Szczecin, Golisza; ja za pierwszym razem ze szkoły LOK udalo się, jednak to było 13 lat temu i jechałam na ziołowym uspokajaczu typu "Persen" :))))) Moja siora ze szkoły z Polic, nooo... też na Golisza ... hmmm, trzecie miejsce na PODIUM :))Powodzenia, uda się, życzę Ci baaaaaardzo, Pozdrawiam, Anka.
w polsce mialem kurs i oblalem na pisemnych o jeden blad:) po ladnych paru latach zdalem teorie za 1szym, ale jazda za 3 razem i to w >> Bury St Edmunds << na wschodzie anglii :)
BIAŁYSTOK- ja za trzecim .choć minął rok wspominam niemile... delikatnie mówiąc. ja wiem tylko tyle, że nie mozna się poddawać, znam osoby, które zdały za 11 razem i są z tego dumne tak samo jak te które zdały za pierwszym. dlatego trzymam za wszystkich kciuki, którzy niebawem będą zdawały!
Za pierwszym. Choć nie obyło się bez błędów ;) Zmaściłam i na placu i na mieście. Gramoliłam się z auta kalkulując w duchu, ile jazd jeszcze wykupić, by zdać. A Pan Egzaminator mi z szerokim uśmiechem : Pani nie ciekawa, jak zdała ? Mój pytajnik zawieszony w baaaardzo gęstym od niepewności ;) powietrzu, o ten! "?" No, nie jestem całkiem zadowolony, ale... będą z Pani duże ludzie :D Zdane! To bylo 10 lat temu.
Dzięki niemu ( Panu E. ;) do dziś lubię jeździć i jeżdżę bardzo szybko, dynamicznie (gdzie można). Ale i mam dystans co do własnych umiejętności oraz całkowitego panowania nad Każdą sytuacją na drodze. Pozdrawiam i szczerze zyczę powodzenia na egzaminie. Paola.
Makusiu to ty ziomal jesteś ja tez z tych stron. A egzamin pisemny zdałam do strzału, gorzej było z jazdą raz oblałam na tyczkach (parkowanie bokiem) i raz na mieście. Za trzecim razem sie udało. Pozdrowienia Ola
Szprotawa- zdalam za pierwszym razem. Bylo to 22 lata temu!!!! Ale to nie wszystko, ten sam stres zwiazany z tym egzaminem mialam poraz kolejny miesiac temu w Kanadzie. Tu niestety polskie prawko sie nie liczy, wiec zdawalam jazde i zdalam tez za pierwszym razem. Ale nie koniec stresow z tym zwiazanych- czeka mnie jeszcze jeden egzamin do zaliczenia na autostradzie, wiec trzymajcie kciuki!
Nowy York - za pierwszym razem, ale ja wogole zdawalam wszystkie egzaminy za pierwszym podejsciem i to tylko dlatego, ze sie nie denerwuje, a skupiam cala uwage na tym, zeby zdac. Nie denerwuj sie idz na luzie z takim podejsciem, jakby Ci wogole nie zalezalo - to naprawde pomaga. A nam tutaj zlec trzymanie kciukow :))) wtedy sama mozesz byc spokojna, zycze powodzenia :)))
Norymberga, prawo jazdy robilam w wieku 38 lat, zdalam za pierwszym razem. Teorie i praktyczny egzamin. Tutaj nie ma zadnych egzaminow na placach z przeszkodami. Kazdy przyszly kierowca, musi sie sprawdzic w warunkach rzeczywistych... w srodku dnia.. na autostradzie rowniez. Parkowanie rowniez, cwiczylismy na normalnym parkingu. Bez gumowych slupkow.. Kiedys myslalam, zeby pojechac na tzw. osla laczke i cwiczyc..jednak moj instruktor stwierdzil, ze to jest malo sensowne, poniewaz jezdzic trzeba w rzeczywistosci a nie na placu "zabaw" .. Zdasz, nie obawiaj sie :) uwierz w siebie..i powiedz sobie, "zdam, bo chce zdac" wszystko bedzie dobrze:) trzymam kciuki!
