w szklarni gdzie choduje sie pomidory ekologiczne. Niestety nie wolno bylo robic zdjec, bo aparat mogl byc "nie sterylny":))))) Musialam nalozyc na siebie bialy syntetyczny kombinezon ochronny z kapturem i czulam sie jak robot. Na nogi dali mi specjalne gumiaki, wszystko mialo chronic chodowle przed bakteriami z zewnatrz:) W szklarni cieplo,jasno, klimat jak w Hiszpanii w srodku lata. Zedy krzakow pomidorow do sufitu w prostych liniach i tysiace wiszacych pomidorow jak z obrazka. Dowiedzialam sie na czym taka chodowla polega, sprowadzaja specjalnie chodowane owady, nazwa lacinska i nie zapamietalam z wrazenia:) Owady byly widoczne golym okiem, takie dlugie cuda na dlugich nogach, chodzace po pomidorach i lisciach i jedzace wszystko, co moze szkodzic chodowli.Hehe, jestem sprzedana i juz nigdy nie kupie inaczej chodowanych pomidorow:))))))))
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekologia Rozumiem, ze jesteś pod wrażeniem, pewnie ja tez bym była... Tylko nie rozumiem, czemu taka hodowla jest ekologiczna... Powinna być "kosmiczna". Ekologiczna hodowla z samej zasady nie powinna być w takiej izolacji od naturalnego środowiska. Dlaczego niby normalne bakterie miałyby aż tak bardzo zagrażac pomidorom? Przecież bakterię były i są czescią tego świata...
Ekologiczna uprawa oznacza rezygnację z chemi- to znaczy wolna od chemii ziemia, tzn sadzenie orlików i podlewanie wywarem z narecznicy, w celu ochrony przed ślimakami, zapraszanie naturlanych wrógów szkodników w celu ochrony... a nie sterylne srodowisko...
Choć i ja bardzo bym chciała zobaczyć takie "cuda"... szczególnie te owady jakoś zagościły w mojej wyobraźni... moze byś narysowała?
a znajdź dzisiaj tak hop siup "naturalne środowisko", gdzie na pomidory nie będzie padał kwaśny deszcz, gdzie nie zaatakują go szkodniki i wreszcie gdzie nie pryska się ich, żeby tych szkodników nie było. Oni dokładnie to zrobili - zrezygnowali z chemii, tylko musieli się postarać, żeby pomidory nie zachorowały - bo wtedy trzeba byloby z niej korzystać.
No tak...O tym pomyślałm tylko przez chwilę ;) Tylko jeśli pomidory są zdrowe- powinny się same obronić...Na tym to chyba polega?
Moi znajomi mieli restaurację, nie pod hasłem "ekologiczna" tylko pod hasłem "naturalna"- ziemniaki mieli z pola, które rękami własnej rodziny plewili, ogórki, pomidory, buraki- także...Mleko, śmietana, twaróg i jajka- też. Nie było laboratorium, które chroniło uprawy- była tylko troska i praca. Jedzenie miało zupełnie inny smak...
Pewnie tak trzeba- odgrodzić od świata, ale mnie to jakoś ...przeraża? Ciekawe, czy w takim środowisku pszczołom będzie się chciało latac, a mrówkom wpierdzielac mszyce...
Zgadzam się z Agik ! To nie jest naturalne –ciekawe, jaki smak będą miały owoce czy warzywa produkowane w ten sposób! Poza mrówkami i pszczołami istnieją różne sposoby do ochrony roślin. Mamy do dyspozycji preparaty biologiczne z roślin (skrzyp, czarny bez, pokrzywa, czosnek, cebula, pomidor i inne) Allelopatia, wzajemne oddziaływanie na siebie różnych gatunków roślin rosnących razem lub uprawianych jedne po drugich.
Mistrzami w wykorzystaniu zjawiska allelopatii są działkowcy. Stosowane przez nich odpowiednie sąsiedztwo warzyw uprawianych na grządkach ma znaczenie ochronne i plonotwórcze. Pozwala nawet bez pomocy pestycydów - skutecznie pozbyć się z ogródka niektórych szkodników, o czym świadczyć może następująca strofa w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza: „.... na każdym przykopie Stoją jakby na straży w szeregach konopie, Cyprysy jarzyn; ciche, proste i zielone. Ich liście i woń służą grzędom za obronę, Bo przez ich liście nie śmie przecisnąć się żmija, A ich woń gąsienice i owad zabija”.
Smak pomidorow jest super, ja znam metody na naturalne chodowanie jarzyn i owocow, tylko musialabym miec jeszcze czyste powietrze i nieskazona glebe, tak jak za czasow Mickiewicza,,,,,pozdrawiam:)
Wydaje mi się, ze możesz mieć rację, hi- co do refleksji ;) natomiast z refleksją, lub bez- te przemiłe zwierzątka po prostu mogą nie chceć latac, wpierdzielać itd... :D
Hehe, nic nie narysuje, bo nie umiem:))))) Robaki wygladaly jak bezowe patyczki na dlugich nogach, hahaha to ja sie najadlam kosmicznych pomodorow,,,,, i bardzo dobrze smakowaly,,,pewnie , ze jak moja babcia chodowala jarzyny we wlasnym ogrodku, poza centrum miasta, to miala chodowle naturalnie ekologiczna. Wtedy nie jezdzil ani jeden samochod w poblizu. Chodzilo sie do miasta na piechote:) Teraz wszystkie pola przy drogach sa zanieczyszczone olowiem, zanieczyszczone kwasnymi opadami i zadna ekologiczna uprawa nie pomoze takiej glebie. Mowi sie o glebie wyjalowionej przez uzywanie sztucznych nawozow od dziesiatek lat. Ekologiczna uprawa w dzungli, to sie zgodze, ale nie w naszej zanieczyszczonej europie:)
Muszę ci przyznac trochę racji nie mamy czystego powietrza ale czesto sami mamy wpływ na to co jemy.Np. marchew dorodna na straganie i kolejka po nia a obok taka sobie i pustki.Do tego jeszcze umyta.Tak że mamy wpływ na to co kupujemy , no i sami mając ogródek możemy stosować preparaty Bio. Ale wygodniej kupić chemię i pryskac , szybko i wygodnie. Z Bio już trzeba włożyć trochę pracy.
