Forum

Diety i kącik dużego Tadka Niejadka

Dziennik Wielorybki na Mieliźnie cz.2

  • Autor: Ave Data: 2008-04-23 11:12:19

    No to zaczynam tu cz.2 mojego dziennika, może będzie łatwiej sie otwierał :)
    Jeśli znajdą się jeszcze wytrwali Czytacze, życzę miłej lekturki :))))

    21.04.2008
    W miniony weekend pojechaliśmy na działkę. Po drodze, w Strykowie, w delikatesach na rynku kupiłam chleb. Temu tematowi należy się parę słów.
    Normalnie, to mojego Połówka nic by nie zmusiło do pojechania do drugiej miejscowości po jakieś jedzenie(jadąc na działkę nie przejeżdżamy przez Stryków, poza tym w tej naszej miejscowości są dwa sklepiki), ale jak powiedziałam, że może byśmy kupili chleb maślankowy (robiony na maślance) to mój Połówek nawet okiem nie mrugnął i skierował autko na inna trasę. Wszystko prze to, że ten chleb jest PRZEPYSZNY. W dodatku w sobotni ranek jest dostawa świeżego, jeszcze ciepłego. Ten zapach... niuchałam go przez cała drogę :)))) Najgorsze jest to, że ja nie mogę jeść białego pieczywa , buuuuuu. Oczywiście , jak łatwo przewidzieć i tak żarłam ten chleb, nie da się go zignorować. Kupiłam sobie jeszcze chleb razowy – tez ciepły i na samo śniadanie wsunęłam połówkę :(  Za to później już jadłam niewiele, bo czasu szkoda, no i piłam niestety też nie za dużo.
    Cały weekend „szalałam” na działce. Robota nie do przerobienia, w dodatku w sobotę cały dzień lało (ślimaki się cieszyły :(((((, ja mniej ) więc zajęłam się porządkami w domu. W sumie pobyt na działce bardzo służy mojej odchudzającej diecie:
    - ganiam z taczkami, wypełnionymi ziemią, albo workami z torfem i korą – rozwijam sobie mięśnie rąk i klatki piersiowej
    - pieląc i „wyrywając” trawnikowi kawałki ziemi pod nasadzenia – zmuszam swój kręgosłup i nóżki do ciągłych ćwiczeń – powstań-pad-powstań-pad (na kolana)
    - podsypując nawozik „bawiłam się” w wojnę- czyli czołgałam się pod krzaczorami, drzewkami, a przy okazji negocjowałam ze ślimakami – ponieważ nie rozumiały, że u mnie na grządkach nie ma dla nich miejsca – te oślizłe wyjadacze moich roślinek lądowały w pojemniku, a potem zwiedzały „inne rejony”...
    - jem mniej (bo nie mam czasu) i spalam kalorie to na plus – na minus to, że nie trzymam zupełnie godzin posiłków i ilości – na pewno nie jem 5 posiłków, przez co rozregulowuję mojemu organizmowi (i mózgownicy) harmonogram, do jakiego się przyzwyczaja się w tygodniu . Oj , żeby nie zaczęło się magazynowanie dostarczonego żarełka...

     

