Wczoraj w Szkle Kontaktowym Tomasz Sianecki wspomniał o smutnym widoku choinek wyrzucanych po Nowym Roku na śmietnik, jako że już spełniły swoje zadanie. Wcześniej strojne i kolorowo oświetlone, po paru tygodniach porzucane w kątach podwórek i śmietników, wyglądają żałośnie i każdy wstydliwie odwraca od nich wzrok. Zawsze robi mi się nieswojo, gdy rozbieram osypujące się z igieł drzewko przeznaczone na wysypisko. W tym roku jeszcze zdobi nasze mieszkanie, ale już niedługo będę musiała... no własnie... A w Was jakie odczucia wzbudza konieczność żegnania się z choinkami? Na koniec mogę jeszcze wspomnieć o denerwującym zwyczaju wywalania drzewek przez okna. Pamiętam jak kilka lat temu o mało nie dostałam prosto w nos poświątecznym biednym drapakiem wywalonym z któregoś piętra wieżowca.
Ja ostatnio kupuję choinkę ok.170 cm w donicy, okoo poowy stycznnia wynoszę ją do piwnicy, podlewam od czasu do czasu i wczesną wiosną wysadzam obok mojego bloku. Nie zawsze się przyjmuje ale szansa jest...:))) Dzięki temu nie mam znajomego "ścisku w gardle" na widok zeschniętych, wyrzuconych choinek. A jaka radość jak z wiosną jest uprzejma się zazielenić....:)))
ja bede sie rozstawal z moja choinka z usmechem na twarzy :) ma wysokosc okolo 50cm ale co jest najwazniejsze jest zywa i w doniczce --- wiec wsiade w samochod moze za tydzien i pojade z lopata pod jakis lasek i zasadze :) ale w takim miejscu zasadze co by jej nie wycieli za rok -- wiec za 7-8 podejde i utne jej galazke co by miec pewnosc :)
rok temu mielismy cieta i przekonywalem zone ze nie chce marnowac -- wole wiecej zaplacic a srodowisko chronimy..
Użytkownik SłodkaMrruczka napisał w wiadomości: > choc moze juz troszke na to za pozno... :)Mrr
Wcale nie za późno. Rok temu była bardzo duża galeria choinek. W tym roku możemy się tak chwalić, hm... no własnie czym?? Może strojami karnawałowymi, maskami, przekąskami, koreczkami, drinkami. Potem walentynkowymi kolacjami, a następnie barankami, kokoszami i mazurkami świątecznymi :)
Wlasnie dlatego mam sztuczna choinke, szkoda mi tych zywych.Tak pieknie wystrojone, a pozniej ... na smietniku laduja eh... Z tego powodu wole sztuczna, a dla zapaszku mam zawsze kilka galazek.
Jestem zdania,ze lepiej miec sztuczna choinke i co rok ja przystrajac, niz zywa i po paru dniach na smietnik wyrzucac...Co prawda nie ma tego zapachu, ale zapach mozna sobie sztucznie stworzyc;) Mozna powiedziec,ze sztuczna choinka jest nawet lepsza od zywej bo igly jej nie leca ;) A tak naprawde to chodzi tutaj o wycinke lasu, tyle drzewek zmarnowanych na te pare chwil i po co? Zeby zaspokoic ludzka proznosc? Ja mam sztuczna i bede przy tym obstawac, bo mi zal sie robi nie na widok wyrzucanych choinek,ale na ilosc wycietych drzewek...
Ostatnio oglądałam program w całości poświęcony choinkom.Była tam mowa o tym że choinka wywodzi się z kultur pogańskich..... mówili tam również, że choinki hodowane specjalnie na okres świąt przynoszą ogromne korzyści najbardziej dla naszej atmosfery i powietrza, daje również prace ogromnej liczbie osób i to nie tylko na czas przed świąteczny, ponieważ przez cały rok trzeba o nie zabiegać i pielęgnować.
A takie kradzione choinki z lasu rzadko można spotkać. W tym roku we Wrocławiu w dzielnicy Leśnica w pewnym miejscu skropiono choinki takim fajnym specyfikiem, który pod wpływem ciepła ok 15 stopni bodajże uwalnia niemiłosierny rybiozgnity zapach. Kilku złodziejaszków którzy chcieli zaoszczędzić na kupnie przez pare dni musiało wietrzyć mieszkania :D brrr...
