Mam, a raczej mamy z mężem pewną grupę znajomych, może nawet przyjaciół.Spotykamy się od czasu do czasu , razem wyjezdzamy, chodzimy do knajpek. Problem w tym, że tylko my w tym towarzystwie nie palimy... Ja nigdy,mąż od 19 lat... I to jest prawdziwy koszmar.Po czterech, pięciu godzinach przebywania wśród 4-8 osób które kopcą jak kominy boli mnie głowa,gardło, nastepnego dnia czuję się jak na cięzkim kacu.Ubrania wietrzą sie na balkonie albo ida do prania. Wszelkie prosby nie skutkują, jakby z reszta mogły,skoro nie zwracają uwagi na 2-letnie dziecko( jednej z par).Nadmieniam że kiedy impreza jest u nas nie bez protestu, ale palą na balkonie...Lubimy ich , ale zauwazyłam,że coraz rzadziej sie spotykamy., a ja nie chcę się tak izolować... Może jednak jest tak jak w tym przysłowiu - kiedy wejdziesz między wrony...Sama nie wiem, czy się starzeję i za bardzo się czepiam...Może ktos miał taki problem i go rozwiązał?
moze troche nie na temat: w Niemczech jest zakaz (w wiekszosci Landach) palenia nikotyny w restauracjach, knajpach i pubach. Jest to nowo wprowadzony przepis i wzbudza oczywiscie lawine dyskusji na ten temat. Palacy sa oburzeni, niepalacy odetchneli. Doskonale rozumiem Twoj problem i powiem szczerze...male szanse sa na to, zeby wieloletni, zatwardzialy palacy wykazal zrozumienie. Moj Tata, wieleletni byly palacy, powiedzial, ze osoby palace sa bezwzgledne, nie mysla o innych, ktorym to przeszkadza. Sa oczywiscie wyjatki, ale generalnie taka jest psychologia palenia. Palenie papierosow jest nalogiem, a nalogowcy nie mysla racjonalnie. Z gory przepraszam tych, ktorzy znajduja sie w grupie wyjatkowych:)
Cuma, żadnych ustępstw, nawet do tego stopnia, że jeśli żadne prośby o niepalenie w twoim towarzystwie nie docierają do nich, to zerwij znajomość.Paliłem 70 papierosów dzienie,rzuciłem i nie palę już 21 lat. Nie pozwalam palić w moim domu ani w moim towarzystwie w zamkniętym pomieszczeniu.Palacze na balkon lub niech się przystosują do niepalących. Precz z palaczami nikotyny!!!!!!!!!!!!!!
Dla mnie najdziwniejsze jest to ze oni chcieliby palic w Twoim wlasnym domu - bo wyraznie zaznaczylas ze zadowoleni z wynoszenia sie na balko nie sa.... Moi znajomi tylko mnie prosza o klucze i wychodza przed blok popalic...nigdy nikomu nie przyszlo by do glowy ze mozna zapalic w mieszkaniu osob niepalacych nigdy nawet nie zapytali czy moga!!! A Ci co pala przy dziecku to normalnie brak slow.... co za nieodpowiedzialnosc i bezmyslnosc!!!
Ja miałam ten sam problem. Byłam jedną z trzech niepalących w grupie "przyjaciół". Ale zrozumiałam, że prawdziwi przyjaciele powinni pomyśleć czasami i o mnie. Zerwałam kontakty z większością tych ludzi. I nie żałuję. Mam nowych znajomych i przyjaciół - niepalących. I nareszcie po imprezach nie pachnę jak popielniczka. Powodzenia :)
Cumo, jak syty głodnego nie zrozumie, tak palacz nie zrozumie niepalacego, niestety. Jesli chcesz się przekonać czy Twoi znajomi są zainteresowani kontaktem z wami - wystarczy zaprosic ich do pubu, knajpki dla niepalących i wytłumaczyc dlaczego. Jesli dla Waszego dobrego samopoczucia i zdrowia bedą w stanie zrezygnowac na kilka godzin z papierochów, to warto podtrzymywac takie znajomosci, ale jeśli nie potrafią zdobyc sie na taki wysiłek - to sama sobie odpowiedz - czy warto ? W kazdym innym, waznym dla Ciebie momencie, tez moga Cię zawieźć, bo przecież ich samopoczucie bedzie dla nich wazniejsze niż Ty i Twój mąż.