    23.04.2008
    Wczoraj zaliczyłam wyprawę na basen. I to w większej grupie, bo wybrała się jeszcze moja Starsza Szprotka, siostra ze swoją córką i ... nasza Ciocia, która jest dobrze po 60-stce :))))))) Podziwiałam , że się jej jeszcze chce „chcieć” :))) Okazało się, że pływanie w basenie, niekoniecznie musi byc podstawowym zajęciem :) Praktycznie pływałyśmy mało, za to korzystałyśmy z wszystkich innych atrakcji. Wzięcie miały bicze wodne, bąbelkownia, jaccuzzi, sauna mokra (ja wytrzymałam 5 minut :) przeróżne dysze z masażami podwodnymi, dawałyśmy „opór” basenowej rzece łażąc pod prąd i zjeżdżałyśmy rurą :)
    Z tym zjeżdżaniem było ciekawie ... Moja siostra znała to ustrojstwo, ja nawet jak byłam na basenie, omijałam je szerokim łukiem. Nie miałam zamiaru włazić w takie nie wiadomo co, w czym płynie woda i nie można się zatrzymać na żądanie. No ale skoro nawet Ciocia postanowiła się przejechać, to nie mogłam pokazać, że tchórzę. Gadając zaczęłyśmy wchodzić schodami na górę, mijając pierwsze piętro jeszcze lazłam ochoczo, na drugim jakoś tak dziwnie się robiło, jak dotarłam na samą górę i zobaczyła tą wodę wlewającą się w zamkniętą rurę to... rura mi zmiękła i wcale nie uważałam, że rezygnacja z tej waracji byłaby tchórzostwem. No trudno, powiedziało się a... trzeba powiedzieć i be, a raczej AAAAAAAA. Ciocia nie odważyła się zjeżdżać sama, uczepiła sie mojej siostry i... pojechały. Słyszałam jak sobie pokrzykują. Usiadłam, trzymając się poręczy i czekam aż zapali się zielone światełko – zapaliło się – a ja myślę – zjechać czy ... zlecieć na dół po schodach. Mój dylemat rozwiązało dziecko, które właśnie weszło na górę i zapytało czy jadę... Puściłam poręcz i... poleciałam. Oczywiście rozcapierzyłam na boki łapy, żeby chociaż one miały jakieś oparcie, usztywniłam się jak „pal Azji” (ale w pozycji siedzącej) i próbowałam poradzić sobie jakoś z zakrętami. Zjechałam w jednym kawałku i buchnęłam w wodę na dole. Fajnie było :)))) Tak nam się to spodobało, ze idąc za ciosem postanowiłyśmy zjechać znowu.
    - Możesz się położyć, tez fajnie się zjeżdża- powiedziała moja siostrzyczka
    - Ok, spróbuję – odpowiedziałam w swojej głupocie ... i zjechałam- na leżąco.
    To, że brak oporu siedzącego ciałka, przyspiesza zjazd przekonałam się już na pierwszym zakręcie, puknęłam o ściankę rury i o mały włos nie zmieniłam pozycji z „na plecach” na taką „na brzuchu”, próbowałam usiąść , co w tych warunkach było o tyle niewykonalne, że ze swoimi gabarytami miałam pęd jak tir, a nie jak fiat126p. Przez mgnienie przeleciała mi myśl – czy ja wyląduję w tej niecce na dole, czy ją przelecę jak z katapulty (całe szczęście, że tam są tory innego basenu, to miękkie lądowanie będzie. Najwyżej zaczepię się na linach oddzielających te tory ). Kolejny zakręt i znowu zwiedzałam boki rury , jeszcze wyżej niż poprzednio. Koniec ze mną, we głowie świszczał pęd powietrza, woda dawała niezły ślizg, a zakręty  i patrzenie się w górę,  powodowało, że i w łepetynce się kręciło. Wyskoczyłam ze zjeżdżalni do niecki wzniecając niezłą falę z gejzerami, jak tsunami. Przeżyłam... i zaczęłam szukać siostry... żeby ja zamordować... za ten ciekawy pomysł na zjazd. Cwaniara, chyba czuła co się święci, bo jak zobaczyła moje lądowanie to zwiała do jaccuzzi, a przy ludziach nie będę jej mordowała.
    Całe towarzystwo jeszcze długo rechotało, jak żaby w błocie i wspominało moje wyczyny na zjeżdżalni. Ale w sumie fajnie było.
    Po powrocie do domku, czułam jak padam ze zmęczenia – woda strasznie wysysa siły :))) Ostatkiem sił wlazłam jeszcze na wagę – 8,3 kg mniej :)))))))))
    Wysiłek działkowy i basenowy procentują :))))))
    W weekend znowu podejmę działania odchudzające – na działeczce :)))))

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2008-04-23 11:23:00

    suuuuper! Usmialam sie bo i ja kiedys juz tak slizgalam sie na pleckach uroczo bylo cholera ....

  • Autor: elo Data: 2008-04-23 11:52:24

    Pochwalam Ave Twoje wyczyny w rurze, mi się podoba takie zjeżdżanie na oponie. Superowe. Ale muszę się pochwalić, że też chodzę na basen raz częściej , raz mniej jak lenistwo mnie ogarnie. Ale jak już jestem to przez 45 minut  krytą żabką przepływam ze 60 basenów. A mam do zgubienia 2 kilogramową oponę na brzuchu.

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 09:17:19

    no to gratuluję, ja takiej kondycji niestety nie mam :))))))

  • Autor: elo Data: 2008-04-24 10:21:22

    Kondycję wyrobił mój tata, od młodego wieku często z siostrą pływałysmy gdzie tylko jakaś woda była. A teraz jak znalazł :) Pływanie mnie nie męczy, a kilka metrów biegu i język na brodzie!!