Glumandziu, u nas jest tak samo, nawet nie mialam pojecia, ze cos takiego jak "osle laczki" istnieje..... Od pierwszej lekcji (wczesniej jest egzamin z teorii) siadasz za kierownica i jedziesz normalnie na zywo, po autostradach i ulicach ....
za.... 6-stym razem . 5 razy oblałam na parkingu, poszło z górki jak wyjechałam na miasto. a wszystko przez ten stresssssss okropny. a zdałam dokładnie 11 wrzesnia w dniu nalotu na world trade center. weszłam do domu i akurat wiadomosci leciały......
Spróbuj znowu,odwagi.Ja mam egzamin teraz w piątek (juz zresztą piąty z czego 3 razy poległam na placu) Zrzerają mnie nerwy i niestety nic na to nie mogę poradzić,ale wiem jedno nie można się poddawać i mysle ze to zaden wstyd bo kazdy z nas jest inny i inaczej działa na niego stres. U mnie KATASTROFA ale kiedyś musi chyba odpuścić ,albo on albo ja nie?
Poznan - za 1 razem, ale to byllo 12 lat temu. zdawalam jeszcze na maluchu ;))) w zeszlym roku zdawal moj maz ;) w Szkocji, po lewej stronie ) rowniez za 1 podejsciem.
WROCŁAW - za 2 - gim razem. Za pierwszym zżarł mnie stres i trochę nerwowo jeździłam, ale za to za 2-gim x nafaszerowałam się ziołowymi uspokajaczami i podeszłam do egzaminów i egaminatora na luziku :)))) Było to 7 lat temu i z tego co pamiętam z 10 osobowej grupki zdałam wtedy ja i jeden chłopak a 8 odleciało w tym dziewczyna która podchodziła 11 raz. Najgorszym wrogiem na każdym egzaminie jest stres ..
18 lat temu...zdałam za pierwszym razem...teraz myślę,że dzięki kierowcy tira,który bardzo starał sie bym jednak tego egzaminu nie zdała...wkurzył egzaminatora... Jeżdżę po całej Polsce i zauważyłam.że nie wszędzie kierowcy miejscowi są dla kierowców z innych miast wyrozumiali.Wrocław.Poznań tam bylo ok...rok temu jadąc z Przemyśla przechałam całą W-wę i to doświadczenie chyba mnie zahartowało...Przepraszam warszawiaków ...ale tak nieuprzejmych kierowców jeszcze nie spotkałam...jechałam juz sama autkiem inwalidzkim z Ustki do Buska Zdroju i ta podróż w porównaniu z epizodem warszwskim to bajka...może to troszkę nie na temat,ale czasem zdanie egzaminu to fraszka ...prawdziwa jazda zaczyna się później... Wszystkim zdającym życzę wytrwałości...lubię jeździc i innym życzę przyjemności z jazdy autkiem.
JASTRZĘBIE ZDRÓJ - mi sie udało zdać za 6 razem a to i tak takim wielkim fuxem mi sie :) ale nie musiałam przekupywać wyjątkowo wyrozumiałego Pana egzaminatora - ale jak wszystkim doskonale wiadomo nie sztuką jest zdać ale sztuką sie poruszac po tych naszych sławetnych POLSKICH DROGACH ja jak dotąd jeżdżę od 8 lat bez raczej bezszkodowo nie licząc jakichś maleńkich stłuczek oczywiśćie większość nie z mojej winy :)
Za drugim razem kawał czasu temu - jakieś 11 czy 12 lat temu. Za pierwszym razem oblałam trzy rzuty - coś co wydawało mi sie najprostsze, liczyłam, że polegnę na zatoczce tyłem (do dziś tak nie zaparkuję). Potem kilka lat nosiłam prawo jazdy w torebce - jakoś nie ciągnęło mnie do jeżdżenia. No ale maż dostał samochód służbowy, nasz był nowy, miał coś ze trzy miesiące, na kredyt. No i zaczęłam jeździć - najpierw z mężem. Ale któregoś dnia nie mógł ze mną pojechać - musiałam sama - i okazało, że zdecydowanie lepiej lepiej mi się jeździ bez poprawiacza z boku. Zdecydowanie jestem krótkodystansowcem - długie trasy mnie męczą, boli mnie kręgosłup, od tego sztywnieje noga, mniej więcej co godzinę musze robić przerwę.
