Ech.... znam ten ból... Już nie pamiętam co gotowałam, jednak skutki tego gotowania śmieszą mnie do dziś:) Postanowiłam jakoś dla odmiany przygotować wszystkie niezbędne naczynia do przyrządzenia obiadu, ustawiłam je jeden na drugim (garnek, miskę, durszlak, całość przykryłam pokrywką) włączyłam kuchenkę i poszłam sprawdzic na "sekundkę" jak dokładnie przepis wygląda... sekundka trwała dość długo, ponieważ z WŻ już tak bywa... nagle poczułam zastanawiający zapach, kojarzący się z gazem, co dziwne było, gdyż kuchenkę mam elektryczną. Okazało się, że przygotowane inteligentnie naczynia postawiłam na włączonej płycie.... dzieci w domu a dym duszący... podniosę pokrywkę, udusimy się... lekka panika, telefon do męża "kochanie gdyby tak teoretycznie tylko...to co bym niby miała zrobić?" odpowiedź: ty już lepiej idź z młodymi na obiad... do knajpy:) Teraz na słowo "teoretycznie" maż reaguje dość histerycznie.
Ja raz przypalilam ziemniaki i o maly wlos mieso, bo tylko poszlam "zajrzec" na net. Najgorsza styuacja byla, gdy wstawilam cos do mikrofalowki i zamiast wlaczyc na 30 sek. nie zauwazylam i ustawilam 3 min. Po 2 minutach (pewna ze juz sie dawno wylaczylo) wchodze do kuchni, patrze, a mikrofala ciagle dziala. Gdy ja otwarlam wylecialy kleby dymu, jedzenie oczywiscie trafilo do kosza, wentylator nie dawal rady z pozbyciem sie dymu, dopiero porzadny przeciag pozwolil na spokojne oddychanie. Zapach spalenizny bylo czuc jeszcze na drugi dzien. Mikrofala na szczescie nie ucierpiala na tym, ale wymagala gruntownego czyszczenia. Od tego czasu uwazam na gotowane jedzonko (tak mi si eprzynajmniej wydaje).
ja niedawno postanowilam zrobic sobie owsianke na sniadanie. pokoj mam tuz przy kuchni, wiec poszlam doslownie, zeby cos sprawdzic w necie, zostawiajac owsianke na takim malutkim gaziku. jak wrocilam, to tak smiesznie bulgotala i dymila... uparlam sie odratowac garnek, chociaz moczyl sie chyba dwa tygodnie. ale owsianke i tak zjadlam!
Obecnie, tuż po włączeniu kuchenki włączam minutnik w telefonie, który zabieram ze sobą do pokoju. A w nowym mieszkanku, do którego wprowadzamy się już wkrótce, w każdym pomieszczeniu, w kuchni również, jest wyprowadzony kabelek do netu , a, że mamy laptopka więc nie będzie, chyba, problemu z zasiedzeniem przy WŻ-cie .
Caly dzien myslalam i dumalam i doszlam do wniosku, ze chyba nigdy w zyciu nic nie przypalilam, a juz zdecydowanie nie z powodu WZ tu. Jakby co to biore loptopa do kuchni, ale z drugiej strony ... ja tak rzadko gotuje, ze trudno zeby jeszcze przypalac ... Natomiast przytrafilo mi sie zupelnie cos innego. Kilka lat temu wrocilismy do domu po pracy oboje ze Wspanialym i po kilku minutach w kuchni cos wybuchlo .... Weszlam ostroznie i stwierdzilam ze byly to moje jajka, ktore rano chcialam sobie ambitnie ugotowac na sniadanie ..... Na szczescie byly tylko dwa, na szczescie bylo w rondelku duzo wody i na najwieksze szczescie ustawilam taki malenki plomyk, ze ani rondel (szklany) nie ucierpial ani nic sie nie zapalilo .... A ten plomyk to ustawilam taki minimalny, bo wlasnie nastawilam jajka i polecialam wziac prysznic i szykowac sie do pracy i w ten sposob jajka powoli bylyby gotowe na czas mojego wyjscia .... Przez kilka dni potem Wspanialy dzwonil do mnie do pracy pytajac czy napewno nic nie zostawilam na kuchence, albo czy zamknelam mieszkanie ......az Go musialam obsobaczyc i przestal. Do licha kazdemu moze sie cos takiego zdarzyc to nie znaczy, ze zaraz musze byc pod mikroskopem do konca zycia.... Hahahhahaha dobrze, ze mnie nie ubezwlasnowolnil :))))))))))))))))))))
Mam idealną sytuacje , kuchię od pokoju oddziela wysoki blat na którym króluje laptop ze stroną startową jedynie słuszą :) WŻ, więc sprawę gotowania i sledzenia WŻ mam zawsze pod kontrolą, ale przypalanie potraw z powodów innych .... jak najbardziej TAK
Widocznie ostatnio było mi mało.. wczoraj przyjarałam bułkę do kalafiora..zaczytana w post Marylki..a potem przypomniało mi się że ona bułki tartej smażonej nie jada.. zbieg okoliczności..?
