Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Po 6 latach.......

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-13 23:16:25

        Witam
    Wlasnie ogladalam telewizje i uslyszalam taki tekst ze po " 6 latach zwiazku nie ma sie przyjaciolke". Hmmm czy tak moze byc ja jestem po 5 latach i obudzilam sie sama jak palec. Mam najwspanialszego meza na swiecie ale to nie wszystko. Jestem sama jak palec od 2 tygodni nie wychodze z domu siedze i ogladam telewizje, ogladam te same strony w internecie i gotuje lub odgrzewam obiadek i czasami odbieram komorke oczywiscie dzwoni moj maz hmmm straszne ale prawdziwe. Bardzo nie nurtuja te slowa wiec wstalam z lozka bo musialam sie z kims podzielic. Prawde mowiac czuje sie strasznie i tylko ryczec sie chce. No to powrocmy do tego czy wy tez macie takie wrazenie.


    Pozdrawiam i zycze dobrej nocy

  • Autor: andzia005 Data: 2007-11-14 08:20:59

    Witaj
    Własnie mam to samo jestem juz 7 rok w związku od 5 mieszkamy razem,Niedość że przyjaciele gdzieś ulecieli to znajomych tez niemam.I też siedze sama jak palec w domku z synem bo mój facet od maja pracuje zagranicą i teraz szczególnie odczuwam brak przyjaciół czy znajomych.Wiem pewnie  ktos powie to nie byli prawdziwi przyjaciele skoro odeszli ale byli.To takie moje rozważania na ten temat,
    Pozdrawiam cieplutko
    Agnieszka

  • Autor: marx Data: 2007-11-14 08:50:44

    Przyjaznie trzeba pielegnowac
    a ja nie jestem w zwiazku ale moja przyjazn skonczyla sie po 35!!! latach tylko dlatego ze chcialam raz miec swoje zdanie i nie pozwolilam jezdzic po sobie jak po "suchej kobyle"
    moja przyjaciolka zawsze byla despotka...zawsze wsadzala mi szpile ...a na koniec uslyszalam ze nigdy nie byla ze mna szcera ze zawsze w rozmowie ze mna gadala byle co
    a nie to co naprawde mysli (czyli takie slodko pierdzace bleblanie)
    tydzien bylam w szoku ...

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 10:07:36

    wiesz ja mialam kolezanke hmmm jak cos potrzebowala czy pozyczyc pieniadze czy pomocy w robieniu czegos (pomoglam jej przy weselu) albo samochud. Urodzil jej sie dzidzius to nawet na opijanie nie zaprosili a teraz olewka totalna. ehhhh nawet nie chce mi sie mowic :( a teraz napisala jak chcesz to kiedys przyjdz kiedys .......... za 3 miesiace hehehehe

    Czasami sobie mysle ze to moja wina ze to ja nie pielegnuje przyjazni i tak dalej ale stwierdzam ze nie bede sie "spuszczac" bo niema co, a teraz zostalam sama ale nie ma nic na sile, wiecie najbardziej to mi brakuje wieczoru w sobote albo pojscia gdzies na impreze.

    Pozdrawiam

  • Autor: Ave Data: 2007-11-14 10:31:21

    Justynko, nie wiem skąd jesteś, ale w mieście z pójściem na imprezę/do klubu nie powinnaś miec problemu - wiem, wiem ... ale sama mam iśc... jesli rzeczywiście nie ma żadnej koleżanki (nie mówię o przyjaciółce, tylko o zwykłej koleżance) to mozna pójśc samemu. Trzeba się tylko "otworzyć" na nowe kontakty. Zagadać do kogoś, czy samemu odpowiedziec na pytanie. Sukcesem będzie przełamanie tej pierwszej bariery odczuwanego osamotnienia, potem może być tylko lepiej. Nawet samotne pójcie do kina czy na jakis wernisaż może byc fajne. Może być początkiem poznania kogos wartościowego i fajnego. Pamiętam, że jak poszłam kiedyś sama na spotkanie autorskie pewnej pisarki i wcale nie oczekiwałam, że kogos poznam, ale zaangazowałam się na tym spotkaniu w rozmowę, to potem okazało się, że wiele osób chciało ze mną pogadać , a z dwoma do tej pory się kontaktuję i mamy fajne relacje. Życzę Ci tego ...

  • Autor: Janek Data: 2007-11-14 09:53:17

     Ktoś, nie pamiętam już kto, powiedział:
    "Przyjaciele przychodzą i odchodzą, tylko wrogowie się zbierają".
     Coś w tym jest.
     Gdy byłem na zawołanie "deską ratunkową" ...hohoho...przyjaciół bez liku, gdy sam potrzebowałem pomocy, ...pocałuj mnie w d***, ....Kaziku ...
    (parafraza znanego przysłowia ale jaka "rzeczywista").
      Po latach stwierdziłem, że lepiej mieć 10 wrogów niż jednego przyjaciela, bo oni nie zawiodą.
    Pozdrawiam
    Janek

    P.S.
     W którymś z wątków podałem jedną ze swoich "myśli":
      Jeśli twierdzisz głośno, że masz nowego przyjaciela, to zyskałeś na pewno nowego wroga.
    J.

  • Autor: Ave Data: 2007-11-14 10:03:16

    Z perspektywy czasu ... musze przyznac Ci rację (jesli chodzi o mnie oczywiście, bo u innych może byc całkiem inaczej). Kiedyś dobrych znajomych było bardzo wielu, teraz jakoś sie przerzedziło :) Ale może to i lepiej,  bo wole mniejszy wybór niż ludzi nieszczerych i interesownych, wokół siebie. Faktem jest tez, że jeśli chce sie mieć wokół siebie wianuszek znajomych czy przyjaciół, trzeba ciągle o nich zabiegać, bo często jak nie są dopieszczani to... znikają :)))
    Dzięki WŻ i paru wypróbowanym osobom z mojego otoczenia,  jakoś na razie nie narzekam na pustke wokół siebie :))) A może ja po prostu nie lubię nadmiaru...