A moze wlasnie w choince najbardziej lubimy te jej ulotnosc? Przyjemnie by bylo moc ja wsadzic z powrotem do ziemi, no ale nie wszyscy mamy taka mozliwosc. Oprocz magii ktora wnosi w Swieta, daje jeszcze prace wielu ludziom, bo juz od dawna nie wycina sie jej ot tak sobie z lasu, tylko hoduje specjalnie. Najpiekniejszy bukiet tez po jakims czasie wiednie, i nie zastapia go uroda, zapachem i wlasnie ta efemerycznoscia najladniejsze sztuczne kwiaty. U nas rozbiera sie okolo 7 stycznia i zawsze troche zal...
witam, z dzieciństwa pamiętam żywą choinke w domu, potem kilka krotnie sztuczna, ostatnie 3 lata wileka w doniczce a potem sadziliśmy ją na działce, w tym roku ponownie żywa, piękna ozdobiona pierniczkami słomkami i zabawkami ręcznie robionymi - jak za dawnych czasów. choinka w naszym domu pozostaje do 2 lutego a potem robi się z jej najgrubszej części tzw rogali, któe służą np do rozkłócania jajek na jajecznicę.
U mnie w domu jest sztuczna choinka, więc żegnam się z nią tylko na rok ^.- Nigdy nie pozwolę sobie na kupno takiej prawdziwej, bo nie mogłabym jej potem tak po prostu wyrzucić. Ktoś powie - to tylko drzewo. Ktoś jest bardziej wrażliwy, a ktoś inny nie. No cóż, widocznie nie każdy myśli tak, jak ja *.-
Shaera, a co w takim razie zrobisz z przepieknym urodzinowym bukietem kwiatow? Mysle o tych wysianych, co wcale nie odrosna. Ja bez ironii, tylko z ciekawosci.
Nie dostaję na urodziny (ani na żadne okoliczności) kwiatów ^^ Ci, ktorych znam, wiedzą, że cieszę się z innych prezentów ;P Ale... gdybym, mimo wszystko, od jakiejś tam, dopiero poznanej osoby dostała kwiaty - przyjęłabym, oczywiście, podziękowała, ale uprzedziła delikatnie, że nie życzę sobie więcej takich prezentów =.=' Cieszę się, przy okazji, że zapytałaś bez ironii ^.-
Chyba nie odmowisz mi checi zrozumienia (a za zapewnienia o braku ironii w moich pytaniach nie dziekuj, bo na ogol ci ironiczni pytan nie zadaja, bo i tak wszystko sami wiedza) Twojej wrazliwosci. Rozumiem, ze nie chcesz wyrywac naturze jej skarbow gwoli uradowania oka. Ale jak w zyciu codziennym? Czy jestes w stanie zaakceptowac taki na przyklad koperek, czy inne "radosci" smakowe, ktore wcale do przezycia nie sa potrzebne. Wydalo mi sie, ze musisz byc wegetarianka, ale moze sie myle. Niemniej bardzo jestem ciekawa (nie ciekawska, jak nie chcesz, to nie odpowiadaj) Twojej filozofii. Pozdrowienia
Jestem w stanie zaakceptować taki sobie koperek, czy szczypiorek, marchewkę, czy ziemniaka. Wiem, że nie są do przeżycia potrzebne, ale służą do celów, hm... konsumpcyjnych ;) Kwiatów przecież się nie zjada (wyjątek stanowią niektóre - wiadomo). Dlaczego miałyby zostać zerwane tylko dlatego, żeby stały sobie w wazonie, a kilka dni potem wylądowały na śmietniku? Czy ładniej nie wyglądają w swoim naturalnym środowisku - na łące, lesie, czy ogrodzie? Rosną wtedy sobie spokojnie, aż do pierwszych przymrozków (o ile dobrze się orientuję) ^^ A co do mojej filozofii... hm... nie bardzo wiem, co chciałabyś wiedzieć. Jeśli bardzo Ci na tym zależy, możesz sprecyzować pytanie, a wtedy odpowiem, bo filozofia, to temat-rzeka ^.- Mimo wszystko, pozdrawiam Cię ^^
Shaera, no ale ten koperek pietruszka tez tylko do milszego pojmowanie swiata, bo jak nic dasz sobie rade i bez koperku i bez.....pietruszki.A te roze i chryzantemy i gozdziki!!!! i i niesmier- telniki i te cudne co tylko w szklarniach co tak ciesza i raduja!!! Zarzucic szklarnie, zarzucic kwiatki wszystkie, ot i nie ma ani pol, i ucieszysz sie, naprawde sie ucieszysz???? Nie mowiac o tych milionach ludzi na naszym globusie co zyja dzieki tym kwiatkom. Ja pewnie nie do konca zrozumialam co chcialas powiedziec, zrozumialam, ze Ty jestes wyrozumiala kiedy te roslinki nie ciesza oka, tylko system trawienny. A gdyby tak jutro bratki hodowlane obwieszczono jako ziola prowanalskiej polnocy? Mnie ten temat bardzo interesuje,mam nadzieje dowiedziec sie wiecej.
