Och ludzie, ale się wkurzyłam wrrrrrrrrrrrrr........ Ale od początku. Mieszkam (jak niektórzy wiedzą) w Dublinie, w samym jego Centrum. Jest to dogodny "punkt przerzutowy" dla znajomych, którzy w czasie zmiany lokum mogą gdzieś się przytulić, przeczekać aż znajdą nowe miejsce. Tak też było z moją koleżanką, która czekała u mnie przez tydzień aż wyremontują jej mieszkanie, które miała wynająć. Dziś dostała klucze, więc zdecydowałyśmy się na zamówienie taksówki również na dziś - na wieczór. Ponieważ koleżanka jest troszkę na bakier z angielskim, postanowiłyśmy skorzystać z działającej w Dublinie polskiej firmy taksówkowej. Zamawiając ostrzegłyśmy, że potrzebny jest busik, ponieważ do zabrania jest dużo maneli oraz podałyśmy trasę skąd dokąd ma przewieźć rzeczy. Taksówka pojawiła się punktualnie, ale kierowca nawet nie wysiadł z samochodu, żeby pomóc nosić rzeczy - siedział i palił papierosa. Dopiero na wyraźną prośbę ruszył się i otworzył drzwi do auta. Po załadowaniu (koleżanka pojechała sama) ruszyli, a w trasie okazało się, że kierowca nie do końca wie gdzie ma jechać - a adres docelowy to jedna z większych ulic w Dublinie!! Należy zauważyć, że te polskie "taksówki" nie mają taksometrów, więc kwota zależy od widzimisię kierowcy. Tak jak wyruszyli ok 21 na miejscu byli ok 22, bo kierowca miał czas zatankować (stwierdził wtedy, że "mogą teraz jeździć do rana"), zaparkować i odebrać dwa smsy, a jak koleżanka poradziła żeby wpisał adres w GPS stwierdził, że nie ma okularów. Ale wzroku na sms mu starczyło a w trasie pytał koleżanki czy wie gdzie jedzie! I był obrażony jak powiewdziała, że od tego ON jest kierowcą żeby wiedzieć. Na miejsce dotarli po około godzinie i kierowca zażądał 45 euro, gdzie trasa z lotniska (które jest 2 razy dalej) kosztuje do 25 euro. Kiedy Edyta (koleżanka) poprosiła o rachunek, powiedział że należało to ustalić zawczasu z szefem!!! I oczywiście nie pomógł nic przy rozładunku. Kiedy dowiedziałam się o tym wszystkim z telefonu Edyty, zadzwoniłam do szefostwa firmy. Od razu przyjęli postawę obronną, gdzie ja chciałam się dowiedzieć w jaki sposób mają zamiar zrekompensować nadmierną stawkę i fakt nieznajomości miasta przez kierowcę. Kiedy szef firmy zaczął twierdzić, że wersja zdarzeń przedstawiona przez kierowcę znacznie się różni na jego korzyść (niby pomagał ładować a ja jestem świadkiem, że tak nie było) mnie trafił cytrynowy piorun. Nieco się uniosłam muszę przyznać i stwiewrdziłam, że nie są profesjonalistami zażądałąm natychmiastowego zwrotu pieniędzy. Szef próbował się burzyć i twierdził coś w stylu, "że on chaiałby mieć spokojną noc", że "żąda żebym przestała na niego krzyczeć",ale ja nie dałam się zbyć i powiedziałam, że żądam zwrotu tych pieniędzy. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie i stwierdził, że odda 20 euro i ma nadzieję, że nigdy nie będziemy korzystać więcej z jego usług. Powiedziałam mu, że mogę mu to gwarantować!! KIerowca przyjechał, dał pieiądze i warknął " szef kazał oddać". Powiedziałam dziękuję, do widzenia, wzięłam pieniądze i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Przepraszam wszystkich, że tak się mi "ulało", ale krew mnie zalewa jak widzę odstawianie takiej maniany - zwłaszcza w wynonaniu naszych rodaków. Mam swój malutki biznes w Irlandii i jest dla mnie nie do pomyślenia 1. tak oszwabić klienta 2. tak potraktować jego reklamację względem świadczonej usługi. Co myślicie, robię z igły widły czy mam choć trochę racji????? Wkuuuuurzzzzzona Mrr
hehehe fajna historyjka.............................. polak polakowi kopie dolki poza granicami kraju... spotkalo mnie cos takiego dlatego wole zaplacic wiecej a nie kozystac z obcej polskiej uslugi chyba ze jest polecona przez najlepszego kolege albo czlonka rodziny!!!!!
Ja mam takie samo zdanie co Bodek . Za granica polak twoj wrog !!!!!!!! definitywnie . Ja tez nie raz doswiadczylam sama tego na wlasnej skorze . Moglabym opisac wam co mi sie przytrafilo ,ale jescze mnie wszystko trzyma w nerwach ,choc minelo juz prawie dwa lata .
Droga Mrr, Żeby Ci się humor choć trochę poprawił, opowiem Ci o tym, jak ja dwa razy się wkurzyłam, choć nie będzie to dokładnie ;) na temat ;) Powiedzmy, luźno związane z tematem. Kilka lat temu na ulicy, w Krakowie, zauważyłam grupę Włochów, którzy najwyraźniej się zgubili. Podeszłam, jedna z dziewczyn wyjaśniła, gdzie zaparkowali i poszliśmy na nieco oddalony parking. Strzeżony, a jakże! Dowodził tam niewielki człowieczek. Panowie podeszli do samochodów, za każdą wycieraczką tkwił kwit. Ponieważ nie mogli się zorientować, ile mają zapłacić, dali mi kwity i obejrzeli się pytająco na człowieczka. Zerknęłam : parkowali tam trzy godziny, ówczesna stawka za godzinę 3 zł (pamiętam doskonale "przebicie" ) Myślałam, że mnie uszy mylą, kiedy usłyszałam 90 zł. Poparte dziewięcioma palcami w powietrzu i dziesięciokrotnym poruszeniem nimi.Chyba mnie zamurowało, bo człowieczek wziął ode mnie kwit i napisał 90. Wtedy nie wytrzymałam i ... trochę sobie pogadałam do niego ;) Po kilkunastu sekundach na kwicie, pomiędzy 9 a 0 pojawił się przecinek. Ale patrząc na człowieczka, nie miałam wątpliwości, że moja rodzina nie jest bezpieczna do pięciu pokoleń wstecz i do pięciu pokoleń w przyszłości Dlaczego mi się to teraz przypomniało ? Kiedy czytałam Twoją opowieść, pomyślałam sobie o tym, jak łatwo potem myśleć stereotypami : ci Włosi byli wtedy pierwszy i jedyny raz w Polsce. Gdyby znali choć kilka słów po polsku, no i zorientowali się, jak mieli zostać oszukani, to wyjechaliby pewnie z przekonaniem (popartym widokiem żuli w niektórych rejonach Plant), że Polacy to pijacy i złodzieje. Z drugiej strony, czytając Twojego posta wyobraziłam sobie tego człowieczka w Dublinie. Może nie na parkingu, ale jako kierowcę taksówki na przykład ;) Przecież tam, za granicą, nie brak Polaków, którzy nie mając pojęcia o stawkach zapłacą jak za przysłowiowe woły. Czemu zatem nie zarobić ? A potem dochodzi do tego, o czym pisała ASTI : Polak za granicą to największy Twój wróg. I tu druga dygresja : moja siostra pracowała legalnie za granicą przez około 5 lat. Napisała mi kiedyś o sprawie, która zbulwersowala środowisko tamtejszych Polaków. Otóż, w pewnej fabryce zatrudniano naszych rodaków z reguły na czarno, ale pozwalano im godziwie zarobić, niejednokrotnie zawierając potem (kiedy Polak spełnił tamtejsze warunki, by uzyskać pozwolenie na pracę) normalne umowy o pracę. Przyjechał tam pewien Polak, któremu przekazano informację, gdzie może się starać o pracę. Zjawił się w fabryce, ale nie został przyjęty - przyczyną był brak jakiegokolwiek pojęcia o tym, co miał robić i dwie lewe ręce do roboty oraz roszczeniowo-socjalny charakter żądań. No i stało się. Polak poszedł na policję, złożył oficjalne doniesienie, że fabryka zatrudnia na czarno i lokalna telewizja pokazała trzydziestu kilku Polaków oczekujących w asyście policji na lotnisku na przymusową podroż do kraju. Czy trzeba komentarza ? "Ja nie mam, ale ty też nie będziesz miał." Ten drugi przykład chciałabym spuentować wierszykiem, który znam od Babci. "Patrzy patrzałek, jak wisi wisiałek. Patrzałek byłby rad, gdyby ten wisiałek spadł."
