Opisze Wam sytuacje jaka mnie spotkała . Pani , która nigdy nie pobrudziła sobie rączek ziemia na działce ( bo jej nie ma ) przyszła do mnie i się spytała czy mogę jej dać troszkę warzyw i owoców dla dzieci .Owszem zgodziłam się.Dałam jej winogrona , jabłka, jeżyny no i oczywiście dużo warzyw .Pomyślałam - uczciwa kobieta nie kradnie , a po co u nas , ma się nadwyżka warzyw i owoców zmarnować. Pani podziękowała i poszła. Po kilku dniach , dowiaduję się, że owa kobieta była u kilku działkowiczów i prosiła o to samo . Może mi poradzicie co zrobić jak za rok znowu przyjdzie . Wiem , że ma pięcioro dzieci i w drodze wnuczątko, a pracuje tylko jej małżonek . Proponowano jej działkę za darmo, bo leżą odłogiem lecz odmówiła . Czy to wyłudzanie , a może taka potrzeba ? Co o tym myśleć ?
Umieściłam ten tekst- pod takim samym tytułem w Działkowiec w Polsce , ale była tylko jedna odpowiedz. Może na forum WŻ będzie więcej odpowiedzi. Na forum WŻ jest zawsze "ruch" http://wrzos.phorum.pl/viewforum.php?f=8 To jest link aktywny . Czekam na wypowiedzi .
Basiu, bardzo dobrze zrobiłaś,podzieliłaś się z osobą potrzebującą:)Ta pani prosiła innych,bo teraz są zbiory na działkach,więc pewnie chciała sobie zrobić zapas ,żeby starczyło jej na dłużej.W szkole też nas uczą ,żeby dzielić się z biedniejszymi:) Pozdrawiam.
... niebieska różyczko, a przeczytałaś dokładnie posta do którego odniosłaś się(?), ..ta potrzebująca pani nie chce sama(!) nic siać ale chce zbierać ... brzydko mówiąc za darmo wszystko, No poza chodzeniem i wyproszeniem.
Linka nie otwieram celowo, aby niczym się nie sugerować i odpowiadam na "gorąco". Nie wiem co kieruje tą kobietą, kiedy idzie "po prośbie". Może sytuacja rodzinna a może jeszcze inne powody. Nie oceniam jej źle za to, że nie chce kawałka ziemi. Czemu? Może zwyczajnie wie, że sobie z tym nie poradzi, że to ponad jej siły, a może brak czasu, a może jest zmęczona codziennymi troskami i walką z brakiem pieniędzy, może jest chora, a może nie lubi tego robić...? Wiem jedno - jeśli mam coś, czym mogę się podzielić i ktoś mnie wyraźnie o to prosi, to nie pytam się dlaczego to robi. Albo chcę coś dać, albo nie. Jeśli bym się poczuła oszukana zawsze mogę kolejnym razem odmówić. W tej konkretnej sytuacji nie czułabym się tak. Nie widzę w tym wyłudzenia. Szanuję ją już za sam fakt, że nie kradnie. Prosić o warzywa też trzeba umieć... (w tym zdaniu ukryłam głębszą treść, ale długo by o tym pisać).
Smakosia, popieram Cię w 100 %. Również dzielę się z potrzebującymi warzyw i owoców. Wręcz szukam chętnych aby przyszli i sobie sami narwali.Co do posiadania działki to jak zaznaczasz, nie potrafi robić, nie ma czasu, nie stać na nasiona, nawozy, brak sił do kopania i wiele innych przyczyn. Jeśli się ma zmarnować to lepiej rozdać. Działkowicz ma satysfakcję, że wychodował i radość, że może się tym podzielić. To co wychoduję na działce nie jestem w stanie zjeść przez całą zimę.
Ja też tak czułam jak Wy Drodzy WŻ- towicze i dlatego się z nią podzieliłam . Po co ma się zmarnować, a przy tak dużej rodzinie wszystkiego może być mało .
Lajan, powiem Ci tak bardzo od siebie: szkoda, że nie wszyscy tak postępują jak Ty (nie mam tu na myśli, tych osób, które mają małe "plony"). Są ludzie, którzy oczekują szczególnej wdzięczności za swoje "dobre serce". Tylko czy aby na pewno "dobre serce"? A dla Ciebie mój własny, wyhodowany na sercu
Ja też nie mam działki..... jeszcze od ubiegłego roku miałam maleńki kawałek u rodziców... ale teraz zasiałam tam trawę i posadziłam krzewy... ( oj skłamałam, mam 2 śliwy węgierki, 1 drzewo brzoskwiniowe, 1 orzech włoski...4 drzewka wiśni, 2 krzaczki agrestu, i 2 porzeczki czerwonej, oraz 1 krzaczek pigwy). miałam też cukinie...ale chciałam napisać, że nie mam warzyw, bo rodzice już mają po 84 lata, a ja mieszkam od nich 14 km i nie mogę ( są ze mną dwa małe bąbelki bliźniaki rozrabiaki wnuki) zawsze podjechać, żeby na czas wypielić, podlać, motyczką wzruszyć ziemię.... a wiem, że jak mnie nie ma to rodzice to robią..a nie chcę by coś im się stało..więc nie uprawiam warzyw... i też korzystam z nadmiaru urodzaju u przyjaciół, znajomych i sąsiadów.. Co prawda ja nie proszę a sami proponują mi.. i chętnie z tego korzystam...i nic sie nie marnuje, przerabiam.. włoszczyznę, której nie zamroziłam - przechowuję w skrzynce z piaskiem.... acha... zioła świeże oraz natkę pietruszki i szczypiorek mam swoje, w skrzyneczce sobie rosną i korzystam z nich...
To nie grzech dzielić się z potrzebującymi.... grzechem jest zmarnować nadmiar... owoców i warzyw... Pozdrawiam
smakosiu pozwól że podepnę sie tutaj , ponieważ niczego innego nie napisze, jedno tylko jeszcze przychodzi mi do głowy , ze ta kobieta nie przyjeła działki ponieważ boi się opłat , podatku( na pewno nie stać jej na to ) buziaczki Wam ślę , czytając takie teksty moje serduszko sie raduje ***
Nam kolega odstąpił -za darmo działkę pracowniczą, mocno zaniedbaną- po rodzicach. Byliśmy bardzo chętni, ale przerosło nas to. Przeprowadziliśmy się (więc kasa szła na remont), nie znamy się kompletnie na uprawie czegokolwiek, a i czasu brakowało. Oddalismy za darmo po roku, żeby się nie marnowało parze emerytów.Teraz mam wymianę z sąsiadką, ja podrzucam różne smakołyki, ona mnie- warzywa i owoce- do bólu. I jak mam nadmaiar to targam siaty do pracy, dla koleżanek. Tak powinno być.
