Witajcie mam problem muszę się pozbyć dzikich róż jednak nie wiem jak to zrobić?? Znacie jakieś skuteczne sposoby?? Może jakieś środki chemiczne?? No i aby nie wymagały tyraniej pracy.
Proponuję rundap. Do kupienia w sklepach ogrodniczych. Działa przez zielone części rośliny, więc na początek należy rośliny opryskać, po jakichś 2 tygodniach powinny zaschnąć. Ale pewnie w przypadku dzikich róż zabieg będzie trzeba powtarzać. Skutecznie działa też smarowanie preparatem pni (gubszych łodyg) po ścięciu. Ale bez ciężkiej pracy z karczowaniem korzeni pewnie sie nie obejdzie. Życzę powodzenia w walce.
Już korzystałam z tego środka na chwasty. Słyszałam że są lepsze środki. Co do rundupa to faktycznie pojade sklepu ogrodniczego i kupie dość dużą butelkę. I tak jak piszeszesz trzeba będzie psikać 2 razy i karczowanie. dzieki.
Kompletnie przypadkowo obejrzalam w telewizji jakas audycje na temat zanieczyszczenia srodowiska we Francji. Akurat dzisiaj, wiec jeszcze cos niecos pamietam. Wniosek byl jeden: najbardziej zanieczyszczaja dzialkowicze i nowi wlasciciele ktorzy w miejsce starych np. bukszpanow chca cieszyc sie nowa czeresnia. No i sto litrow "wywabiaczy" wlewamy pod owe niechcienstwa. A potem , pare metrow dalej siejemy ogorki, albo sasiad sieje i cieszy sie, ze takie pyszne , czyste, prosto z dzialki mu wyrosly. Niestety nie mam dzialki, ale jednak sklaniam sie do wykopywania, nawet gdyby mialo zajac pare weekendow, a i sasiadow tez bym obserwowala i w razie czego, jak swiadkowie Jehowy, chodzilabym z tzw "dobrym slowem" i namawiala, namawiala coby mi ogorki dojrzewaly jak kiedys. Nie wiem jak duza jest ta Twoja posesja, ale jesli sie da , to zostaw ze dwie dzikie roze, czy wiesz jakie super konfiturki z nich wychodza? A platki kandyzowane z dzikiej rozy? Jesli o mnie, to wychowalam sie w bardzo duzym ogrodzie, bylo w nim chyba wszystko, odwiedzaly go rowniez krety, ale nie przypominam sobie ani zasadzek, ani trucizny (a szkody byly straszne!). W tym roku podczas wakacji bylismy swiadkami w Puszczy Bialowieskiej w gospodarstwie agroturystycznym, wygranej walki z kretami!!! Ale do puszczanskich grzybkow krojono cebulke z grzadki kretowej!!! A bazylia rosla sobie obok alejki podjazdowej dla aut, alejki wysadzanej kamieniami, wiadomo, ze pomiedzy kamieniami czasem cos wyrosnie, no ale zeby nie wyroslo podsypyjemy proszkiem. Dobra, podsypujmy, ale nie narzekajmy na zanieczyszczenia z powietrza. Jesli wykarczujesz swoje dzikie roze metoda podsypywania, to blagam, nie racz nas przepisami typu "wyroby wlasne, prosto z dzialki, albo ogrodka", bo Twoj ogrodek na pare lat jak skrzyzowanie Marszalkowskiej i Alej Jerozolimskich.
Niestety masz racje i nie będę tutaj udawała że jest inaczej. A teraz pozwolisz na troszkę tłumaczenia. Róże akurat rosną na drodze przeciwpożarowej i musze je usunąć, są poza działką. Wiem że to marne wytłumaczenie ale proszę o wyrozumiałość dla miejskiej dziewczyny, która chciałaby spędzać miłe popołudnia na grilu.
Witajcie mam problem muszę się pozbyć dzikich róż jednak nie wiem jak to zrobić?? Znacie jakieś skuteczne sposoby?? Może jakieś środki chemiczne?? No i aby nie wymagały tyraniej pracy.
Proponuję rundap. Do kupienia w sklepach ogrodniczych. Działa przez zielone części rośliny, więc na początek należy rośliny opryskać, po jakichś 2 tygodniach powinny zaschnąć. Ale pewnie w przypadku dzikich róż zabieg będzie trzeba powtarzać. Skutecznie działa też smarowanie preparatem pni (gubszych łodyg) po ścięciu. Ale bez ciężkiej pracy z karczowaniem korzeni pewnie sie nie obejdzie. Życzę powodzenia w walce.
Już korzystałam z tego środka na chwasty. Słyszałam że są lepsze środki. Co do rundupa to faktycznie pojade sklepu ogrodniczego i kupie dość dużą butelkę. I tak jak piszeszesz trzeba będzie psikać 2 razy i karczowanie. dzieki.
we Francji. Akurat dzisiaj, wiec jeszcze cos niecos pamietam. Wniosek byl jeden: najbardziej zanieczyszczaja
dzialkowicze i nowi wlasciciele ktorzy w miejsce starych np. bukszpanow chca cieszyc sie nowa czeresnia.
No i sto litrow "wywabiaczy" wlewamy pod owe niechcienstwa. A potem , pare
metrow dalej siejemy ogorki, albo sasiad sieje i cieszy sie, ze takie pyszne , czyste, prosto z dzialki mu wyrosly.
Niestety nie mam dzialki, ale jednak sklaniam sie do wykopywania, nawet gdyby mialo zajac pare weekendow, a i sasiadow
tez bym obserwowala i w razie czego, jak swiadkowie Jehowy, chodzilabym z tzw "dobrym slowem" i namawiala,
namawiala coby mi ogorki dojrzewaly jak kiedys.
Nie wiem jak duza jest ta Twoja posesja, ale jesli sie da , to zostaw ze dwie dzikie roze, czy wiesz jakie super konfiturki
z nich wychodza? A platki kandyzowane z dzikiej rozy?
Jesli o mnie, to wychowalam sie w bardzo duzym ogrodzie, bylo w nim chyba wszystko, odwiedzaly go rowniez krety, ale nie
przypominam sobie ani zasadzek, ani trucizny (a szkody byly straszne!). W tym roku podczas wakacji bylismy swiadkami w Puszczy Bialowieskiej w gospodarstwie agroturystycznym, wygranej walki z kretami!!! Ale do puszczanskich grzybkow krojono cebulke z grzadki
kretowej!!! A bazylia rosla sobie obok alejki podjazdowej dla aut, alejki wysadzanej kamieniami, wiadomo, ze pomiedzy kamieniami
czasem cos wyrosnie, no ale zeby nie wyroslo podsypyjemy proszkiem. Dobra, podsypujmy, ale nie narzekajmy na zanieczyszczenia
z powietrza.
Jesli wykarczujesz swoje dzikie roze metoda podsypywania, to blagam, nie racz nas przepisami typu "wyroby wlasne, prosto
z dzialki, albo ogrodka", bo Twoj ogrodek na pare lat jak skrzyzowanie Marszalkowskiej i Alej Jerozolimskich.
Niestety masz racje i nie będę tutaj udawała że jest inaczej. A teraz pozwolisz na troszkę tłumaczenia. Róże akurat rosną na drodze przeciwpożarowej i musze je usunąć, są poza działką. Wiem że to marne wytłumaczenie ale proszę o wyrozumiałość dla miejskiej dziewczyny, która chciałaby spędzać miłe popołudnia na grilu.