Ja jestem szczęśliwa że razem z moim rocznym teraz synkiem mieszkamy na wsi. Mamy swój ogródek(bez nawożenia) z warzywami-warzywa jemy tylko z ogrodu a zimą z własnych przetworów Mamy swój sad(nie pryskany)-jabłka, gruszki, porzeczki,truskawki, wiśnie, czereśnie itp jemy tylko swoje Mamy pole z ziemniakami Mamy pole z pszenicą i owsem - karmimy zbożem kury, a z pszenicy robimy mąkę w młynie Jemy jajka od własnych kur, które jedzą tylko trawkę i nasze zboże Hodujemy króliki - mamy więc zdrowe mięsko Mamy las blisko domu - chodzimy na jagody, jeżyny, grzyby Poza tym sąsiad ma kilka krów - mamy mleko "to prawdziwe".
Nie doceniałam nigdy wcześniej że mąż "wywiózł" mnie na wieś. Wręcz byłam zła, że zmarnujemy się tutaj, że jest nudno, nie ma "atrakcji" i takie tam wymysły rozkapryszonej dziewczyny z pseudo "miasta". Odkąd mam internet i oglądam filmy obnarzajace prawdę o jedzeniu jestem wdzięczna losowi że jestem tutaj i mogę świadomie kształtować zdrowie mojego synka. Mam świadomość tego że moje dziecko będzie karmione jak może być najlepiej w dzisiejszych czasach. Są przecież samochody - do pracy i szkoły zawsze można dojechać - wystarczy wcześniej wstać
Agnieszko! Ostatnio coraz więcej ludzi ucieka z miasta na wieś. To właśnie na wsi szukają odpoczynku, ciszy i ... zdrowia. :D Podziwiam Cię, że masz tyle siły by prowadzić całe to gospodarstwo. Ja bardzo lubię wieś i uwielbiałam w dzieciństwie jeździć na wieś do mojego dziadka ale niestety, chyba nie nadawałabym się do pracy np. w polu. Życzę ci byś zawsze doceniała ten "dar" od swojego męża.
Jeżeli jesteś szczęśliwa , to bardzo dobrze. Marzy mi się domek całoroczny na wsi . Mam działkę ,ale tylko sezonową . Jedzenie tego co się samemu wyhodowało , to cała przyjemność. Na wsi czas inaczej płynie . Nie ma takiego pośpiechu jak mieście. Serdecznie pozdrawiam. Grażyna
Od zawsze mieszkam na wsi,może nie jest typowa bardziej turystyczna bo to góry,ale jako młoda dziewczyna za wszelką cenę chciałam z niej uciec.Wyszłam za mąż za Krakusa ale nie było dla nas kąta u teściów więc zamieszkaliśmy u moich rodziców czyli dalej na wsi.Mąż chciał wrócić do Krakowa ale w tamtych czasach kredyty nie były tak dostępne nie stać nas było na kupno mieszkania za gotówkę.I tak minęło dwadzieścia lat,teraz mamy możliwość zamieszkania we własnym mieszkaniu w Krakowie mamy nawet działkę ale nigdzie się z tąd nie ruszymy.Mamy maleńką córeczkę mamy króliki kurki swój ogródek warzywny i spokój,spokój spokój....A do większego miasta 20km Pozdrawiam Cię Agnieszko serdecznie .....
Zazdroszczę Ci . Pamiętam wakacje u cioci na wsi. Cudowne wspomnienia,do dziś czuję zapach drewna składanego pod oknem . Zapach łąk , lasu i szum strumyka. Smak miodu ......Spokój i całkiem inne życie .Cisza szum drzew ,śpiew ptaków, wieczorami rechot żab,świeże powietrze. Wychodzisz z domu i odrazu jesteś na łonie natury. Trudno wszystko wymienić. Tak bardzo chciałabym znów tam być ale to niestety nie jest możliwe. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę radości czepanej z uroków wiejskiego życia.
