ostanio wyczytałam dość znamienną formułkę "życia"
" Człowiek jest po to żeby łączyć niebo i ziemię Człowiek jest po to żeby łączyć ciało z duchem"
Kilka razy przecztałam to zdanie i zadałam sobie pytanie, czy jestem chociaż po części tym kim jestem. Piękno wyrażone w łączeniu nieba i ziemi i ciała z duchem. Jakim należy być człowiekiem, żeby ktoś o nas tak powiedział. Czy łączenie nieba z ziemią przerasta nas, a może nie potrafimy odróznić łączenia naszego ciała z duchem. Co to jest duch? ...duch wydaje mi się to motor mego ja..to on nakreśla.. to co zrobiłem, co robię czy co zamierzam zrobić jeszcze w moim uciekającym życiu. A może zatrzymam pociąg życia i..zastanowię się czas jeszcze ... Jak jest z tym naszym" duchem", czy tylko, aby do przodu, czy idziemy nie oglądając się w tył, czy czasami zastanawiamy się nad tym, że można było pokierować naszym życiem inaczej...kurcze tyle pytań, a racjonalna odpowiedź nie wchodzi mi do głowy. Powiecie .. kama nie filozofuj!! chyba ...ale i to tez w życiu jest potrzebne. Ile jest w nas człowieka który łączy niebo z ziemią...a chociażby... wybitny tancerz, muzyk czy dobry kucharz...czy nie ma w sobie tego co połączy niebo z ziemią?? Ech jakoś mi się zebrało na na takie myślenie..Czy mi ktoś pomoże, czy ktoś" pokaże" swój sposób widzenia siebie w kontekście łączenia "nieba i ziemi i ciała z duchem" Będę wdzięczna za każdą sugestię za każda wypowiedź pozdrawiam jakoś tak ...cieplutko
Ja ujęłabym to leciutko inaczej: Ludzie są po to, by łączyć niebo z ziemią Człowiek jest po to by łączyć ducha z ciałem przez co chciałabym podkreślić,że człowiek jest jedyną istotą na ziemii zdolną myśleć abstrakcyjnie, więc w ujęciu szerokim występuje w liczbie mnogiej jako gatunek łączący swą myślą światy materialny i duchowy. Czy człowiek łączy ducha z ciałem? Na codzień o tym nie myślimy, ale w chwilach kryzysowych instynktownie podnosimy oczy w poszukiwaniu pomocy, sensu, odpowiedzi... I to bez względu na wiarę czy niewiarę w Boga. Myślę, że każdy człowiek świadomie medytując istotę swego bytu na ziemi, czy też zajmujący się tylko materialną sferą życia, jest zdolny do sięgania wgłąb swej duszy i od niego tylo zależy jakim drzewem się stanie i jakie owoce będzie wydawać. Pozdrawiam i też czekam na wypowiedzi do tego ciekawego wątku.
Zośka dziękuje... bardzo interesujace spostrzeżenie ale wszyscy jeszcze śpią czemu drzemią --- ten temat " nie pasi"? ...jednak zapraszamy wspólnie z Zośką do dysykusji pozdrawiam kamaxyz
Pasi pasi, tylko żeby cos sensownie w takim temacie napisac, to trzeba się porzadnie zastanowic i ubrac w ladne slowa – a nie zawsze sa ku temu warunki.
Napisałaś kamusku:
„zadałam sobie pytanie, czy jestem chociaż po części tym kim jestem.” No jak to – tego ja nie rozumiem, przeciez to oczywiste, ze jestem kim jestem – w 100% - przeciez nie gram jakiejs roli, ani przed soba samym ani przed reszta swiata. Co do laczenia nieba z ziemia – chyba dla każdego to oznacza cos innego i chyba od wiary trudno tu abstrahowac – bo jak sadze ona także wyznacza odpowiednie postrzeganie tego sformułowania. Dla mnie zycie jest twardym stapaniem PO ZIEMI. Ku niebu zycie tez mnie czasem unosi- ale sa to momenty, kiedy słucham wzruszającej muzyki, kiedy czytam wzruszajaca książkę, kiedy tancze, kiedy jestem wysoko w gorach, kiedy się kocham., kiedy sprawiam radosc bliskim, bliższym i tym nieco dalszym tez. Sa tez chwile w zyciu pchające mnie raczej ku piekielnym klimatom – TFU TFU. Jeśli chodzi o laczenie ducha z cialem, to te 2 elementy marinika sa scisle i trwale polaczone – no poza czasem snu, gdzie duch jest nieswiadomy, a czasem ma urojenia senne jakies (i niebiańskie i piekielne). No i tu dochodzimy do problemow zdrowotnych – kuzzzzwa – jak mi kolano dokucza i obawiam się, czy wysoko w gory mogę jeszcze isc i czy sambe szalona zatańczyć – to i duch w te piekielne nastroje wpada WRRRRRRRRR. Dlatego – domagam się (przynajmniej teraz – kiedy cialo jeszcze wielkich problemow mi nie stwarza), aby mój duch i cialo były skutecznie unicestwione, kiedy cialo przestanie sensownie funkcjonowac, kiedy będzie problemem – dla mnie i dla moich bliskich. Gorzej z hipotetyczna sytuacja, kiedy cialo będzie OK., a duch zeswiruje – no kto ma wtedy za mnie decydowac ????
