Przeczytałam bardzo ciekawą wypowiedź. Zgadzam się z nią w 100% z racji wykonywanego zawodu. Zresztą zobaczcie sami:
mąż nauczycielki 2008.08.21 12:47 Moja żona jest absolutnie za zwiększeniem pensum godzin dydaktycznych - 24 godziny byłoby OK. Ale za tym musi iść zwiększenie stawki godzinowej. Poniżej kilka popularnych bzdur nt zawodu: 1) nauczyciel pracuje 18 godzin / tydz. Bzdura. To są godziny dydaktyczne - niech ktoś porówna intensywność tej pracy z praca biurową Do tego trzeba dodać pracę w domu ( 2 godziny dziennie na sprawdzanie prac i przygotowanie lekcji to minimum), wywiadówki, dyskoteki, uzupełnianie dziennika, wyjścia z młodzieżą itd. Jesteśmy blisko 40 godzin w tygodniu jak nic.
2) nauczyciele to maja dobrze bo mają ferie, 2 mies wakacji itd. Po pierwsze- wynika to z cyklu pracy w szkole czyli z wymagań klienta. Proszę bardzo, zlikwidujcie dzieciom miesiąc wakacji letnich i ferie zimowe. Będą szczęśliwe? W firmach czy urzędach też jest coś takiego jak sezonowość. Po drugie- te dłuższe ferie to jakaś rekompensata za SZTYWNE USTAWIENIE TEREMINÓW urlopów. Ja chętnie zabiorę moją żonę w maju do jakiegoś ciepłego kraju.. ceny o 1/3 niższe niż w lipcu i o 40% niż w sierpniu. No ale \"no way\"
3)wcześniejsze emerytury dla nauczycieli to przywilej. I znowu kilka prostych argumentów: a)Nauczyciel pracuje głosem. przez 18 godzin w tygodniu. W wieku 60 lat.. to mogą chyba tylko Rolling Stones. b) jest powiedzenie \" rodzice wychowują a babcie rozpieszczają\" Nauczyciel w wieku lat 60 uczący nastolatków to rzadko kiedy jest dobry pomysł. Niestety pewnych rzeczy się nie przeskoczy.. inne widzenie świata często nieumiejętność radzenia sobie z techniką a czasem niedostosowanie do tego, jak zmienia się młodzież. O szkole podstawowej gdzie zwyczajnie często potrzebna jest sprawność i kondycja fizyczna- nie wspomnę.
4)Nauczyciele za darmo jeżdżą na wycieczki, chodzą do kina itd. Bzdura. Po pierwsze- kina zwykle dają 1 bilet dla opiekuna na 20 uczniów. Wg przepisów szkolnych na każdych 10 lub 15 uczniów musi być opiekun- więc dodatkowi opiekunowie płacą z tych ogromnych nauczycielskich pensji. W praktyce oznacza to że sprawują opiekę (i odpowiedzialność) nad młodzieżą ZA FRIKO. Po drugie- na wycieczkach mają odpowiedzialność za dzieci i są w pracy przez 24 h/ dobę przez kilka dni z rzędu. Zwłaszcza wycieczki z noclegiem w gimnazjach i liceach to hardcore. Nawet policjanci pracują na zmiany a nauczyciel na wycieczce- nie. Mieliby za to płacić ??? Bo wynagrodzenia dodatkowego zdaje się nie otrzymują.
5) do zawodu nauczyciela walą teraz tłumy. W dużych miastach kompletnie nie ma chętnych- pierwsza płaca nauczyciela po wyższych studiach to ok 600-700 PLN na rękę, 1000 PLN przekracza się gdzieś po 4-5 latach. W szkole mojej żony w czasie ostatniego roku szkolnego ( w trakcie roku!!) odeszło troje młodych dobrze zapowiadających się nauczycieli. Powód ten sam: lepiej znaleźć pracę biurową za 1500 PLN niż tyrać w szkole - z perspektywą dojścia do takich zarobków za lat 10. Bo za płacę stażysty nie sposób się utrzymać.
Ja proponuję, aby nauczyciele od 8 do 16 byli nieustannie w szkole, w szkole przygotowywali się do kolejnych lekcji, sprawdzali zeszyty, klasówki itd. dodam do tego: a) wywiadówki - np na 14. Obecność rodziców obowiązkowa!! 2 nieobecności to podstawa do zgłoszenia do sądu rodzinnego nie wywiązywania się z obowiązków rodzicielskich. b) dyskoteki- do 16 c) wyjścia do kina/ teatru - do 16 d) wycieczki !! - do 16 Powyżej- każda godzina płatna ekstra. Pasuje ? Kochana dyrekcja udostępni każdemu nauczycielowi minimum jedną szafkę, metr kwadratowy stołu na osobę. Komputer - 1 na 5 osób ( moja żona nie pisze sprawdzianów ręcznie), drukarkę papier. Aha- pokój nauczycielski w szkole mojej żony to duży skład na miotły.. wszystkie pomieszczenia w których można prowadzić lekcje już zostały zaadaptowane. Urlop w wymiarze 26 dni - jak najbardziej. Ale wg planu urlopów a nie tylko w lipcu/sierpniu gdzie jest najdrożej. Zabiorę żonę do Hiszpanii w maju. A szkoła to nie ochronka- rodzice przyprowadzą dzieci na l
Dziękuję za wklejenie tego ciekawego artykułu. Sama jestem nauczycielem; wierzę, że z powołania, bo kocham moją pracę mimo wszystko. Uczę języka obcego, miałam kilka intratnych propozycji pracy w biurze jako asystenka itp. i nie skorzystałam. Zostałam, żeby uczyc, bo to jest to, to chcę w zyciu robic. Nie pojadę na wakacje do Hiszpanii w maju, ani też w lipcu/sierpniu,ponieważ najzwyczajniej w świecie mnie na to nie stac, ale mam satysfakcję z pracy :-)
Słodki Buraczku, ja też uczę w szkole podstawowej języka obcego (anglik), i to juz 12 lat. Na początku byłam załamana dosłownie wszystkim, za dużo by pisać, i chciałam zmienić pracę. Jednak teraz, tak jak Ty, bardzo polubiłam moja szkołę i najbardziej oczywiście dzieciaki, które porafią dać solidnie w kość ale są przesłodkie. Bardzo mi przykro kiedy słyszę niesprawiedliwe opinie na temat nauczycieli a najbardziej zabolało mnie kiedy na jakimś forum bardzo ambitne dziewczę, studentka, nazwało nauczycieli grupą frajerów którym nie udało sie znależć bardziej opłacalnej pracy. Ciekawa tylko jestem kto tą pannicę wykształcił na tyle dobrze że dostała się na studia?
Miło ( a właściwie niemiło) było to czytać, bo to sama prawda. Również moje życie. No, może poza zarobkami, bo zarabiam nawet nieźle ( jak dyrektor mnie uraczy nadgodzinami). Ale naprawdę się nie obijam i robię o wiele więcej, niż jeden nauczyciel powinien ( samorząd, kółka bezpłatne, wydawanie tomików poezji, organizacja większości imprez szkolnych, wyjazdy). To nie jest takie łatwe, jak niektórzy myślą. A ciągle funkcjonuje stereotyp, że nauczyciel to ma dobrze - wakacji dwa miesiące, żyć nie umierać. Poza tymi przyjemnościami jest naprawdę wiele pracy i stresów z uczniami, rodzicami, różnymi instytucjami i innymi wieloma rzeczami, od których w czerwcu najczęściej miewam problemy zdrowotne, kłopoty z ciśnieniem itd. Myślę, że nie tylko ja zresztą. No i na koniec - lubię to, co robię i to jest chyba najważniejsze.
Ja, pomimo że w mojej bliskiej rodzinie mam nauczycieli, z taką opinią i oceną pracy nauczycieli - nie zgadzam się. Zanim wyłuszczę moją opinię w tej sprawie muszę zrobić zastrzeżenie. Uważam pracę nauczycieli za ważną i trudną. Mam tu na myśli prawdziwych nauczycieli tzw. nauczycieli z powołania, a nie ludzi przypadkowych (mam wrażenie, że tych niestety jest zdecydowana większość) którzy nigdy w szkole pracować nie powinni. A teraz moje uwagi do cytowanej wypowiedzi:
1/ przyjmuję, że te 18 godzin to godziny dydaktyczne. Co do 2 godzin dziennie na prace przygotowawcze i sprawdzanie prac, uważam, że to sfera pobożnych życzeń rodziców i uczniów. Pewnie, że w początkowym okresie pracy możliwe, że na przygotowanie lekcji poświęca młody nauczyciel nawet więcej czasu, ale dotyczy to pierwszych dwóch, trzech lat pracy. Poza tym są nauczyciele którzy faktycznie przygotowują się do lekcji zawsze, ale ... ilu ich jest? Jeśli chodzi o sprawdzanie prac - nie wszystkie przedmioty tego wymagają. Nawet gdyby na prace i czynności dodatkowe nauczyciel poświęcił tygodniowo kolejne 18 godzin byłoby to i tak mniej niż pełny etat w innym zawodzie. A gwoli ścisłości - w wielu zawodach i tzw. "pracach biurowych" nie ma czasu w pracy na czytanie ustaw, przepisów, interpretacji - trzeba to robić w swoim wolnym czasie, co idąc tropem myślenia autora wypowiedzi - zwiększa wymiar pracy w tych innych zawodach znacznie ponad te 40 godzin
2/ tę część wypowiedzi trudno traktować poważnie. Pewnie odbijając pałeczkę, 99% pracowników z innych branż mogłoby powiedzieć "a ja mogę zrezygnować z urlopu w innych miesiącach roku jeśli w zamian dostanę dwa miesiące w lipcu i w sierpniu". Nie wspomnę tutaj o wolnym w czasie ferii świątecznych. No i tak a propos - to chyba nie jest tak całkiem źle z tym wynagrodzeniem nauczycieli skoro rodzina może pozwolić sobie na wyjazd do ciepłych krajów.
3/ w mojej ocenie wcześniejsza emerytura to wielki przywilej. Nieomal w każdym zawodzie można znaleźć masę powodów dla których powinno się umożliwić pracownikowi przejście na wcześniejszą emeryturę, a jednak tak nie jest.
4/ w tym punkcie zgadzam się z autorem. Nie uważam, że nauczyciel czy opiekun powinni płacić za bilet i co więcej - uważam, że za tę pracę nauczyciele powinni otrzymać dodatkowe wynagrodzenie. No ale wycieczki czy wyjścia powinny być w jakiś sposób ograniczone czasowo. Inaczej mogłoby się okazać, że niektórzy nauczyciele częściej są na wycieczkach niż w szkole.
5/ co do wysokości wynagrodzenia - nie wypowiadam się, nie chce mi się szukać jak to faktycznie wygląda, ale przez skórę czuję, że nauczyciel po studiach nie zarabia jednak 600 zł. Poza tym jako przeciwwaga - Znam nauczycielkę która uczyła w szkole średniej. Całe lata słyszałam jaka to ciężka i nisko płatna praca. W końcu ta pani zwolniła się i poszła pracować do biura, do magazynu. Nie wytrzymała tam nawet roku. Od następnego roku szkolnego wróciła do zawodu. Minęło pewnie już jakieś cztery czy pięć lat. Od tamtego czasu nigdy już nie usłyszałam, że praca nauczyciela jest ciężka i nisko wynagradzana.
Konkluzji artykułu trudno traktować poważnie. Jakieś kompletne pomieszanie pojęć. W każdym zawodzie to pracownik musi dostosować się do wymogów pracy a nie odwrotnie. Nieomal każda praca jest jakimś rodzajem służby dla drugiego człowieka. Podkreślam jeszcze raz - nauczanie i wychowanie to ważna praca, ale mimo to nie uważam jej za coś nadzwyczajnego, za pracę której należą się nadzwyczajne przywileje.
