Teraz skoro juz wszystkie zolzowate tesciowe zostaly nalezycie obsmarowane w poprzednim watku pt. "moja ukochana tesciowa" zapraszam wszystkie mamy do dyskusji jak byc dobra tesciowa. Niewatpliwie te nasze coreczki i synkowie, ktorzy dzis maja tylko kilka lat kiedys dorosna i zanim sie obejrzymy przyjdzie czas .....byc tesciowa. No wlasnie, jak sobie to wyobrazacie, czy bedziecie "wniebowziete" jesli synowa zabroni mezowi (waszemu synowi) wizyt u Was tylko dlatego, ze nie pala do Was miloscia goraca i namietna ?? Czy i jak bedziecie zdolne zaakceptowac fakt, ze macie reglamentowane kontakty z wnukami tylko dlatego, ze jestescie tesciowa ?? A moze macie jakis "zloty" srodek jak zaskarbic sobie uczucie wybranki syna ??? Z corkami klopot jest troche mniejszy, One zwykle ciagna do wlasnej mamusi - i ta mamusia jest zwykle kochana i jest babcia numer 1. Zapraszam do dyskusji....
Luckystar roztoczyłaś przede mną okropne widmo przyszłości. Już widzę siebie jako zgrzybiałą zrzedę, przed którą syn ucieka gdzie pieprz rośnie. Ciągle powtarzającą synowej "A mój synek robił tak ..... jak był mały" "A wiesz kochanieńka powinnaś....." Zgroza!!!! Może czas zdecydować się na drugie dziecko. Włożyć siekerę pod łóżko i modlić się o córkę. Albo zawczasu pomyśleć o domu spokojnej starości, gdzie mało będę miała spokoju rozmyślając o synu i wnukach. A może pozostawić wszystko swojemu biegowi i nie martwić o to co będzie za lat 20? Kto wie może trafię na synową, którą pokocham jak córkę albo mój syn pójdzie do klasztoru i będę marzyć o synowej, wrednej, samolubnej, jakiejkolwiek byle była!!!! A na razie zamiast dywagować będę wychowywać i mieć nadzieję że miłość jaką wkładam wróci się po stokroć!!!
No tak mozna "uciec" od przyszloci ;)) chociaz chwilowo :)))) Niby tak to jest, ze ile dasz tyle samo dostaniesz, ale przeciez powinnas sobie zdawac sprawe z tego, ze tylko do czasu jestes "najwazniejsza kobieta" w zyciu syna... Potem przyjdzie inna, ktora bedzie kochal niekoniecznie bardziej, ale inaczej .... moze jednak pomysl o tym czasami. Pamietaj, ten dzien nadejdzie bez wzgledu na to czy bedziesz gotowa czy nie ...:)))) Dzieci sa tylko "pucharem przechodnim" w naszych rekach. A siekiera pod lozkiem nie zaszkodzi :))))
Ja mam corke wiec tak bardzo sie nie martwie obym tylko miala z nia dobry kontakt przez caly czas , ale poczekajmy moze sie wypowie jakis pan jak to jest kiedy inna staje sie wazniejsza od mamy :)
Tak sobie myślę, że trudno przewidzieć jaką teściową bedę. Chciałabym, żeby mój syn razem ze swoją żoną chętnie do nas zagladali i zawsze miło te spotkania wspominali. W tej chwili wiem, że syna musimy wychować nie dla siebie, ale własnie dla innej kobiety. Dlatego staram się nauczyć go (powoli) wszystkiego tak, żeby był dla niej wsparciem i partnerem życiowym a nie tylko ogladał się na mamusię. I postaram się nie "kwoczyć" nad nimi tak, jak obecnie moja teściowa nad nami - sama wiem do czego to prowadzi. Tak więc Kochane Dziewczyny bądźmy dobrej myśli. Czasy się zmieniają i kolejne pokolenia babć, mam, córek i wnuczek również. Więc jest maleńka szansa na to, żebyśmy były trochę inne niż nasze teściowe teraz. A na stare lata zajżymy do archiwum WŻ i przeczytamy co tu napisałyśmy . A potem przygotujemy coś pysznego co lubi nasza synowa (nie syn!) według nieocenionych przepisów naszych i spróbujemy nie wtrącać się, nie krytykować, nie pouczać, nie ..... (wstaw właściew słowo). Jednym zdaniem: być cudowną teściową-skarbem nie tylko 2 metry pod ziemią Miłego dnia!
ja siedze i mysle i...sama nie wiem. Mysle ze to ciezko przewidziec bo ja w sumie tolerancyjna jestem i nie trzymam moich dzieci na lancuchu ale...Od czasu jak corcia ma chlopaka z ktorym na poczatku mielismy wojne bo sie zachowywal u nas za bardzo jak u siebie a teraz jak sobie wyjasnilismy co trzeba jest calkiem ok. A me serce podbil jak zobaczylam na wideo z prywatki jak sie kochaja i w sumie pasuja do siebie. To byly tylko spojrzenia i gesty ale bardzo piekne. Dzis rozumiemy sie swietnie. Mam dewize "Dopuki moje dziecko jest szczesliwe doputy nie mam sie wtracac" a i wtedy gdyby bylo nieszczesliwe to wtracic sie wtrace ale dyskretnie i nie na chama. Na sile nic nie da. Przekonalam sie z pewnym kolega syna wtedy kumple byli jeszcze wazniejsi od dziewczyn. Wiedzialam ze kolega nieodpowiedni ale zostawilam wybor synowi nie zabraniajac kontaktow nie oczerniajac i gderajac ba kolege tylko od czasu do czasu sluzac rada jesli trzeba bylo. Trwalo to troche ale w koncu syn sam doszedl do prawdy. Zerwanie kontaktu bylo jego wyborem. Gdybym naciskala, robila sceny itp nic by to nie dalo a wrecz zaszkodzilo.
Jakos nie ma chetnych o dyskusji :)))) Chyba latwiej narzekac na tesciowa niz spojrzec prawdzie w oczy, ze same tez kiedys bedziemy po tej drugiej stronie ;)))
Nie wiem jaką będę teściową, nie potrafię jeszcze "przewidzieć" takiej sytuacji. Napewno dużó zależy od tego jaką będę miała synową. Ze względu na syna i samą siebie będę chciała mieć z nią dobry kontakt. Wolałabym być jej kumpelką niż teściową. Na pewno nie będę się wtrącać w ich własne sprawy, mogę ewentualnie doradzić ale nigdy nie będę się rządzić. I na dzień dzisiejszy zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś pojawi się kobieta, która będzie dla mojego syna w jakimś sensie ważniejsza niż ja. I chyba lepiej się z tym już teraz oswajać.
