Właśnie pozmywałam kilka garów po obiedzie i znów mnie szlag trafił!! Kupuję dosyć dużo owoców, nie zawsze wszystkie zjem od razu, generalnie zawsze jakieś jabłko, czy banan leży w koszyku, a nad nim... moje utrapienie STADO małych upiornych muszek, które wystawiają na szwank higienę w mojej kuchni!!! Codziennie przecieram wszystko co się da, jest czysto, zlew zdezynfekowany, owoce nie leżą tygodniami, tylko godzinami. Co ja mam z tym cholerstwem zrobić? Skąd one się biorą?
Ale ja nie mogę tego logicznie ogarnąć swoim ścisłym, matematycznym umysłem, skąd one się biorą - tak znikąd? Przecież to też żywe stworzenia, czyli jakieś jajeczka muszą najpierw złożyć... Już jesień, zimno i myślałam, że te potwory wyginęły:(
U nas nazywaja sie je bananowe muszki, pojawiaja sie w sierpniu i znikaja jak zimno przyjdzie. Najmniejsze uszkodzenie w jakims owocu, sloik z ogorkami kiszonymi nie przykryty dokladnie,,,hehe, kazdego roku przyjda i kazdego roku znikna, trzeba je pokochac, sa malutkie, nie gryza nas, skubia sobie najwyzej jakis milimetr owoca,,,
A powiedzcie, czy jest coś, czego one nie lubią, może coś kwaśnego, jakieś przyprawy, nie wiem. Nie wygląda to kusząco, gdy sięgasz po owoc, a tu Ci wylatuje chmara potworów. Najchętniej sięgnęłabym od razu po domestos, ale w kuchni używam naturalnych mikstur:)
A u mnie te muszki zadomowiły się w kwiatku (cytrynka ) , skubią go a on ledwo żyje , kupiłam w kwiaciarni jakiś środek ale pomogło tylko na jakiś czas
Mój sposób na te natrętne muszki to odkurzacz, który bardzo szybko je wciąga i po kłopocie, aż do następnej fali muszek. Inne sposoby u mnie nie sprawdziły się.
witajcie:) ja również stosowałam metodę na odkurzacz lub wymachując szmatą wyganiałam te małe upiorki przez okno (albo po prostu w okropny sposób wybijałam każdą, która mi się napatoczyła pod szmatę). ale wszystko na nic. poczytałam trochę i okazuje się ze nasza muszka to zasłużona w badaniach genetycznych niejaka Drosophila melanogaster lubiąca gnijące owoce, wiec jak tylko coś z owocem się dzieje to od razu likwiduję źródło pokarmu:) a swoją drogą łacińska nazwa naszej paskudy oznacza mniej więcej czarnobrzucha miłośniczka miodu:D
jeżeli są to muszki owocówki to wlejcie do małej miseczki troszkę octu a napewno część muszek się tam zleci. Ja tak stosuję i troszkę pomaga. pozdrawiam
Też mnie to zastanawia. Skąd to draństwo się bierze. Nie znajduję na to zjawisko logicznego wytłumaczenia. Niby muszek nie ma, a wystarczy zostawić na godzinę lub dwie jakieś owoce i pojawiają się ich tabuny. Teraz na szczęście (odpukać) gdzieś to towarzystwo się u mnie prawie wyniosło, ale jakiś czas temu to normalny szok. Owoce wstawiałam do lodówki a i tam zdarzało mi się je odkryć. Podobno owocówki nie przepadają za bazylią, ale jakoś szczególnego wpływu nie zauważyłam (no może trochę), stosowałam ANTISOL (płyn odstraszający owady) też raczej z miernym skutkiem. Doprowadzona do ostateczności wytoczyłam ciężkie działa w postaci czerwonego RAJDU - no i ten preparat jest wg mnie dość skuteczny - tyle tylko, że to trucizna i trzeba potem jeszcze raz wszystko myć.
Dziś wymieniłam owoce na świeże, wcześniej wyszorowałam szafki i przetarłam roztworem: octu, sody i olejku lawendowego (wg perfekcyjnej pani domu) i zobaczymy, czekam... .
Właśnie pozmywałam kilka garów po obiedzie i znów mnie szlag trafił!!
