"Dzwonisz do mamy, a ona przede wszystkim pyta: „A co tam u twojego męża? Pewnie zmęczony biedaczek. Tak ciężko pracuje”. Ty też byłaś w pracy przez cały dzień, ale ciebie jakoś mama nie żałuje! Pokłóciłaś się z mężem i jesteś na niego zła. Mama bierze cię na bok i szepcze: „Jak ty się zachowujesz? Bądź dla niego miła. To przecież taki wspaniały człowiek”. Dlaczego ona tak go hołubi?
nie jestem jeszcze na etapie bycia tesciową. Kurcze, czy ja też bym się tak zachowywała w stosunku do swojej córki mężatki. Wydaje mi się,że nie. Zięć ..to osoba, której powierzamy swoje dziecko- dorosłą córkę, mając nadzieję,że będzie jej dozgonnym opiekunem i za to bedę go szanować, ale nie przesadzałbym tym lukrowaniem w stosunku do niego w rozmowie z córką, może się mylę, ale chyba moja córka lekko mówiąc po takim zachowaniu nie była by tym ukontentowana, inaczej - nie podobało by się jej moje stanowisko ,może jestem w błędzie Zapraszam do dyskusji,
To na pewno. Moja mama nigdy nie widzieła,że lecę z nóg ze zmęczenia, ale zięc musiał miec ugotowany i podany przez żonusię obiadek.Oburzała się kiedy pakowałam mu wózek w łapki i dawaj na spacer, bo ja musze chwilke odsapnąć.Miałam ogromny żal do niej,że nie dość,że nie stać jej było na odrobine pomocy, to jeszcze musiałam wysłuchiwać jak nie dbam o niego..... I chroń mnie,żebym była taką zmorą dla własnej córki....
Chron Boze od takiej Matki! Mozna ziecia lubic a nawet macierzynsko kochac ale nigdy nie stawiac ponad wlasne dziecko, najwyzej rownolegle. Niektore Matki beda twierdzic (byc moze) ze to z troski o dobro corki - trzeba ja uczyc by dbala o meza bo to gwarancja malzenstwa. W domysle: pewnie chlop ktoremu dobrze nie porzuci. Takie czysto patrijarchiczne myslenie - zywiciel rodziny najwazniejszy. Wiec jak on zadowolony to i rodzina tez ma sie dobrze...
Jednak chyba gwarancja malzenstwa jest partnerstwo i to by oboje malzonkowie byli zadowoleni i plni zrozumienia i szacunka dla siebie nawzajem?
A ja to wogole nie rozumiem tego "dbania i uslugiwania" mezowi....cos mi to XIX wiekiem pachnie. Maz z reguly powinien byc doroslym czlowiekiem... przynajmniej moi byli i obecny tez jest. Dala Bozia 2 raczki?? Skoro tak samo pracujemy to .... no ja tu czegos powaznie nie rozumiem... Zreszta to pracuje w obie strony, tak samo nie rozumiem, ze maz ma sie mna opiekowac i mnie utrzymywac. Dla mnie maz ma byc partnerem a nie dzieckiem czy tez rodzicem.
Temat ciekawy,znalam osobiscie taka mamusie,ktora uwielbiala ziecia ponad wszystko ! skonczylo sie to rozwodem,poniewaz kochana mamusia odbila meza wlasnej corce ! Rozumie wszystko,mozna ziecia lubic ,ale....bez przesady ! to tylko maz naszej corki,jasne ze jakbym widziala ze sie przepracowywuje ,a corka leniuchuje i jeszcze sie z nim kloci,to bym jej zwrocila grzecznie uwage ! ze tak nie nalezy postepowac, ze jak ma dobrego meza ,niech go szanuje.Teraz cos dla zartu "Nie chwali sie dnia przed zachodem slonca, i faceta przed smiercia" oczywiscie to zart:)))
HAHA dobre "Nie chwali sie dnia przed zachodem slonca, i faceta przed smiercia", podoba mi sie :) Moja Mama bardzo lubi mojego meza, traktuje nas rowno :) Chociaz jak jedziemy do niej na obiad to robi ulubione potrawy jego a nie moje ;( Gdy widzi ze ktores z nas jest zmeczone to mowi zebysmy oby dwoje sie polozyli a ona sie zajmnie wnuczusiem, co uwielbia robic :)
"powierzamy" "opiekować"/?? oj nie podoba mi się takie sfomułowanie. bardzo mi się nie podoba. protekcjonalne, patronackie.. tak jakby córka była istotą nie w pełni mogącą o sobie decydować.
zięć to mężczyzna, którego córka wybrała na swojego partnera życiowego. ewentualnie ojciec wnucząt. może być też świetnym dodatkowym synem do rodziny. nowa osoba, nowy cenny (oby jak najczęściej) nabytek dla rodziny.
może dla niektórych mam to syn, którego nie miały?
teściowe uwielbiają swoich zięciów. może właśnie pokutuje w nas ta stara patriarchalna idiotyczna tradycja myśli.. że córkę "oddajemy w dobre ręce" jakby była jakąś rzeczą do pozbycia się. kobiety.... nie traktujcie tak swoich córek....
anay...nie potrzebne te flustracje moje sformułowanie" powierzamy" " opiekawać" pisałam te słowa w dobrym jakby tu powiedzieć zanaczeniu, nie miałam na myśli, że córki nasze powierzamy opiece, bo są niespełna rozumu, niedorajdami - kalekami życiowymi, albo, że wychodząc za mąż nie poradzą sobie..oj anay myślę,że żle to odebrałaś, bo mimo wszystko wydając swoją córkę za mąż w głębi serca pragniemy,żeby była otoczona miłością, a zarazem opieką, jeżeli zachoruje co wtedy..na kogo może liczyć...no chyba się zgodzisz ze mną. Ta reguła powierzamy i opiekować działa w obie strony. Córka wychodząc za mąż też bierze na siebie pełną odpowiedzialność za siebie męża i dzieci, a więc córce powierza się i opiekę . Pięknie Dorota za Płota wypowiedziała się...to powinno być partnerstwo. My" mamuśki" nie przesładzajmy, możemy być pomocne / i to nie do końca, jest jakaś granica / lukrowanie słodzenie i ahanie jakiego mamy wspaniałego "zięciusia" czy " synową" graniczy się że tak powiem stwierdzeniem protekcjonalnie, patronacko. Umiar we wszystkim...w piciu, jedzeniu, w rozrywkach czy też hołdowaniu zięcia, czy synowej Poprostu kochajmy tak po matczynemu pozdrawiam kama jeszcze nie teściowa a jeszcze jedno... myslę,że podzielicie mój pogląd, córki należy przygotować do życia w małżeństwie i nie tylko w ogóle do życia, powinna w szczególności liczyć na siebie, bo nie wiadomo co los zgotuje,mimo,że oddajemy je " w dobre" ręce -- prymitywne stwierdzenie co do oddania w dobre ręce, ale rzeczywiście taki pogląd ma miejsce
kama, zdaję sobie sprawę z tego ze tak właściwie to masz dobre intencje,
ale dla mnie istotne jest byśmy zastawiali się, co słowa niosą za sobą. zastanawiasz się nad tym czy ty przypadkiem kiedyś nie zachowasz się jak własna matka. nei podoba ci się to, ale używasz słownictwa, które niesie za sobą konkretne "konsekwencje". czy tak naprawdę nie pokutuje gdzieś w tobie głęboko podobny schemat myslowy, który potem kaze traktować takiego zięcia niemalże jak "wybawcę", "opiekun" to zupełnie inne słowo niż "partner". nie wydaje mi się, żeby posiadanie "opiekuna" oznaczało pełną samodzielność. tak samo jak powierzanie kogoś komuś. wg mnie tego typu sformułowania niosą za sobą znaczenia - bardziej lub mniej pokutujące w świadomości. w tym wypadku są to znaczenia dość mocne, i ukierunkowujące kolejne skojarzenia ze związkiem córki z jej mężem no i wreszcie nim samym. i tylko chciałabym, żebyś pozastanawiała się, tak zupełnie osobiście, jeśli nie teraz to potem, czy mimo wszystko, mimo braku wyraźnej chęci z twojej strony, nie włożysz się jednak w przyszłości w rolę teściowej uwielbiającej zięcia.