Basiu, dobrze zrobiłaś :-)) Myślę, że nigdy nie powinno odmawiać się ludziom, jak proszą o jedzenie. Z prośbą o pieniądze jest już inaczej, ja przynajmniej jestem ostożniejsza. Pamiętam, jak mieszkaliśmy jeszcze w poprzednim miejscu, to sąsiedzi mieli do mnie pretensje, ze daję tym ludziom jedzenie, no bo to ktoś obcy się kręci po klatce, a ja faktycznie, jak ktoś zapukał, czy zadzwonił i poprosił o jedzenie, to dawałm, czy to jakąś puszkę, czy słoik. Pieniędzy nie dawałam nigdy, a jedzenia nie odmawiam. Mąż, czasem był niepocieszony, bo jego ulubiony pasztecik, wywędrował z lodówki i od razu wiedział, że znowu ktoś był po jedzenie, bo ja sama nie cierpię pasztetu. Niektórzy odwiedzali mnie często, niekórzy byli u mnie tylko raz. Nie mogłabym przemyśleć, ze odmówiłam, komuś jedzenia, a ktoś jest poprostu głodny.Jeszce raz napiszę: dobrze zrobiłaś:-))
Kiedyś oddawałem ale przyszło mi się nieco zachorzeć i przyszełem po chorobie na działkę, ..pełne zaskoczenie; działka skopana ziemiopłody wybrane i tylko karteczka w drzwiach altanki"przepraszam że skopałem bez pytania ale uwazam że dobrze to zrobiłem". Odszukanie Sprawcy było dość łatwe, ...ziemiopłody oddałem/odwiozłem mu wszystkie. W domu tym zastałem pięcioosobową rodzinę. Spytałem Sprawcę dlaczego to zrobił. Odpowiedź powaliła mnie niemal na kolana; "...bo pan jeden nigdy nie powiedział mi, żebym panu skopał za to nawet kawałek, a dowiedziałem się, że leży pan w szpitalu więc to uważałem za swój obowiązek". Teraz oddaję ale muszę odwozić, staram się pierw skopać ale nie daje rady, synowie Sprawcy są przed rozpoczęciem kopania, on sam niestety nie może ze wględu na niesprawność po wypadku. Za to razem wypijamy winko z winogron, z "naszej" działki i czasem w szachy pogrywamy. Czy to przyjaźń, może, ... ja nie wiem. Ja jednak większą mam korzyść z tej przyjaźni.
Chcesz powiedzieć Janku,że ludzie oddają swoje zbiory,za skopanie działki? jeśli to prawda ! to bardzo źle postępują.:(( powinno się dawać z serca,a nie dla własnych korzyści.
Mamy z mężem już 36 lat działkę, i co roku mam dużo owoców, Zeszłego roku mieliśmy 400 kg, gruszek, których prawie 300 kg, oddaliśmy biednym ,znajomym isobie zostawiliśmy trochę do słoików,Śliwek też mamy dosyć dużo, które również rozdajemy, Można powiedzieć że mamy już stałych odbiorców,Nigdy nie pytam nikogo czy chce dany owoc, tylko przywoże stawiam pod drzwiami i dzwonię, że już jestem, Cieszy się moje serce jak widzę jak ktoś z radością przyjmuje dar,Pozdrawiam wszystkich ,
Mnie się wydaje, ze nie ma się co zastanwaić- czemu Ci ludzie to robią... Robia i juz, może mają swoje powody... Mnie się wydaje, ze zawsze trzeba patrzeć od drugiej strony- mnie się zmarnuje, a ktoś mógłby skorzystać ...
Mój wujek kupił działkę, na której rosną jabłonki... cała rodzina musiałaby codziennie zjadać kilka kilogramów jabłek, zeby to wszystko przejeść...Wujek poprosił takich ludzi, którym się nie przelewa, o pomoc w zebraniu spadów- podstawił im duże auto, oni zbierali spady, odwiózł im to potem do skupu- dostali 1000 zł. Jabłka były wujka, auto wujka, ale to oni zbierali i dał im całą kwotę... Wujek ma takie trochę pozytywistyczne ( w sensie literackim) zacięcie- uważa, ze praca ma terapeutyczny charakter, buduje kręgosłup moralny, odciąga od złych nawyków i że bardziej ludziom potrzeba dać wędkę do ręki, niz rybe połozyć na talerz...
Agik, bardzo mi się postawa Twojego wujka podoba. Też uważam, że w wielu sytuacjach, szczególnie ludzi biednych fakt, że mogą sami zapracować na chleb, ma wielkie znaczenie. Uważam, że takie osoby czują się jednak lepiej, bardziej komfortowo kiedy sami zapracują na swoje utrzymanie, niż gdyby tylko otrzymywali dary - nawet z najlepszego serca. Każdy człowiek ma poczucie godności, które każe mu postępować w określony sposób. Osoby które chodzą "po prośbie" przełamali z pewnością pewną barierę psychologiczną. Na ogół nie nam oceniać dlaczego to robią. Może być tysiąc i jeden powodów; bardziej lub mniej ważkich. Jeśli jednak jest tylko jakakolwiek możliwość aby takim ludziom dać zatrudnienie, uważam, że powinno się im pomagać właśnie w ten sposób. Co do dzielenia się plonami - poza nielicznymi pewnie wyjątkami, większość (w mojej ocenie) działkowiczów właśnie tak robi. Najczęściej najbliższa rodzina działkowicza nie jest w stanie ani zużyć na bieżąco, ani przerobić wszystkich plonów. Oczywiście jest tutaj jeszcze cała masa różnych postaw i oczekiwań obdarowywanych. Zdarza się np, że jeśli działkowicz zaprosi na działkę i powie, zerwij sobie porzeczki, to te owoce raptem nie są potrzebne. Co innego gdyby dostarczyło się je do domu już zerwane w wiaderku. No ale to tylko tak na marginesie, bo jak widać z wcześniejszych postów niektórzy obdarowywani czują się nawet dość mocno zobowiązani i chętni do pomocy.
Kobiecina przyszła i poprosiła co najwazniejsze ...a nie ukradła!Mam swoj ogrodek i wiem ile wysiłku trzeba w to włozyc majac 19lat siałam plewiłam zbierałam i przerabiałam...przekopywałam bedac w 8miesiacu ciazy..nigdy nie narzekałam bo to lubie..tylko boli mnie to ze co roku zostaje"okradziona"z plonów...Dziele sie tym co mam z sasiadami ,ale zawsze ktos przyjdzie i poprostu ukradnie. Napewno jakby ktos przyszedł i zapytał jak ta pani -dałabym ..Z tego co piszesz ma 5dzieci i napewno kupe roboty przy tym,moze jest schorowana musi byc jakies wytłumaczenie ,ze odmowiła przyjecia działki.
moja teściowa złożyłą mi kiedyś propozycję nie do odrzucenia.Jej córka nie znosiła pracy w ziemi a ja tak, no i zaproponowała skoro ja lubię to ona kupi nasiona a ja będę plewić, podlewać i dbac o to.Ona tylko zbierać. A z tymi dziećmi...charakter mojej pracy i doświadczenia życiowe,nieroby zawsze grają na uczuciach innych liczbą dzieci, bo tak najłatwiej i najpewniej.
