Parę dni temu idąc ulicą natknęłam się na żywy obraz nędzy i rozpaczy: małego psiaka, który węsząc po trawniku szukał czegoś do jedzenia. Był wychudły, taki szkielecik obciągnięty skórą. Kiedy przystanęłam i najczulej jak potrafiłam, zawołałam go do siebie, chyba go to bardzo zaskoczyło. Nie było mowy o zbliżeniu się do niego, zaraz się odsuwał na bezpieczną odległość, kulił się, widocznie człowiek źle mu się kojarzy. Stałam z nim dłuższy czas, starając się go do siebie przekonać i nawet na chwilkę pozwolił mi pogłaskać się po łebku, ale zaraz potem znów odskoczył. W tej bezradności weszłam do pobliskiego sklepu i kupiłam parówki, chcąc go przynajmniej nakarmić. Myślicie, że się dał? Mowy nie było, żeby się zbliżył do jedzenia, póki stałam obok, choć był tak głodny. Zabrał się za parówki, kiedy już odeszłam. Odchodząc, obserwowałam go jeszcze z daleka, jak wcinał. Pójdę tam znowu, może go spotkam, może uda mi się mu pomóc. Kochani! Zbliżają się takie radosne święta, stroimy choinki, kupujemy prezenty, pichcimy potrawy. Będzie milutko, cieplutko i syto. Nie bądźmy jednak obojętni na los istot tak często zdanych tylko na łaskę i niełaskę nas właśnie, ludzi. Czasami chodzi o jeden malutki gest, trochę dobrych chęci, aby odmienić wszystko. Zróbmy sobie samym najlepszy prezent na święta w postaci dobrego uczynku wobec potrzebujących zwierząt.Wystarczy rozejrzeć się wokoło. Wspomóżmy fundacje, działające dla ich ratowania ( np. Fundacja "Zwierzę nie jest rzeczą", która ratuje konie - zobaczcie, proszę, jakich cudów może dokonać miłość, czego najlepszym dowodem może być skatowana klacz Nuria, dziś istna piękność ). Wierzę, że w sercach Żarłoczków jest miejsce i dla tych niechcianych, skrzywdzonych, bezdomnych i głodnych zwierzaczków, nie tylko dla naszych wychuchanych pupilków. Życząc Wam Wesołych Świąt, życzę także, abyście nigdy nie przeszli obojętnie obok krzywdy, zwłaszcza krzywdy zwierzęcia, o którą nie ma się kto upomnieć.
Niestety ludzi tak myślących jak wy jest bardzo mało. Wszyscy przechodzą obojętnie, mało tego jest mnóstwo ludzi którzy krzywdzą zwierzęta. Niestety mnie to niedawno spotkało. Mój mąż miał kotkę, która była z nim nawet dłużej niż ja. Kotka miała swoje zwyczaje, bardzo często wychodziła z domu i wracała dopiero na noc. Ponad tydzień temu wypuściliśmy ją popołudniu i już nie wróciła... Nie ma mowy żeby uciekła, zawsze wracała do domu. Nie wychodziła na jezdnię więc auto nie mogło jej potrącić. Niestety na naszym osiedlu jest dużo "wspaniałej" młodzieży i "życzliwych" sąsiadów. I teraz tylko zastanawiamy się kto i co jej zrobił, ze już nie wróciła.... Ludzie są strasznymi potworami!
"Wierzę, że w sercach Żarłoczków jest miejsce i dla tych niechcianych, skrzywdzonych, bezdomnych i głodnych zwierzaczków, nie tylko dla naszych wychuchanych pupilków."
Jest miejsce i to nie wiesz jak dużo!!!!!!!! nie tylko dla tych co w domu!!!
Przykra historia, Olu, a moze jak tam jeszcze raz pojdziesz "dokarmic" pieska, to moze powinnas zadwonic do jakiejs organizacji opieki nad zwierzetami. Moze im sie uda w jakis sposob zdobyc zaufanie tego biedaka i potem zabrac do schroniska dla zwierzat. Sama nie mam pojecia co pisze, ale moze to jest jakis pomysl, ja nie wiem jak to dziala w Polsce.....
Luckystar, ja bym go chyba nawet nie miała sumienia umieścić w schronisku, tylko po prostu wezmę go do domu i już. Dużo miejsca takie chucherko nie zajmie...