  • Autor: luckystar Data: 2008-04-23 12:18:15

    A ja bym chciala to zobaczyc :)))) wyobraznia dziala oczywiscie, ale co zywy obraz to zywy:)))

  • Autor: Shanna Data: 2008-04-23 13:01:16

    wyobraznia to potezny dar. Ja juz widzlalam Ave jak sunie w dol i bec do wody.
    Czyta sie lekko wiec prosze o jeszcze....

  • Autor: Kasia cz Data: 2008-04-23 16:41:46

    oj potezny potezny:-)))) moja wyobraznia to czasem przegina hahaha.Masz racje ze dzienniczek Ave czyta sie bardzo lekko. Tez czekam na jeszcze:-) i oczywiscie trzymam za nasza dzielna Ewcie mocne kciuki, buzka:-)

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 09:23:22

    Dzieki Dziewczyny za te miłe słowa wsparcia :))))))))) Nawet nie wiecie, jak one czasami mi nie pozwalają spauzować, chociaż chciałoby się, oj chciało...  :)

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 09:19:26

    No bardzo smieszne Marylko, bardzo.... :))))))))))))))))
    Jak chcesz to Ci zapewnie ten przekaz na żywo - we wrzesniu ;)))))))))))) Będziesz leciała w tej rurze tuz za mną, albo przede mną :)))))))))) Wystarczy jedno słówko

  • Autor: luckystar Data: 2008-04-24 14:45:39

    Czy musze sie zadeklarowac juz teraz, czy moze to byc decyzja podjeta "na zywiol"???

  • Autor: Ave Data: 2008-04-25 09:57:01

    Może być na żywioł :))))))))))

  • Autor: marinik Data: 2008-04-25 11:37:37

    a wezmiecie mnie ze soba????

  • Autor: Ave Data: 2008-04-25 12:33:48

    Będziesz leciał przodem i robił nam reklame :))))))), a później wybierał nas z niecki .... tak, męskie ramię sie niewatpliwie przyda :)))))))))

  • Autor: luckystar Data: 2008-04-25 12:57:32

    Juz to widze, a Charlie z Jedrkiem na brzegu jako doping :))))

  • Autor: marinik Data: 2008-04-25 13:31:52

    Taa - wezma Jadzke i poszukaja sobie innych ATRAKCJI

  • Autor: luckystar Data: 2008-04-25 14:04:26

    Slowem, beda zajecia w podgrupach :)))))

  • Autor: Ave Data: 2008-04-27 22:29:04

    hahahahaha, ale sie obsmiałam, czy podgrupy mozna bedzie wymieniac ? ;)))))))))

  • Autor: luckystar Data: 2008-04-27 23:54:07

    Ewcia, w zyciu prawie wszystko jest wymienne, wiec podgrupy pewnie tez ;) przynajmniej czasowo :)))

  • Autor: ekkore Data: 2008-04-23 12:56:36

    Tak jak pisałam wcześniej w Ciechanowie jest jedna zjeżdżalnia, z niezbyt równymi łączeniami - takze w zasadzie nie korzystam. Zresztą się boję - i może nawet nie samego zjazdu, a wypadniecia pod wodę przy "lądowaniu"
    W zeszłym roku byliśmy w Czechcach w Libercu (teraz też się tam wybieramy). Do wyboru kilka zjeżdżalni, dwie sauny, jaskinia lodowa (to dla lubiących szok po saunie), wir wodny. Na najwyższym poziomie jest zjeżdzalnia, jak dla mnie nie do skorzystania. W każdym razie nie ma zakrętów z rury tylko jeden wielki lej z wodą  dosyć dużej wysokości - wrzuca Cię tam i kręci Tobą (siła odśrodkowa czy coś takiego, nie pamietam już z fizyki) -  ustrojstwo wyglada z zewnątrz jak grucha betoniarki postawiona na sztorc. Wypadasz w 4 m wodę głową do dołu. U góry jest napis, że tylko dla tych co umieją pływać (mąż zwiedzał całość to widział). Jakie było zdziwienie, gdy zobaczyliśmy wypadającego dołem syna (wyloty zjeżdżalni są w bliskiej odległości i można obserwować, którędy wypadnie delikwent). Dobrze, ze strachu o niego najadłam się po fakcie - nie był już taki straszny. I tłumaczenie winowajcy - no coś pisało, ale ja nie zrozumiałem

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 09:24:41

    całe szczęście, że u mnie nie ma "takich" atrakcji, bo pewnie jakas Potwora by mnie namówiła... i wtedy to by były opisy....