Bea- nie wiem dlaczego, ale twoja wypowiedź mnie jakoś... zabolała ( ?) ... Nie jestem nierobem, nawet nie mam dzieci, ale.... A jeśli ktoś sobie nie radzi? nie radzi choćby z odpowiedzialnoscią? albo z czymś innym...? Czy mamy miec społeczeństwo na wzór spartańskiego? w któym ludzi jakoś niedostosowanych ( choćby do rytmu, tempa, jakie narzuca nam zycie) mamy zrzucać ze skały? Wiem, zę cżesto tak jest, że ludzie żerują, chcą wzbudzić litość wewnętrznym mechanizmem wywoławczym, ale co jeśli nie? Jesli naprawdę są w potrzebie? Jesli rzeczywiście sobie nie radzą- choć mogliby, gdyby coś tam? Nie możemy poczuć na chwilę, ze nasze bebechy tak samo się kurczą z głodu, a nasza krew jest tak samo czerwona? I po prostu dać? bez pytań- a po co ci to, a co z tym zrobisz? Przykro mi się zrobiło, choć nie wiem dlaczego... I mam jakies niejasne przeczucie, dlaczego niektórzy ludzie wolą burczenie w brzuchu, niż poprosić o pomoc...
Agik, nie generalizowałam mojej wypowiedzi, Czemu nie moge powiedzieć tego jak ja to odbieram? Osoby które mnie znają wiedzą jaka jestem, ale na co dzień spotykam się z wykorzystywaniem dobroci innych. Nie potepiam tego co zrobiła autorka wątku, ale padło pytanie a ja na nie odpowiedziałam.A Twoją wypowiedź odbieram jako ocenianie mnie, przez takich jak ja ludzie wolą głodować niż prosić.No cóż może jestem nieczułym potworem.........
Bea- nie oceniałam ani Ciebie, ani Twojej wypowiedzi- tylko się do niej odniosłam. Jeśli jednak wywołałąm u Ciebie jakies nieprzyjemne stany- to bardzo przepraszam, bo nie miałam takich intencji... Może uznajmy, ze mamy różne zdania i niech każda z nas zostanie przy swoim, co? Grabula?
Agik, ja wcale nie jestem urazona, każdy ma swoje zdanie i miałaś prawo je .Tylko własnie net ma to do siebie,że nie widząc twarzy, tylko czytając można tak odmiennie odebrac to co jest napisane.
a ja z gruszki ni z pietruszki...w swojej codziennej pracy mam do czyneinia z ludźmi , właśnie z kim? część osób żyje z samych zasiłków, i ma tyle ile ja pracując 8 godzin. Często osoby te na konkretną propozycję pracy reagują niemal alergicznie.Wiem,ze nie można generalizować, ale zejdźcie na ziemie z o błoków.Naprawe potrzebujący nigdy o tym nie mówią, tylko staraja się wypracować włąsnymi rękami
Myślę, że wiem o czym mówisz. W jakimś tam zakresie, pewnie znacznie mniejszym, też się spotykam z podobnymi sytuacjami i postawami. Też znam osoby, które mają postawę roszczeniową bo im się należy - zawsze i wszędzie. A należy się wszystko: mieszkanie wraz ze wszystkimi wygodami (za które nie płacę bo nie mam), drogie jedzenie (a czemu nie mam kupić np. polędwicy sopockiej kiedy mam na nią apetyt), nowego płaszcza i butów, a nawet (a czemu nie?) wizyty w solarium. To o czym wspomniałam wcześniej to samo życie. Zetknęłam się z takimi postawami w pracy. Takie osoby uznają że im się należy wszystko z samego faktu, że one żyją. Są to typowe postawy pasożytnicze. Sami nic od siebie nie dając, przez całe życie korzystają z różnego typu zasiłków, pomocy i dopłat. Są w zdobywaniu pomocy perfekcjonistami. Wiedzą prawie wszystko: gdzie, kiedy i jak zdobyć pieniądze. Pewnie, że nie wszyscy tak robią, wiele jest autentycznej biedy i nieszczęść. Są ludzie którzy nie potrafią, albo nie mają sił by walczyć. Sądzę, że jest wielką sztuką aby takich ludzi zauważyć i umieć im pomóc.
Racja. Też znałam dziewczynę gdzie ani ona ani jej mąż nie pracowali. On się zajmował jakimiś lewymi interesami. 2 samochody zawsze były, ona i dziecko zawsze ubrane świetnie. Obwieszona złotem. Imprezki, solarium itp. Ale po zasiłek stała już od rana. Bo jej się należy. Śmiechu warte. Uważam, że trzeba pomagać. Najlepiej, jeżeli jest taka możliwość, "dać wędkę a nie rybę". Zawsze pomogę potrzebującemu ale tylko jak prosi o jedzenie, jak chce pieniądze-nigdy nie daję. Jak widzę dziecko, które zbiera pieniądze to wiem, że to napewno dla "mamusi" czy "tatusia" na winko i nie daje. Wolę sama kupić mu coś do jedzenia.
OJ, spotkalam sie z takimi jednostkami,,,mysleli ze za granica wszyscy sa glupi. Pierwsze pytania byly o dodatek na dzieci , bo u nas taki sie dostaje. Tylko nie zrozumieli, ze trzeba tu pracowac i mieszkac na stale, placic podatek a potem zbierac "zniwa". Biednym pomoge zawsze, przytule pod moim dachem, wykarmie. Nie pomoge nigdy tym wykorzystywaczom systemu socialnego.
Wiesz beo39 ja Cie rozumiem ale...no wlasnie jest ale. Jedna sprawa wyludzanie zasilkow i zebranie pieniedzy inna prosba o jedzenie i przyjecie tego jedzenia z radoscia. Wiem, ze nie mieszkam w Polsce ale i w Niemczech jest wiele biednych ludzi zyjacych na granicy albó i ponizej minimum socialnego. W prasie i telewizji mowi sie o przypadkach naduzywania opieki panstwa i sredni Niemiec ma przed oczami ludzi zyjacych z opieki spolecznej jako pasozytow. Niestety nie mowi sie bo niepopularne o drugiej stronie medalu, o ludziach ktorzy z jakichs przyczyn nie daja rady, sa malo obrotni...Czy mnie o nich sadzic? Nie kazdy jest zabojczo intéligentny i obrotny, nie kazdy potrafi sie znalezcw rzeczywistosci...Nie jestesmy wszyscy rowni.
