Były cztery przyjaciółki. Z różnych szkół, z jednej dzielnicy. Przyjaźń przetrwała jak w serialu " Matki, żony, kochanki " - mimo, że zmieniłyśmy adresy a nawet póżniej dzieliły nas granice. Przeżywałyśmy razem swoje pierwsze miłości, egzaminy, śluby, ciąże, porody pierwsze mieszkania spółdzielcze, zdrady, 2 rozwody, ponowne śluby....... - czyli wszystko, co zsyłał nam lepszy czy gorszy los.
9 lat temu odeszła najstarsza i najweselsza Anka - (+ 44 - nowotwór ) 16 miesięcy temu odeszła Ryśka - ( + 49 - wypadek samochodowy ) Teraz odeszła namłodsza rocznikiem i najładniejsza Grażynka - ( + 47 - nowotwór )
...to jest nieprawdopodobne, to jakiś koszmarny film........ - a jednak. Zostałam sama. Jestem jak kryształowy wazon który upadł na beton. Życie toczy się dalej i trzeba w tym przedstawieniu brać udział, ale już nic nie będzie takie jak kiedyś......
Faktycznie to bardzo przykre, ze wszystkie przyjaciolki odeszly bardzo daleko...ale pamietaj,ze nie zostalas sama, jestes tu z nami, mozemy porozmawiac, posmiac sie, podzielic przepisami, uwagami....To co bylo juz nie wroci, trzeba patrzec przed siebie i nie ogladac sie za tym co minelo bezpowrotnie - jak mowi jedna z naszych WZ-owych kolezanek....Trzeba sie podniesc i powiedziec sobie: musze isc dalej, patrzec na osoby ktore Cie potrzebuja, na osoby ktore Cie kochaja...a wierz mi,ze tych osob jest bardzo wiele... Mariotereso podnies glowe do gory, usmiechnij sie i powiedz - ide naprzod...Pozdrawiam Cie bardzo goraco i serdecznie...
Niesamowita historia.....to przykre bardzo, zeby tracic przyjaciol w tak mlodym wieku....niestety takie jest zycie. Na szczescie mozesz pielegnowac w sercu wspomnienia, a pewnie razem z Grazynka przybyl Ci kolejny aniolek do czuwania nad Twoim ziemskim zyciem. Pozdrawiam - maryla
Pomysl sobie,ze One wyjechaly na dalekie wakacje i nie predko sie zobaczycie.Wydaje mi sie ,ze tak latwiej znosic rozlake z bliska osoba..Trzymaj sie dzielnie i nie poddawaj sie.Zarloczki sa z Toba.Maria
Wiem co czujesz. Ja 4 lata temu w przeciągu 24 godzin straciłam ojca i babcię. Oboje byli mi naprawdę bliscy i do dzisiaj nie potrafię się pozbierać. Ciągle staram się szukać odpowiedzi na pytania w stylu "a może gdyby..." mimo że wiem, że to nie ma sensu. Są chwile, że ta ich "nieobecność" tak bardzo mnie boli. Ale tak jak piszesz trzeba żyć dalej. Życie jest niesamowicie kruche i trzeba brać je całymi garściami tak szybko jak tylko się da. Żeby potem niczego nie żałować...
P.S. Z mojej "paczki" jestem ostani chyba (i to najstarszy), a było nas ...było. I pomyśleć, że miałem 21 lat gdy usłyszałem wyrok...wówczas nie było nawet lekarstwa na to., a mam 3x tyle dziś. K-J
Dziękuję z całego serca moi Kochani, - beczałam jak bóbr czytając Wasze wypowiedzi. Pięknie napisaliście. Wiem, nie jestem sama - mam ciepły dom, kochaną rodzinę, poznałam nowych - dobrych ludzi i teraz mam Was. Tak, każdy z nas ma w swoim życiorysie łzy które wysuszuł czas. Ankę, Ryśkę i Grażynkę zachowam na zawsze w najpiękniejszych wspomnieniach. Dziękuję Bogu że takie przyjaźnie były mi dane i o nic Go nie pytam.
To jest potworne,ale powolutku ten kryształowy wazon poskleja się.Będzie na nim rysa,ale proszę spróbuj posklejać.Musisz żyć dalej.Pomyśl,masz piękne wspomnienia.Nie każdemu jest dane,mieć takie przyjaciółki.Ty je miałaś.Teraz pomyśl o sobie.Życze Ci dużo pięknych chwil w życiu.