Wlasnie czytalam Twoja wypowiedz w watku na temat tesciowych i wiem, ze czujesz sie "zaglaskana na smierc" :))) Wiesz mnie sie wydaje, ze tu nie trzeba wiele przewidywac ;)) Ja np. mialam okazje poznac kilka ewentualnych "kandydatek" i mysle, ze nie mialabym problemu, pod tym wzgledem musze zaufac i zaakceptowac wybor syna. A jesli tylko On bedzie szczesliwy to ja napewno w siodmym niebie :)) A jak bedzie nieszczesliwy ?? no to raczej nie bede chciala o tym slyszec, jak sa problemy to ja z daleka ... zeby mnie nie kusilo sie wtracic ;) Ja mysle, ze wlasnie duzo zalezy od tego, czy potrafimy sie usunac "w cien" i po cichutku obserwowac owoce naszego wychowania. Zdecydowanie nie podobaloby mi sie gdyby synowa ograniczyla kontakty syna i ewentualnych wnukow tylko dlatego, ze jej sie cos nie podoba i sie nie zgadzamy... Uwazam, ze w takim wypadku, madra zona (czyli synowa) wrecz bedzie dbac o to, zeby jej maz mial zdrowy kontakt z wlasna rodzina... Ja osobiscie powiedzialabym "kochany bierz dzieciaki i spedz weekend z twoimi rodzicami" a ja mialabym weekend dla siebie, moze czas na zabiegi kosmetyczne, moze spotkanie z kolezankami, albo nawet poczytanie ksiazki. Pamietajcie o tym, ze synowie, nawet mali jesli widza, ze kontakty z rodzicami ojca sa sporadyczne, beda zdecydowanie sklonni uznac to za normalne, jesli w przyszlosci zona bedzie chciala ograniczyc kontakty z Wami.
Jak to teraz ładnie brzmi... Gorzej jak ta nowa sytuacja już się pojawia... Wtedy te wszytkie piękne zamierzenia stają się nieaktualne i zaczyna się wojna... Bo tylko jest łatwo powiedzieć: "Na pewno nie będę się wtrącać w ich własne sprawy"... Przecież synowa i tak będzie wszystko robiła źle...
Jest duzo prawdy w tym co napisales :) Jakos tak sie sklada, ze my kobiety mamy ogromna potrzebe konkurowania z innymi kobietami, ale przeciez tak nie musi byc. Az zerknelam w Twoje ustawienia i widze, ze jestes 2 lata mlodszy od mojego syna nie wiem czy jestes zonaty i jak sie ewentualnie ukladaja stosunki Twojej Mamy z Twoja Zona, ale ja mysle, ze rozwiazalam sobie problem konfliktu z przyszla synowa juz dawno temu. Mianowicie nauczylam mojego syna jak prac, prasowac, sprzatac (tu mam ciagle zastrzezenia, ale sie nie wtracam) a nawet gotowac. W zwiazku z czym nie mam zadnych oczekiwan w stosunku do mojej przyszlej synowej, bo bez wzgledu na to co i jak bedzie robila, bedzie robila to czego nie musi i czego ja sama nie robilam juz od lat. Moj syn jest ciagle kawalerem, mieszka sam, ostatnio nie zaprasza mnie wiec domyslam sie, ze znow narobil balaganu, ktorego nie chce Mu sie sprzatnac i wcale mi to nie przeszkadza. Ani nie krytykuje, ani nie lece ze szmata, zeby posprzatac Jego mieszkanie. Wojna miedzy mna a synowa (synem zreszta tez) moze nastapic tylko w jednym wypadku, jesli sie okaze, ze moj wnuk/czka nie chodzi w wieku 3 lat, bo nie moze sie utrzymac w pionie. Zaczne wtedy podejrzewac, ze przyczyna trudnosci w utrzymaniu balansu w pionie jest od 2 lat niezmieniona pielucha i jesli sie okaze, ze moje podejrzenia sa sluszne to wtedy bedzie otwarta wojna, tak z synowa jak i z synem. W zadnym innym przypadku nie przewiduje konfliktu, no chyba, ze moja synowa bedzie koniecznie chciala konkurowac ze mna, ale na szczescie ten gatunek kobiet juz wyginal zwlaszcza tutaj gdzie mieszkam. Tak samo jak na wymarciu sa typowe babcie z dawnych lat (to co napisala nizej kokliko). Dzisiejsze babcie pracuja, a jesli nie pracuja, to podrozuja, chodza do teatru, udzielaja sie towarzysko i nie maja czasu na zawracanie sobie glowy, czy tez synowa uprasowala synkowi koszule. Koszule zreszta prasuje pralnia - tak jest w moim przypadku :))) Wobec powyzszego jakos nie widze zagrozenia i mysle, ze jedynie gleboko posunieta choroba Alzheimera moglaby spowodowac, ze zapomnialam kim jestem i nie wiem co robie, ale wtedy pewnie umieszcza mnie w zakladzie zamknietym. :)))) I chwala Im za to :)))
Luckystar, gdyby wszyscy mieli takie podejście do tych spraw jak Ty to myślę, że tych wojen by nie było... Niestety, wiele kobiet żonę syna z góry traktuje jako swojego przeciwnika, rywala, a czasami nawet wroga... Tak się składa, że mnie mama też nauczyła tych wszytkich rzeczy, których Ty nauczyłaś swojego syna i myślę, że to mój wielki kapitał:) Tak więc Drogie Panie nie róbcie ze swoich synów kalek, nie wykonujcie za nich wszystkich prac, nie przynoście śniadań do łóżka, a kolacji przed komputer, bo przyszłości poskutkuje to tym, że konflikt z synową wymagającą trochę samodzielności od męża (a Waszego syna) będzie murowany!