Aby zaoszczedzic i urzedy podchodza do "potrzebujacych" bardzo rygorystycznie za najmniejsza zwloke czy inne niedopatrzenie obcinane sa pieniadze tylko....niestety te restrykcje odbijaja sie nie na tych co wykorzystuja bo oni sa bardzo obrotni i cwani ale na tych ktorzy nie umieja sie bronic.
Dwa przyklady:
Kobieta samotna w wysokozaawansowanej ciazy, chlopak ja rzucil, nie ma nikogo kto jej pomoze. Ciaza bardzo problematyczna, w 8-mym miesiacu wyslano ja do przymusowej pracy skopywanie zieleni miejskiej w listopadzie. Nie miala prawa odmowic. Lekarz wydal jej zaswiadczenie o zagrozonej ciazy (w normalnej pracy bylaby na macierzynskim juz) urzad nie uznal zagrozil obcieciem w 100% zasilku...Przesilila sie ledwo uratowano dziecko...Nikt nie czuje sie odpowiedzialny.
Mlody chlopak 20-lat umarl z glodu, jego matka w stanie ciezkim przewieziona do szpitala...Chlopaka wyslano do lekarza nie mial pieniedzy na bilet ani na oplate wizyty kwoty moze 20 euro. Prosil o pomoc powiedziano ze dostanie jak pojdzie do lekarza z urzedu (mimo wychudzenia uznano za w pelni zdrowego lawiranta) Chlopak nie mial skad pozyczyc pieniedzy. Obcieto mu cale pieniadze w dwa tygodnie pozniej znaleziono mart´wego. Umarl z glodu i wycienczenia. Odpowiedz urzedu: "my niewinni myslelismy ze skad inad sie utrzyma". Wiedzieli ze nie ma nikogo i ze matka tez nie jest w stanie pomoc bo sama glodowala
Kochani ja w takich sytuacjach poszlabym do adwokata i zalozyla zazalenie tacy ludzie nie umiej sobie radzic i moze ze wstydu nie szukaja pomocy, latwo ich zastraszyc. Dla urzedu sa tylko numerami
Wiesz,Dorotko! Ja w pracy nauczyłam się szacunku do ludzi. Jak lekko przychodzi nam stwierdzenie ,,pijak", ,,nierób",,menel". Ale ja nie jestem Bogiem, żeby stwierdzić, DLACZEGO on taki jest. Spotkałam się z ludźmi, którym życie się załamało-odeszła żona z dziećmi, umarła ukochana matka itp.itd. Nie potrafią się podnieść. Czy mnie ich oceniać? Nauczyłam się nie sądzić po wyglądzie. Po kilku spotkaniach wiem, czy to ,,od urodzenia bezrobotny i od urodzenia pijący" (takich też jest niestety wielu), czy też człowiek , którego życie przerosło. Pomnogę każdemu, bo nie wiem dlaczego on tak skończył. Podpisuję się ręcami i nogami pod Twoim postem.
Od nastu lat pracuję z menelami i takimi, którzy weszli w zakręt życia i nie umieją z niego wyjść.I nie jest to,że dziś ten jutro ktoś inny.Część z nich odchodzi, przychodzą nowi, ale mam kilkuletni kontakt z niemal każdym.To co napisałam w poprzednich moich postach to nie tylko przeżycia domowo-sąsiedzkie, ale też doświadczenie zawodowe.I to nawet nie jest kwestia czy pomóc czy nie bo jest taki czy inny.Bo zrobił to czy tamto.Niektórzy z moich podopiecznych niekoniecznie byli aniołkami, niektórzy robili rzeczy straszne, co nie znaczy,że zostali ocenieni tylko przez pryzmat swoich czynów. Rozważamy kwestię czy pomagać innym a nie komu pomagac ...... I jak w każdej dyskusji rozwija sie ona w różnych kierunkach.Jedni czytają inni oglądają literki......
Ja pomogę i nie mówię tu o stałych zasiłkach, ale o pomocy jedno- czy kilkurazowej w postaci kawałka chleba, 20 groszy czy siatki jabłek, bo od tego się zaczęło. Kwestia pomocy socjalnej powinna być monitorowana i powinna trafić do osób potrzebujących, sama o taką pomoc wnioskuję lub informuję, że się nie należy. A jeśli chodzi o oglądanie literek- tak, oglądam, nawet dość długo , bo mam słaby wzrok...
Czy ciężki?Powiem Ci,że pracownicy socjalni mają czas na wszystko.A współpraca z nimi to ciężka praca,,,,No i żeby nikt nie poczuł się urazony, mówię o tych z którymi mam nieprzyjemność pracować.Chociaz i tam są wyjątki :)
Trzeba sobie pomagać nawzajem,jezeli mamy czegos za duzo,dzielmy sie z innymi ! zawsze oddaje rzeczy po corce,uprane,poskladane w bardzo dobrym stanie.Jak wracamy z dzialki ,z warzywami lub owocami ,corka zawsze zanosi sasiadce.Mialam tez przypadek,ze zadzwonil do drzwi jakis czlowiek,poprosil o pieniadze na chleb ! powiedziałam zeby zaczekal,zrobilam mu kanapke,z maslem i szynkowa,podalam i zamknelam drzwi.W ramach podziekowania,gosciu otworzyl kanapke i przykleil mi obie polowki na drzwi:)) jedna odpadla ,ale druga swietnie sie trzymala.Od tamtej pory, nie robie kanapek zadnym menelom ! ale......pieniedzy tez nie daje,ostatnio w porze obiadowej zadzwonil chlopiec do drzwi,proszac o pieniadze na jedzenie,powiedzialam ze mu nie dam,ale jak jest glodny moge mu cos dac.W 2 kromki chleba wsadzilam mu schabowego jeszcze gorącego,usiadl na schodach i zjadl z apetytem,na droge dalam mu kawalek ciasta i butelke tymbarka,podziekowal i poszedl.Dlatego zawsze nakarmie glodne dziecko,a menel niech sie wezmie za robote, albo niech butelki zbiera !
Opisze Wam sytuacje jaka mnie spotkała .
Pani , która nigdy nie pobrudziła sobie rączek ziemia na działce ( bo jej nie ma ) przyszła do mnie i się spytała czy mogę jej dać troszkę warzyw i owoców dla dzieci .Owszem zgodziłam się.Dałam jej winogrona , jabłka, jeżyny no i oczywiście dużo warzyw .Pomyślałam - uczciwa kobieta nie kradnie , a po co u nas , ma się nadwyżka warzyw i owoców zmarnować. Pani podziękowała i poszła.