Ja też jestem nauczycielem, pracuję 22 godziny tygodniowo (godziny dydaktyczne) i wcale nie mam wolnych ferii zimowych i 2 miesięcy wakacji. W ferie jest dyżur i jeden miesiąc wakacji też. Przed rozpoczęciem roku szkolnego jesteśmy w pracy conajmniej tydzień wcześniej żeby przygotować salę; pracujemy dokładnie do końca czerwca. Dokumentację, której jest niemało często uzupełniemy w domu: plany miesięczne, arkusze obserwacji, dziennik ( w którym wpisuje się cele, formy i metody, zajęcia prowadzone każdego dnia a nie tylko temat) itd itd; że nie wspomnę tu o przygotowywaniu się do zajęć; nauczyciel przedmiotu z reguły każdego roku ( w zależności od klasy) prowadzi te same lekcje, te same tematy, rozkładów materiałów pisać nie musi na nowo, no chyba, że podręczniki często się zmieniają (np. fizyk, historyk, biolog itp); nie mam przewrw co 45 minut, i jak to koleżanka odpowiedziała na pytanie pani minister (przy wręczaniu krzyży zasługi): "a pani jakiego przedmiotu uczy?" - "wszystkich przedmiotów". Jaki to zawód? Kocham to co robię od 18 lat, ale boli kiedy moja, nasza praca jest niedoceniania i wielu ludziom wydaje się, że to tylko zabawa, wycieranie nosów i innych cześci ciała:) Nie wyobrażam sobie jednak pracy w tym zawodzie do 60 roku życia. Tym "na górze", którzy uważają, że to w porządku proponuję popracować jak ja i wiele innych mioch kolezanek przynajmniej przez tydzień. Gwarantuję, że nie wytrzymają:)
Dana, jeśli kochasz swoją pracę to wierzę, że jesteś naprawdę dobrym nauczycielem. Moja bratowa jest polonistką. Też kocha swoją pracę i uważa, że praca nauczyciela to dla kobiety najwspanialszy zawód pod słońcem. Wiem, że w dzisiejszych czasach praca z dziećmi czy młodzieżą nie jest łatwa. Niedoceniany nikt z nas też być nie lubi, ale .... nie zmienia to faktu, że niewiele jest zawodów tak bardzo uprzywilejowanych jak nauczyciele. No może nie do końca to prawda, są zawody znacznie bardziej uprzywilejowane. Ale żeby nie wszczynać niepotrzebnej dyskusji, przemilczę które to wg mnie zawody.
Kurkumo zgadzam się z Twoją opinią prawie całkowicie. Mimo ciężkiej pracy nauczyciela trzeba przyznać, że przeciętny nauczyciel nie zarabia wcale tak mało, nie pracuje wcale tak dużo i przywilejów ma dość dużo. Mam siostrę nauczycielkę, która jeszcze nigdy nie narzekała na pracę i płacę. Ma czas dla swoich dzieci nie tylko z tego powodu, że pracuje mało godzin, ale ma również taki przywilej, że przyjeżdża do domu z gotowym obiadem!!! Poruszam tu przywilej obiadów, ponieważ wielu nauczycieli korzysta z tego przywileju - a wiecie jak to wygląda? Kupuje się jeden OBIAD, który kosztuje 5 zł i obiadem tym naje się czteroosobowa rodzina!!! Czy potraficie ugotować obiad dla 4 osób za 5 zł przez 5 dni w tygodniu?!! To jest oszczędność znacząca dla całego budżetu domowego. W jakim zawodzie przynosisz z pracy gotowy obiad w takiej cenie nie tracąc czasu i pieniędzy na gotowanie, któremu możesz się całkowicie poświęcić w weekendy jeśli bardzo lubisz. Sama przyznam się, że właśnie szukam pracy w szkole, ponieważ uważam, że jest to b dobra praca dla kobiety i matki!!! Pozdrawiam
No to ja moze doleje oliwy do ognia :) - moze nie pracuje w szkole ale na uniwerku jednakze uczenie zawsze bedzie uczeniem
1. obiadki mozna kupic u nas za 8 zlotych i KAZDY moze je sobie kupic !!!!!!! 2 Podziwiam cie ze chcesz isc do szkoly ja po roku zrezygnowalam - nie dlatego ze nie dawalam rady ale dlatego ze o tym aby miec czas dla rodziny moglam pomazyc NIE ZGODZE sie z toba iz jest to swietna praca dla MATKI 3. Tam gdzie ja pracowalam w szkole nauczyciel nie mogl kupowac obiadkow w szkole wiec nie zawsze ma sie tak dobrze jak twoja siostra 4 Jak ci trafi sie w klasie ancymon z uposledzenie w stopniu lekkim ktory rozbierze ci sie na zajeciach i zje wlasne majtki to zobaczymy czy NADAL bedziesz chciala uczyc:)) bo przeciez prawo zezwala na nauke takich osob w kazdej klasie niewazne ze nauczyciel nie wie co i jak z to osoba sie dzieje ps nie to bym byla przeciwko klasom integracyjnym jestem za pod warunkiem ze nauczyciel ma ku temu wyksztalcenie a nie wrzuca sie takich gdzie popadnie i aby tylko bylo 35 osob w klasie
WIEC Z CALEGO SERCA ZYCZE POWODZENIA ( bez zlosliwosci )
Nim poszukasz sobie pracy w szkole, zastanów się: czy chcesz być wychowawcą młodzieży, czy masz predyspozycje do tego zawodu, czy wiesz jakie ma prawa nauczyciel(!?). Czy wiesz, że właściwie wobec ucznia, studenta NIE MA ŻADNYCH PRAW ...ma tylko obowiązek uczyć, czy zdajesz sobie sprawę:czego może oczekiwać od ...niejednokrotnie rozwydrzonego dziecka(!), któremu nic nie można zrobić jak powie Ci ...coś, lub nawet posunie się dalej (!). Z Twojej wypowiedzi, wybacz tak to rozumiem, chcesz pracować w szkole ze względu na rzekome profity. Życzę Ci łatwego chleba w tym zawodzie, bez stresów, bez łez bezsilnosci wielokroć. Tylko naprawdę zastanów się, bo możesz skrzywdzić nie tylko siebie, swoją Rodzinę ale i podopiecznych. Pozdrawiam Janek
No i to jest właściwy wątek na "wielkie żarcie" - żreć się można zawsze, zawsze ma się coś do powiedzenia na tematy, na których wszyscy się znamy, a praca nauczyciela, lekarza, -zawsze znajdą się tacy "za" i tacy "przeciw" - i już wielkie żarcie gotowe.
Lucynko, Twoja wypowiedź jest co najmniej dziwna. Skoro został zapodany temat to chyba nic dziwnego, że pojawiły się do niego komentarze. Póki co ten watek nie nabrał jakiegoś szczególnie ostrego czy napastliwego charakteru, więc określenie "żreć" w moim przekoaniu nie całkiem tu przystaje. Poza tym czemu akurat temat nauczycieli czy lekarzy ma być tematem tabu? Żyjąc w społeczeństwie wyrabiamy sobie określone opinie na różne tematy, a akurat ten nie jest jakiś nadzwyczaj drażliwy. Jeśli Twoja wypowiedź miała być dowcipna, to wg mnie niezupełnie tak wyszło.
Absolutnie nie sądzę, żeby tematy związane z zawodami lekarza czy nauczyciela były tematem tabu. Po prostu przyszło mi do głowy skojarzenie związane z żarciem i jego podwójnym znaczeniem. Chyba nikogo nie uraziłam - nie miałam takich intencji.
No i wątek w sam raz na "wielkie żarcie". Każdy ma coś do powiedzenia na tematy związane z pracą nauczyciela, lekarza - wszyscy się na niej znamy. Znajdzie się ktoś za, ktoś przeciw i "wielkie żarcie" tuż tuż....
Nie wiem skąd takie małe sumy się biorą .U mnie w rodzinie jest pare nauczycieli .Np.dziewczyna która pracuje prawie 2 lata ma na rękę 1680 zł do tego parę godz. korepetycji po 50 zł bez podatku .Następne pracują już ok 4 lat dostają na rękę 2400 , jedna z nich dodatkowo pracuje w szkole języków obcych i miesięcznie dodatkowo ma 2500-2800 zł , czyli ok 5000 tysięcy , chyba że kłamczuchy kłamią .
Kochanie, po 6 latach pracy w szkole dostaję na rękę od 1150zł do 1250zł, plus ewentualne nadgodziny 150zł. Kiedy zaczynałam moją przygodę ze szkołą, będąc na 5 roku studiów (czyli jeszcze bez tytułu mgr) dostałam 450zł za pełny etat, po uzupełnieniu wykształcenia dodali mi 300zł na rękę. Lubię swój zawód, choć przez pierwsze 4 lata częściej wracałam do domu ze łzami w oczach, niż z uśmiechem na ustach. Obecnie doceniam fakt, że więcej czasu mogę spędzać z córcią, ale wieczory zamiast z mężem na odpoczynku... znacznie częściej w książkach i przy komputerze (należę do nauczycieli, którzy zawsze przygotowują się do zajęć). Pozdrawiam wszystkich, którzy cudze dzieci uczą... i nie tylko:)
Jak może być taka duża różnica w zarobkach , może to zależy od przedmiotu lub od szkoły ? Ta dziewczyna która dostaje 1680 zł pracuje w wiejskiej podstawowej szkole , natomiast reszta w łodzi w wyższych szkołach.Czasu mają bo wszystkie jeszcze wolne , nie muszą się dzielić nim z rodzinką .Wszystkie jednocześnie mówią że nie jest lekko i czasami mają dość
Podepnę się i może troszkę wyjaśnie: w szkole na wsi placone są dodatki wiejskie, jeśli wieś nie przekracza 5 tys mieszkańców, jeśli dziewczyna jest nauczycielem kontraktowym, czyli jest już na drugim szczeblu awansu, z pensją zasadniczą, nadgodzinami i dodatkami (wiejski, może motywacyjny?), plus kilka nadgodzin może tak dostawać. Wszystkie zaszeregowania, dodatki, wynikają z Karty Nauczyciela. Natomiast szkolnictwo wyższe rządzi się już innymi prawami i tam zarobki są napewno wyższe. Pozdrawiam
Już myślałam że mnie bujały po prostu .Jednocześnie wiem że są bardzo dobrze wykształcone , kończyły chyba wszystkie szkoły z możliwych aby przygotować się do zawodu .Co do tej wsi to na pewno nie przekracza 5 tyś.mieszkańców .Dzięki za wyjaśnienie .
A co to jest dyskoteka ?????????? bo za moich czasow to byly tance wygibance ... ale jakos nie sadze, zeby to byl obowiazek nauczycieli i w dodatku platny ;"" Mimo, ze nie mieszkam w Polsce i ze tak powiem "nie znam tematu" to z punktem nr.3 sie nie zgadzam. Bo niby dlaczego nauczyciel ma nie nadazac za technika?? W kazdym zawodzie doksztalcanie sie i dorownywanie wymogom dnia dzisiejszego jest zjawiskiem normalnym. Jakos nie bylabym zachwycona, ze moje dziecko pobiera nauki u kogos kto np. nie opanowal pracy na komputerze .... zwlaszcza, ze ten ktos ma uczyc ....