Dziekuje:) Moi znajomi polskiego pochodzenia uprawiaja jarzyny na dzialce. Maja najwieksze kapusty jakie sobie mozna wyobrazic, marchew, pietruszki , selery, itd,,,wszystko niesamowicie dorodne, ale ja bym nie chciala tych cudow jesc:) Znajomi przywoza rozne produkty chemiczne z Polski ( u nas zabronione w sprzedazy) i sypia, pryskaja ile sie da. Na ich dzialce nie zobaczy sie zielska nawet:) Dla mnie to jest poronione tak uprawiac jedzenie do wlasnego uzytku,,,,,natomiast mam znajomego, ktory przerabia pol swojej ziemi przez caly sezon i zostawia do nastepnego sezonu na odpoczynek. W jego ziemi tez nie ma zielska, ziemia jest pulchna, az milo popartrzec i jego jarzyny sa naturalnie chodowane bez pomocy chemi:)
No właśnie- czyli widzisz sama - można. Ziemia, ani powietrze nie będzie tak czyste, jak w czasach Mickiewicza, ale jest alternatywa i dla pakowania wszystkiego chemią i dla przerażających ( przynajmniej dla mnie) laboratoriów. Wydaje mi się, ze nie da się zatrzymac tego procesu pryskania wszystkiego, co się rusza- nie sposób ogarnąć olbrzymie latyfundia inaczej, jak opryskiem. Natomiast jest mozliwe zachowanie pewnych sposobów, na uprawianie roślin bez dodatków- na małą, własną skalę. Nie wiem Tineczko, czemu zywisz takie przekonanie, ze w Polsce wszystko jest skażone i niebezpieczne dla zdrowia, nie mam pojęcia kiedy ostatnio byłaś w Polsce, ale my tu naprawdę nie gonimy białych niedzwiedzi po ulicach. Czarnobyl jest już przeszłością, a prawo zdaje się jest podobne w całej unii... no i jeżdzimy na bezołowiowym paliwie... Jeśli chodzi o te akurat sprawę- bieda, zacofanie z ubiegłych lat- wyszło akurat na dobre- nie ma utrwalonych takich nawyków, ze na widok jednej muszki strzela się całym opryskiwaczem jakiegoś trującego srodka... Za to bardzo "zaszkodziło" wprowadzenie zachodniej żywności. "unijna" ( tak moja mamunia mówi i to jest synonim warzywa pędzonego chemicznie) marchew króluje, ziemniaki- tak wstrętne, ze ja praktycznie oduczyłam się jeść ziemniaki... Matka- Polka ze wstydu by się schowała kiedyś, gdyby maiłą podać obiad z torebki- teraz kampania reklamowa przekonuje- że "pomysł na..." jest tylko przyprawą...
Bylam w Polsce kazdego roku w ostatnich latach, nie widzialam bialych niedzwiedzi na ulicach:)))) Widzialam szalonych kierowcow na drogach, wypadki , bo kazdy z troche lepszym samochodem mysli , ze jest raidowcem:))) Podobalo mi sie , ze jest czysto w miastach, ze przepiekne kwiaty sa w kwiaciarniach. Nie lubilam jesc w restauracjach, bo wszystko bylo cholernie tluste. Prawo powinno byc takie samo w calej unii, ale jeszcze daleko do tego w Polsce:) Kotunku, to nie z unii macie te straszne kampanie na gotowe jedzenie, to Ameryka nas w Europie zatruwa swoimi : szybko, latwo i do du.py:)))) Wczoraj nawet ich najwiekszy bank kredytowy zbankrutowal. I my w Europie poniesiemy konsekwencje tych spektakularnych sposobow na buizness. Wmawiali normalnym ludziom mozliwosc posiadania wlasnego domu. Zrobili duzy balon z niczego. Ceny domow podwyzszali sztucznie, kredyty prawie kazdy mogl dostac. Co jest tam dzisiaj, kompletny zastuj na rynku i ludzie traca caly dorobek zycia. Mnie tez denerwuja te wszystkie glupie reklamy i jeszcze bardziej jak nawet tutaj w WZ sa przepisy z uzywaniem "zupek chinskich",,,,,to sama chemia. Ja jestem na tyle stara, ze wiem jaki produkt jest zdrowy, ale mlodziez poddaje sie reklamie i pije cole i te inne swinstwa, je pizze, fast food i tyje :) Szybko tak, zdrowo nie,,,, i mozemy dyskutowac do usra..j smierci , to nic nie pomoze, bo internet, telewizja i media wychowuje nastepne pokolenia,,,,
Oki :) To przynajmniej w jednej sprawie mamy jasność :) Bardzo dziękuję za wyjasnienia... To pogadajmy se :)
A co nam szkodzi... Moze się ktoś przyłączy?
Ja tam podpisuję się obiema rękami za zywnością bez chemii ( tylko mnie chwilowo na taką nie stać)
Pogadajmy... tyle naszego :)
Moja siostra, której zawsze waliło, czy marchewka jest "pędzona" czy nie ( w końcu marchewka to amrchewka ), zmienila zdanie kiedy stanęla przed wyborem: przecieranie "unijnej" marchewki, czy może lepiej jednak zaufać marce Gerbera, czy tam innej- dla swojej przecudnej córeczki, która juz jako maleństwo nosi w sobie "spadek" wpostaci alergii zywieniowej...
Samym gadaniem nie damy rady, ale codziennymi wyborami- tak
Pogadajmy:) To nic nie kosztuje:)))) Kochana agik stac Cie na to jedzenie bez chemi, powinnas tylko wybierac, co jesc. Unia sprzedaje mase ekologicznej zywnosci, kontrolowanej. Nie ma jednak nic lepszego niz kupic jedzenie produkowane jak najblizej. U nas mozna zamowic caly zestaw produktow na jedno tygodniowe meny dla calej rodziny. Mieso, jajka, warzywa , jarzyny. Przywoza do domu, i tak bardzo drogo nie jest. Ja nie uzywam chipsow, coli i tego podobnych trunkow, nie kupuje slodyczy i stac mnie na zaplacenie pare groszy wiecej za zdrowa zywnosc:) Caluski dla siostrzenicy:) Moj syn mial "uczulenie" w dziecinstwie na pomidory, truskawki, maliny , poziomki, na pieska i jeszcze inne. Dzisiaj moze jesc wszystko a z pieskiem spi w jednym luzku:) Madra przyjaciolka ( lekarz pediatra ) kazala mi podawac wszystko w malych ilosciach i dziecko wyrobilo sobie wlasna odpornosc na reakcje alergiczne,,,
Tineczko szanuje Twoje zdanie ale musze tez wtracic, ze nie w kazdym kraju moze byc i jest tak jak u Ciebie i nie kazdy zyje w Twoim standarcie dysponujac Twoim portfelem. Niestety i w Niemczech zywnosc biologiczna jest duzo drozsza (choc to tez sie zmienia pomalu) niz hodowana konwencjonlnie. Jej dostepnasc tez jest rozna i nie wszystko na ktorym pisze bio jest biologicznie wartosciowym produktem. Osob trudno wiazacym koniec z koncem, czesci emerytow czy studentow na pewno na nia nie stac. Chyba ze od wielkiego dzwonu a juz na pewno nie na codzen. Tu nie chodzi o wybor tylko o zawartosc portfela jako taka. A nie Ameryka (jako taka) dyktuje ceny lecz przemysl. Dlaczego wyginelo albo jest na wymarciu tyle wartosciowych odmian ziemniakow, jablek czy innych owocow i warzyw? Bo przemysl i handel ich nie chcial a oni dyktuja popyt a z tym ceny. To co ze zdrowsze i smaczniejsze byly od tych ktore sie ostaly? Nie odpowiadaly normom, zle sie przechowywaly, nie mialy odpowiedniego ksztaltu i wydajnosci w zbiorze. To wystarczylo zdanie konsumentow az na tyle sie nie liczy jak zdanie glownego odbircy. A konsument i tak kupi...taki jest czlowiek:kupi to co ladniej wyglada, ppojdzie na latwizne z polproduktem...
