Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Jedzenie i moda z lat 60

  • Autor: zielona53 Data: 2008-09-26 11:42:33

    Doskonale wiem ,że do Sylwestra jeszcze bardzo daleko. Tegorocznego Sylwestra robimy w stylu lat 60 i stąd moja prośba . Pomóżcie mi ułożyć menu z tamtych lat. Jeżeli ktoś z Was pamięta , jak ubierały się kobiety w latach 60 . Może macie jakieś zdjęcia ? Pozdrawiam . Grażyna

  • Autor: Teresa.Marcjan Data: 2008-09-26 13:12:55

     w 1960 roku miałam 10 lat...a w 1969...19 lat więc pamietam, że w Sylwestra ubierało się i nie   tylko na bal sylwestrowy, lecz przez cały karnawał,  były  dancingi, i prywatki... ubierało się w piekne długie suknie... biżuteria... pantofelki na "szilce" a wszystko to zwiewne,   otulajace  ciało,  mieniace się i wirujace podczas tańca... a modny był twist,  charleston...oj!! już nie pamietam  co jeszcze... ale tych "tańców"  było dużo... i inne w ekskluzywnym  lokalu....restauracji... inne na prywatkach  organizowanych co tydzień u kogoś innego.....a były to czasy....oj były..
    Jeśli chodzi o menu.... to przecież  nic się nie zmieniło,   poza tym, że w tamtych czasach na stołach  królowały wyroby własnej produkcji (domowej... była kiełbasa "wiejska" z czosnkiem  i cebulą  (saletrowana przez 3 - 4 doby),  były kiszki  gryczane, jęczmienne,  pasztetowe, wątrobiane,   boczki  smażone, wędzone i gotowane, były salcesony.... oj!!   slinka mi cieknie....

  • Autor: zielona53 Data: 2008-09-26 13:48:09

    Teresko , właśnie dlatego też uczymy się wędzić wyroby . Niby też trochę pamiętam , bo w 1960 miałam 7 lat a w 1969...17 lat.
    Tak jak i Tobie łezka sie w oku kręci na samą myśl o tamtych beztroskich latach.
    Teresko w menu się dużo zmieniło. Jak pamiętam to królowały nóżki w galarecie , sałatka zwykła jarzynowa z groszkiem. Nie było tylu dodatków co teraz. Smak wędlin był zupełnie inny. Mięso tez miało kompletnie inny smak.Oczywiście jajka w majonezie , Był też kawior przywożony z ZSRR.
    Co do ubrania , to skąd teraz szpileczki wziąć:) Był też taki taniec -Lec Kiss . Pamiętasz?

  • Autor: Regina Florczak Data: 2008-09-26 13:39:53

    Prawdziwe mięsa, może nie tak wyszukane jak dziś ale i tak pięknie podane.Np." zraz ala Zagłoba, kotlety schabowe ze śliwką, -panierowane , eskalopki cielece, sznycle Ministerskie, dużo ryb pod rożnymi postaciami i tak dalej.Tak jak Teresa napisała suknie zwiewne przy ciele.Muzyka różna, ale nie było playbacka- jak ktoś spiewał to naprawdę.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-26 13:58:02

    Królowały również na stołach :śledzie w kilku odmianach, sałatka jarzynowa bez dodatków  jak i ze śledziem, jaja w majonezie lub w sosie tatarskim, tatar ale z koniny(!), nieśmiertelny barszcz czysty lub bulion, pasztety,  a z owoców egzotycznych tylko pomarańcze obrane w kwiat i cytryna w plasterki do herbaty. Żadnych teraźniejszych napojów, oprócz wody mineralnej lub sodowej no i ... oranżady(świństwo do kwadratu).Co do innych wędlin to, jak już wspomniała jedna z dziewczyn, obok szynki, polędwicy,  w wielkiej zgodzie był salceson i kaszanka. Przysmakiem było mięso wieprzowe lekko podprawione i soute smażone na smalcu, na brąz.

  • Autor: Regina Florczak Data: 2008-09-26 14:34:34

    Były ryby , wołowina, cielecina i konina jak wspomnił Janek. Dziś koniny nie ma.Ale grały po knajpach prawdziwe orkiestry!