  • Autor: ekkore Data: 2008-04-24 11:22:47

    Hhehe- moje dziecię, teraz już umiejące pływać (powiedzmy utrzymuje sie na wodzie) pyta czy będzie mógł teraz też sobie wypaść. Przynajmniej wie co go czeka.

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 12:20:03

    No a Ty , zawczasu, zdążysz zamknąć oczy - jak bedzie leciał hihihihhi

  • Autor: ekkore Data: 2008-04-24 12:44:23

    Przypomniało mi się, jak byliśmy w muzeum w Speyer   - tam, w ustawionym na wysokości samolocie, była taka rura do zjeżdżania na dół w specjalnym filcowym "kapciu", dla lepszego poślizgu, wielkości człowieka. Polazłam z tym czymś na górę, tachałam to w trakcie zwiedzania (zjeżdżało się po obejrzeniu wszystkiego), a potem jak zerknęłam do dołu do rury i usłyszałam wrzaski zjeżdżających - zeszłam nogami po schodach....

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 13:15:08

    hahahahaha, a to dobre :))))))

  • Autor: gabadam Data: 2008-04-23 18:56:34

    pisz ile możesz, pisz i jeszcze raz pisz a potem wydamy książkę i zarobisz kuuuuuuuuuuuupę kasy bo tekst i forma jestSUPER !!!

  • Autor: Ave Data: 2008-04-24 09:55:50

    Dzieki Gabadam, ale tutaj na forum są osoby piszące o niebo lepiej, tylko są chyba skromniejsze niż  ja ;))))  bo chęć podzielenia się moimi doświadczeniami z odchudzania jakos dziwnie powędrowała w kierunku moich grafomańskich ciągot, które objawiły się w tym Dzienniku :)))))))))

  • Autor: tajger Data: 2008-04-26 01:45:53

    A mi się nie udało jednak zgubić te kilogramy,ale jeszcze to nie koniec:)) ..pomalutku aż do skutku! Pamiętajcie;)
    Jutro jadę i obmyśliłam sobie że skoro nie mogę tam przygotowywać tego co chcę to będę przynajmniej jadła mniejsze posiłki. No i ruchu będę mieć tam dużo...może będę miala sie czym Wam pochwlić po powrocie;)))...oby!

    To trzymajcie się dzielnie :))))papa

  • Autor: Ave Data: 2008-04-27 22:29:58

    Trzymam kciuki za Was i czekam na wiesci po powrocie :)

  • Autor: appetita Data: 2008-04-29 15:33:26

    Przeczytałam wszystko jednym tchem.... , bo nie było mnie z Wami jakiś czas, ale kciuków trzymac nie przestałam. Barzdzo się cieszę z efektów Twojej ciężkiej pracy i z całego serca gratuluję, wiem że na tym nie koniec, więc dalej mam Ciebie i inne "Odchudzaczki" w ciepłych myślach i jestem z Wami O przyjemności i mojej uśmiechniętej buzi podczas tak miłej lektuy rozpisywac się nie będę bo sama Ty wiesz jaką przyjemnośc sprawiasz wielu osobm czytającym ten wątek

  • Autor: Ave Data: 2008-04-29 19:52:23

    Z wielka radością odnotowałam Twoja wizyte w tym watku Appetitko :) Mam nadzieje, że pomimo osiagnięcia swojego celu zechcesz tu czasami zagladac i poplotkowac z nami :))))

  • Autor: appetita Data: 2008-04-30 08:46:35

    Z wielką przyjemnością tu zaglądam, a osiągnnięcie celu to niestety nie wszystko, utrzymac to, na co się pracowało przez trzy miesiące to trudna sztuka....też lekko nie mam....dalej muszę miec apetyt na wodzy, a przecież wiadomo, że on u mnie duuuży (w końcu appetita jestem)

  • Autor: kola Data: 2008-04-29 16:51:24

    Czytanka pierwsza klasa!! Fajnie, ze znow cos napisalas i czekamy na kolejny rozdzial :-))) Ostatnimi czasy mocno sie za siebie wzielam, odkurzylam swoj rower stacjonarny i tak przy dzwiekach muzyki pedalaowalam z godzinke, ale ostatnio od tygodnia zadnego ruchu dodatkowego nie mialam i zadnych cwiczen, a mimo wszystko, i tu niespodzianka dla mnie, waga nadal leci. Na dzien dzisiejszy jest mnie 11,600 mniej, a to juz prawie 12 :-))) i tylko chce jednego - zeby mi sie nie odechcialo odchudzac, tak jak to zwykle bywalo. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci (sobie zreszta tez ;-)).