W moim mieście jest sklepik z ekologiczną zywnością. Ceny warzyw są conajmniej 3- krotnie wyższe niż w innych sklepach. Z dostepnością jest podobnie- na niemałe miasto- jeden sklep...
Tineczko napisałaś powyżej, ze jacyś twoi znajomi przywożą z Polski zakazane w Szwecji preparaty ochronne... Niedługo w ( moze w już w przyszłym roku) zostaną w Polasce wycofane, bardzo dobre preparaty- i wcale nie dyktują tego warunki jakieś zdrowotne, czy jakościowe- tylko polityczne. Podobnie jak z "krzywizną banana", ogórka itd... Po prostu europejscy politycy chcą zamknąc drogę producentom z poza unii. Kilka miesięcy temu rozgorzała dyskuja społeczna ( może jeszcze nadal wrze...) na temat uprawy na polskich ziemiach, na otwartym terenie żywności modyfikowanej genetycznie- bardzo silny opór polskich rolników i bardzo silne naciski z unii... Pewnie wprowadzą NAKAZ takowej uprawy- i nie ma wielkiego znaczenia, ze my tutaj tego świństwa nie chcemy... że my chcemy, zeby pszczoły latały i produkowały miód ( ponoć najlepszy na świecie- co z tego, ze fałszowany 10- krotnie tańszym miodem chińskim...), a kiedy na otwartym terenie będą królowały rośliny modyfikowane genetycznie- pszczoły przestaną się rozmnażać... Unia niesie ze sobą nie tylko kaganek oświaty dla nas ciemniaków... chciałabym, zebyś o tym pamiętała.
I znowu musze protestowac:)) Modyfilowanie ziaren na uprawy jest wynikiem koniecznosci karmienia coraz wiekszej populacji na swiecie. Tradycyjna produkcja kukurydzy, pszenicy itd, nie jest w stanie wykarmic miljardy glodujacych. Oczywiscie technika pochodzi z Ameryki:) Poczytalam na stronie Unii i dowiedzialam sie, ze modyfikacja genetyczna pozwala na uzywanie mniejszej ilosci srodkow chemicznych i wiekszych zbiorow. Tak na marginesie, to u nas inspektorem panstwowym, decydujacym o pozwoleniu tych upraw jest kobieta polskiego pochodzenia, nazywa sie Zofia Kurowska:) Wasze obawy i dyskusje na ten temat, to po prostu nie zrozumienie procesu modyfikacji. Nie chodzi o jakies straszne swinsta rosnace na polach. Chodzi o ziarno odporne na choroby i nie potrzebujace chemi do wydatnych zbiorow. Unia nie taki straszny diabel, jak wy uwazacie, a kapitalizm zawsze bedzie gral pierwsze skrzypce, niestety! Buziaki!
Nie uważam, ze unia to straszny diabeł... Wiem, ze genetycznie wyhodowana roślina, może zawierać np. antybiotyk, który wzmacnia odporność... Chodzi tylko o uprawianie tych roślin na otwartym terenie... O ingerencję taką trochę na żywioł...której skutki są conajmniej trudne do przewidzenia... Nie o czarnowidztwo i zacofanie- tylko o ochronę... O możliwość samostanowienia, a nie o to, że ktoś przyjdzie i nas jasnie- oswieci...
Ja wiem , kochana, samostanowienie juz mozecie zapomniec, jak chcieliscie wziasc palec , to musicie cala reke przyjac:) A jeszcze pragniecie waluty euro zamiast zlotowki,,,nie da sie zjesc cale ciasto i myslec, ze cos na jutro zostanie:)))
Dorotko, ja nie mam duzego portfela:) Uprawiam bardzo duzo sama i w sezonie mam wlasne jarzyny, szparagi, warzywa, owoce i kwiaty do codziennej dekoracji stolu. Ziemniaki wlasnego wychodu wystarcza mi do Bozego Narodzenia, tak samo seler, pietruszka, marchew itd. Ukisilam ogorki, zamrozilam mase fasoli. Teraz chodze do lasu i zbieram co znajde, susze, przeprawiam i zamrazam. Pewnie, ze nie kazdy ma takie mozliwosci, ale mozna zawsze wybrac: albo piec mase ciast powodujacych choroby,kupowac picie powodujace cukrzyce albo kupowac troche drozsze zdrowe produkty do codziennej konsumcji. Nawet w sklepie widzac wypelnione do gory wozki z towarami szkodzacymi zdrowiu, zastanawiam sie jak ci ludzie moga tyle pieniedzy wydac na to:) Wlasnie Dorotko, nie tylko polprodukty, teraz juz sie kupuje mrozone kompletne dania. Do mikrofalowki i obiad gotowy,,,,Niestety ten fast food przyszedl do nas z Ameryki. Mozemy dlugo dyskutowac i tak nic nie zmienimy, nie zatrzymamy czasu, nie zmienimy tepa zycia, dopuki czlowiek sie nie zatrzyma i zrozumie, ze pieniadze nie moga nami rzadzic. Bo co nam da jeszcze wiekszy komfort, lepszy samochod, wakacje na Hawajach, jak na codzien nie ma sie czasu nawet porozmawiac z partnerem i swoimi dziecmi,,,rozpisalam sie:) Pozdrawiam serdecznie!