  • Autor: Janek Data: 2007-11-14 10:57:29

    Użytkownik Ave napisał w wiadomości:
    > Z perspektywy czasu ... musze przyznac Ci rację (jesli chodzi o mnie
    ......
    > może ja po prostu nie lubię nadmiaru...

    Choroba, mam nadwagę ok 20 kg ...;-)))

  • Autor: Ave Data: 2007-11-14 12:39:24

    Nie miałam na mysli tego nadmiaru, bo musiałabym sie też znielubic :))))

  • Autor: smakosia Data: 2007-11-14 10:58:18

    Napiszę jak to u mnie wygląda. Miałam wielu znajomych, każdy z "innej bajki", odmienne charaktery i upodobania, ale mimo, że nadal się lubimy zaczęłam czuć, że z jedymi mam ochotę spotykać się częściej a inni są jakby zawsze z boku. Mam taki "paskudny" charakter, że nie lubię się do niczego zmuszać, lubię żyć w zgodnie z samą sobą. Z upływem czasu sama ograniczyłam niektóre znajomości. Czuję się z tym bardzo dobrze. Może dlatego, że ciągle jestem przez nich lubiana...? Teraz jeśli się z kimś spotykam, to zazwyczaj są to te najbliższe mi osoby. Każdy jednak odczuwa te potrzeby kontaktu w inny sposób. Ja lubię być czasami sama, zawsze mam co robić (nic szczególnego, ale tak dla własnych przyjemności) a jak mnie coś najdzie, to organizuję spotkanie we własnych czterech ścianach i wtedy jest najsympatyczniej, najprzytulniej i do syta :-). Czasami dla odmiany dzwonię do kogoś i organizuję wypad na jakieś "jedzonko" albo zwyczajnie tylko na kawę. Bywa też tak, że niespodziewanie ktoś zadzwoni i mnie potrzebuje żeby się np. wygadać czy poradzić. Wtedy rzucam wszystko i jestem. Taki jest właśnie mój sposób na przyjaźń i na luźne znajomości. Dobrze mi z tym, bo już wszystko się samo poukładało. Póki co przyjaciele nie zawodzą :-) Na koniec napiszę jeszcze jedno - nie myślcie sobie, że nie miewam złych dni i nie chlipię sobie pocichutku tęskniąc za kimś, kto jest daleko..., ale takie jest życie. Czasami się uśmiechamy a czasami smucimy. Wiem też, że nie warto trzymać się niektórych osób (tych niby przyjaciół) na siłę, bo wtedy możemy poczuć smutek i żal. Trzeba mieć zawsze szeroko otwarte oczy, bo czasami blisko nas są osoby, które moga się w przyszłości okazać przyjaciółmi, tylko trzeba się na nich "otworzyć".
    Ps. Do autorki wątka: Głowa do góry! Jak się uśmiechniesz do siebie i zadzwonisz do jakiejś koleżanki żeby np. w weekend wpadła na kieliszek wina, to zaraz poczujesz się lepiej. Daj sobie szansę i sama zorganizuj to spotkanie. Trzymam kciuki i ściskam Cię bardzo serdecznie. Pamiętaj o uśmiechu działa baaaardzo magicznie. Zapewniam!

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 11:05:21

    Witam

    Latwo powiedziec glowa do gory czasami sie nei da a dzis przychodzi pani z misami tybetanskimi i ma mi ja podniesc:)
    Ale od poczatku z zawodu jeste pielegniarka - od 2 miesiecy szukam pracy - u nas nie ma byla szkola pielegniarska i chyba zle nie zarabiaja, wyjechac nie wyjade mam jeszcze rok studiow i maz dostal dobra prace, pracowalam dawalam z siebie wszystko kopnol mnie mopj szef i stwierdzil ze sie nie rozwijam a teraz moje pomysly wykorzystuja ktore przed odejsciem opracowalam, od 2 lat staram sie o dziecko i duuuuupa i na to zostalam sama w domu i widocznie nie jestem inteligentna bo sie nudze a inteligentni ludzie sie nie nudza. Perspektywa najblizszych tygodni taka sama tylko weekend jezdze do lodzi wiec nie jest tak slodko....... przynajmniej dla mnie.

  • Autor: smakosia Data: 2007-11-14 11:25:17

    Juciaaa, życzę Ci aby ta pani jednak "podniosła" Ci tę głowę :-) Wiem wiem, że łatwo mi tak mówić. Sprawa pracy, to nie łatwy temat i mogę tylko trzymać kciuki żeby to się z nowym rokiem zmieniło. Myśl o tym właśnie w ten sposób. Nowe nadzieje, z nowym rokiem. A kiedy Twój mąż wraca do domu? Będziecie razem na święta i sylwestra? Mój "połówek" też jest daleko od domu, ale właśnie się uśmiecham, kiedy sobie pomyślę, że za jakiś miesiąc z małym kawałkiem przyjedzie. Może warto tak spojrzeć na ten smutek, może Cię to trochę rozweseli...? Dzidziusiem się nie zamartwiaj, bo to nie pomaga a czasami nawet przeszkadza, ale skoro jesteś młoda, to jest zawsze nadzieja i ciesz się właśnie tą nadzieją. To ważne. Nadal trzymam kciuki.