  • Autor: Ave Data: 2008-04-29 19:57:14

    Kola, ech Ty... Kola :)))))) Taka "ścicha pęk" a tu prosze - prawie 12 kilosków, ZAZDROSZCZĘ. Kiedy ja "puknę" pierwszą dziesiatke .... Pomimo wysiłku jakos waga opornie spada. Moze to przez te nieregularne posiłki. Bedę musiała znowu przycisnąc pasa, moze zadziała. No i niech Ci w głowce nie swita jakaś zgubna myśl o zaprzestaniu naszych odchudzających zamiarów :))))))))) chyba, ze to co zgubiłas Ci wystarczy.

  • Autor: małgoska Data: 2008-04-29 22:32:17

    No kola to przyszalałas, az mam wyrzuty jak to czytam bo u mnie nic waga stoi jak stała a mi opadły checi do odchudzania ale obiecałam sobie ze po długim weekendzie biore sie za te cwiczenia na brzuch bo to u mnie najwiekszy problem ech jakos sie zdołowałam ze yw takie wyniki a ja wlasciwie jestem w punkcie wyjscia jestem strasznie słabosilna ech ide sobie pa aaaa kola i ave gratulacje dla was wielkie!!!!!!!!! za tak piekne wyniki

  • Autor: Ave Data: 2008-04-30 10:24:04

    Małgochna kochana - Ty mi tu nie opowiadaj o o słabej "silnej woli", bo taka "słabosilna" jak ja, to chyba nikt nie jest :)))))) Nie dołuj mi tu się, w weekend sobie troszkę pofolguj a potem DO ROBOTY. Jak Ci to pomoże to zmusimy Cie do cotygodniowego składania raportu z osiągnięć "na polu odchudzania" :))))) Wiem po sobie, ze jak mam bat na głową to mi lepiej idzie odmawianie sobie tego i owego :)))) Trzymam za Ciebie kciuki i jestem przekonana, że sobie poradzisz, a jesli nawet bedzie to trwało dłużej - no to co :)))))) Byle przestawic sobie w łepetynce, że teraz to juz bedziemy żyły (i żywiły się ) inaczej :))))))

  • Autor: mysha2006 Data: 2008-05-01 15:37:41

    Przeczytałam 1 i 2 cz. jednym ciągiem. Zajęło mi to 3 dni, bawiłam się rewelacyjnie. Dziękuję bardzo i proszę o więcej

  • Autor: Ave Data: 2008-05-03 21:52:51

  • Autor: Ave Data: 2008-05-06 12:16:02

    4.05.2008
    Łażę po domu i szukam tego co mi zaczarował wagę – tą łazienkową, na której raz w tygodniu albo się dołuję, jak widzę, że pokazuje jakieś zwyżki (pewnie się wtedy psuje ;))), albo mam powód do uśmiechu – jak ślicznie pokazuje spadki wagi. Niestety, ostatnio jak napisałam wyżej, ktoś mi wagę zaczarował i ta psuja pokazuje jakieś nieciekawe rzeczy… jakieś deka czy kila więcej niż ja mam oczywiście… Ciężkie jest życie odchudzacza… oj, ciężkie.
    Żyję trochę inaczej, rezygnacja z kartofelków okazała się być dość trwała J,  staram się nie łączyć produktów które „wespół zespół” potrafią dokładać do moich kurczących się (czasami ) komórek tłuszczowych nowy zastrzyk paliwka L . Metoda dość skuteczna, jeśli bym jeszcze nie dawała się tak podpuszczać tej mojej mózgownicy i żarciu…
    Dzisiaj „zaliczyłam” komunię. Usłyszałam parę komplementów, miłych w sumie, ale dopiero fotki pokazały , że wielorybka trochę spuściła z gabarytów i facjata znowu mieściła się na jednym formacie fotki ;))))
    Na początku próbowałam trzymać się w ryzach – jadłam mało i  np. tylko mięsko z warzywkiem, pyrki oddając mężowi. Chleb też nie istniał, istniało za to ciasto – to właśnie ta moja podła mózgownica i ślepia – najpierw wypatrywały co tez tam leży na paterach, dawały sygnał do mózgownicy, że wygląda to super, więc smakować musi też nieźle, a ta moja durna łepetyna dawała się omamiać i sygnalizowała łapom, iż są po to, żeby cos przenosić – no do rozdziawionej gęby najlepiej… kółko się zamykało, tylko moja szczęka nie – bo ciągle się ruszała…
    Moja pięta Achillesowa – słodycze – dostała odcisków chyba – bo sobie pofolgowałam L
    Łażę po domu i szukam tego co mi zaczarował wagę – chyba się domyślam kto to jest … pójdę przetrzeć lustro, żeby lepiej widzieć …