Łódź, za pierwszym razem , ale ponad 10 lat temu. Na początku troche jeździłam, poradziłam sobie nawet z jazdą bez hamulców, które w czasie jazdy wysiadły i musiałam przy zatrzymywaniu się hamować silnikiem (teraz bym pewnie sie bardziej bała, hihihihi) , ale szybko okazało się, że mój mąż tez lubi jeździc i to do tego stopnia, że stał sie moim osobistym kierowcą na każde zawołanie. Nie narzekam ;))))))))
Łódź, za 2- gim ,9 lat temu (na pierwszym egzaminie dali mi ,,punto" bez wspomagania kierownicy, a uczyłam się na wspomaganej ,,fieście". Czułam się, jakbym wsiadła do traktora. Przy drugim podejściu już mogłam wybrać auto). Jeździłam ze 4 lata, a potem się zniechęciłam- mąż mnie stresował jak cholera ,,jak ty siedzisz,za prosto. A po co tak zrobiłaś? A wyprzedź" Siedział cicho tylko wtedy, jak dziabnął i go wiozłam z imprezy. Teraz jest podział- on bierze kasę na paliwo, ja na taksówki (albo mnie wozi). Ma co chciał!!!
Rybnik - za pierwszym razem 15 lat temu - w grupie było 14 facetów i ja, więc na testach pan egzaminator najpierw doskoczył do mnie przyciskając mi lewą rękę do ławki - trzymałam w niej zatyczkę od długopisu, a on myślał, ze to ściąga :), a po zdanych testach (wtedy zdawało się wszystko w jednym dniu) stwierdził, że skoro jestem jedyną kobietą, to będę zdawać ostatnia :) - do dziś nie wiem skąd taka logika. Więc wyczekałam się nieziemsko zanim panowie pojeżdżą na placu (wtedy robiło się cały plac) i po mieście. Z całej 15- stki zdałam ja i jeden chłopak Od tamtej pory jestem "czynnym" kierowcą i uważam, że to umiejętność baaaaardzo ułatwiająca życie, więc dziewczyny nie poddawajcie się!!!!!! Dajcie znać co i kiedy to wspomożemy Was fluidami
PIŁA- testy od razu,jazda za 3 razem 2 lata lemu. Za piewszym razem -fajka na placu,bo nie przełączyłam sobie guziczka "city"-wspomaganie ...i pooojechałamm kołami po linii Za drugim razem,instruktor powiedział,że to standart,że kobiety tak szybo nie zdają( a poza tym egzaminator gadał sobie na placu przez telefon komórkowy i machnął mi nie w tą stronę,którą miałam wyjechać)Miałam na to całe mnóstwo świadków,powiedzieli,żebym się odwołała bo należało wykonywać polecenia na gest egzaminatora,ale pewnie jakbym się odwołała to nie zdałabym potem z 10 razy z rzędu... no i za 3 jazda poszła normalnie
Stargard Szcz. - dobrze ponad 20 lat temu w PZM i za pierwszym razem . Wtedy jeszcze jazda po Stargardzie :) W grupie ze mną była i sąsiadka i był sąsiad - do dziś tylko ja siadam za kierownicą i jeżdżę . Swojego instruktora wspominam bardzo miło .
Stefcia - nie poddawaj się - trzymam kciuki ,zeby Ci się w końcu powiodło i obyś zdała !!!!! :)
Dąbrowa Górnicza....za pierwszym razem 5 lat temu....stres okropny....nikt z mojej grupy nie zdał ....ja też myślałam,że nie zdałam...o dziwo...!!!!!!! Egzaminator wstrętny.....Teraz niewyobrażam sobie "niemania" prawa jazdy....
