedli w ododsobnieniu to nie bylaby juz tak pyszna. A gdyby cala rodzinka nasza ukochana, zjechala sie do jednego domu i postawiona bylaby tylko kawa, to bylaby najlepsza kawa jaka kiedykolwiek by sie pilo a ta chwila utkwilaby na cale zycie....tak dobrej kawy jak wtedy to nigdy nie pilam(em)...Dlatego teskni sie za rodzina....
Może to śmieszne ale tęsknię za ... kierowaniem auta . Tak ... uwielbiam jeździć po Polsce ( mam na myśli ogólnie prowadzenie,... nie polskie drogi ;pp) od niedawna jestem w anglii a tu lewostronny ruch. Mamy samochód od miesiąca, ale jeszcze się boje, tymbardziej że zawsze z małym dzieckiem wszędzie jeździmy. Na szczęście już za miesiąc będziemy w Polsce na święta i spowrotem wsiądę za kółko
Rozumiem Cie doskonale, bo jestem w podobnej sytuacji....
Ja za granicą jestem niejako chwilowo, bo wyjechałam tylko (tylko?! ) na rok. Poza tęsknotą za rodziną i przyjaciółmi to staram się cieszyć tym co jest i zbytnio nie tęsknić za niczym, dokładnie tak jak ujęła to luckystar: "tak ze zdrowego rozsadku, bo tesknota (za czymkolwiek) na emigracji nie ulatwia zycia, a wrecz przeciwnie, bardzo je utrudnia ..... "
Ale jednak jest coś za czym tęsknię: polski twaróg! Tutaj na razie, niestety, nie znalazłam rosyjskiego sklepu A gdy wspominam jak w domku lubiłam ukroić sobie kawał takiego twarogu i zajadać bez niczego, tak po prostu posypany solą i pieprzem, to ajjj...
I chyba jeszcze za kawiarenkami tęsknię, takimi małymi, przytulnymi, z niepowtarzalnym klimatem...
Nie wiem gdzie jestes Pasibrzuszku, ale na twarog tez sa sposoby. Prawie wszedzie w Europie
jest zasiedziala emigracja "jugoslowianska" i ich syr niczym nie odbiega od naszego twarogu,
czasem tylko trzeba go bardziej odsaczyc na sitku.
Mnie tak najbardziej to chyba brakuje ksiegarni, niby sa nawet dwie, ale to nie to samo wybrac sie
do ksiegarni, co zajrzec do niej po drodze.
Zupelnie nie na temat, ale Twoja wypowiedz przypomniala mi, ze kiedys moim marzeniem tutaj w Stanach bylo, zeby mnie zamkneli w ksiegarni na noc :)) Jak juz zaczelam czytac ksiazki po angielsku, to wlasnie tak sie "zaczytywalam", a ciagle nie bylo mnie stac na kupowanie wszystkiego co chcialam przeczytac, wiec chodzialm w dni wolne od pracy do ksiegarni. W tutejszych ksiegarniach mozesz sobie wziasc ksiazke z polki i czytac, sa w nich nawet kawiarnie przeznaczone dla czytelnikow, zreszta ludzie siedza gdzie sie da, nawet na podlodze miedzy regalami i czytaja.... I tak mi sie wlasnie marzylo, zeby kiedys zapomniano o mnie i zamknieto mnie w ksiegarni, takiej ogromnej 2-3 pietra i do tego jeszcze piwnica pelna ksiazek, moze Barns and Nobel albo Borders do dzisiaj sa to moje ulubione ksiegarnie, czesto z Charliem spedzamy caly dzien wlasnie w ksiegarni .... zdecydowanie wole isc do ksiegarni niz np. do kina.
Takie ksiegarnie to wlasnie dla mnie niebo :))) i jestem tam w swoim zywiole.
Jakie to szczescie miec meza, ktory ma podobne zainteresowania...moj nie lubi to co ja uwielbiam i na odwrot...a szkoda ;)
Nadiu, a sprobuj zawrzec z mezem umowe o "poszerzaniu" horyzontow i postarajcie sie nawzajem sprobowac polubic te wlasnie rozne upodobania, to moze byc calkiem dobry uklad, bo jak sie lubi to samo to juz nie bardzo jest doping do probowania czegos innego. A tak na zasadzie malego kompromisu mozna wlasnie sprobowac czegos innego.... i kto wie??? moze nawet .....polubic ???
Siedzę sobie na północy Szwecji - miasteczko Umeå i wydaje mi się, że stąd bliżej do koła podbiegunowego niż do zasiedziałej emigracji jugosłowiańskiej, spożywającej twaróg Tym bardziej, że 25% mieszkańców miasta stanowią studenci i oni chyba nie jedzą białego sera :) Można tu dostać taki nasz serek wiejski, ale jemu daleko do mojego ukochanego twarogu, takiego twardawego, kruszącego się, trochę kwaśnego, ajjj... Na szczęście na święta lecę do domu to sobie go pojem a teraz taki dziwny pomysł mi przyszedł do głowy... czy twaróg można zamrażać? to może mogłabym sobie zapas przywieźć z Polski i zamrozić...
Moze to nie jest zbyt "ortodoksyjna" metoda, ale ja z powodzeniem
mroze biale sery przywiezione z Polski.Wprawdzie uzywam potem tych
"mrozonek" do pieczenia sernika, bo jugoslowianski jest zbyt twarogowaty.
Mysle, ze mozna sprobowac.
Mozesz zamrozic twarog a sernik i tak bedzie udany. Wiem z wlasnego doswiadczenia.
Do firmy, w której pracuję przyjeżdżają polskie tiry i czasem proszę kierowców, żeby mi przywieźli, to czego mi brakuje z Polski: twaróg, piwo, gazety, krakowska sucha i inne kiełbasy, napój jabłkowo-miętowy Tymbarka.
... chrzan i wafle ale oczywiście najbardziej brakuje mi bliskich, spotkań z przyjaciółmi i spontanicznych imprez bez specjalnego umawiania się.