To może i ja coś napiszę. Pracuję od 7 lat w Domu Dziecka jako wychowawca-podlegający pod Kartę Nauczyciela, czyli mam te same zarobki co nauczyciele z kilkoma róznicami. Mianowicie pracuję w tygodniu po 26 godzin, od poniedziałku do niedzieli, przez 5 dni w tygodniu, w świeta,i wolne dni ustwowo itd.Pensja ta sama, czyli rozpaczynasz od stażytsy, i pniesz się po szczeblach awnasu, aż do mianowania, na dyplomowanym kończąc.Jeżdzę z dziećmi na wyjazdy, wycieczki itd, ale niech mi kotś wyjaśni gdzie czas na sen, gdy opieka musi być nieprzerwalna 24h na dobę. Owszem zwiedzę, zobaczę, ale nikt nie pomyśli co zapamięta się z wyjazdu, gdy zamiast zwracać uwagę na to co się zwiedza, wiecznie liczy się dzieci:-)(urok wyjazdów). Za takie wyjazdy nie ma się nic płacone, no można sobie wpisać do teczki z awnasem, że gdzieś się było. Mam 35 dni urlopu, ale jako placówka nieferyjna, nie mam urlopu z góry ustalonego w ferie i wakacje, więc nie jest też tak różowo, i dostaję urlop kiedy placówce pasuje.Obiady można zjęść w tzw."bidulku", ale czy będąc pracownikiem ten talerz zupy nie powinien być za darmo. Za drugie danie jak się chce niech się płaci, ale posiłek regeneracyjny powinien się należeć:-). Odrębną sprawą są papiery, miesięczne plany pracy z dzieckiem, karty pobytu, roczne plany pracy z dzieckiem, pomysły na czas wolny, opinie,to wszytsko musimy wytworzyć na bazie naszych obserwacji, skonsultować ze specjalistami (często po przepracowanych swoich godzinach), napisać i ukoronować dzieło wpinając je do teczki. No i zostają nam wyjazdy do Sądów, na wywiady środowiskowe, wizyty w szkole- średnio raz na dwa tygodnie, z tych przyjemności tworzy się pisemne dzieła i znów do teczki:-). O codzienności nie piszę, bo sama praca z dzieckiem, to próba zastąpienia mamy, taty, babci, dziadka oraz księdza w jednej naszej osobie.Sama praca cudowna, fantastyczna, satysfakcjonująca, ale i piekielnie wykańczająca, z ogromną dawką adrenaliny. Wnioski:, z pensją nauczyciela kontraktowego, czyli ok.1200 na rekę-1300 z dodatkiem za pracę w trudnych warunkach, 26 godzinnym pensum, ale w rzeczywistości trudno zamknąć się w 40 godz., pracując w święta, niedzielę, soboty, i inne dni ustawowo wolne, z 7 letnim stażem pracy, żeby dalej pracować, poprostu trzeba to kochać,i przyzwyczaić się, że jedyną satysfakcjonującą rzeczą w tym zawodzie jest rozbrajający uśmiech dzieciaczka i banalne słowo dziękuję, które w tych okolicznościach ma ogromną wartość:-) a reszta? no cóż... bogaty mąż, albo dwa etaty:-)
No i chyba spadł to na mnie poniekąd ale idę na łatwiznę: http://www.prawo.lex.pl/czasopisma/bpkgp/dyskotek.html ...a tak obrazowo, kiedyś były w soboty i niedziele potańcówki, gdzie granie było na żywo, w roznych klubach. W Gorzowie Wlkp. było to w NOT-klubie, "Metalowcu", a takie bardziej ekskluzywne to " fajfokloki" w środy i soboty w rest. "Casablanca", gdzie nawet kelnerowałem ...oj, powodzenie miałem wśród dziewczyn...(ech ..."łza się w oku kręci...")2 godziny tańca przy orkiestrze za 5 zł + kawa i jakaś lampka wina lub bez lampki(wiek konsumenta). Do tego dochodziły zabawy w okolicy, tzw pograjki na wsiach. Dziś są właśnie dyskoteki gdzie "diskdżokej" czyli facet, a ostatnio dziewczyny tez(!), ...posiadacze kolekcji płyt jeszcze czarnych, dwóch albo i więcej gramofonów i inne go sprzetu do odtwarzania i nagłośnienia na 1000...0 becybeli z kilku głośnikow zwanych kolumnami (w takiej kolumnie czasem jest pięć głosników o rożnej barwie głosu do basu( tak niskiego że chyba schodzacego do podziemi Hadesu) rozsadzającego czaszkę ... Prowadzą rozrywkę umuzykalnioną wybijajacą woskowinę w uszach słuchaczy, ktorzy na parkietach uprawiaja sport zwany tańcem... To było na poważnie , a to żartem to przeczytasz w podanym wyżej linku. Pychol Jak zawsze pędzacy na pomoc bliźnim płci o bojga z maximum informacji i ...wszystkowiedzący(?!)... Janek
Janku, dzieki za pomoc... :))) Dyskoteka taka wlasnie potancowka to wiem co to jest. Jakims cudem myslalam, ze dyskoteka zdobyla sobie jako slowo jeszcze jakies inne znaczenie ... bo do glowy mi nie przyszlo.... no po prostu nie pomyslalam, ze przeciez faktycznie w szkolach nawet za moich czasow byly te potancowki. Jakos sobie dziwnie wykalkulowalam, ze za ucznia idacego na dyskoteke powinni byc odpowiedzialni rodzice, bo sobie wyobrazilam, ze na dyskoteke idzie sie do klubu... A tu sie okazuje, ze sa one organizowane w szkolach. Ot i wyszlo zem osiol :))))
Maryla, samo sowo "dyskoteka" ma szersze znaczenia, teraz to i nazwa obiektu ..ale : wrzuć w google : dyskoteka definicja tam jest dużo więcej łącznie z wypowiedziami młodzieży, cóż niezbyt chwalebnych dla tego rodzaju "imprez" ale to juz wina "cywilizacji" i pewnego odłamu młodzieży.
Przeczytałam uważnie wszystkie wasze wypowiedzi. No cóż... wiem, że mimo dyskusji każdy pewnie pozostanie przy swoim zdaniu. jednakże skoro założyłam ten wątek, czuję się "w obowiązku", aby podsumować całość. Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole średniej. Pracuję już 16 lat i powoli pięłam się po szczeblach awansu zawodowego (obecnie od kilku lat jestem nauczycielem dyplomowanym z perspektywami na kolejny awans), kończąc po drodze wiele form doskonalenia: począwszy od niezliczonych szkoleń i kursów aż do kilku różnych studiów podyplomowych. Wiele osób w moim otoczeniu podziela zdanie części wypowiadających się wcześniej, które można sprowadzić do konkluzji: nauczycielom to jest dobrze!!! Pewnie tak - sami wybrali ten zawód. I teraz w ramach tej "dobroci" mają wiele "atrakcji".
1. Wymiar godzin budzący wiele kontrowersji, bo 18 a nie 40 - no cóż, 18 dydaktycznych w szkole, 20 dydaktycznych - jeśli jest zatrudniony na etacie pedagoga lub psychologa, 30 - jeśli pracuje w bibliotece lub świetlicy, jeszcze inny wymiar w szkołach specjalnych, ośrodkach, itp. A ci, których etat to rzeczywiście 18 godz dydaktycznych, 3 razy tyle poświęcają na sprawdziany (przygotowanie i ocenianie), akademie, konspekty, plany, rozkłady itd, itp. Owszem, wiemy wszyscy, że są nauczyciele, którzy nie wysilają się. Nie robią innych dodatkowych rzeczy. Ale prawdziwi nauczyciele, traktujący swą pracę jako pasję i powołanie, robią to, aby być zawsze przygotowanym, zawsze na bieżąco, na czasie. Często slyszałam pytanie od znajomych: Po co 10 raz czytasz "Lalkę"? Przecież to znasz. Hmmmm.... Po co? Bo ostatnio czytałam ją 3 lata temu i może coś mi umknęło? Może już niezbyt ostro pamiętam szczegóły? A jeśli uczniowie zapytają o jakiś drobiazg i nie będę pamiętała? Można wtedy uczciwie powiedzieć w klasie, że nie pamiętam i zaraz sprawdzę, ale...... ja nie lubię nie pamiętać. Ja muszę wiedzieć, bo taka jest moja rola. Moje podejście budziło zdziwienie, teraz już się wszyscy przyzwyczaili. A więc nie opowiadajmy nigdy bzdur, że nauczyciele pracują tak mało, aby nie zarzucono nam zwykłego kłamstwa.
2.Wolne wakacje i ferie to kolejny mit. Rok szkolny kończy się w czerwcu dla uczniów. Nauczyciele uzupełniają dokumentację, porządkują sale, odbywają posiedzenia komisji przedmiotowych oraz rady plenarne. Na początku lipca są już wolni. Mają upragniony urlop i dobrze, że mogą odpocząć, bo inaczej w szkole uczyliby pedagodzy chorzy psychicznie. Przed nimi 2 miesiące lenistwa - sądzi większość społeczeństwa. Nic bardziej błędnego!!! W połowie sierpnia w szkole rozpoczyna się ruch - odbywają się egzaminy poprawkowe i klasyfikacyjne, poprawkowe matury, sesja egzaminacyjna w szkołach zaocznych, posiedzenia komisji dot. planowania zadań na nadchodzący rok szkolny i...(najprzyjemniejsze ) układanie planu lekcji. Właśnie od 13 sierpnia codziennie od 8.30 do 14.30 jestem w szkole i układam plan. Jaka to radość robić to w szkole, w której jest ok. 1000 uczniów, klasy łączone (mają część godzin wspólnych, a część zupełnie innych), podział na grupy wych. fizycznego, nauczyciele zatrudnieni na część etatu i pracujący w 2 szkołach (ich plany w obu placówkach muszą pasować). Polecam każdemu taki urlop! W ten sposób "leniuchuję" już 4 rok. To jednak nie są jedyne atrakcje urlopu nauczycieli. 2 lata temu cały sierpień remontowałam swoją salę. Tak, tak. Przychodzili uczniowie - na ochotnika i za darmo - aby pracować, a ja siedziałam w szkole od rana do popołudnia lub do nocy. Remont trwał 3 tygodnie, a ja w ostatnim tygodniu do południa pracowałam przy planie - do chłopców tylko zaglądałam, a po południu sprzątałam razem z nimi. Ostatniego dnia skończyliśmy sprzątać o 21.30. O tej godzinie pani woźna zamykała szkołę i pomogła nam w umyciu podłogi. Dlaczego ja to robiłam? Bo lubię w swojej sali mieć czysto i porządnie, należało ją odnowić, chciałam tego dopilnować, a przede wszystkim dlatego, bo remont robiłam za swoje pieniądze. Ze szkolnej kasy nie dostałam ani jednej złotówki, mimo wcześniejszych obietnic pani dyrektor. Wiem, że część powie o mnie głupia. Może i tak. Ale taka jestem i już się nie zmienię. A ferie??? - o dyżurach w ferie już pisaliście, więc nie będę się powtarzać. I jeszcze jedno - ktoś z was napisał, że chętnie by się zamienił na urlop do wykorzystania w wakacje zamiast planu urlopów w jego firmie. Ciekawa jestem, czy gdyby ta osoba miała do załatwienia jakąś sprawę, pilną sytuację rodzinną wymagającą 2-3 dni nieobecności w pracy i musiała albo załatwiać zwolnienie lekarskie, albo korzystać z urlopu bezpłatnego, też by tak mówiła?
3.Liczne przywileje to fikcja. O obiadach, wspominanych przez was, pierwszy raz słyszę. Przede wszystkim w niewielu szkołach są one gotowane. Może częściej w podstawówkach, rzadziej w gimnazjach, ale w szkołach średnich? W mojej nie ma obiadów, nie ma problemu. Jednak w podstawówce mojego syna są obiady, z których mogą korzystać nauczyciele po oplaceniu miesięcznego abonamentu za 1 porcję. Nie ma mowy o obiadach na wynos!!! Co do wcześniejszej emerytury - jest ona w interesie NAS WSZYSTKICH. Ja nie chciałabym, aby moje dzieci były uczone przez nauczycieli wypalonych zawodowo, często przebywających na zwolnieniach z racji kłopotów zdrowotnych czy po prostu przez tych, którzy z powodu wieku nie mogą dopilnować mojego aktywnego ruchowo dziecka. Wiek niesie za sobą pewne ograniczenia, niestety. Fizjologii nie da się oszukać, a dzieci są niezwykle wymagające, więc warto to wziąć pod uwagę mówiąc o zniesieniu wcześniejszych emerytur w tym zawodzie.
4. Bezpłatne wycieczki to kolejna "atrakcja" zawodowa. Bez względu na wiek dzieci to ekstremalne doswiadczenie. Maluchy biegają jak szalone i tylko się je liczy (po kolejnym 50. razie człowiek już nie wie, jak policzyć do 20 :))) Ze starszą młodzieżą powinno być spokojniej. Powinno... Młodzież ma ciekawe pomysły w dzień i w nocy. Nauczyciele sprawują opiekę nad młodzieżą 24 godz na dobę. Nie płacą za pobyt na wycieczce, ale także nikt nie płaci im nadgodzin. A byłoby ich sporo.
Pamiętam wyprawę z moją klasą w góry. Nie było chętnych nauczycieli do opieki, wreszcie udało mi się namówić 2 koleżanki, bo wg przepisów tyle nas musiało być do opieki nad 30-osobową grupą. Rano wędrówka po szlakach. Wróciliśmy po południu umęczeni niemiłosiernie. Marzyłam tylko o tym, by się położyć , bo przy moich kłopotach z sercem atrakcji było aż nadto. Ale młodzież miała ochotę na więcej. Zrobiliśmy ognisko, które przekształciło się w dyskotekę. Ponieważ to była moja klasa od początku, nie było kłopotów z alkoholem czy innymi używkami, bo znali zasady.(Nie byli święci, nie, nie, próbowali – jak każdy młody człowiek – ale ja mam intuicję, zmysł obserwacyjny i oczy z tyłu głowy). Bawili się świetnie do 3 nad ranem. Byli dorośli, dlatego mogli bawić się dłużej. Wolałam pozwolić na dłuższą wspólną zabawę niż w „podgrupach” w pokojach. Oni nadal mieli siły, ja już nie, ale musiałam siedzieć i ich pilnować. Moje koleżanki i tak wyświadczyły mi grzeczność, że ze mną pojechały, więc już nie chciałam im zawracać głowy nocnym „nadzorowaniem” roztańczonej gromady. Ok. 3.30 towarzystwo było w łóżkach. Dlaczego z nimi siedziałam? Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze do niedawna funkcjonował przepis, w myśl którego jeśli dziewczyna zaszła w ciążę na wycieczce, to miała prawo podać o alimenty nauczyciela, bo on jej nie dopilnował!!! Absurd? Tak, jednakże raczej bolesny dla nauczycieli – opiekunów. Nie chciałam prowokować losu i sprawdzać, czy ten niedorzeczny przepis naprawdę działa.