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 11:31:32

    dziekuje az mi sie lezka w oku zakrecila wiesz:) Jeastem bardzo wdzieczna:*

  • Autor: smakosia Data: 2007-11-14 11:45:31

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-11-15 07:05:25

    Julciu Ty masz typowy kryzys bo ze tak powie "wisisz w powietrzu". Twoje zycie sie zmienilo i akurat teraz masz okres przerwy. Ten okres jednak nie musi trawac dlugo wykorzystaj go "sprzatajac" w zyciu i "w sobie". W twj chwili boisz sie puscic stare bo wydaje Ci sie ze nic nowego nie nadejdzie. Tacy "przyjaciele" na ktorych w ciezkich chwilach liczyc nie mozesz to zadni przyjaciele. Prawdziwi przyjaciele wroca o ile dasz im szanse moze byc przeciez i tak ze w obecnej sytuacji Ty zamykasz sie w sobie i wlasnych czterech scianach. Zrob rachunek sumienia czy odepchnelas kogos od siebie bo bylas tak zajeta soba ze na propozycje spotkan czy pomocy reagowalas negatywnie? Jesli by tak bylo to zadzwon i pogadaj - prawdziwa przyjaciel zrozumie.Julciu ja Ci niechce wmowic ze takczy inaczej robilas to sa tylko propozycj na "gdyby tak bylo" w rozmowie w cztery oczy latwiej to wyjasnic :-) .

    To ze stracilas prace doluje jeszcze bardziej wspolczuje serdecznie, Jak zachowal sie chef sama wesz. Moze to przykre doswiadczenie mialo i nadal  ma Cie zdopingowac do slow z kreskowki o wilku i zajacu "Ja Ci jeszcze pokaze!". W tej chwili dbaj o siebie bo widze ze ten caly galimatias przekonal Cie na razie tylko "ze jestes do niczego". Zrob dla Ciebie cos dobrego- swietny pomysl z tymi misami no i z napisalas tutaj. Pomysl o tym co jest dobrego w Twoim zyciu (jest na pewno!). Wtedy pomalutku. pomalutku wyjdziesz z kryzysu i poczujesz ze tak wlasciwie pare drzwi sie zatrzasnelo ale tylko po to by otworzyc pare innych.

    Julciu wbrew temu co zapewne sadzisz sa takie okresy "ciszy i spokoju" dobre na to aby zajac sie soba, nawet sie troche nad soba pouzalac i potraktowac siebie samego jak matka dziecko. Badz dobra dla siebie. Wyplacz i wyzal sie a jak juz najwiekszy bol minie staniesz znow na nogi i wierz mi - wtedy zatesknisz za "slodkim lenistwem"
    Trzymam kciuki jakbys chciala nummer mojego gg w ustwieniach.

  • Autor: małgoska Data: 2007-11-15 22:48:03

    Musze się z Toba zgodzic Kaziku, kiedys kiedy byłam trochę młodsza miałam wiele "przyjaciółek" zawiodłam się na wszystkich i za każdym razem mocno nad tym bolałam teraz do wszelkich znajomosci podchodzę "na miekko" to pozwala uniknac rozczarowan mam wiele kolezanek ale nie uzywam juz wielkich słow takich jak  przyjazn pozdrawiam PS a swoje dobre znajmomosci staram sie zawsze pielegnowac

  • Autor: solka Data: 2007-11-14 10:28:52

    Ja się już przyzwycziłam , że wianuszek ,, niby przyjaciół " otacza cię wtedy jak coś potrzebują . Ale jest dobre pwiedzenie umiesz liczyć , licz na siebie. I tego się trzymam, od kilku lat. Pomimo że mam znajomych wielu , nie spouchwalam się już z nikim tak bardzo, i raczej nikogo z nich przyjacielem nazwać bym nie mogła.Przykre ale niestety prawdziwe.

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 10:57:35

    Własnie dlatego u nas nazywamy ludzi znjomymi a nie jak w angli na wszystkich mowia przyjaciele, zauwazylam cos u mojej mamy ona ma znojome ktore zna wiele wiele lat ale juz nie utrzymuje z nimi kontaktu takliego jak kiedys nawet posune sie do tego jak w latach 80-90 teraz jest inaczej. Czasy ludzi zmieniaja heh

  • Autor: nadia Data: 2007-11-14 11:02:39

     Jestem juz 14 lat po slubie i nadal mam przyjaciol, jedna przyjaciolke od serca no i dobre kolezanki lub znajome. Oczywiscie byly i te zle, ale czlowiek uczy sie na bledach ;) Najlepiej przyjaznie rozwijaja sie jak sa podobne zainteresowania i np. mezatka z mezatka, panienka z panienka, dzieciatka z dzieciatka ;) Chociaz to nie jest regula, bo mam serdeczna kolezanke, ktora jest panienka, ale w moim wieku i doskonale sie rozumiemy. Nie nalezy sie przejmowac, bo zawsze mozna poznac nowych ludzi wartosciowych lub mniej...zalezy gdzie szukasz kontaktu. Ja od zeszlego roku mam nowa dobra kolezanke a poznalam ja na kursie j. angielskiego, ktory byl organizowany przez biuro pracy ;) Pare lat temu poznalam kolezanke w przedszkolu, jak zaprowadzalam corke i zaciekawilo mnie ze jest taka wesola i radosna, balam sie zaczepic,ale modlilam sie, zeby zostala na korytarzu, wtedy ja o cos zapytam, no i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu byla na tym korytarzu, spytalam sie o cos , potem sie przedstawilysmy, posmialysmy i tak sie kumplujemy do dzisiaj ;)
    Trzeba byc otwartym na nowe znajomosci i nie zamykac sie we wlasnym swiecie, ale tez nie szukac przyjazni na sile, bo to nic nie da.
    Mam pomysl: Jak chcesz to ja moge byc Twoja ''wstepna '' kolezanka ;)))

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 11:06:01

    dzieki:)