w każdym z nas coś pokutuje --- schemat taki czy inny. Wiem jedno...nie zagłaszczę zięcia jak kota na śmierć, rola tesciowej, która uwielbia zięcia, nie odpowiada mi zdecydowanie, ale na szancunek tak, jeżeli na to zapracuje a i owszem będę wspomagać radą w każdej okoliczności jeżeli się do mnie zwrócą. Córki - mężatki mają swoje nowe życie , nowe wyzwania i lepiej na siłę nie umilać ani przychylnością wielką czy pochwałami, trochę dystansu wyjdzie dobrze dla każdej ze stron jak dobrze że nie jestem jeszcze teściową, ale wyrobiony pogląd na ten temat mam Przyczyna może też być inna – zastanówmy się że " mamuśki" są osobami nadopiekuńczymi ten stan rzeczy może być spowodowany, samotnoscią, czy wdowieństwem i oprócz córek nie ma w ich życiu nikogo, o kogo mogłyby się troszczyć. Zięć może stać się jedynym bliskim mężczyzną, który wypełnia tę lukę.wtedy sprawy moga przyjąć inny obrót, mimo wszystkiego moim skromnym zdaniem nie należy przesadnie hołdować bo to jest niebezpieczne
Pozdrawiam wszystkie teściowe, córki mężatki i zięciów trzymajcie się
Wystarczy mi,że moi rodzice lubią mojego męża.Ja teraz pomyślałam,że bardzo lubie partnera mojej córki ,zawsze pytam co u niego słychac,lubię czasami porozmawiać przez telefon,ale to z córką rozmawiam wtedy gdy on przygotowuje obiado-kolację.Bylo tez tak ,że nie lubiłam któregoś z chlopaków córki,ale nawet jej tego nigdy nie powiedziałam...dorosła jest,powinna wiedzieć co robi...to jej wybory.CViekawi mnie jaka będę w stosunku do dziewczyny mojego syna...jeszcze nigdy nie byl poważnie zaangażowany uczuciowo,wię nie poznałam z tej strony żadnej jego sympatii...oj,jestem bardzo ciekawa. Moja babcia była już inna,gdy wspomniałam w domu,że planujemy ślub,a mam starszą siostrę;babcia powiedziała dobry człowiek,ale może tak by ożenil się z E...Miłość..nie była ważna,liczylo się starszeństwo.
ciekawy temat .. moim zdaniem , to przesadne lukrowanie teściowej to obawa żeby nie być tą z kawałów;)) Moja mama też nieraz wystrzeli z hasłem po którym dostaję białej gorączki .... to słodzenie i zwracanie córce uwagi jest ładnie mówiąc nie na miejscu , i moim zdaniem jest w takim samym stopniu złe co narzekanie na zięcia . Nie mam córki , ale mam syna , i nie wyobrażam sobie żebym Mu zwracała uwagę w obecności jego narzeczonej, jeśli coś mi się nie spodoba w jego zachowaniu, zawsze mogę to powiedzieć delikatnie i na osobności.. jesteśmy ludźmi i uczymy sie całe życie , ja również przyjmę krytykę , ale właśnie w cztery oczy , a nie taką na pokaz..
makusiu temat morze, ale rzeczywiście ciekawy, ile nas tu jest tyle będzie opinii na ten kontrowersyjny temat. Tak to prawda uczymy się całe życie, powinnismy się go uczyć, nie uciekać przyjmować krytyke w milczeniu , bo czasami tez możemy być niedoskonałe w całej rozciagłości tego słowa znaczeniu.
Temat bez dna:) Wlasnie w maju zostalam tesciowa. Na weselnym przemowieniu ( taka jest u nas tradycja ) do mlodej pary podalam pare rad obojgu.
Zieciowi radzilam: przynies kwiatek w kazdy piatek swojej zonie,,,nigdy nie zapomnij zamknac deski toaletowej,,,, od czasu do czasu nie zgadzaj sie ze wszystkim co twoja zona wymysli:)))
Corce radzilam: nie musisz juz wiecej byc "zosia samosia", bo masz partnera do oparcia tak w radosci jak i w przykrosci,,,, badz szczegolnie dobra i wyrozumiala dla meza jak bedzie chory, bo nawet zwykly katar bedzie dla niego makabra,,,,, zastanow sie czasami ile nowych sukienek naprawde potrzebujesz:)))
A obojgu poradzilam:
Zostawcie drzwi klatki malzenskiej troche otwarte, bo malzenstwo to jak z ptakami : z zamknietej chca wyleciec a do otwartej zawsze wroca:)
Bardzo lubie mojego ziecia i kocham moja corke nad zycie. Absolutnie nie wtracam sie w ich zycie, o ile nie poprosza o pomoc w jakiejs sprawie. Widze jak sie kochaja i serce moje to cieszy.
Jaka bede dla przyszlej synowej, nie wiem. Z tymi synkami , to cos innego :)))
Moja mama zawsze bardziej martwila sie o mojego meza a do mnie mowila : "ty musisz",,,,,,brrrrrrrrr, nienawidze powiedzenia: "ty musisz":)))
tineczko... masz rację nic nie musimy pod dyktando innej osoby, co innego wysłuchać rady skarżących się czy to będzie córka czy zięć, podzielić się watpliwościami, wskazać ewentualne rozwiązanie zależne od sytuacji, ale decyzja należy nie do mam a do córek-mężatek, czy synów-żonatych " mauśki" winne zaakceptować sytuację w jakiej się znajdują, czy nam się to podoba czy nie, bo to jest ich życie.
hmmm, po głębszych przemysleniach musze przyznać, że jest w tym duzo prawdy, jesli chodzi o to jak to u mnie wygląda, to moi rodzice są takiego zdania że dzieci (mają dwóch zięciów) które przyszły do naszej rodziny zasługują na szczególny szacunek, i poważanie wtedy one będą odwdzięczały się im (czyli moim rodzicom) oraz nam (mnie i siostrze) tym samym, i jak narazie muszę przyznać że to działa, ja jestem po ślubie ponad 7 lat, siostra od roku, jak zjemy niedzielny obiadek rodzinny to nasi mężowie sami dobrowolnie wyrywają się do mycia garów i robią nam kawkę.... nienormalnie (według mnie oczywiście )wyglądają stosunki naszych mężów z ich teściową (czyli moją mamą), mama czasem zadzwoni i narzeka , że leje i niema jak iśc na zakupy to mój chłop piernikiem z kluczykami w zębach stoi i do słuchawki :"podjechać po ciebie, czy podyktujesz listę?", cholirka ja to muszę z pięć razy powiedzieć że na "siaty" trzeba jechać, ehhh, ale wolę żeby było tak , jakby mieli się kłócić, bo jak tylko mama próbuje wtrącic pomiędzy mnie i męża swoje "trzy grosze" to on tylko (mój mąż) na nią popatrzy i mamusia zmienia temat, jak coś potrzebuje od mamy wysępić to mnie by pewnie odmówiła albo wykręciła się sianem ale zięciusiowi.... no przecież to dziecko z innego domu ("gorszego") nie mozna mu odmówić:), a swoją drogą bardzo chciałabym żeby jego rodzice raz chociaż na 5 minut przyjęli taka taktykę, bo póki co to stosuję wobec nich zasadę "oni we mnie kamieniem a ja im chlebem".