Mariatereso - może pomyśl sobie wten sposób - twoje przyjaciólki po długiej podróży na tym ziemskim padole wróciły do swojego domu i jest im teraz bardzo dobrze.Spoglądają tam z góry i opiekują się tobą. Dopóki nasz najbliższy jest w naszych sercach - ciągle żyje!!!
Dziękuję drogie Dziewczyny. Za każde Wasze słowo. Tak jak jedna z Was napisała, muszę ten " rozbity wazon " posklejać - choć rysa zostanie. Żyć dalej, uśmiechać się...
Ktoś powiedział: "Żyje się po to, żeby umrzeć. Umiera się po to, żeby żyć..." Te słowa mają w sobie tyle smutku, ale i nadziei. I to właśnie jej musimy się trzymać kurczowo - Ty i my wszyscy...
pomysl...jakkie to szczescie ze mialas w zyciu takie przyjaciolki!! i to tyle lat!! bylycie sobie wierne,lojalne wobec siebie....a zis masz z nimi zwiazane przepiekne wspomnienia.Wiele bym dala, zeby miec choc jedna taka bratnia dusze..oj wiele...Pozdrawiam cieplo
Strasznie to przykre, co Cie spotkalo... jednak pamietaj, ze nikt z tych, ktorzy odchodza na zawsze, nie chcialby z pewnoscia byc powodem do lez dla innej osoby... Chociaz zadne lzy nie sa zdolne dac nam takie ukojenie, zebysmy mogli zapomniec o stracie bliskich nam ludzi. Twoje przyjaciolki sa na pewno z Toba, nie mozesz ich widziec, dotknac, uslyszec...jednak w pamieci Twojej beda zyly zawsze. Trzymaj sie dzielnie. Kazdy koniec, jest zarowno poczatkiem czego kolejnego. Nic nie dzieje sie tak naprawde z przypadku...i wszystko ma jakis sens.... tylko moze my go nie potrafimy dostrzec, oczami zalanymi lzami.. Przytulam Cie serdecznie... w milczeniu..
Czytając twoją smutną wypowiedź, aż ciarki mnie przeszły, bardzo to przykre, ale tak jak mówisz życie toczy się dalej... Nie można sie poddawać. Współczuję ogromnie, pamiętaj że masz nas, zawsze gdy ci ciężko możesz się do Nas zwrócić, możesz na Nas liczyć.
Dziękuję wszystkim za piękne i wspierające odpowiedzi. Chciałabym dodać, że wczorajszy dzień był dla mnie krytyczny. Grażynka nie zmarła wczoraj - pogrzeb już się odbył, ale wczoraj byłam w domu sama, padał deszcz, i z opóźnieniem to wszystko do mnie dotarło . Dlaczego odeszła teraz ? Przecież to jeszcze nie ten czas ! Myślałam, że oszaleję. Siadłam do klawiatury i pierwszy raz w życiu napisałam " w świat " to co mnie boli. Potem zastanawiałam się - po co ja to napisałam ? Po co to komu ? Dzisiaj nie żałuję. To wszystko co napisaliście jest oczywiste, - ja to wszystko wiedziałam. Przecież nie mam już Rodziców . A jednak fakt, że ktoś zechciał mój wątek przeczytać, pomyśleć, zastanowić się - i napisać do mnie - tylko do mnie, że nieznane mi osobiście osoby są ze mną, wiedzą co czuję, - - bardzo mi pomogło. Jest lepiej, nawet zaświeciło słońce. Serdecznie Was pozdrawiam.
"Żyje się po to, żeby umrzeć. Umiera się po to, żeby żyć..." to mądre słowa , śmierć niczego nie kończy ... http://pl.youtube.com/watch?v=DfgtTCaRyKM&NR=1 stoisz w oknie - spójrz na świat , on nie ma końca , miłość i przyjaźń jest nieskończona , żyjemy nie tylko tu i teraz ...
Były cztery przyjaciółki. Z różnych szkół, z jednej dzielnicy.
Przyjaźń przetrwała jak w serialu " Matki, żony, kochanki "
- mimo, że zmieniłyśmy adresy a nawet póżniej dzieliły nas granice.
Przeżywałyśmy razem swoje pierwsze miłości, egzaminy, śluby, ciąże, porody
pierwsze mieszkania spółdzielcze, zdrady, 2 rozwody, ponowne śluby.......
- czyli wszystko, co zsyłał nam lepszy czy gorszy los.