     

    6.05.2008
    Znalazłam niezły sposób na odchudzanie, a przynajmniej powrót do początków J
    W ogóle nie chce się jeść, pije się jak smok, żadne smaki nie kuszą, jedzenie jest jak trawa, bez względu na to czy się pakuje w otwór gębowy rarytas czy pasztetową. Co prawda ta kuracja nie dla wszystkich jest – u mnie skutkuje niebywale. A co to takiego ? no, pomyślcie… kiedy życie wydaje się do bani …? No właśnie – jak się jest chorym.
    Dopadła mnie ta cholera - to znaczy jestem chora, ale nie na cholerę (uchowaj Boże). Mój szanowny Połówek najpierw łaził przeziębiony, leczyłam go na działce syropem z płatków mlecza i znakomicie mu pomogło. Był mi wdzięczny tak skutecznie (mam słabość do Potwora), że „sprzedał” mi to paskudztwo. Na początku zaczęło mi się lać z nocha – myślę sobie, mamusia miała katar sienny – pewnie przeszło na mnie po kilkudziesięciu latach. Zabezpieczyłam się chusteczkami na noc i lulu. To znaczy miałam nadzieję na lulu, ale „nadzieja matka głupich” i paszła…. W nocy mój małżonek obudził się i pyta
    - Co tak szeleści w tym łózku ?
    - Bo co ?
    - Bo spać nie mogę
    - Papier szeleści
    - Jaki papier, co ty mówisz kobieto (mówi do mnie kobieto, jak się wścieka na mnie ;)
    - Do nosa, bo mi z niego leci, przez ciebie, załóż sobie zatyczki do uszu jak ci przeszkadza.
    Zatyczek nie założył, ale poduszkę na łapetynę i owszem.
    Noc była do kitu. Rano wstałam z dziwnym przeświadczeniem, że świat nie ma zapachu. Nic nie czułam. To znaczy czułam, ze mam w nos wsadzony jakiś knebel. Przywalił mi w kinol, w nerwach, w nocy, z powodu tego szeleszczenia, a ja nic nie pamiętam, bo mam wstrząs mózgu ?
    -  Co mi zrobiłeś – powiedziałam do nieprzytomnego Połówka
    - Czego znowu ode mnie chcesz kobieto
    - Coś mi włożył do nosa ?
    - Ja nic, kataru się zapytaj…
    Cholerny katar zaczopował mnie na amen. Nochal drapał, ślipia łzawiły bezustannie, łeb chciało rozsadzić.
    No i świat nie miał też smaku.
    - Strzel sobie kielicha z pieprzem – powiedział ten mój mądrala
    - Sam się strzel – łykać nie mogłam, a ten mi radzi wódki się napić, chyba bym się udusiła – nosa już nie miałam , a Potwór chciał mnie pozbawić oddechu.
    Zaczęłam się ratować domowymi sposobami. Efekty były mizerne, a wirusiki odrąbiały zwycięstwo w tej walce L
    Za to ja zwyciężałam na polu odchudzania. Prawie nie jadłam – bo niby po co, jak mogą mi podać nawet jakieś paskudztwo i też nie poczuję. Smak – zero, zapach – chyba minus 10,  łaknienie – zero, pragnienie – plus 10, pić mi się chciało bardzo… co nie jest dziwne przy temperaturze.
    Wieczorkiem zaczęło mnie trząść, ale to nie była delirka, bo jednak nie piłam alkoholu, tylko wirusiki się chyba zabawiały… Bardzo gorąca kąpiel ostudziła ich zapał, a ja zapakowałam się do łóżka w celu „wypocenia”. Znam lepsze sposoby na pozbywanie się wody z organizmu (czyli pocenie się)  hehehe, ale na razie taki sposób musiał mi wystarczyć. Żeby nie szeleścić, tym razem przygotowałam sobie mięciuteńki papier… toaletowy, bo nochal od ciągłego dotykania zaczynał mnie już boleć.
    W nocy nie robiłam nic innego, jak tylko trąbiłam, dmuchałam, parskałam, kichałam… Rano mąż, patrząc na pozostałość z całej roli papieru , stwierdził
    - Ale masz przerób….
    Wcale to nie było śmieszne…
    Nie chce mi się jeść, wciskają mi na siłę jakieś tekturowe żarcie. Nawet nie wiem jak smakował mój ukochany rosołek…
    Ponieważ walka z choróbskiem wymagała pomocy – wsparłam się medycyną konwencjonalną i wylądowałam u lekarza. Pani doktor obiecała odblokowanie mojego zmysłu powonienia i tak się zaczyna powolutku dziać.
    Przeznaczenie papieru toaletowego (mięciutkiego) chyba się zmieni i powróci on na swoje miejsce …
    Na razie jeszcze zdycham, ale … rano poczułam gdzieś, na jakimś kubku smakowym, że dali mi na śniadanie kanapkę z pomidorem… ło matko jedyna, co będzie z moim samoczynnym odchudzaniem…. A może jest lepszy sposób na oszukanie mojej mózgownicy niż choróbsko… pomocy aaaaaaaaa…..