Dlatego głowa do góry, na szczęście nie wszyscy Polacy są tacy jak szef taksówek i jego totumfacki kierowca. I szczere życzenia powodzenia w Twojej malutkim biznesie :) Pozdrawiam cieplutko z cokolwiek wietrznej dzisiaj Polski. Paola :)
Ciekawe i bardzo pouczajace sa Wasze historie. Szkoda , że nasza "nacja" nie potrafi się tak wspierać jak inne narodowosci, ciekawe czy to się kiedykolwiek zmieni, a moze my, Polacy, mamy jakis "gen zawisci" ?
Ave nie do końca tak jest.... Moja koleżanka ma męża tunezyjczyka. Przyjechał za żoną do Polski, liczyli na solidarność narodową,że nieznającemy języka współbratymcy pomogą... No cóż, został sam...... Teraz mieszkają w Tunezji gdzie on nie ma problemu z pomocą....
Paolko, dziękuję za słowa otuchy :) choć przyznam, że historie które opisałaś nie napawają optymizmem. Przyznam też, że nie jest w stanie zrozumieć tego syndromu psa ogrodnika, który tak powszechnie występuje pośród naszych rodaków. Jakoś jest tak, że nie równamy w górę, do lepszych, tylko raczej jak komuś powodzi się lepiej to włącza się myślenie jak tej osobie zaszkodzić. Mi jest to zupełnie obce i mam tak, że skoro mi się w czymś powiodło za naturalne uważam, że mogę pomóc innemu. Głęboko wierzę w to, że dobre i złe uczynki krążą w uniwersum i to co zrobimy innym - wróci do nas. A tak mimochodem - ten mój maleńki biznes jest reklamowany na Wielkim Żarciu - sprawdź link na dole stronki - Polka Lingua to moje dziełko :)
Droga Mrr ! Pisząc o poprawie humoru nie miałam na myśli optymistycznych przykładów, tylko że pewne rzeczy zdarzają się wszędzie i zależy to od LUDZI. Czasem jest to Mały Człowieczek z Parkingu, za którego wstydzę się do dziś To po prostu życie ;) . I nigdy nie chciałabym, by to co opisałaś, a ja dopisałam ;) swoje doświadczena mogło stanowić "Polaków portret własny". Mamy swoje przywary, Ale i swoją godność. Jak każdy naród. Nie można oceniać nikogo etykietką, tzn. "Polak ? Zły, pijany i do tego złodziej".
Mnie najbardziej boli następująca wewnątrzkrajowa ;) sytuacja nie mająca nic wspólnego z wyłudzaniem czegokolwiek : jadę tramwajem z dwoma głuchoniemymi koleżankami. Migamy sobie żwawo (ja wolniej, no bo stawy ;) jakby nie te ;) No i mój slownik ubogi jest ;) Zbliżamy się do przystanku, kiedy Iza i Ela wysiadają. ja wysiadam na następnym. Slyszę "ciekawe" uwagi Panów obok o tym, jak takie głuchonieme (Iza i Ela, pewnie ja też ;) ) " TO" robią nie krzycząc. Dziewczyny wysiadają. Poczekałam do mojego przystanku i zapytałam głośno, czy tu mam wysiąść. zareagowałam tak, żeby widać było, że jestem slysząca.,czy to ten aby-napewno-przystanek. Panowie nawet odpowiedzieli.Ale mina panów -jak w reklamie Master Card- była bezcenna Mój mąż stwierdził, że wtedy miałam zimną krew.A ja, że nie miałam odwagi żeby przyłożyć w zadowolone z siebie karczycha.
