Kazda, najmniejsza nawet uliczka, prowadzaca do Chinskiej Dzielnicy zakonczona jest ozdobna brama./fot.1/ Dominanta dzielnicy jest O'tera, chinski glowny chram /fot 2,3,4,5/ a turystow przyciagaja niesamowite ilosci restauracji, knajp i knajpek fot.6,7,8/, dla "niegramotnych" czyli nie znajacych kanji /chinskich znakow/ sa w witrynach wystawione plastykowe dania, bardzo wiernie nasladujace prawdziwe potrawy. Wystarczy wyjsc z kelnerem przed lokal i palcem pokazac co chcemy miec na talerzu /fot.9/. Warto wiedziec ze w kazdej restauracji w Japonii, nawet tej najnizszej kategorii, dostaje kazdy klient goracy, mokry reczniczek w celu wytarcia rak a takze, od razu po zajeciu miejsca przy stole, goraca herbate w zimie a zimna wode z lodem - latem. Oczywiscie bezplatnie. Zwyczajem jest podanie jakiegos firmowego deseru, nawet jak sie go nie zamawialo. Jest to prezent od firmy. Wielkim powodzeniem ciesza sie bulki gotowane na parze, z roznymi rodzajami nadzienia, mieso, grzyby,warzywa, kasztany, najlepsze sa te z czarnym, mielonym sezamem /fot.10/. Na koniec spacer uliczkami, nieraz tak waskimi, ze dwie osoby przejda obok siebie z trudnoscia.
Mari bardzo piekne zdjecia i pieknie opisane, czekam z niecierpliwoscia na dalsze Twoje recenzje i zdjecia. Moze opowiesz swoje przygody w tym kraju? ;)
Codzienne wejście na forum rozpoczynam od sprawdzenia czy aby Mari - nasza komentatorka nie zamieściła kolejnych ciekawych opowieści z tego egzotycznego (jak dla nas) kraju. Dziękuje Ci Mari i czekam na więcej
Uwielbiam Mari twoje relacje, a jeszcze jak troche poopowiadasz, to juz wogóle super :)))) Pomysł z tymi "sztucznymi daniami" - bardzo sensowny :) W dodatku wyglądają zawsze "świeżo" i zachęcają do spróbowania ;)))) A dbałość o zadowolenie klientów, nawet potencjalnych - kiedy my dojdziemy do takiej powszechnej kultury obsługi.... Zdjęcia jak zwykle świetne - nie moge sie oderwać od oglądania :))))))
Ekkore, 100 jenow to 1 dolar amerykanski. /dokladnie 104 jeny za 1 USD/. "Na miescie" mozna zjesc zupe juz od 500 jenow, cos konkretniejszego /ryz z miesem czy ryz kari/ juz od 700-800 jenow. Popularne sa menu w porze obiadowej, za 1000-1500 jenow mozna zjesc caly obiad. W tzw. "Kaitensushi", gdzie sushi krazy wokol stolow na pasach mozna zjesc 2 kawaleczki juz za 105 jenow,gosc sam sobie zdejmuje z ruchomego pasa talerzyk, zazwyczaj z 2 szt. sushi a na koniec ucztowania przychodzi pracownik restauracji, liczy talerzyki i wystawia rachunek,ktory sie placi w kasie przy wyjsciu z restauracji. W restauracjach tych zielona herbata jest bezplatna, na kazdym stole jest pudelko z herbata /dobra!/ i kran z goraca woda. Nie wiem czy wszyscy wiedza, ze zielona herbata zaparza sie woda o temperaturze max.70 stopni, w goretszej wodzie zaparzona herbata jest gorzka i niesmaczna. W dowolnych ilosciach mozna tez konsumowac marynowany imbir, nieodlaczny przy sushi. Jesli komus nie odpowiada asortyment krazacy na pasie, mozna zamowic /za pomoca komputera, umieszczonego nad stolem/ cos innego i wtedy zamowione sushi przyjedzie na pasie na talerzyku z choragiewka z numerem stolu, ktory zamawial. Niektora, drozsze sushi przyjezdzaja na dwoch talerzykach i wtedy wiadomo, ze cena jest podwojna. Mozna zamowic sushi "dziecinne", bez ostrego zielonego chrzanu, ktory nazywa sie "wasabi" i jest piekielnie ostry. Dla amatorow sake jest spory wybor wiekszych i mniejszych butelek w ogolnie dostepnej lodowce, z ktorej kazdy sobie wybiera to, na co ma ochote. Cena zostaje dopisana do rachunku przy przeliczaniu talerzykow, ustawionych w piramidy na stolikach. Podkreslam, ze to jest najtanszy sposob zjedzenia sushi a napiwkow nie daje sie nigdy i nikomu.