Po kilku dniach , dowiaduję się, że owa kobieta była u kilku działkowiczów i prosiła o to samo .
Może mi poradzicie co zrobić jak za rok znowu przyjdzie . Wiem , że ma pięcioro dzieci i w drodze wnuczątko, a pracuje tylko jej małżonek .
Proponowano jej działkę za darmo, bo leżą odłogiem lecz odmówiła .
Czy to wyłudzanie , a może taka potrzeba ? Co o tym myśleć ?
Umieściłam ten tekst- pod takim samym tytułem w Działkowiec w Polsce , ale była tylko jedna odpowiedz. Może na forum WŻ będzie więcej odpowiedzi.
Na forum WŻ jest zawsze "ruch"
http://wrzos.phorum.pl/viewforum.php?f=8
To jest link aktywny .
Czekam na wypowiedzi .
Basiu, bardzo dobrze zrobiłaś,podzieliłaś się z osobą potrzebującą:)Ta pani prosiła innych,bo teraz są zbiory na działkach,więc pewnie chciała sobie zrobić zapas ,żeby starczyło jej na dłużej.W szkole też nas uczą ,żeby dzielić się z biedniejszymi:) Pozdrawiam.
... niebieska różyczko, a przeczytałaś dokładnie posta do którego odniosłaś się(?), ..ta potrzebująca pani nie chce sama(!) nic siać ale chce zbierać ... brzydko mówiąc za darmo wszystko, No poza chodzeniem i wyproszeniem.
Janku,wszystko przeczytałam:) może ma jakieś powody,może jest chora.
Linka nie otwieram celowo, aby niczym się nie sugerować i odpowiadam na "gorąco". Nie wiem co kieruje tą kobietą, kiedy idzie "po prośbie". Może sytuacja rodzinna a może jeszcze inne powody. Nie oceniam jej źle za to, że nie chce kawałka ziemi. Czemu? Może zwyczajnie wie, że sobie z tym nie poradzi, że to ponad jej siły, a może brak czasu, a może jest zmęczona codziennymi troskami i walką z brakiem pieniędzy, może jest chora, a może nie lubi tego robić...? Wiem jedno - jeśli mam coś, czym mogę się podzielić i ktoś mnie wyraźnie o to prosi, to nie pytam się dlaczego to robi. Albo chcę coś dać, albo nie. Jeśli bym się poczuła oszukana zawsze mogę kolejnym razem odmówić. W tej konkretnej sytuacji nie czułabym się tak. Nie widzę w tym wyłudzenia. Szanuję ją już za sam fakt, że nie kradnie. Prosić o warzywa też trzeba umieć... (w tym zdaniu ukryłam głębszą treść, ale długo by o tym pisać).
Smakosia, popieram Cię w 100 %. Również dzielę się z potrzebującymi warzyw i owoców. Wręcz szukam chętnych aby przyszli i sobie sami narwali.Co do posiadania działki to jak zaznaczasz, nie potrafi robić, nie ma czasu, nie stać na nasiona, nawozy, brak sił do kopania i wiele innych przyczyn. Jeśli się ma zmarnować to lepiej rozdać. Działkowicz ma satysfakcję, że wychodował i radość, że może się tym podzielić. To co wychoduję na działce nie jestem w stanie zjeść przez całą zimę.
Basiu, niech Cię uściskam
Lajan, powiem Ci tak bardzo od siebie: szkoda, że nie wszyscy tak postępują jak Ty (nie mam tu na myśli, tych osób, które mają małe "plony"). Są ludzie, którzy oczekują szczególnej wdzięczności za swoje "dobre serce". Tylko czy aby na pewno "dobre serce"? A dla Ciebie mój własny, wyhodowany na sercu
Ja też nie mam działki..... jeszcze od ubiegłego roku miałam maleńki kawałek u rodziców... ale teraz zasiałam tam trawę i posadziłam krzewy... ( oj skłamałam, mam 2 śliwy węgierki, 1 drzewo brzoskwiniowe, 1 orzech włoski...4 drzewka wiśni, 2 krzaczki agrestu, i 2 porzeczki czerwonej, oraz 1 krzaczek pigwy). miałam też cukinie...ale chciałam napisać, że nie mam warzyw, bo rodzice już mają po 84 lata, a ja mieszkam od nich 14 km i nie mogę ( są ze mną dwa małe bąbelki bliźniaki rozrabiaki wnuki) zawsze podjechać, żeby na czas wypielić, podlać, motyczką wzruszyć ziemię.... a wiem, że jak mnie nie ma to rodzice to robią..a nie chcę by coś im się stało..więc nie uprawiam warzyw... i też korzystam z nadmiaru urodzaju u przyjaciół, znajomych i sąsiadów.. Co prawda ja nie proszę a sami proponują mi.. i chętnie z tego korzystam...i nic sie nie marnuje, przerabiam.. włoszczyznę, której nie zamroziłam - przechowuję w skrzynce z piaskiem.... acha... zioła świeże oraz natkę pietruszki i szczypiorek mam swoje, w skrzyneczce sobie rosną i korzystam z nich...
To nie grzech dzielić się z potrzebującymi.... grzechem jest zmarnować nadmiar... owoców i warzyw... Pozdrawiam
smakosiu pozwól że podepnę sie tutaj , ponieważ niczego innego nie napisze, jedno tylko jeszcze przychodzi mi do głowy , ze ta kobieta nie przyjeła działki ponieważ boi się opłat , podatku( na pewno nie stać jej na to ) buziaczki Wam ślę , czytając takie teksty moje serduszko sie raduje ***
Nam kolega odstąpił -za darmo działkę pracowniczą, mocno zaniedbaną- po rodzicach. Byliśmy bardzo chętni, ale przerosło nas to. Przeprowadziliśmy się (więc kasa szła na remont), nie znamy się kompletnie na uprawie czegokolwiek, a i czasu brakowało. Oddalismy za darmo po roku, żeby się nie marnowało parze emerytów.Teraz mam wymianę z sąsiadką, ja podrzucam różne smakołyki, ona mnie- warzywa i owoce- do bólu. I jak mam nadmaiar to targam siaty do pracy, dla koleżanek. Tak powinno być.