5. Co do zarobków, niestety piszący mąż nauczycielki ma rację. Ani tłumy nie walą do zawodu, ani pensje nie są przyzwoite. Szkolnictwo wyższe ma odrębne zasady – o tym sektorze nie rozmawiamy. Nauczyciele pracujący na wsi mają po pierwsze dodatki wiejskie, po drugie dodatki mieszkaniowe, więc ich pensje też są wyższe. A normalnie ? W przeciętnych szkołach lepszych i gorszych? Niestety. Mimo obowiązującej tabel płac i tak wynagrodzenia się różnią, ponieważ zależne jest to od organu prowadzącego szkolę. Dlaczego? W moim powiecie dodatek za wychowawstwo wynosi 70 zł brutto. W Krakowie, w szkole, w której pracuje moja kuzynka, 350 zł brutto. Poza tym nauczyciele dostają tzw. Dodatek motywacyjny przyznawany przez dyrektora. Może on wynosić od 0 zł do 300 zł. To tylko kilka przykładów różnic wpływających na wysokość płac.
No cóż… tylko być nauczycielem.
A jednak kocham to, co robię i nie zamieniłabym swojej pracy na żadną inną. O moich relacjach z uczniami pisałam kilka razy – nie będę się więc powtarzać. Czuję, że moja praca to powołanie i jestem szczęśliwa, mogąc je wypełniać.
Jeśli nie będzie się szanować nauczycieli, do zawodu trafi wielu nieudaczników, bo nie będzie chętnych, by wykonywać ciężką pracę za marne pieniądze. Ja nie chciałabym, aby moje dzieci uczył właśnie ktoś taki.
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi.
Luckystar – dyskoteka to właśnie dawne tańce łamańce, potańcówka, tańce, balety, itp. Młodzi spotykają się przy muzyce i tańczą do upadłego. Niestety, dzisiaj młodzież często oprócz tańca, poprawia sobie humor alkoholem lub używkami – także na terenie szkoły. A za ich zachowanie jest odpowiedzialny opiekun – nauczyciel.
Aleex, dziekuje za wyjasnienie :) i za ciekawy watek. Tak naprawde to kazde z nas rodzicow gdyby pomyslalo ile mamy klopotow z wasnymi dziecmi to chyba bardzej docenialibysmy role nauczyciela. Rodzic jest odpowiedzialny za wlasne dzieci, nauczyciel za cudze.... Ja zawsze uwazalam i nadal uwazam mimo, ze juz dawno moje "dziecko" wyroslo z wieku szkolnego, ze byc nauczycielem to nie jest latwy kawalek chleba. Jesli jeszcze dom wspolpracuje ze szkola to jest OK, jest jakas szansa na porozumienie, w koncu, dla dobra dziecka, ale wiem ze takich wypadkow jest coraz mniej na calym swiecie. Rodzice pracuja i czesto gesto cala prace wychowawcza nad mlodym pokoleniem zwala sie na nauczyciela, ktory z drugiej strony ma zwiazane rece, bo jesli zrobi cos w/g wlasnego sumienia to tez nie wiadomo czy sprawa nie wyladuje w sadzie. Eeeech jak bylam uczennica (trudna w zachowaniu) to moja wychowawczyni ustawila nas 6 sztuk w rzedzie i sprawila nam grupowe lanie pasem wojskowym :))) Dzis czyn, za ktory sprawa poszlaby do sadu, a ja z perspektywy czasu wiem ze zrobila dobrze i jestem Jej za to wdzieczna :))))
Dzisiejsza szkoła jest ZUPEŁNIE inna niż ta, którą pamiętam z lat mojej "kariery" szkolnej. Nauczyciel nie ma prawie żadnych praw, uczniowie chyba mają ich zbyt dużo. W sąsiedniej szkole gimnazjalnej w mojej miejscowości głośno było o takim zdarzeniu: Nauczycielka pyta chłopaka: Krzysiu, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej? Uczeń: ............................ Nauczycielka: Krzysiu, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej? Uczeń: ............................ Nauczycielka: Krzysiu, pytam po raz trzeci, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej z angielskiego? Uczeń: A ja pier.... panią i pani angielski. Zabrał torbę i wyszedł z sali.
Takie przypadki w polskiej szkole nie są odosobnione. Dlatego tak ważne jest, aby doceniać nauczycieli, szanować ich i dobrze wynagradzać. Wówczas do zawodu trafiać będą naprawdę prawdziwi pedagodzy. Ci kiepscy będą musieli wówczas albo odejść, albo podnieść poziom pracy. Ale do tego chyba daleka droga.
Czyli szkolnictwo polskie zostalo rowniez zamerykanizowane, jak wiele innych dziedzin zycia .... szkoda. Pamietam jak przyjechalismy tutaj i w pierwszym roku szkolnym pani zaprosila mnie na piknik klasowy, malo co rozumialam, ale nie moglam pogodzic sie z mysla, ze dzieci pyskuja, nie sluchaja i wogole maja nauczyciela za nic. Przez wszystkie lata kiedy moj syn uczeszczal do szkoly zawsze na wywiadowkach slyszalam, ze jest super wychowany, albo pyatnia "jak ja to robie?" A przeciez ja nic nie robilam poza tym, ze bylam konsekwentna w moich wymaganiach i sprawdzalam, sprawdzalam i jeszcze raz sprawdzalam. W koncu bylam samotna matka wracajaca z pracy o 19:30 - 20tej i chyba nie mialam wiele czasu na to zeby czynic cuda. Konsekwencja to jedyne czego dzieci oczekuja, szkoda tylko, ze rodzice nie bardzo zdaja sobie z tego sprawe i dziecko ma inny regulamin na codzien i inny od swieta. No i szkoda rowniez, ze nie zdajemy sobie sprawy na codzien z faktu, ze te dzisiejsze dzieci to jutrzejsze pokolenie rzadzace krajem, swiatem itp.... przyszlosc narodu i ludzkosci....
Pośród kilku dobrodziejstw z minionego okresu był pozytyw: praca z młodzieżą i nad młodzieżą, większe uprawnienia nauczyciela i nie uczeń czy rodzic rzadził szkoła/i nauczycielem ale odwrotnie. W szkołach były koła zainteresowań, świetlice nie były "przechowalnią". Nauczyciel miał prawo wezwać rodzica do szkoły i zmusić nawet do przybycia. Dziś rodzic powie krótko...niech sie szkoła odp***i i robi co do niej nalezy, za to im płacą, ba, nawet mówi to w obecnosci dziecka.Kto deprawuje więc "złote potomstwo"?! To nie moje wydumanie, cvzy wyssane z palca, taka jest rzeczywistiosc. Nie pogoń za pieniędzmi rodzicow ale ich lekceważenie(!) swoich obowiązków, jak również zbyt liberalne prawo, gdzie dziecko może wyssać z palca oskarżenie wobec rodzica i...wygrywa!!! A matka czy ojciec za powiedzenie "odpie**l sie ode mnie" gdy przyłoży w nerwach (!?) ... boi się częstokroć , czy synuś lub córeczka nie wsadzi ich do więzienia, jeśli " za pysk oberwie w pysk" Jest takie powiedzenie/przekleństwo: "Bodajś cudze dzieci uczył i tylko cudze pieniądze liczył". W zawodzie nauczyciela jedno sciśle wiąże się z drugim
Ja się z tym nie zgodzę .Kiedy nauczyciel lub dyrekcja wzywa rodzica do szkoły , ten biegnie i wręcz błaga o wybaczenie za jakiś mały wybryk swojego dziecka .Nauczycielka wytłumaczy raz i nie obchodzi jej czy dzieci zrozumiały , nawet gdy dziecko zapyta że czegoś nie rozumie , to odpowie mogłeś słuchać głąbie , ma to w nosie , niech go w domu uczą lub niech bierze korepetycje .Ja tego też z palca nie wyssałam .Kiedyś dziewczyna zwróciła uwagę nauczycielce że tak nie powinna ubliżać uczniom , to ona na to .A kim ty jesteś ? NIKIM żeby mi wypominać coś takiego .Nie mówię że wszyscy nauczyciele są tacy ale jednak są .
Moniu, cos mi sie wydaje, ze jak wszedzie tak i tutaj potrzebny jest balans. Nie wszystkie dzieci to diably i nie wszyscy nauczyciele sa idelani. Trudno w takiej dyskusji rozpatrywac pojedyncze przypadki. Tez mialam kiedys zdarzenie, ze nauczyciel byl winien a nie moje dziecko, wiec poszlam poprosilam sobie pania nauczycielke na rozmowe w cztery oczy i bylo po bolu. Ale moj syn o tym nie wiedzial, bo nie musial, nie bylo powodu podwazac autorytetu nauczyciela w oczach ucznia. On jako dziecko musial takim samym szacunkiem darzyc nauczyciela jak mnie. Mial prawo powiedziec co sie wydarzylo, wytlumaczyc sie dlaczego ma taki a nie inny stosunek do danego przedmiotu czy tez nauczyciela, a ja jako matka moglam interweniowac i to zrobilam. Oczywiscie jesli mamusia przyjdzie i "nawtyka" pani nie tylko w obecnosci poszkodowanego pupilka ale tez calej klasy to chyba jest inna zupelnie sytuacja. Z tym tylko, ze w takim przypadku dziecko nie szanuje nikogo i tylko nastawia jednych przeciwko drugim wykorzystujac sytuacje, ze rodzice sa balwochwalczo zakochani.
Zupełnie się zgadzam z Tobą Marylko .Ja też nigdy nie podważałam autorytetu żadnego nauczyciela , stawałam w jego obronie tłumacząc dziecku dlaczego w taki czy inny sposób zachował się nauczyciel .Pisząc wcześniej miałam na myśli konkretnego nauczyciela i jego nauczanie , mam nadzieję że dziewczyny które są nauczycielkami nie obrażą się na mnie bo nie mówiłam o wszystkich .
Moniu - przypadki, kiedy rodzic biegnie do szkoły na wezwanie nauczyciela są coraz rzadsze. A tych błagających rodziców po prostu chciałabym zobaczyć, jakoś trudno mi przywołać choćby jeden taki przypadek w mojej 17-letniej pracy. Nauczyciele, którzy tłumaczą tylko raz i nie reagują na prośby o powtórzenie to temat do kolejnej dyskusji, szkoda o nich mówić i wstyd, że tacy szkalują opinię o innych pedagogach. Co do ubliżania uczniom - to niedopuszczalne! Wystarczy ten fakt zgłosić dyrektorowi bądź w kuratorium i taki pseudonauczyciel zostanie przywołany do porządku. Niestety, właśnie tacy ludzie także pracują w szkole. I będą w niej tkwić, dopóki nie znajdą się lepsi. A tych lepszych jest wielu - ale wolą pójść do firmy, gdzie dostaną lepsze pieniądze i po pracy będą mieć święty spokój. Bo przecież warto pamiętać, że urzędnikiem się bywa (w pracy), a nauczycielem się jest 24 h na dobę (także po lekcjach).
Pewnie mało wiem o tym wszystkim ale obserwując rodziców w moim otoczeniu to widzę że naprawdę biegają do szkoły , pewnie nie wszędzie tak jest .Uczniowie zgłosili ten fakt nauczyciela do dyrekcji i teraz uczy inną klasę , nic więcej nie zrobią bo prawdopodobnie jak sama powiedziałaś nie ma innych na to miejsce .
No właśnie, ale mimo tego, że innych nie ma, nie można się zgodzić na funkcjonowanie kogoś takiego w szkole i takim traktowaniu dzieci. Ja jestem nauczycielką, ale także matką ucznia i nie wyobrażam sobie, aby tak powiedzieć do kogokolwiek, no i nie życzyłabym sobie, aby ktoś tak mówił do mojego dziecka. Oby takich "nauczycieli" jak najmniej - bo za wiele to oni nie nauczą.