Zosiu, tu nie chodzi o obwinianie, ale o fakt, ze czasem warto sie zastanowic nad tym, ze to przeciez my wychowujemy przyszlych mezow i zony, ba nawet pokolenia przyszlych tesciow i tesciowych :)) Wiec moze warto nauczyc syna czy corke tego, czego oczekujemy od meza, czy zony ? Tak mnie sie wydaje. Natomiast ograniczenie wizyt u tesciow (z ktorej kolwiek strony) jak bylo przedstawione w poprzednim watku, w/g mnie daje tylko przyklad do nasladowania dla naszych dzieci w przyszlosci. Wiekszosc z nas zyje na dzien dzisiejszy i bardzo rzadko myslimy o tym, ze przeciez zycie idzie do przodu i nasze dzieci kiedys dorosna i beda mialy swoje wlasne rodziny i zwiazane z tym obowiazki, przyjemnosci i nawet konflikty. Oczywiscie, ze czasy sie zmieniaja i zycie generalnie jest latwiejsze, ale dlaczego powielac to co nam samym przeszkadza...
Nigdzie nie odeszlas :)) a ciesze sie, ze udalo mi sie Ciebie zainspirowac, bo lubie jak piszesz :))) Oczywiscie, ze wszystko moze byc przesadzone, chodzi o jakis balans.... Jak widzisz moj syn umie wszystko zrobic, a jednak sie nie rwie, bron Boze :))) Dla mnie jest wazne, zeby umial, zeby nie byl przyslowiowa "ofiara losu". A czy moja przyszla synowa (ciagle nie trace nadziei na te jedna jedyna :)))) bedzie chciala czy umiala i w jakim stopniu wyegzekwowac te Jego umiejetnosci to juz inna para kaloszy i wlasnie w te kalosze nie bede sie pchac:)))) Na prostej zasadzie, ze skoro ja Mu nie uslugiwalam, to nie moge tego oczekiwac od innej kobiety, a jak Ona bedzie chciala to robic ..... to tez Jej sprawa. Mam kolezanke, ktora "boli" za kazdym razem jak widzi, ze synowa czegos nie zrobila np. nie uprasowala mezowi (synowi kolezanki) koszuli czy tez nie przyszyla guzika.... wiesz ja te nieprasowane koszule i brakujace guziki sama kiedys wzielam "na przetrzymanie" i okazalo sie, ze jednak przyszyl sam, a jak nie oddal koszul do pralni to sam musial prasowac. Jak to mowia potrzeba jest matka wynalazku. Ale mimo wszystko nie sadze, zeby sobie kiedys, w przyszlosci wyrywali zelazko :)))
Może Ty tak podchodzisz, ja robię to co mówię i koniec. Poza tym dlaczego synowa ma robić wszystko źle?? Z takim podejściem to będę sama miała tylko problemy a ja ich nie lubię
Alez ja tak nie podchodzę! Po prostu stwierdzam fakty... A przyznam nieskromnie, że jestem bacznym obserwatorem;) Nie mówię też, że synowe zawsze wszystko robią źle! Chodziło mi o to, że wiele teściowych tak właśnie uważa!!! Zachowują się momentami tak jakby to one wszystko lepiej wiedziały, bo żyją dłużej na świecie... Przecież niejedno małżeństwo rozpadło się przez zbyt dużą ingerencję teściów w życie młodych. Jeśli Ty będziesz postępowała tak jak napisałaś wcześniej to super! Oby było więcej kobiet z takim podejściem jak Ty!:)
hmmmm... wydaje mi się że będę dobrą teściową , ale to też zależy od przyszłej synowej , jeżeli to będzie obecna dziewczyna syna to powinno być ok , bo jak do tej pory mamy świetny kontakt ,bardzo lubia z nami przebywać :) Jestem osobą pogodną i przyjazną , więc myślę że będzie dobrze :)) Jak ktoś napisał wcześniej , staram sie Go wychować na dobrego męża i ojca :) A co będzie to czas pokaże :))
Przede wszystkim nie starac sie o status babuni, babunie wyszly z mody, stracily spoleczny poklask. Dawne babunie wychowywaly, robily konfitury, pozwalaly rodzicom wypuszczac sie "w Polske", ale za to prawie zawsze mialy ostatnie slowo. Teraz oczekujemu od babuni tego samego zainteresowania i implikacji, ale wara od jakichkolwiek decyzji. A babunie tez ludzie i lubia sobie porzadzic! Jak swiat swiatem zawsze bylo cos za cos. Teraz swiat sie zmienil i wszystko ma byc za darmo i po naszej mysli. Ja juz "przerobilam " kilka zwiazkow moich synow, zastanawialam sie nad mozliwoscia zaprzyjaznienia sie z jedna, czy druga potencjalna synowa(?!), czasem wychodzilo na tak, a czasem na nie. Ale kazde" nie" zdusilam bardzo szybko, bo to przeciez nie ja musialabym zyc na codzien z glupiomowna, z brzydula, z afektowana, z wypieszczona pieknulka. A od swieta? Kazda miala cos co mi sie podobalo - nawet jesli to byly tylko rzesy, albo dykcja, albo jakis egzotyczny akcencik ogolnego wystroju. A ja przeciez bede tylko od swieta.
Jestem już teściową, podwójną. Czy dobrą? nie wiem. Tu powinny wypowiedzieć się synowe. Również w tym wątku - moim zdaniem zdaniem - powinny wypowiedzieć się synowe i przyszłe synowe, jak widzą ten problem, czego oczekują. Kiedy się pobieraliśmy, mama męża już nie żyła, więc nie znam smaku bycia synową.
Alman, jesli nie wiesz, czy jestes dobra - to pewnie jestes :))) Bo gdybys byla zla, to napewno dano by Ci to odczuc :)) Pamietam, jak poszlam na Bridal Shower (to takie przyjecie przed slubem dla Panny Mlodej) do przyszlej synowej mojego meza. Byla to uroczystosc dla Mlodej, a wiec Ona byla najwazniejsza osoba dnia. Przyjecie odbywa sie tradycyjnie w gronie samych kobiet, ale na koniec zwykle przyjezdzaja mezczyzni (glownie po odbior swoich polowek :))) i wlasnie jak juz zaczeli sie pojawiac, to Mamusia Synka (byla zona mojego meza - z drugiej strony fantastyczna kobieta) ustawila sie na pozycji (2 metry od wejscia glownego) i jak tylko Synek sie pojawil, to zamiast dac Mu spokojnie pojsc do swojej Wybranki, zatrzymala Go i glaskala po ramieniu przez dobre 5 min. Oczywiscie nie bylam jedyna osoba, ktora to zauwazyla, a co najwazniejsze zauwazyla to przyszla Synowa. Obecnie sa 11 miesiecy po slubie i juz jest konflikt, bo Mama dzwoni codziennie, wymusza wizyty pod byle jakim pretekstem, jak zostanie zaproszona do Nich to zawsze znajdzie cos, co nalezy poprawic, przestawic, zrobic inaczej. Dodam tylko, ze ta kobieta miala w przeszlosci konflikt z wlasna Tesciowa, wlasnie z podobnych powodow... przykre to. Zwlaszcza jak Syn meza zadwonil kiedys i powiedzial, ze On ma juz dosc...