Bydgoszcz, 6 lat temu, testy zdalam celujaco jako pierwsza wyszlam z sali, natomiast jazde zdalam za drugim razem, ale tylko z mojej winy, bo kiedy wydawalo mi sie ze najechalam na linie, pomyslalam sobie: no to koniec, a egzaminator kazal mi wyjechac z ''garazu'' , no to mi bylo juz wszystko jedno jak wyjade i po linii i wtedy sie dowiedzialam ,ze nie zdalam ;) Trzeba byc aktorem i grac do konca, albo przybierac mine pokerzysty...;) Jednak zgadzam sie z tym,ze prawdziwa nauka jazdy zaczyna sie po egzaminie, na naszych drogach i w roznych sytuacjach...pamietam slowa instruktora - egzamin to jest wstep tylko do realnego jezdzenia na codzien i pamietac nalezy o tym,ze najwiecej wypadkow jest na poczatku lub tuz przed koncem jazdy, dlatego,ze jak jestesmy w trakcie, skupiamy cala uwage na bezpiecznym dojechaniu a kiedy dojezdzamy do celu, wtedy czujemy sie rozluznieni, nasza uwaga gwaltownie spada i wtedy jest najwiecej wypadkow...warto o tym pamietac :)
Pół roku temu zadał za 3 podejściem. Testy za pierwszym bezbłędnie,plac też ok, ale z jazdą na mieście było ciężej. Zdawałam w Jelenie Górze woj. dolnośląskie
Toruń. Całkiem niedawno zdawałam ( i to w moim wieku - rocznik 1960 ) : - koniec września 2007 teoretyczny za 1-szym razem, praktyczny oblałam na placu , - potem czekanie na następny egzamin i ... , - początek listopada 2007, oblałam na mieście , - znowu czekanie na egzamin i ... , - 27 grudnia (zaraz po świętach) - ZDAŁAM !!!
Kalisz-za 1 razem;-) ale z czego tu sie cieszyc jak w dodatku...zaraz po prawku kupilam sobie niebieskie punto i....minelo 5 lat a ja wogle nie jezdze autem bo mam stracha!!!;-)
SZCZECIN- chyba najgorsza zdawalność.Ja niestety znowu oblałam ,to już 5 raz i tym razem to na placu.Mam szczerze juz dość .jakie macie doswiadczenia.
Szczecin, Golisza; ja za pierwszym razem ze szkoły LOK udalo się, jednak to było 13 lat temu i jechałam na ziołowym uspokajaczu typu "Persen" :))))) Moja siora ze szkoły z Polic, nooo... też na Golisza ... hmmm, trzecie miejsce na PODIUM :))Powodzenia, uda się, życzę Ci baaaaaardzo, Pozdrawiam, Anka.
w polsce mialem kurs i oblalem na pisemnych o jeden blad:)
po ladnych paru latach zdalem teorie za 1szym, ale jazda za 3 razem i to w >> Bury St Edmunds << na wschodzie anglii :)
:):):):):)
Kraków - za pierwszym
BIAŁYSTOK- ja za trzecim .choć minął rok wspominam niemile... delikatnie mówiąc. ja wiem tylko tyle, że nie mozna się poddawać, znam osoby, które zdały za 11 razem i są z tego dumne tak samo jak te które zdały za pierwszym. dlatego trzymam za wszystkich kciuki, którzy niebawem będą zdawały!
Za pierwszym. Choć nie obyło się bez błędów ;) Zmaściłam i na placu i na mieście. Gramoliłam się z auta kalkulując w duchu, ile jazd jeszcze wykupić, by zdać.
A Pan Egzaminator mi z szerokim uśmiechem : Pani nie ciekawa, jak zdała ? Mój pytajnik zawieszony w baaaardzo gęstym od niepewności ;) powietrzu, o ten! "?"
No, nie jestem całkiem zadowolony, ale... będą z Pani duże ludzie :D Zdane!
To bylo 10 lat temu.
Dzięki niemu ( Panu E. ;) do dziś lubię jeździć i jeżdżę bardzo szybko, dynamicznie (gdzie można). Ale i mam dystans co do własnych umiejętności oraz całkowitego panowania nad Każdą sytuacją na drodze.
Pozdrawiam i szczerze zyczę powodzenia na egzaminie. Paola.