Masz też moje poparcie
Bahus
Basiu, dobrze zrobiłaś :-)) Myślę, że nigdy nie powinno odmawiać się ludziom, jak proszą o jedzenie. Z prośbą o pieniądze jest już inaczej, ja przynajmniej jestem ostożniejsza. Pamiętam, jak mieszkaliśmy jeszcze w poprzednim miejscu, to sąsiedzi mieli do mnie pretensje, ze daję tym ludziom jedzenie, no bo to ktoś obcy się kręci po klatce, a ja faktycznie, jak ktoś zapukał, czy zadzwonił i poprosił o jedzenie, to dawałm, czy to jakąś puszkę, czy słoik. Pieniędzy nie dawałam nigdy, a jedzenia nie odmawiam. Mąż, czasem był niepocieszony, bo jego ulubiony pasztecik, wywędrował z lodówki i od razu wiedział, że znowu ktoś był po jedzenie, bo ja sama nie cierpię pasztetu. Niektórzy odwiedzali mnie często, niekórzy byli u mnie tylko raz. Nie mogłabym przemyśleć, ze odmówiłam, komuś jedzenia, a ktoś jest poprostu głodny.Jeszce raz napiszę: dobrze zrobiłaś:-))
Kiedyś oddawałem ale przyszło mi się nieco zachorzeć i przyszełem po chorobie na działkę, ..pełne zaskoczenie; działka skopana ziemiopłody wybrane i tylko karteczka w drzwiach altanki"przepraszam że skopałem bez pytania ale uwazam że dobrze to zrobiłem".
Odszukanie Sprawcy było dość łatwe, ...ziemiopłody oddałem/odwiozłem mu wszystkie. W domu tym zastałem pięcioosobową rodzinę. Spytałem Sprawcę dlaczego to zrobił. Odpowiedź powaliła mnie niemal na kolana; "...bo pan jeden nigdy nie powiedział mi, żebym panu skopał za to nawet kawałek, a dowiedziałem się, że leży pan w szpitalu więc to uważałem za swój obowiązek".
Teraz oddaję ale muszę odwozić, staram się pierw skopać ale nie daje rady, synowie Sprawcy są przed rozpoczęciem kopania, on sam niestety nie może ze wględu na niesprawność po wypadku.
Za to razem wypijamy winko z winogron, z "naszej" działki i czasem w szachy pogrywamy.
Czy to przyjaźń, może, ... ja nie wiem. Ja jednak większą mam korzyść z tej przyjaźni.
Chcesz powiedzieć Janku,że ludzie oddają swoje zbiory,za skopanie działki? jeśli to prawda ! to bardzo źle postępują.:(( powinno się dawać z serca,a nie dla własnych korzyści.
ja tak mialem z bratem :) kopac sasiadki dzialke zawsze trzeba bylo bez mowienia jej :) a kobieta zawsze kladla jakies plony na laweczce przy domku :)
Kurcze... Janek i Bodek, ale mnie "rozmiękczyły" te Wasze opowieści. Pięknie jest, kiedy takie chwile mają miejsce w życiu...
Mamy z mężem już 36 lat działkę, i co roku mam dużo owoców, Zeszłego roku mieliśmy 400 kg, gruszek, których prawie 300 kg, oddaliśmy biednym ,znajomym isobie zostawiliśmy trochę do słoików,Śliwek też mamy dosyć dużo, które również rozdajemy, Można powiedzieć że mamy już stałych odbiorców,Nigdy nie pytam nikogo czy chce dany owoc, tylko przywoże stawiam pod drzwiami i dzwonię, że już jestem, Cieszy się moje serce jak widzę jak ktoś z radością przyjmuje dar,Pozdrawiam wszystkich ,
Mnie się wydaje, ze nie ma się co zastanwaić- czemu Ci ludzie to robią... Robia i juz, może mają swoje powody...
Mnie się wydaje, ze zawsze trzeba patrzeć od drugiej strony- mnie się zmarnuje, a ktoś mógłby skorzystać ...
Mój wujek kupił działkę, na której rosną jabłonki... cała rodzina musiałaby codziennie zjadać kilka kilogramów jabłek, zeby to wszystko przejeść...Wujek poprosił takich ludzi, którym się nie przelewa, o pomoc w zebraniu spadów- podstawił im duże auto, oni zbierali spady, odwiózł im to potem do skupu- dostali 1000 zł. Jabłka były wujka, auto wujka, ale to oni zbierali i dał im całą kwotę... Wujek ma takie trochę pozytywistyczne ( w sensie literackim) zacięcie- uważa, ze praca ma terapeutyczny charakter, buduje kręgosłup moralny, odciąga od złych nawyków i że bardziej ludziom potrzeba dać wędkę do ręki, niz rybe połozyć na talerz...
Agik, bardzo mi się postawa Twojego wujka podoba. Też uważam, że w wielu sytuacjach, szczególnie ludzi biednych fakt, że mogą sami zapracować na chleb, ma wielkie znaczenie. Uważam, że takie osoby czują się jednak lepiej, bardziej komfortowo kiedy sami zapracują na swoje utrzymanie, niż gdyby tylko otrzymywali dary - nawet z najlepszego serca. Każdy człowiek ma poczucie godności, które każe mu postępować w określony sposób. Osoby które chodzą "po prośbie" przełamali z pewnością pewną barierę psychologiczną. Na ogół nie nam oceniać dlaczego to robią. Może być tysiąc i jeden powodów; bardziej lub mniej ważkich. Jeśli jednak jest tylko jakakolwiek możliwość aby takim ludziom dać zatrudnienie, uważam, że powinno się im pomagać właśnie w ten sposób. Co do dzielenia się plonami - poza nielicznymi pewnie wyjątkami, większość (w mojej ocenie) działkowiczów właśnie tak robi. Najczęściej najbliższa rodzina działkowicza nie jest w stanie ani zużyć na bieżąco, ani przerobić wszystkich plonów. Oczywiście jest tutaj jeszcze cała masa różnych postaw i oczekiwań obdarowywanych. Zdarza się np, że jeśli działkowicz zaprosi na działkę i powie, zerwij sobie porzeczki, to te owoce raptem nie są potrzebne. Co innego gdyby dostarczyło się je do domu już zerwane w wiaderku. No ale to tylko tak na marginesie, bo jak widać z wcześniejszych postów niektórzy obdarowywani czują się nawet dość mocno zobowiązani i chętni do pomocy.
Kobiecina przyszła i poprosiła co najwazniejsze ...a nie ukradła!Mam swoj ogrodek i wiem ile wysiłku trzeba w to włozyc majac 19lat siałam plewiłam zbierałam i przerabiałam...przekopywałam bedac w 8miesiacu ciazy..nigdy nie narzekałam bo to lubie..tylko boli mnie to ze co roku zostaje"okradziona"z plonów...Dziele sie tym co mam z sasiadami ,ale zawsze ktos przyjdzie i poprostu ukradnie.