Jeszcze chciałam tylko dodać, ze to bardzo smutne jest, zę rosnie nowe pokolenie, które jest przekonane, ze mleko pochodzi z kartonika, i nie znają smaku ziemniaka, takiego, jak ja pamiętam z dzieciństwa... Pamiętam ziemniaki, które babcia parowała dla swiń... Biliśmy się o te ziemniaki z kuzynostwem... Chleb pamietam- który babcia piekła w takim specjalnym piecu- 2 tygodnie był siwezy i jadalny...Juz nawet nie to chodzi, ze mam łzy w oczach, jak przypominam sobie, jak babcia przytułała do piersi taki wieli rumiany bochen, robiła znak krzyża i dzieliła dla każdego dzieciaka kawalątek piętki... O smak tego chleba chodzi... O jabłka- takie malutkie papierówki... Całym sercem jestem za tym, co jedyne i niepowtarzalne...
Pokolenie, ktore mysli, ze komputer ich karmil:))) Pamietam, te ziemniaki, nie raz dostalam w tylek, jak je jadlam bo ciocia sie martwila, ze sie rozchoruje:) Pamietam babusie robiaca zawsze znak krzyza na bochenku chleba,,,,PAMIETAM. Pamietam orzechy wloskie nie dojrzale, soczyste. Pamietam gruszki na zime obwijane w gazete do przechowania, pamietam,,, tylko pomarzyc sobie i pamietac mozemy! :)))))
Ja się nigdy nie rozchorowałam :) Orzechy też pamiętam :) Nakradłam niedawno takich...Rąk nie mogłam domyc tydzień :) Nigdy tez się nie rozchorowałam od niedojrzałych owoców...
Rośnie, niestety, rośnie takie pokolenie. Właśnie rozmawiałam z ciocią, która z końcem sierpnia wróciła z wakacji. Była na wsi ze swoim wnukiem 10 letnim (chłop wyrośnięty, co z tego - ciągle chory). Gdy przyjechali "na kwaterę" okazało sie, że jest mozliwośc zamówienia mleka " prosto od krowy". Ciocia, cała w skowronkach, że wnusiowi, (amatorowi mleka) dogodzi, zamówiła. Rano śniadanko gotowe, mleko przegotowane (bez kożuchów). Mały robi łyk, drugi i ... "Babciu, czy moglibysmy jednak napic się tego normalnego (czyt. UHT-ego) mleka." Daje do myślenia... Biedne te nasze dzieci i wnuki.
Coś tu "śmierdzi". coś tak sterylnego nie może być naturalne...Nie ma zdrowego owocu, warzywa nie zjedzonego przez owady - one też chcą żyć. A Ty piszesz o pomidorach z obrazka. kiedyś domowe jabłka, śliwki, czereśnie, maliny (zarówno leśne, jak i domowe) oznaczały konieczność dzielenia się z "robakami" (moja biologiczka z podstawówki za te robaki już by mi dała - heheh). Drzewa miały jedynie bielone pnie. a teraz - jabłuszka jedno piękniejsze od drugiego. nawet robaki ich nie chcą... natura nie tworzy idealnych kształtów i form.
Ekko, tam nic nie smierdzialo:)) Pachnialo krzakami pomidorow, bylo cieplo i przyjemnie. Wlasnie o to chodzi, natura sie dzieli z owadami , robakami, ptakami,,,Jablka i inne owoce z drzew bielonych dadza 10% zdrowych owocow do zbioru. W to mozna sie bawic we wlasnym ogrodzie, ale nie jak sie produkuje na sprzedaz, niestety,,, My mamy wspaniale jablka chodowane tutaj i tylko w sezonie mozemy je kupic, bo nie mozna ich przechowac. Na rynku mamy zawsze zielone i jak wymalowane z importu, bo na drugiej kuli ziemskiej sezon trwa caly czas i gatunek tych jablek jest odporny na napady owadow.
czyli nie obeszło sie bez chemii albo bez mieszania w genach - ja niewierzę w obrazkowe pomidory hodowane naturalnie. Wiem, że produkcja przemysłowa, nawet ekologiczna, rządzi się swoimi prawami - oni muszą na tym jak najwięcej zarobić. Nie ma jabłek odpornych na owady -wybacz - jeżeli szkodzi robaczemu światu nam również. Może na mniejszą skalę i potrzeba dłuższego czasu na widoczne efekty - jakby nie było mamy większe rozmiary
Nie w tej chodowli nie zadnej chemi , jest stworzony mikroklimat i specjalne owady zjadaja wrogow pomidorow, tam jest stworzony cykl biologiczny. Jezeli chodzie o mieszanie genow, zastanowilas sie , ze od lat uprawiamy mutacje drzew owocowych, jarzyn, warzyw, specjalnych gatunkow ziemniakow, odpornych na choroby. Odmiany roz, kwiatow, krzakow porzeczek, malin i tak dalej,,,, Szczepi sie od setek lat i krzyzuje rosliny dla otrzymania lepiej wydajnych , odpornych na choroby, ladniej wygladajacych, o nowych kolorach,,,,nawet pelargonia nie jest juz pelargonia autentyczna,,,, Wybacz, jest jablko odkryte przypadkowo przez Granny Smith w Australii , pochodzenia Nowo Zelandzkiego, to jablko jest jak z rysunku, odporne na dlugie przechowywanie i dzisiaj znane na calym swiecie,,, nie jest mutacja i nie musi sie go pryskac , bo ma gruba, odporna skore i naturalny wosk na powierzchni. W Polsce walczycie o nie dopuszczenie chodowli modyfikowanej zywnosci, bardzo sie ciesze. Jednak najwazniejsza jest informacja obowiazkowa na kazdym opakowaniu produktu w handlu. U nas wszystkie takie produkty zniknely z polek, bo nikt ich nie kupowal ( jest u nas obowiazkowa deklaracja na opakowaniu, ze produkt posiada modyfikowany sklad). Poczytaj rowniez na stronie http://www.greenpeace.org/Poland , tam mozna sie duzo dowiedziec:) Pozdrawiam
w szklarni gdzie choduje sie pomidory ekologiczne. Niestety nie wolno bylo robic zdjec, bo aparat mogl byc "nie sterylny":))))) Musialam nalozyc na siebie bialy syntetyczny kombinezon ochronny z kapturem i czulam sie jak robot. Na nogi dali mi specjalne gumiaki, wszystko mialo chronic chodowle przed bakteriami z zewnatrz:) W szklarni cieplo,jasno, klimat jak w Hiszpanii w srodku lata. Zedy krzakow pomidorow do sufitu w prostych liniach i tysiace wiszacych pomidorow jak z obrazka. Dowiedzialam sie na czym taka chodowla polega, sprowadzaja specjalnie chodowane owady, nazwa lacinska i nie zapamietalam z wrazenia:) Owady byly widoczne golym okiem, takie dlugie cuda na dlugich nogach, chodzace po pomidorach i lisciach i jedzace wszystko, co moze szkodzic chodowli.Hehe, jestem sprzedana i juz nigdy nie kupie inaczej chodowanych pomidorow:))))))))
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekologia
Rozumiem, ze jesteś pod wrażeniem, pewnie ja tez bym była...