  • Autor: zielona53 Data: 2008-09-26 14:42:58

    Orkiestry nie planujemy ,ale mamy jeszcze pocztówki dźwiękowe. Co do koniny , to może jeszcze gdzieś się jakaś jatka końska uchowała.Pamiętam taki sklep , był w Warszawie na Pradze.

  • Autor: Teresa.Marcjan Data: 2008-09-26 15:43:14

    ...salceson i schab...spod serca..kap kap......
     no było tego było,  łatwiej teraz sobie przypomnieć,  jak każdy dodał to co zapamietał.. były zimne nóżki..do nioch ocet, lub sok cytrynowy, była nieśmiertelna  sałatka ziemniaczana.. i jarzynowa.... były śledzie... mmm co za smak... ślinę mam już po brodę...  a niedługo  będzie kapać.... mi na bluzkę...  jaja w majonezie lub w sosie tatarskim  robionym  w domciu,  z grzybeczkem  marynowanymi ogórkiem  konserwowym,  a majonez też swojski  robiony...  były jajka  nadziewane...  i  ozdobione jako świnki, myszki...
    .....no właśnie grzybki marynowane ... królowały na stole....) i  świeżo tarty, przyprawiany chrzan, oraz ćwikła domowej roboty,   ostra, że aż w oczach świeczki stawały, i w nosie kręciło, ogórasy.... mmmmm   wędliny   wianuszkiem  okalały... pieczone mięsiwa i boczki..... a wśród tego wszystkiego...........................polski spirytus  przetwarzany z oranżadą.... lub  wodą źródlaną i zaciągany palonym cukrem....(no tak, zaraz powiedzą,  ze..... odezwała się................ smakoszka alkoholu..... a niech tam....

  • Autor: Janek Data: 2008-09-26 20:25:16

    Kelnerowałem nawet w takiej.
    Aha, jeszcze nieśmiertelna "meduza" była obowiązkowo na każdej prywatce jak i w każdej knajpie. Meduzy były wieprzowe i z drobiu.
    Słynne zamówienie:"...podaj pan lornetkę/lornete i meduzę ..." (dwie pięćdziesiątki/setki i galaretę)

  • Autor: anna-gu Data: 2008-09-26 15:52:01

    Grażynko, na prywatkach królowały kanapki na wece z masłem, urobinym z cebulą twarogiem, z plastrem kiełbasy krakowskiej, plasterkiem jajka, ogórka kiszonego i pomidora. No i jeszcze domowe przetwory na zakąskę - grzybki, ogórki.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-26 20:41:45

    Kobiety/dziewczyny...suknie na kilku halkach.  Obuwie: szpilki i kaczuszki.
    Panowie spodnie: dzwony, rury, szwedy, latem koszule jasne lub białe, długi rękaw ale podwinięty , szelki na wierzchu(!).Krawaty na gumce ( nie wiem jak to się nosiło ochydztwo, zawsze nosiłem wiązane). Koszule non-iron ale nie prztyjęły się u nas w POlsce, były króciutko. No i słynne ortaliony ...nowszone w małych torebkach przes "modnisiów", oryginały włoskie, potem i nasze krajowe ..sztywne jak papier kredowy niemal.
    Obuwie: tekstylki czarne (lub skórzane) ze ściętym szpicem ale i szpiczaste też, obcas ok 5 cm zwężający się (uwaga z bardzo twardej gumy), a latem (moda z Łodzi rodem) ...białe tenisówki i białe skarpetki(lata 66-68) ...

  • Autor: alidab Data: 2008-09-26 20:50:06

    A do ortalionów obowiązkowym wyposażeniem amanta było posiadanie radia tranzystorowego z antenką.
    Im dłuższa antenka tym większe szanse u kandydata...:))) Mój brat był sporo starszy i ja doskonale pamiętam jak podrywał dziewczyny...
    Po radiu przyszła pora na posiadanie motocykla i oczywiście dwóch kasków ( drugi dla szczęśliwej wybranki) ...:)

  • Autor: Baśka Data: 2008-09-26 21:35:51

    Pamiętam jeszcze ozorki w galarecie...a szpilki miały obcasiki odkręcane...pamiętam jak sobie sama pożyczyłam buciki od siostry i zgubiłam obcasik...i nici z randki , szukałam 2 godz obcasik...fajnie wtedy było

  • Autor: lajan Data: 2008-09-27 02:10:57

    W kawiarniach królowała jako napój  cytrynada. Mieszanka soku z cytryny , wody i cukru. Prywatki! To było coś.