Bielsko-Biała, nie ja a mój syn , za drugim razem , nerwówka była.... ale pomogły pozytywne fluidy "żarłoczków"
Makusiu to ty ziomal jesteś ja tez z tych stron. A egzamin pisemny zdałam do strzału, gorzej było z jazdą raz oblałam na tyczkach (parkowanie bokiem) i raz na mieście. Za trzecim razem sie udało.
Pozdrowienia Ola
Nowy Sącz za drugim ale 10 lat temu,a syn mojej szwagierki zdawał 2 lata temu i udało mu sie za 8 razem,i dumny jest z tego,że w łape nie dał.
Chociaż taniej byłoby pewnie, gdyby dał, hahahahahahah
p.
Nowy York - za pierwszym razem, ale ja wogole zdawalam wszystkie egzaminy za pierwszym podejsciem i to tylko dlatego, ze sie nie denerwuje, a skupiam cala uwage na tym, zeby zdac. Nie denerwuj sie idz na luzie z takim podejsciem, jakby Ci wogole nie zalezalo - to naprawde pomaga. A nam tutaj zlec trzymanie kciukow :))) wtedy sama mozesz byc spokojna, zycze powodzenia :)))
Norymberga, prawo jazdy robilam w wieku 38 lat, zdalam za pierwszym razem. Teorie i praktyczny egzamin. Tutaj nie ma zadnych egzaminow na placach z przeszkodami. Kazdy przyszly kierowca, musi sie sprawdzic w warunkach rzeczywistych... w srodku dnia.. na autostradzie rowniez.
Parkowanie rowniez, cwiczylismy na normalnym parkingu. Bez gumowych slupkow.. Kiedys myslalam, zeby pojechac na tzw. osla laczke i cwiczyc..jednak moj instruktor stwierdzil, ze to jest malo sensowne, poniewaz jezdzic trzeba w rzeczywistosci a nie na placu "zabaw" ..
Zdasz, nie obawiaj sie :) uwierz w siebie..i powiedz sobie, "zdam, bo chce zdac" wszystko bedzie dobrze:) trzymam kciuki!
Glumandziu, u nas jest tak samo, nawet nie mialam pojecia, ze cos takiego jak "osle laczki" istnieje..... Od pierwszej lekcji (wczesniej jest egzamin z teorii) siadasz za kierownica i jedziesz normalnie na zywo, po autostradach i ulicach ....
za.... 6-stym razem . 5 razy oblałam na parkingu, poszło z górki
jak wyjechałam na miasto. a wszystko przez ten stresssssss okropny.
a zdałam dokładnie 11 wrzesnia w dniu nalotu na world trade center.
weszłam do domu i akurat wiadomosci leciały......
Bydgoszcz, 3 razy oblałam plac (4 lata temu) i się poddałam na poprawkę trzeba było czekać 3 m-ce. Ale może jeszcze kiedyś się skusze
Ja dzis zdalam egzamin wew z teorii , teraz czekaja mnie jazdy i potem te najgorsze.....:)
Poznan - za 1 razem, ale to byllo 12 lat temu. zdawalam jeszcze na maluchu ;)))
w zeszlym roku zdawal moj maz ;) w Szkocji, po lewej stronie ) rowniez za 1 podejsciem.
Sieradz - za trzecim razem ;-)
WROCŁAW - za 2 - gim razem. Za pierwszym zżarł mnie stres i trochę nerwowo jeździłam, ale za to za 2-gim x nafaszerowałam się ziołowymi uspokajaczami i podeszłam do egzaminów i egaminatora na luziku :)))) Było to 7 lat temu i z tego co pamiętam z 10 osobowej grupki zdałam wtedy ja i jeden chłopak a 8 odleciało w tym dziewczyna która podchodziła 11 raz. Najgorszym wrogiem na każdym egzaminie jest stres ..
18 lat temu...zdałam za pierwszym razem...teraz myślę,że dzięki kierowcy tira,który bardzo starał sie bym jednak tego egzaminu nie zdała...wkurzył egzaminatora...