Jestem teściową x 2 to znaczy mam synową i ziecia,oraz 2 wnuczki i 1 wnuka, Syn już jest żonaty 19 lat,a córka 13 lat, Po ślubie syna powiedziałam obojgu młodym tak: założyliście nową rodzinę, więc proszę się starać tak żyć ,żeby miłość w Was kwitła. żeby nie było miejsca na łzy. Życie jest trudne,a małżeństwo polega na wzajemnym szacunku, pomocy wzajemnej i tolerancji.Gdy będę Wam potrzebna to zawsze możecie liczyć na moja pomoc.Gdy córka wyszła za mąż powiedziałam to samo młodym.Jak do tej pory miłoś w nich kwitnie, szanują się wzajemnie,Pomocy mojej potrzebowali tylko w przypilnowaniu dzieci czyli moich wnuków.Robię to bardzo chętnie. Jeszcze do tej pory, odprowadzam najmłodszego wnuka do szkoły,Nigdy, ale naprawdę nigdy nie wtrącałam się do małżeństwa moich dzieci,
Tez bardzo mi sie podoba Twoja wypowiedz. Czytalam a zazdroscia o opiece nad wnukami, szkoda ze moja tesciowa nie potrafi sie tak poswiecic dla wnuka ....
Dziecko jest Twoje i zadna tesciowa nie ma obowiazku poswiecac sie Twojemu dziecku,,,,Nie pisze tego z jakakolwiek zlosliwoscia,,,po prostu, Twoje dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem minely,,,chyba juz dawno?
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości: > Dziecko jest Twoje i zadna tesciowa nie ma obowiazku poswiecac sie Twojemu > dziecku,,,,Nie pisze tego z jakakolwiek zlosliwoscia,,,po prostu, Twoje > dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem > minely,,,chyba juz dawno?
tu nie chodzi o obowiązek, lecz w wielu przypadkach okazaniu miłości , zwykłą pomoc.... Użytkownik tineczka napisał w wiadomości: > Dziecko jest Twoje... no tak , ale wnuczek babci:)) i co w tym złego żeby Go odprowadzic do przedszkola? spędzić miło czas w parku..itp..
Twoje > dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem > minely,,,chyba juz dawno?
czytam i nie widzę wzmianki o trzech pokoleniach... tylko o zwykłej pomocy...
Makusiu dobrze napisalas, nie chodzi o obowiazek lecz o okazanie milosci i pomocy :) Nie chce zeby tesciowa przychodzila i wyreczala mnie z obowiazkow bycia matki, zony, gospodyni lecz aby zajmowala sie podczas gdy ja ide do pracy (nie pracuje po calych dniach, tylko po gora 6h dziennie). I miala sie zajmowac ale NIE zajmuje sie! Chociaz mieszka dwie ulice dalej od nas :(( Musialam wynajac nianie, nie bede opisywac co przezywalam szukajac odpowiedniej osoby do mojego malenstwa i potem rowniez nie bylo mi latwo. Lepiej zostawic dziecko z babcia niz z obca osoba. Moje dziecko a jej wnuczek jak Makusia napisala, ale moje dziecko nie wie ze ta pani to jego babcia bo w ogole sie nim nie interesuje.
Jezeli ta pani -babcia, sie wnukiem nie interesuje, to jaka pocieche bedziesz miala z jej opieki nad malenstwiem? Odrazu przypominaja mi sie horrory,,, Moze lepiej znalezc dobra nianie:)
Własnie znalazlam kochana nasza Nianie. Tylko ja jestem inaczej wychowana i mnie w srodku "meczy i gryzie" cala ta sytuacja zwiazana z tesciowa. Lepiej zakoncze temat i nie bede sie rozpisywac bo juz sie we mnie bulgocze na sama mysl.
Pozdrawiam wszystkie zdrowo kochajace swoje wnuki Babcie :)
Kochana, bardzo sie ciesze ze znalezienia super Niani, naprawde szczerze gratuluje!!! Ja pamietam czasy jak babcie byly kochanymi babciami i czekaly na zajmowanie sie wnukami,,,Lepsza dobra niania niz zla tesciowa,,,dla waszego maluszka:) Serdeczne pozdrowienia! tineczka
makusiu, oczywiscie, jak babcie sa na emeryturze , dysponuja czasem i maja ochote. Ja wiem , ze w Polsce jest ogromna ilosc przedwczesnych , "mlodych" emerytow/emerytek, ale tak nie jest wszedzie. Kiedys mamy byly tylko mamami a potem babciami, nie pracowaly zawodowo, wiec mogly opiekowac sie wnukami. Dzisiaj wyglada to inaczej, kobiety pracuja zawodowo conajmniej do 65 roku zycia ( przynajmniej u nas ) a wiele pracuje dluzej. Te babcie nie maja czasu na prowadzenie wnukow do szkoly, nie mniej kochaja swoje wnuki napewno tak samo:)
Brawo i wlasnie na tym polegac powinna rola rodzicow w zyciu doroslych dzieci. Wystarczy odrobina zaufania do nas samych, do tego czy zrobilismy dobra robote jako rodzice gdy dzieci byly male. Dziecko uczy sie w domu i gownie od rodzicow, jesli potrafimy przekazac i pokazac podstawowe zasady milosci i zaufania, to nie widze powodu, dla ktorego trzeba sie wtracac... no chyba, ze nie mamy do konca pewnosci, ze zrobilismy wszystko co rodzic powinien ;)) i teraz bedziemy sprawdzac i nekac swoimi oczekiwaniami. A jak ma postepowac matka doroslego syna, ktory jeszcze nie jest zonaty a juz mieszka na swoim?? O kurka, chyba cos przespalam...moze polece jutro posprzatac Mu mieszkanko, zrobic pranie itp.:))))) Oczywiscie, ze tego nie zrobie, jest dorosly, umie gotowac, prac, sprzatac .... a jesli tego nie robi?? no coz to juz nie moj problem. Ja nauczylam i na tym sie konczy moja rola, z tego wlasnie tez powodu nie mam zadnych oczekiwan co do przyszlej synowej, jesli bedzie chciala za Niego robic?? To jej problem....
To jakie brawo? Bedziesz prowadzila wnuczki do szkoly? I TYLKO wtedy bedziesz czula sie potrzebna? Cos nie tak jak na moja filozofie:) Czekam na te ukochane wnuczki, na wyjazdy z nimi na narty, na przygody w tropikach. Ale nigdy nie bede prowadzila ich codziennie do szkoly, to zadanie pozostawie rodzicom. Syn jeszcze nie zonaty, sprzata sam i pierze swoje brudy,,,,moja rola tez zakonczona:))))
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi?? przeciez ja nie pisalam nic o prowadzaniu wnuczkow do szkoly... Poza tym prowadzanie do szkoly to jest raczej codzienny obowiazek, a ja moge zostac z dzieckiem jesli np. mlodzi chca isc do kina. Nie sadze zeby chodzili codziennie. Jesli dobrze czytalas moja wypowiedz to powinnas wiedziec, ze wlasnie napisalam, ze moj syn mieszka sam, nie jest zonaty, sam gotuje, pierze i sprzata...Nie mam pojecia o co Ci chodzi?? czy nie czytasz?? czy nie rozumiesz?? czy tez tak juz z rozpedu chcesz sprowokowac awanture?? Bywam tu juz tak rzadko, ze powinnas byc zadowolona... wiecej miejsca dla Ciebie:)))
Ja tez nie rozumiem o co Tobie chodzi?? Napisalas brawo na ta codzienna pomoc babci, ktora nigdy nie wtraca sie do wlasnych dzieci, ale zawsze pomaga caly czas pilnowaniem wnukow ???
A juz ostatnie slowa o moich intencjach zostawie bez komentarza, bo ,,,,,,,,,to jest tylko prowokacja.
Zadowolona mama , ale jeszcze nie babcia, chociaz to tez nie prawda , bo zostalam babcia Elvisa,,,
tineczka . uczepiłas sie tego odprowadzania.. a ten cytat ??
Po ślubie syna powiedziałam obojgu młodym tak: założyliście nową rodzinę, więc proszę się starać tak żyć ,żeby miłość w Was kwitła. żeby nie było miejsca na łzy. Życie jest trudne,a małżeństwo polega na wzajemnym szacunku, pomocy wzajemnej i tolerancji.Gdy będę Wam potrzebna to zawsze możecie liczyć na moja pomoc.Gdy córka wyszła za mąż powiedziałam to samo młodym.
Makusiu ,bo tu całkowicie odbiegnieto od tematu:) tematem rozmowy jest stosunek tesciowej do ziecia ! a nie,czy tesciowa ma odprowadzac wnuki do przedszkola czy nie.