  • Autor: Baśka Data: 2008-09-27 12:28:53

    Za zorganizowanie prywatki bez zgody szkoły,kilku uczniów z mojego liceum zostało ukaranych naganą przy całej szkole.Zwołana została nawet specjalna Rada Pedagogiczna
    Mnie wtedy nikt na prywatkę nie zaprosił,więc ich nie żałowałam ha ha - to oczywiście żart...takie wybryki w moim liceum mogły skończyć się nawet wyrzuceniem ze szkoły.
    Ale jakie to były czasy...jacy młodzi byliśmy oczywiście mówię o moich rocznikach.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-27 19:21:21

    Oj i ja miałbym co opisać ...dokładnie rok 1957 lub 58 i moje urodziny ... ubaw po pachy, prywatka (!) małolatów

  • Autor: zielona53 Data: 2008-09-27 10:39:09

    Czytam wszystkie posty i młode lata wracają jak bumerang . Bardzo wszystkim dziękuję za pociągnięcie tematu . Widzę ,że temat jest miły (wspomnienia) Proszę o jeszcze .
    Też pamiętam płaszcze ortalionowe i tranzystory na ramieniu (jak duży), albo na pasku. Panowie nosili też czarne bereciki z z antenką.
    Wszystkich bardzo gorąco pozdrawiam. Grażyna

  • Autor: kokliko Data: 2008-09-27 19:51:30

    Sukienki (z obiciowego atlasu, tak, tak), niesmiertelne "male czarne" z lezka z tylu, szpileczki, kaczuszki, kabaretki, palta przepasane grubym skorzanym pasem, czasem sie znalazlo w pawilonach jakas fajna torebke, ale trzeba powiedziec, ze rodzime tzn te panstwowe, bily je na glowe. Byl taki malutki sklepik z galanteria skorzana tuz kolo UW (trzy schodki w gore), gdzie kierownik dwoil sie i troil aby dostac przydzial na lepsze modele. Z butami bylo gorzej, ale istniala w Warszawie niejaka pani Golcowa u ktorej wszystkie buty byly po
    480 zl, wmawiala nam biednym, nieobytym w szerokim swiecie, studentkom, ze to wlasnie sa modele z ostatniego katalogu Harrodsa, albo innego Laffayetta. Ale byly rowniez ciuchy i wielki jarmark amerykanskich laszkow w Nowym Targu.
    Jakos slabe mam wspomnienie co do przekasek prywatkowych, wydaje mi sie, ze krolowaly misternie dekorowane salatki, nad ranem oczywiscie bigos, moze barszczyk czerwony, nie pamietam.
    Clou programu stanowila muzyka, a ze jak swiat swiatem mlodziez zawsze sie na cos snobowala, to w owych czasach sluchanie czegogolwiek poza Beatlesami, Presleyem, P.Anka itd itd, uchodzilo za straszliwy obciach. Wylaczony z tego obciachu byl tylko Grechuta, Kofta i Demarczyk. Ogolnie bawiono sie przy muzyce propagowanej przez Kydrynskiego w rewii piosenek, albo tej ktora nadawalo Radio Luxemburg...........
    Natomiast dania o ktorych wspomina Janek byly nieodmiennie serwowane u cioci na imieninach. Pod koniec takiej imprezy dzielnie sasiadowaly ze soba torty orzechowe, sledzie po japonsku(!), cwikielka i inne balerony.
    Udanej imprezy na wycieczce w nostalgie, zycze Wam.