Napewno jakby ktos przyszedł i zapytał jak ta pani -dałabym ..Z tego co piszesz ma 5dzieci i napewno kupe roboty przy tym,moze jest schorowana musi byc jakies wytłumaczenie ,ze odmowiła przyjecia działki.
moja teściowa złożyłą mi kiedyś propozycję nie do odrzucenia.Jej córka nie znosiła pracy w ziemi a ja tak, no i zaproponowała skoro ja lubię to ona kupi nasiona a ja będę plewić, podlewać i dbac o to.Ona tylko zbierać.
A z tymi dziećmi...charakter mojej pracy i doświadczenia życiowe,nieroby zawsze grają na uczuciach innych liczbą dzieci, bo tak najłatwiej i najpewniej.
Bea- nie wiem dlaczego, ale twoja wypowiedź mnie jakoś... zabolała ( ?) ... Nie jestem nierobem, nawet nie mam dzieci, ale....
A jeśli ktoś sobie nie radzi? nie radzi choćby z odpowiedzialnoscią? albo z czymś innym...?
Czy mamy miec społeczeństwo na wzór spartańskiego? w któym ludzi jakoś niedostosowanych ( choćby do rytmu, tempa, jakie narzuca nam zycie) mamy zrzucać ze skały?
Wiem, zę cżesto tak jest, że ludzie żerują, chcą wzbudzić litość wewnętrznym mechanizmem wywoławczym, ale co jeśli nie? Jesli naprawdę są w potrzebie? Jesli rzeczywiście sobie nie radzą- choć mogliby, gdyby coś tam? Nie możemy poczuć na chwilę, ze nasze bebechy tak samo się kurczą z głodu, a nasza krew jest tak samo czerwona? I po prostu dać? bez pytań- a po co ci to, a co z tym zrobisz?
Przykro mi się zrobiło, choć nie wiem dlaczego...
I mam jakies niejasne przeczucie, dlaczego niektórzy ludzie wolą burczenie w brzuchu, niż poprosić o pomoc...
Agik, nie generalizowałam mojej wypowiedzi, Czemu nie moge powiedzieć tego jak ja to odbieram? Osoby które mnie znają wiedzą jaka jestem, ale na co dzień spotykam się z wykorzystywaniem dobroci innych. Nie potepiam tego co zrobiła autorka wątku, ale padło pytanie a ja na nie odpowiedziałam.A Twoją wypowiedź odbieram jako ocenianie mnie, przez takich jak ja ludzie wolą głodować niż prosić.No cóż może jestem nieczułym potworem.........
Bea- nie oceniałam ani Ciebie, ani Twojej wypowiedzi- tylko się do niej odniosłam.
Jeśli jednak wywołałąm u Ciebie jakies nieprzyjemne stany- to bardzo przepraszam, bo nie miałam takich intencji...
Może uznajmy, ze mamy różne zdania i niech każda z nas zostanie przy swoim, co?
Grabula?
Agik, ja wcale nie jestem urazona, każdy ma swoje zdanie i miałaś prawo je .Tylko własnie net ma to do siebie,że nie widząc twarzy, tylko czytając można tak odmiennie odebrac to co jest napisane.
a ja z gruszki ni z pietruszki...w swojej codziennej pracy mam do czyneinia z ludźmi , właśnie z kim?
część osób żyje z samych zasiłków, i ma tyle ile ja pracując 8 godzin. Często osoby te na konkretną propozycję pracy reagują niemal alergicznie.Wiem,ze nie można generalizować, ale zejdźcie na ziemie z o błoków.Naprawe potrzebujący nigdy o tym nie mówią, tylko staraja się wypracować włąsnymi rękami
Myślę, że wiem o czym mówisz. W jakimś tam zakresie, pewnie znacznie mniejszym, też się spotykam z podobnymi sytuacjami i postawami. Też znam osoby, które mają postawę roszczeniową bo im się należy - zawsze i wszędzie. A należy się wszystko: mieszkanie wraz ze wszystkimi wygodami (za które nie płacę bo nie mam), drogie jedzenie (a czemu nie mam kupić np. polędwicy sopockiej kiedy mam na nią apetyt), nowego płaszcza i butów, a nawet (a czemu nie?) wizyty w solarium. To o czym wspomniałam wcześniej to samo życie. Zetknęłam się z takimi postawami w pracy. Takie osoby uznają że im się należy wszystko z samego faktu, że one żyją. Są to typowe postawy pasożytnicze. Sami nic od siebie nie dając, przez całe życie korzystają z różnego typu zasiłków, pomocy i dopłat. Są w zdobywaniu pomocy perfekcjonistami. Wiedzą prawie wszystko: gdzie, kiedy i jak zdobyć pieniądze. Pewnie, że nie wszyscy tak robią, wiele jest autentycznej biedy i nieszczęść. Są ludzie którzy nie potrafią, albo nie mają sił by walczyć. Sądzę, że jest wielką sztuką aby takich ludzi zauważyć i umieć im pomóc.
Racja. Też znałam dziewczynę gdzie ani ona ani jej mąż nie pracowali. On się zajmował jakimiś lewymi interesami. 2 samochody zawsze były, ona i dziecko zawsze ubrane świetnie. Obwieszona złotem. Imprezki, solarium itp. Ale po zasiłek stała już od rana. Bo jej się należy. Śmiechu warte.
Uważam, że trzeba pomagać. Najlepiej, jeżeli jest taka możliwość, "dać wędkę a nie rybę". Zawsze pomogę potrzebującemu ale tylko jak prosi o jedzenie, jak chce pieniądze-nigdy nie daję. Jak widzę dziecko, które zbiera pieniądze to wiem, że to napewno dla "mamusi" czy "tatusia" na winko i nie daje. Wolę sama kupić mu coś do jedzenia.
OJ, spotkalam sie z takimi jednostkami,,,mysleli ze za granica wszyscy sa glupi. Pierwsze pytania byly o dodatek na dzieci , bo u nas taki sie dostaje. Tylko nie zrozumieli, ze trzeba tu pracowac i mieszkac na stale, placic podatek a potem zbierac "zniwa". Biednym pomoge zawsze, przytule pod moim dachem, wykarmie. Nie pomoge nigdy tym wykorzystywaczom systemu socialnego.
Wiesz beo39 ja Cie rozumiem ale...no wlasnie jest ale. Jedna sprawa wyludzanie zasilkow i zebranie pieniedzy inna prosba o jedzenie i przyjecie tego jedzenia z radoscia. Wiem, ze nie mieszkam w Polsce ale i w Niemczech jest wiele biednych ludzi zyjacych na granicy albó i ponizej minimum socialnego. W prasie i telewizji mowi sie o przypadkach naduzywania opieki panstwa i sredni Niemiec ma przed oczami ludzi zyjacych z opieki spolecznej jako pasozytow. Niestety nie mowi sie bo niepopularne o drugiej stronie medalu, o ludziach ktorzy z jakichs przyczyn nie daja rady, sa malo obrotni...Czy mnie o nich sadzic? Nie kazdy jest zabojczo intéligentny i obrotny, nie kazdy potrafi sie znalezcw rzeczywistosci...Nie jestesmy wszyscy rowni.