Hmm... konkretnego pytania mi nie zadałaś ;) Znowu 'wytykasz' mi pietruszkę i koperek. Oczywiście, że można się bez nich obejść (bez ziemniaków i marchewki rownież ;) ), ale skoro można je zjeść, to nie widzę problemu ;P Dlaczego, jeżeli ktoś kocha kwiaty, umieszcza je w wazonie i patrzy na nie, a potem wyrzuca, jako śmieci? Tego właśnie nie rozumiem. Uważam, że jeżeli się kocha, to się nie wyrzuca, tylko pielęgnuje-hoduje (ale nie w wazonie, tylko w doniczce, albo czymś innym do tego przeznaczonym) ;) Napisałaś - 'Zarzucic szklarnie, zarzucic kwiatki wszystkie, ot i nie ma ani pol, i ucieszysz sie, naprawde sie ucieszysz????' - nie rozumiem zbytnio. Że niby nie będzie pól i będę sie wtedy cieszyć? Nie. Jeżeli te kwiaty rosną na polach, to bardzo dobrze, chodzi mi konkretnie o ich zrywanie... eh... Pewnie się i tak w tym momencie nie rozumiemy ;) A jeżeli chodzi o tych ludzi, którzy je sprzedają... Nie widzę problemu w sprzedawaniu kwiatów takich do ziemi (w doniczce, czy ogródku). O to mi chodzi. A co do obwieszczenia bratków hodowlanych ziołami prowansalskiej północy - to ja się zgadzam ^^ Podsumowując - chodzi mi o to, żeby nie niszczyć bezmyślnie kwiatów, tylko dlatego, żeby postały kilka dni w wazonie, zwiędły i zostały wyrzucone. Natomiast, jeśli miałyby służyć jako pokarm, to czemu nie. W tym rzecz. Ale to tylko i wyłacznie moje zdanie. Mnie osobiście byłoby przykro patrzeć na taką stojącą piąty dzień w wazoniku, więdnącą, usychającą, kiedyś piękną różę. Ale może ja jestem dziwna. Może Ty masz rację, a ja nie. Tak, czy inaczej... fajnie się rozmawia ^^ Pozdrawiam ;)
SHAERA, ja Ci nic nie "wytykam",malo tego, ja uwazam,ze ro- zmowy z zacytowaniem poprzednika pachna sadem!Nie cierpie tego cytowania, ze "uzytkownik napisal...". Mnie chodzilo tylko o jedno pytanie, czy przedkladasz gusta trawienne nad gusta okularne, bo mozna sobie w koncu darowac i jedne i drugie. Tak samo mozna nie cieszyc sie wiazanka, jak odmowic wkladania kopru do ogorkow kiszonych. Bo na koniec koncow i tak wszystko laduje na smietniku. Mysmy dzisiaj zjedli caly sloiczek zamarynowanych prawdziwkow, ktorych uroda w niczym nie dorownaywala lesnej, a ich walory zdrowotne....zadne. A tak naprawde walory degustacyjne prawdziwkow, czy pieczarek zatopionych w occie z przyprawami tez prawie identyczne. Niestety roznosc polega na wspomnieniach szukania, na radosci wylowienia z octu tego mojego! Dzisiaj dostalam cudny bukiet roz pachacych z jakiejs plantacji w Urugwaju,pachna jak oszalale, wygladaja na takie pofotogrowane w latach 1900 -prosto z fotek od Jozia strazaka, dla Maruni sluzacej. Ale pachna i sa prawdziwe.Pewnie kosztowaly fortune, ale dla mnie radosc, a teraz zastanowialm sie ile osob dzieki takim rozom sprawilo sobie Wigilie, podarunki dla swoich dzieci,. Jesli lubisz byc obdarowywana na Swieta, no a kto nie lubi, to pomysl, ze ta chemia(ktora i tak i tak wszedzie sie zainstalowala), jest z lekka gorsza niz obcinanie blawatkow w zycie. Mozemy skonczyc na G/G, bo rozmowa mila, ale czytelnicy maja prawo miec dosc. Same serdecznosci inga