Rozumiem Twoje wkurzenie, rozgoryczenie, rozczarowanie itd. ale jednak nie sadze zeby uczciwosc czy tez jej brak, byla zalezna od miejsca urodzenia... Ludzie sa uczciwi, lub nie i to sie zdarza w kazdej narodowosci .... taksowkarze wszystkich krajow maja to do siebie, ze jak lapia "jelenia" nie mowiacego w danym jezyku to moga mu zafundowac wycieczke po miescie i znow nie wszyscy taksowkarze tak robia, ale .... sa wlasnie ci nieuczciwi co skorzystaja z okazji. U nas tez oporcz normalnych "yellow" sa tez tzw. "car service", ktore jezdza bez licznikow, tyle tylko, ze jak dzwonisz po taka taksowke, to nalezy wlasnie zapytac dyspozytora ile kosztuje kurs od...do, Twoim bledem Mruczusiu bylo wlasnie to, ze nie zapytalas i tu sama zostawilas kierowcy otwarta furtke do nieuczciwosci... No ale stalo sie... jest to lekcja zycia, a czlowiek uczy sie do smierci. Fakt jest faktem, ze mamy w sobie "cos" niekoniecznie milego, bo albo uwazamy sie za wybrancow swiata, czy tez Boga i jestesmy "lepsi" od wszystkich innych ..... jakkolwiek brak nam na to rzeczowych dowodow, chocby w postaci nauki jezyka kraju w ktorym zamieszkujemy, czy tez zdobycia zawodu....itp. Znalam tu kiedys kobiety, ktore sprzataly (nie ma nic zlego w sprzataniu zawod jak kazdy inny) ale na kazdym kroku podkreslaly swoje wyzsze wyksztalcenie w Polsce ....zalosne, zawsze mowie "nie mow mi kim byles, ale pokaz kim jestes". Mamy tez jakies nieograniczone uwielbienie do narzekania.... i tak narzekamy przy kazdej okazji, juz nie wazne, czy zbiorowo czy tez jako jednostki ....Polak/a musi narzekac, na cokolwiek, aby nie bylo za dobrze, bo jak bedzie za dobrze, to wtedy jest bardzo zle.... Razem z Charliem chodzimy do tureckiego zakladu fryzjerskiego i tam wlasnie pracowala Polka, mloda dziewczyna, moj fryzjer jak tylko sie zorientowal, ze mowie po polsku to zawsze staral sie "dac" mi Kasie do mycia glowy.... nieswiadom tego, ze Kasia myla mi nie tylko glowe, ale robila dokladnie pranie z plukaniem sumienia, opowiadajac coraz to bardziej tragiczne historyjki z zycia rodziny w Polsce .... Moj maz i fryzjer nie mogli zrozumiec, dlaczego nie jestem zachwycona faktem, ze moge sobie z kims pogadac po polsku..... az pewnego dnia Kasia zniknela, a ja przyjelam te wiadomosc z ulga ..... moze to nieladnie, ale nawet mnie nie zainteresowalo czy sama odeszla, czy tez ja zwolnili, dla mnie bylo najwazniejsze, ze jej nie ma i razem z nia nie ma tych opowiastek. Co do robienia interesow z Polakami ??? No coz mysle, ze wystarczy, jak napisze, ze w mojej lekko ponad 20letniej karierze w roznych zakladach kosmetycznych mialam tylko 2 kilientki polskiego pochodzenia i chyba 2 autentyczne Polki, obecnie nie mam zadej i nie tesknie. Nawet moje kolezanki, ktore kiedys zdecydowaly sie na zabiegi w moim gabinecie, natychmiast jeszcze lezac pod maseczka zaczely mi wyliczac jakie to ja mam dochody przy takich cenach..... jakos nikt inny nie wpadl na rozliczanie mnie .... No i chyba doszly do wniosku, ze za duzo zarabiam, wiec wiecej nie wyrazily ochoty przyjscia, a ja sie nie upominam ..... bo i po co ????
Gwiazdko, sęk w tym, że ja spytałam szefostwa o cenę i było powiedziane około 25 euro. To kierowca próbował ugrać kasę za ten czas co błądził - i najgorsze, że i kierowca i szef to Polacy, traktujący tak swoją rodaczkę...więc nie można zwalić na karb niezrozumienia języka. Więcej napiszę z domu, bo mi się z laptopa niewygodnie pisze :)
Mruczusiu, Nie napisalas w Twojej opowiesci otwierajacej watek, ze pytalas o cene za kurs szefostwo, tylko porownalas ja potem do ceny 25 euro, za podobny odcinek (powolujac sie na dolegosc do lotniska) to jedno.... Drugie, to jakos tytul watku "Polactwo?????" budzi we mnie niesmak, wszak czy chcesz, czy tez nie, to bez wzgledu na to gdzie mieszkamy, urodzilysmy sie Polkami i tak to juz zostanie.... Czy jestes przekonana absolutnie, ze nigdy nie zachowalas sie jak wlasnie czlonek "Polactwa"??? Wiesz, los rzucil nas tam gdzie nas rzucil, ale to nie znaczy, ze sa lepsze i gorsze miejsca na ziemi, tak samo jak nie ma lepszych i gorszych nacji... Wiesz, mozna sie wkurzac, az do zakrzepu krwi w zylach, ale po co?? Mowisz, ze nie bylo problemu jezykowego, bo kolezanka, kierowca i szefostwo firmy mowi po polsku, wiec nie rozumiem dlaczego kolezanka, nie zadzwonila do szefostwa w momencie kiedy kierowca podal kwote prawie dwukrotnie wyzsza od ustalonej wczesniej (jesli takie ustalenie bylo, jak piszesz teraz) ?? Wiesz, ja tez napisalam, ze nie mam polskich klientek, co nie znaczy, ze one bylyby gorsze, od amerykanskich, czy tez chinskich.... po prostu nie lubimy jak zarabia na nas rodak .... tak to wyglada. Ale czy mam z tego powodu, odgryzc sobie reke ??? Nie kazdy ma prawo wydawac zarobione pieniadze tam gdzie chce i moje kolezanki akurat wydaja je w innych salonach....i Ty tez pewnie od tego przypadku bedziesz korzystac z uslug taksowek irlandzkich, czy to gwarancja na to, ze nikt nigdy nie bedzie chcial Cie oszukac ?? Chyba raczej nie, tylko moze bedziesz bardziej ostrozna... Wiem, ze sa ludzie, ktorzy probuja w rozne sposoby podkreslic swoja "waznosc", sama doswiadczylam tego niejednokrotnie, ale tacy sa ludzie.
Jest wiele racji w tym co napisalas i Ty i Twoj znajomy, ale powiem Ci, ze zycie za granica nie jest takie latwe ;) Przez wiele lat bronilam Amerykanow przed Polakami (dla Polaka to Amerykanin jest gruby i glupi) i Polakow przed Amerykanami (dla Amerykanina to Polak jest cwany [nie mylic z madrym] i pijany). I tak zycie bylo udreka, bo ciagle musialam uzasadniac, odpowiadac na "ataki" jednej albo drugiej strony, w koncu, stwierdzilam, ze nie jestem ani Polka, ani Amerykanka tylko soba i swoja osoba nie reprezentuje zadnej nacji, religii, ani niczego oprocz samej siebie. I tak mam wystarczajaco duzo zajecia z dbaniem o moje dobre imie i juz nie musze sie przejmowac czy patrza na mnie przez pryzmat Polski, czy tez jak pojade do Polski, przez pryzmat Ameryki.... Jesli ktos w Polsce liczy na to, ze we wrzesniu przyjedzie jakas "Amerykanka" to mysle, ze bedzie rozczarowany. Juz sie czasem spotykam w czasie rozmow na gg, ze niektorzy oczekuja takiej a nie innej mojej reakcji na kraj, na ludzi, na to co jest w sklepach....ja jade na wakacje, a nie przeglad gospodarczo-ekonomiczny. Poza tym jesli chce obserwowac kraj i co sie w nim dzieje, jak wyglada zycie, to napewno nie bede sobie wyrabiac opinii na podstawie polek sklepowych, ale obserwacji ludzi.