No to teraz ziec i tesc sie wypowie he he. W sasiednim watku pisalem o koniecznosci "wychowania" sobie tesciowej. To troszke sformulowanie z przymruzeniem oka, ale generalnie chodzilo mi o to, zeby wykazywac asertywnosc - wg mnie konsekwentne trwanie w takiej postawie pozwala przeciez na poprawne ulozenie relacji z kadym czlowiekiem - zatem i z tesciowa. Co do mojej osobistej- na poczatku probowala swoje trzy grosze wkladac, ale dawalem jej do zrozumienia, ze nie bede postepowal tak jak Ona chce, a tak jak JA uznam za stosowne - z czasem dalo to rezultaty- nawet jak sie z czyms nie zgadzala - nie ingerowala w nasze decyzje. Tez sie nie zgadzam czesto z Jej decyzjami, ale co mi do nich - jesli one nie dotycza mojej osoby - to nie mam prawa ingerowac i dokonywac za nia wszelakich zyciowych wyborow. To takze zalozenie mojej postawy wobec moich doroslych juz corek. To One sobie wybraly facetow - z wszelkimi ich walorami i przywarami, zatem sadze podobnie do kokliko - to one beda sie zmagac z fanaberiami swoich partnerow, choc jak mi sie cos nie podoba - mowie to wprost, nie owijajac w bawelne (jak trzeba - to opieprze cala czworke). Tyle tylko, ze jak mniemam - moje uwagi chyba glownie dotycza mojego wnuka, bo np niedopuszczalna jest dla mnie sytuacja, ze dziecko nie bylo na spacerze, gdyz tatusiek poszedl na silownie, a mamuska pracowala w domu. W tej konktretnej sytuacji jednak opieprz dostanie i tatusiek i mamuska. Czasem nie wkurza, ze jak sie do nich zajrzy to mozna natknac sie na bajzel jakis nieprzecietny, ale od razu przychodzi reflekcja- przeciez podobny bajzel jakze czesto i u mnie jest obecny he he.
Jednego nie jestem sobie w stanie wyobrazic i zaakceptowac - a mianowicie jakiegokolwiek reglamentowania kontaktow z dziecmi tudziez z wnukami - to juz jakas patologia.
Jak byc dobrą teściową ? - pojecia nie mam. Czytając posty w tym wątku miałam wrażenie, że część wypowiedzi to "pobożne życzenia" - nie obrażajcie się :)))))))) W pierwszej chwili tez tak zareagowałam - no, bedę dobra tesciową, bo nie będę się wtracała, rządziała i tak dalej. A potem przypomniałam sobie, jak moja córka zaczeła się spotykac z chłopakiem, jak w ich związku nie było zbyt różowo, jak widziałam, że on ją krzywdzi, a ona zaślepiona miłością tego nie widzi i jak, wiedziona matczyna troska o dzieciątko, zaczęłam wsadzać kijek w mrowisko... co prawda moje dziecko oprotestowało ten zabieg, a ja w ostatnich odruchach zdrowego rozsądku, wycofałam ten kijek z mrowiska. Związek rozpadł się i tak po jakimś czasie, a moje dziecko pokazało, że potrafi sobie poradzić. Pamiętając takie zdarzenia, trudno jest mi powiedzieć, czy rzeczywiście będę potrafiła odciąć się od związków moich dzieci - bardzo bym sobie tego życzyła. I nad tym nieustannie pracuję. Widzę, że z wiekiem się zmieniam. Kolejne związków moich córek nie traktuję jakby były "na całe życie", więc nie przywiązuję sie do ich kolegów i ... tak bardzo sie nimi nie przejmuję :) Po swoich wyborach wiem, że to co myslą rodzice o wyborach (partnerskich) dzieci, nie zawsze jest trafione. Moja mama też nie była na początku zachwycona moim wyborem - wg Niej powinnam miec księcia z bajki - a 26 lat małżeństwa potwierdziło, że to ja miałam rację i wygrałam los na loterii :))))))) Pamiętam o tym i nawet jak cos mi "nie pasi" w chłopaku, to wystarczy mi, że moje dziecko jest w takim związku szczęśliwe :))))) Z uwagi na to, że każą nam pracowac do zgrzybiałej starości ;))) pewnie nie będę miała czasu i ochoty zbyt mocno przygladać się małżeństwom moich córek, a poza tym , jak już wspomniano - córki same ciągną do mamusi, z zieciami tez sobie poradzę - starą metodą "przez żołądek do serca" :))))))))) , bo coś moje córeczki nie kwapią się do rozwijania tego talentu .
A podepne sie pod Ciebie ;) chociaz to rowniez dotyczy wypowiedzi Marinika. Mysle, ze wlasnie najwiekszym problemem jest zaakceptowanie prawa naszych dzieci do popelniania ich wlasnych pomylek i bledow. Tak z reka na sercu, to przeciez kazdy z nas najlepiej nauczyl sie na wlasnych bledach, a jako rodzice staramy sie ich uchronic. To normalne, na tym chyba polega milosc rodzicielska, ale z drugiej strony ja sie staralam juz od malego jak Chris musial podejmowac jakies nawet male decyzje, to staralam sie pokazac konsekwencje, wszystkie za i przeciw i wtedy decyzje pozostawialam Jemu. Musial zyc z konsekwencjami, z czasem nauczyl sie sam myslec "analitycznie" i juz nie musial przychodzic po porade.... Czy to znaczy, ze udalo mi sie wychowac jakis "ideal"???? Absolutnie NIE, ale nauczylam sie sama w tym procesie trzymac jezyk za zebami, chciaz nie raz korcilo, oj korcilo ... Nauczylam sie dawac rady tylko wtedy, gdy zostalam o nie poproszona.... nigdy ot tak sobie, bo widze, ze cos zle robi. W wypadkach, kiedy mnie wyjatkowo korcilo, pytalam o pozwolenie na wyrazenie mojej opinii i w wiekszosci przypadkow dostawalam te zgode, bo juz sam sie nauczyl, ze moja opinia moze sie przydac. Z drugiej strony sa decyzje, ktore podjal i wkurzaja mnie do dzis, ale sie nie odzywam, On nawet bez mojego odzywania sie wie, ze zrobil zle .... ale to On musi zyc z konsekwencjami. Marinik wspomnial o wnukach, no tak, tu chyba tez bym nie zdzierzyla :))) dlatego napisalam wyzej o tej pielusze, ktorej zawartosc moglaby przytrzymywac dziecko w pozycji siedzacej ;))) Ja mysle, ze byc dobra tesciowa, to glownie nie odpowiadac na pytania, ktore nie zostaly zadane.. nie dawac rad, o ktore nikt nie prosil.