Muszę spróbować z herbatą - bez goryczy. Niby wiem, że zaparza się nie we wrzącej wodzie ,ale nigdy nie chce mi się czekać aż woda przestygnie, poza tym mogę zapomnieć o herbacie. I w sumie tą gorycz zielonoherbaciana lubię.
Mari, chyba Cię wyściskam za tę wycieczkę :-) Zrobiłaś mi ogromną przyjemność dzieląc się zdjęciami i opisem. Wszystko wydaje się być takie "bogate", dostojne i kolorowe. W głębi duszy mam nadzieję, że jeszcze będziesz miała ochotę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami i refleksjami z odległego "świata". Dziękuję i pozdrawiam :-) Ps. Ale mi narobiłaś smaka na sushi... ech!
Kazda, najmniejsza nawet uliczka, prowadzaca do Chinskiej Dzielnicy zakonczona jest ozdobna brama./fot.1/
Dominanta dzielnicy jest O'tera, chinski glowny chram /fot 2,3,4,5/ a turystow przyciagaja niesamowite ilosci restauracji, knajp i knajpek
fot.6,7,8/, dla "niegramotnych" czyli nie znajacych kanji /chinskich znakow/ sa w witrynach wystawione plastykowe dania, bardzo wiernie nasladujace prawdziwe potrawy. Wystarczy wyjsc z kelnerem przed lokal i palcem pokazac co chcemy miec na talerzu /fot.9/.
Warto wiedziec ze w kazdej restauracji w Japonii, nawet tej najnizszej kategorii, dostaje kazdy klient goracy, mokry reczniczek w celu wytarcia rak a takze, od razu po zajeciu miejsca przy stole, goraca herbate w zimie a zimna wode z lodem - latem. Oczywiscie
bezplatnie. Zwyczajem jest podanie jakiegos firmowego deseru, nawet jak sie go nie zamawialo. Jest to prezent od firmy.
Wielkim powodzeniem ciesza sie bulki gotowane na parze, z roznymi rodzajami nadzienia, mieso, grzyby,warzywa, kasztany,
najlepsze sa te z czarnym, mielonym sezamem /fot.10/. Na koniec spacer uliczkami, nieraz tak waskimi, ze dwie osoby przejda obok siebie z trudnoscia.
Mari bardzo piekne zdjecia i pieknie opisane, czekam z niecierpliwoscia na dalsze Twoje recenzje i zdjecia.
Moze opowiesz swoje przygody w tym kraju? ;)
czytam i ogladam, ogladam i czytam i zazdraszczam :):):):)
Codzienne wejście na forum rozpoczynam od sprawdzenia czy aby Mari - nasza komentatorka nie zamieściła kolejnych ciekawych opowieści z tego egzotycznego (jak dla nas) kraju. Dziękuje Ci Mari i czekam na więcej
podepne sie pod ciebie bo dokladnie to samo chialam powiedziec
Uwielbiam Mari twoje relacje, a jeszcze jak troche poopowiadasz, to juz wogóle super :))))
Pomysł z tymi "sztucznymi daniami" - bardzo sensowny :) W dodatku wyglądają zawsze "świeżo" i zachęcają do spróbowania ;))))
A dbałość o zadowolenie klientów, nawet potencjalnych - kiedy my dojdziemy do takiej powszechnej kultury obsługi....