Użytkownik Mama Rozyczki napisał w wiadomości: > Makusiu ,bo tu całkowicie odbiegnieto od tematu:) tematem rozmowy jest > stosunek tesciowej do ziecia ! a nie,czy tesciowa ma odprowadzac wnuki do > przedszkola czy nie.
dokładnie :)) ale jakos samo tak wyszło z rozmowy i w sumie to jedno z drugim sie łaczy :)
Nie wiem czy pracujesz czy nie, czy jestes babcia czy nie. Ale nie bedziesz odprowadzac wnuków do przedszkola , do szkoly bo wolisz zeby warowaly po calych dniach w przedszkolu i czekaly az rodzice wroca z pracy i odbiora dziecko. A babcia nie odbierze bo co, bo jest nowoczesna pseudo babcia, ma pieska i komputer i nie obchodza ja wnuki!
Gdybym była matką Twoich wnuków to nie "dałabym" Ci ich na żadne wyjazdy tudzież narty. Nigdzie nie jest powiedziane, że babcia ma obowiązek pomagać przy wnukach. Ale nigdzie nie jest też napisane, że dzieci mają "udostępniać" te wnuki do "zabawiania". I obowiązki zostawiamy rodzicom, a my bawim bawim. Ze mną by to nie przeszło - ale może lepsza synowa Ci się trafi. p.
pandoro.. a może zmienisz zdnanie... jak synowa, czy zięć ładnie poproszą, bo mają taką .....taką okazję, której nie moga opuscić i bez nich się nie obędzie, a z dziećmi malutkimi jakoś nie wypada...np bankiet z okazji awansu na wysokie stanowisko synowej, czy zięcia / tak mi się jakoś napisało/ ja bym namowom uległa, to ich dzień!!!
Problem dzisiejszych babci jest troche inny. Sa mlode, zyja wlasnym, bogatym zyciem i moze nie zawsze chca byc uzywane "tylko" do pilnowania wnukow:) Nawet jak robimy to chetnie,,,nie znaczy, ze to ma wypelniac reszte naszego zycia,,,Jak czytam: "pomocy mojej potrzebowali TYLKO w przypilnowaniu dzieci ,,,,to nie wiem,,,,,nie wiem
Powiem jeszcze krótko; żeby wypowiadać się o roli babć i dziadków w rodzinie, to trzeba być babcią lub dziadkiem, wszystkie mądrości młodego pokolenia pryskają gdy rodzi się mała kruszyna, Będąc w pewnym wieku zobaczycie same. Pozdrawiam serdecznie,
Moja mama nie uwielbia mojego męża. Nie skacze koło niego, zresztą ona nie należy do osób pokazujących swoje uczucia. Często są sytuacje, że się nie zgadzają ze sobą w jakiejś dyskusji (zresztą muszę przyznać, że moja mama jest 100 lat za murzynami, zatrzymała się w czasach kiedy była młoda i nie widzi jak świat się zmienił od tego czasu), ale nie zdarzyło się jeszcze żeby się pokłócili. Jak była taka potrzeba to mąż ją gdzieś zawoził ale nie "warował" z kluczykami w zębach. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Moja teściowa też za mną nie szaleje, nie skacze koło mnie, bo to chyba nie o to chodzi. Potrafimy się pokłócić i to ostro, obie mamy niezłe charakterki. Chociaż wiem, że często mnie chwali i jak widzi, że mój mężuś zrobi coś nie tak to idzie go delikatnie "opieprzyć", na osobności, tak żebym ja nie słyszała. Zawsze na nią mogę liczyć. Właśnie ona jest babcią, która wysyła moje dziecko do szkoły, która jest w domu jak on wraca, daje mu obiad, odrabia z nim lekcje, uczy, zajmuje się do naszego powrotu. I jestem jej za to wdzięczna. I to bardzo. Nie chcę teściowej, która będzie koło mnie skakać ale taką, która zawsze chętnie mi pomoże. Zresztą ona dobrze wie, że to działa też w drugą stronę.
Myscha, tak jak Cie naprawde lubie i bardzo sie ciesze, ze masz pomoc od tesciowej , tak bardzo boli mnie okreslenie: "moja mama jest100 lat za murzynami",,,co chcesz przez to powiedziec? Juz w innym watku widzialam takie "okreslenie " u innej osoby i dziwie sie niesamowicie! Dla mnie jest to normalny rasizm. Czy murzyni nie maja mozgu? Czy w dalszym ciagu mysli sie , ze "biala" rasa jest w jakims stopniu "madrzejsza" ???? Mysle, ze nie chcialas nikogo obrazic? Ja mam wspanialych przyjaciol z czarna skora i zareczam, ze nic im nie brakuje pod czapka, nie "smierdza" i sa bardzo inteligentni, lekarze, profesorowie, adwokaci a przedewszystkim ludzie tak jak ja i Ty. Pozdrawiam
Tineczko jak zwykle jestes w swoim elemencie...Fakt zwrot "100 lat za Murzynami" jest nieszczesliwy zreszta jak i slowo "Murzyn" ale na milosc Boska tu na pewno piszaca nie miala takich intencji o ktore Ty ja posadzasz! Nawet powiedzenie nie odnosi sie do oceny kogos innej niz biala rasy!Nikt nie pisze ze jesli ktos jest innéj rasy czy koloru skory to jest glupi! Samo powiedzonko wyleglo sie co prawda z porownania stanu techniki czy rozwoju w Europoie w porownaniu do "zacofanej" pod tym wzgledem Afryki w czasach zadufania kolonialistow i Europejczykow ale...nikt tu nie roztrzasa polityki i sytuacji gospodarczej! Mowie sie tez ze ktos jest "szlachcic a sloma mu z butow wychodzi" albo "zacofanie jak na gluchej wsi" to co maja wszyscy rolnicy isc na barykady?
To czy Twoj przyjaciel/ele jest czarny, rozowy czy bialy albo w kratke nie ma tu nic do rzeczy. Ciekawe, ze sama uzywasz slowa Murzyn i to jeszcze z malej litery? I co mam Cie zlinczowac za brak szacunku dla Ciemnoskorych, blad ortograficzny czy zwyczajna literowke? Ludzie w dzisiejszych czasach nikt nie jest (z malymi wyjatkami) takim Idiota by sadzic ze Czarna Skora to wskaznik Ilorazu inteligencji lub jego braku. Niestety glupota rozprzedstrzenila sie wszedzie bez wzgledu na kolor skory co zreszta kazdy widzi i wie....
Ja nie mam nic do murzynów, tak się po prostu mówi. Używając tego zwrotu nie mam zamiaru obrażać ani murzynów ani moją mamę ani kogokolwiek innego. Takie się zrodziło okreslenie i go używam jak miliony innych ludzi. Przestań proszę odbierać wszystkie wypowiedzi po swojemu i tylko tak jak Tobie pasuje. Naprawdę męczące robi się już tłumaczenie wszystkiego przez wszystkich tylko Tobie. Nie odczytuj każdego zwrotu dosłownie a będzie Ci łatwiej czytać i łatwiej rozumieć. Pozdrawiam
Wiesz , masz racje, to walka z wiatrakami,,,okreslenia tego typu zawsze beda, niestety:((( Jedyna nadzieja z mojej strony jest nieobecnosc ludzi o czarnym kolorze skory na WZ, co wcale nie jest niemozliwe,,,,argument: tak sie po prostu mowi,,,nie dociera do mnie,,,ja zyje w srodowisku multi narodowym i cieszy mnie bogactwo teczy wszystkich narodowosci i roznych kolorow skory:) Pozdrawiam
Tineczko nie mam nic do murzynów, chińczyków, japończyków, azjatów ani nikogo innego. Nie obrażam się jak ktoś opowiada kawały o blondynkach (kiedyś nią byłam) bo mam dystans do siebie i do takich żartów, zwrotów itp. Uważam, że są ważniejsze problemy na świecie niż takie co kto powiedział, czy jak określił. Nie dajmy się zwariować.