Jeżdżę po całej Polsce i zauważyłam.że nie wszędzie kierowcy miejscowi są dla kierowców z innych miast wyrozumiali.Wrocław.Poznań tam bylo ok...rok temu jadąc z Przemyśla przechałam całą W-wę i to doświadczenie chyba mnie zahartowało...Przepraszam warszawiaków ...ale tak nieuprzejmych kierowców jeszcze nie spotkałam...jechałam juz sama autkiem inwalidzkim z Ustki do Buska Zdroju i ta podróż w porównaniu z epizodem warszwskim to bajka...może to troszkę nie na temat,ale czasem zdanie egzaminu to fraszka ...prawdziwa jazda zaczyna się później...
Wszystkim zdającym życzę wytrwałości...lubię jeździc i innym życzę przyjemności z jazdy autkiem.
Za drugim razem kawał czasu temu - jakieś 11 czy 12 lat temu. Za pierwszym razem oblałam trzy rzuty - coś co wydawało mi sie najprostsze, liczyłam, że polegnę na zatoczce tyłem (do dziś tak nie zaparkuję).
Potem kilka lat nosiłam prawo jazdy w torebce - jakoś nie ciągnęło mnie do jeżdżenia. No ale maż dostał samochód służbowy, nasz był nowy, miał coś ze trzy miesiące, na kredyt. No i zaczęłam jeździć - najpierw z mężem. Ale któregoś dnia nie mógł ze mną pojechać - musiałam sama - i okazało, że zdecydowanie lepiej lepiej mi się jeździ bez poprawiacza z boku.
Zdecydowanie jestem krótkodystansowcem - długie trasy mnie męczą, boli mnie kręgosłup, od tego sztywnieje noga, mniej więcej co godzinę musze robić przerwę.
Łódź, za pierwszym razem , ale ponad 10 lat temu. Na początku troche jeździłam, poradziłam sobie nawet z jazdą bez hamulców, które w czasie jazdy wysiadły i musiałam przy zatrzymywaniu się hamować silnikiem (teraz bym pewnie sie bardziej bała, hihihihi) , ale szybko okazało się, że mój mąż tez lubi jeździc i to do tego stopnia, że stał sie moim osobistym kierowcą na każde zawołanie. Nie narzekam ;))))))))
Za pierwszym razem 24 lata temu. Bez żadnego placu wtedy, tylko trochę po mieście i gotowe.
Łódź, za 2- gim ,9 lat temu (na pierwszym egzaminie dali mi ,,punto" bez wspomagania kierownicy, a uczyłam się na wspomaganej ,,fieście". Czułam się, jakbym wsiadła do traktora. Przy drugim podejściu już mogłam wybrać auto). Jeździłam ze 4 lata, a potem się zniechęciłam- mąż mnie stresował jak cholera ,,jak ty siedzisz,za prosto. A po co tak zrobiłaś? A wyprzedź" Siedział cicho tylko wtedy, jak dziabnął i go wiozłam z imprezy. Teraz jest podział- on bierze kasę na paliwo, ja na taksówki (albo mnie wozi). Ma co chciał!!!
Rybnik - za pierwszym razem 15 lat temu - w grupie było 14 facetów i ja, więc na testach pan egzaminator najpierw doskoczył do mnie przyciskając mi lewą rękę do ławki - trzymałam w niej zatyczkę od długopisu, a on myślał, ze to ściąga :), a po zdanych testach (wtedy zdawało się wszystko w jednym dniu) stwierdził, że skoro jestem jedyną kobietą, to będę zdawać ostatnia :) - do dziś nie wiem skąd taka logika. Więc wyczekałam się nieziemsko zanim panowie pojeżdżą na placu (wtedy robiło się cały plac) i po mieście. Z całej 15- stki zdałam ja i jeden chłopak Od tamtej pory jestem "czynnym" kierowcą i uważam, że to umiejętność baaaaardzo ułatwiająca życie, więc dziewczyny nie poddawajcie się!!!!!!