Hee... wytykam... wzięłam to wtedy w cudzysłowie, to znaczy, że nie chodziło mi o takie prawdziwe wytykanie ;) i nie miałam (i nie mam!) zamiaru w żadnym wypadku Ciebie osądzać, gdy zacytowalam Twoje słowa, naprawdę ;) Obie źle się zrozumiałyśmy ^^ Napisałaś, że wszystko i tak w końcu ląduje na śmietniku (nie osądzam! ;) ), to prawda, ale osobiście wolałabym, żeby te kwiaty z wiązanki były w swoim prawdziwym środowisku i były tam tak długo, aż same zwiędną, nie, aż je wyrzucę. I teraz pewnie zapytałabyś o nieszczęsny koperek, że też może sobie rosnąć i takie tam ;) Otóż, uważam, że jeżeli rośliny nie nadają się do jedzenia, to lepiej zostawić je w spokoju i nie pozwalać sobie na ich zrywanie (otrzymywanie) tylko po to, by się na nie patrzeć ;) Tak ja myślę (czy można to nazwać filozofią, to nie wiem ;) ) A teraz kwestia papieru - nie ma rady, używam tylko tyle, ile jest mi potrzebne, staram się go nie ma marnować w żaden sposób. Chciałabym, żeby wymyślono jakiś zamiennik drewna, z którego robi się papier, jakiś syntetyk, czy coś ;P Owszem, rozmowa miła, ale trochę nudna i uważam, że zbytnio nie ma co kończyć, bo wydaje mi się, że wszystko zostało już wyjaśnione, co do mojej 'filozofii' ;) Hee... i pomyśleć, że miałam na celu pozostawienie tu tylko jednego, pierwszego komentarza, że nie mam żywej choinki, tylko sztuczną, heh. Jeśli, mimo wszystko, o coś chcesz zapytać, to napisz, proszę, na gg. Tylko, jeśli się na to zdecydujesz, napisz, że jesteś z WŻ, bo w przeciwnym razie wezmę Cię za jednego z natrętnych nieznajomych ;) Pozdrawiam cieplutko ^^
Obserwuje sobie te Wasza dyskusje i przyznam, ze mnie zaskoczylas ta wypowiedzia ... Rozumiem Twoja filozofie (bo to jednak filozofia) ochrony srodowiska naturalnego, a tu nagle wyskakujesz z pomyslem, zeby "wymyslono jakis syntetyk", z ktorego bedzie mozna robic papier zeby ochronic drzewa......hmmm Z tego co ja sie orientuje to papier nawet uzywany mozna ciagle przerobic na kolejny papier (w tym wlasnie celu zbieramy makularure i papier jako smieci wyrzucamy oddzielnie) natomiast syntetyk to jest wlasnie cos takiego, taka chemiczna zaraza, ze nie rozlozy sie w ziemi nawet przez tysiace lat... i bedzie zatruwac srodowisko.... Wedlug mnie to juz mamy za duzo na swiecie tego syntetycznego g....na. Zdecydowanie wole torby papierowe niz plastykowe reklamowki.... slowem wole papier ....