Zdjęcia jak zwykle świetne - nie moge sie oderwać od oglądania :))))))
Ale fajna podróż kulinarna. Powiedz ile to w złotych lub w euro jest te ok. 500 jenów - czy przeciętnego Polaka stać na stołowanie się "na mieście"
Ekkore, 100 jenow to 1 dolar amerykanski. /dokladnie 104 jeny za 1 USD/. "Na miescie" mozna zjesc zupe juz od 500 jenow, cos konkretniejszego /ryz z miesem czy ryz kari/ juz od 700-800 jenow. Popularne sa menu w porze obiadowej, za 1000-1500 jenow
mozna zjesc caly obiad. W tzw. "Kaitensushi", gdzie sushi krazy wokol stolow na pasach mozna zjesc 2 kawaleczki juz za 105 jenow,gosc sam sobie zdejmuje z ruchomego pasa talerzyk, zazwyczaj z 2 szt. sushi a na koniec ucztowania przychodzi pracownik restauracji, liczy talerzyki i wystawia rachunek,ktory sie placi w kasie przy wyjsciu z restauracji. W restauracjach tych zielona herbata
jest bezplatna, na kazdym stole jest pudelko z herbata /dobra!/ i kran z goraca woda. Nie wiem czy wszyscy wiedza, ze zielona herbata zaparza sie woda o temperaturze max.70 stopni, w goretszej wodzie zaparzona herbata jest gorzka i niesmaczna. W dowolnych ilosciach mozna tez konsumowac marynowany imbir, nieodlaczny przy sushi.
Jesli komus nie odpowiada asortyment krazacy na pasie, mozna zamowic /za pomoca komputera, umieszczonego nad stolem/ cos
innego i wtedy zamowione sushi przyjedzie na pasie na talerzyku z choragiewka z numerem stolu, ktory zamawial.
Niektora, drozsze sushi przyjezdzaja na dwoch talerzykach i wtedy wiadomo, ze cena jest podwojna. Mozna zamowic sushi "dziecinne", bez ostrego zielonego chrzanu, ktory nazywa sie "wasabi" i jest piekielnie ostry.
Dla amatorow sake jest spory wybor wiekszych i mniejszych butelek w ogolnie dostepnej lodowce, z ktorej kazdy sobie wybiera to, na co ma ochote. Cena zostaje dopisana do rachunku przy przeliczaniu talerzykow, ustawionych w piramidy na stolikach.
Podkreslam, ze to jest najtanszy sposob zjedzenia sushi a napiwkow nie daje sie nigdy i nikomu.
Muszę spróbować z herbatą - bez goryczy. Niby wiem, że zaparza się nie we wrzącej wodzie ,ale nigdy nie chce mi się czekać aż woda przestygnie, poza tym mogę zapomnieć o herbacie. I w sumie tą gorycz zielonoherbaciana lubię.
Kolorowo i bajecznie. Te uliczki wygladaja jak z innego swiata.
Wycieczka z Toba to sama przyjemnosc. Siedzac w domu czuje sie zapach orientu.
Mari, chyba Cię wyściskam za tę wycieczkę :-) Zrobiłaś mi ogromną przyjemność dzieląc się zdjęciami i opisem. Wszystko wydaje się być takie "bogate", dostojne i kolorowe. W głębi duszy mam nadzieję, że jeszcze będziesz miała ochotę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami i refleksjami z odległego "świata". Dziękuję i pozdrawiam :-) Ps. Ale mi narobiłaś smaka na sushi... ech!
Smakosiu, prosze bardzo, sushi dla Ciebie.Moze raczej sashimi?
A moze wszystkiego po troche? Albo kolacja w japonskiej rodzinie?
Rzuca sie cos w oczy? No pewno, pizza! Dzieci nie darowaly, pizza musiala byc!
Już się tam przysiadłam oczami wyobraźni :-) Ale mi narobiłaś "smaka". Oj Ty Ty!!! :-)