  • Autor: appetita Data: 2008-05-06 14:42:22

    Jak tylko "wrócilam" na słodkie łono WŻ popędziłam do tego wątku...Mam nadzieję, że miewasz się już lepiej i masz znów wielki apetyt na ..... życie :-)))) A samoczynne odchudzanie na pewno odczarowało wagę....co do mózgownicy to tak łatwo się nie da jej oszukac...sama mam z tym problem....niestetyjak tylko znajdę więcej czasu to wkleję zdjęcia z moich weekendowych pdbojów i tym samym efektów diety

  • Autor: luckystar Data: 2008-05-06 15:37:57

    Lo matko z ojcem, ledwie "toto" spuscic z oka i juz narozrabia. :)) Widze, ze znow Ci musze podlac troche miodku na serducho.... no to jedziemy:
    Przede wszystkim nie uzywaj nigdy slowa "dieta" i zabron otoczeniu pod grozba kary uzywac to slowo w Twojej obecnosci. Dieta to cos co sie zaczyna, konczy i potem znow zaczyna i tak w kolo macieju .... Ja nie jestem na zadnej diecie, Charliego wyrzucenie tego slowa z codziennego slownictwa kosztowalo troche, ale sie nauczyl.
    Wage, jesli nie chcesz wyrzucic (moze sie przydac innym domownikom) to omijaj szerokim kolem, najlepszym wskaznikiem osiagniec jest ubranie. Mnie osobiscie jest bosko obojetne ile waze, jesli tylko dobrze wygladam, dobrze sie czuje i jestem zdrowa. Nie bedzie mna na stare lata rzadzil zaden durny cyferblat !!!!!!
    Patrz na to co jesz, czyli na skladniki, omijaj tluszcze te niezdrowe, a zastap je tluszczami zdrowymi.
    Jedz malo ale 5 razy dziennie - to juz przerabialysmy :)))
    Jesli masz ochote na cos slodkiego to sobie wyznacz 1-2 dni w tygodniu kiedy pozwalasz sobie na deserek. Przeciez chyba nie chcesz mi wmowic, ze masz ochote pozerac cale torty codziennie.... Jesli bedziesz wiedziala, ze mozesz, ze Ci wolno to nie bedziesz ciagle o tym myslec .... tylko owoc zakazany jest tak ponetny.
    Ruszaj sie.....zreszta sama wiesz masz teraz robote na dzialce to doskonale cwiczenia. Ja laze do klubu 4 razy w tygodniu i cwicze przez 45min. Oczywiscie do klubu chodze, a nie jezdze samochodem tak jak to robi wielu klubowiczow. Ja uwazam, ze te dodatkowe 20-25min, ktore zajmuje mi dojscie i powrot to extra spalone kalorie.
    Tak ja robie nic sobie nie odmawiam, bo przeciez nie jestem na diecie, wiec nie ma takiej potrzeby.... Przestalam sie wazyc, ale widze, ze powoli zaczyna mi sie robic luzniej w ciuchach i to jest wazniejsze od wszystkiego a przede wszystkiem od numerka na wadze.
    Ja moge wazyc 200kg jesli tylko zmieszcze sie w moje ciuchy to juz bede cala szczesliwa :))) a podstepnie kupilam pare szmatek, w ktore sie nie mieszcze wiec jest doping....
    Trzymaj sie zdrowo.... buziaczki :))))