Wcale sie nie dziwie ze jestes szczesliwa. Ja cale zycie mieszkalam w duzym miescie. Zgielk, gwar, ruch na ulicach do poznej nocy nie byl mi obcy. Z mezem wynieslismy sie jednak za miasto. Najpierw balam sie, ze wszedzie bede musiala dojezdzac, bo to sklep za daleko, bo to cos... Nigdy jednak nie zalowalam tego. Teraz mieszkam w malej miescinie, mam cisze, spokoj i piekne widoki za oknem (szkockie wzgorza). Co prawda brakuje mi wlasnego kawalka zieleni no ale od razu nie mozna miec wszystkiego. Ale za to naszla mnie ochota (chyba jakos w zeszlym roku pod wplywem kolezanek z WZ) na przetwory i w sumie ciagle cos robie jak tylko jest na to sezon. A zima zajadamy sie wlasnymi "produktami". Mieszkanie na wsi czy w malym miescie nie jest takie zle. Uspokaja, wycisza. Czlowiek zaczyna dostrzegac inne strony zycia a co wazne, zaczyna dostrzegac cos co na biologii nazywa sie przyroda. Jako mieszczuch nie zwracalam na to uwagi. Teraz za nic w swiecie nie dam sie przeniesc do miasta ;)
O !!! Gdyby mój zachciał wywieźc mnie na wieś Jestem mieszczuchem z dziada pradziada. Mieszkam w dużym, przemysłowym mieście. Ale wiem, że nie tu moje miejsce. Z upływem lat czuję to coraz bardziej. Marzy mi się bliski kontakt z naturą i życie w zgodzie z nią, ten spokój, który ludzie nazywają nudą Nie wiem, czy byłabym wzorową gospodynią (bo tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono), ale chciałabym spróbowac Szczęściara z Ciebie...
Mieszkam na wsi od urodzenia, nie zamieniłabym się nigdy na miasto. Jedzenia bardzo mało dokupuje, herbata, kawa.drożdże, kupuje to czego sama nie wyprodukuje, nie zrobię. Przywiązuję dużą uwagę do odżywiania, zdrowej żywnosci.Pozdrawiam wzystkich serdecznie
Agnieszko, przeczytałam Twoje "wyznanie" z ogromną przyjemnością i takim najprawdziwszym wzruszeniem. Uwielbiam wieś i mimo, że urodziłam się w mieście czuję, że tam można znaleźć szczęście. Może to tylko moja wyobraźnia...? Może wcale bym nie umiała się tam odnaleźć...? Nie znam odpowiedzi... ale kto wie, może kiedyś nabiorę odwagi i postawię swoje życie "na głowie"? Życzę Ci abyś zawsze czuła te same emocje a Twoje "miejsce na Ziemi" było najprawdziwszym spełnieniem
a ja z drugiej strony, moi znajomi na fali migracji miasto- wieś wynieśli się kilka lat temu na wieś, obecnie minął okres fascynacji, Ci "miastowi" jednak nie odnaleźli się , teraz są na etapie sprzedaży domu na wsi i powrotu do miasta
Ja jestem szczęśliwa że razem z moim rocznym teraz synkiem mieszkamy na wsi.
Mamy swój ogródek(bez nawożenia) z warzywami-warzywa jemy tylko z ogrodu a zimą z własnych przetworów
Mamy swój sad(nie pryskany)-jabłka, gruszki, porzeczki,truskawki, wiśnie, czereśnie itp jemy tylko swoje
Mamy pole z ziemniakami
Mamy pole z pszenicą i owsem - karmimy zbożem kury, a z pszenicy robimy mąkę w młynie
Jemy jajka od własnych kur, które jedzą tylko trawkę i nasze zboże
Hodujemy króliki - mamy więc zdrowe mięsko
Mamy las blisko domu - chodzimy na jagody, jeżyny, grzyby
Poza tym sąsiad ma kilka krów - mamy mleko "to prawdziwe".
Nie doceniałam nigdy wcześniej że mąż "wywiózł" mnie na wieś. Wręcz byłam zła, że zmarnujemy się tutaj, że jest nudno, nie ma "atrakcji" i takie tam wymysły rozkapryszonej dziewczyny z pseudo "miasta". Odkąd mam internet i oglądam filmy obnarzajace prawdę o jedzeniu jestem wdzięczna losowi że jestem tutaj i mogę świadomie kształtować zdrowie mojego synka. Mam świadomość tego że moje dziecko będzie karmione jak może być najlepiej w dzisiejszych czasach. Są przecież samochody - do pracy i szkoły zawsze można dojechać - wystarczy wcześniej wstać
Agnieszko! Ostatnio coraz więcej ludzi ucieka z miasta na wieś. To właśnie na wsi szukają odpoczynku, ciszy i ... zdrowia. :D
Podziwiam Cię, że masz tyle siły by prowadzić całe to gospodarstwo. Ja bardzo lubię wieś i uwielbiałam w dzieciństwie jeździć na wieś do mojego dziadka ale niestety, chyba nie nadawałabym się do pracy np. w polu. Życzę ci byś zawsze doceniała ten "dar" od swojego męża.