9 lat temu odeszła najstarsza i najweselsza Anka - (+ 44 - nowotwór )
16 miesięcy temu odeszła Ryśka - ( + 49 - wypadek samochodowy )
Teraz odeszła namłodsza rocznikiem i najładniejsza Grażynka - ( + 47 - nowotwór )
...to jest nieprawdopodobne, to jakiś koszmarny film........
- a jednak.
Zostałam sama. Jestem jak kryształowy wazon który upadł na beton.
Życie toczy się dalej i trzeba w tym przedstawieniu brać udział, ale już nic nie będzie takie jak kiedyś......
wspolczuje serdecznie...
Faktycznie to bardzo przykre, ze wszystkie przyjaciolki odeszly bardzo daleko...ale pamietaj,ze nie zostalas sama, jestes tu z nami, mozemy porozmawiac, posmiac sie, podzielic przepisami, uwagami....To co bylo juz nie wroci, trzeba patrzec przed siebie i nie ogladac sie za tym co minelo bezpowrotnie - jak mowi jedna z naszych WZ-owych kolezanek....Trzeba sie podniesc i powiedziec sobie: musze isc dalej, patrzec na osoby ktore Cie potrzebuja, na osoby ktore Cie kochaja...a wierz mi,ze tych osob jest bardzo wiele... Mariotereso podnies glowe do gory, usmiechnij sie i powiedz - ide naprzod...Pozdrawiam Cie bardzo goraco i serdecznie...
Niesamowita historia.....to przykre bardzo, zeby tracic przyjaciol w tak mlodym wieku....niestety takie jest zycie.
Na szczescie mozesz pielegnowac w sercu wspomnienia, a pewnie razem z Grazynka przybyl Ci kolejny aniolek do czuwania nad Twoim ziemskim zyciem. Pozdrawiam - maryla
Pomysl sobie,ze One wyjechaly na dalekie wakacje i nie predko sie zobaczycie.Wydaje mi sie ,ze tak latwiej znosic rozlake z bliska osoba..Trzymaj sie dzielnie i nie poddawaj sie.Zarloczki sa z Toba.Maria
Wiem co czujesz. Ja 4 lata temu w przeciągu 24 godzin straciłam ojca i babcię. Oboje byli mi naprawdę bliscy i do dzisiaj nie potrafię się pozbierać. Ciągle staram się szukać odpowiedzi na pytania w stylu "a może gdyby..." mimo że wiem, że to nie ma sensu. Są chwile, że ta ich "nieobecność" tak bardzo mnie boli. Ale tak jak piszesz trzeba żyć dalej. Życie jest niesamowicie kruche i trzeba brać je całymi garściami tak szybko jak tylko się da. Żeby potem niczego nie żałować...
Popraw sobie nastrój...
http://wielkiezarcie.com/artykul.php?id=603
Pozdrawiam
Kazik-Janek
P.S.
Z mojej "paczki" jestem ostani chyba (i to najstarszy), a było nas ...było.
I pomyśleć, że miałem 21 lat gdy usłyszałem wyrok...wówczas nie było nawet lekarstwa na to., a mam 3x tyle dziś.
K-J
Dziękuję z całego serca moi Kochani,
- beczałam jak bóbr czytając Wasze wypowiedzi.
Pięknie napisaliście.
Wiem, nie jestem sama - mam ciepły dom, kochaną rodzinę, poznałam nowych - dobrych ludzi i teraz mam Was.
Tak, każdy z nas ma w swoim życiorysie łzy które wysuszuł czas.
Ankę, Ryśkę i Grażynkę zachowam na zawsze w najpiękniejszych wspomnieniach.
Dziękuję Bogu że takie przyjaźnie były mi dane i o nic Go nie pytam.
To jest potworne,ale powolutku ten kryształowy wazon poskleja się.Będzie na nim rysa,ale proszę spróbuj posklejać.Musisz żyć dalej.Pomyśl,masz piękne wspomnienia.Nie każdemu jest dane,mieć takie przyjaciółki.Ty je miałaś.Teraz pomyśl o sobie.Życze Ci dużo pięknych chwil w życiu.
To bardzo przykre stracić przyjaciółki w takim wieku.Ale cóż życie jest brutalne, a my jesteśmy bezradni.Wspczuję !
"Kochajmy bliskich ,tak szybko odchodzą".