Gwiazdko, WSTĘPNA cena za kurs była podana. A kierowca chyba o tym nie wiedział i próbował urżnąć nadmiar za czas swoich pomyłek, a także zjedżania na pobocze i odpisywania na smsy. :/ Z całą premedytacją nazwałam ten wątek polactwem, w pewnym nawiązaniu do książki Rafała Ziemkiewicza (publicysty społeczno - politycznego) pod tym samym tytułem. Owszem wszyscy niezależnie od tego gdzie rzucił nas los urodziliśmy się Polakami, ale część zachowuje się tak, że wystawia naszemu krajowi niepochlebną cenzurkę. I właśnie tych nieuczciwych, oszukańczych, i jakich tam jeszcze Polaków nazywam Polactwem w odróżnieniu od ciężko i uczciwie pracującej większości (mam nadzieję, że większości). I to się tyczy każdego narodu - tyle, że dla naszego stosuję takie a nie inne określenie. No i muszę ci powiedzieć, że z ręką na sercu mogę przysiąc że przedstawicielem Polactwa nie byłam, nie jestem i nie będę. Takie wpojono mi zasady, że należy szczególnie dobrze zachowywać się poza granicami własnego kraju, ponieważ wtedy wystawiamy świadectwo. A obserwując niektórych (podkreślam NIEKTÓRYCH) naszych rodaków odnosi się wrażenie, że spuszczono ich ze smyczy jakiejkolwiek kontroli społecznej i wydaje im się, że wolno im wszystko. Co się jeszcze tyczy braku bariery językowej.... Koleżanka nie zadzwoniła do szefostwa, bo 1. była wykończona po pakowaniu i jeżdżeeniu w kółko po mieście przez godzinę (wieczorem) 2. jest osobą, która nie walczy o swoje tak jak ja :) Ja zadzwoniłam nie żeby odzyskać pieniądze, ale tak naprawdę dla zasady. Oczywiście, że nie mam gwarancji, że w irlandzkiej taksówce nikt mnie nie oszuka, ale ze strony "swojego" bardziej boli i wstyd. Chciałabym móc z czystym sumieniem popierać polskich usługodawców Irlandczykom a jakoś takie doświadczenie mnie zniechęca.
10 minut od spotkania jednej polki tu w anglii uslyszalem pytanie: "a ile ty zarabiasz, bo ja niewiele i szukam pracy jak bys mi mogl cos zalatwic"... to bylo na imprezie u kumpla....
zona moja sie dziwi ze odpowiadam na telefony od polakow ... hmmm powiedzmy znajomych, poniewaz znaja numer tylko i wylacznie wtedy jak cos potrzebuja. mimo ze pracuje 6 lat w tym samym miejscu i wiedza gdzie to jest. no i ja jezdze i pomagam.. zawsze tlumacze sobie ze kiedys jak mi sie noga podwinie MOZE ktos mi poda reke bez proszenia......
Bodek takie sytucje sie zdarzaja niezależnie od tego gdzie mieszkamy w Polsce czy zagranica. Niestety nieraz juz sie zdarzyło że mój telefon odzywał sie wtedy gdy ktos ze znajomych powiedzmy bliskich znajomych potrzebował pomocy. Jak ją otrzymali to nagle sie okazywało ze sa tak zajeci że nie maja czasu aby zwyczajnie porozmawiac przy kawie nie wspominajac juz np o kolacji. Mój mąż mówi że jesli ktos ma miękie serce to musi miec twarda d...ę. Pozdrawiam Małgosia
Niestety takie sytuacje zdarzaja sie wszedzie, ja sie nie zgadzam na nazywanie nieuczciwych Polakow" polaczkowem", nie zgadzam sie na nazwanie brakorobstwa w wykonaniu jakiegos Marokanczyka ,"arabska robota". Kiedy jade do Polski to jade do Polski, a nie do "Polaczkowa", choc w tej Polsce orznieto juz mnie nie raz - ale w Grecji, ale w Meksyku... Czy polski zlodziej za granica ,w stosunku do swoich ziomkow ma odznaczac sie jakims wiekszym etosem niz zlodziej w Anglii, Francji? Przeciez nie chodzi o naszych ziomkow, chodzi o zlodziei, dlaczego wymagamy jakiejs szczegolnej lojalnosci od ludzi z kompletnego marginesu.
no to ja mam twarda .... widocznie :) hehehe mama szkolila :D hahahahahaha co do wypowiedzi Kurakowa 2 zawsze powtarzam znajomym innej narodowosci aby nie ocaniali mnie jako nacjii tylko jako bodka -- to ja jestem taki ...
znajomy budowlaniec na wysokim stanowisku opowiedzial mi jak to wygladala firmowa impreza i kolacja z polakami, czechami i innymi narodowosciami: zapewniona kolacja plus bar dla imprezy!!!! na kazdy stolik przypadala butelka bialego i czerwonego wina :) kolacja sie dobrze niezaczela a polak podszedl do baru i poprosil 6 butelek wodki -- zaczeli pic tak ostro i nie tylko polacy, ze polowa sie toczyla zanim podali drugie danie.... nawet jeden (powiedzial ze nie polak) zaczal sie stawiac do glownego szefa ... wiadomo stracil prace ale jak zobaczyli rachunek tylko za napoje z baru na 4500 funtow co impreza na 30 osob to sie zdziwili ... ja sie usmialem.. on nie :) hehehe ale sie naucza ze jedzonko za darmo a nie drinki ... roznie anglicy pojmuja obcokrajowcow.
moja zona z kolezanka poszly do baru i zaczepil je pijany facet i zaczal im wygadywac i przeklinac ze przyjechali i prace dobre zabieraja... wedlug mnie praca lezy na ziemi tylko trzeba sie umiec po nia schylic... w polsce mialem taki moment ze zrezygnowalem a mama panikowala co ja bede robic itd. prace nowa mialem wciagu tygodnia... hehe pan z bezrobocia mnei nie lubial bo bylem u niego codziennie o tej samej porze i chcialem kazda prace... skonczylo sie ze pracowalem w drukarni hihihih ... roznei bywa w zyciu i roznie beda ciebie jako osobe oceniac a inaczej jako nacje tylko kazdy z nas moze to zmienic... :) pozdr.....
ps -- chyab nigdy sie tak nie rozpisalem :) hahahaha
Bodku, z ta pomoca to tez roznie bywa :) Kiedys mialam problem z pewna forma platnicza w wymiarze miedzynarodowym i tak sie zlozylo, ze upsust mojej frustracji dalam w towarzystwie Rodakow. Jedna z pan zaofiarowala pomoc, bo okazalo sie, ze wlasnie pracuje w tej instytucji, ale nie tylko zaofiarowala pomoc, stwierdzila tez natychmiast, ze moze sprawdzic rowniez cala moja historie platnicza, bo przeciez tam pracuje i ma do tego dostep (!!!!) Podziekowalam grzecznie za chec pomocy, ale oczywiscie nie skorzystalam, jakos nie wyobrazam sobie, zeby mozna bylo w ten sposob korzystac z "wladzy" czy tez tylko "okazji".... no i chyba niechetnie widzialabym te pania w moim domu ;))) wiedzac, ze ma tendencje do "sprawdzania". Ale to nie znaczy, ze wszyscy tacy jestesmy....