Relacje palących z niepalacymi to złożony problem, ale o ile nie palacy nie robi krzywdy palaczowi przebywając w jego towarzystwie, to palacz truje i wpływa negatywnie na zdrowie nikotynowego abstynenta... Smutne jest wykluczenie z grona znajomych z powodu dbałosci o własne zdrowie (niepalenie), ale chyba warto poszukać takich znajomych, którzy potrafia to jednak docenić.
Ja sama nie palę, ale moi rodzice (szczególnie tata) palili jak smoki, jednak nigdy nie pozwolili sobie wejść do pokoju dzieci z papierosem. Zdawali sobie sprawę ze szkodliwości tego nałogu i choc sami nie potrafili sie z niego wyzwolic, zadbali, aby ich córki nie polubiły fajek. Jak tata nakrył mnie na nauce palenia, zaproponował, ze on sam nauczy mnie jak się pali... Wziął sporta (sam palił przez dulafke, ale mnie dał bez), podpalił i kazał sie porządnie zaciągnąć... o mało nie umarłam, nie mogłam przez kilka chwil wogóle złapać oddechu, potem był kaszel, jakbym chciała płuca wypluć, smród czułam w ustach przez kilka dni. Horror, ale jak skuteczny, w życiu juz nie próbowałam nauczyc się tej "fajnej" sztuki palenia, mimo, że moje koleżanki popalały nieźle :) W moim srodowisku wszyscy wiedzieli, że ja nie palę, a także (później) że nie pali sie u mnie w domu (mąż i dzieci też niepalący). W czasie uroczystości organizowanych u mnie palacze wychodzą na balkon (bez żadnego bólu, nawet zimą).
Wiem co to znaczy przebywać w jednym pomieszczeniu z palaczami. Przeszłam taką "szkołę życia" na początku mojej kariery zawodowej. W pokoju paliły dwie koleżanki (starsze sporo ode mnie) i nie zaprzestały nigdy, nawet wtedy, gdy byłam w ciąży. Gdybym była wtedy bardziej asertywna... moze moja córka nie urodziłaby sie jako wczesniak, a ja nie miałabym takich problemów. Panie chciały mi nawet pomóc - zamiast palić jednoczesnie (wiecej dymu ale krócej) "oszczędzały mnie" - paląc kolejno ( niby mniej dymu ale dwa razy dłużej) . Teraz to ja bym im powiedziała co mysle o takiej "oszczędnoci".....
Droga Cumo, nie wiem na ile tak naprawde Ci ludzie sa Wam bliscy i czy wnosza w Wasze zycie jakies inne wartosci poza bolem glowy i kaca (papierosowego) .... ale moze wlasnie siasc gdzies "na neutralnym gruncie" i przeprowadzic szczera rozmowe nad wartoscia znajomosci/przyjazni i wspolnie znalezc jakies wyjscie kompromisowe. Ja i moj maz palimy, ale nie palimy nawet we wlasnym domu, wiec dla nas wychodzenie na "dymka" jest tak naturalne jak pojscie do ubikacji w celu .... hmmm ;) Mamy wsrod naszych znajomych blizszych i dalszych ludzi palacych, niepalacych, niewierzacych, wierzacych (rozne religie), bialych, czarnych, zielonych, roznych narodowosci i przekroju spolecznego i jakos z kazdej "niby" konfliktowej sytuacji mozna znalezc wyjscie zadowalajace wszystkich.... a jest to tylko sprawa szczerej rozmowy. Mysle, ze bez wzgledu na porady WZtowcow nie rozwiazesz tego tutaj..... no chyba, ze chcesz podliczyc jakies "za" i "przeciw" w/g jakichs tam kryteriow i podejmiesz decyzje arbitralna bez dania znajomym szansy na zabranie glosu, czy tez zajecie stanowiska. Wiem, napisalas, ze w czasie wizyt w waszym domu "nie bez protestu, ale pala na balkonie..." ale to jest (mam wrazenie) tylko chwilowe rozwiazanie. Ja osobiscie zrobilabym "zbiorke" i zaproponowala wspolne ustalenie jakiegos "regulaminu" obowiazujacego na przyszlosc, ktory pozwoli Wam wszystkim cieszyc sie wspolnymi spotkaniami. Przeciez mowimy chyba o spotkaniach, a nie wspolnym zamieszkaniu ;) a spotkania jesli nawet beda raz w tygodniu i trwajace 8 godz. nonstop (kto ma na to czas???) to jakos da sie to zalatwic.