  • Autor: kola Data: 2008-05-06 16:42:49

    Najsamprzod zycze duuuuuuzo zdrowka!!!! Tez mnie chcialo w ubiegly piatek cus zlamac, ale zazylam na noc jakiegos procha i rano bylam jak nowa i na razie spokoj. Kochana ja tez w niedziele zaliczylam komunie i niby sie z tym zarelkiem ograniczalam, bo miesko z suroweczka bez kluch, salateczki, jakas wedlinka, ale jak wjechaly ciasta i postawili mi je centralnie przed nosem to moja silna wola poplynela....A potem przyniesli jeszcze tort orzechowy no i tez go zezarlam, ba do domu nawet to ciasto dali, ale mi sie zaswiecila czerwona lampka w mozgu i grzecznie oddalam paczuszke rodzicom po powrocie ( troche z bolem serca). Ze juz nie wspomne, ze zaliczylam rowniez lody i pare innych smakowitosci. Na dokladke dodam, ze w przyszla niedziele mam powtorke z rozrywki, tzn. z komunii i glowe dam uciac, ze jak na stole wyladuja ciasta, to na 100% sie im nie opre :-)))) I tylko mam nadzieje, ze mi sie w glowie z powrotem pouklada ten piekny plan co go mialam (MAM!!!) jeszcze niedawno. Uff.... byle do ...po imprezach :-))))))))). Pozdrawiam serdecznie.

  • Autor: marsil Data: 2008-05-09 11:07:20

    ja w tę niedzielę też zaliczam komunię. Obiad, wędliny, sałatki - to wszystko przeżyję, ale ciasta nie. I już przestałam z tym walczyć - no połowicznie. Ciasta w domu nikt u mnie nie znajdzie, jak chłopaki szukają czegoś słodkiego, to robie tylko i wyłącznie na zamówienie, i ma być zjedzone do ostatniego okruszka. Dlatego, jak zjem na jakiejkolwiek imprezie ciasto, to na drugi dzień mocniej ściskam pasa. Wszystkiego troszkę mnie i bardziej chudo. Organizm tak się już przyzwyczaił do moich wariacji, że radzi sobie bez problemu. Pod warunkiem, że myślę. Imprezy zaliczam sporadycznie, to co się będę naokoło tłumaczyła, że nie zjem tego czy tamtego, jak wtedy mam prawie na siłę wciskane. Jak siedzę cicho i wezmę troszeczkę, ale wezmę, komentarzy nie ma. I tak ma być.

  • Autor: ekkore Data: 2008-05-06 17:37:38

    Ale się uśmiałam! Super! Tym bardziej, że od poniedziałku czekają mnie zmiany w jadłospisie..

    Jak napisała Lucky - nie jest istotne ile ważę - byle cała szafa ubrań nadawała się do użytku. niestety przybyło mnie w dwóch newralgicznych miejscach ( i to bez jakiś starać jedzeniowych, od dawna zamiast ciast piekę chleb do zamrażalnika) - z przodu i z tyłu. A to oznacza, że mam problem ze zmieszczeniem się w strój kąpielowy (zreszta całkiem nowo nabyty). I trzeba coś z tym zrobić.. O ile z tyłem jestem w stanie coś zrobić, tak obawiam się, że przód zostanie. Ubędzie mnie w połowie długości, natomiast nadmiar powyżej zostanie....Mąż się cieszy...

  • Autor: Ave Data: 2008-05-06 19:08:40

    Moje kochane Czytelniczki :))))))) Wasze pogaduchy wracają mnie do życia :)
    Trzymam kciuki i za Wasze postanowienia i jakos lżej mi grzeszyć jak wiem , że i Wy grzeszycie ;))))))))
    Piszcie co tam u Was, bo weekendowo to ja jestem stracona dla WŻ - zew działkowy mnie wzywa i porywa dokumentnie :)))))
    Dzieki, że tu zaglądacie.
    Może będzie nam dane spotkać sie "naocznie" - i ja na tę okazję będę robiła w tym tygodniu Marinikową nalewke na czarnej porzeczce :)

  • Autor: marsil Data: 2008-05-09 11:08:24

    a jak samopoczucie, to paskudztwo już się wyniosło?.....

  • Autor: Ave Data: 2008-05-12 23:22:46

    Wyniosło sie .... na wargę - mam gigantyczniej wielkości "zimno" - ale za to pozbyłam sie knebla z nosa i wracam "do żywych " :)))))))))
    Jak sie zbiorę w sobie, to opisze, jak "grałam Telimenę" na działce...

  • Autor: ekkore Data: 2008-05-13 07:17:35

    czyżby mrówki Cię oblazły?

  • Autor: Ave Data: 2008-05-13 10:30:26

    hihihihi, literatura to potęga :))))))))

Przejdź do pełnej wersji serwisu