Aby zaoszczedzic i urzedy podchodza do "potrzebujacych" bardzo rygorystycznie za najmniejsza zwloke czy inne niedopatrzenie obcinane sa pieniadze tylko....niestety te restrykcje odbijaja sie nie na tych co wykorzystuja bo oni sa bardzo obrotni i cwani ale na tych ktorzy nie umieja sie bronic.
Dwa przyklady:
Kobieta samotna w wysokozaawansowanej ciazy, chlopak ja rzucil, nie ma nikogo kto jej pomoze. Ciaza bardzo problematyczna, w 8-mym miesiacu wyslano ja do przymusowej pracy skopywanie zieleni miejskiej w listopadzie. Nie miala prawa odmowic. Lekarz wydal jej zaswiadczenie o zagrozonej ciazy (w normalnej pracy bylaby na macierzynskim juz) urzad nie uznal zagrozil obcieciem w 100% zasilku...Przesilila sie ledwo uratowano dziecko...Nikt nie czuje sie odpowiedzialny.
Mlody chlopak 20-lat umarl z glodu, jego matka w stanie ciezkim przewieziona do szpitala...Chlopaka wyslano do lekarza nie mial pieniedzy na bilet ani na oplate wizyty kwoty moze 20 euro. Prosil o pomoc powiedziano ze dostanie jak pojdzie do lekarza z urzedu (mimo wychudzenia uznano za w pelni zdrowego lawiranta) Chlopak nie mial skad pozyczyc pieniedzy. Obcieto mu cale pieniadze w dwa tygodnie pozniej znaleziono mart´wego. Umarl z glodu i wycienczenia. Odpowiedz urzedu: "my niewinni myslelismy ze skad inad sie utrzyma". Wiedzieli ze nie ma nikogo i ze matka tez nie jest w stanie pomoc bo sama glodowala
Kochani ja w takich sytuacjach poszlabym do adwokata i zalozyla zazalenie tacy ludzie nie umiej sobie radzic i moze ze wstydu nie szukaja pomocy, latwo ich zastraszyc. Dla urzedu sa tylko numerami
Nie znajdziesz złotego środka.Chcąc ukrucić naciągactwo stosuje się pewnien wypracowany system.Ale niestety czasem ten niewinny tez oberwie...
no niestety...
Wiesz,Dorotko! Ja w pracy nauczyłam się szacunku do ludzi. Jak lekko przychodzi nam stwierdzenie ,,pijak", ,,nierób",,menel". Ale ja nie jestem Bogiem, żeby stwierdzić, DLACZEGO on taki jest. Spotkałam się z ludźmi, którym życie się załamało-odeszła żona z dziećmi, umarła ukochana matka itp.itd. Nie potrafią się podnieść. Czy mnie ich oceniać? Nauczyłam się nie sądzić po wyglądzie. Po kilku spotkaniach wiem, czy to ,,od urodzenia bezrobotny i od urodzenia pijący" (takich też jest niestety wielu), czy też człowiek , którego życie przerosło. Pomnogę każdemu, bo nie wiem dlaczego on tak skończył. Podpisuję się ręcami i nogami pod Twoim postem.
Od nastu lat pracuję z menelami i takimi, którzy weszli w zakręt życia i nie umieją z niego wyjść.I nie jest to,że dziś ten jutro ktoś inny.Część z nich odchodzi, przychodzą nowi, ale mam kilkuletni kontakt z niemal każdym.To co napisałam w poprzednich moich postach to nie tylko przeżycia domowo-sąsiedzkie, ale też doświadczenie zawodowe.I to nawet nie jest kwestia czy pomóc czy nie bo jest taki czy inny.Bo zrobił to czy tamto.Niektórzy z moich podopiecznych niekoniecznie byli aniołkami, niektórzy robili rzeczy straszne, co nie znaczy,że zostali ocenieni tylko przez pryzmat swoich czynów. Rozważamy kwestię czy pomagać innym a nie komu pomagac ...... I jak w każdej dyskusji rozwija sie ona w różnych kierunkach.Jedni czytają inni oglądają literki......
Ja pomogę i nie mówię tu o stałych zasiłkach, ale o pomocy jedno- czy kilkurazowej w postaci kawałka chleba, 20 groszy czy siatki jabłek, bo od tego się zaczęło. Kwestia pomocy socjalnej powinna być monitorowana i powinna trafić do osób potrzebujących, sama o taką pomoc wnioskuję lub informuję, że się nie należy. A jeśli chodzi o oglądanie literek- tak, oglądam, nawet dość długo , bo mam słaby wzrok...
No to jak ja.Ale to oglądanie literek to akurat było ogólnie rzucone.I nie jestem pracownikiem socjalnym, uchowaj.... nie obrażając nikogo.
Ja też nie - nie obrażając nikogo Swoją drogą ciężki kawałek chlebka.
Czy ciężki?Powiem Ci,że pracownicy socjalni mają czas na wszystko.A współpraca z nimi to ciężka praca,,,,No i żeby nikt nie poczuł się urazony, mówię o tych z którymi mam nieprzyjemność pracować.Chociaz i tam są wyjątki :)
Trzeba sobie pomagać nawzajem,jezeli mamy czegos za duzo,dzielmy sie z innymi ! zawsze oddaje rzeczy po corce,uprane,poskladane
w bardzo dobrym stanie.Jak wracamy z dzialki ,z warzywami lub owocami ,corka zawsze zanosi sasiadce.Mialam tez przypadek,ze zadzwonil do drzwi jakis czlowiek,poprosil o pieniadze na chleb ! powiedziałam zeby zaczekal,zrobilam mu kanapke,z maslem i szynkowa,podalam i zamknelam drzwi.W ramach podziekowania,gosciu otworzyl kanapke i przykleil mi obie polowki na drzwi:)) jedna odpadla ,ale druga swietnie sie trzymala.Od tamtej pory, nie robie kanapek zadnym menelom ! ale......pieniedzy tez nie daje,ostatnio w porze obiadowej zadzwonil chlopiec do drzwi,proszac o pieniadze na jedzenie,powiedzialam ze mu nie dam,ale jak jest glodny moge mu cos dac.W 2 kromki chleba
wsadzilam mu schabowego jeszcze gorącego,usiadl na schodach i zjadl z apetytem,na droge dalam mu kawalek ciasta i butelke tymbarka,podziekowal i poszedl.Dlatego zawsze nakarmie glodne dziecko,a menel niech sie wezmie za robote, albo niech butelki zbiera !