Wlasciciel pubu i restauracji sobie poczeka.....a nuz.....moze....zawsze sobie moga zajarac przed....PUBEM I RESTAURACJA. A jesli zapraszasz ich na dziesiate pietro, to co? Pranie firanek, siersci psa, dywanika, i co tylko chcecie. U mnie w domu sie nie pali, no ale skoro ta wesola wiekszosc, to trudno, wietrzymy, wietrzymy......Albo wypowiadamy wojne i nic nie wietrzymy, tylko mowimi NIE, i dobieramy sobie przyjaciol wylacznie wsrod niepalacych!!!!!! Zgadzam sie z Kurkuma
Moj maz jest palacy, wiekszosc znajomych palaca, rodzice palacy, tesciowie tez ale nikt nie pali w naszym domu. Wylaza smoki na balkon. Wietrzenie średnio pomaga. Dobieranie sobie znajomych pod katem palacych/niepalacych? hmm ciekawe :-) Moze to dziwne ale mimo iz sama jestem niepalaca to nie wyobrazam sobie pubu bez dymu papierosowego, to juz nie to. pozdrawiam
Nie będę wyjątkiem. Też uważam, że nie powinnaś w żadnym razie ustępować i godzić się na bierne palenie. Wiem, że nie jest to łatwe. Też mam różnych znajomych palących. Są tacy, że u mnie w domu, pod żadnym pozorem nie zapalą, nawet jeśli jest lato i otwarty balkon. Inni z kolei próbowali popalać i też było mi niezręcznie kategorycznie zabronić. Zrobiłam unik i teraz ich po prostu do siebie nie zapraszam. Znam to doskonale, po kilku papierosach wszystko śmierdzi, firany, nakrycia, ubrania - wszystko i można wietrzyć tydzień a i tak czuć. Tak więc powtarzam, nie zgadzaj się, żeby inni Cię truli.
Ja sama palę papierosy,ale do głowy by mi nie przyszło zapalić w domu u kogoś jeśli wiem,że są niepalący.. W takich sytuacjach po prostu wychodzę na balkon bądź przed dom. Ostatnio byłam w knajpie ,która na I piętrze ma sale dla palących a na parterze dla niepalących,stolik mieliśmy na parterze, no i cóż chciało się zapalić to wychodziłam na dwór.. W domu palę tylko w kuchni..i od razu włączam wentylatory a w lecie na balkonie... Pewno,że czuć..no ale nie robi mi mąż wurzutów...tolerancja? Nidy w życiu nie weszłam z papierosem do pokoju dziecka(np jak jest w szkole) ,żeby siąść i sobie zajarać, choć było by fajnie:kawka,papierosek i komp,bo od niej klikam To kwestia rozmowy z Twoimi znajomymi,jeśli papieosy będą dla nich ważniejsze niż Wasze towarzystwo to będziesz miała odpowiedź na swoje pytanie.
skoro to Wasi przyjaciele to powinni być trochę bardziej wyrozumiali dla Was jako niepalących. Ja mam większość znajomych i przyjaciół niepalących a CI którzy palą się dostosowują. Jak jest impreza u mnie to wychodzą palić na korytarz. Nie możesz im ustępować, zwłaszcza we własnym domu, tam Ty ustalasz zasady i koniec.