Przeczytałam bardzo ciekawą wypowiedź. Zgadzam się z nią w 100% z racji wykonywanego zawodu. Zresztą zobaczcie sami:
mąż nauczycielki 2008.08.21 12:47
Moja żona jest absolutnie za zwiększeniem pensum godzin dydaktycznych - 24 godziny byłoby OK. Ale za tym musi iść zwiększenie stawki godzinowej. Poniżej kilka popularnych bzdur nt zawodu:
1) nauczyciel pracuje 18 godzin / tydz. Bzdura. To są godziny dydaktyczne - niech ktoś porówna intensywność tej pracy z praca biurową Do tego trzeba dodać pracę w domu ( 2 godziny dziennie na sprawdzanie prac i przygotowanie lekcji to minimum), wywiadówki, dyskoteki, uzupełnianie dziennika, wyjścia z młodzieżą itd. Jesteśmy blisko 40 godzin w tygodniu jak nic.
2) nauczyciele to maja dobrze bo mają ferie, 2 mies wakacji itd. Po pierwsze- wynika to z cyklu pracy w szkole czyli z wymagań klienta. Proszę bardzo, zlikwidujcie dzieciom miesiąc wakacji letnich i ferie zimowe. Będą szczęśliwe? W firmach czy urzędach też jest coś takiego jak sezonowość. Po drugie- te dłuższe ferie to jakaś rekompensata za SZTYWNE USTAWIENIE TEREMINÓW urlopów. Ja chętnie zabiorę moją żonę w maju do jakiegoś ciepłego kraju.. ceny o 1/3 niższe niż w lipcu i o 40% niż w sierpniu. No ale \"no way\"
3)wcześniejsze emerytury dla nauczycieli to przywilej. I znowu kilka prostych argumentów: a)Nauczyciel pracuje głosem. przez 18 godzin w tygodniu. W wieku 60 lat.. to mogą chyba tylko Rolling Stones. b) jest powiedzenie \" rodzice wychowują a babcie rozpieszczają\" Nauczyciel w wieku lat 60 uczący nastolatków to rzadko kiedy jest dobry pomysł. Niestety pewnych rzeczy się nie przeskoczy.. inne widzenie świata często nieumiejętność radzenia sobie z techniką a czasem niedostosowanie do tego, jak zmienia się młodzież. O szkole podstawowej gdzie zwyczajnie często potrzebna jest sprawność i kondycja fizyczna- nie wspomnę.
4)Nauczyciele za darmo jeżdżą na wycieczki, chodzą do kina itd. Bzdura. Po pierwsze- kina zwykle dają 1 bilet dla opiekuna na 20 uczniów. Wg przepisów szkolnych na każdych 10 lub 15 uczniów musi być opiekun- więc dodatkowi opiekunowie płacą z tych ogromnych nauczycielskich pensji. W praktyce oznacza to że sprawują opiekę (i odpowiedzialność) nad młodzieżą ZA FRIKO. Po drugie- na wycieczkach mają odpowiedzialność za dzieci i są w pracy przez 24 h/ dobę przez kilka dni z rzędu. Zwłaszcza wycieczki z noclegiem w gimnazjach i liceach to hardcore. Nawet policjanci pracują na zmiany a nauczyciel na wycieczce- nie. Mieliby za to płacić ??? Bo wynagrodzenia dodatkowego zdaje się nie otrzymują.
5) do zawodu nauczyciela walą teraz tłumy. W dużych miastach kompletnie nie ma chętnych- pierwsza płaca nauczyciela po wyższych studiach to ok 600-700 PLN na rękę, 1000 PLN przekracza się gdzieś po 4-5 latach. W szkole mojej żony w czasie ostatniego roku szkolnego ( w trakcie roku!!) odeszło troje młodych dobrze zapowiadających się nauczycieli. Powód ten sam: lepiej znaleźć pracę biurową za 1500 PLN niż tyrać w szkole - z perspektywą dojścia do takich zarobków za lat 10. Bo za płacę stażysty nie sposób się utrzymać.
Ja proponuję, aby nauczyciele od 8 do 16 byli nieustannie w szkole, w szkole przygotowywali się do kolejnych lekcji, sprawdzali zeszyty, klasówki itd. dodam do tego: a) wywiadówki - np na 14. Obecność rodziców obowiązkowa!! 2 nieobecności to podstawa do zgłoszenia do sądu rodzinnego nie wywiązywania się z obowiązków rodzicielskich. b) dyskoteki- do 16 c) wyjścia do kina/ teatru - do 16 d) wycieczki !! - do 16 Powyżej- każda godzina płatna ekstra. Pasuje ? Kochana dyrekcja udostępni każdemu nauczycielowi minimum jedną szafkę, metr kwadratowy stołu na osobę. Komputer - 1 na 5 osób ( moja żona nie pisze sprawdzianów ręcznie), drukarkę papier. Aha- pokój nauczycielski w szkole mojej żony to duży skład na miotły.. wszystkie pomieszczenia w których można prowadzić lekcje już zostały zaadaptowane. Urlop w wymiarze 26 dni - jak najbardziej. Ale wg planu urlopów a nie tylko w lipcu/sierpniu gdzie jest najdrożej. Zabiorę żonę do Hiszpanii w maju. A szkoła to nie ochronka- rodzice przyprowadzą dzieci na l
Źródło: http://www.glos.pl/news.php?action=show&id=4065
Dziękuję za wklejenie tego ciekawego artykułu. Sama jestem nauczycielem; wierzę, że z powołania, bo kocham moją pracę mimo wszystko. Uczę języka obcego, miałam kilka intratnych propozycji pracy w biurze jako asystenka itp. i nie skorzystałam. Zostałam, żeby uczyc, bo to jest to, to chcę w zyciu robic. Nie pojadę na wakacje do Hiszpanii w maju, ani też w lipcu/sierpniu,ponieważ najzwyczajniej w świecie mnie na to nie stac, ale mam satysfakcję z pracy :-)
Słodki Buraczku, ja też uczę w szkole podstawowej języka obcego (anglik), i to juz 12 lat. Na początku byłam załamana dosłownie wszystkim, za dużo by pisać, i chciałam zmienić pracę. Jednak teraz, tak jak Ty, bardzo polubiłam moja szkołę i najbardziej oczywiście dzieciaki, które porafią dać solidnie w kość ale są przesłodkie. Bardzo mi przykro kiedy słyszę niesprawiedliwe opinie na temat nauczycieli a najbardziej zabolało mnie kiedy na jakimś forum bardzo ambitne dziewczę, studentka, nazwało nauczycieli grupą frajerów którym nie udało sie znależć bardziej opłacalnej pracy. Ciekawa tylko jestem kto tą pannicę wykształcił na tyle dobrze że dostała się na studia?
Miło ( a właściwie niemiło) było to czytać, bo to sama prawda.
Również moje życie.
No, może poza zarobkami, bo zarabiam nawet nieźle ( jak dyrektor mnie uraczy nadgodzinami).
Ale naprawdę się nie obijam i robię o wiele więcej, niż jeden nauczyciel powinien ( samorząd, kółka bezpłatne, wydawanie tomików poezji, organizacja większości imprez szkolnych, wyjazdy).
To nie jest takie łatwe, jak niektórzy myślą.
A ciągle funkcjonuje stereotyp, że nauczyciel to ma dobrze - wakacji dwa miesiące, żyć nie umierać.
Poza tymi przyjemnościami jest naprawdę wiele pracy i stresów z uczniami, rodzicami, różnymi instytucjami i innymi wieloma rzeczami, od których w czerwcu najczęściej miewam problemy zdrowotne, kłopoty z ciśnieniem itd.
Myślę, że nie tylko ja zresztą.
No i na koniec - lubię to, co robię i to jest chyba najważniejsze.
Ja, pomimo że w mojej bliskiej rodzinie mam nauczycieli, z taką opinią i oceną pracy nauczycieli - nie zgadzam się. Zanim wyłuszczę moją opinię w tej sprawie muszę zrobić zastrzeżenie. Uważam pracę nauczycieli za ważną i trudną. Mam tu na myśli prawdziwych nauczycieli tzw. nauczycieli z powołania, a nie ludzi przypadkowych (mam wrażenie, że tych niestety jest zdecydowana większość) którzy nigdy w szkole pracować nie powinni. A teraz moje uwagi do cytowanej wypowiedzi:
1/ przyjmuję, że te 18 godzin to godziny dydaktyczne. Co do 2 godzin dziennie na prace przygotowawcze i sprawdzanie prac, uważam, że to sfera pobożnych życzeń rodziców i uczniów. Pewnie, że w początkowym okresie pracy możliwe, że na przygotowanie lekcji poświęca młody nauczyciel nawet więcej czasu, ale dotyczy to pierwszych dwóch, trzech lat pracy. Poza tym są nauczyciele którzy faktycznie przygotowują się do lekcji zawsze, ale ... ilu ich jest? Jeśli chodzi o sprawdzanie prac - nie wszystkie przedmioty tego wymagają. Nawet gdyby na prace i czynności dodatkowe nauczyciel poświęcił tygodniowo kolejne 18 godzin byłoby to i tak mniej niż pełny etat w innym zawodzie. A gwoli ścisłości - w wielu zawodach i tzw. "pracach biurowych" nie ma czasu w pracy na czytanie ustaw, przepisów, interpretacji - trzeba to robić w swoim wolnym czasie, co idąc tropem myślenia autora wypowiedzi - zwiększa wymiar pracy w tych innych zawodach znacznie ponad te 40 godzin
2/ tę część wypowiedzi trudno traktować poważnie. Pewnie odbijając pałeczkę, 99% pracowników z innych branż mogłoby powiedzieć "a ja mogę zrezygnować z urlopu w innych miesiącach roku jeśli w zamian dostanę dwa miesiące w lipcu i w sierpniu". Nie wspomnę tutaj o wolnym w czasie ferii świątecznych. No i tak a propos - to chyba nie jest tak całkiem źle z tym wynagrodzeniem nauczycieli skoro rodzina może pozwolić sobie na wyjazd do ciepłych krajów.
3/ w mojej ocenie wcześniejsza emerytura to wielki przywilej. Nieomal w każdym zawodzie można znaleźć masę powodów dla których powinno się umożliwić pracownikowi przejście na wcześniejszą emeryturę, a jednak tak nie jest.
4/ w tym punkcie zgadzam się z autorem. Nie uważam, że nauczyciel czy opiekun powinni płacić za bilet i co więcej - uważam, że za tę pracę nauczyciele powinni otrzymać dodatkowe wynagrodzenie. No ale wycieczki czy wyjścia powinny być w jakiś sposób ograniczone czasowo. Inaczej mogłoby się okazać, że niektórzy nauczyciele częściej są na wycieczkach niż w szkole.
5/ co do wysokości wynagrodzenia - nie wypowiadam się, nie chce mi się szukać jak to faktycznie wygląda, ale przez skórę czuję, że nauczyciel po studiach nie zarabia jednak 600 zł. Poza tym jako przeciwwaga - Znam nauczycielkę która uczyła w szkole średniej. Całe lata słyszałam jaka to ciężka i nisko płatna praca. W końcu ta pani zwolniła się i poszła pracować do biura, do magazynu. Nie wytrzymała tam nawet roku. Od następnego roku szkolnego wróciła do zawodu. Minęło pewnie już jakieś cztery czy pięć lat. Od tamtego czasu nigdy już nie usłyszałam, że praca nauczyciela jest ciężka i nisko wynagradzana.
Konkluzji artykułu trudno traktować poważnie. Jakieś kompletne pomieszanie pojęć. W każdym zawodzie to pracownik musi dostosować się do wymogów pracy a nie odwrotnie. Nieomal każda praca jest jakimś rodzajem służby dla drugiego człowieka. Podkreślam jeszcze raz - nauczanie i wychowanie to ważna praca, ale mimo to nie uważam jej za coś nadzwyczajnego, za pracę której należą się nadzwyczajne przywileje.
Ja też jestem nauczycielem, pracuję 22 godziny tygodniowo (godziny dydaktyczne) i wcale nie mam wolnych ferii zimowych i 2 miesięcy wakacji. W ferie jest dyżur i jeden miesiąc wakacji też. Przed rozpoczęciem roku szkolnego jesteśmy w pracy conajmniej tydzień wcześniej żeby przygotować salę; pracujemy dokładnie do końca czerwca. Dokumentację, której jest niemało często uzupełniemy w domu: plany miesięczne, arkusze obserwacji, dziennik ( w którym wpisuje się cele, formy i metody, zajęcia prowadzone każdego dnia a nie tylko temat) itd itd; że nie wspomnę tu o przygotowywaniu się do zajęć; nauczyciel przedmiotu z reguły każdego roku ( w zależności od klasy) prowadzi te same lekcje, te same tematy, rozkładów materiałów pisać nie musi na nowo, no chyba, że podręczniki często się zmieniają (np. fizyk, historyk, biolog itp); nie mam przewrw co 45 minut, i jak to koleżanka odpowiedziała na pytanie pani minister (przy wręczaniu krzyży zasługi): "a pani jakiego przedmiotu uczy?" - "wszystkich przedmiotów".