No tak, pisząc 'syntetyk', miałam na myśli jakiś tam zamiennik, może i chemiczny, może i nie, ale na pewno nie taki, o którym piszesz - że niby miałby się rozkładać wiekami =.=' Nie, nie, absolutnie ;) A z recyclingiem to masz, oczywiście, rację. Chociaż tyle, jak na razie, można zrobić dla środowiska ;P Denerwują mnie tylko ludzie, którzy wrzucają, np. szkło do makulatury, czy plastik do puszek, ale co ja będę dużo pisać... Nie tylko w mojej okolicy tak jest =.='
Wczoraj w Szkle Kontaktowym Tomasz Sianecki wspomniał o smutnym widoku choinek wyrzucanych po Nowym Roku na śmietnik, jako że już spełniły swoje zadanie. Wcześniej strojne i kolorowo oświetlone, po paru tygodniach porzucane w kątach podwórek i śmietników, wyglądają żałośnie i każdy wstydliwie odwraca od nich wzrok.
Zawsze robi mi się nieswojo, gdy rozbieram osypujące się z igieł drzewko przeznaczone na wysypisko. W tym roku jeszcze zdobi nasze mieszkanie, ale już niedługo będę musiała... no własnie...
A w Was jakie odczucia wzbudza konieczność żegnania się z choinkami?
Na koniec mogę jeszcze wspomnieć o denerwującym zwyczaju wywalania drzewek przez okna. Pamiętam jak kilka lat temu o mało nie dostałam prosto w nos poświątecznym biednym drapakiem wywalonym z któregoś piętra wieżowca.
Ja ostatnio kupuję choinkę ok.170 cm w donicy, okoo poowy stycznnia wynoszę ją do piwnicy, podlewam od czasu do czasu i wczesną wiosną wysadzam obok mojego bloku. Nie zawsze się przyjmuje ale szansa jest...:))) Dzięki temu nie mam znajomego "ścisku w gardle" na widok zeschniętych, wyrzuconych choinek. A jaka radość jak z wiosną jest uprzejma się zazielenić....:)))
ja bede sie rozstawal z moja choinka z usmechem na twarzy :)
ma wysokosc okolo 50cm
ale co jest najwazniejsze jest zywa i w doniczce --- wiec wsiade w samochod moze za tydzien i pojade z lopata pod jakis lasek i zasadze :) ale w takim miejscu zasadze co by jej nie wycieli za rok -- wiec za 7-8 podejde i utne jej galazke co by miec pewnosc :)
rok temu mielismy cieta i przekonywalem zone ze nie chce marnowac -- wole wiecej zaplacic a srodowisko chronimy..
Mam sztuczna choineczke tutaj slicznie przystrojona a dla zapachu mam wience i galazki, ktorych nie bedzie az tak szkoda wyrzucac :)
Aaaa wrzuce zdjecia moojej choineczki i stolu wigilijnego do galerii, choc moze juz troszke na to za pozno... :)
Mrr
Użytkownik SłodkaMrruczka napisał w wiadomości:
> choc moze juz troszke na to za pozno... :)Mrr
Wcale nie za późno. Rok temu była bardzo duża galeria choinek. W tym roku możemy się tak chwalić, hm... no własnie czym??
Może strojami karnawałowymi, maskami, przekąskami, koreczkami, drinkami.
Potem walentynkowymi kolacjami, a następnie barankami, kokoszami i mazurkami świątecznymi :)
Dzisiaj widziałam w Ikei ze 6.Stycznia za przyniesione choinki beda wymieniac na rosliny :)
Jestem zdania,ze lepiej miec sztuczna choinke i co rok ja przystrajac, niz zywa i po paru dniach na smietnik wyrzucac...Co prawda nie ma tego zapachu, ale zapach mozna sobie sztucznie stworzyc;) Mozna powiedziec,ze sztuczna choinka jest nawet lepsza od zywej bo igly jej nie leca ;) A tak naprawde to chodzi tutaj o wycinke lasu, tyle drzewek zmarnowanych na te pare chwil i po co? Zeby zaspokoic ludzka proznosc? Ja mam sztuczna i bede przy tym obstawac, bo mi zal sie robi nie na widok wyrzucanych choinek,ale na ilosc wycietych drzewek...
Ostatnio oglądałam program w całości poświęcony choinkom.Była tam mowa o tym że choinka wywodzi się z kultur pogańskich..... mówili tam również, że choinki hodowane specjalnie na okres świąt przynoszą ogromne korzyści najbardziej dla naszej atmosfery i powietrza, daje również prace ogromnej liczbie osób i to nie tylko na czas przed świąteczny, ponieważ przez cały rok trzeba o nie zabiegać i pielęgnować.
