Zostałam zbudowana przez kolegów mojego syna. Ale od początkiu.. Młody ma ferie, stwierdził, we wtorek, ze odwiedzą go koledzy (3 młodzieńców po 18 lat). Pamiętam, ze w tym wieku jadłam jak odkurzacz (czemu mi sie nie odkładało w biodrach, nie wiem). Myślę, zeżrą lodówkę razem z obudową...Przezornie zrobiłam bułki nadziewane smażonymi (z cebulą) pieczarkami i żółtym serem i ciasto mandarynkowe (z Naszej stronki). Kolega Młodego- niejaki BUBU- stwierdził( mocno przejedzony),, kocham Twoja mamę". Popłakałam się ze śmiechu, ale zaraz mi mina zrzedła, jak spytali, czy mogą przyjśc w piątek. No kurcze, mogą, tylko co ja mam ugotować.. Młody jest dumny, a ja się zastanawiam, czy sobie bata nie ukręciłasm na własną dupcię..
hahahaha, ukręciłaś, jak miły Bóg, ukręciłaś :))))))) zupełnie jak ja - do mnie, na "to pyszne, normalne jedzonko" przychodzi chłopak mojej córki. U niego w domu podstawą wyżywienia są kanapki i jak kiedyś podjadł chłopaczyna solidniej goracego pysznego jedzonka rodem z WŻ, to powiedział, że kocha nie tylko moją córkę, ale i mnie i Was - bo powiedział "tylko kochane ludki mogą tworzyc TAKIE przepisy". Od tej pory jak przychodzi, to najpierw wita się z 'kuchnią" a dopiero potem z całą resztą :))))))))))
No dzięki Bogu, nie jestem sama! Mój mąż skwitował,, chciałaś, to masz. Było im dać biszkopty. Zresztą, gdyby nie Ty,nie musiałbym chodzić na siłownię" No , kurka ,zarzut. Dbam o jego zdrowie
Ani chybi polknelas przynete :)))) No ale jeszcze nie wszystko stracone, pamietam, jak do mojego syna tak przychodzili koledzy na wyzerke i tez nie bardzo wiedzialam co z tym fantem zrobic... Z jednej strony dobrze, ze przychodza, bo w tym wieku mlodziez raczej woli trzymac sie z daleka od "wapniakow".. a wiec jest szansa zobaczyc z kim sie synek zadaje, co to za towarzycho itd.. Z drugiej jakos nie bardzo chcialam sie poddac gotowaniu dla wyglodzonej armii, bo 3-5 mlodziencow w tym wieku potrafi dokonac spustoszenia.... No i wreszcie wpadlam na pomysl, zakupilam produkty i oddalam im kuchnie do dzialania, powiedzialam, ze owszem ja moge przygotowac to czego oni sami nie potrafia (jakies ciasto, czy tez konkretne danie miesne).....Probowali mi wmowic, ze tak naprawde to oni nic nie potrafia poza ruszaniem zuchwami i glaskaniem sie po napelnionych brzuchach. Zapytalam czy potrafia czytac.... tym razem oni sie dali zlapac na przynete, bo jak tylko stwierdzili, ze i owszem czytaja, to ja powiedzialam, ze cala nauka gotowania polega na umiejetnosci czytania, wreczylam przepis i oddalam kuchnie w ich rece..... Oczywiscie sprzatania bylo jak po huraganie, ale chlopaki powoli uczyli sie jak mozna cos zrobic samemu... Moj syn zreszta swietnie gotuje, bo jak kiedys stwierdzil "jesli mezczyzna chce przezyc i nie pasc smiercia glodowa przy mojej mamie, to idzie do kuchni i bierze dzialania w swoje rece". Izus ferie sie skoncza, a chlopaki beda mieli wspaniale wspomnienia, to tez satysfakcja :)))
Jak zaczną przychodzić,,nagminnie" to zrobię jak radzisz. Na razie cieszę się, ze Młody się otworzył. Mimo, że miał kolegów, to był takim trochę odludkiem. A poza tym zawsze mam wrażenie, ze te dzieciory są głodne (albo to wspomnienia z młodości- nie to, ze nie dojadałam, po prostu wiecznie byłam głodna. Mogłam zjeść 6 pączków na raz). Takie to dłuuugie, szczupłe......
Oj, ukręciłas sobie, ukręciłas :-)) Ja mam to samo. Co prawda ja mam dopiero pięciolatka, ale dzieciaków gościmy sporo i juz tak sie przyzwyczaiły, ze są jakieś rurki, grzybki, jezyki, kremówki, czy chociażby murzynek, czy zwykła galaretka, ze teraz cały czas słyszę"ciociu, czy jest coś słodkiego" i nie chodzi im o cukierka :-). Mąz się ze mnie nabija, że chcąc prowadzić gościnny dom, dla kolegów mojego synka, skazałam się na stanie, przy piekarniku (ale ja to lubię :-))
Zostałam zbudowana przez kolegów mojego syna. Ale od początkiu.. Młody ma ferie, stwierdził, we wtorek, ze odwiedzą go koledzy (3 młodzieńców po 18 lat). Pamiętam, ze w tym wieku jadłam jak odkurzacz (czemu mi sie nie odkładało w biodrach, nie wiem
). Myślę, zeżrą lodówkę razem z obudową...Przezornie zrobiłam bułki nadziewane smażonymi (z cebulą) pieczarkami i żółtym serem i ciasto mandarynkowe (z Naszej stronki). Kolega Młodego- niejaki BUBU- stwierdził( mocno przejedzony),, kocham Twoja mamę". Popłakałam się ze śmiechu, ale zaraz mi mina zrzedła, jak spytali, czy mogą przyjśc w piątek.