  • Autor: viva Data: 2007-11-14 11:37:02

    Juciaa doskonale wiem o czym mówisz.... moim przyjacielem jet mój mąż.. niemam żadnej prezyjaciólki... miałam ale... ona zaczęła jakąś prace i zapomniała o mnie-o tej co siedzi w domu i dzieci wychowuje... STWIERDZIŁAM ZE JEŻELI UMIEM LICZYĆ TO MUSZE LICZYĆ NA SIEBIE... nie lubie takiego czeegoś żeby nie móc liczyć w każdej chwili na przyjaciółkę a ONA czasu nie ma...Do pogadania i wypicia lampki wina mam męża , a jeżeli są sprawy o których nie moge z mężem to wtedy... liczę na siebie i... DAJĘ RADĘ choć nie zawsze sie udaje ale NIC NA TO NIE PORADZĘ...
    MAM JEDNAK NADZIEJĘ ZE MOZE JESZCZE KTOŚ STANIE NA DRODZE I BĘDZIE TO MOJA PRZYJACIÓŁKA-STARA , NOWA-NIEWAŻNE...ALE PRZYJACIÓŁKA !!

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 11:48:10

    Powiem ci ze tez moj maz jest moim przyjacielem, hehe ale z nim nie wypije lamki wina bo nie pije heheheh ale tez mam taka nadzieje ze kiedys ktos stanie na mojej drodze teraz szukam zajecia zeby tyle nie myslec narazie moj dom lsni a moze kiedys cos hehe

  • Autor: smakosia Data: 2007-11-14 12:02:47

    Juciaaa, to jak mieszkanko już lśni to może pokusisz się na małe gotowanie? Ja z myślą o świętach i o tym, że w grudniu będę miała bardzo mało czasu na różne pichcenie (na dodatek biegła w tym nie jestem ), to planuję powoli coś przygotowywać i mrozić. W tych planach jest bigos, krokiety z pieczarkami i pasztet. A może byś miała ochoę przyłączyć się do wspólnego "pierniczenia"? My co prawda wspominaliśmy, że będziemy to robić w weekend, ale Ty możesz juz wcześniej, albo zaraz po weekendzie. Będzie nam bardzo miło jak się przyłączysz. Dla mnie taki własny piernik w święta, to ogromna radocha. Miło potem usłyszeć od swojego "połówka", że cały rok na niego czekał i zajadać się wspólnie w święta, popijając kawką

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 12:09:12

    hehe ale ja duzo nie bede robic bo bedziemy tylko we dwojke i do mamy na wigile jade wiec nie ma co ja przed swietami bede miala napewno duzo czasu hehe a lubie gotowac i ostatnio mowia ze bardzo dobrze mi to wychodzi hehe ale to dzieki WZ bo tu znajduje te pysznosci :)

  • Autor: Malena Data: 2007-11-14 11:41:33

    Jako nastolatka milam w czasie trwania szkoly (4 lata) przyjaciolke lecz po skonczeniu nasze drogi rozeszly sie tak jak  my na uniwersytety do innych miast. Probowalam nawiazac dalszy kontakt ale jakos nie wyszlo. Widocznie poznala kogos innego, kogos na miejscu. Wtedy przestalam wierzyc w prawdziwa przyjazn. Wychodzac za maz mialam bardzo dobra kolezanke, ale kiedy wyjechala zagranice i ona wyszla za maz nasze kontakty rowniez sie urwaly, pewnie nie miala czasu. Od 5 lat mieszkam w Niemczech (sama) nie liczac rodziny meza i moge smialo powiedziec, ze znalazlam tu przyjaciolke, (nie znajoma czy kolezanke) . Mozemy na siebie zawsze liczyc, ale rzadko wykorzystujemy nasze pomoce, powiem ze raczej super spedzamy ze soba czas. Nasze corki sa prawie rownolatkami, byly w tym samym przedszkolu i tez sie zaprzyjaznily. Nasi mezowie sie polubily. Czy trzeba czegos wiecej? Ja nie potrzebuje.
    Ale mam tez takich znjomych co tylko dzwonia jak czegos potrzebuja, nawet nie spytaja sie co slychac, jak sie czujesz itp. Szczegolnie bardzo widoczne to jest jak raz w roku przyjezdzam do Polski i wtedy kazdy chce sie ze mna czy z nami spotkac, a szczegolnie ci, ktorzy przed naszym wyjazdem nas "olewali". A teraz to ja ich "olewam".
    Moja rada: wyjdz gdziekolwiek, to napewno poznasz jakies ciekawe osoby. Moze zapsisz sie na jakis kurs, to dobry sposob na poznawanie ludzi.
    Nic niestety nie przychodzi samo. Trzeba zrobic ten pierwszy krok....

  • Autor: bea39 Data: 2007-11-14 11:51:48

    Hmmmmmmm, tak mówią, trzeba wyjść z domu, spojrzeć na ludzi.Kurs to dobry pomysł, bo jesli nie "zaprzyjaźnisz" się z nikim to przynajmniej upłynie Ci czas na czyms, co nie będzie rozpamiętywaniem.

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 12:05:28

    czyli.......??

  • Autor: dagusia_29 Data: 2007-11-14 12:32:55

    Witajcie. Chciałbym napisać kilka moich przemyśleń. Bardzo dlugo byłam sama bez chłopca i miałam przyjaciółkę, która też nie miała chłopaka i mo że teraz obie jesteśmy w stałych związkach przyjźni9my się nadal. Pewnie ze to już nie jest to samo i nie spotykamy sie kiedy przyjdzie nam ochota a w 4 spotykamy się tak ok1 w miesiącu ale czasem wyskoczymy sobie na kawe w tygodniu na ploteczki. Mieszkamy dość daleko od siebie. Ale kiedy byłam sama zauważyłam że kiedy moje koleżanki poznawały swoich chłopaków zaczynały sfoje zwiazki, bardziej lub mniej poważne związki, nie miały już czasu na koleżanki na wypad na kawe czy piwko i po pewnym czasie stwierdzały że są same jak palec. Napiszcie co o tym myślicie.