Hejze hola !!!!!! Polactwo?????????? A coz to za okreslenie?? Czemu zwykle chamstwo ma sie kojarzyc z nacja okreslona. Mru - historia jest bulwersujaca i ZAWSZE twierdze, ze chamstwo trzeba tepic, tym niemniej - czemu akurat te historie kojarzyc z narodowoscia tych dupkow? Czy na podstawie zachowan jednostkowych mozna tak generalizowac????? Czy ktos z Was potrafi okreslic jakies standardowe cechy Polaka, Rosjanina, Niemca, Zyda, Amerykanina, Chinczyka.... (nie da sie tu wszyytslkich nacji wymienic) ??????
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią w całej rozciągłości. Nie chcę byc przedstawicielką polactwa...to, pisząc szczerze-paskudne okreslenie. Zastanawiam się skąd w nas (nie generalizuję-to tylko moja obserwacja) skłonność do "etykietowania". Mnie samą doprowadza to do szewskiej wręcz pasji. Rozumiem wzburzenie konkretnym zachowaniem-ale własnie, to konkretne zachowanie tego konkretnego człowieka, nie związane z nacją. Moja opinia jest taka, że wspólczynnik "palanctwa" przepraszam:) jest niezależny od nacji, wykształcenia czy pochodzenia. Oj napatrzył sie juz człowiek, napatrzył... I każde chamstwo nalezy zwalczać "siłom i godnościom osobistom". Sił życzę każdemu z nas:)bedzie potrzebna, obserwując codzienność.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie znad morza. Basia
Och ludzie, ale się wkurzyłam wrrrrrrrrrrrrr........
Ale od początku. Mieszkam (jak niektórzy wiedzą) w Dublinie, w samym jego Centrum. Jest to dogodny "punkt przerzutowy" dla znajomych, którzy w czasie zmiany lokum mogą gdzieś się przytulić, przeczekać aż znajdą nowe miejsce. Tak też było z moją koleżanką, która czekała u mnie przez tydzień aż wyremontują jej mieszkanie, które miała wynająć.
Dziś dostała klucze, więc zdecydowałyśmy się na zamówienie taksówki również na dziś - na wieczór. Ponieważ koleżanka jest troszkę na bakier z angielskim, postanowiłyśmy skorzystać z działającej w Dublinie polskiej firmy taksówkowej. Zamawiając ostrzegłyśmy, że potrzebny jest busik, ponieważ do zabrania jest dużo maneli oraz podałyśmy trasę skąd dokąd ma przewieźć rzeczy.
Taksówka pojawiła się punktualnie, ale kierowca nawet nie wysiadł z samochodu, żeby pomóc nosić rzeczy - siedział i palił papierosa. Dopiero na wyraźną prośbę ruszył się i otworzył drzwi do auta.
Po załadowaniu (koleżanka pojechała sama) ruszyli, a w trasie okazało się, że kierowca nie do końca wie gdzie ma jechać - a adres docelowy to jedna z większych ulic w Dublinie!! Należy zauważyć, że te polskie "taksówki" nie mają taksometrów, więc kwota zależy od widzimisię kierowcy. Tak jak wyruszyli ok 21 na miejscu byli ok 22, bo kierowca miał czas zatankować (stwierdził wtedy, że "mogą teraz jeździć do rana"), zaparkować i odebrać dwa smsy, a jak koleżanka poradziła żeby wpisał adres w GPS stwierdził, że nie ma okularów. Ale wzroku na sms mu starczyło a w trasie pytał koleżanki czy wie gdzie jedzie! I był obrażony jak powiewdziała, że od tego ON jest kierowcą żeby wiedzieć.
Na miejsce dotarli po około godzinie i kierowca zażądał 45 euro, gdzie trasa z lotniska (które jest 2 razy dalej) kosztuje do 25 euro. Kiedy Edyta (koleżanka) poprosiła o rachunek, powiedział że należało to ustalić zawczasu z szefem!!! I oczywiście nie pomógł nic przy rozładunku.
Kiedy dowiedziałam się o tym wszystkim z telefonu Edyty, zadzwoniłam do szefostwa firmy. Od razu przyjęli postawę obronną, gdzie ja chciałam się dowiedzieć w jaki sposób mają zamiar zrekompensować nadmierną stawkę i fakt nieznajomości miasta przez kierowcę. Kiedy szef firmy zaczął twierdzić, że wersja zdarzeń przedstawiona przez kierowcę znacznie się różni na jego korzyść (niby pomagał ładować a ja jestem świadkiem, że tak nie było) mnie trafił cytrynowy piorun. Nieco się uniosłam muszę przyznać i stwiewrdziłam, że nie są profesjonalistami zażądałąm natychmiastowego zwrotu pieniędzy. Szef próbował się burzyć i twierdził coś w stylu, "że on chaiałby mieć spokojną noc", że "żąda żebym przestała na niego krzyczeć",ale ja nie dałam się zbyć i powiedziałam, że żądam zwrotu tych pieniędzy. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie i stwierdził, że odda 20 euro i ma nadzieję, że nigdy nie będziemy korzystać więcej z jego usług. Powiedziałam mu, że mogę mu to gwarantować!! KIerowca przyjechał, dał pieiądze i warknął " szef kazał oddać". Powiedziałam dziękuję, do widzenia, wzięłam pieniądze i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Przepraszam wszystkich, że tak się mi "ulało", ale krew mnie zalewa jak widzę odstawianie takiej maniany - zwłaszcza w wynonaniu naszych rodaków. Mam swój malutki biznes w Irlandii i jest dla mnie nie do pomyślenia 1. tak oszwabić klienta 2. tak potraktować jego reklamację względem świadczonej usługi.
Co myślicie, robię z igły widły czy mam choć trochę racji?????
Wkuuuuurzzzzzona Mrr
hehehe fajna historyjka..............................
polak polakowi kopie dolki poza granicami kraju...
spotkalo mnie cos takiego
dlatego wole zaplacic wiecej a nie kozystac z obcej polskiej uslugi chyba ze jest polecona przez najlepszego kolege albo czlonka rodziny!!!!!
Bodek, do diaska!!
Wcale nie fajna, a załamująca - jak bym mogła to bym ich biczem przesmagała!!! WSTYD!!!!!
Żeby Ci się humor choć trochę poprawił, opowiem Ci o tym, jak ja dwa razy się wkurzyłam, choć nie będzie to dokładnie ;) na temat ;)
Powiedzmy, luźno związane z tematem.
Kilka lat temu na ulicy, w Krakowie, zauważyłam grupę Włochów, którzy najwyraźniej się zgubili. Podeszłam, jedna z dziewczyn wyjaśniła, gdzie zaparkowali i poszliśmy na nieco oddalony parking. Strzeżony, a jakże!