" Człowiek jest po to żeby łączyć niebo i ziemię
Człowiek jest po to żeby łączyć ciało z duchem"
Kilka razy przecztałam to zdanie i zadałam sobie pytanie, czy jestem chociaż po części tym kim jestem.
Piękno wyrażone w łączeniu nieba i ziemi i ciała z duchem. Jakim należy być człowiekiem, żeby ktoś o nas tak powiedział. Czy łączenie nieba z ziemią przerasta nas, a może nie potrafimy odróznić łączenia naszego ciała z duchem. Co to jest duch? ...duch wydaje mi się to motor mego ja..to on nakreśla.. to co zrobiłem, co robię czy co zamierzam zrobić jeszcze w moim uciekającym życiu. A może zatrzymam pociąg życia i..zastanowię się czas jeszcze ... Jak jest z tym naszym" duchem", czy tylko, aby do przodu, czy idziemy nie oglądając się w tył, czy czasami zastanawiamy się nad tym, że można było pokierować naszym życiem inaczej...kurcze tyle pytań, a racjonalna odpowiedź nie wchodzi mi do głowy.
Powiecie .. kama nie filozofuj!! chyba ...ale i to tez w życiu jest potrzebne.
Ile jest w nas człowieka który łączy niebo z ziemią...a chociażby... wybitny tancerz, muzyk czy dobry kucharz...czy nie ma w sobie tego co połączy niebo z ziemią?? Ech jakoś mi się zebrało na na takie myślenie..Czy mi ktoś pomoże, czy ktoś" pokaże" swój sposób widzenia siebie w kontekście łączenia "nieba i ziemi i ciała z duchem" Będę wdzięczna za każdą sugestię za każda wypowiedź
pozdrawiam jakoś tak ...cieplutko
Ja ujęłabym to leciutko inaczej:
Ludzie są po to, by łączyć niebo z ziemią
Człowiek jest po to by łączyć ducha z ciałem
przez co chciałabym podkreślić,że człowiek jest jedyną istotą na ziemii zdolną myśleć abstrakcyjnie, więc w ujęciu szerokim występuje w liczbie mnogiej jako gatunek łączący swą myślą światy materialny i duchowy.
Czy człowiek łączy ducha z ciałem? Na codzień o tym nie myślimy, ale w chwilach kryzysowych instynktownie podnosimy oczy w poszukiwaniu pomocy, sensu, odpowiedzi... I to bez względu na wiarę czy niewiarę w Boga. Myślę, że każdy człowiek świadomie medytując istotę swego bytu na ziemi, czy też zajmujący się tylko materialną sferą życia, jest zdolny do sięgania wgłąb swej duszy i od niego tylo zależy jakim drzewem się stanie i jakie owoce będzie wydawać.
Pozdrawiam i też czekam na wypowiedzi do tego ciekawego wątku.
Zośka dziękuje... bardzo interesujace spostrzeżenie
ale wszyscy jeszcze śpią
czemu drzemią --- ten temat " nie pasi"?
...jednak zapraszamy wspólnie z Zośką do dysykusji
pozdrawiam kamaxyz
„zadałam sobie pytanie, czy jestem chociaż po części tym kim jestem.” No jak to – tego ja nie rozumiem, przeciez to oczywiste, ze jestem kim jestem – w 100% - przeciez nie gram jakiejs roli, ani przed soba samym ani przed reszta swiata.
Co do laczenia nieba z ziemia – chyba dla każdego to oznacza cos innego i chyba od wiary trudno tu abstrahowac – bo jak sadze ona także wyznacza odpowiednie postrzeganie tego sformułowania.
Dla mnie zycie jest twardym stapaniem PO ZIEMI. Ku niebu zycie tez mnie czasem unosi- ale sa to momenty, kiedy słucham wzruszającej muzyki, kiedy czytam wzruszajaca książkę, kiedy tancze, kiedy jestem wysoko w gorach, kiedy się kocham., kiedy sprawiam radosc bliskim, bliższym i tym nieco dalszym tez.
Sa tez chwile w zyciu pchające mnie raczej ku piekielnym klimatom – TFU TFU.
Jeśli chodzi o laczenie ducha z cialem, to te 2 elementy marinika sa scisle i trwale polaczone – no poza czasem snu, gdzie duch jest nieswiadomy, a czasem ma urojenia senne jakies (i niebiańskie i piekielne).
No i tu dochodzimy do problemow zdrowotnych – kuzzzzwa – jak mi kolano dokucza i obawiam się, czy wysoko w gory mogę jeszcze isc i czy sambe szalona zatańczyć – to i duch w te piekielne nastroje wpada WRRRRRRRRR.
Dlatego – domagam się (przynajmniej teraz – kiedy cialo jeszcze wielkich problemow mi nie stwarza), aby mój duch i cialo były skutecznie unicestwione, kiedy cialo przestanie sensownie funkcjonowac, kiedy będzie problemem – dla mnie i dla moich bliskich. Gorzej z hipotetyczna sytuacja, kiedy cialo będzie OK., a duch zeswiruje – no kto ma wtedy za mnie decydowac ????