Mam, a raczej mamy z mężem pewną grupę znajomych, może nawet przyjaciół.Spotykamy się od czasu do czasu , razem wyjezdzamy, chodzimy do knajpek. Problem w tym, że tylko my w tym towarzystwie nie palimy... Ja nigdy,mąż od 19 lat... I to jest prawdziwy koszmar.Po czterech, pięciu godzinach przebywania wśród 4-8 osób które kopcą jak kominy boli mnie głowa,gardło, nastepnego dnia czuję się jak na cięzkim kacu.Ubrania wietrzą sie na balkonie albo ida do prania. Wszelkie prosby nie skutkują, jakby z reszta mogły,skoro nie zwracają uwagi na 2-letnie dziecko( jednej z par).Nadmieniam że kiedy impreza jest u nas nie bez protestu, ale palą na balkonie...Lubimy ich , ale zauwazyłam,że coraz rzadziej sie spotykamy., a ja nie chcę się tak izolować... Może jednak jest tak jak w tym przysłowiu - kiedy wejdziesz między wrony...Sama nie wiem, czy się starzeję i za bardzo się czepiam...Może ktos miał taki problem i go rozwiązał?
moze troche nie na temat: w Niemczech jest zakaz (w wiekszosci Landach) palenia nikotyny w restauracjach, knajpach i pubach. Jest to nowo wprowadzony przepis i wzbudza oczywiscie lawine dyskusji na ten temat. Palacy sa oburzeni, niepalacy odetchneli. Doskonale rozumiem Twoj problem i powiem szczerze...male szanse sa na to, zeby wieloletni, zatwardzialy palacy wykazal zrozumienie. Moj Tata, wieleletni byly palacy, powiedzial, ze osoby palace sa bezwzgledne, nie mysla o innych, ktorym to przeszkadza. Sa oczywiscie wyjatki, ale generalnie taka jest psychologia palenia. Palenie papierosow jest nalogiem, a nalogowcy nie mysla racjonalnie. Z gory przepraszam tych, ktorzy znajduja sie w grupie wyjatkowych:)
Cuma, żadnych ustępstw, nawet do tego stopnia, że jeśli żadne prośby o niepalenie w twoim towarzystwie nie docierają do nich, to zerwij znajomość.Paliłem 70 papierosów dzienie,rzuciłem i nie palę już 21 lat. Nie pozwalam palić w moim domu ani w moim towarzystwie w zamkniętym pomieszczeniu.Palacze na balkon lub niech się przystosują do niepalących. Precz z palaczami nikotyny!!!!!!!!!!!!!!
Dla mnie najdziwniejsze jest to ze oni chcieliby palic w Twoim wlasnym domu - bo wyraznie zaznaczylas ze zadowoleni z wynoszenia sie na balko nie sa.... Moi znajomi tylko mnie prosza o klucze i wychodza przed blok popalic...nigdy nikomu nie przyszlo by do glowy ze mozna zapalic w mieszkaniu osob niepalacych nigdy nawet nie zapytali czy moga!!! A Ci co pala przy dziecku to normalnie brak slow.... co za nieodpowiedzialnosc i bezmyslnosc!!!
Ja miałam ten sam problem. Byłam jedną z trzech niepalących w grupie "przyjaciół". Ale zrozumiałam, że prawdziwi przyjaciele powinni pomyśleć czasami i o mnie. Zerwałam kontakty z większością tych ludzi. I nie żałuję. Mam nowych znajomych i przyjaciół - niepalących. I nareszcie po imprezach nie pachnę jak popielniczka. Powodzenia :)
Cumo, jak syty głodnego nie zrozumie, tak palacz nie zrozumie niepalacego, niestety.
Jesli chcesz się przekonać czy Twoi znajomi są zainteresowani kontaktem z wami - wystarczy zaprosic ich do pubu, knajpki dla niepalących i wytłumaczyc dlaczego. Jesli dla Waszego dobrego samopoczucia i zdrowia bedą w stanie zrezygnowac na kilka godzin z papierochów, to warto podtrzymywac takie znajomosci, ale jeśli nie potrafią zdobyc sie na taki wysiłek - to sama sobie odpowiedz - czy warto ? W kazdym innym, waznym dla Ciebie momencie, tez moga Cię zawieźć, bo przecież ich samopoczucie bedzie dla nich wazniejsze niż Ty i Twój mąż.