Rozmawiają dwie kumoszki; -Jak tam sąsiadko dzieci żyją? Słyszałam,że syn się pani ożenił i córkę pani wydała. -Ano wydałam, wydałam. -I co, dobrze trafili? - Oj córka to ma dobrego męża.Posprząta, ugotuje zakupy zrobi,no anioł. Ale syn już tak dobrze nie trafł.Synowa do garów go goni, do sprzątania i ciągle narzeka,że nawet skarpetek nie upierze:))))
Czy i jak bedziecie zdolne zaakceptowac fakt, ze macie reglamentowane kontakty z wnukami tylko dlatego, ze jestescie tesciowa ??
A moze macie jakis "zloty" srodek jak zaskarbic sobie uczucie wybranki syna ???
Z corkami klopot jest troche mniejszy, One zwykle ciagna do wlasnej mamusi - i ta mamusia jest zwykle kochana i jest babcia numer 1.
Zapraszam do dyskusji....
Luckystar roztoczyłaś przede mną okropne widmo przyszłości. Już widzę siebie jako zgrzybiałą zrzedę, przed którą syn ucieka gdzie pieprz rośnie. Ciągle powtarzającą synowej "A mój synek robił tak ..... jak był mały" "A wiesz kochanieńka powinnaś....." Zgroza!!!! Może czas zdecydować się na drugie dziecko. Włożyć siekerę pod łóżko i modlić się o córkę. Albo zawczasu pomyśleć o domu spokojnej starości, gdzie mało będę miała spokoju rozmyślając o synu i wnukach. A może pozostawić wszystko swojemu biegowi i nie martwić o to co będzie za lat 20? Kto wie może trafię na synową, którą pokocham jak córkę albo mój syn pójdzie do klasztoru i będę marzyć o synowej, wrednej, samolubnej, jakiejkolwiek byle była!!!!
A na razie zamiast dywagować będę wychowywać i mieć nadzieję że miłość jaką wkładam wróci się po stokroć!!!
No tak mozna "uciec" od przyszloci ;)) chociaz chwilowo :)))) Niby tak to jest, ze ile dasz tyle samo dostaniesz, ale przeciez powinnas sobie zdawac sprawe z tego, ze tylko do czasu jestes "najwazniejsza kobieta" w zyciu syna... Potem przyjdzie inna, ktora bedzie kochal niekoniecznie bardziej, ale inaczej .... moze jednak pomysl o tym czasami. Pamietaj, ten dzien nadejdzie bez wzgledu na to czy bedziesz gotowa czy nie ...:)))) Dzieci sa tylko "pucharem przechodnim" w naszych rekach. A siekiera pod lozkiem nie zaszkodzi :))))
Ja mam corke wiec tak bardzo sie nie martwie obym tylko miala z nia dobry kontakt przez caly czas , ale poczekajmy moze sie wypowie jakis pan jak to jest kiedy inna staje sie wazniejsza od mamy :)
Pierwszy raz? Jak pojdzie do przedszkola lub do pierwszéj kasy. :-)
ASTI, a zapytaj meza ???
Tak sobie myślę, że trudno przewidzieć jaką teściową bedę. Chciałabym, żeby mój syn razem ze swoją żoną chętnie do nas zagladali i zawsze miło te spotkania wspominali. W tej chwili wiem, że syna musimy wychować nie dla siebie, ale własnie dla innej kobiety. Dlatego staram się nauczyć go (powoli) wszystkiego tak, żeby był dla niej wsparciem i partnerem życiowym a nie tylko ogladał się na mamusię. I postaram się nie "kwoczyć" nad nimi tak, jak obecnie moja teściowa nad nami - sama wiem do czego to prowadzi.
Tak więc Kochane Dziewczyny bądźmy dobrej myśli. Czasy się zmieniają i kolejne pokolenia babć, mam, córek i wnuczek również. Więc jest maleńka szansa na to, żebyśmy były trochę inne niż nasze teściowe teraz. A na stare lata zajżymy do archiwum WŻ i przeczytamy co tu napisałyśmy . A potem przygotujemy coś pysznego co lubi nasza synowa (nie syn!) według nieocenionych przepisów naszych i spróbujemy nie wtrącać się, nie krytykować, nie pouczać, nie ..... (wstaw właściew słowo). Jednym zdaniem: być cudowną teściową-skarbem nie tylko 2 metry pod ziemią Miłego dnia!
ja siedze i mysle i...sama nie wiem. Mysle ze to ciezko przewidziec bo ja w sumie tolerancyjna jestem i nie trzymam moich dzieci na lancuchu ale...Od czasu jak corcia ma chlopaka z ktorym na poczatku mielismy wojne bo sie zachowywal u nas za bardzo jak u siebie a teraz jak sobie wyjasnilismy co trzeba jest calkiem ok. A me serce podbil jak zobaczylam na wideo z prywatki jak sie kochaja i w sumie pasuja do siebie. To byly tylko spojrzenia i gesty ale bardzo piekne. Dzis rozumiemy sie swietnie. Mam dewize "Dopuki moje dziecko jest szczesliwe doputy nie mam sie wtracac" a i wtedy gdyby bylo nieszczesliwe to wtracic sie wtrace ale dyskretnie i nie na chama. Na sile nic nie da. Przekonalam sie z pewnym kolega syna wtedy kumple byli jeszcze wazniejsi od dziewczyn. Wiedzialam ze kolega nieodpowiedni ale zostawilam wybor synowi nie zabraniajac kontaktow nie oczerniajac i gderajac ba kolege tylko od czasu do czasu sluzac rada jesli trzeba bylo. Trwalo to troche ale w koncu syn sam doszedl do prawdy. Zerwanie kontaktu bylo jego wyborem. Gdybym naciskala, robila sceny itp nic by to nie dalo a wrecz zaszkodzilo.