Myscha, ja wiem, ze Ty naprawde nie masz nic zlego na mysli. Jestes piekna ,mloda dziewczyna i masz dobre serce. Ja jestem starym piernikiem i przezylam troche ,,, pewne pojecia o polkach w latach 70-tych bardzo mnie bolaly,,,za nylonowe rajstopy,,,walczylam z takimi przesadami w moim nowym kraju, dzisiaj juz nikt nawet nie pomysli tak o nas, ale to nie bylo za darmo. Protesty, zwiazki polskie, pisanie artykulow,,,, ciezka praca. Nie wiem , czy zrozumiesz o co mi chodzi,,,po prostu chce , zeby zniknely powiedzenia i kawaly o kolorach, rasach, przynaleznosci religijnej, orientacji seksualnej . Pozdrawiam!
Użytkownik bytomianka napisał w wiadomości: > Powiem jeszcze krótko; żeby wypowiadać się o roli babć i dziadków w rodzinie, > to trzeba być babcią lub dziadkiem,
wszystkie mądrości młodego pokolenia > pryskają gdy rodzi się mała kruszyna, Będąc w pewnym wieku zobaczycie same. > Pozdrawiam serdecznie,
ostatnio wyczytałam w necie interesujacy artykuł
nie jestem jeszcze na etapie bycia tesciową.
Kurcze, czy ja też bym się tak zachowywała w stosunku do swojej córki mężatki. Wydaje mi się,że nie.
Zięć ..to osoba, której powierzamy swoje dziecko- dorosłą córkę, mając nadzieję,że będzie jej dozgonnym opiekunem i za to bedę go szanować, ale nie przesadzałbym tym lukrowaniem w stosunku do niego w rozmowie z córką, może się mylę, ale chyba moja córka lekko mówiąc po takim zachowaniu nie była by tym ukontentowana, inaczej - nie podobało by się jej moje stanowisko ,może jestem w błędzie
Zapraszam do dyskusji,
To na pewno. Moja mama nigdy nie widzieła,że lecę z nóg ze zmęczenia, ale zięc musiał miec ugotowany i podany przez żonusię obiadek.Oburzała się kiedy pakowałam mu wózek w łapki i dawaj na spacer, bo ja musze chwilke odsapnąć.Miałam ogromny żal do niej,że nie dość,że nie stać jej było na odrobine pomocy, to jeszcze musiałam wysłuchiwać jak nie dbam o niego..... I chroń mnie,żebym była taką zmorą dla własnej córki....
Chron Boze od takiej Matki! Mozna ziecia lubic a nawet macierzynsko kochac ale nigdy nie stawiac ponad wlasne dziecko, najwyzej rownolegle. Niektore Matki beda twierdzic (byc moze) ze to z troski o dobro corki - trzeba ja uczyc by dbala o meza bo to gwarancja malzenstwa. W domysle: pewnie chlop ktoremu dobrze nie porzuci. Takie czysto patrijarchiczne myslenie - zywiciel rodziny najwazniejszy. Wiec jak on zadowolony to i rodzina tez ma sie dobrze...
Jednak chyba gwarancja malzenstwa jest partnerstwo i to by oboje malzonkowie byli zadowoleni i plni zrozumienia i szacunka dla siebie nawzajem?
A ja to wogole nie rozumiem tego "dbania i uslugiwania" mezowi....cos mi to XIX wiekiem pachnie. Maz z reguly powinien byc doroslym czlowiekiem... przynajmniej moi byli i obecny tez jest. Dala Bozia 2 raczki?? Skoro tak samo pracujemy to .... no ja tu czegos powaznie nie rozumiem... Zreszta to pracuje w obie strony, tak samo nie rozumiem, ze maz ma sie mna opiekowac i mnie utrzymywac.
Dla mnie maz ma byc partnerem a nie dzieckiem czy tez rodzicem.
Temat ciekawy,znalam osobiscie taka mamusie,ktora uwielbiala ziecia ponad wszystko ! skonczylo sie to rozwodem,poniewaz kochana mamusia odbila meza wlasnej corce ! Rozumie wszystko,mozna ziecia lubic ,ale....bez przesady ! to tylko maz naszej corki,jasne ze jakbym widziala ze sie przepracowywuje ,a corka leniuchuje i jeszcze sie z nim kloci,to bym jej zwrocila grzecznie uwage ! ze tak nie nalezy postepowac, ze jak ma dobrego meza ,niech go szanuje.Teraz cos dla zartu "Nie chwali sie dnia przed zachodem slonca, i faceta przed smiercia" oczywiscie to zart:)))
HAHA dobre "Nie chwali sie dnia przed zachodem slonca, i faceta przed smiercia", podoba mi sie :)
Moja Mama bardzo lubi mojego meza, traktuje nas rowno :) Chociaz jak jedziemy do niej na obiad to robi ulubione potrawy jego a nie moje ;( Gdy widzi ze ktores z nas jest zmeczone to mowi zebysmy oby dwoje sie polozyli a ona sie zajmnie wnuczusiem, co uwielbia robic :)
"powierzamy" "opiekować"/??
oj nie podoba mi się takie sfomułowanie.
bardzo mi się nie podoba.
protekcjonalne, patronackie..
tak jakby córka była istotą nie w pełni mogącą o sobie decydować.
zięć to mężczyzna, którego córka wybrała na swojego partnera życiowego.
ewentualnie ojciec wnucząt.
może być też świetnym dodatkowym synem do rodziny.
nowa osoba, nowy cenny (oby jak najczęściej) nabytek dla rodziny.
może dla niektórych mam to syn, którego nie miały?
teściowe uwielbiają swoich zięciów. może właśnie pokutuje w nas ta stara patriarchalna idiotyczna tradycja myśli.. że córkę "oddajemy w dobre ręce" jakby była jakąś rzeczą do pozbycia się. kobiety.... nie traktujcie tak swoich córek....
anay...nie potrzebne te flustracje
moje sformułowanie" powierzamy" " opiekawać"
pisałam te słowa w dobrym jakby tu powiedzieć zanaczeniu, nie miałam na myśli, że córki nasze powierzamy opiece, bo są niespełna rozumu, niedorajdami - kalekami życiowymi, albo, że wychodząc za mąż nie poradzą sobie..oj anay myślę,że żle to odebrałaś,
bo mimo wszystko wydając swoją córkę za mąż w głębi serca pragniemy,żeby była otoczona miłością, a zarazem opieką, jeżeli zachoruje co wtedy..na kogo może liczyć...no chyba się zgodzisz ze mną.
Ta reguła powierzamy i opiekować działa w obie strony. Córka wychodząc za mąż też bierze na siebie pełną odpowiedzialność za siebie męża i dzieci, a więc córce powierza się i opiekę . Pięknie Dorota za Płota wypowiedziała się...to powinno być partnerstwo.
My" mamuśki" nie przesładzajmy, możemy być pomocne / i to nie do końca, jest jakaś granica / lukrowanie słodzenie i ahanie jakiego mamy wspaniałego "zięciusia" czy " synową" graniczy się że tak powiem stwierdzeniem protekcjonalnie, patronacko.
Umiar we wszystkim...w piciu, jedzeniu, w rozrywkach czy też hołdowaniu zięcia, czy synowej Poprostu kochajmy tak po matczynemu
pozdrawiam kama jeszcze nie teściowa
a jeszcze jedno... myslę,że podzielicie mój pogląd,
córki należy przygotować do życia w małżeństwie i nie tylko w ogóle do życia, powinna w szczególności liczyć na siebie, bo nie wiadomo co los zgotuje,mimo,że oddajemy je " w dobre" ręce -- prymitywne stwierdzenie co do oddania w dobre ręce, ale rzeczywiście taki pogląd ma miejsce
kama, zdaję sobie sprawę z tego ze tak właściwie to masz dobre intencje,
ale dla mnie istotne jest byśmy zastawiali się, co słowa niosą za sobą. zastanawiasz się nad tym czy ty przypadkiem kiedyś nie zachowasz się jak własna matka. nei podoba ci się to, ale używasz słownictwa, które niesie za sobą konkretne "konsekwencje". czy tak naprawdę nie pokutuje gdzieś w tobie głęboko podobny schemat myslowy, który potem kaze traktować takiego zięcia niemalże jak "wybawcę", "opiekun" to zupełnie inne słowo niż "partner". nie wydaje mi się, żeby posiadanie "opiekuna" oznaczało pełną samodzielność. tak samo jak powierzanie kogoś komuś.
wg mnie tego typu sformułowania niosą za sobą znaczenia - bardziej lub mniej pokutujące w świadomości. w tym wypadku są to znaczenia dość mocne, i ukierunkowujące kolejne skojarzenia ze związkiem córki z jej mężem no i wreszcie nim samym.
i tylko chciałabym, żebyś pozastanawiała się, tak zupełnie osobiście, jeśli nie teraz to potem, czy mimo wszystko, mimo braku wyraźnej chęci z twojej strony, nie włożysz się jednak w przyszłości w rolę teściowej uwielbiającej zięcia.
w każdym z nas coś pokutuje --- schemat taki czy inny.