Relacje palących z niepalacymi to złożony problem, ale o ile nie palacy nie robi krzywdy palaczowi przebywając w jego towarzystwie, to palacz truje i wpływa negatywnie na zdrowie nikotynowego abstynenta... Smutne jest wykluczenie z grona znajomych z powodu dbałosci o własne zdrowie (niepalenie), ale chyba warto poszukać takich znajomych, którzy potrafia to jednak docenić.
Ja sama nie palę, ale moi rodzice (szczególnie tata) palili jak smoki, jednak nigdy nie pozwolili sobie wejść do pokoju dzieci z papierosem. Zdawali sobie sprawę ze szkodliwości tego nałogu i choc sami nie potrafili sie z niego wyzwolic, zadbali, aby ich córki nie polubiły fajek. Jak tata nakrył mnie na nauce palenia, zaproponował, ze on sam nauczy mnie jak się pali... Wziął sporta (sam palił przez dulafke, ale mnie dał bez), podpalił i kazał sie porządnie zaciągnąć... o mało nie umarłam, nie mogłam przez kilka chwil wogóle złapać oddechu, potem był kaszel, jakbym chciała płuca wypluć, smród czułam w ustach przez kilka dni. Horror, ale jak skuteczny, w życiu juz nie próbowałam nauczyc się tej "fajnej" sztuki palenia, mimo, że moje koleżanki popalały nieźle :) W moim srodowisku wszyscy wiedzieli, że ja nie palę, a także (później) że nie pali sie u mnie w domu (mąż i dzieci też niepalący). W czasie uroczystości organizowanych u mnie palacze wychodzą na balkon (bez żadnego bólu, nawet zimą).
Wiem co to znaczy przebywać w jednym pomieszczeniu z palaczami. Przeszłam taką "szkołę życia" na początku mojej kariery zawodowej. W pokoju paliły dwie koleżanki (starsze sporo ode mnie) i nie zaprzestały nigdy, nawet wtedy, gdy byłam w ciąży. Gdybym była wtedy bardziej asertywna... moze moja córka nie urodziłaby sie jako wczesniak, a ja nie miałabym takich problemów. Panie chciały mi nawet pomóc - zamiast palić jednoczesnie (wiecej dymu ale krócej) "oszczędzały mnie" - paląc kolejno ( niby mniej dymu ale dwa razy dłużej) . Teraz to ja bym im powiedziała co mysle o takiej "oszczędnoci".....
Droga Cumo, nie wiem na ile tak naprawde Ci ludzie sa Wam bliscy i czy wnosza w Wasze zycie jakies inne wartosci poza bolem glowy i kaca (papierosowego) .... ale moze wlasnie siasc gdzies "na neutralnym gruncie" i przeprowadzic szczera rozmowe nad wartoscia znajomosci/przyjazni i wspolnie znalezc jakies wyjscie kompromisowe. Ja i moj maz palimy, ale nie palimy nawet we wlasnym domu, wiec dla nas wychodzenie na "dymka" jest tak naturalne jak pojscie do ubikacji w celu .... hmmm ;)
Mamy wsrod naszych znajomych blizszych i dalszych ludzi palacych, niepalacych, niewierzacych, wierzacych (rozne religie), bialych, czarnych, zielonych, roznych narodowosci i przekroju spolecznego i jakos z kazdej "niby" konfliktowej sytuacji mozna znalezc wyjscie zadowalajace wszystkich.... a jest to tylko sprawa szczerej rozmowy. Mysle, ze bez wzgledu na porady WZtowcow nie rozwiazesz tego tutaj..... no chyba, ze chcesz podliczyc jakies "za" i "przeciw" w/g jakichs tam kryteriow i podejmiesz decyzje arbitralna bez dania znajomym szansy na zabranie glosu, czy tez zajecie stanowiska. Wiem, napisalas, ze w czasie wizyt w waszym domu "nie bez protestu, ale pala na balkonie..." ale to jest (mam wrazenie) tylko chwilowe rozwiazanie. Ja osobiscie zrobilabym "zbiorke" i zaproponowala wspolne ustalenie jakiegos "regulaminu" obowiazujacego na przyszlosc, ktory pozwoli Wam wszystkim cieszyc sie wspolnymi spotkaniami.
