Święta za pasem, prawie wszyscy myślą o piernikach, gwiazdkach, aniołkach i wigilijnych śledziach, a ja nie mogę pozbyć się wrześniowych dyń. No nie mam sumienia ich wyrzucić... już dawno powinny przejść do historii wraz z właśnie minionym jesiennym sezonem w kuchni, ale zaskakują mnie każdego tygodnia swoją trwałością, nieobliczlnością, upartym kolorowym jesiennym urokiem. Za oknem ciapie śnieg z deszczem, bezlitośnie przepędzając z drzew ostatnie przemarznięte liście, a w domu pysznią się ozdobne banie. Kiedy to piszę, dłonie pachną mi właśnie obranymi słodkimi mandarynkami. Sama nie wiem, czy to taki międzysezonowy zgrzyt - przygotowywany dwa tygonie temu mus dyniowo-grejfrutowy wyszedł doskonale, tworząc symbiozę jesieni z zimą. Może powinnam długowiecznym pięknościom przygotować czapeczki Mikołaja i dokleić białą brodę. Zresztą sami zobaczcie, jak niektóre zmieniają szaty wraz z upływem czasu, wcale nie tracąc na uroku. (Słowo honoru, że to ta sama dynia, tylko jedno zdjęcie pochodzi z połowy października - wcześniej była jeszcze bardziej zielona, natomiast kolejne sprzed kilku dni).
Wypatroszenie dyni skróci jej żywot do mniej więcej tygodnia. Jeśli zostanie przekształcona w lampion lub nocną lampkę, to o dodatkowych parę dni, bo miąższ podgrzewanej dyni poddusi się, marszcząc się nieestetycznie. Chyba biedna zostanie skazana na wcielenie opalonego na solarium Mikołaja
Nie zycze Ci mojego doswiadczenia z zeszlego roku,,,,dynie piekne, jadre staly sobie dekoracyjnie w kuchni,,,,az ktorejs nocy nie wytrzymaly i sie rozlaly,,,,,hehe, mialam wielkie sprzatanie szafek,,,, wiem , ze niektorzy lakieruja ozdobne dynie dla mozliwosci przechowania ich przez dluzszy czas, powodzenia i rob zdjecia zmian szaty tego egzemplarza :)
Święta za pasem, prawie wszyscy myślą o piernikach, gwiazdkach, aniołkach i wigilijnych śledziach, a ja nie mogę pozbyć się wrześniowych dyń. No nie mam sumienia ich wyrzucić... już dawno powinny przejść do historii wraz z właśnie minionym jesiennym sezonem w kuchni, ale zaskakują mnie każdego tygodnia swoją trwałością, nieobliczlnością, upartym kolorowym jesiennym urokiem. Za oknem ciapie śnieg z deszczem, bezlitośnie przepędzając z drzew ostatnie przemarznięte liście, a w domu pysznią się ozdobne banie. Kiedy to piszę, dłonie pachną mi właśnie obranymi słodkimi mandarynkami. Sama nie wiem, czy to taki międzysezonowy zgrzyt - przygotowywany dwa tygonie temu mus dyniowo-grejfrutowy wyszedł doskonale, tworząc symbiozę jesieni z zimą. Może powinnam długowiecznym pięknościom przygotować czapeczki Mikołaja i dokleić białą brodę.
Zresztą sami zobaczcie, jak niektóre zmieniają szaty wraz z upływem czasu, wcale nie tracąc na uroku. (Słowo honoru, że to ta sama dynia, tylko jedno zdjęcie pochodzi z połowy października - wcześniej była jeszcze bardziej zielona, natomiast kolejne sprzed kilku dni).
Az trudno uwierzyc ze to ta sama dynia ! pomysl z mikolajem bardzo oryginalny.
A może wytrzyma do wielkanocy i będzie jajo jak ta lala
obie wersje śliczne , a moze by z niej zrobić lampkę nocną? mikołaj też będzie ciekawy , jak zrobisz to wstaw fotki, jestem ciekawa efektu końcowego:)
Wypatroszenie dyni skróci jej żywot do mniej więcej tygodnia. Jeśli zostanie przekształcona w lampion lub nocną lampkę, to o dodatkowych parę dni, bo miąższ podgrzewanej dyni poddusi się, marszcząc się nieestetycznie.
Chyba biedna zostanie skazana na wcielenie opalonego na solarium Mikołaja
Moim zdaniem nie powinnaś patroszyć jej, jest taka ładna, że szkoda, niech sobie stoi i ozdabia Twoją kuchnie!!
Nie zycze Ci mojego doswiadczenia z zeszlego roku,,,,dynie piekne, jadre staly sobie dekoracyjnie w kuchni,,,,az ktorejs nocy nie wytrzymaly i sie rozlaly,,,,,hehe, mialam wielkie sprzatanie szafek,,,, wiem , ze niektorzy lakieruja ozdobne dynie dla mozliwosci przechowania ich przez dluzszy czas, powodzenia i rob zdjecia zmian szaty tego egzemplarza :)