Dowodził tam niewielki człowieczek. Panowie podeszli do samochodów, za każdą wycieraczką tkwił kwit. Ponieważ nie mogli się zorientować, ile mają zapłacić, dali mi kwity i obejrzeli się pytająco na człowieczka. Zerknęłam : parkowali tam trzy godziny, ówczesna stawka za godzinę 3 zł (pamiętam doskonale "przebicie" )
Myślałam, że mnie uszy mylą, kiedy usłyszałam 90 zł. Poparte dziewięcioma palcami w powietrzu i dziesięciokrotnym poruszeniem nimi.Chyba mnie zamurowało, bo człowieczek wziął ode mnie kwit i napisał 90. Wtedy nie wytrzymałam i ... trochę sobie pogadałam do niego ;) Po kilkunastu sekundach na kwicie, pomiędzy 9 a 0 pojawił się przecinek. Ale patrząc na człowieczka, nie miałam wątpliwości, że moja rodzina nie jest bezpieczna do pięciu pokoleń wstecz i do pięciu pokoleń w przyszłości
Dlaczego mi się to teraz przypomniało ? Kiedy czytałam Twoją opowieść, pomyślałam sobie o tym, jak łatwo potem myśleć stereotypami : ci Włosi byli wtedy pierwszy i jedyny raz w Polsce. Gdyby znali choć kilka słów po polsku, no i zorientowali się, jak mieli zostać oszukani, to wyjechaliby pewnie z przekonaniem (popartym widokiem żuli w niektórych rejonach Plant), że Polacy to pijacy i złodzieje.
Z drugiej strony, czytając Twojego posta wyobraziłam sobie tego człowieczka w Dublinie. Może nie na parkingu, ale jako kierowcę taksówki na przykład ;) Przecież tam, za granicą, nie brak Polaków, którzy nie mając pojęcia o stawkach zapłacą jak za przysłowiowe woły. Czemu zatem nie zarobić ?
A potem dochodzi do tego, o czym pisała ASTI : Polak za granicą to największy Twój wróg.
I tu druga dygresja : moja siostra pracowała legalnie za granicą przez około 5 lat. Napisała mi kiedyś o sprawie, która zbulwersowala środowisko tamtejszych Polaków. Otóż, w pewnej fabryce zatrudniano naszych rodaków z reguły na czarno, ale pozwalano im godziwie zarobić, niejednokrotnie zawierając potem (kiedy Polak spełnił tamtejsze warunki, by uzyskać pozwolenie na pracę) normalne umowy o pracę. Przyjechał tam pewien Polak, któremu przekazano informację, gdzie może się starać o pracę. Zjawił się w fabryce, ale nie został przyjęty - przyczyną był brak jakiegokolwiek pojęcia o tym, co miał robić i dwie lewe ręce do roboty oraz roszczeniowo-socjalny charakter żądań. No i stało się. Polak poszedł na policję, złożył oficjalne doniesienie, że fabryka zatrudnia na czarno i lokalna telewizja pokazała trzydziestu kilku Polaków oczekujących w asyście policji na lotnisku na przymusową podroż do kraju. Czy trzeba komentarza ? "Ja nie mam, ale ty też nie będziesz miał."
Ten drugi przykład chciałabym spuentować wierszykiem, który znam od Babci.
"Patrzy patrzałek, jak wisi wisiałek.
Patrzałek byłby rad, gdyby ten wisiałek spadł."
Dlatego głowa do góry, na szczęście nie wszyscy Polacy są tacy jak szef taksówek i jego totumfacki kierowca. I szczere życzenia powodzenia w Twojej malutkim biznesie :)
Pozdrawiam cieplutko z cokolwiek wietrznej dzisiaj Polski.
Paola :)
Ciekawe i bardzo pouczajace sa Wasze historie. Szkoda , że nasza "nacja" nie potrafi się tak wspierać jak inne narodowosci, ciekawe czy to się kiedykolwiek zmieni, a moze my, Polacy, mamy jakis "gen zawisci" ?
Ave nie do końca tak jest.... Moja koleżanka ma męża tunezyjczyka. Przyjechał za żoną do Polski, liczyli na solidarność narodową,że nieznającemy języka współbratymcy pomogą... No cóż, został sam...... Teraz mieszkają w Tunezji gdzie on nie ma problemu z pomocą....
Paolko,
dziękuję za słowa otuchy :) choć przyznam, że historie które opisałaś nie napawają optymizmem. Przyznam też, że nie jest w stanie zrozumieć tego syndromu psa ogrodnika, który tak powszechnie występuje pośród naszych rodaków. Jakoś jest tak, że nie równamy w górę, do lepszych, tylko raczej jak komuś powodzi się lepiej to włącza się myślenie jak tej osobie zaszkodzić. Mi jest to zupełnie obce i mam tak, że skoro mi się w czymś powiodło za naturalne uważam, że mogę pomóc innemu. Głęboko wierzę w to, że dobre i złe uczynki krążą w uniwersum i to co zrobimy innym - wróci do nas.
A tak mimochodem - ten mój maleńki biznes jest reklamowany na Wielkim Żarciu - sprawdź link na dole stronki - Polka Lingua to moje dziełko :)
Droga Mrr !
Pisząc o poprawie humoru nie miałam na myśli optymistycznych przykładów, tylko że pewne rzeczy zdarzają się wszędzie i zależy to od LUDZI. Czasem jest to Mały Człowieczek z Parkingu, za którego wstydzę się do dziś
To po prostu życie ;) . I nigdy nie chciałabym, by to co opisałaś, a ja dopisałam ;) swoje doświadczena mogło stanowić "Polaków portret własny".
Mamy swoje przywary, Ale i swoją godność. Jak każdy naród.
Nie można oceniać nikogo etykietką, tzn. "Polak ? Zły, pijany i do tego złodziej".
Mnie najbardziej boli następująca wewnątrzkrajowa ;) sytuacja nie mająca nic wspólnego z wyłudzaniem czegokolwiek : jadę tramwajem z dwoma głuchoniemymi koleżankami. Migamy sobie żwawo (ja wolniej, no bo stawy ;) jakby nie te ;) No i mój slownik ubogi jest ;)
Zbliżamy się do przystanku, kiedy Iza i Ela wysiadają. ja wysiadam na następnym.
Slyszę "ciekawe" uwagi Panów obok o tym, jak takie głuchonieme (Iza i Ela, pewnie ja też ;) ) " TO" robią nie krzycząc.
Dziewczyny wysiadają.
Poczekałam do mojego przystanku i zapytałam głośno, czy tu mam wysiąść. zareagowałam tak, żeby widać było, że jestem slysząca.,czy to ten aby-napewno-przystanek. Panowie nawet odpowiedzieli.Ale mina panów -jak w reklamie Master Card- była bezcenna
Mój mąż stwierdził, że wtedy miałam zimną krew.A ja, że nie miałam odwagi żeby przyłożyć w zadowolone z siebie karczycha.