Jaki to zawód?
Kocham to co robię od 18 lat, ale boli kiedy moja, nasza praca jest niedoceniania i wielu ludziom wydaje się, że to tylko zabawa, wycieranie nosów i innych cześci ciała:) Nie wyobrażam sobie jednak pracy w tym zawodzie do 60 roku życia. Tym "na górze", którzy uważają, że to w porządku proponuję popracować jak ja i wiele innych mioch kolezanek przynajmniej przez tydzień. Gwarantuję, że nie wytrzymają:)
Dana, jeśli kochasz swoją pracę to wierzę, że jesteś naprawdę dobrym nauczycielem. Moja bratowa jest polonistką. Też kocha swoją pracę i uważa, że praca nauczyciela to dla kobiety najwspanialszy zawód pod słońcem. Wiem, że w dzisiejszych czasach praca z dziećmi czy młodzieżą nie jest łatwa. Niedoceniany nikt z nas też być nie lubi, ale .... nie zmienia to faktu, że niewiele jest zawodów tak bardzo uprzywilejowanych jak nauczyciele. No może nie do końca to prawda, są zawody znacznie bardziej uprzywilejowane. Ale żeby nie wszczynać niepotrzebnej dyskusji, przemilczę które to wg mnie zawody.
Kurkumo zgadzam się z Twoją opinią prawie całkowicie. Mimo ciężkiej pracy nauczyciela trzeba przyznać, że przeciętny nauczyciel nie zarabia wcale tak mało, nie pracuje wcale tak dużo i przywilejów ma dość dużo. Mam siostrę nauczycielkę, która jeszcze nigdy nie narzekała na pracę i płacę. Ma czas dla swoich dzieci nie tylko z tego powodu, że pracuje mało godzin, ale ma również taki przywilej, że przyjeżdża do domu z gotowym obiadem!!! Poruszam tu przywilej obiadów, ponieważ wielu nauczycieli korzysta z tego przywileju - a wiecie jak to wygląda? Kupuje się jeden OBIAD, który kosztuje 5 zł i obiadem tym naje się czteroosobowa rodzina!!! Czy potraficie ugotować obiad dla 4 osób za 5 zł przez 5 dni w tygodniu?!! To jest oszczędność znacząca dla całego budżetu domowego. W jakim zawodzie przynosisz z pracy gotowy obiad w takiej cenie nie tracąc czasu i pieniędzy na gotowanie, któremu możesz się całkowicie poświęcić w weekendy jeśli bardzo lubisz. Sama przyznam się, że właśnie szukam pracy w szkole, ponieważ uważam, że jest to b dobra praca dla kobiety i matki!!! Pozdrawiam
No to ja moze doleje oliwy do ognia :)
- moze nie pracuje w szkole ale na uniwerku jednakze uczenie zawsze bedzie uczeniem
1. obiadki mozna kupic u nas za 8 zlotych i KAZDY moze je sobie kupic !!!!!!!
2 Podziwiam cie ze chcesz isc do szkoly ja po roku zrezygnowalam - nie dlatego ze nie dawalam rady ale dlatego ze o tym aby miec czas dla rodziny moglam pomazyc NIE ZGODZE sie z toba iz jest to swietna praca dla MATKI
3. Tam gdzie ja pracowalam w szkole nauczyciel nie mogl kupowac obiadkow w szkole wiec nie zawsze ma sie tak dobrze jak twoja siostra
4 Jak ci trafi sie w klasie ancymon z uposledzenie w stopniu lekkim ktory rozbierze ci sie na zajeciach i zje wlasne majtki to zobaczymy czy NADAL bedziesz chciala uczyc:)) bo przeciez prawo zezwala na nauke takich osob w kazdej klasie niewazne ze nauczyciel nie wie co i jak z to osoba sie dzieje
ps nie to bym byla przeciwko klasom integracyjnym jestem za pod warunkiem ze nauczyciel ma ku temu wyksztalcenie a nie wrzuca sie takich gdzie popadnie i aby tylko bylo 35 osob w klasie
WIEC Z CALEGO SERCA ZYCZE POWODZENIA ( bez zlosliwosci )
Nim poszukasz sobie pracy w szkole, zastanów się: czy chcesz być wychowawcą młodzieży, czy masz predyspozycje do tego zawodu, czy wiesz jakie ma prawa nauczyciel(!?). Czy wiesz, że właściwie wobec ucznia, studenta NIE MA ŻADNYCH PRAW ...ma tylko obowiązek uczyć, czy zdajesz sobie sprawę:czego może oczekiwać od ...niejednokrotnie rozwydrzonego dziecka(!), któremu nic nie można zrobić jak powie Ci ...coś, lub nawet posunie się dalej (!).
Z Twojej wypowiedzi, wybacz tak to rozumiem, chcesz pracować w szkole ze względu na rzekome profity.
Życzę Ci łatwego chleba w tym zawodzie, bez stresów, bez łez bezsilnosci wielokroć.
Tylko naprawdę zastanów się, bo możesz skrzywdzić nie tylko siebie, swoją Rodzinę ale i podopiecznych.
Pozdrawiam
Janek
...nic dodać,nic ująć.Pozdrawiam wszystkich nauczycieli bo 1 września za rogiem tuż,tuż......Cierpliwości życzę.
No i to jest właściwy wątek na "wielkie żarcie" - żreć się można zawsze, zawsze ma się coś do powiedzenia na tematy, na których wszyscy się znamy, a praca nauczyciela, lekarza, -zawsze znajdą się tacy "za" i tacy "przeciw" - i już wielkie żarcie gotowe.
Lucynko, Twoja wypowiedź jest co najmniej dziwna. Skoro został zapodany temat to chyba nic dziwnego, że pojawiły się do niego komentarze. Póki co ten watek nie nabrał jakiegoś szczególnie ostrego czy napastliwego charakteru, więc określenie "żreć" w moim przekoaniu nie całkiem tu przystaje. Poza tym czemu akurat temat nauczycieli czy lekarzy ma być tematem tabu? Żyjąc w społeczeństwie wyrabiamy sobie określone opinie na różne tematy, a akurat ten nie jest jakiś nadzwyczaj drażliwy. Jeśli Twoja wypowiedź miała być dowcipna, to wg mnie niezupełnie tak wyszło.
Absolutnie nie sądzę, żeby tematy związane z zawodami lekarza czy nauczyciela były tematem tabu. Po prostu przyszło mi do głowy skojarzenie związane z żarciem i jego podwójnym znaczeniem. Chyba nikogo nie uraziłam - nie miałam takich intencji.
No i wątek w sam raz na "wielkie żarcie". Każdy ma coś do powiedzenia na tematy związane z pracą nauczyciela, lekarza - wszyscy się na niej znamy. Znajdzie się ktoś za, ktoś przeciw i "wielkie żarcie" tuż tuż....
Sorry za podwóją wypowiedź - nie zauważyłam własnego wątku.
Nie wiem skąd takie małe sumy się biorą .U mnie w rodzinie jest pare nauczycieli .Np.dziewczyna która pracuje prawie 2 lata ma na rękę 1680 zł do tego parę godz. korepetycji po 50 zł bez podatku .Następne pracują już ok 4 lat dostają na rękę 2400 , jedna z nich dodatkowo pracuje w szkole języków obcych i miesięcznie dodatkowo ma 2500-2800 zł , czyli ok 5000 tysięcy , chyba że kłamczuchy kłamią .
Kochanie, po 6 latach pracy w szkole dostaję na rękę od 1150zł do 1250zł, plus ewentualne nadgodziny 150zł. Kiedy zaczynałam moją przygodę ze szkołą, będąc na 5 roku studiów (czyli jeszcze bez tytułu mgr) dostałam 450zł za pełny etat, po uzupełnieniu wykształcenia dodali mi 300zł na rękę. Lubię swój zawód, choć przez pierwsze 4 lata częściej wracałam do domu ze łzami w oczach, niż z uśmiechem na ustach. Obecnie doceniam fakt, że więcej czasu mogę spędzać z córcią, ale wieczory zamiast z mężem na odpoczynku... znacznie częściej w książkach i przy komputerze (należę do nauczycieli, którzy zawsze przygotowują się do zajęć). Pozdrawiam wszystkich, którzy cudze dzieci uczą... i nie tylko:)
Jak może być taka duża różnica w zarobkach , może to zależy od przedmiotu lub od szkoły ? Ta dziewczyna która dostaje 1680 zł pracuje w wiejskiej podstawowej szkole , natomiast reszta w łodzi w wyższych szkołach.Czasu mają bo wszystkie jeszcze wolne , nie muszą się dzielić nim z rodzinką .Wszystkie jednocześnie mówią że nie jest lekko i czasami mają dość
Podepnę się i może troszkę wyjaśnie: w szkole na wsi placone są dodatki wiejskie, jeśli wieś nie przekracza 5 tys mieszkańców, jeśli dziewczyna jest nauczycielem kontraktowym, czyli jest już na drugim szczeblu awansu, z pensją zasadniczą, nadgodzinami i dodatkami (wiejski, może motywacyjny?), plus kilka nadgodzin może tak dostawać. Wszystkie zaszeregowania, dodatki, wynikają z Karty Nauczyciela. Natomiast szkolnictwo wyższe rządzi się już innymi prawami i tam zarobki są napewno wyższe. Pozdrawiam
Już myślałam że mnie bujały po prostu .Jednocześnie wiem że są bardzo dobrze wykształcone , kończyły chyba wszystkie szkoły z możliwych aby przygotować się do zawodu .Co do tej wsi to na pewno nie przekracza 5 tyś.mieszkańców .Dzięki za wyjaśnienie .
Oj napewno kłamią albo pracują w szkołach społecznych lub prywatnych. Ja po 12 latach pracy w szkołe publicznej zarabiam 1700 zł. na rękę.
A co to jest dyskoteka ?????????? bo za moich czasow to byly tance wygibance ... ale jakos nie sadze, zeby to byl obowiazek nauczycieli i w dodatku platny ;""
Mimo, ze nie mieszkam w Polsce i ze tak powiem "nie znam tematu" to z punktem nr.3 sie nie zgadzam. Bo niby dlaczego nauczyciel ma nie nadazac za technika?? W kazdym zawodzie doksztalcanie sie i dorownywanie wymogom dnia dzisiejszego jest zjawiskiem normalnym. Jakos nie bylabym zachwycona, ze moje dziecko pobiera nauki u kogos kto np. nie opanowal pracy na komputerze .... zwlaszcza, ze ten ktos ma uczyc ....
To może i ja coś napiszę. Pracuję od 7 lat w Domu Dziecka jako wychowawca-podlegający pod Kartę Nauczyciela, czyli mam te same zarobki co nauczyciele z kilkoma róznicami. Mianowicie pracuję w tygodniu po 26 godzin, od poniedziałku do niedzieli, przez 5 dni w tygodniu, w świeta,i wolne dni ustwowo itd.Pensja ta sama, czyli rozpaczynasz od stażytsy, i pniesz się po szczeblach awnasu, aż do mianowania, na dyplomowanym kończąc.Jeżdzę z dziećmi na wyjazdy, wycieczki itd, ale niech mi kotś wyjaśni gdzie czas na sen, gdy opieka musi być nieprzerwalna 24h na dobę. Owszem zwiedzę, zobaczę, ale nikt nie pomyśli co zapamięta się z wyjazdu, gdy zamiast zwracać uwagę na to co się zwiedza, wiecznie liczy się dzieci:-)(urok wyjazdów). Za takie wyjazdy nie ma się nic płacone, no można sobie wpisać do teczki z awnasem, że gdzieś się było. Mam 35 dni urlopu, ale jako placówka nieferyjna, nie mam urlopu z góry ustalonego w ferie i wakacje, więc nie jest też tak różowo, i dostaję urlop kiedy placówce pasuje.Obiady można zjęść w tzw."bidulku", ale czy będąc pracownikiem ten talerz zupy nie powinien być za darmo. Za drugie danie jak się chce niech się płaci, ale posiłek regeneracyjny powinien się należeć:-). Odrębną sprawą są papiery, miesięczne plany pracy z dzieckiem, karty pobytu, roczne plany pracy z dzieckiem, pomysły na czas wolny, opinie,to wszytsko musimy wytworzyć na bazie naszych obserwacji, skonsultować ze specjalistami (często po przepracowanych swoich godzinach), napisać i ukoronować dzieło wpinając je do teczki. No i zostają nam wyjazdy do Sądów, na wywiady środowiskowe, wizyty w szkole- średnio raz na dwa tygodnie, z tych przyjemności tworzy się pisemne dzieła i znów do teczki:-). O codzienności nie piszę, bo sama praca z dzieckiem, to próba zastąpienia mamy, taty, babci, dziadka oraz księdza w jednej naszej osobie.Sama praca cudowna, fantastyczna, satysfakcjonująca, ale i piekielnie wykańczająca, z ogromną dawką adrenaliny. Wnioski:, z pensją nauczyciela kontraktowego, czyli ok.1200 na rekę-1300 z dodatkiem za pracę w trudnych warunkach, 26 godzinnym pensum, ale w rzeczywistości trudno zamknąć się w 40 godz., pracując w święta, niedzielę, soboty, i inne dni ustawowo wolne, z 7 letnim stażem pracy, żeby dalej pracować, poprostu trzeba to kochać, i przyzwyczaić się, że jedyną satysfakcjonującą rzeczą w tym zawodzie jest rozbrajający uśmiech dzieciaczka i banalne słowo dziękuję, które w tych okolicznościach ma ogromną wartość:-) a reszta? no cóż... bogaty mąż, albo dwa etaty:-)
Brawo!!! Świetna, mądra wypowiedż!