Przeciez mowimy chyba o spotkaniach, a nie wspolnym zamieszkaniu ;) a spotkania jesli nawet beda raz w tygodniu i trwajace 8 godz. nonstop (kto ma na to czas???) to jakos da sie to zalatwic.
Problem sam moze sie rozwiazac niedlugo, sa plany wprowadzenia zakazu palenia w pubach i restauracjach.
pozdrawiam
Wlasciciel pubu i restauracji sobie poczeka.....a nuz.....moze....zawsze
sobie moga zajarac przed....PUBEM I RESTAURACJA.
A jesli zapraszasz ich na dziesiate pietro, to co?
Pranie firanek, siersci psa, dywanika, i co tylko chcecie.
U mnie w domu sie nie pali, no ale skoro ta wesola wiekszosc, to trudno,
wietrzymy, wietrzymy......Albo wypowiadamy wojne i nic nie wietrzymy, tylko
mowimi NIE, i dobieramy sobie przyjaciol wylacznie wsrod niepalacych!!!!!!
Zgadzam sie z Kurkuma
Moj maz jest palacy, wiekszosc znajomych palaca, rodzice palacy, tesciowie tez ale nikt nie pali w naszym domu. Wylaza smoki na balkon. Wietrzenie średnio pomaga. Dobieranie sobie znajomych pod katem palacych/niepalacych? hmm ciekawe :-)
Moze to dziwne ale mimo iz sama jestem niepalaca to nie wyobrazam sobie pubu bez dymu papierosowego, to juz nie to.
pozdrawiam
Nie będę wyjątkiem. Też uważam, że nie powinnaś w żadnym razie ustępować i godzić się na bierne palenie. Wiem, że nie jest to łatwe. Też mam różnych znajomych palących. Są tacy, że u mnie w domu, pod żadnym pozorem nie zapalą, nawet jeśli jest lato i otwarty balkon. Inni z kolei próbowali popalać i też było mi niezręcznie kategorycznie zabronić. Zrobiłam unik i teraz ich po prostu do siebie nie zapraszam. Znam to doskonale, po kilku papierosach wszystko śmierdzi, firany, nakrycia, ubrania - wszystko i można wietrzyć tydzień a i tak czuć. Tak więc powtarzam, nie zgadzaj się, żeby inni Cię truli.
Dziekuję wszystkim za rady, zastanowię się jeszcze...Nie jest to proste , bo rozsadek i serce podsuwają inne rozwiazania.
Ja sama palę papierosy,ale do głowy by mi nie przyszło zapalić w domu u kogoś jeśli wiem,że są niepalący..
W takich sytuacjach po prostu wychodzę na balkon bądź przed dom.
Ostatnio byłam w knajpie ,która na I piętrze ma sale dla palących a na parterze dla niepalących,stolik mieliśmy na parterze, no i cóż chciało się zapalić to wychodziłam na dwór..
W domu palę tylko w kuchni..i od razu włączam wentylatory a w lecie na balkonie...
Pewno,że czuć..no ale nie robi mi mąż wurzutów...tolerancja?
Nidy w życiu nie weszłam z papierosem do pokoju dziecka(np jak jest w szkole) ,żeby siąść i sobie zajarać,
choć było by fajnie:kawka,papierosek i komp,bo od niej klikam
To kwestia rozmowy z Twoimi znajomymi,jeśli papieosy będą dla nich ważniejsze niż Wasze towarzystwo
to będziesz miała odpowiedź na swoje pytanie.
nie przejmuj sie niedlugo beda zakazy gdzie wogole nie bedzie mozna palic.bedzie dobrze pozdrawiam
skoro to Wasi przyjaciele to powinni być trochę bardziej wyrozumiali dla Was jako niepalących. Ja mam większość znajomych i przyjaciół niepalących a CI którzy palą się dostosowują. Jak jest impreza u mnie to wychodzą palić na korytarz. Nie możesz im ustępować, zwłaszcza we własnym domu, tam Ty ustalasz zasady i koniec.