Jesli masz takie mozliwosci i on da sie zabrac to oczywiscie jest to najlepsze rozwiazanie i psiak juz ma szczescie :) Ja tak pomyslalam, bo pisalas, ze on jest taki nieufny w stosunku do ludzi, napewno sa ku temu powody, wiec pomyslalam, ze schronisko jest lepszym rozwiazaniem niz ulica. Oj, trzymam kciuki, zeby sie udalo :)))
Parę dni temu idąc ulicą natknęłam się na żywy obraz nędzy i rozpaczy: małego psiaka, który węsząc po trawniku szukał czegoś do jedzenia. Był wychudły, taki szkielecik obciągnięty skórą. Kiedy przystanęłam i najczulej jak potrafiłam, zawołałam go do siebie, chyba go to bardzo zaskoczyło. Nie było mowy o zbliżeniu się do niego, zaraz się odsuwał na bezpieczną odległość, kulił się, widocznie człowiek źle mu się kojarzy. Stałam z nim dłuższy czas, starając się go do siebie przekonać i nawet na chwilkę pozwolił mi pogłaskać się po łebku, ale zaraz potem znów odskoczył. W tej bezradności weszłam do pobliskiego sklepu i kupiłam parówki, chcąc go przynajmniej nakarmić. Myślicie, że się dał? Mowy nie było, żeby się zbliżył do jedzenia, póki stałam obok, choć był tak głodny. Zabrał się za parówki, kiedy już odeszłam. Odchodząc, obserwowałam go jeszcze z daleka, jak wcinał. Pójdę tam znowu, może go spotkam, może uda mi się mu pomóc.
Kochani!
Zbliżają się takie radosne święta, stroimy choinki, kupujemy prezenty, pichcimy potrawy. Będzie milutko, cieplutko i syto.
Nie bądźmy jednak obojętni na los istot tak często zdanych tylko na łaskę i niełaskę nas właśnie, ludzi. Czasami chodzi o jeden malutki gest, trochę dobrych chęci, aby odmienić wszystko. Zróbmy sobie samym najlepszy prezent na święta w postaci dobrego uczynku wobec potrzebujących zwierząt.Wystarczy rozejrzeć się wokoło. Wspomóżmy fundacje, działające dla ich ratowania ( np. Fundacja "Zwierzę nie jest rzeczą", która ratuje konie - zobaczcie, proszę, jakich cudów może dokonać miłość, czego najlepszym dowodem może być skatowana klacz Nuria, dziś istna piękność ). Wierzę, że w sercach Żarłoczków jest miejsce i dla tych niechcianych, skrzywdzonych, bezdomnych i głodnych zwierzaczków, nie tylko dla naszych wychuchanych pupilków.
Życząc Wam Wesołych Świąt, życzę także, abyście nigdy nie przeszli obojętnie obok krzywdy, zwłaszcza krzywdy zwierzęcia, o którą nie ma się kto upomnieć.
Lepiej nie moglas tego napisac . Podpisuje sie pod twoim tekstem !!!!!! Nie badzmy obojetni !!!!!!!!!!
a ja tyle dodam chyba mowi samo za siebie............
Niestety ludzi tak myślących jak wy jest bardzo mało. Wszyscy przechodzą obojętnie, mało tego jest mnóstwo ludzi którzy krzywdzą zwierzęta.
Niestety mnie to niedawno spotkało. Mój mąż miał kotkę, która była z nim nawet dłużej niż ja.
Kotka miała swoje zwyczaje, bardzo często wychodziła z domu i wracała dopiero na noc. Ponad tydzień temu wypuściliśmy ją popołudniu i już nie wróciła... Nie ma mowy żeby uciekła, zawsze wracała do domu. Nie wychodziła na jezdnię więc auto nie mogło jej potrącić. Niestety na naszym osiedlu jest dużo "wspaniałej" młodzieży i "życzliwych" sąsiadów. I teraz tylko zastanawiamy się kto i co jej zrobił, ze już nie wróciła....
Ludzie są strasznymi potworami!
"Wierzę, że w sercach Żarłoczków jest miejsce i dla tych niechcianych, skrzywdzonych, bezdomnych i głodnych zwierzaczków, nie tylko dla naszych wychuchanych pupilków."
Jest miejsce i to nie wiesz jak dużo!!!!!!!! nie tylko dla tych co w domu!!!
Przykra historia, Olu, a moze jak tam jeszcze raz pojdziesz "dokarmic" pieska, to moze powinnas zadwonic do jakiejs organizacji opieki nad zwierzetami. Moze im sie uda w jakis sposob zdobyc zaufanie tego biedaka i potem zabrac do schroniska dla zwierzat.
Sama nie mam pojecia co pisze, ale moze to jest jakis pomysl, ja nie wiem jak to dziala w Polsce.....
Jesli masz takie mozliwosci i on da sie zabrac to oczywiscie jest to najlepsze rozwiazanie i psiak juz ma szczescie :) Ja tak pomyslalam, bo pisalas, ze on jest taki nieufny w stosunku do ludzi, napewno sa ku temu powody, wiec pomyslalam, ze schronisko jest lepszym rozwiazaniem niz ulica. Oj, trzymam kciuki, zeby sie udalo :)))