A takie kradzione choinki z lasu rzadko można spotkać. W tym roku we Wrocławiu w dzielnicy Leśnica w pewnym miejscu skropiono choinki takim fajnym specyfikiem, który pod wpływem ciepła ok 15 stopni bodajże uwalnia niemiłosierny rybiozgnity zapach. Kilku złodziejaszków którzy chcieli zaoszczędzić na kupnie przez pare dni musiało wietrzyć mieszkania :D brrr...
Pozdrawiam Kasia
w tym roku kupiliśmy choinke w donicy ,na wiosne zostanie posadzona na podwórku.
ja też mam w donicy ok 1,3 i zawiozę mamci na ogródek,
zawsze przedtem wyrzucałam ściętą na śmiecior niestety.
Przyjemnie by bylo moc ja wsadzic z powrotem do ziemi,
no ale nie wszyscy mamy taka mozliwosc.
Oprocz magii ktora wnosi w Swieta, daje jeszcze prace wielu
ludziom, bo juz od dawna nie wycina sie jej ot tak sobie z lasu,
tylko hoduje specjalnie. Najpiekniejszy bukiet tez po jakims czasie
wiednie, i nie zastapia go uroda, zapachem i wlasnie ta efemerycznoscia
najladniejsze sztuczne kwiaty.
U nas rozbiera sie okolo 7 stycznia i zawsze troche zal...
witam,
z dzieciństwa pamiętam żywą choinke w domu, potem kilka krotnie sztuczna, ostatnie 3 lata wileka w doniczce a potem sadziliśmy ją na działce, w tym roku ponownie żywa, piękna ozdobiona pierniczkami słomkami i zabawkami ręcznie robionymi - jak za dawnych czasów. choinka w naszym domu pozostaje do 2 lutego a potem robi się z jej najgrubszej części tzw rogali, któe służą np do rozkłócania jajek na jajecznicę.
U mnie w domu jest sztuczna choinka, więc żegnam się z nią tylko na rok ^.- Nigdy nie pozwolę sobie na kupno takiej prawdziwej, bo nie mogłabym jej potem tak po prostu wyrzucić. Ktoś powie - to tylko drzewo. Ktoś jest bardziej wrażliwy, a ktoś inny nie. No cóż, widocznie nie każdy myśli tak, jak ja *.-
Shaera, a co w takim razie zrobisz z przepieknym urodzinowym bukietem
kwiatow? Mysle o tych wysianych, co wcale nie odrosna.
Ja bez ironii, tylko z ciekawosci.
Nie dostaję na urodziny (ani na żadne okoliczności) kwiatów ^^ Ci, ktorych znam, wiedzą, że cieszę się z innych prezentów ;P Ale...
gdybym, mimo wszystko, od jakiejś tam, dopiero poznanej osoby dostała kwiaty - przyjęłabym, oczywiście, podziękowała, ale uprzedziła delikatnie, że nie życzę sobie więcej takich prezentów =.=' Cieszę się, przy okazji, że zapytałaś bez ironii ^.-
ironii w moich pytaniach nie dziekuj, bo na ogol ci ironiczni pytan nie zadaja,
bo i tak wszystko sami wiedza) Twojej wrazliwosci.
Rozumiem, ze nie chcesz wyrywac naturze jej skarbow gwoli uradowania oka.
Ale jak w zyciu codziennym? Czy jestes w stanie zaakceptowac taki na przyklad
koperek, czy inne "radosci" smakowe, ktore wcale do przezycia nie sa potrzebne.
Wydalo mi sie, ze musisz byc wegetarianka, ale moze sie myle. Niemniej bardzo
jestem ciekawa (nie ciekawska, jak nie chcesz, to nie odpowiadaj) Twojej filozofii.