Tylko nie rozumiem, czemu taka hodowla jest ekologiczna... Powinna być "kosmiczna".
Ekologiczna hodowla z samej zasady nie powinna być w takiej izolacji od naturalnego środowiska. Dlaczego niby normalne bakterie miałyby aż tak bardzo zagrażac pomidorom? Przecież bakterię były i są czescią tego świata...
Ekologiczna uprawa oznacza rezygnację z chemi- to znaczy wolna od chemii ziemia, tzn sadzenie orlików i podlewanie wywarem z narecznicy, w celu ochrony przed ślimakami, zapraszanie naturlanych wrógów szkodników w celu ochrony... a nie sterylne srodowisko...
Choć i ja bardzo bym chciała zobaczyć takie "cuda"... szczególnie te owady jakoś zagościły w mojej wyobraźni... moze byś narysowała?
a znajdź dzisiaj tak hop siup "naturalne środowisko", gdzie na pomidory nie będzie padał kwaśny deszcz, gdzie nie zaatakują go szkodniki i wreszcie gdzie nie pryska się ich, żeby tych szkodników nie było.
Oni dokładnie to zrobili - zrezygnowali z chemii, tylko musieli się postarać, żeby pomidory nie zachorowały - bo wtedy trzeba byloby z niej korzystać.
No tak...O tym pomyślałm tylko przez chwilę ;)
Tylko jeśli pomidory są zdrowe- powinny się same obronić...Na tym to chyba polega?
Moi znajomi mieli restaurację, nie pod hasłem "ekologiczna" tylko pod hasłem "naturalna"- ziemniaki mieli z pola, które rękami własnej rodziny plewili, ogórki, pomidory, buraki- także...Mleko, śmietana, twaróg i jajka- też.
Nie było laboratorium, które chroniło uprawy- była tylko troska i praca.
Jedzenie miało zupełnie inny smak...
Pewnie tak trzeba- odgrodzić od świata, ale mnie to jakoś ...przeraża?
Ciekawe, czy w takim środowisku pszczołom będzie się chciało latac, a mrówkom wpierdzielac mszyce...
;) wydaje mi się, że pszczoly i mrówki mniej refleksji w to wkładają.
Zgadzam się z Agik !
To nie jest naturalne –ciekawe, jaki smak będą miały owoce czy warzywa produkowane w ten sposób!
Poza mrówkami i pszczołami istnieją różne sposoby do ochrony roślin. Mamy do dyspozycji preparaty biologiczne z roślin (skrzyp, czarny bez, pokrzywa, czosnek, cebula, pomidor i inne)
Allelopatia, wzajemne oddziaływanie na siebie różnych gatunków roślin rosnących razem lub uprawianych jedne po drugich.
Mistrzami w wykorzystaniu zjawiska allelopatii są działkowcy. Stosowane przez nich odpowiednie sąsiedztwo warzyw uprawianych na grządkach ma znaczenie ochronne i plonotwórcze. Pozwala nawet bez pomocy
pestycydów - skutecznie pozbyć się z ogródka niektórych szkodników, o czym świadczyć może następująca strofa w
„Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza:
„.... na każdym przykopie
Stoją jakby na straży w szeregach konopie,
Cyprysy jarzyn; ciche, proste i zielone.
Ich liście i woń służą grzędom za obronę,
Bo przez ich liście nie śmie przecisnąć się żmija,
A ich woń gąsienice i owad zabija”.
Smak pomidorow jest super, ja znam metody na naturalne chodowanie jarzyn i owocow, tylko musialabym miec jeszcze czyste powietrze i nieskazona glebe, tak jak za czasow Mickiewicza,,,,,pozdrawiam:)
Mie się wydaje, ze chodzi o sposób postępowania i działania w oparciu o to, co jest...
temat chętnie pociągnę, jak wróce z pracy...
Pozdrawiam serdecznie wszystkich...
Wydaje mi się, ze możesz mieć rację, hi- co do refleksji ;)
natomiast z refleksją, lub bez- te przemiłe zwierzątka po prostu mogą nie chceć latac, wpierdzielać itd... :D
"...chciało latac, a mrówkom wpierdzielac mszyce..."
Właśnie te małe pracusie pielęgnują mszyce, a ich nie wpierdzielają
hehehe, mysle , ze raczej biedronki w.......laja mszyce:)
wiedziałam, ze coś jest na rzeczy...
Tylko nie wiedziałam- kto -kogo wpierdziela...
hehehe, zeby tylko Ciebie nikt nie wp.......lil:))))))))
Już zjeżdżasz do chamskich dowcipów, po której szklaneczce jesteś?
Ja pije szklankami, nie lubie zdrobnien:)
tina nie mów ,,,to chyba jednak poszła cała beczka i dlatego na odwrót, ... została tineczka....
hehehe, dowcip wspanialy, no to jak to jest, raz piszesz, ze nie chcesz ze mna rozmawiac, a tutaj rozmawiasz ze mna na calego:))))
Hehe, nic nie narysuje, bo nie umiem:))))) Robaki wygladaly jak bezowe patyczki na dlugich nogach, hahaha to ja sie najadlam kosmicznych pomodorow,,,,, i bardzo dobrze smakowaly,,,pewnie , ze jak moja babcia chodowala jarzyny we wlasnym ogrodku, poza centrum miasta, to miala chodowle naturalnie ekologiczna. Wtedy nie jezdzil ani jeden samochod w poblizu. Chodzilo sie do miasta na piechote:) Teraz wszystkie pola przy drogach sa zanieczyszczone olowiem, zanieczyszczone kwasnymi opadami i zadna ekologiczna uprawa nie pomoze takiej glebie. Mowi sie o glebie wyjalowionej przez uzywanie sztucznych nawozow od dziesiatek lat. Ekologiczna uprawa w dzungli, to sie zgodze, ale nie w naszej zanieczyszczonej europie:)
Muszę ci przyznac trochę racji nie mamy czystego powietrza ale czesto sami mamy wpływ na to co jemy.Np. marchew dorodna na straganie i kolejka po nia a obok taka sobie i pustki.Do tego jeszcze umyta.Tak że mamy wpływ na to co kupujemy , no i sami mając ogródek możemy stosować preparaty Bio. Ale wygodniej kupić chemię i pryskac , szybko i wygodnie. Z Bio już trzeba włożyć trochę pracy.