  • Autor: Ave Data: 2007-11-14 12:55:51

    Moją najlepszą przyjaciółką jest moja siostra i choc mieszkamy w jednym miescie, nie widujemy się za często (praca, do, obowiazki), ale wiem, że jakby co --- w ogień za sobą wskoczymy :) Telekomunikacja troche na nas zarabia, bo gadać ze sobą lubimy. Żeby miec naprawdę przyjazną duszę przy sobie, nie trzeba ciągle ze sobą bywać, ale mieć umiejętność "nadawania na podobnej fali" i pamiętać, że zaufania nie można wystawiać zbyt często na próbę i nadużywać, bo to broń obosieczna...

  • Autor: pandora Data: 2007-11-15 21:56:34

     Tak Ava, masz rację - zupełnie niepotrzebne jest częste widywanie się. Mam trzy takie przyjaciółki - jednej nie widziałam....chyba z 10 lat, z rzadka do siebie piszemy, ale czuję, że nic się nie zmieniło. Tęsknię za nią czasem, choć nic na dobrą sprawę nie przeszkodziło by mi pojechać do niej - cóż to jest dzisiaj kilkaset km.
     Ale jakoś wystarcza mi sama świadomość, że ona tam gdzieś jest.
     Z drugą znam się dużo dłużej- choć mieszka w Wawce, to jako dzieci a później nastolatki spędzałyśmy razem wakacje (obydwie zakochane po uszy w tej miejscowości). Teraz widujemy się regularnie, choć dość rzadko (średnio 1-2 razy w roku). Zawsze ona przyjeżdża - na 2-3 dni. Ja też się ciągle wybierałam, ale jej jest łatwiej, bo nie ma dzieci; zresztą w ogóle bardzo dużo podróżuje. Jak przyjeżdża, to nigdy nam tematów nie brakuje - czuję się tak, jakbym jej tydzień nie widziała.
     Trzecia też mieszka w innym mieście - tym razem to tylko ja do niej wpadam - a wpadam dużo częściej, niż udaje mi się ją zastać w domu. To jest trudna osoba, gdyż jest bardzo dobra i kochana i jednocześnie milcząca. Z takich, co tylko wysłuchują wielogodzinnych nawet zwierzeń. Bardzo ją lubię, jakkolwiek czasem trudno się rozmawia, bo jak nie ma spraw bieżących wspólnych, to trudno jest cały czas podtrzymywać rozmowę. Ale jest wyjątkowo kochana - najbadziej dobry i wielkoduszny i skromny człowiek, jakiego znam.
     Czwarta moja przyjaciółka ( choć w zasadzie bardzo, ale to bardzo nie lubię używać tego słowa - jakoś tak mi głupio ) mieszka w tym samym mieście. Znamy się od liceum - mniej lub bardziej regularnie spotykałyśmy się wtedy i później na studiach. Później mieszakłyśmy tuż obok siebie i obydwie urodziłyśmy dzieci. Przez jakiś czas były wspólne spacerki tratatata. Potem się wyprowadziła. Jak wróciła do pracy, przestała mieć czas dla mnie - czasem tygodniami nie udawało mi się dostać "audiencji". Ona w ogóle prowadziła wtedy dość bujne życie towarzyskie (nie zaniedbując dziecka broń Boże). Było mi czasem może przykro, ale nie brałam tego osobiście. Nie obrażałam się, raczej śmiałam się z tego - do niej również. Ja się nie uzależniam tak od ludzi - może i dlatego.
     W każdym razie zaczęło się jej z lekka sypać życie - przez dłuższy czas była "w rozkroku". Wtedy jakoś się odnowiły nasze kontakty - i tak zostało, choć jak najbardziej teraz wszystko u niej w porządku. Widujemy się często - przynajmniej raz w tygodniu.
     Dziwna sprawa - jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad "przyjaciółkami". Nigdy nie spędzało mi to snu z powiek - że nie mam lub za mało lub coś tam. Poradziłabym sobie bez nich bez trudu, choć byłoby smutniej. Nie jestem osobą przyjacielską ani ciepłą , często za to zdecydowanie zbyt szczerą - więc czasem się zastanawiam - co one we mnie widzą? hahahahahaha
     p.
     
     
     

  • Autor: Shanna Data: 2007-11-14 12:40:49

    Poza moim mezem, ktory jest dla mnie najwspanialsza osoba na swiecie, ma kilku przyjaciol, na ktorych zawsze moge liczyc. I nie wazne jest to czy ostatni raz widzielismy sie tydzien czy rok temu. To tacy przyjaciele "od zerowki" znamy sie jak lyse konie i jestesmy dla siebie gotowi na wszystko.
    A inni? Hmmmm no coz. Jak potrzebowali czegos ode mnie to byli mili i po prostu byli. A jak sie ich o cos poprosilo to sie wypieli i niemal doslownie powiedzieli "pocaluj mnie w d....". Teraz, gdy jestem na obczyznie moge powiedziec jedno: ci prawdziwi przyjaciele "od zwsze" sa nadal. Reszta, czy to przyjaciol czy znajomych zapomniala nawet jak sie nazywam. A pamiec wraca im jak jestem potrzebna.

  • Autor: dagusia_29 Data: 2007-11-14 12:47:50

    Dobrze ujęte przyjacielem się jest nawet jak się nie rozmawia długi czas. Przyjaciel to ten kto poda ręke w potrzebie

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 12:57:14

    Nie wydaje sie wam ze maz jest oki naprawde bardzo sie ciesze i kocham go ale chciala bym miec osobie na ktorej nie zalezy tylko wtedy gdy czegosc potrzebuje ale takze tak o zeby sobie usiasc i pogadac czy wpasc do niej jak sie ma dola i hmmm cale zycie nie mozna byc samemu z mezem i do tego siedziec i rozmyslac nie o to chodzi a jak sie kogos straci czy ktos sie przestanie odzywac to sie mysli ze sie cos zler zrobilo albo ze sie nie odezwalo albo wyjechalo na miesiac i nie moglo sie odzywac. Ja stracilam kolezanki nie dlatego ze sie do nich nie odzywalam tylko to zawsze ja pierwsza sie odzywalam i pomagalam, bylam na kazde wezwanie i raz sie nie odezwalam i koniec a ile mozna nad kims latac no ile??