Watek sie zakonczyl (spadl tak nisko) i nikt mi nie odpowiedzial co to jest "dyskoteka" :(( buuuuuuuu...... buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
No i chyba spadł to na mnie poniekąd ale idę na łatwiznę:
http://www.prawo.lex.pl/czasopisma/bpkgp/dyskotek.html
...a tak obrazowo, kiedyś były w soboty i niedziele potańcówki, gdzie granie było na żywo, w roznych klubach. W Gorzowie Wlkp. było to w NOT-klubie, "Metalowcu", a takie bardziej ekskluzywne to " fajfokloki" w środy i soboty w rest. "Casablanca", gdzie nawet kelnerowałem ...oj, powodzenie miałem wśród dziewczyn...(ech ..."łza się w oku kręci...")2 godziny tańca przy orkiestrze za 5 zł + kawa i jakaś lampka wina lub bez lampki(wiek konsumenta).
Do tego dochodziły zabawy w okolicy, tzw pograjki na wsiach.
Dziś są właśnie dyskoteki gdzie "diskdżokej" czyli facet, a ostatnio dziewczyny tez(!), ...posiadacze kolekcji płyt jeszcze czarnych,
dwóch albo i więcej gramofonów i inne go sprzetu do odtwarzania i nagłośnienia na 1000...0 becybeli z kilku głośnikow zwanych kolumnami (w takiej kolumnie czasem jest pięć głosników o rożnej barwie głosu do basu( tak niskiego że chyba schodzacego do podziemi Hadesu) rozsadzającego czaszkę ... Prowadzą rozrywkę umuzykalnioną wybijajacą woskowinę w uszach słuchaczy, ktorzy na parkietach uprawiaja sport zwany tańcem...
To było na poważnie , a to żartem to przeczytasz w podanym wyżej linku.
Pychol
Jak zawsze pędzacy na pomoc bliźnim płci o bojga z maximum informacji i ...wszystkowiedzący(?!)...
Janek
Janku, dzieki za pomoc... :))) Dyskoteka taka wlasnie potancowka to wiem co to jest. Jakims cudem myslalam, ze dyskoteka zdobyla sobie jako slowo jeszcze jakies inne znaczenie ... bo do glowy mi nie przyszlo.... no po prostu nie pomyslalam, ze przeciez faktycznie w szkolach nawet za moich czasow byly te potancowki. Jakos sobie dziwnie wykalkulowalam, ze za ucznia idacego na dyskoteke powinni byc odpowiedzialni rodzice, bo sobie wyobrazilam, ze na dyskoteke idzie sie do klubu... A tu sie okazuje, ze sa one organizowane w szkolach.
Ot i wyszlo zem osiol :))))
Maryla, samo sowo "dyskoteka" ma szersze znaczenia, teraz to i nazwa obiektu ..ale : wrzuć w google : dyskoteka definicja tam jest dużo więcej łącznie z wypowiedziami młodzieży, cóż niezbyt chwalebnych dla tego rodzaju "imprez" ale to juz wina "cywilizacji" i pewnego odłamu młodzieży.
Przeczytałam uważnie wszystkie wasze wypowiedzi. No cóż... wiem, że mimo dyskusji każdy pewnie pozostanie przy swoim zdaniu. jednakże skoro założyłam ten wątek, czuję się "w obowiązku", aby podsumować całość.
Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole średniej. Pracuję już 16 lat i powoli pięłam się po szczeblach awansu zawodowego (obecnie od kilku lat jestem nauczycielem dyplomowanym z perspektywami na kolejny awans), kończąc po drodze wiele form doskonalenia: począwszy od niezliczonych szkoleń i kursów aż do kilku różnych studiów podyplomowych.
Wiele osób w moim otoczeniu podziela zdanie części wypowiadających się wcześniej, które można sprowadzić do konkluzji: nauczycielom to jest dobrze!!!
Pewnie tak - sami wybrali ten zawód. I teraz w ramach tej "dobroci" mają wiele "atrakcji".
1. Wymiar godzin budzący wiele kontrowersji, bo 18 a nie 40 - no cóż, 18 dydaktycznych w szkole, 20 dydaktycznych - jeśli jest zatrudniony na etacie pedagoga lub psychologa, 30 - jeśli pracuje w bibliotece lub świetlicy, jeszcze inny wymiar w szkołach specjalnych, ośrodkach, itp. A ci, których etat to rzeczywiście 18 godz dydaktycznych, 3 razy tyle poświęcają na sprawdziany (przygotowanie i ocenianie), akademie, konspekty, plany, rozkłady itd, itp.
Owszem, wiemy wszyscy, że są nauczyciele, którzy nie wysilają się. Nie robią innych dodatkowych rzeczy. Ale prawdziwi nauczyciele, traktujący swą pracę jako pasję i powołanie, robią to, aby być zawsze przygotowanym, zawsze na bieżąco, na czasie. Często slyszałam pytanie od znajomych: Po co 10 raz czytasz "Lalkę"? Przecież to znasz. Hmmmm.... Po co? Bo ostatnio czytałam ją 3 lata temu i może coś mi umknęło? Może już niezbyt ostro pamiętam szczegóły? A jeśli uczniowie zapytają o jakiś drobiazg i nie będę pamiętała? Można wtedy uczciwie powiedzieć w klasie, że nie pamiętam i zaraz sprawdzę, ale...... ja nie lubię nie pamiętać. Ja muszę wiedzieć, bo taka jest moja rola. Moje podejście budziło zdziwienie, teraz już się wszyscy przyzwyczaili.
A więc nie opowiadajmy nigdy bzdur, że nauczyciele pracują tak mało, aby nie zarzucono nam zwykłego kłamstwa.
2.Wolne wakacje i ferie to kolejny mit. Rok szkolny kończy się w czerwcu dla uczniów. Nauczyciele uzupełniają dokumentację, porządkują sale, odbywają posiedzenia komisji przedmiotowych oraz rady plenarne. Na początku lipca są już wolni. Mają upragniony urlop i dobrze, że mogą odpocząć, bo inaczej w szkole uczyliby pedagodzy chorzy psychicznie. Przed nimi 2 miesiące lenistwa - sądzi większość społeczeństwa. Nic bardziej błędnego!!!
W połowie sierpnia w szkole rozpoczyna się ruch - odbywają się egzaminy poprawkowe i klasyfikacyjne, poprawkowe matury, sesja egzaminacyjna w szkołach zaocznych, posiedzenia komisji dot. planowania zadań na nadchodzący rok szkolny i...(najprzyjemniejsze ) układanie planu lekcji. Właśnie od 13 sierpnia codziennie od 8.30 do 14.30 jestem w szkole i układam plan. Jaka to radość robić to w szkole, w której jest ok. 1000 uczniów, klasy łączone (mają część godzin wspólnych, a część zupełnie innych), podział na grupy wych. fizycznego, nauczyciele zatrudnieni na część etatu i pracujący w 2 szkołach (ich plany w obu placówkach muszą pasować). Polecam każdemu taki urlop!
W ten sposób "leniuchuję" już 4 rok. To jednak nie są jedyne atrakcje urlopu nauczycieli. 2 lata temu cały sierpień remontowałam swoją salę. Tak, tak. Przychodzili uczniowie - na ochotnika i za darmo - aby pracować, a ja siedziałam w szkole od rana do popołudnia lub do nocy. Remont trwał 3 tygodnie, a ja w ostatnim tygodniu do południa pracowałam przy planie - do chłopców tylko zaglądałam, a po południu sprzątałam razem z nimi. Ostatniego dnia skończyliśmy sprzątać o 21.30. O tej godzinie pani woźna zamykała szkołę i pomogła nam w umyciu podłogi. Dlaczego ja to robiłam? Bo lubię w swojej sali mieć czysto i porządnie, należało ją odnowić, chciałam tego dopilnować, a przede wszystkim dlatego, bo remont robiłam za swoje pieniądze. Ze szkolnej kasy nie dostałam ani jednej złotówki, mimo wcześniejszych obietnic pani dyrektor. Wiem, że część powie o mnie głupia. Może i tak. Ale taka jestem i już się nie zmienię.
A ferie??? - o dyżurach w ferie już pisaliście, więc nie będę się powtarzać.
I jeszcze jedno - ktoś z was napisał, że chętnie by się zamienił na urlop do wykorzystania w wakacje zamiast planu urlopów w jego firmie. Ciekawa jestem, czy gdyby ta osoba miała do załatwienia jakąś sprawę, pilną sytuację rodzinną wymagającą 2-3 dni nieobecności w pracy i musiała albo załatwiać zwolnienie lekarskie, albo korzystać z urlopu bezpłatnego, też by tak mówiła?
3.Liczne przywileje to fikcja. O obiadach, wspominanych przez was, pierwszy raz słyszę. Przede wszystkim w niewielu szkołach są one gotowane. Może częściej w podstawówkach, rzadziej w gimnazjach, ale w szkołach średnich? W mojej nie ma obiadów, nie ma problemu. Jednak w podstawówce mojego syna są obiady, z których mogą korzystać nauczyciele po oplaceniu miesięcznego abonamentu za 1 porcję. Nie ma mowy o obiadach na wynos!!!
Co do wcześniejszej emerytury - jest ona w interesie NAS WSZYSTKICH. Ja nie chciałabym, aby moje dzieci były uczone przez nauczycieli wypalonych zawodowo, często przebywających na zwolnieniach z racji kłopotów zdrowotnych czy po prostu przez tych, którzy z powodu wieku nie mogą dopilnować mojego aktywnego ruchowo dziecka. Wiek niesie za sobą pewne ograniczenia, niestety. Fizjologii nie da się oszukać, a dzieci są niezwykle wymagające, więc warto to wziąć pod uwagę mówiąc o zniesieniu wcześniejszych emerytur w tym zawodzie.
4. Bezpłatne wycieczki to kolejna "atrakcja" zawodowa. Bez względu na wiek dzieci to ekstremalne doswiadczenie. Maluchy biegają jak szalone i tylko się je liczy (po kolejnym 50. razie człowiek już nie wie, jak policzyć do 20 :))) Ze starszą młodzieżą powinno być spokojniej. Powinno... Młodzież ma ciekawe pomysły w dzień i w nocy. Nauczyciele sprawują opiekę nad młodzieżą 24 godz na dobę. Nie płacą za pobyt na wycieczce, ale także nikt nie płaci im nadgodzin. A byłoby ich sporo.
Pamiętam wyprawę z moją klasą w góry. Nie było chętnych nauczycieli do opieki, wreszcie udało mi się namówić 2 koleżanki, bo wg przepisów tyle nas musiało być do opieki nad 30-osobową grupą. Rano wędrówka po szlakach. Wróciliśmy po południu umęczeni niemiłosiernie. Marzyłam tylko o tym, by się położyć , bo przy moich kłopotach z sercem atrakcji było aż nadto. Ale młodzież miała ochotę na więcej. Zrobiliśmy ognisko, które przekształciło się w dyskotekę. Ponieważ to była moja klasa od początku, nie było kłopotów z alkoholem czy innymi używkami, bo znali zasady.(Nie byli święci, nie, nie, próbowali – jak każdy młody człowiek – ale ja mam intuicję, zmysł obserwacyjny i oczy z tyłu głowy). Bawili się świetnie do 3 nad ranem. Byli dorośli, dlatego mogli bawić się dłużej. Wolałam pozwolić na dłuższą wspólną zabawę niż w „podgrupach” w pokojach. Oni nadal mieli siły, ja już nie, ale musiałam siedzieć i ich pilnować. Moje koleżanki i tak wyświadczyły mi grzeczność, że ze mną pojechały, więc już nie chciałam im zawracać głowy nocnym „nadzorowaniem” roztańczonej gromady. Ok. 3.30 towarzystwo było w łóżkach. Dlaczego z nimi siedziałam? Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze do niedawna funkcjonował przepis, w myśl którego jeśli dziewczyna zaszła w ciążę na wycieczce, to miała prawo podać o alimenty nauczyciela, bo on jej nie dopilnował!!! Absurd? Tak, jednakże raczej bolesny dla nauczycieli – opiekunów. Nie chciałam prowokować losu i sprawdzać, czy ten niedorzeczny przepis naprawdę działa.