Dziekuje:) Moi znajomi polskiego pochodzenia uprawiaja jarzyny na dzialce. Maja najwieksze kapusty jakie sobie mozna wyobrazic, marchew, pietruszki , selery, itd,,,wszystko niesamowicie dorodne, ale ja bym nie chciala tych cudow jesc:) Znajomi przywoza rozne produkty chemiczne z Polski ( u nas zabronione w sprzedazy) i sypia, pryskaja ile sie da. Na ich dzialce nie zobaczy sie zielska nawet:) Dla mnie to jest poronione tak uprawiac jedzenie do wlasnego uzytku,,,,,natomiast mam znajomego, ktory przerabia pol swojej ziemi przez caly sezon i zostawia do nastepnego sezonu na odpoczynek. W jego ziemi tez nie ma zielska, ziemia jest pulchna, az milo popartrzec i jego jarzyny sa naturalnie chodowane bez pomocy chemi:)
No właśnie- czyli widzisz sama - można. Ziemia, ani powietrze nie będzie tak czyste, jak w czasach Mickiewicza, ale jest alternatywa i dla pakowania wszystkiego chemią i dla przerażających ( przynajmniej dla mnie) laboratoriów.
Wydaje mi się, ze nie da się zatrzymac tego procesu pryskania wszystkiego, co się rusza- nie sposób ogarnąć olbrzymie latyfundia inaczej, jak opryskiem.
Natomiast jest mozliwe zachowanie pewnych sposobów, na uprawianie roślin bez dodatków- na małą, własną skalę.
Nie wiem Tineczko, czemu zywisz takie przekonanie, ze w Polsce wszystko jest skażone i niebezpieczne dla zdrowia, nie mam pojęcia kiedy ostatnio byłaś w Polsce, ale my tu naprawdę nie gonimy białych niedzwiedzi po ulicach. Czarnobyl jest już przeszłością, a prawo zdaje się jest podobne w całej unii... no i jeżdzimy na bezołowiowym paliwie...
Jeśli chodzi o te akurat sprawę- bieda, zacofanie z ubiegłych lat- wyszło akurat na dobre- nie ma utrwalonych takich nawyków, ze na widok jednej muszki strzela się całym opryskiwaczem jakiegoś trującego srodka...
Za to bardzo "zaszkodziło" wprowadzenie zachodniej żywności. "unijna" ( tak moja mamunia mówi i to jest synonim warzywa pędzonego chemicznie) marchew króluje, ziemniaki- tak wstrętne, ze ja praktycznie oduczyłam się jeść ziemniaki...
Matka- Polka ze wstydu by się schowała kiedyś, gdyby maiłą podać obiad z torebki- teraz kampania reklamowa przekonuje- że "pomysł na..." jest tylko przyprawą...
Bylam w Polsce kazdego roku w ostatnich latach, nie widzialam bialych niedzwiedzi na ulicach:)))) Widzialam szalonych kierowcow na drogach, wypadki , bo kazdy z troche lepszym samochodem mysli , ze jest raidowcem:))) Podobalo mi sie , ze jest czysto w miastach, ze przepiekne kwiaty sa w kwiaciarniach. Nie lubilam jesc w restauracjach, bo wszystko bylo cholernie tluste. Prawo powinno byc takie samo w calej unii, ale jeszcze daleko do tego w Polsce:) Kotunku, to nie z unii macie te straszne kampanie na gotowe jedzenie, to Ameryka nas w Europie zatruwa swoimi : szybko, latwo i do du.py:)))) Wczoraj nawet ich najwiekszy bank kredytowy zbankrutowal. I my w Europie poniesiemy konsekwencje tych spektakularnych sposobow na buizness. Wmawiali normalnym ludziom mozliwosc posiadania wlasnego domu. Zrobili duzy balon z niczego. Ceny domow podwyzszali sztucznie, kredyty prawie kazdy mogl dostac. Co jest tam dzisiaj, kompletny zastuj na rynku i ludzie traca caly dorobek zycia. Mnie tez denerwuja te wszystkie glupie reklamy i jeszcze bardziej jak nawet tutaj w WZ sa przepisy z uzywaniem "zupek chinskich",,,,,to sama chemia. Ja jestem na tyle stara, ze wiem jaki produkt jest zdrowy, ale mlodziez poddaje sie reklamie i pije cole i te inne swinstwa, je pizze, fast food i tyje :) Szybko tak, zdrowo nie,,,, i mozemy dyskutowac do usra..j smierci , to nic nie pomoze, bo internet, telewizja i media wychowuje nastepne pokolenia,,,,
To przynajmniej w jednej sprawie mamy jasność :) Bardzo dziękuję za wyjasnienia...
To pogadajmy se :)
Pogadajmy:) To nic nie kosztuje:)))) Kochana agik stac Cie na to jedzenie bez chemi, powinnas tylko wybierac, co jesc. Unia sprzedaje mase ekologicznej zywnosci, kontrolowanej. Nie ma jednak nic lepszego niz kupic jedzenie produkowane jak najblizej. U nas mozna zamowic caly zestaw produktow na jedno tygodniowe meny dla calej rodziny. Mieso, jajka, warzywa , jarzyny. Przywoza do domu, i tak bardzo drogo nie jest. Ja nie uzywam chipsow, coli i tego podobnych trunkow, nie kupuje slodyczy i stac mnie na zaplacenie pare groszy wiecej za zdrowa zywnosc:)
Caluski dla siostrzenicy:) Moj syn mial "uczulenie" w dziecinstwie na pomidory, truskawki, maliny , poziomki, na pieska i jeszcze inne. Dzisiaj moze jesc wszystko a z pieskiem spi w jednym luzku:) Madra przyjaciolka ( lekarz pediatra ) kazala mi podawac wszystko w malych ilosciach i dziecko wyrobilo sobie wlasna odpornosc na reakcje alergiczne,,,
Czekam na dalszy ciag rozmowy:)
Usciski tineczka
Tineczko szanuje Twoje zdanie ale musze tez wtracic, ze nie w kazdym kraju moze byc i jest tak jak u Ciebie i nie kazdy zyje w Twoim standarcie dysponujac Twoim portfelem. Niestety i w Niemczech zywnosc biologiczna jest duzo drozsza (choc to tez sie zmienia pomalu) niz hodowana konwencjonlnie. Jej dostepnasc tez jest rozna i nie wszystko na ktorym pisze bio jest biologicznie wartosciowym produktem. Osob trudno wiazacym koniec z koncem, czesci emerytow czy studentow na pewno na nia nie stac. Chyba ze od wielkiego dzwonu a juz na pewno nie na codzen. Tu nie chodzi o wybor tylko o zawartosc portfela jako taka.