Wiem jedno...nie zagłaszczę zięcia jak kota na śmierć,
rola tesciowej, która uwielbia zięcia, nie odpowiada mi zdecydowanie, ale na szancunek tak, jeżeli na to zapracuje
a i owszem będę wspomagać radą w każdej okoliczności jeżeli się do mnie zwrócą.
Córki - mężatki mają swoje nowe życie , nowe wyzwania i lepiej na siłę nie umilać ani przychylnością wielką czy pochwałami, trochę dystansu wyjdzie dobrze dla każdej ze stron
jak dobrze że nie jestem jeszcze teściową, ale wyrobiony pogląd na ten temat mam
Przyczyna może też być inna – zastanówmy się że " mamuśki" są osobami nadopiekuńczymi ten stan rzeczy może być spowodowany, samotnoscią, czy wdowieństwem i oprócz córek nie ma w ich życiu nikogo, o kogo mogłyby się troszczyć. Zięć może stać się jedynym bliskim mężczyzną, który wypełnia tę lukę.wtedy sprawy moga przyjąć inny obrót, mimo wszystkiego moim skromnym zdaniem nie należy przesadnie hołdować bo to jest niebezpieczne
Pozdrawiam wszystkie teściowe, córki mężatki i zięciów trzymajcie się
aha, jeśli miałaś na myśli "frustracje" ;) to moja wypowiedź nie miała żadnego z nimi związku.
Wystarczy mi,że moi rodzice lubią mojego męża.Ja teraz pomyślałam,że bardzo lubie partnera mojej córki ,zawsze pytam co u niego słychac,lubię czasami porozmawiać przez telefon,ale to z córką rozmawiam wtedy gdy on przygotowuje obiado-kolację.Bylo tez tak ,że nie lubiłam któregoś z chlopaków córki,ale nawet jej tego nigdy nie powiedziałam...dorosła jest,powinna wiedzieć co robi...to jej wybory.CViekawi mnie jaka będę w stosunku do dziewczyny mojego syna...jeszcze nigdy nie byl poważnie zaangażowany uczuciowo,wię nie poznałam z tej strony żadnej jego sympatii...oj,jestem bardzo ciekawa.
Moja babcia była już inna,gdy wspomniałam w domu,że planujemy ślub,a mam starszą siostrę;babcia powiedziała dobry człowiek,ale może tak by ożenil się z E...Miłość..nie była ważna,liczylo się starszeństwo.
ciekawy temat .. moim zdaniem , to przesadne lukrowanie teściowej to obawa żeby nie być tą z kawałów;)) Moja mama też nieraz wystrzeli z hasłem po którym dostaję białej gorączki .... to słodzenie i zwracanie córce uwagi jest ładnie mówiąc nie na miejscu , i moim zdaniem jest w takim samym stopniu złe co narzekanie na zięcia . Nie mam córki , ale mam syna , i nie wyobrażam sobie żebym Mu zwracała uwagę w obecności jego narzeczonej, jeśli coś mi się nie spodoba w jego zachowaniu, zawsze mogę to powiedzieć delikatnie i na osobności.. jesteśmy ludźmi i uczymy sie całe życie , ja również przyjmę krytykę , ale właśnie w cztery oczy , a nie taką na pokaz..
makusiu
temat morze, ale rzeczywiście ciekawy, ile nas tu jest tyle będzie opinii na ten kontrowersyjny temat.
Tak to prawda uczymy się całe życie, powinnismy się go uczyć, nie uciekać przyjmować krytyke w milczeniu , bo czasami tez możemy być niedoskonałe w całej rozciagłości tego słowa znaczeniu.
Temat bez dna:) Wlasnie w maju zostalam tesciowa. Na weselnym przemowieniu ( taka jest u nas tradycja ) do mlodej pary podalam pare rad obojgu.
Zieciowi radzilam: przynies kwiatek w kazdy piatek swojej zonie,,,nigdy nie zapomnij zamknac deski toaletowej,,,, od czasu do czasu nie zgadzaj sie ze wszystkim co twoja zona wymysli:)))
Corce radzilam: nie musisz juz wiecej byc "zosia samosia", bo masz partnera do oparcia tak w radosci jak i w przykrosci,,,, badz szczegolnie dobra i wyrozumiala dla meza jak bedzie chory, bo nawet zwykly katar bedzie dla niego makabra,,,,,
zastanow sie czasami ile nowych sukienek naprawde potrzebujesz:)))
A obojgu poradzilam:
Zostawcie drzwi klatki malzenskiej troche otwarte, bo malzenstwo to jak z ptakami : z zamknietej chca wyleciec a do otwartej zawsze wroca:)
Bardzo lubie mojego ziecia i kocham moja corke nad zycie. Absolutnie nie wtracam sie w ich zycie, o ile nie poprosza o pomoc w jakiejs sprawie. Widze jak sie kochaja i serce moje to cieszy.
Jaka bede dla przyszlej synowej, nie wiem. Z tymi synkami , to cos innego :)))
Moja mama zawsze bardziej martwila sie o mojego meza a do mnie mowila : "ty musisz",,,,,,brrrrrrrrr, nienawidze powiedzenia: "ty musisz":)))
tineczko...
masz rację nic nie musimy pod dyktando innej osoby,
co innego wysłuchać rady skarżących się czy to będzie córka czy zięć, podzielić się watpliwościami, wskazać ewentualne rozwiązanie zależne od sytuacji, ale decyzja należy nie do mam a do córek-mężatek, czy synów-żonatych " mauśki" winne zaakceptować sytuację w jakiej się znajdują, czy nam się to podoba czy nie, bo to jest ich życie.
hmmm, po głębszych przemysleniach musze przyznać, że jest w tym duzo prawdy, jesli chodzi o to jak to u mnie wygląda, to moi rodzice są takiego zdania że dzieci (mają dwóch zięciów) które przyszły do naszej rodziny zasługują na szczególny szacunek, i poważanie wtedy one będą odwdzięczały się im (czyli moim rodzicom) oraz nam (mnie i siostrze) tym samym, i jak narazie muszę przyznać że to działa, ja jestem po ślubie ponad 7 lat, siostra od roku, jak zjemy niedzielny obiadek rodzinny to nasi mężowie sami dobrowolnie wyrywają się do mycia garów i robią nam kawkę.... nienormalnie (według mnie oczywiście )wyglądają stosunki naszych mężów z ich teściową (czyli moją mamą), mama czasem zadzwoni i narzeka , że leje i niema jak iśc na zakupy to mój chłop piernikiem z kluczykami w zębach stoi i do słuchawki :"podjechać po ciebie, czy podyktujesz listę?", cholirka ja to muszę z pięć razy powiedzieć że na "siaty" trzeba jechać, ehhh, ale wolę żeby było tak , jakby mieli się kłócić, bo jak tylko mama próbuje wtrącic pomiędzy mnie i męża swoje "trzy grosze" to on tylko (mój mąż) na nią popatrzy i mamusia zmienia temat, jak coś potrzebuje od mamy wysępić to mnie by pewnie odmówiła albo wykręciła się sianem ale zięciusiowi.... no przecież to dziecko z innego domu ("gorszego") nie mozna mu odmówić:), a swoją drogą bardzo chciałabym żeby jego rodzice raz chociaż na 5 minut przyjęli taka taktykę, bo póki co to stosuję wobec nich zasadę "oni we mnie kamieniem a ja im chlebem".