Co do robienia interesow z Polakami ??? No coz mysle, ze wystarczy, jak napisze, ze w mojej lekko ponad 20letniej karierze w roznych zakladach kosmetycznych mialam tylko 2 kilientki polskiego pochodzenia i chyba 2 autentyczne Polki, obecnie nie mam zadej i nie tesknie.
Nawet moje kolezanki, ktore kiedys zdecydowaly sie na zabiegi w moim gabinecie, natychmiast jeszcze lezac pod maseczka zaczely mi wyliczac jakie to ja mam dochody przy takich cenach..... jakos nikt inny nie wpadl na rozliczanie mnie .... No i chyba doszly do wniosku, ze za duzo zarabiam, wiec wiecej nie wyrazily ochoty przyjscia, a ja sie nie upominam ..... bo i po co ????
Gwiazdko,
sęk w tym, że ja spytałam szefostwa o cenę i było powiedziane około 25 euro. To kierowca próbował ugrać kasę za ten czas co błądził - i najgorsze, że i kierowca i szef to Polacy, traktujący tak swoją rodaczkę...więc nie można zwalić na karb niezrozumienia języka. Więcej napiszę z domu, bo mi się z laptopa niewygodnie pisze :)
Mruczusiu,
Nie napisalas w Twojej opowiesci otwierajacej watek, ze pytalas o cene za kurs szefostwo, tylko porownalas ja potem do ceny 25 euro, za podobny odcinek (powolujac sie na dolegosc do lotniska) to jedno.... Drugie, to jakos tytul watku "Polactwo?????" budzi we mnie niesmak, wszak czy chcesz, czy tez nie, to bez wzgledu na to gdzie mieszkamy, urodzilysmy sie Polkami i tak to juz zostanie....
Czy jestes przekonana absolutnie, ze nigdy nie zachowalas sie jak wlasnie czlonek "Polactwa"???
Wiesz, los rzucil nas tam gdzie nas rzucil, ale to nie znaczy, ze sa lepsze i gorsze miejsca na ziemi, tak samo jak nie ma lepszych i gorszych nacji... Wiesz, mozna sie wkurzac, az do zakrzepu krwi w zylach, ale po co?? Mowisz, ze nie bylo problemu jezykowego, bo kolezanka, kierowca i szefostwo firmy mowi po polsku, wiec nie rozumiem dlaczego kolezanka, nie zadzwonila do szefostwa w momencie kiedy kierowca podal kwote prawie dwukrotnie wyzsza od ustalonej wczesniej (jesli takie ustalenie bylo, jak piszesz teraz) ??
Wiesz, ja tez napisalam, ze nie mam polskich klientek, co nie znaczy, ze one bylyby gorsze, od amerykanskich, czy tez chinskich.... po prostu nie lubimy jak zarabia na nas rodak .... tak to wyglada. Ale czy mam z tego powodu, odgryzc sobie reke ??? Nie kazdy ma prawo wydawac zarobione pieniadze tam gdzie chce i moje kolezanki akurat wydaja je w innych salonach....i Ty tez pewnie od tego przypadku bedziesz korzystac z uslug taksowek irlandzkich, czy to gwarancja na to, ze nikt nigdy nie bedzie chcial Cie oszukac ?? Chyba raczej nie, tylko moze bedziesz bardziej ostrozna... Wiem, ze sa ludzie, ktorzy probuja w rozne sposoby podkreslic swoja "waznosc", sama doswiadczylam tego niejednokrotnie, ale tacy sa ludzie.
Jest wiele racji w tym co napisalas i Ty i Twoj znajomy, ale powiem Ci, ze zycie za granica nie jest takie latwe ;) Przez wiele lat bronilam Amerykanow przed Polakami (dla Polaka to Amerykanin jest gruby i glupi) i Polakow przed Amerykanami (dla Amerykanina to Polak jest cwany [nie mylic z madrym] i pijany). I tak zycie bylo udreka, bo ciagle musialam uzasadniac, odpowiadac na "ataki" jednej albo drugiej strony, w koncu, stwierdzilam, ze nie jestem ani Polka, ani Amerykanka tylko soba i swoja osoba nie reprezentuje zadnej nacji, religii, ani niczego oprocz samej siebie. I tak mam wystarczajaco duzo zajecia z dbaniem o moje dobre imie i juz nie musze sie przejmowac czy patrza na mnie przez pryzmat Polski, czy tez jak pojade do Polski, przez pryzmat Ameryki.... Jesli ktos w Polsce liczy na to, ze we wrzesniu przyjedzie jakas "Amerykanka" to mysle, ze bedzie rozczarowany. Juz sie czasem spotykam w czasie rozmow na gg, ze niektorzy oczekuja takiej a nie innej mojej reakcji na kraj, na ludzi, na to co jest w sklepach....ja jade na wakacje, a nie przeglad gospodarczo-ekonomiczny. Poza tym jesli chce obserwowac kraj i co sie w nim dzieje, jak wyglada zycie, to napewno nie bede sobie wyrabiac opinii na podstawie polek sklepowych, ale obserwacji ludzi.
Gwiazdko,
WSTĘPNA cena za kurs była podana. A kierowca chyba o tym nie wiedział i próbował urżnąć nadmiar za czas swoich pomyłek, a także zjedżania na pobocze i odpisywania na smsy. :/
Z całą premedytacją nazwałam ten wątek polactwem, w pewnym nawiązaniu do książki Rafała Ziemkiewicza (publicysty społeczno - politycznego) pod tym samym tytułem. Owszem wszyscy niezależnie od tego gdzie rzucił nas los urodziliśmy się Polakami, ale część zachowuje się tak, że wystawia naszemu krajowi niepochlebną cenzurkę. I właśnie tych nieuczciwych, oszukańczych, i jakich tam jeszcze Polaków nazywam Polactwem w odróżnieniu od ciężko i uczciwie pracującej większości (mam nadzieję, że większości). I to się tyczy każdego narodu - tyle, że dla naszego stosuję takie a nie inne określenie. No i muszę ci powiedzieć, że z ręką na sercu mogę przysiąc że przedstawicielem Polactwa nie byłam, nie jestem i nie będę. Takie wpojono mi zasady, że należy szczególnie dobrze zachowywać się poza granicami własnego kraju, ponieważ wtedy wystawiamy świadectwo. A obserwując niektórych (podkreślam NIEKTÓRYCH) naszych rodaków odnosi się wrażenie, że spuszczono ich ze smyczy jakiejkolwiek kontroli społecznej i wydaje im się, że wolno im wszystko.
Co się jeszcze tyczy braku bariery językowej.... Koleżanka nie zadzwoniła do szefostwa, bo 1. była wykończona po pakowaniu i jeżdżeeniu w kółko po mieście przez godzinę (wieczorem) 2. jest osobą, która nie walczy o swoje tak jak ja :)
Ja zadzwoniłam nie żeby odzyskać pieniądze, ale tak naprawdę dla zasady. Oczywiście, że nie mam gwarancji, że w irlandzkiej taksówce nikt mnie nie oszuka, ale ze strony "swojego" bardziej boli i wstyd. Chciałabym móc z czystym sumieniem popierać polskich usługodawców Irlandczykom a jakoś takie doświadczenie mnie zniechęca.