Jakos nie ma chetnych o dyskusji :)))) Chyba latwiej narzekac na tesciowa niz spojrzec prawdzie w oczy, ze same tez kiedys bedziemy po tej drugiej stronie ;)))
Nie wiem jaką będę teściową, nie potrafię jeszcze "przewidzieć" takiej sytuacji. Napewno dużó zależy od tego jaką będę miała synową. Ze względu na syna i samą siebie będę chciała mieć z nią dobry kontakt. Wolałabym być jej kumpelką niż teściową. Na pewno nie będę się wtrącać w ich własne sprawy, mogę ewentualnie doradzić ale nigdy nie będę się rządzić. I na dzień dzisiejszy zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś pojawi się kobieta, która będzie dla mojego syna w jakimś sensie ważniejsza niż ja. I chyba lepiej się z tym już teraz oswajać.
Wlasnie czytalam Twoja wypowiedz w watku na temat tesciowych i wiem, ze czujesz sie "zaglaskana na smierc" :))) Wiesz mnie sie wydaje, ze tu nie trzeba wiele przewidywac ;)) Ja np. mialam okazje poznac kilka ewentualnych "kandydatek" i mysle, ze nie mialabym problemu, pod tym wzgledem musze zaufac i zaakceptowac wybor syna. A jesli tylko On bedzie szczesliwy to ja napewno w siodmym niebie :)) A jak bedzie nieszczesliwy ?? no to raczej nie bede chciala o tym slyszec, jak sa problemy to ja z daleka ... zeby mnie nie kusilo sie wtracic ;) Ja mysle, ze wlasnie duzo zalezy od tego, czy potrafimy sie usunac "w cien" i po cichutku obserwowac owoce naszego wychowania. Zdecydowanie nie podobaloby mi sie gdyby synowa ograniczyla kontakty syna i ewentualnych wnukow tylko dlatego, ze jej sie cos nie podoba i sie nie zgadzamy... Uwazam, ze w takim wypadku, madra zona (czyli synowa) wrecz bedzie dbac o to, zeby jej maz mial zdrowy kontakt z wlasna rodzina... Ja osobiscie powiedzialabym "kochany bierz dzieciaki i spedz weekend z twoimi rodzicami" a ja mialabym weekend dla siebie, moze czas na zabiegi kosmetyczne, moze spotkanie z kolezankami, albo nawet poczytanie ksiazki.
Pamietajcie o tym, ze synowie, nawet mali jesli widza, ze kontakty z rodzicami ojca sa sporadyczne, beda zdecydowanie sklonni uznac to za normalne, jesli w przyszlosci zona bedzie chciala ograniczyc kontakty z Wami.
Jak to teraz ładnie brzmi... Gorzej jak ta nowa sytuacja już się pojawia... Wtedy te wszytkie piękne zamierzenia stają się nieaktualne i zaczyna się wojna... Bo tylko jest łatwo powiedzieć: "Na pewno nie będę się wtrącać w ich własne sprawy"... Przecież synowa i tak będzie wszystko robiła źle...
Jest duzo prawdy w tym co napisales :) Jakos tak sie sklada, ze my kobiety mamy ogromna potrzebe konkurowania z innymi kobietami, ale przeciez tak nie musi byc. Az zerknelam w Twoje ustawienia i widze, ze jestes 2 lata mlodszy od mojego syna nie wiem czy jestes zonaty i jak sie ewentualnie ukladaja stosunki Twojej Mamy z Twoja Zona, ale ja mysle, ze rozwiazalam sobie problem konfliktu z przyszla synowa juz dawno temu. Mianowicie nauczylam mojego syna jak prac, prasowac, sprzatac (tu mam ciagle zastrzezenia, ale sie nie wtracam) a nawet gotowac. W zwiazku z czym nie mam zadnych oczekiwan w stosunku do mojej przyszlej synowej, bo bez wzgledu na to co i jak bedzie robila, bedzie robila to czego nie musi i czego ja sama nie robilam juz od lat. Moj syn jest ciagle kawalerem, mieszka sam, ostatnio nie zaprasza mnie wiec domyslam sie, ze znow narobil balaganu, ktorego nie chce Mu sie sprzatnac i wcale mi to nie przeszkadza. Ani nie krytykuje, ani nie lece ze szmata, zeby posprzatac Jego mieszkanie. Wojna miedzy mna a synowa (synem zreszta tez) moze nastapic tylko w jednym wypadku, jesli sie okaze, ze moj wnuk/czka nie chodzi w wieku 3 lat, bo nie moze sie utrzymac w pionie. Zaczne wtedy podejrzewac, ze przyczyna trudnosci w utrzymaniu balansu w pionie jest od 2 lat niezmieniona pielucha i jesli sie okaze, ze moje podejrzenia sa sluszne to wtedy bedzie otwarta wojna, tak z synowa jak i z synem. W zadnym innym przypadku nie przewiduje konfliktu, no chyba, ze moja synowa bedzie koniecznie chciala konkurowac ze mna, ale na szczescie ten gatunek kobiet juz wyginal zwlaszcza tutaj gdzie mieszkam. Tak samo jak na wymarciu sa typowe babcie z dawnych lat (to co napisala nizej kokliko). Dzisiejsze babcie pracuja, a jesli nie pracuja, to podrozuja, chodza do teatru, udzielaja sie towarzysko i nie maja czasu na zawracanie sobie glowy, czy tez synowa uprasowala synkowi koszule. Koszule zreszta prasuje pralnia - tak jest w moim przypadku :))) Wobec powyzszego jakos nie widze zagrozenia i mysle, ze jedynie gleboko posunieta choroba Alzheimera moglaby spowodowac, ze zapomnialam kim jestem i nie wiem co robie, ale wtedy pewnie umieszcza mnie w zakladzie zamknietym. :)))) I chwala Im za to :)))
Luckystar, gdyby wszyscy mieli takie podejście do tych spraw jak Ty to myślę, że tych wojen by nie było... Niestety, wiele kobiet żonę syna z góry traktuje jako swojego przeciwnika, rywala, a czasami nawet wroga... Tak się składa, że mnie mama też nauczyła tych wszytkich rzeczy, których Ty nauczyłaś swojego syna i myślę, że to mój wielki kapitał:) Tak więc Drogie Panie nie róbcie ze swoich synów kalek, nie wykonujcie za nich wszystkich prac, nie przynoście śniadań do łóżka, a kolacji przed komputer, bo przyszłości poskutkuje to tym, że konflikt z synową wymagającą trochę samodzielności od męża (a Waszego syna) będzie murowany!