  • Autor: dagusia_29 Data: 2007-11-14 13:06:28

    Masz całkowitą racje. Ja zawsze uważałam że są koleżanki na wyjście na kawe do kina i jest przyjaciel na dobre i złe. Wiesz ja sama czasem nie mam z kimś na kawe czy pogadać jak mam ochote. ludzie teraz nie mają czasu bardzo dużo prqcują. A jeśli naet nie pracują to czasem mam wrażenie że nie wypad powiedzeć ze się ma czas i tak każdy sobie rzepke skrobie. widząc z otoczenia mam wrażenie ze łączą sie pary które np mają dzieci w tym samym wieku mają te same lub podobne problemy. Ktoś tu pisał o jakimś kursie to fajny pomysł bo jesli sie nie pozna kogoś to sie spedzi miło czas.

  • Autor: monami9 Data: 2007-11-14 13:13:10

    U mnie też były przyjaciółki i "przyjaciółki". W tej chwili mam tak naprawdę tylko dwie takie prawdziwe i od serca o których mogę tak powiedzieć. Jedna to moja młodsza siostra, wcześniej różnie to bywało ale teraz mimo że obie mamy całkiem różne charaktery i czasem nawet ostro się posprzeczamy to zawsze mogę na nią liczyć, wygadać się i chociaż mnie czasem wkurza jej szczerość do bólu to potrafi sprawić że biorę się w garść. Mam też drugą przyjaciółkę, z którą zaczełyśmy w ósmej klasie podstawówki, całe liceum razem chociaż w osobnych klasach, wszystkie szaleństwa razem, bardzo miło wspominam tamte lata. Potem po liceum coś nagle się stało, ktoś coś powiedział, może za dużo i to wszystko się nagle skończyło. Najgorsze że żadna z nas nie miała odwagi podejść do drugiej i porozmawiać. To trwało około trzech lat. Żałuję tego bo nie byłyśmy przy sobie w ważnych momentach, w dniu ślubu czy gdy urodziły się nasze pierwsze dzieciaczki. Ale to właśnie przypadkowe spotkanie i wspólna zabawa naszych dzieci cztery lata temu sprawiły że nasza przyjaźń znowu odżyła i trwa nadal. I świetnie bo bardzo mi brakowało mojej Ani. Na szczęście nasi mężowie też się polubili i często razem się spotykamy. Są też inni znajomi oczywiście ale nie mogę już o nich powiedzieć że to przyjaciele. Była też przyjaciółka, o której myślałam że jest naprawdę i było tak do czasu gdy pewnego dnia poznała faceta i mama jej powiedziała, żeby "dała sobie spokój z naszą przyjaźnią bo koleżanki potrafią odbić chłopaka" i ona swojej mamy posłuchała i po prostu zniknęła z mojego życia.
    Może czasem warto wyjść do kogoś z inicjatywą i poznać kogoś nowego. Ja o swojej sąsiadce myślałam że jest nieprzystępna i niezbyt miła. Ale po dwóch latach zdawkowego "cześć" na schodach pogadałyśmy kiedyś dłużej i okazało się że to jest super dziewczyna, może nie przyjaciółka ale dobra koleżanka. Biegamy do siebie z plackami, peplamy czasem o głupotach przez godzinę przy drzwiach, biegamy oglądać do siebie nowe zakupy, mam kogo poprosić by doglądał mojego mieszkania jak wyjadę. Kiedyś nie miałam obiadu bo nie mogłam wyjść do sklepu, oboje dzieciaki chore, a ona przyniosła mi ogromny półmisek pierogów. I czasem jak mi smutno czy nudno w domu schodzę na dół na chwilkę i już mam z kim pogadać.
    A czasem po prostu lubię też pobyć sobie sama ale uważam że jednak ważne jest by w naszym życiu byli przyjaciele tacy prawdziwi i tacy znajomi z którymi po prostu mamy ochotę pogadać i napić się kawy.

  • Autor: MYSZA99 Data: 2007-11-14 17:16:28

    ja jakoś nie narzekałam na brak przyjaciół do czasu jak się rozwiodłam. mieliśmy wielu wspólnych przyjaciół i to juz problem bo żadne z nich nie chce mnie widzieć u siebie z moim nowym partnerem bo spotykają się z moim byłym mężem.a ja postanowiłam albo jedziemy razem albo wcale.moja przyjaciółka zaprosiła mnie samą na wesele nie poszłam. ze starych koleżanek zostały mi dwie jedna z ogólniaka i jedna z pracy.obie znały mojego byłego męża i obie znają obecnego partnera i im obu tylko to pasuje.przykre.