10 minut od spotkania jednej polki tu w anglii uslyszalem pytanie: "a ile ty zarabiasz, bo ja niewiele i szukam pracy jak bys mi mogl cos zalatwic"...
to bylo na imprezie u kumpla....
zona moja sie dziwi ze odpowiadam na telefony od polakow ... hmmm powiedzmy znajomych, poniewaz znaja numer tylko i wylacznie wtedy jak cos potrzebuja. mimo ze pracuje 6 lat w tym samym miejscu i wiedza gdzie to jest. no i ja jezdze i pomagam.. zawsze tlumacze sobie ze kiedys jak mi sie noga podwinie MOZE ktos mi poda reke bez proszenia......
Bodek takie sytucje sie zdarzaja niezależnie od tego gdzie mieszkamy w Polsce czy zagranica. Niestety nieraz juz sie zdarzyło że mój telefon odzywał sie wtedy gdy ktos ze znajomych powiedzmy bliskich znajomych potrzebował pomocy. Jak ją otrzymali to nagle sie okazywało ze sa tak zajeci że nie maja czasu aby zwyczajnie porozmawiac przy kawie nie wspominajac juz np o kolacji. Mój mąż mówi że jesli ktos ma miękie serce to musi miec twarda d...ę. Pozdrawiam Małgosia
na nazywanie nieuczciwych Polakow" polaczkowem", nie zgadzam sie
na nazwanie brakorobstwa w wykonaniu jakiegos Marokanczyka ,"arabska
robota". Kiedy jade do Polski to jade do Polski, a nie do "Polaczkowa", choc
w tej Polsce orznieto juz mnie nie raz - ale w Grecji, ale w Meksyku...
Czy polski zlodziej za granica ,w stosunku do swoich ziomkow ma odznaczac sie
jakims wiekszym etosem niz zlodziej w Anglii, Francji? Przeciez nie chodzi
o naszych ziomkow, chodzi o zlodziei, dlaczego wymagamy jakiejs szczegolnej
lojalnosci od ludzi z kompletnego marginesu.
no to ja mam twarda .... widocznie :) hehehe
mama szkolila :D hahahahahaha
co do wypowiedzi Kurakowa 2
zawsze powtarzam znajomym innej narodowosci aby nie ocaniali mnie jako nacjii tylko jako bodka -- to ja jestem taki ...
znajomy budowlaniec na wysokim stanowisku opowiedzial mi jak to wygladala firmowa impreza i kolacja z polakami, czechami i innymi narodowosciami:
zapewniona kolacja plus bar dla imprezy!!!!
na kazdy stolik przypadala butelka bialego i czerwonego wina :)
kolacja sie dobrze niezaczela a polak podszedl do baru i poprosil 6 butelek wodki -- zaczeli pic tak ostro i nie tylko polacy,
ze polowa sie toczyla zanim podali drugie danie....
nawet jeden (powiedzial ze nie polak) zaczal sie stawiac do glownego szefa ... wiadomo stracil prace
ale jak zobaczyli rachunek tylko za napoje z baru na 4500 funtow co impreza na 30 osob to sie zdziwili ...
ja sie usmialem.. on nie :) hehehe
ale sie naucza ze jedzonko za darmo a nie drinki ...
roznie anglicy pojmuja obcokrajowcow.
moja zona z kolezanka poszly do baru i zaczepil je pijany facet i zaczal im wygadywac i przeklinac ze przyjechali i prace dobre zabieraja... wedlug mnie praca lezy na ziemi tylko trzeba sie umiec po nia schylic...
w polsce mialem taki moment ze zrezygnowalem a mama panikowala co ja bede robic itd.
prace nowa mialem wciagu tygodnia... hehe pan z bezrobocia mnei nie lubial bo bylem u niego codziennie o tej samej porze i chcialem kazda prace... skonczylo sie ze pracowalem w drukarni hihihih ...
roznei bywa w zyciu i roznie beda ciebie jako osobe oceniac a inaczej jako nacje
tylko kazdy z nas moze to zmienic... :)
pozdr.....
ps -- chyab nigdy sie tak nie rozpisalem :) hahahaha
Bodku, z ta pomoca to tez roznie bywa :) Kiedys mialam problem z pewna forma platnicza w wymiarze miedzynarodowym i tak sie zlozylo, ze upsust mojej frustracji dalam w towarzystwie Rodakow. Jedna z pan zaofiarowala pomoc, bo okazalo sie, ze wlasnie pracuje w tej instytucji, ale nie tylko zaofiarowala pomoc, stwierdzila tez natychmiast, ze moze sprawdzic rowniez cala moja historie platnicza, bo przeciez tam pracuje i ma do tego dostep (!!!!) Podziekowalam grzecznie za chec pomocy, ale oczywiscie nie skorzystalam, jakos nie wyobrazam sobie, zeby mozna bylo w ten sposob korzystac z "wladzy" czy tez tylko "okazji".... no i chyba niechetnie widzialabym te pania w moim domu ;))) wiedzac, ze ma tendencje do "sprawdzania". Ale to nie znaczy, ze wszyscy tacy jestesmy....
Hejze hola !!!!!!
Polactwo??????????
A coz to za okreslenie??
Czemu zwykle chamstwo ma sie kojarzyc z nacja okreslona.
Mru - historia jest bulwersujaca i ZAWSZE twierdze, ze chamstwo trzeba tepic, tym niemniej - czemu akurat te historie kojarzyc z narodowoscia tych dupkow?
Czy na podstawie zachowan jednostkowych mozna tak generalizowac?????
Czy ktos z Was potrafi okreslic jakies standardowe cechy Polaka, Rosjanina, Niemca, Zyda, Amerykanina, Chinczyka.... (nie da sie tu wszyytslkich nacji wymienic) ??????
Nie chcę byc przedstawicielką polactwa...to, pisząc szczerze-paskudne okreslenie.
Zastanawiam się skąd w nas (nie generalizuję-to tylko moja obserwacja) skłonność do "etykietowania".
Mnie samą doprowadza to do szewskiej wręcz pasji.
Rozumiem wzburzenie konkretnym zachowaniem-ale własnie, to konkretne zachowanie tego konkretnego człowieka, nie związane z nacją.
Moja opinia jest taka, że wspólczynnik "palanctwa" przepraszam:) jest niezależny od nacji, wykształcenia czy pochodzenia.
Oj napatrzył sie juz człowiek, napatrzył...
I każde chamstwo nalezy zwalczać "siłom i godnościom osobistom".
Sił życzę każdemu z nas:)bedzie potrzebna, obserwując codzienność.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie znad morza.
Basia