5. Co do zarobków, niestety piszący mąż nauczycielki ma rację. Ani tłumy nie walą do zawodu, ani pensje nie są przyzwoite. Szkolnictwo wyższe ma odrębne zasady – o tym sektorze nie rozmawiamy. Nauczyciele pracujący na wsi mają po pierwsze dodatki wiejskie, po drugie dodatki mieszkaniowe, więc ich pensje też są wyższe. A normalnie ? W przeciętnych szkołach lepszych i gorszych? Niestety. Mimo obowiązującej tabel płac i tak wynagrodzenia się różnią, ponieważ zależne jest to od organu prowadzącego szkolę. Dlaczego? W moim powiecie dodatek za wychowawstwo wynosi 70 zł brutto. W Krakowie, w szkole, w której pracuje moja kuzynka, 350 zł brutto. Poza tym nauczyciele dostają tzw. Dodatek motywacyjny przyznawany przez dyrektora. Może on wynosić od 0 zł do 300 zł. To tylko kilka przykładów różnic wpływających na wysokość płac.
No cóż… tylko być nauczycielem.
A jednak kocham to, co robię i nie zamieniłabym swojej pracy na żadną inną. O moich relacjach z uczniami pisałam kilka razy – nie będę się więc powtarzać. Czuję, że moja praca to powołanie i jestem szczęśliwa, mogąc je wypełniać.
Jeśli nie będzie się szanować nauczycieli, do zawodu trafi wielu nieudaczników, bo nie będzie chętnych, by wykonywać ciężką pracę za marne pieniądze. Ja nie chciałabym, aby moje dzieci uczył właśnie ktoś taki.
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi.
Luckystar – dyskoteka to właśnie dawne tańce łamańce, potańcówka, tańce, balety, itp. Młodzi spotykają się przy muzyce i tańczą do upadłego. Niestety, dzisiaj młodzież często oprócz tańca, poprawia sobie humor alkoholem lub używkami – także na terenie szkoły. A za ich zachowanie jest odpowiedzialny opiekun – nauczyciel.
Aleex, dziekuje za wyjasnienie :) i za ciekawy watek. Tak naprawde to kazde z nas rodzicow gdyby pomyslalo ile mamy klopotow z wasnymi dziecmi to chyba bardzej docenialibysmy role nauczyciela. Rodzic jest odpowiedzialny za wlasne dzieci, nauczyciel za cudze.... Ja zawsze uwazalam i nadal uwazam mimo, ze juz dawno moje "dziecko" wyroslo z wieku szkolnego, ze byc nauczycielem to nie jest latwy kawalek chleba. Jesli jeszcze dom wspolpracuje ze szkola to jest OK, jest jakas szansa na porozumienie, w koncu, dla dobra dziecka, ale wiem ze takich wypadkow jest coraz mniej na calym swiecie. Rodzice pracuja i czesto gesto cala prace wychowawcza nad mlodym pokoleniem zwala sie na nauczyciela, ktory z drugiej strony ma zwiazane rece, bo jesli zrobi cos w/g wlasnego sumienia to tez nie wiadomo czy sprawa nie wyladuje w sadzie. Eeeech jak bylam uczennica (trudna w zachowaniu) to moja wychowawczyni ustawila nas 6 sztuk w rzedzie i sprawila nam grupowe lanie pasem wojskowym :))) Dzis czyn, za ktory sprawa poszlaby do sadu, a ja z perspektywy czasu wiem ze zrobila dobrze i jestem Jej za to wdzieczna :))))
Dzisiejsza szkoła jest ZUPEŁNIE inna niż ta, którą pamiętam z lat mojej "kariery" szkolnej. Nauczyciel nie ma prawie żadnych praw, uczniowie chyba mają ich zbyt dużo. W sąsiedniej szkole gimnazjalnej w mojej miejscowości głośno było o takim zdarzeniu:
Nauczycielka pyta chłopaka: Krzysiu, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej?
Uczeń: ............................
Nauczycielka: Krzysiu, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej?
Uczeń: ............................
Nauczycielka: Krzysiu, pytam po raz trzeci, dlaczego nie odrobiłeś pracy domowej z angielskiego?
Uczeń: A ja pier.... panią i pani angielski.
Zabrał torbę i wyszedł z sali.
Takie przypadki w polskiej szkole nie są odosobnione. Dlatego tak ważne jest, aby doceniać nauczycieli, szanować ich i dobrze wynagradzać. Wówczas do zawodu trafiać będą naprawdę prawdziwi pedagodzy. Ci kiepscy będą musieli wówczas albo odejść, albo podnieść poziom pracy.
Ale do tego chyba daleka droga.
Czyli szkolnictwo polskie zostalo rowniez zamerykanizowane, jak wiele innych dziedzin zycia .... szkoda.
Pamietam jak przyjechalismy tutaj i w pierwszym roku szkolnym pani zaprosila mnie na piknik klasowy, malo co rozumialam, ale nie moglam pogodzic sie z mysla, ze dzieci pyskuja, nie sluchaja i wogole maja nauczyciela za nic. Przez wszystkie lata kiedy moj syn uczeszczal do szkoly zawsze na wywiadowkach slyszalam, ze jest super wychowany, albo pyatnia "jak ja to robie?" A przeciez ja nic nie robilam poza tym, ze bylam konsekwentna w moich wymaganiach i sprawdzalam, sprawdzalam i jeszcze raz sprawdzalam. W koncu bylam samotna matka wracajaca z pracy o 19:30 - 20tej i chyba nie mialam wiele czasu na to zeby czynic cuda. Konsekwencja to jedyne czego dzieci oczekuja, szkoda tylko, ze rodzice nie bardzo zdaja sobie z tego sprawe i dziecko ma inny regulamin na codzien i inny od swieta. No i szkoda rowniez, ze nie zdajemy sobie sprawy na codzien z faktu, ze te dzisiejsze dzieci to jutrzejsze pokolenie rzadzace krajem, swiatem itp.... przyszlosc narodu i ludzkosci....
Pośród kilku dobrodziejstw z minionego okresu był pozytyw: praca z młodzieżą i nad młodzieżą, większe uprawnienia nauczyciela i nie uczeń czy rodzic rzadził szkoła/i nauczycielem ale odwrotnie. W szkołach były koła zainteresowań, świetlice nie były "przechowalnią". Nauczyciel miał prawo wezwać rodzica do szkoły i zmusić nawet do przybycia. Dziś rodzic powie krótko...niech sie szkoła odp***i i robi co do niej nalezy, za to im płacą, ba, nawet mówi to w obecnosci dziecka.Kto deprawuje więc "złote potomstwo"?!
To nie moje wydumanie, cvzy wyssane z palca, taka jest rzeczywistiosc. Nie pogoń za pieniędzmi rodzicow ale ich lekceważenie(!) swoich obowiązków, jak również zbyt liberalne prawo, gdzie dziecko może wyssać z palca oskarżenie wobec rodzica i...wygrywa!!! A matka czy ojciec za powiedzenie "odpie**l sie ode mnie" gdy przyłoży w nerwach (!?) ... boi się częstokroć , czy synuś lub córeczka nie wsadzi ich do więzienia, jeśli " za pysk oberwie w pysk"
Jest takie powiedzenie/przekleństwo:
"Bodajś cudze dzieci uczył i tylko cudze pieniądze liczył". W zawodzie nauczyciela jedno sciśle wiąże się z drugim
Ja się z tym nie zgodzę .Kiedy nauczyciel lub dyrekcja wzywa rodzica do szkoły , ten biegnie i wręcz błaga o wybaczenie za jakiś mały wybryk swojego dziecka .Nauczycielka wytłumaczy raz i nie obchodzi jej czy dzieci zrozumiały , nawet gdy dziecko zapyta że czegoś nie rozumie , to odpowie mogłeś słuchać głąbie , ma to w nosie , niech go w domu uczą lub niech bierze korepetycje .Ja tego też z palca nie wyssałam .Kiedyś dziewczyna zwróciła uwagę nauczycielce że tak nie powinna ubliżać uczniom , to ona na to .A kim ty jesteś ? NIKIM żeby mi wypominać coś takiego .Nie mówię że wszyscy nauczyciele są tacy ale jednak są .
Moniu, cos mi sie wydaje, ze jak wszedzie tak i tutaj potrzebny jest balans. Nie wszystkie dzieci to diably i nie wszyscy nauczyciele sa idelani. Trudno w takiej dyskusji rozpatrywac pojedyncze przypadki. Tez mialam kiedys zdarzenie, ze nauczyciel byl winien a nie moje dziecko, wiec poszlam poprosilam sobie pania nauczycielke na rozmowe w cztery oczy i bylo po bolu. Ale moj syn o tym nie wiedzial, bo nie musial, nie bylo powodu podwazac autorytetu nauczyciela w oczach ucznia. On jako dziecko musial takim samym szacunkiem darzyc nauczyciela jak mnie. Mial prawo powiedziec co sie wydarzylo, wytlumaczyc sie dlaczego ma taki a nie inny stosunek do danego przedmiotu czy tez nauczyciela, a ja jako matka moglam interweniowac i to zrobilam. Oczywiscie jesli mamusia przyjdzie i "nawtyka" pani nie tylko w obecnosci poszkodowanego pupilka ale tez calej klasy to chyba jest inna zupelnie sytuacja. Z tym tylko, ze w takim przypadku dziecko nie szanuje nikogo i tylko nastawia jednych przeciwko drugim wykorzystujac sytuacje, ze rodzice sa balwochwalczo zakochani.
Zupełnie się zgadzam z Tobą Marylko .Ja też nigdy nie podważałam autorytetu żadnego nauczyciela , stawałam w jego obronie tłumacząc dziecku dlaczego w taki czy inny sposób zachował się nauczyciel .Pisząc wcześniej miałam na myśli konkretnego nauczyciela i jego nauczanie , mam nadzieję że dziewczyny które są nauczycielkami nie obrażą się na mnie bo nie mówiłam o wszystkich .
Moniu - przypadki, kiedy rodzic biegnie do szkoły na wezwanie nauczyciela są coraz rzadsze. A tych błagających rodziców po prostu chciałabym zobaczyć, jakoś trudno mi przywołać choćby jeden taki przypadek w mojej 17-letniej pracy. Nauczyciele, którzy tłumaczą tylko raz i nie reagują na prośby o powtórzenie to temat do kolejnej dyskusji, szkoda o nich mówić i wstyd, że tacy szkalują opinię o innych pedagogach. Co do ubliżania uczniom - to niedopuszczalne! Wystarczy ten fakt zgłosić dyrektorowi bądź w kuratorium i taki pseudonauczyciel zostanie przywołany do porządku. Niestety, właśnie tacy ludzie także pracują w szkole. I będą w niej tkwić, dopóki nie znajdą się lepsi. A tych lepszych jest wielu - ale wolą pójść do firmy, gdzie dostaną lepsze pieniądze i po pracy będą mieć święty spokój. Bo przecież warto pamiętać, że urzędnikiem się bywa (w pracy), a nauczycielem się jest 24 h na dobę (także po lekcjach).
Pewnie mało wiem o tym wszystkim ale obserwując rodziców w moim otoczeniu to widzę że naprawdę biegają do szkoły , pewnie nie wszędzie tak jest .Uczniowie zgłosili ten fakt nauczyciela do dyrekcji i teraz uczy inną klasę , nic więcej nie zrobią bo prawdopodobnie jak sama powiedziałaś nie ma innych na to miejsce .
No właśnie, ale mimo tego, że innych nie ma, nie można się zgodzić na funkcjonowanie kogoś takiego w szkole i takim traktowaniu dzieci. Ja jestem nauczycielką, ale także matką ucznia i nie wyobrażam sobie, aby tak powiedzieć do kogokolwiek, no i nie życzyłabym sobie, aby ktoś tak mówił do mojego dziecka. Oby takich "nauczycieli" jak najmniej - bo za wiele to oni nie nauczą.