Było to daleko stad, na pewnej farmie. Któregoś dnia osioł farmera wpadł do głębokiej studni.Zwierzę krzyczało żałosnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się , co zrobić. W końcu farmer zdecydował. Zwierzę było stare, a studnię i tak trzeba było zasypać. Nie warto było wyciagać z niej osła. Zawołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią. Z początki gdy osioł zorentował się co się dzieje, zaczął krzyczeć przerażony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich , osioł uspokoił się. Kilka łopat później farmer zajrzał do studni.Zdumiał się tym co zobaczył. za każdym razem , gdy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet , ten robił coś niesamowitego.Otrząsał sie i wspinał krok ku górze. W miarę , jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę , ono otrzepywało sie i wspinało o kolejny krok. Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przeskakuje krawędź studni i szczęśliwy, oddala się truchtem! Życie będzie zasypywać Cię śmieciami, każdym rodzajem brudów. Sposób , aby wydostać się z dołka ,to otrząsnąć się i zrobić krok w górę Każdy z naszych kłopotów to jeden stopień ku wolności.
Mnie to przypomina historyjkę o wróbelku z morałem:) Pewnego dnia gdy na dworze było zimno i dżdżysto, zmęczony wróbelek frunął sobie nad pastwiskiem. Zmęczony i zziębnięty był niemiłosiernie , więc opadł z sił i spadł na ziemię. Przechodził wół i zobaczył leżącego ptaszka. Dźwignął ogon , narobił na niego wielką kupę i poszedł dalej. Wróbelkowi zrobiło się ciepło , odzyskał przytomność i próbował wyjść z g.....a . przechodził obok kot i zobaczył jak wróbelek usiłuje wyjść z "ciepełka" , więc pomógł mu. Gdy wróbelek otrzepał skrzydełka i próbował poderwać się do lotu , wtedy kot go zjadł. Morał jest taki: " Nie każdy , kto na ciebie nasra jest twoim wrogiem i nie każdy , kto cię z tego g....a wyciągnie jest twoim przyjacielem".
a ja znam taką "przypowiastkę" - o wierze o Boską opatrzność...
Była powódź. Wszyscy ludzie ewakuowali się ze swych domostw, tylko jeden Antoni siedział uparcie w swej chałupinie. Przybiega sąsiad - "Antek uciekaj- idzie wielka woda, zginiesz" - nie! jestem wierzący. Bóg mnie ocali - rzekł staruszek i pogrążył się w modlitwie ..Woda podniosła się, Antoni wszedł na balkon..przypłynął sąsiad pontonem - "Antoni, ratuj się, woda znów podnosi się" "nie! Ja wierzę, że Pan Bóg nie da mi zginąć" ...woda znów podniosła swój poziom, Antoni wdrapał się na dach... Przylatuje sąsiad helikopterem- "Antek, masz ostatnią szansę - utopisz się, jeśli tu zostaniesz" "Bóg mnie ocali"- rzekł znów staruch, przeżegnawszy się Niestety...Kolejna fala zalała okoliczne wsie, nasz wierzący Antoni zginął. I oto głęboko rozżalonywędruje do Nieba- przekroczywszy bramy Raju idzie ze skargą do Boga- "Panie Boże, przez całę życie byłem Ci oddanym sługą. Wierzyłem, modliłem się...a Ty pozwoliłeś mi utonąć..."
Pan Bóg podrapał się po siwej głowie..."hmm to dziwne...przecież wysłałem do Ciebie Anioła - pieszo...pontonem, potem helikopterem...będę musiał pogadać ze św. Piotrem"...
mi się ta opowieść bardzo podoba...zwłaszcza, że moja babcia w każej sprawie "leci" z intencją na mszę ...:)
Było to daleko stad, na pewnej farmie. Któregoś dnia osioł farmera wpadł do
głębokiej studni.Zwierzę krzyczało żałosnie godzinami, podczas gdy farmer
zastanawiał się , co zrobić. W końcu farmer zdecydował. Zwierzę było stare,
a studnię i tak trzeba było zasypać. Nie warto było wyciagać z niej osła.
Zawołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy.
Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią.
Z początki gdy osioł zorentował się co się dzieje, zaczął krzyczeć przerażony.
Nagle, ku zdumieniu wszystkich , osioł uspokoił się.
Kilka łopat później farmer zajrzał do studni.Zdumiał się tym co zobaczył.
za każdym razem , gdy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet ,
ten robił coś niesamowitego.Otrząsał sie i wspinał krok ku górze.
W miarę , jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę ,
ono otrzepywało sie i wspinało o kolejny krok.
Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przeskakuje
krawędź studni i szczęśliwy, oddala się truchtem!
Życie będzie zasypywać Cię śmieciami, każdym rodzajem brudów.
Sposób , aby wydostać się z dołka ,to otrząsnąć się i zrobić krok w górę
Każdy z naszych kłopotów to jeden stopień ku wolności.
Ladna histroyjka.
prawdziwe
Mądre. Ale najwazniejsze to szybko się orientowac i nie dac się zasypac do niebezpiecznej głębokości, kiedy juz nogami poruszac się nie da :-I
Mnie to przypomina historyjkę o wróbelku z morałem:)
Pewnego dnia gdy na dworze było zimno i dżdżysto, zmęczony wróbelek frunął sobie nad pastwiskiem. Zmęczony i zziębnięty był niemiłosiernie , więc opadł z sił i spadł na ziemię. Przechodził wół i zobaczył leżącego ptaszka. Dźwignął ogon , narobił na niego wielką kupę i poszedł dalej. Wróbelkowi zrobiło się ciepło , odzyskał przytomność i próbował wyjść z g.....a . przechodził obok kot i zobaczył jak wróbelek usiłuje wyjść z "ciepełka" , więc pomógł mu. Gdy wróbelek otrzepał skrzydełka i próbował poderwać się do lotu , wtedy kot go zjadł.
Morał jest taki:
" Nie każdy , kto na ciebie nasra jest twoim wrogiem i nie każdy , kto cię z tego g....a wyciągnie jest twoim przyjacielem".
Tylko szkoda, że mało kto to rozumie.
Wpisałem niedawno, gdzieś, komuś, podobną myśl.\
Pozdrawiam.
zgadzam się , świeta prawda:)
świetna historyjka i taka prawdziwa..
a ja znam taką "przypowiastkę" - o wierze o Boską opatrzność...
Była powódź. Wszyscy ludzie ewakuowali się ze swych domostw, tylko jeden Antoni siedział uparcie w swej chałupinie. Przybiega sąsiad - "Antek uciekaj- idzie wielka woda, zginiesz"
- nie! jestem wierzący. Bóg mnie ocali - rzekł staruszek i pogrążył się w modlitwie
..Woda podniosła się, Antoni wszedł na balkon..przypłynął sąsiad pontonem - "Antoni, ratuj się, woda znów podnosi się"
"nie! Ja wierzę, że Pan Bóg nie da mi zginąć"
...woda znów podniosła swój poziom, Antoni wdrapał się na dach...
Przylatuje sąsiad helikopterem- "Antek, masz ostatnią szansę - utopisz się, jeśli tu zostaniesz"
"Bóg mnie ocali"- rzekł znów staruch, przeżegnawszy się
Niestety...Kolejna fala zalała okoliczne wsie, nasz wierzący Antoni zginął. I oto głęboko rozżalonywędruje do Nieba- przekroczywszy bramy Raju idzie ze skargą do Boga- "Panie Boże, przez całę życie byłem Ci oddanym sługą. Wierzyłem, modliłem się...a Ty pozwoliłeś mi utonąć..."
Pan Bóg podrapał się po siwej głowie..."hmm to dziwne...przecież wysłałem do Ciebie Anioła - pieszo...pontonem, potem helikopterem...będę musiał pogadać ze św. Piotrem"...
mi się ta opowieść bardzo podoba...zwłaszcza, że moja babcia w każej sprawie "leci" z intencją na mszę ...:)
trzeba to zapamiętać i starać się stosować na codzień