A nie Ameryka (jako taka) dyktuje ceny lecz przemysl. Dlaczego wyginelo albo jest na wymarciu tyle wartosciowych odmian ziemniakow, jablek czy innych owocow i warzyw? Bo przemysl i handel ich nie chcial a oni dyktuja popyt a z tym ceny. To co ze zdrowsze i smaczniejsze byly od tych ktore sie ostaly? Nie odpowiadaly normom, zle sie przechowywaly, nie mialy odpowiedniego ksztaltu i wydajnosci w zbiorze. To wystarczylo zdanie konsumentow az na tyle sie nie liczy jak zdanie glownego odbircy. A konsument i tak kupi...taki jest czlowiek:kupi to co ladniej wyglada, ppojdzie na latwizne z polproduktem...
W moim mieście jest sklepik z ekologiczną zywnością. Ceny warzyw są conajmniej 3- krotnie wyższe niż w innych sklepach.
Z dostepnością jest podobnie- na niemałe miasto- jeden sklep...
Tineczko napisałaś powyżej, ze jacyś twoi znajomi przywożą z Polski zakazane w Szwecji preparaty ochronne...
Niedługo w ( moze w już w przyszłym roku) zostaną w Polasce wycofane, bardzo dobre preparaty- i wcale nie dyktują tego warunki jakieś zdrowotne, czy jakościowe- tylko polityczne. Podobnie jak z "krzywizną banana", ogórka itd... Po prostu europejscy politycy chcą zamknąc drogę producentom z poza unii.
Kilka miesięcy temu rozgorzała dyskuja społeczna ( może jeszcze nadal wrze...) na temat uprawy na polskich ziemiach, na otwartym terenie żywności modyfikowanej genetycznie- bardzo silny opór polskich rolników i bardzo silne naciski z unii... Pewnie wprowadzą NAKAZ takowej uprawy- i nie ma wielkiego znaczenia, ze my tutaj tego świństwa nie chcemy... że my chcemy, zeby pszczoły latały i produkowały miód ( ponoć najlepszy na świecie- co z tego, ze fałszowany 10- krotnie tańszym miodem chińskim...), a kiedy na otwartym terenie będą królowały rośliny modyfikowane genetycznie- pszczoły przestaną się rozmnażać...
Unia niesie ze sobą nie tylko kaganek oświaty dla nas ciemniaków... chciałabym, zebyś o tym pamiętała.
Pozdrawiam serdecznie
lepiej bym ujac nie mogla. Podpisuje sie "recami i nogyma"
I znowu musze protestowac:)) Modyfilowanie ziaren na uprawy jest wynikiem koniecznosci karmienia coraz wiekszej populacji na swiecie. Tradycyjna produkcja kukurydzy, pszenicy itd, nie jest w stanie wykarmic miljardy glodujacych. Oczywiscie technika pochodzi z Ameryki:) Poczytalam na stronie Unii i dowiedzialam sie, ze modyfikacja genetyczna pozwala na uzywanie mniejszej ilosci srodkow chemicznych i wiekszych zbiorow. Tak na marginesie, to u nas inspektorem panstwowym, decydujacym o pozwoleniu tych upraw jest kobieta polskiego pochodzenia, nazywa sie Zofia Kurowska:) Wasze obawy i dyskusje na ten temat, to po prostu nie zrozumienie procesu modyfikacji. Nie chodzi o jakies straszne swinsta rosnace na polach. Chodzi o ziarno odporne na choroby i nie potrzebujace chemi do wydatnych zbiorow. Unia nie taki straszny diabel, jak wy uwazacie, a kapitalizm zawsze bedzie gral pierwsze skrzypce, niestety! Buziaki!
Nie uważam, ze unia to straszny diabeł...
Wiem, ze genetycznie wyhodowana roślina, może zawierać np. antybiotyk, który wzmacnia odporność...
Chodzi tylko o uprawianie tych roślin na otwartym terenie... O ingerencję taką trochę na żywioł...której skutki są conajmniej trudne do przewidzenia...
Nie o czarnowidztwo i zacofanie- tylko o ochronę...
O możliwość samostanowienia, a nie o to, że ktoś przyjdzie i nas jasnie- oswieci...
Ja wiem , kochana, samostanowienie juz mozecie zapomniec, jak chcieliscie wziasc palec , to musicie cala reke przyjac:) A jeszcze pragniecie waluty euro zamiast zlotowki,,,nie da sie zjesc cale ciasto i myslec, ze cos na jutro zostanie:)))
Dorotko, ja nie mam duzego portfela:) Uprawiam bardzo duzo sama i w sezonie mam wlasne jarzyny, szparagi, warzywa, owoce i kwiaty do codziennej dekoracji stolu. Ziemniaki wlasnego wychodu wystarcza mi do Bozego Narodzenia, tak samo seler, pietruszka, marchew itd. Ukisilam ogorki, zamrozilam mase fasoli. Teraz chodze do lasu i zbieram co znajde, susze, przeprawiam i zamrazam. Pewnie, ze nie kazdy ma takie mozliwosci, ale mozna zawsze wybrac: albo piec mase ciast powodujacych choroby,kupowac picie powodujace cukrzyce albo kupowac troche drozsze zdrowe produkty do codziennej konsumcji. Nawet w sklepie widzac wypelnione do gory wozki z towarami szkodzacymi zdrowiu, zastanawiam sie jak ci ludzie moga tyle pieniedzy wydac na to:) Wlasnie Dorotko, nie tylko polprodukty, teraz juz sie kupuje mrozone kompletne dania. Do mikrofalowki i obiad gotowy,,,,Niestety ten fast food przyszedl do nas z Ameryki. Mozemy dlugo dyskutowac i tak nic nie zmienimy, nie zatrzymamy czasu, nie zmienimy tepa zycia, dopuki czlowiek sie nie zatrzyma i zrozumie, ze pieniadze nie moga nami rzadzic. Bo co nam da jeszcze wiekszy komfort, lepszy samochod, wakacje na Hawajach, jak na codzien nie ma sie czasu nawet porozmawiac z partnerem i swoimi dziecmi,,,rozpisalam sie:) Pozdrawiam serdecznie!
A myślisz, ze to takie ważne, skąd przyszedł?
Mnie się wydaje ważniejsze- dokąd se pójdzie ;)
Jeszcze chciałam tylko dodać, ze to bardzo smutne jest, zę rosnie nowe pokolenie, które jest przekonane, ze mleko pochodzi z kartonika, i nie znają smaku ziemniaka, takiego, jak ja pamiętam z dzieciństwa... Pamiętam ziemniaki, które babcia parowała dla swiń... Biliśmy się o te ziemniaki z kuzynostwem...