...Spieszmy sie kochac ludzi....tak szybko odchodza.......
wyrazy glebokiego wspolczucia//
współczuję z całego serca , trzymaj się , bo jak sama napisałaś "życie toczy sie dalej" .....................
Mariatereso - może pomyśl sobie wten sposób - twoje przyjaciólki po długiej podróży na tym ziemskim padole wróciły do swojego domu i jest im teraz bardzo dobrze.Spoglądają tam z góry i opiekują się tobą. Dopóki nasz najbliższy jest w naszych sercach - ciągle żyje!!!
Dziękuję drogie Dziewczyny. Za każde Wasze słowo.
Tak jak jedna z Was napisała, muszę ten " rozbity wazon " posklejać - choć rysa zostanie.
Żyć dalej, uśmiechać się...
Ktoś powiedział: "Żyje się po to, żeby umrzeć. Umiera się po to, żeby żyć..." Te słowa mają w sobie tyle smutku, ale i nadziei. I to właśnie jej musimy się trzymać kurczowo - Ty i my wszyscy...
pomysl...jakkie to szczescie ze mialas w zyciu takie przyjaciolki!! i to tyle lat!! bylycie sobie wierne,lojalne wobec siebie....a zis masz z nimi zwiazane przepiekne wspomnienia.Wiele bym dala, zeby miec choc jedna taka bratnia dusze..oj wiele...Pozdrawiam cieplo
Strasznie to przykre, co Cie spotkalo... jednak pamietaj, ze nikt z tych, ktorzy odchodza na zawsze, nie chcialby z pewnoscia byc powodem do lez dla innej osoby... Chociaz zadne lzy nie sa zdolne dac nam takie ukojenie, zebysmy mogli zapomniec o stracie bliskich nam ludzi.
Twoje przyjaciolki sa na pewno z Toba, nie mozesz ich widziec, dotknac, uslyszec...jednak w pamieci Twojej beda zyly zawsze.
Trzymaj sie dzielnie. Kazdy koniec, jest zarowno poczatkiem czego kolejnego. Nic nie dzieje sie tak naprawde z przypadku...i wszystko ma jakis sens.... tylko moze my go nie potrafimy dostrzec, oczami zalanymi lzami.. Przytulam Cie serdecznie... w milczeniu..
A ja mimo wszystko ci zazdroszcze ze bylo Ci dane przezyc cos tak pieknego bo niewielu ludziom zdarza sie taka piekna przyjazn
Czytając twoją smutną wypowiedź, aż ciarki mnie przeszły, bardzo to przykre, ale tak jak mówisz życie toczy się dalej... Nie można sie poddawać. Współczuję ogromnie, pamiętaj że masz nas, zawsze gdy ci ciężko możesz się do Nas zwrócić, możesz na Nas liczyć.
Dziękuję wszystkim za piękne i wspierające odpowiedzi.
Chciałabym dodać, że wczorajszy dzień był dla mnie krytyczny. Grażynka nie zmarła wczoraj - pogrzeb już się odbył, ale wczoraj byłam w domu sama, padał deszcz, i z opóźnieniem to wszystko do mnie dotarło .
Dlaczego odeszła teraz ? Przecież to jeszcze nie ten czas ! Myślałam, że oszaleję.
Siadłam do klawiatury i pierwszy raz w życiu napisałam " w świat " to co mnie boli. Potem zastanawiałam się - po co ja to napisałam ? Po co to komu ?
Dzisiaj nie żałuję. To wszystko co napisaliście jest oczywiste, - ja to wszystko wiedziałam. Przecież nie mam już Rodziców . A jednak fakt, że ktoś zechciał mój wątek przeczytać, pomyśleć, zastanowić się - i napisać do mnie - tylko do mnie, że nieznane mi osobiście osoby są ze mną, wiedzą co czuję, -
- bardzo mi pomogło.
Jest lepiej, nawet zaświeciło słońce.
Serdecznie Was pozdrawiam.
"Żyje się po to, żeby umrzeć. Umiera się po to, żeby żyć..." to mądre słowa , śmierć niczego nie kończy ...
http://pl.youtube.com/watch?v=DfgtTCaRyKM&NR=1
stoisz w oknie - spójrz na świat , on nie ma końca , miłość i przyjaźń jest nieskończona , żyjemy nie tylko tu i teraz ...
http://pl.youtube.com/watch?v=QCjLwJmy4nI&feature=related ... śmierć niczego we mnie nie skończy ...śmierć początkiem nowego życia ....
pozdrawiam Cię