Pozdrowienia
Jestem w stanie zaakceptować taki sobie koperek, czy szczypiorek, marchewkę, czy ziemniaka. Wiem, że nie są do przeżycia potrzebne, ale służą do celów, hm... konsumpcyjnych ;) Kwiatów przecież się nie zjada (wyjątek stanowią niektóre - wiadomo). Dlaczego miałyby zostać zerwane tylko dlatego, żeby stały sobie w wazonie, a kilka dni potem wylądowały na śmietniku? Czy ładniej nie wyglądają w swoim naturalnym środowisku - na łące, lesie, czy ogrodzie? Rosną wtedy sobie spokojnie, aż do pierwszych przymrozków (o ile dobrze się orientuję) ^^
A co do mojej filozofii... hm... nie bardzo wiem, co chciałabyś wiedzieć. Jeśli bardzo Ci na tym zależy, możesz sprecyzować pytanie, a wtedy odpowiem, bo filozofia, to temat-rzeka ^.-
Mimo wszystko, pozdrawiam Cię ^^
dasz sobie rade i bez koperku i bez.....pietruszki.A te roze i chryzantemy i gozdziki!!!! i i niesmier-
telniki i te cudne co tylko w szklarniach co tak ciesza i raduja!!!
Zarzucic szklarnie, zarzucic kwiatki wszystkie, ot i nie ma ani pol, i ucieszysz sie, naprawde sie ucieszysz????
Nie mowiac o tych milionach ludzi na naszym globusie co zyja dzieki tym kwiatkom.
Ja pewnie nie do konca zrozumialam co chcialas powiedziec, zrozumialam, ze Ty jestes wyrozumiala kiedy te roslinki
nie ciesza oka, tylko system trawienny. A gdyby tak jutro bratki hodowlane obwieszczono jako ziola prowanalskiej polnocy?
Mnie ten temat bardzo interesuje,mam nadzieje dowiedziec sie wiecej.
Hmm... konkretnego pytania mi nie zadałaś ;) Znowu 'wytykasz' mi pietruszkę i koperek. Oczywiście, że można się bez nich obejść (bez ziemniaków i marchewki rownież ;) ), ale skoro można je zjeść, to nie widzę problemu ;P Dlaczego, jeżeli ktoś kocha kwiaty, umieszcza je w wazonie i patrzy na nie, a potem wyrzuca, jako śmieci? Tego właśnie nie rozumiem. Uważam, że jeżeli się kocha, to się nie wyrzuca, tylko pielęgnuje-hoduje (ale nie w wazonie, tylko w doniczce, albo czymś innym do tego przeznaczonym) ;) Napisałaś - 'Zarzucic szklarnie, zarzucic kwiatki wszystkie, ot i nie ma ani pol, i ucieszysz sie, naprawde sie ucieszysz????' - nie rozumiem zbytnio. Że niby nie będzie pól i będę sie wtedy cieszyć? Nie. Jeżeli te kwiaty rosną na polach, to bardzo dobrze, chodzi mi konkretnie o ich zrywanie... eh... Pewnie się i tak w tym momencie nie rozumiemy ;) A jeżeli chodzi o tych ludzi, którzy je sprzedają... Nie widzę problemu w sprzedawaniu kwiatów takich do ziemi (w doniczce, czy ogródku). O to mi chodzi. A co do obwieszczenia bratków hodowlanych ziołami prowansalskiej północy - to ja się zgadzam ^^ Podsumowując - chodzi mi o to, żeby nie niszczyć bezmyślnie kwiatów, tylko dlatego, żeby postały kilka dni w wazonie, zwiędły i zostały wyrzucone. Natomiast, jeśli miałyby służyć jako pokarm, to czemu nie. W tym rzecz. Ale to tylko i wyłacznie moje zdanie. Mnie osobiście byłoby przykro patrzeć na taką stojącą piąty dzień w wazoniku, więdnącą, usychającą, kiedyś piękną różę. Ale może ja jestem dziwna. Może Ty masz rację, a ja nie. Tak, czy inaczej... fajnie się rozmawia ^^ Pozdrawiam ;)
SHAERA, ja Ci nic nie "wytykam",malo tego, ja uwazam,ze ro-
zmowy z zacytowaniem poprzednika pachna sadem!Nie cierpie
tego cytowania, ze "uzytkownik napisal...".
Mnie chodzilo tylko o jedno pytanie, czy przedkladasz gusta trawienne
nad gusta okularne, bo mozna sobie w koncu darowac i jedne i drugie.
Tak samo mozna nie cieszyc sie wiazanka, jak odmowic wkladania kopru
do ogorkow kiszonych. Bo na koniec koncow i tak wszystko laduje na smietniku.
Mysmy dzisiaj zjedli caly sloiczek zamarynowanych prawdziwkow, ktorych uroda
w niczym nie dorownaywala lesnej, a ich walory zdrowotne....zadne.