Chleb pamietam- który babcia piekła w takim specjalnym piecu- 2 tygodnie był siwezy i jadalny...Juz nawet nie to chodzi, ze mam łzy w oczach, jak przypominam sobie, jak babcia przytułała do piersi taki wieli rumiany bochen, robiła znak krzyża i dzieliła dla każdego dzieciaka kawalątek piętki...
O smak tego chleba chodzi...
O jabłka- takie malutkie papierówki...
Całym sercem jestem za tym, co jedyne i niepowtarzalne...
Ehhhhhhh
Pokolenie, ktore mysli, ze komputer ich karmil:))) Pamietam, te ziemniaki, nie raz dostalam w tylek, jak je jadlam bo ciocia sie martwila, ze sie rozchoruje:) Pamietam babusie robiaca zawsze znak krzyza na bochenku chleba,,,,PAMIETAM. Pamietam orzechy wloskie nie dojrzale, soczyste. Pamietam gruszki na zime obwijane w gazete do przechowania, pamietam,,, tylko pomarzyc sobie i pamietac mozemy! :)))))
Ja się nigdy nie rozchorowałam :)
Orzechy też pamiętam :) Nakradłam niedawno takich...Rąk nie mogłam domyc tydzień :)
Nigdy tez się nie rozchorowałam od niedojrzałych owoców...
Ja tez nie:))) Tych kartofli nie zapomne do konca zycia! A, co zapomnialas , ze kradzione nie tuczy:))))
Rośnie, niestety, rośnie takie pokolenie. Właśnie rozmawiałam z ciocią, która z końcem sierpnia wróciła z wakacji. Była na wsi ze swoim wnukiem 10 letnim (chłop wyrośnięty, co z tego - ciągle chory). Gdy przyjechali "na kwaterę" okazało sie, że jest mozliwośc zamówienia mleka " prosto od krowy". Ciocia, cała w skowronkach, że wnusiowi, (amatorowi mleka) dogodzi, zamówiła. Rano śniadanko gotowe, mleko przegotowane (bez kożuchów). Mały robi łyk, drugi i ... "Babciu, czy moglibysmy jednak napic się tego normalnego (czyt. UHT-ego) mleka."
Daje do myślenia...
Biedne te nasze dzieci i wnuki.
Niech fast food se pojdzie do diabla:))))))))))))
Coś tu "śmierdzi". coś tak sterylnego nie może być naturalne...Nie ma zdrowego owocu, warzywa nie zjedzonego przez owady - one też chcą żyć. A Ty piszesz o pomidorach z obrazka. kiedyś domowe jabłka, śliwki, czereśnie, maliny (zarówno leśne, jak i domowe) oznaczały konieczność dzielenia się z "robakami" (moja biologiczka z podstawówki za te robaki już by mi dała - heheh). Drzewa miały jedynie bielone pnie. a teraz - jabłuszka jedno piękniejsze od drugiego. nawet robaki ich nie chcą...
natura nie tworzy idealnych kształtów i form.
Ekko, tam nic nie smierdzialo:)) Pachnialo krzakami pomidorow, bylo cieplo i przyjemnie. Wlasnie o to chodzi, natura sie dzieli z owadami , robakami, ptakami,,,Jablka i inne owoce z drzew bielonych dadza 10% zdrowych owocow do zbioru. W to mozna sie bawic we wlasnym ogrodzie, ale nie jak sie produkuje na sprzedaz, niestety,,, My mamy wspaniale jablka chodowane tutaj i tylko w sezonie mozemy je kupic, bo nie mozna ich przechowac. Na rynku mamy zawsze zielone i jak wymalowane z importu, bo na drugiej kuli ziemskiej sezon trwa caly czas i gatunek tych jablek jest odporny na napady owadow.
czyli nie obeszło sie bez chemii albo bez mieszania w genach - ja niewierzę w obrazkowe pomidory hodowane naturalnie. Wiem, że produkcja przemysłowa, nawet ekologiczna, rządzi się swoimi prawami - oni muszą na tym jak najwięcej zarobić.
Nie ma jabłek odpornych na owady -wybacz - jeżeli szkodzi robaczemu światu nam również. Może na mniejszą skalę i potrzeba dłuższego czasu na widoczne efekty - jakby nie było mamy większe rozmiary
nie obeszlo i nie obejdzie jak takie numery firmy beda wykrecac :)
przypomne watek w ktorym jest filmik o chemii uzywanej przez wielkie koncerny
http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=186100&post=186100&offset=60
Nie w tej chodowli nie zadnej chemi , jest stworzony mikroklimat i specjalne owady zjadaja wrogow pomidorow, tam jest stworzony cykl biologiczny. Jezeli chodzie o mieszanie genow, zastanowilas sie , ze od lat uprawiamy mutacje drzew owocowych, jarzyn, warzyw, specjalnych gatunkow ziemniakow, odpornych na choroby. Odmiany roz, kwiatow, krzakow porzeczek, malin i tak dalej,,,, Szczepi sie od setek lat i krzyzuje rosliny dla otrzymania lepiej wydajnych , odpornych na choroby, ladniej wygladajacych, o nowych kolorach,,,,nawet pelargonia nie jest juz pelargonia autentyczna,,,,
Wybacz, jest jablko odkryte przypadkowo przez Granny Smith w Australii , pochodzenia Nowo Zelandzkiego, to jablko jest jak z rysunku, odporne na dlugie przechowywanie i dzisiaj znane na calym swiecie,,, nie jest mutacja i nie musi sie go pryskac , bo ma gruba, odporna skore i naturalny wosk na powierzchni. W Polsce walczycie o nie dopuszczenie chodowli modyfikowanej zywnosci, bardzo sie ciesze. Jednak najwazniejsza jest informacja obowiazkowa na kazdym opakowaniu produktu w handlu. U nas wszystkie takie produkty zniknely z polek, bo nikt ich nie kupowal ( jest u nas obowiazkowa deklaracja na opakowaniu, ze produkt posiada modyfikowany sklad). Poczytaj rowniez na stronie http://www.greenpeace.org/Poland , tam mozna sie duzo dowiedziec:) Pozdrawiam
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
...natura nie tworzy
> idealnych kształtów i form.
A co powiesz np. o płatkach śniegu" ?
Bahus
Są piekne - ale czy każda dokładnie idealna? Nie ma żadnych odchyleń?
poza tym płatki jakby nie było nie rosną
Są idealne...i też "rosną" i też tworzy je natura....podobnie zresztą jest z kryształem ;)
Bahus
e tam - jaki ideał - wyobrażasz sobie pomidora czy ogórka w tym kształcie?