  • Autor: kurkuma Data: 2007-11-14 19:56:28

    No cóż, przeczytałam wszystkie wypowiedzi i ogólnie nie jest zbyt różowo. Zastanawiam się gdzie tkwi problem. Być może zbyt pochopnie uznajemy kogoś za przyjaciela gdy faktycznie jest to tylko kolega, koleżanka lub znajomy? Może budujemy "domki z piasku" wyobrażając sobie, że są zbudowane z kamienia? A może sami nie potrafimy być przyjaciółmi? Przyjaciel to naprawdę duże słowo i  podobnie jak prawdziwa miłość, pewnie nie trafia się zbyt często. Ale ja nauczyłam się w życiu jednego: trzeba pozwolić ludziom odchodzić i nie mieć do nich o to żalu. Na ich miejsce najczęściej przychodzą inni, wcale nie mniej wartościowi. To taki swoisty obieg energii. Mam niektórych znajomych (ostrożnie używam słowa przyjaciel), z którymi utrzymuję kontakt 20 - 30 lat, spotykamy się co jakiś czas, mamy o czym pogadać, wiem, że mogę w razie potrzeby poprosić ich o pomoc i jeśli tylko będą w stanie, to mi jej nie odmówią. Oni też wiedzą, jeśli coś się dzieje - mogą do mnie zadzwonić w środku nocy. Powiem więcej  - mam takich znajomości na tyle dużo, że  nieraz  chciałabym mieć  sobotę czy niedzielę tylko dla siebie (ale rzadko to wychodzi). Nie znaczy to jednak, że niektórzy nie poodchodzili. Owszem odchodzili i z początku nie umiałam się z tym pogodzić, a teraz sobie mówię: nic na siłę, widocznie to co mogliśmy sobie wzajemnie ofiarować wyczerpało się - on/ona idzie swoją drogą a ja swoją, życzę Ci szczęścia (tak szczerze, bez podtekstu). I o dziwo, tych znajomości wcale mi nie ubywa.

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 21:06:47

    Od dzis zaczynam prace nad soba. Wlasnie wyszla ode mnie pani kotra gra na misach tybetanskich i bylo mi fajnie i teraz czuje sie strasznie rozluzniona. Strasznie fajna sprawa, a co do przyjaciol ucze sie zeby odchodzili i zaczynam nie miec do nich zalu ani do siebie. Zaczynam pracowac nad soba i moje ulubine od dzis slowo to spokoj, spokoj, spokoj................................. spokoj.

    Pozdrawiam

    Justyna

  • Autor: smakosia Data: 2007-11-14 21:12:16

    Justynko - powodzenia. Będę myślami z Tobą a jak coś nie tak, to pisz, pisz, koniecznie pisz. Ściskam. Ps. No no, coś czuję, że teraz zacznie się wszystko u Ciebie zmieniać, tylko sama musisz bardzo się postarać myśleć pozytywnie :-) Jak się okaże, że sie mylę, to możesz dać mi przy okazji kopa ;-)

  • Autor: kurkuma Data: 2007-11-14 21:40:49

    Justyno, też przyłączam się do życzeń Smakosi. Dobrze, że chcesz popracować nad sobą, każdemu z nas jest to potrzebne, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Dobrze, że robisz coś dla siebie, siebie też trzeba kochać. Kiedy będziesz zadowolona i pogodna z pewnością będziesz przyciągała nowych znajomych. Życzę Ci dobrych, niezawodnych znajomych (z czasem może przyjaciół)

  • Autor: nadia Data: 2007-11-14 21:58:07

    Jak wyglada to granie na misach tybetanskich? Masz moze jakies zdjecie?

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-14 22:23:22

    Jest super wzuc w google misy ekstra sprawa lezysz a ktos gra na nich wibruje i gra. Powiem tak jak zaczynala to nie graly wcale a jak skonczyla graly fajnie, jeszcze mam 2 spotkania, i mam byc spokojna. Pani przyszla do mnie z 7 misami i kladla je na mnie i obok sa roznej wielkosci i roznie graja. Jesli ktos bedzie mial okazje polecam

    Pozdrawiam

    PS Dzieki dziewczyny zaczynam dzialac i moja afrmacja na nastepny czas to SPOKUJ:) Calusy:)

  • Autor: nadia Data: 2007-11-14 23:01:04

    Ciekawa sprawa, przyznam sie,ze jeszcze o tym nie slyszalam, ale zawsze jest kiedys pierwszy raz ;)

  • Autor: Ave Data: 2007-11-15 09:47:37

    Trzymam kciuki, żeby od teraz było tylko lepiej :)

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-11-15 07:15:27

    swiete slowa!

  • Autor: luckystar Data: 2007-11-15 14:16:05

    Obserwuje ten watek, ale do tej pory sie nie wypowiadalam, najblizsza moim doswiadczeniom jest jednak wypowiedz Kurkumy.... Przeciez w roznych etapach zycia mamy roznych przyjaciol .... Trudno wymagac aby przyjaznie sie nie zmienialy jesli zminiaja sie warunki w jakich zyjemy.... Jesli ja wychodze zamaz, a moje jeszcze szkolne przyjaciolki sa samotne to juz niewiele mamy wspolnego, jesli jeszcze potem dochodza do tego dzieci, ktore dla nas sa "oczkiem w glowie" i glownym tematem do rozmow, to o czym moze z nami rozmawiac ciagle samotna kolezanka.... Tez uwazam, ze kazdy kogo spotykamy na drodze zycia ma jakies "zadanie" do spelnienia i jesli jest ono wykonane, to przyjazn sie konczy i nalezy byc wdziecznym ze byla, ale jednoczesnie zakonczyc ja bez zadnych negatywnych emocji, a wtedy na jej miejsce przychodza inne ..... To tak samo jak w moim zawodzie z klientkami .... sa kosmetyczki, ktore ciagle wydzwaniaja do starych klikentek, ktore z roznych powodow przestaly przychodzic i namawiaja je na wizyte .... ja tego nie rozumiem, dla mnie jesli klientka nie pokazala sie przez rok, uwazam, ze ma swoje powody ... Bardzo czesto wysylam wtedy list z podziekowaniem za to, ze korzystala z moich uslug i zyczeniami powodzenia w zyciu .... czasem zdarza sie, ze dostaje odpowiedz, czasem tlumaczenie (ale ja go wogole nie oczekuje) a czasem po prostu nic ..... Dowcip polega na tym, ze ten list zalatwia moje sprawy, czyli oficjalnie kontakt z dana osoba zostal zakonczony i wtedy w jej miejsce nagle niespodziewanie przychodza inne klientki .....tak samo jest w zyciu, z przyjazniami, znajomosicami, romansami ..... Czesto slysze jak mlode kobiety mowia, ze wlasnie zerwaly (obojetnie ktora strona) zwiazek romantyczny, ale sa ciagle na etapie "przyjazni" ..... jakos nie rozumiem tej "przyjazni" z kims, z kim laczylo mnie cos wiecej, czasem nawet pytam: "to o czym teraz jako przyjaciele rozmawiacie ?? o nowych partnerach ??" i potem sie dziwia, ze nie moga poznac nikogo nowego, ale jesli jest jeszcze jakas nic laczaca stary zwiazek, to przeciez nie moze byc miejsca na nowy..... Zaraz mi ktos powie, ze to nie prawda, bo ...... no tak oczywiscie, ze mozna poznac w takiej sytuacji kogos nowego, ale czy jestesmy naprawde gotowi na nowe skoro nad tym wisi cien starego???? Zycie jest jak rzeka, i tak jak prad wody w rzece ciagle cos zabiera lub zostawia przy brzegu tak samo w zyciu i tak nalezy do tego podchodzic - to moje zdanie, oparte tylko i wylacznie na doswiadczeniach mojego zycia, prosze tego nie odbierac jako mojego narzucania komukolwiek co robic i jak postepowac, ale jesli ktos chce, to zachecam do analizy roznych etapow wlasnego zycia i wyciagania wnioskow :))
    Mam kolezanke (jestem ostrozna ze slowem przyjaciel) ale nasi mezowie jakos nie przepadaja za swoim towarzystwem, wiec spotykamy sie sporadycznie, ale za to mozemy "wisiec" na telefonie godzinami i w ten sposob znajomosc jest ciagle zywa ....