ślicznie to napisałaś ... pozdrawiam cieplutko :)
Tez bardzo mi sie podoba Twoja wypowiedz.
Czytalam a zazdroscia o opiece nad wnukami, szkoda ze moja tesciowa nie potrafi sie tak poswiecic dla wnuka ....
Dziecko jest Twoje i zadna tesciowa nie ma obowiazku poswiecac sie Twojemu dziecku,,,,Nie pisze tego z jakakolwiek zlosliwoscia,,,po prostu, Twoje dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem minely,,,chyba juz dawno?
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Dziecko jest Twoje i zadna tesciowa nie ma obowiazku poswiecac sie Twojemu
> dziecku,,,,Nie pisze tego z jakakolwiek zlosliwoscia,,,po prostu, Twoje
> dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem
> minely,,,chyba juz dawno?
tu nie chodzi o obowiązek, lecz w wielu przypadkach okazaniu miłości , zwykłą pomoc....
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Dziecko jest Twoje... no tak , ale wnuczek babci:)) i co w tym złego żeby Go odprowadzic do przedszkola? spędzić miło czas w parku..itp..
Twoje
> dziecko, Twoja odpowiedzialnosc. Czasy trzech pokolen pod jednym dachem
> minely,,,chyba juz dawno?
czytam i nie widzę wzmianki o trzech pokoleniach... tylko o zwykłej pomocy...
Nie chce zeby tesciowa przychodzila i wyreczala mnie z obowiazkow bycia matki, zony, gospodyni lecz aby zajmowala sie podczas gdy ja ide do pracy (nie pracuje po calych dniach, tylko po gora 6h dziennie). I miala sie zajmowac ale NIE zajmuje sie! Chociaz mieszka dwie ulice dalej od nas :(( Musialam wynajac nianie, nie bede opisywac co przezywalam szukajac odpowiedniej osoby do mojego malenstwa i potem rowniez nie bylo mi latwo. Lepiej zostawic dziecko z babcia niz z obca osoba.
Moje dziecko a jej wnuczek jak Makusia napisala, ale moje dziecko nie wie ze ta pani to jego babcia bo w ogole sie nim nie interesuje.
Jezeli ta pani -babcia, sie wnukiem nie interesuje, to jaka pocieche bedziesz miala z jej opieki nad malenstwiem? Odrazu przypominaja mi sie horrory,,, Moze lepiej znalezc dobra nianie:)
Własnie znalazlam kochana nasza Nianie. Tylko ja jestem inaczej wychowana i mnie w srodku "meczy i gryzie" cala ta sytuacja zwiazana z tesciowa. Lepiej zakoncze temat i nie bede sie rozpisywac bo juz sie we mnie bulgocze na sama mysl.
Pozdrawiam wszystkie zdrowo kochajace swoje wnuki Babcie :)
Kochana, bardzo sie ciesze ze znalezienia super Niani, naprawde szczerze gratuluje!!! Ja pamietam czasy jak babcie byly kochanymi babciami i czekaly na zajmowanie sie wnukami,,,Lepsza dobra niania niz zla tesciowa,,,dla waszego maluszka:)
Serdeczne pozdrowienia! tineczka
makusiu, oczywiscie, jak babcie sa na emeryturze , dysponuja czasem i maja ochote. Ja wiem , ze w Polsce jest ogromna ilosc przedwczesnych , "mlodych" emerytow/emerytek, ale tak nie jest wszedzie. Kiedys mamy byly tylko mamami a potem babciami, nie pracowaly zawodowo, wiec mogly opiekowac sie wnukami. Dzisiaj wyglada to inaczej, kobiety pracuja zawodowo conajmniej do 65 roku zycia ( przynajmniej u nas ) a wiele pracuje dluzej. Te babcie nie maja czasu na prowadzenie wnukow do szkoly, nie mniej kochaja swoje wnuki napewno tak samo:)
Brawo i wlasnie na tym polegac powinna rola rodzicow w zyciu doroslych dzieci. Wystarczy odrobina zaufania do nas samych, do tego czy zrobilismy dobra robote jako rodzice gdy dzieci byly male. Dziecko uczy sie w domu i gownie od rodzicow, jesli potrafimy przekazac i pokazac podstawowe zasady milosci i zaufania, to nie widze powodu, dla ktorego trzeba sie wtracac... no chyba, ze nie mamy do konca pewnosci, ze zrobilismy wszystko co rodzic powinien ;)) i teraz bedziemy sprawdzac i nekac swoimi oczekiwaniami.
A jak ma postepowac matka doroslego syna, ktory jeszcze nie jest zonaty a juz mieszka na swoim?? O kurka, chyba cos przespalam...moze polece jutro posprzatac Mu mieszkanko, zrobic pranie itp.:))))) Oczywiscie, ze tego nie zrobie, jest dorosly, umie gotowac, prac, sprzatac .... a jesli tego nie robi?? no coz to juz nie moj problem. Ja nauczylam i na tym sie konczy moja rola, z tego wlasnie tez powodu nie mam zadnych oczekiwan co do przyszlej synowej, jesli bedzie chciala za Niego robic?? To jej problem....
To jakie brawo? Bedziesz prowadzila wnuczki do szkoly? I TYLKO wtedy bedziesz czula sie potrzebna? Cos nie tak jak na moja filozofie:)
Czekam na te ukochane wnuczki, na wyjazdy z nimi na narty, na przygody w tropikach. Ale nigdy nie bede prowadzila ich codziennie do szkoly, to zadanie pozostawie rodzicom. Syn jeszcze nie zonaty, sprzata sam i pierze swoje brudy,,,,moja rola tez zakonczona:))))
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi?? przeciez ja nie pisalam nic o prowadzaniu wnuczkow do szkoly... Poza tym prowadzanie do szkoly to jest raczej codzienny obowiazek, a ja moge zostac z dzieckiem jesli np. mlodzi chca isc do kina. Nie sadze zeby chodzili codziennie. Jesli dobrze czytalas moja wypowiedz to powinnas wiedziec, ze wlasnie napisalam, ze moj syn mieszka sam, nie jest zonaty, sam gotuje, pierze i sprzata...Nie mam pojecia o co Ci chodzi?? czy nie czytasz?? czy nie rozumiesz?? czy tez tak juz z rozpedu chcesz sprowokowac awanture?? Bywam tu juz tak rzadko, ze powinnas byc zadowolona... wiecej miejsca dla Ciebie:)))
Ja tez nie rozumiem o co Tobie chodzi?? Napisalas brawo na ta codzienna pomoc babci, ktora nigdy nie wtraca sie do wlasnych dzieci, ale zawsze pomaga caly czas pilnowaniem wnukow ???
A juz ostatnie slowa o moich intencjach zostawie bez komentarza, bo ,,,,,,,,,to jest tylko prowokacja.
Zadowolona mama , ale jeszcze nie babcia, chociaz to tez nie prawda , bo zostalam babcia Elvisa,,,
tineczka . uczepiłas sie tego odprowadzania.. a ten cytat ??
Po ślubie syna powiedziałam obojgu młodym tak: założyliście nową rodzinę, więc proszę się starać tak żyć ,żeby miłość w Was kwitła. żeby nie było miejsca na łzy. Życie jest trudne,a małżeństwo polega na wzajemnym szacunku, pomocy wzajemnej i tolerancji.Gdy będę Wam potrzebna to zawsze możecie liczyć na moja pomoc.Gdy córka wyszła za mąż powiedziałam to samo młodym.
Makusiu ,bo tu całkowicie odbiegnieto od tematu:) tematem rozmowy jest stosunek tesciowej do ziecia ! a nie,czy tesciowa ma odprowadzac wnuki do przedszkola czy nie.