Dajcie znać co i kiedy to wspomożemy Was fluidami
Egzamin zdany za pierwszym razem 1,5 roku temu w Gorzowie Wielkopolskim :-)
PIŁA- testy od razu,jazda za 3 razem 2 lata lemu.
Za piewszym razem -fajka na placu,bo nie przełączyłam sobie guziczka "city"-wspomaganie ...i pooojechałamm kołami po linii
Za drugim razem,instruktor powiedział,że to standart,że kobiety tak szybo nie zdają( a poza tym egzaminator gadał sobie na placu przez telefon komórkowy i machnął mi nie w tą stronę,którą miałam wyjechać)Miałam na to całe mnóstwo świadków,powiedzieli,żebym się odwołała bo należało wykonywać polecenia na gest egzaminatora,ale pewnie jakbym się odwołała to nie zdałabym potem z 10 razy z rzędu...
no i za 3 jazda poszła normalnie
Stargard Szcz. - dobrze ponad 20 lat temu w PZM i za pierwszym razem .
Wtedy jeszcze jazda po Stargardzie :)
W grupie ze mną była i sąsiadka i był sąsiad -
do dziś tylko ja siadam za kierownicą i jeżdżę .
Swojego instruktora wspominam bardzo miło .
Stefcia - nie poddawaj się - trzymam kciuki ,zeby Ci się w końcu powiodło i obyś zdała !!!!! :)
Pozdrawiam - Elek
Dąbrowa Górnicza....za pierwszym razem 5 lat temu....stres okropny....nikt z mojej grupy nie zdał ....ja też myślałam,że nie zdałam...o dziwo...!!!!!!! Egzaminator wstrętny.....Teraz niewyobrażam sobie "niemania" prawa jazdy....
Koszalin .........Zero ... błędu na testach ......
Jazda zdana za pierwszym podejsciem .........na oblodzonej nawierzchni egzamin .......
Bydgoszcz, 6 lat temu, testy zdalam celujaco jako pierwsza wyszlam z sali, natomiast jazde zdalam za drugim razem, ale tylko z mojej winy, bo kiedy wydawalo mi sie ze najechalam na linie, pomyslalam sobie: no to koniec, a egzaminator kazal mi wyjechac z ''garazu'' , no to mi bylo juz wszystko jedno jak wyjade i po linii i wtedy sie dowiedzialam ,ze nie zdalam ;) Trzeba byc aktorem i grac do konca, albo przybierac mine pokerzysty...;) Jednak zgadzam sie z tym,ze prawdziwa nauka jazdy zaczyna sie po egzaminie, na naszych drogach i w roznych sytuacjach...pamietam slowa instruktora - egzamin to jest wstep tylko do realnego jezdzenia na codzien i pamietac nalezy o tym,ze najwiecej wypadkow jest na poczatku lub tuz przed koncem jazdy, dlatego,ze jak jestesmy w trakcie, skupiamy cala uwage na bezpiecznym dojechaniu a kiedy dojezdzamy do celu, wtedy czujemy sie rozluznieni, nasza uwaga gwaltownie spada i wtedy jest najwiecej wypadkow...warto o tym pamietac :)
Pół roku temu zadał za 3 podejściem. Testy za pierwszym bezbłędnie,plac też ok, ale z jazdą na mieście było ciężej.
Zdawałam w Jelenie Górze woj. dolnośląskie
Toruń. Całkiem niedawno zdawałam ( i to w moim wieku - rocznik 1960 ) :
- koniec września 2007 teoretyczny za 1-szym razem, praktyczny oblałam na placu ,
- potem czekanie na następny egzamin i ... ,
- początek listopada 2007, oblałam na mieście ,
- znowu czekanie na egzamin i ... ,
- 27 grudnia (zaraz po świętach) - ZDAŁAM !!!
Kraków. Na pierwszym egzaminie ,,zjadły mnie nerwy,,. Zdałam za drugim.
Olsztyn-udało mi się za 1-szym razem w 2004r
Kalisz-za 1 razem;-) ale z czego tu sie cieszyc jak w dodatku...zaraz po prawku kupilam sobie niebieskie punto i....minelo 5 lat a ja wogle nie jezdze autem bo mam stracha!!!;-)