No kurcze, mogą, tylko co ja mam ugotować.. Młody jest dumny, a ja się zastanawiam, czy sobie bata nie ukręciłasm na własną dupcię..
hahahaha, ukręciłaś, jak miły Bóg, ukręciłaś :))))))) zupełnie jak ja - do mnie, na "to pyszne, normalne jedzonko" przychodzi chłopak mojej córki. U niego w domu podstawą wyżywienia są kanapki i jak kiedyś podjadł chłopaczyna solidniej goracego pysznego jedzonka rodem z WŻ, to powiedział, że kocha nie tylko moją córkę, ale i mnie i Was - bo powiedział "tylko kochane ludki mogą tworzyc TAKIE przepisy". Od tej pory jak przychodzi, to najpierw wita się z 'kuchnią" a dopiero potem z całą resztą :))))))))))
No dzięki Bogu, nie jestem sama! Mój mąż skwitował,, chciałaś, to masz. Było im dać biszkopty. Zresztą, gdyby nie Ty,nie musiałbym chodzić na siłownię" No , kurka ,zarzut. Dbam o jego zdrowie
i o pełny brzuszek ;))))))))))
Ani chybi polknelas przynete :)))) No ale jeszcze nie wszystko stracone, pamietam, jak do mojego syna tak przychodzili koledzy na wyzerke i tez nie bardzo wiedzialam co z tym fantem zrobic... Z jednej strony dobrze, ze przychodza, bo w tym wieku mlodziez raczej woli trzymac sie z daleka od "wapniakow".. a wiec jest szansa zobaczyc z kim sie synek zadaje, co to za towarzycho itd.. Z drugiej jakos nie bardzo chcialam sie poddac gotowaniu dla wyglodzonej armii, bo 3-5 mlodziencow w tym wieku potrafi dokonac spustoszenia.... No i wreszcie wpadlam na pomysl, zakupilam produkty i oddalam im kuchnie do dzialania, powiedzialam, ze owszem ja moge przygotowac to czego oni sami nie potrafia (jakies ciasto, czy tez konkretne danie miesne).....Probowali mi wmowic, ze tak naprawde to oni nic nie potrafia poza ruszaniem zuchwami i glaskaniem sie po napelnionych brzuchach. Zapytalam czy potrafia czytac.... tym razem oni sie dali zlapac na przynete, bo jak tylko stwierdzili, ze i owszem czytaja, to ja powiedzialam, ze cala nauka gotowania polega na umiejetnosci czytania, wreczylam przepis i oddalam kuchnie w ich rece..... Oczywiscie sprzatania bylo jak po huraganie, ale chlopaki powoli uczyli sie jak mozna cos zrobic samemu... Moj syn zreszta swietnie gotuje, bo jak kiedys stwierdzil "jesli mezczyzna chce przezyc i nie pasc smiercia glodowa przy mojej mamie, to idzie do kuchni i bierze dzialania w swoje rece". Izus ferie sie skoncza, a chlopaki beda mieli wspaniale wspomnienia, to tez satysfakcja :)))
Iza, ostatecznie możesz im podrzucic przepis na te bułki, jak radzi Maryla, i powiedziec, że tylko to umiesz robic :)))))))
Jak zaczną przychodzić,,nagminnie" to zrobię jak radzisz. Na razie cieszę się, ze Młody się otworzył. Mimo, że miał kolegów, to był takim trochę odludkiem. A poza tym zawsze mam wrażenie, ze te dzieciory są głodne (albo to wspomnienia z młodości- nie to, ze nie dojadałam
, po prostu wiecznie byłam głodna. Mogłam zjeść 6 pączków na raz). Takie to dłuuugie, szczupłe......
Oj, ukręciłas sobie, ukręciłas :-)) Ja mam to samo. Co prawda ja mam dopiero pięciolatka, ale dzieciaków gościmy sporo i juz tak sie przyzwyczaiły, ze są jakieś rurki, grzybki, jezyki, kremówki, czy chociażby murzynek, czy zwykła galaretka, ze teraz cały czas słyszę"ciociu, czy jest coś słodkiego" i nie chodzi im o cukierka :-). Mąz się ze mnie nabija, że chcąc prowadzić gościnny dom, dla kolegów mojego synka, skazałam się na stanie, przy piekarniku (ale ja to lubię :-))