Hahahhaaha ladnie, przy tym wyszlo na to, ze to ja mam powiedziec "mea culpa" .... :))) a to powiem a co mi tam :))) A bulke tarta do kalafiora to owszem moge, to Wspanialy jest bardziej wybredny, ale jak tupne noga to zje ;))))
odkąd weszłam na WZ to i mnie przytrafiło sie przypalic bigos kapuche a z ziemniaków woda wyparowała!ha ha ha!musze teraz uwazac bo za niedługo mnie z domu wywalą!
Własnie dziś przez WŻ:) rozgotowałam kompletnie kartofle w zupie . Ciekawe co małżonek powie na tę moja zupę. Kiedyś jak jeszcze nie byłam posiadaczką dobrych garnków ,przypalałam garnki z burakami.
zdziwisz się, jak Ci powie, że przepyszną "zupę krem" zrobiłaś :)
Odnośnie wpadek kulinarnych. Miałam raczej WY- padek. Z ziemniakami i sosem pomidorowym...Jak zawsze- położyłam talerz przed klawiaturą (tak w połówie "zwisał" z blatu". I na przemian -jedząc pisałam maila.I w pewnym momencie przycisnęłam danie i całe wykonało obrót do góry dnem- na kolana. Jak w tych amerykańskich komediach :) Nie jedzcie przy kompie! dobra rada :)
No garnków przez WŻ może nie przypalałam, ale "znacząco zwiększyłam swoje gabaryty" - bo to co się wyrabiało i dawało rodzince do wcinania samemu tez trzeba było spróbować ;)))) a potem musiałam to wszystko gubić (i było o niebo gorzej.:)))))))))) no i zdarzało sie, że rodzina szukała kucharki - bo na kuchni pustki - a kucharka wlepiona w monitor i mówi, że własnie "szuka przepisu" - tylko, że komputer pokazał , że szuka juz od 3 godzin... Teraz już jestem grzeczniejsza, po terapi "oduzależniającej" od WŻ :))))))))))))))))))))))))))
W poszukiwaniu przepisu na wołowinę w sosie z kakao...(tak mi się ubzdurało-dlatego nie mogłam go znaleźć)
w rzeczywistości jest to przepis na czarny sos
http://wielkiezarcie.com/przepis.php?przepis=34265
tak się zagalapowałam,że poczułam dolatujący z kuchni smrodek(wołowina już się smażyła..)
wchodzę i co?..proszę!..
tylko do sprzątania kuchni nie mam nikogo!
moje dziecko weszło przed chwilą do domu i melduje:
'mamuś coś na klatce śmierdząco zalatuje.."
..to obiadek..-mówię..
fuj-nie będę go jadła.."
No a teraz idę sprzątać!
Jestem ciekawa ile razy Wam przytrafił się przypalony obiad..z powodu WŻ!
hahhaha,ale się uśmiałam:)) ja kilka razy,przypaliłam ryż,2 garnki uratowane,3 wylądował na śmietniku.
Ech.... znam ten ból... Już nie pamiętam co gotowałam, jednak skutki tego gotowania śmieszą mnie do dziś:) Postanowiłam jakoś dla odmiany przygotować wszystkie niezbędne naczynia do przyrządzenia obiadu, ustawiłam je jeden na drugim (garnek, miskę, durszlak, całość przykryłam pokrywką) włączyłam kuchenkę i poszłam sprawdzic na "sekundkę" jak dokładnie przepis wygląda... sekundka trwała dość długo, ponieważ z WŻ już tak bywa... nagle poczułam zastanawiający zapach, kojarzący się z gazem, co dziwne było, gdyż kuchenkę mam elektryczną. Okazało się, że przygotowane inteligentnie naczynia postawiłam na włączonej płycie.... dzieci w domu a dym duszący... podniosę pokrywkę, udusimy się... lekka panika, telefon do męża "kochanie gdyby tak teoretycznie tylko...to co bym niby miała zrobić?" odpowiedź: ty już lepiej idź z młodymi na obiad... do knajpy:) Teraz na słowo "teoretycznie" maż reaguje dość histerycznie.
Ja raz przypalilam ziemniaki i o maly wlos mieso, bo tylko poszlam "zajrzec" na net.
Najgorsza styuacja byla, gdy wstawilam cos do mikrofalowki i zamiast wlaczyc na 30 sek. nie zauwazylam i ustawilam 3 min. Po 2 minutach (pewna ze juz sie dawno wylaczylo) wchodze do kuchni, patrze, a mikrofala ciagle dziala. Gdy ja otwarlam wylecialy kleby dymu, jedzenie oczywiscie trafilo do kosza, wentylator nie dawal rady z pozbyciem sie dymu, dopiero porzadny przeciag pozwolil na spokojne oddychanie. Zapach spalenizny bylo czuc jeszcze na drugi dzien. Mikrofala na szczescie nie ucierpiala na tym, ale wymagala gruntownego czyszczenia. Od tego czasu uwazam na gotowane jedzonko (tak mi si eprzynajmniej wydaje).
ja niedawno postanowilam zrobic sobie owsianke na sniadanie. pokoj mam tuz przy kuchni, wiec poszlam doslownie, zeby cos sprawdzic w necie, zostawiajac owsianke na takim malutkim gaziku. jak wrocilam, to tak smiesznie bulgotala i dymila... uparlam sie odratowac garnek, chociaz moczyl sie chyba dwa tygodnie. ale owsianke i tak zjadlam!