Użytkownik Mama Rozyczki napisał w wiadomości:
> Makusiu ,bo tu całkowicie odbiegnieto od tematu:) tematem rozmowy jest
> stosunek tesciowej do ziecia ! a nie,czy tesciowa ma odprowadzac wnuki do
> przedszkola czy nie.
dokładnie :)) ale jakos samo tak wyszło z rozmowy i w sumie to jedno z drugim sie łaczy :)
Nie wiem czy pracujesz czy nie, czy jestes babcia czy nie. Ale nie bedziesz odprowadzac wnuków do przedszkola , do szkoly bo wolisz zeby warowaly po calych dniach w przedszkolu i czekaly az rodzice wroca z pracy i odbiora dziecko. A babcia nie odbierze bo co, bo jest nowoczesna pseudo babcia, ma pieska i komputer i nie obchodza ja wnuki!
Gdybym była matką Twoich wnuków to nie "dałabym" Ci ich na żadne wyjazdy tudzież narty. Nigdzie nie jest powiedziane, że babcia ma obowiązek pomagać przy wnukach. Ale nigdzie nie jest też napisane, że dzieci mają "udostępniać" te wnuki do "zabawiania".
I obowiązki zostawiamy rodzicom, a my bawim bawim. Ze mną by to nie przeszło - ale może lepsza synowa Ci się trafi.
p.
pandoro..
a może zmienisz zdnanie...
jak synowa, czy zięć ładnie poproszą,
bo mają taką .....taką okazję, której nie moga opuscić i bez nich się nie obędzie, a z dziećmi malutkimi jakoś nie wypada...np bankiet z okazji awansu na wysokie stanowisko synowej, czy zięcia / tak mi się jakoś napisało/ ja bym namowom uległa, to ich dzień!!!
Problem dzisiejszych babci jest troche inny. Sa mlode, zyja wlasnym, bogatym zyciem i moze nie zawsze chca byc uzywane "tylko" do pilnowania wnukow:) Nawet jak robimy to chetnie,,,nie znaczy, ze to ma wypelniac reszte naszego zycia,,,Jak czytam: "pomocy mojej potrzebowali TYLKO w przypilnowaniu dzieci ,,,,to nie wiem,,,,,nie wiem
Powiem jeszcze krótko; żeby wypowiadać się o roli babć i dziadków w rodzinie, to trzeba być babcią lub dziadkiem, wszystkie mądrości młodego pokolenia pryskają gdy rodzi się mała kruszyna, Będąc w pewnym wieku zobaczycie same. Pozdrawiam serdecznie,
Moja mama nie uwielbia mojego męża. Nie skacze koło niego, zresztą ona nie należy do osób pokazujących swoje uczucia. Często są sytuacje, że się nie zgadzają ze sobą w jakiejś dyskusji (zresztą muszę przyznać, że moja mama jest 100 lat za murzynami, zatrzymała się w czasach kiedy była młoda i nie widzi jak świat się zmienił od tego czasu), ale nie zdarzyło się jeszcze żeby się pokłócili. Jak była taka potrzeba to mąż ją gdzieś zawoził ale nie "warował" z kluczykami w zębach
. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku.
. Chociaż wiem, że często mnie chwali i jak widzi, że mój mężuś zrobi coś nie tak to idzie go delikatnie "opieprzyć", na osobności, tak żebym ja nie słyszała
. Zawsze na nią mogę liczyć. Właśnie ona jest babcią, która wysyła moje dziecko do szkoły, która jest w domu jak on wraca, daje mu obiad, odrabia z nim lekcje, uczy, zajmuje się do naszego powrotu. I jestem jej za to wdzięczna. I to bardzo. Nie chcę teściowej, która będzie koło mnie skakać ale taką, która zawsze chętnie mi pomoże. Zresztą ona dobrze wie, że to działa też w drugą stronę.
Moja teściowa też za mną nie szaleje, nie skacze koło mnie, bo to chyba nie o to chodzi. Potrafimy się pokłócić i to ostro, obie mamy niezłe charakterki
Myscha, tak jak Cie naprawde lubie i bardzo sie ciesze, ze masz pomoc od tesciowej , tak bardzo boli mnie okreslenie: "moja mama jest100 lat za murzynami",,,co chcesz przez to powiedziec? Juz w innym watku widzialam takie "okreslenie " u innej osoby i dziwie sie niesamowicie! Dla mnie jest to normalny rasizm. Czy murzyni nie maja mozgu? Czy w dalszym ciagu mysli sie , ze "biala" rasa jest w jakims stopniu "madrzejsza" ????
Mysle, ze nie chcialas nikogo obrazic?
Ja mam wspanialych przyjaciol z czarna skora i zareczam, ze nic im nie brakuje pod czapka, nie "smierdza" i sa bardzo inteligentni, lekarze, profesorowie, adwokaci a przedewszystkim ludzie tak jak ja i Ty.
Pozdrawiam
To czy Twoj przyjaciel/ele jest czarny, rozowy czy bialy albo w kratke nie ma tu nic do rzeczy. Ciekawe, ze sama uzywasz slowa Murzyn i to jeszcze z malej litery? I co mam Cie zlinczowac za brak szacunku dla Ciemnoskorych, blad ortograficzny czy zwyczajna literowke?
Ludzie w dzisiejszych czasach nikt nie jest (z malymi wyjatkami) takim Idiota by sadzic ze Czarna Skora to wskaznik Ilorazu inteligencji lub jego braku. Niestety glupota rozprzedstrzenila sie wszedzie bez wzgledu na kolor skory co zreszta kazdy widzi i wie....
Ja nie mam nic do murzynów, tak się po prostu mówi. Używając tego zwrotu nie mam zamiaru obrażać ani murzynów ani moją mamę ani kogokolwiek innego. Takie się zrodziło okreslenie i go używam jak miliony innych ludzi. Przestań proszę odbierać wszystkie wypowiedzi po swojemu i tylko tak jak Tobie pasuje. Naprawdę męczące robi się już tłumaczenie wszystkiego przez wszystkich tylko Tobie. Nie odczytuj każdego zwrotu dosłownie a będzie Ci łatwiej czytać i łatwiej rozumieć. Pozdrawiam
Wiesz , masz racje, to walka z wiatrakami,,,okreslenia tego typu zawsze beda, niestety:((( Jedyna nadzieja z mojej strony jest nieobecnosc ludzi o czarnym kolorze skory na WZ, co wcale nie jest niemozliwe,,,,argument: tak sie po prostu mowi,,,nie dociera do mnie,,,ja zyje w srodowisku multi narodowym i cieszy mnie bogactwo teczy wszystkich narodowosci i roznych kolorow skory:)
Pozdrawiam
Tineczko nie mam nic do murzynów, chińczyków, japończyków, azjatów ani nikogo innego. Nie obrażam się jak ktoś opowiada kawały o blondynkach (kiedyś nią byłam) bo mam dystans do siebie i do takich żartów, zwrotów itp. Uważam, że są ważniejsze problemy na świecie niż takie co kto powiedział, czy jak określił. Nie dajmy się zwariować.
Myscha, ja wiem, ze Ty naprawde nie masz nic zlego na mysli. Jestes piekna ,mloda dziewczyna i masz dobre serce. Ja jestem starym piernikiem i przezylam troche ,,, pewne pojecia o polkach w latach 70-tych bardzo mnie bolaly,,,za nylonowe rajstopy,,,walczylam z takimi przesadami w moim nowym kraju, dzisiaj juz nikt nawet nie pomysli tak o nas, ale to nie bylo za darmo. Protesty, zwiazki polskie, pisanie artykulow,,,, ciezka praca. Nie wiem , czy zrozumiesz o co mi chodzi,,,po prostu chce , zeby zniknely powiedzenia i kawaly o kolorach, rasach, przynaleznosci religijnej, orientacji seksualnej . Pozdrawiam!
Użytkownik bytomianka napisał w wiadomości:
> Powiem jeszcze krótko; żeby wypowiadać się o roli babć i dziadków w rodzinie,
> to trzeba być babcią lub dziadkiem,
wszystkie mądrości młodego pokolenia
> pryskają gdy rodzi się mała kruszyna, Będąc w pewnym wieku zobaczycie same.
> Pozdrawiam serdecznie,