  • Autor: kokliko Data: 2008-09-27 19:54:33

    Sukienki (z obiciowego atlasu, tak, tak), niesmiertelne "male czarne" z lezka z tylu, szpileczki, kaczuszki, kabaretki, palta przepasane grubym skorzanym pasem, czasem sie znalazlo w pawilonach jakas fajna torebke, ale trzeba powiedziec, ze rodzime tzn te panstwowe, bily je na glowe. Byl taki malutki sklepik z galanteria skorzana tuz kolo UW (trzy schodki w gore), gdzie kierownik dwoil sie i troil aby dostac przydzial na lepsze modele. Z butami bylo gorzej, ale istniala w Warszawie niejaka pani Golcowa u ktorej wszystkie buty byly po
    480 zl, wmawiala nam biednym, nieobytym w szerokim swiecie, studentkom, ze to wlasnie sa modele z ostatniego katalogu Harrodsa, albo innego Laffayetta. Ale byly rowniez ciuchy i wielki jarmark amerykanskich laszkow w Nowym Targu.
    Jakos slabe mam wspomnienie co do przekasek prywatkowych, wydaje mi sie, ze krolowaly misternie dekorowane salatki, nad ranem oczywiscie bigos, moze barszczyk czerwony, nie pamietam.
    Clou programu stanowila muzyka, a ze jak swiat swiatem mlodziez zawsze sie na cos snobowala, to w owych czasach sluchanie czegogolwiek poza Beatlesami, Presleyem, P.Anka itd itd, uchodzilo za straszliwy obciach. Wylaczony z tego obciachu byl tylko Grechuta, Kofta i Demarczyk. Ogolnie bawiono sie przy muzyce propagowanej przez Kydrynskiego w rewii piosenek, albo tej ktora nadawalo Radio Luxemburg...........
    Natomiast dania o ktorych wspomina Janek byly nieodmiennie serwowane u cioci na imieninach. Pod koniec takiej imprezy dzielnie sasiadowaly ze soba torty orzechowe, sledzie po japonsku(!), cwikielka i inne balerony.
    Udanej imprezy na wycieczce w nostalgie, zycze Wam.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-28 00:25:12

    ...ten sklep pani Golcowej, był może na Rutkowskiego lub na Nowym Świecie?

  • Autor: kokliko Data: 2008-09-28 00:36:17

    na Rutkowskiego, aktualnie Chmielnej, ach jakie tlumy tam parly! Prawie jak pod stocznie w roku osiemdziesiatym (przepraszam za frywolnosc skojarzenia).Wydaje mi sie, ze to bylo blizej Marszalkowskiej, niz Nowego Sw., ale niestety zapomnialam, bo dane mi bylo tylko dwa razy kupic tam pantofelki (czasem robila na miare), kilka razy bylam z kolezankami, ale ulecialo, ulecialo.......
    W poprzednim   poscie chcialam wpisac misternie dekorowane kanapki, wyszlo salatki. W tych czasach salatka byla tylko jedna, tzn warzywna z groszkiem i majonezm, kanapki za to prawdziwe majstersztyki wyobrazni plastyczno-kulinarnej.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-28 00:57:05

    To znam ten sklep, tak teraz to Chmielna. Niedaleko tego sklepu mieszkała mojej Mamy serdeczna przyjaciółka z lat wojny, znana w Warszawie (i nie tylko) hiromantka, o inicjałach E.P. Wspaniała kobieta, zawsze radosna mimo ...(mimo wszystko!).