A tak naprawde walory degustacyjne prawdziwkow, czy pieczarek zatopionych w
occie z przyprawami tez prawie identyczne. Niestety roznosc polega na wspomnieniach szukania,
na radosci wylowienia z octu tego mojego!
Dzisiaj dostalam cudny bukiet roz pachacych z jakiejs plantacji w Urugwaju,pachna jak oszalale, wygladaja
na takie pofotogrowane w latach 1900 -prosto z fotek od Jozia strazaka, dla Maruni sluzacej.
Ale pachna i sa prawdziwe.Pewnie kosztowaly fortune, ale dla mnie radosc, a teraz zastanowialm sie ile osob
dzieki takim rozom sprawilo sobie Wigilie, podarunki dla swoich dzieci,.
Jesli lubisz byc obdarowywana na Swieta, no a kto nie lubi, to pomysl, ze ta chemia(ktora i tak i tak wszedzie sie zainstalowala),
jest z lekka gorsza niz obcinanie blawatkow w zycie.
Mozemy skonczyc na G/G, bo rozmowa mila, ale czytelnicy maja prawo miec dosc.
Same serdecznosci inga
Hee... wytykam... wzięłam to wtedy w cudzysłowie, to znaczy, że nie chodziło mi o takie prawdziwe wytykanie ;) i nie miałam (i nie mam!) zamiaru w żadnym wypadku Ciebie osądzać, gdy zacytowalam Twoje słowa, naprawdę ;) Obie źle się zrozumiałyśmy ^^
Napisałaś, że wszystko i tak w końcu ląduje na śmietniku (nie osądzam! ;) ), to prawda, ale osobiście wolałabym, żeby te kwiaty z wiązanki były w swoim prawdziwym środowisku i były tam tak długo, aż same zwiędną, nie, aż je wyrzucę. I teraz pewnie zapytałabyś o nieszczęsny koperek, że też może sobie rosnąć i takie tam ;) Otóż, uważam, że jeżeli rośliny nie nadają się do jedzenia, to lepiej zostawić je w spokoju i nie pozwalać sobie na ich zrywanie (otrzymywanie) tylko po to, by się na nie patrzeć ;) Tak ja myślę (czy można to nazwać filozofią, to nie wiem ;) ) A teraz kwestia papieru - nie ma rady, używam tylko tyle, ile jest mi potrzebne, staram się go nie ma marnować w żaden sposób. Chciałabym, żeby wymyślono jakiś zamiennik drewna, z którego robi się papier, jakiś syntetyk, czy coś ;P
Owszem, rozmowa miła, ale trochę nudna i uważam, że zbytnio nie ma co kończyć, bo wydaje mi się, że wszystko zostało już wyjaśnione, co do mojej 'filozofii' ;)
Hee... i pomyśleć, że miałam na celu pozostawienie tu tylko jednego, pierwszego komentarza, że nie mam żywej choinki, tylko sztuczną, heh. Jeśli, mimo wszystko, o coś chcesz zapytać, to napisz, proszę, na gg. Tylko, jeśli się na to zdecydujesz, napisz, że jesteś z WŻ, bo w przeciwnym razie wezmę Cię za jednego z natrętnych nieznajomych ;)
Pozdrawiam cieplutko ^^
Obserwuje sobie te Wasza dyskusje i przyznam, ze mnie zaskoczylas ta wypowiedzia ... Rozumiem Twoja filozofie (bo to jednak filozofia) ochrony srodowiska naturalnego, a tu nagle wyskakujesz z pomyslem, zeby "wymyslono jakis syntetyk", z ktorego bedzie mozna robic papier zeby ochronic drzewa......hmmm Z tego co ja sie orientuje to papier nawet uzywany mozna ciagle przerobic na kolejny papier (w tym wlasnie celu zbieramy makularure i papier jako smieci wyrzucamy oddzielnie) natomiast syntetyk to jest wlasnie cos takiego, taka chemiczna zaraza, ze nie rozlozy sie w ziemi nawet przez tysiace lat... i bedzie zatruwac srodowisko.... Wedlug mnie to juz mamy za duzo na swiecie tego syntetycznego g....na. Zdecydowanie wole torby papierowe niz plastykowe reklamowki.... slowem wole papier ....