  • Autor: Juciaaa Data: 2007-11-15 14:35:55

    Uwazam ze jestes bardzo madra kobieta.... hmmm to co mam jej teraz wyslac podziekowania ?? oczywiscie hipotetycznie. Powiem wam ze bardzo dobrze mi zrobilo opowiedzenie o tym i te misy i przestalam tak sie wszystkim przejmowac i zaczynam kochac siebie :)

    Dziekuje bardzo ze jestecie

  • Autor: luckystar Data: 2007-11-15 14:47:54

    Użytkownik Juciaaa napisał w wiadomości:
     hmmm to co mam jej teraz wyslac
    > podziekowania ?? oczywiscie hipotetycznie. Teoretycznie tak ...:)) wiesz czesto sie zdarzaja sytuacje, kiedy czlowiek dla wlasnego dobra musi cos "zrzucic" z wlasnego sumienia, zeby go juz dluzej nie dreczylo, ale tak bywa, ze uplynelo juz wiele czasu, albo moze juz nie bardzo chcemy "rozdrapywac na nowo", a jednak mamy poczucie "braku zakonczenia" i jakas tam sprawa ciagle wisi nad nasza glowa jak fatum i powraca jak bumerang.... Co ja robie w takich sytuacjach ??? Ano wlasnie pisze list i to taki z dokladnym wylaniem na papier wszystkich zalow, pretensji..... i wszelkiego innego badziewia, jakiego sprawa moze dotychczyc i zamiast wysylac go do adresata uroczyscie pale z intencja zamkniecia sprawy ... Takie palenie mozesz zrobic w zaleznosci od warunkow w domu, lub na dzialce, balkonie .... gdziekolwiek, aby tylko bezpiecznie i nie wywolaj pozaru (!!!!) ale w czasie kiedy ten list plonie skup swoje mysli (pozytywne) nad tym, ze juz teraz wysylasz te sprawe w przeszlosc i nigdy nie chcesz do niej wracac, mozesz podziekowac za lekcje zyciowego doswiadczenia jakie zdobylas dzieki przezyciom zwiazanym z ta sprawa (czy tez osoba) ..... i to juz koniec :)))Sprobuj to naprawde dziala .....

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-11-16 09:49:10

    potwierdzam ze dziala i to skutecznie

  • Autor: aga1 Data: 2007-11-15 14:45:01

    Marylko,zgadzam się z Tobą tylko troszkę robi się przykro gdy traci się kontakt z osobą nam bliską.....Moje przyjaźnie (te panieńskie)skończyły się,przetrwała tylko jedna ale już nieco luźniejsza bo dzieli nas wiele kilometrów.Mam to szczęście,że po ślubie poznałam nowych znajomych(z racji zmiany miejsca zamieszkania)którzy są również znajomymi męża,często się spotykamy i jest wesoło,mam też przyjaciółkę.Kiedyś miałam poczucie,że coś utraciłam teraz wiem że wiele zyskałam.......

  • Autor: luckystar Data: 2007-11-15 14:53:30

    Aga, uczucie przykrosci towarzyszy nam z wielu roznych powodow .... masz racje strata kogos bliskiego jest jednym z nich, ale to znow od nas zalezy, czy chcemy to uczucie pielegnowac, aby sobie roslo i moze jeszcze sie rozmnazalo ;) czy tez przekrecimy go o 180 stopni i stworzymy z niego cos pozytywnego ???
    Pomysl tylko ile razy kazdy z nas byl w sytuacji, gdy mielismy uczucie, ze zycie sie konczy, bo wlasnie cos sie skonczylo ..... a jednak zyjemy dalej, czesto na miejsce tego "niezastapionego" przyszlo lepsze ..... Niestety czasem rozum musi sercu podpowiedziec co ma czuc ;)))

  • Autor: małgoska Data: 2007-11-15 23:02:33

    jak zwykle nbardzo madra wypowiedz marylko :-)

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-11-16 09:46:59

    Lucky podpisuje sie "recamy i nogamy"

Przejdź do pełnej wersji serwisu