Jeżeli jesteś szczęśliwa , to bardzo dobrze. Marzy mi się domek całoroczny na wsi . Mam działkę ,ale tylko sezonową . Jedzenie tego co się samemu wyhodowało , to cała przyjemność. Na wsi czas inaczej płynie . Nie ma takiego pośpiechu jak mieście.
Serdecznie pozdrawiam. Grażyna
Zazdroszczę Ci . Pamiętam wakacje u cioci na wsi. Cudowne wspomnienia,do dziś czuję zapach drewna składanego pod oknem . Zapach łąk , lasu i szum strumyka. Smak miodu ......Spokój i całkiem inne życie .Cisza szum drzew ,śpiew ptaków, wieczorami rechot żab,świeże powietrze. Wychodzisz z domu i odrazu jesteś na łonie natury. Trudno wszystko wymienić. Tak bardzo chciałabym znów tam być ale to niestety nie jest możliwe. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę radości czepanej z uroków wiejskiego życia.
Wcale sie nie dziwie ze jestes szczesliwa. Ja cale zycie mieszkalam w duzym miescie. Zgielk, gwar, ruch na ulicach do poznej nocy nie byl mi obcy. Z mezem wynieslismy sie jednak za miasto. Najpierw balam sie, ze wszedzie bede musiala dojezdzac, bo to sklep za daleko, bo to cos... Nigdy jednak nie zalowalam tego. Teraz mieszkam w malej miescinie, mam cisze, spokoj i piekne widoki za oknem (szkockie wzgorza). Co prawda brakuje mi wlasnego kawalka zieleni no ale od razu nie mozna miec wszystkiego. Ale za to naszla mnie ochota (chyba jakos w zeszlym roku pod wplywem kolezanek z WZ) na przetwory i w sumie ciagle cos robie jak tylko jest na to sezon. A zima zajadamy sie wlasnymi "produktami". Mieszkanie na wsi czy w malym miescie nie jest takie zle. Uspokaja, wycisza. Czlowiek zaczyna dostrzegac inne strony zycia a co wazne, zaczyna dostrzegac cos co na biologii nazywa sie przyroda. Jako mieszczuch nie zwracalam na to uwagi. Teraz za nic w swiecie nie dam sie przeniesc do miasta ;)
O !!! Gdyby mój zachciał wywieźc mnie na wieś Jestem mieszczuchem z dziada pradziada. Mieszkam w dużym, przemysłowym mieście. Ale wiem, że nie tu moje miejsce. Z upływem lat czuję to coraz bardziej. Marzy mi się bliski kontakt z naturą i życie w zgodzie z nią, ten spokój, który ludzie nazywają nudą Nie wiem, czy byłabym wzorową gospodynią (bo tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono), ale chciałabym spróbowac
Szczęściara z Ciebie...
Mieszkam na wsi od urodzenia, nie zamieniłabym się nigdy na miasto.
Jedzenia bardzo mało dokupuje, herbata, kawa.drożdże, kupuje to czego
sama nie wyprodukuje, nie zrobię. Przywiązuję dużą uwagę do odżywiania,
zdrowej żywnosci.Pozdrawiam wzystkich serdecznie
Agnieszko, przeczytałam Twoje "wyznanie" z ogromną przyjemnością i takim najprawdziwszym wzruszeniem. Uwielbiam wieś i mimo, że urodziłam się w mieście czuję, że tam można znaleźć szczęście. Może to tylko moja wyobraźnia...? Może wcale bym nie umiała się tam odnaleźć...? Nie znam odpowiedzi... ale kto wie, może kiedyś nabiorę odwagi i postawię swoje życie "na głowie"?
Życzę Ci abyś zawsze czuła te same emocje a Twoje "miejsce na Ziemi" było najprawdziwszym spełnieniem
a ja z drugiej strony, moi znajomi na fali migracji miasto- wieś wynieśli się kilka lat temu na wieś, obecnie minął okres fascynacji, Ci "miastowi" jednak nie odnaleźli się , teraz są na etapie sprzedaży domu na wsi i powrotu do miasta