Zosiu, tu nie chodzi o obwinianie, ale o fakt, ze czasem warto sie zastanowic nad tym, ze to przeciez my wychowujemy przyszlych mezow i zony, ba nawet pokolenia przyszlych tesciow i tesciowych :)) Wiec moze warto nauczyc syna czy corke tego, czego oczekujemy od meza, czy zony ? Tak mnie sie wydaje. Natomiast ograniczenie wizyt u tesciow (z ktorej kolwiek strony) jak bylo przedstawione w poprzednim watku, w/g mnie daje tylko przyklad do nasladowania dla naszych dzieci w przyszlosci. Wiekszosc z nas zyje na dzien dzisiejszy i bardzo rzadko myslimy o tym, ze przeciez zycie idzie do przodu i nasze dzieci kiedys dorosna i beda mialy swoje wlasne rodziny i zwiazane z tym obowiazki, przyjemnosci i nawet konflikty. Oczywiscie, ze czasy sie zmieniaja i zycie generalnie jest latwiejsze, ale dlaczego powielac to co nam samym przeszkadza...
Nigdzie nie odeszlas :)) a ciesze sie, ze udalo mi sie Ciebie zainspirowac, bo lubie jak piszesz :))) Oczywiscie, ze wszystko moze byc przesadzone, chodzi o jakis balans.... Jak widzisz moj syn umie wszystko zrobic, a jednak sie nie rwie, bron Boze :))) Dla mnie jest wazne, zeby umial, zeby nie byl przyslowiowa "ofiara losu". A czy moja przyszla synowa (ciagle nie trace nadziei na te jedna jedyna :)))) bedzie chciala czy umiala i w jakim stopniu wyegzekwowac te Jego umiejetnosci to juz inna para kaloszy i wlasnie w te kalosze nie bede sie pchac:)))) Na prostej zasadzie, ze skoro ja Mu nie uslugiwalam, to nie moge tego oczekiwac od innej kobiety, a jak Ona bedzie chciala to robic ..... to tez Jej sprawa. Mam kolezanke, ktora "boli" za kazdym razem jak widzi, ze synowa czegos nie zrobila np. nie uprasowala mezowi (synowi kolezanki) koszuli czy tez nie przyszyla guzika.... wiesz ja te nieprasowane koszule i brakujace guziki sama kiedys wzielam "na przetrzymanie" i okazalo sie, ze jednak przyszyl sam, a jak nie oddal koszul do pralni to sam musial prasowac. Jak to mowia potrzeba jest matka wynalazku. Ale mimo wszystko nie sadze, zeby sobie kiedys, w przyszlosci wyrywali zelazko :)))
Może Ty tak podchodzisz, ja robię to co mówię i koniec. Poza tym dlaczego synowa ma robić wszystko źle?? Z takim podejściem to będę sama miała tylko problemy a ja ich nie lubię
Alez ja tak nie podchodzę! Po prostu stwierdzam fakty... A przyznam nieskromnie, że jestem bacznym obserwatorem;) Nie mówię też, że synowe zawsze wszystko robią źle! Chodziło mi o to, że wiele teściowych tak właśnie uważa!!! Zachowują się momentami tak jakby to one wszystko lepiej wiedziały, bo żyją dłużej na świecie... Przecież niejedno małżeństwo rozpadło się przez zbyt dużą ingerencję teściów w życie młodych. Jeśli Ty będziesz postępowała tak jak napisałaś wcześniej to super! Oby było więcej kobiet z takim podejściem jak Ty!:)
hmmmm... wydaje mi się że będę dobrą teściową , ale to też zależy od przyszłej synowej , jeżeli to będzie obecna dziewczyna syna to powinno być ok , bo jak do tej pory mamy świetny kontakt ,bardzo lubia z nami przebywać :) Jestem osobą pogodną i przyjazną , więc myślę że będzie dobrze :)) Jak ktoś napisał wcześniej , staram sie Go wychować na dobrego męża i ojca :) A co będzie to czas pokaże :))
Przede wszystkim nie starac sie o status babuni, babunie wyszly z mody,
stracily spoleczny poklask. Dawne babunie wychowywaly, robily konfitury,
pozwalaly rodzicom wypuszczac sie "w Polske", ale za to prawie zawsze
mialy ostatnie slowo. Teraz oczekujemu od babuni tego samego zainteresowania
i implikacji, ale wara od jakichkolwiek decyzji. A babunie tez ludzie i lubia sobie
porzadzic! Jak swiat swiatem zawsze bylo cos za cos. Teraz swiat sie zmienil
i wszystko ma byc za darmo i po naszej mysli.
Ja juz "przerobilam " kilka zwiazkow moich synow, zastanawialam sie nad mozliwoscia
zaprzyjaznienia sie z jedna, czy druga potencjalna synowa(?!), czasem wychodzilo na tak,
a czasem na nie. Ale kazde" nie" zdusilam bardzo szybko, bo to przeciez nie ja musialabym
zyc na codzien z glupiomowna, z brzydula, z afektowana, z wypieszczona pieknulka.
A od swieta? Kazda miala cos co mi sie podobalo - nawet jesli to byly tylko rzesy, albo
dykcja, albo jakis egzotyczny akcencik ogolnego wystroju.
A ja przeciez bede tylko od swieta.
Jestem już teściową, podwójną. Czy dobrą? nie wiem. Tu powinny wypowiedzieć się synowe. Również w tym wątku - moim zdaniem zdaniem - powinny wypowiedzieć się synowe i przyszłe synowe, jak widzą ten problem, czego oczekują.
Kiedy się pobieraliśmy, mama męża już nie żyła, więc nie znam smaku bycia synową.