Obecnie, tuż po włączeniu kuchenki włączam minutnik w telefonie, który zabieram ze sobą do pokoju. A w nowym mieszkanku, do którego wprowadzamy się już wkrótce, w każdym pomieszczeniu, w kuchni również, jest wyprowadzony kabelek do netu , a, że mamy laptopka więc nie będzie, chyba, problemu z zasiedzeniem przy WŻ-cie .
Caly dzien myslalam i dumalam i doszlam do wniosku, ze chyba nigdy w zyciu nic nie przypalilam, a juz zdecydowanie nie z powodu WZ tu. Jakby co to biore loptopa do kuchni, ale z drugiej strony ... ja tak rzadko gotuje, ze trudno zeby jeszcze przypalac ... Natomiast przytrafilo mi sie zupelnie cos innego. Kilka lat temu wrocilismy do domu po pracy oboje ze Wspanialym i po kilku minutach w kuchni cos wybuchlo .... Weszlam ostroznie i stwierdzilam ze byly to moje jajka, ktore rano chcialam sobie ambitnie ugotowac na sniadanie .....
Na szczescie byly tylko dwa, na szczescie bylo w rondelku duzo wody i na najwieksze szczescie ustawilam taki malenki plomyk, ze ani rondel (szklany) nie ucierpial ani nic sie nie zapalilo .... A ten plomyk to ustawilam taki minimalny, bo wlasnie nastawilam jajka i polecialam wziac prysznic i szykowac sie do pracy i w ten sposob jajka powoli bylyby gotowe na czas mojego wyjscia ....
Przez kilka dni potem Wspanialy dzwonil do mnie do pracy pytajac czy napewno nic nie zostawilam na kuchence, albo czy zamknelam mieszkanie ......az Go musialam obsobaczyc i przestal. Do licha kazdemu moze sie cos takiego zdarzyc to nie znaczy, ze zaraz musze byc pod mikroskopem do konca zycia.... Hahahhahaha dobrze, ze mnie nie ubezwlasnowolnil :))))))))))))))))))))
Mam idealną sytuacje , kuchię od pokoju oddziela wysoki blat na którym króluje laptop ze stroną startową jedynie słuszą :) WŻ, więc sprawę gotowania i sledzenia WŻ mam zawsze pod kontrolą, ale przypalanie potraw z powodów innych .... jak najbardziej TAK
Widocznie ostatnio było mi mało..
wczoraj przyjarałam bułkę do kalafiora..zaczytana w post Marylki..a potem przypomniało mi się że ona bułki tartej smażonej nie jada..
zbieg okoliczności..?
Hahahhaaha ladnie, przy tym wyszlo na to, ze to ja mam powiedziec "mea culpa" .... :))) a to powiem a co mi tam :))) A bulke tarta do kalafiora to owszem moge, to Wspanialy jest bardziej wybredny, ale jak tupne noga to zje ;))))
odkąd weszłam na WZ to i mnie przytrafiło sie przypalic bigos kapuche a z ziemniaków woda wyparowała!ha ha ha!musze teraz uwazac bo za niedługo mnie z domu wywalą!
Własnie dziś przez WŻ:) rozgotowałam kompletnie kartofle w zupie . Ciekawe co małżonek powie na tę moja zupę. Kiedyś jak jeszcze nie byłam posiadaczką dobrych garnków ,przypalałam garnki z burakami.
zdziwisz się, jak Ci powie, że przepyszną "zupę krem" zrobiłaś :)
Odnośnie wpadek kulinarnych. Miałam raczej WY- padek. Z ziemniakami i sosem pomidorowym...Jak zawsze- położyłam talerz przed klawiaturą (tak w połówie "zwisał" z blatu". I na przemian -jedząc pisałam maila.I w pewnym momencie przycisnęłam danie i całe wykonało obrót do góry dnem- na kolana. Jak w tych amerykańskich komediach :) Nie jedzcie przy kompie! dobra rada :)
No garnków przez WŻ może nie przypalałam, ale "znacząco zwiększyłam swoje gabaryty" - bo to co się wyrabiało i dawało rodzince do wcinania samemu tez trzeba było spróbować ;)))) a potem musiałam to wszystko gubić (i było o niebo gorzej.:)))))))))) no i zdarzało sie, że rodzina szukała kucharki - bo na kuchni pustki - a kucharka wlepiona w monitor i mówi, że własnie "szuka przepisu" - tylko, że komputer pokazał , że szuka juz od 3 godzin... Teraz już jestem grzeczniejsza, po terapi "oduzależniającej" od WŻ :))))))))))))))))))))))))))
Ewuniu nie zwiekszyłaś swoich gabarytów to tylko proszki złe i ubrania filcuja sie
Że też o tym nie pomyślałam Reginko :)