Kupuję dosyć dużo owoców, nie zawsze wszystkie zjem od razu, generalnie zawsze jakieś jabłko, czy banan leży w koszyku, a nad nim... moje utrapienie STADO małych upiornych muszek, które wystawiają na szwank higienę w mojej kuchni!!! Codziennie przecieram wszystko co się da, jest czysto, zlew zdezynfekowany, owoce nie leżą tygodniami, tylko godzinami.
Co ja mam z tym cholerstwem zrobić? Skąd one się biorą?
U mnie to samo :) gruszki stoja i jablka i muszki tez sa,podobno to owocowki.
Ale ja nie mogę tego logicznie ogarnąć swoim ścisłym, matematycznym umysłem, skąd one się biorą - tak znikąd? Przecież to też żywe stworzenia, czyli jakieś jajeczka muszą najpierw złożyć... Już jesień, zimno i myślałam, że te potwory wyginęły:(
U nas nazywaja sie je bananowe muszki, pojawiaja sie w sierpniu i znikaja jak zimno przyjdzie. Najmniejsze uszkodzenie w jakims owocu, sloik z ogorkami kiszonymi nie przykryty dokladnie,,,hehe, kazdego roku przyjda i kazdego roku znikna, trzeba je pokochac, sa malutkie, nie gryza nas, skubia sobie najwyzej jakis milimetr owoca,,,
A powiedzcie, czy jest coś, czego one nie lubią, może coś kwaśnego, jakieś przyprawy, nie wiem. Nie wygląda to kusząco, gdy sięgasz po owoc, a tu Ci wylatuje chmara potworów. Najchętniej sięgnęłabym od razu po domestos, ale w kuchni używam naturalnych mikstur:)
A więc nic innego Ci nie pozostało jak polubić te muszki .Ps.ja tez je mam i w żaden sposób nie mogę się ich pozbyć.
Pół litra, wody paczka papierosów, zagotować to wszystko, przecedzić i pryskać kwiatki.
Zabki czosnku w ziemi tez pomoga.
Mój sposób na te natrętne muszki to odkurzacz, który bardzo szybko je wciąga i po kłopocie, aż do następnej fali muszek. Inne sposoby u mnie nie sprawdziły się.
witajcie:) ja również stosowałam metodę na odkurzacz lub wymachując szmatą wyganiałam te małe upiorki przez okno (albo po prostu w okropny sposób wybijałam każdą, która mi się napatoczyła pod szmatę). ale wszystko na nic. poczytałam trochę i okazuje się ze nasza muszka to zasłużona w badaniach genetycznych niejaka Drosophila melanogaster lubiąca gnijące owoce, wiec jak tylko coś z owocem się dzieje to od razu likwiduję źródło pokarmu:) a swoją drogą łacińska nazwa naszej paskudy oznacza mniej więcej czarnobrzucha miłośniczka miodu:D
jeżeli są to muszki owocówki to wlejcie do małej miseczki troszkę octu a napewno część muszek się tam zleci. Ja tak stosuję i troszkę pomaga. pozdrawiam
Też mnie to zastanawia. Skąd to draństwo się bierze. Nie znajduję na to zjawisko logicznego wytłumaczenia. Niby muszek nie ma, a wystarczy zostawić na godzinę lub dwie jakieś owoce i pojawiają się ich tabuny. Teraz na szczęście (odpukać) gdzieś to towarzystwo się u mnie prawie wyniosło, ale jakiś czas temu to normalny szok. Owoce wstawiałam do lodówki a i tam zdarzało mi się je odkryć. Podobno owocówki nie przepadają za bazylią, ale jakoś szczególnego wpływu nie zauważyłam (no może trochę), stosowałam ANTISOL (płyn odstraszający owady) też raczej z miernym skutkiem. Doprowadzona do ostateczności wytoczyłam ciężkie działa w postaci czerwonego RAJDU - no i ten preparat jest wg mnie dość skuteczny - tyle tylko, że to trucizna i trzeba potem jeszcze raz wszystko myć.
Dziś wymieniłam owoce na świeże, wcześniej wyszorowałam szafki i przetarłam roztworem: octu, sody i olejku lawendowego (wg perfekcyjnej pani domu) i zobaczymy, czekam... .