  • Autor: Janek Data: 2008-09-28 01:10:04

    ...chiromantka ... walnąłem bysia

  • Autor: kokliko Data: 2008-09-28 05:17:46

    Jakies dwa lata temu (a moze i trzy) postanowilam wyprawic imieniny, urodziny i tzw "Dzien Kobiet", wszystko mialo sie zmiescic  pomiedzy 5 tym i 10 tym dniem marca. Chodzilo o autentycznosc  wykonania. Jakoze  postanowialm w grudniu, to tzw zastawe mialam
    prawie skompletowana do marca, jakiez skarby na targach staroci we Francji mozne odkryc!!! Talerze z barow mlecznych , z Osrodkow wypoczynkowych  huty "Zabrze",no a potem to juz tylko "wielkanoc", przepraszam, ale tak to sie odbylo. Szynki, balerony, grzybki, chrzany, cwikly, soczyste i pieczyste,a do tego ciepla wodka, piwko balkonowa aura schlodzone, zadnego kapitalistycznego skrzywienia, dobrze, ze choc na tarasiku bylo w miare chlodno, i ze nozki sie co nieco skrzeply w galaretke!
    Innostrancy zadziwieni, w mig pojeli, ze jakies "wielkanocne jajo" im uszykowalam, a  moi kochani rodacy zwijali sie ze wstydu. A przeciez taki byl sposob celebry , nie powiem, nawet obrus na  sztanc wykrochmalilam.
    Dzisiaj wiem z cala pewnoscia, ze gdybysmy umieli sie zobaczyc w krzywym zwierciadelku, to nie zagrazalyby nam ani SMISY, ani PISY, ani  moje WPISY; niestety ogladalam Polonie dzis wieczorem. Krzywe zwierciadelko? Wyjechalam za Gierka. Polonii nie wlaczam nigdy, chyba, ze przypadek, no i dzisiaj wielki przypadek nad przypadkami, mialam wrazenie,ze gomulkowskie czasy przypiete mi sa "ad vitam eternam".
    Chyba tylko Janek znajdzie odwage i wyjdzie z podziemia.

  • Autor: Janek Data: 2008-09-28 13:56:01

    Iga, nigdy nie byłem w podziemiu tak więc nie muszę z niego wychodzić, a co odwagi, ... zawsze (chyba?) ją miałem i mam nadal jej w nadmiarze ;-)))
     Co do Twojego "retro przyjęcia",  coż, potwierdziło tylko ono, że nam Polakom brak, obok poczucia humoru, obiektywnwgo spojrzenia na siebie i naszą historię. Zdolni jesteśmy tylko do zrywów, akcji i jednorazowych "występów ku chwale" ...czyjej(?) Jeśli cokolwiek robimy czekamy na natychmiastowy poklask bo inaczej, ...słomiany płomień gaśnie.
    Gdy trzeba wrzucić bale drewna by podsycić płomień ... oglądamy się na innych, boimy sie przepuklinę dostać od zbyt dużego ciężaru. Ale po wszystkim wystawia'my(ją) tacy pierś po medale.
     Tak to większość bohaterów powstaje, na zasadzie: "...przyczepiło sie g...o do okrętu i mówi...płyyyyyyyyniiieeeeemy..."
     Gdybyś postawiła tabliczki z napisem :"..objaśnienie dla gości Polakow:....czy nie przypomina Wam to, tego co zostawiliście w kraju..."
    to podejrzewam, że zaczęliby od hymnu, potem ...gadanie co to ja nie robiłem by komunę...etc.etc ... i musieliby się dobrze ubzdryndolić by zacząć mówić prawdę ...  albo większą bzdurę.
     Tak to wstydzimy się nie tego co trzeba tylko rzeczywistości, której sami nie zmieniamy bo: ...co ja sam'a jeden'a mogę ... nie naprawię przecież świata. 
     I to mnie wkurza, prawda nazywana jest wulgaryzmem i chamstwem, a kłamstwo/obłuda jest wysoką kulturą.
     Tak, lepiej powiedzieć komuś 100 razy, ze nieco mija się z prawda, anizeli po 10 powiedzieć, że gada bzdury, a po 20-tej [powidzieć ,ze jest idiotą , no bo przecież to nie wypada. No i może zaszkodzić wypowiadajacemu się.
     I potem takiego kretyna(!) wybieramy na posła, senatora ... bo chodzi do kościoła, tak jakby wara miała coś wspólnego z logicznym uładem zawartości szarych kimórek.
    Uogólniłem chyba nieco ale trzeba wybrać z całej wypowiedzi nie to co nas boli ale to co w nas uderza, by przestało uderzać, to nie będzie bolało.
    Pozdrawiam
    Kazik-Janek

    P.S.
    Jeśli ktokolwiek widzi we mnie poetę(!?) to:
    "...niech nie czyta poetów, kto ich nie rozumie..."

    K-J

Przejdź do pełnej wersji serwisu