Alman, jesli nie wiesz, czy jestes dobra - to pewnie jestes :))) Bo gdybys byla zla, to napewno dano by Ci to odczuc :))
Pamietam, jak poszlam na Bridal Shower (to takie przyjecie przed slubem dla Panny Mlodej) do przyszlej synowej mojego meza. Byla to uroczystosc dla Mlodej, a wiec Ona byla najwazniejsza osoba dnia. Przyjecie odbywa sie tradycyjnie w gronie samych kobiet, ale na koniec zwykle przyjezdzaja mezczyzni (glownie po odbior swoich polowek :))) i wlasnie jak juz zaczeli sie pojawiac, to Mamusia Synka (byla zona mojego meza - z drugiej strony fantastyczna kobieta) ustawila sie na pozycji (2 metry od wejscia glownego) i jak tylko Synek sie pojawil, to zamiast dac Mu spokojnie pojsc do swojej Wybranki, zatrzymala Go i glaskala po ramieniu przez dobre 5 min. Oczywiscie nie bylam jedyna osoba, ktora to zauwazyla, a co najwazniejsze zauwazyla to przyszla Synowa. Obecnie sa 11 miesiecy po slubie i juz jest konflikt, bo Mama dzwoni codziennie, wymusza wizyty pod byle jakim pretekstem, jak zostanie zaproszona do Nich to zawsze znajdzie cos, co nalezy poprawic, przestawic, zrobic inaczej. Dodam tylko, ze ta kobieta miala w przeszlosci konflikt z wlasna Tesciowa, wlasnie z podobnych powodow... przykre to. Zwlaszcza jak Syn meza zadwonil kiedys i powiedzial, ze On ma juz dosc...
Jak byc dobrą teściową ? - pojecia nie mam. Czytając posty w tym wątku miałam wrażenie, że część wypowiedzi to "pobożne życzenia" - nie obrażajcie się :))))))))
W pierwszej chwili tez tak zareagowałam - no, bedę dobra tesciową, bo nie będę się wtracała, rządziała i tak dalej. A potem przypomniałam sobie, jak moja córka zaczeła się spotykac z chłopakiem, jak w ich związku nie było zbyt różowo, jak widziałam, że on ją krzywdzi, a ona zaślepiona miłością tego nie widzi i jak, wiedziona matczyna troska o dzieciątko, zaczęłam wsadzać kijek w mrowisko... co prawda moje dziecko oprotestowało ten zabieg, a ja w ostatnich odruchach zdrowego rozsądku, wycofałam ten kijek z mrowiska. Związek rozpadł się i tak po jakimś czasie, a moje dziecko pokazało, że potrafi sobie poradzić.
Pamiętając takie zdarzenia, trudno jest mi powiedzieć, czy rzeczywiście będę potrafiła odciąć się od związków moich dzieci - bardzo bym sobie tego życzyła. I nad tym nieustannie pracuję. Widzę, że z wiekiem się zmieniam. Kolejne związków moich córek nie traktuję jakby były "na całe życie", więc nie przywiązuję sie do ich kolegów i ... tak bardzo sie nimi nie przejmuję :)
Po swoich wyborach wiem, że to co myslą rodzice o wyborach (partnerskich) dzieci, nie zawsze jest trafione. Moja mama też nie była na początku zachwycona moim wyborem - wg Niej powinnam miec księcia z bajki - a 26 lat małżeństwa potwierdziło, że to ja miałam rację i wygrałam los na loterii :))))))) Pamiętam o tym i nawet jak cos mi "nie pasi" w chłopaku, to wystarczy mi, że moje dziecko jest w takim związku szczęśliwe :))))) Z uwagi na to, że każą nam pracowac do zgrzybiałej starości ;))) pewnie nie będę miała czasu i ochoty zbyt mocno przygladać się małżeństwom moich córek, a poza tym , jak już wspomniano - córki same ciągną do mamusi, z zieciami tez sobie poradzę - starą metodą "przez żołądek do serca" :))))))))) , bo coś moje córeczki nie kwapią się do rozwijania tego talentu .
A podepne sie pod Ciebie ;) chociaz to rowniez dotyczy wypowiedzi Marinika. Mysle, ze wlasnie najwiekszym problemem jest zaakceptowanie prawa naszych dzieci do popelniania ich wlasnych pomylek i bledow. Tak z reka na sercu, to przeciez kazdy z nas najlepiej nauczyl sie na wlasnych bledach, a jako rodzice staramy sie ich uchronic. To normalne, na tym chyba polega milosc rodzicielska, ale z drugiej strony ja sie staralam juz od malego jak Chris musial podejmowac jakies nawet male decyzje, to staralam sie pokazac konsekwencje, wszystkie za i przeciw i wtedy decyzje pozostawialam Jemu. Musial zyc z konsekwencjami, z czasem nauczyl sie sam myslec "analitycznie" i juz nie musial przychodzic po porade.... Czy to znaczy, ze udalo mi sie wychowac jakis "ideal"???? Absolutnie NIE, ale nauczylam sie sama w tym procesie trzymac jezyk za zebami, chciaz nie raz korcilo, oj korcilo ... Nauczylam sie dawac rady tylko wtedy, gdy zostalam o nie poproszona.... nigdy ot tak sobie, bo widze, ze cos zle robi. W wypadkach, kiedy mnie wyjatkowo korcilo, pytalam o pozwolenie na wyrazenie mojej opinii i w wiekszosci przypadkow dostawalam te zgode, bo juz sam sie nauczyl, ze moja opinia moze sie przydac. Z drugiej strony sa decyzje, ktore podjal i wkurzaja mnie do dzis, ale sie nie odzywam, On nawet bez mojego odzywania sie wie, ze zrobil zle .... ale to On musi zyc z konsekwencjami.
Marinik wspomnial o wnukach, no tak, tu chyba tez bym nie zdzierzyla :))) dlatego napisalam wyzej o tej pielusze, ktorej zawartosc moglaby przytrzymywac dziecko w pozycji siedzacej ;)))
Ja mysle, ze byc dobra tesciowa, to glownie nie odpowiadac na pytania, ktore nie zostaly zadane.. nie dawac rad, o ktore nikt nie prosil.
No i jeszcze jedno: potrzebny jest dystans. Jesli zmuszeni jestesmy siedziec sobie na glowie zawsze beda konflikty bo jestesmy tylko ludzmi...
Rozmawiają dwie kumoszki;
-Jak tam sąsiadko dzieci żyją? Słyszałam,że syn się pani ożenił i córkę pani wydała.
-Ano wydałam, wydałam.
-I co, dobrze trafili?
- Oj córka to ma dobrego męża.Posprząta, ugotuje zakupy zrobi,no anioł. Ale syn już tak dobrze nie trafł.Synowa do garów go goni, do sprzątania i ciągle narzeka,że nawet skarpetek nie upierze:))))
ot i wlasnie trafnie i zyciowo
hahahhaha no wlasnie, jakie to typowe :))))
Świetny żart! Bardzo trafnie opisuje rzeczywistość!
brawo alfa :)) nic dodać nic ująć :))