czy przy wigilijnym stole, podczas kolacji prowadzicie rozmowy czy raczej jest to chwila spokoju, zadumy i ciszy? W moim rodzinnym domu była to kolacja podczas której nic się nie mówiło, natomiast mój mąż bardzo tego nie lubi i pojawił się mały konflikt jak ma wyglądac tegoroczna kolacja...
Jak to się nic nie mówiło?A śpiewaliście kolędy?Rozumiem,że nie jest nie jest to kolacja przy której opowiada się kawały,ale bez przesady.A przy rozpakowywaniu prezentów też nic nie mówiliście?
U nas przy wigilijnym stole,podczas kolacji właśnie najwięcej się wspomina o tym jak to było dawniej.Opowiadamy różne historyjki,wspominamy tych którzy już odeszli i tych którzy święta spędzają bardzo daleko od nas.Oczywiście nie może zabraknąc prezentów pod choinką i śpiewania kolęd.
Myszko, bez obrazy. Ja wiem, ze religijna nie jestem, ale cisza i zaduma?? ale z jakiego powodu. Przeciez narodziny Chrystusa sa swietem radosnym (przynajmniej ja tak mysle). Oczywiscie to nie znaczy, ze sa okazja do burdy pijackiej czy tanczenia po stolach (takich ekscesow wogole nie uznaje), ale chyba mozna prowadzic rozmowy. Ja bardzo czesto rozmawiam na temat przeszlosci, na temat tych co odeszli lata temu, ale nie sa to rozmowy smutne. Opowiadam zwykle te szczesliwe chwile, ktore udalo mi sie przezyc z tymi, ktorych moj syn nawet nie zdazyl poznac, jakies historyjki rodzinne i czesto zasmiewamy sie do pozniej nocy wlasnie przy takich wspomnieniach, gdzies w tle slychac koledy, pala sie swiatla choinki i swiece na stole a my sie poprostu cieszymy tym co jest, jak i tym co bylo. W ten sposob moj syn zna i pamieta historie rodziny, ktore wydarzyly sie na 100 lat przed Jego urodzeniem, te historie zostaly rowniez przekazane mnie przez rodzicow i dziadkow w bardzo podobnych okolicznosciach, wlasnie przy okazji swiat roznych.
U mnie na Wigili czyli w moim rodzinnym domu u rodziców naj mniej osób to bywało 10 szt a na tegorocznej będzie 13 albo 16 (to zależy czy, siostra urodzi wczesniej i zdaży wyjśc na wigilię do domu)wiec przy takiej liczbie osob nie ma mowy o ciszy i zadumie tym bardziej ,że są dzieci.I niby nie ma żartów ,ale śmiech i radośc ZAWSZE.
Podzielam Twoj poglad w zupelnosci. Nie wiem ale milczaca Wigilia kojarzy mi sie bardziej z czyms smetnym niz radoscia, a dla mnie wigilia jest swietem jak najbardziej radosnym.
luckystar obiema rękami podpisuję sie po tym co napisałaś. Czas Świąt Bożego Narodzenia to czas radości. Radości z narodzenia Chrystusa ale też bardzo często z radości spotkania z bliskimi. To czas dzielenia się opłatkiem, czas kolęd ale czas na rózne rozmowy i dyskusje z rodziną i przyjaciółmi. Nie wyobrażam sobie ciszy przy Wigilijnym (i nie tylko) stole. Przecież każdy posiłek spżywany w gronie rodziny jest okazją do rozmowy, do zatrzymania się na chwilę i do powspominania, jest okazja do pobycia razem, nacieszenia się sobią, W te święta z najróżniejszych zakątków świata zjeżdżają sie rodziny i jak tu siedzieć cichutko kiedy tyle jest do powiedzenia, wspominania a młodszym do opowiedzenia jak to bywało kiedy ich na świecie nie było a my byliśmy tacy mali jak oni i tak jak oni nie mogliśmy doczekać się tej magicznej i jedynej niepowtarzalnej wieczerzy w roku :)
Podpinam sie do Ciebie Oska, ale to w sumie do wszystkich. Przezylam juz wiele Wigilii bez rodziny, niektore z nich tylko we dwoje z synem i kazda zaczynala sie od lez, scisku w gardle i nie moglam wykrztusic slowa. Jak pomysle, ze do tego mialabym jeszcze byc milczaca i zadumana, to chyba popelnilabym samobojstwo. Na szczescie ten paraliz mijal zawsze zaraz po oplatku i zyczeniach, i powoli zaczynalo sie rozluznienie, a potem juz byla pelnia szczescia. I juz nie bylo wazne, ze z dala od rodziny, ale razem i juz bylo tysiace powodow do radosci i najczesciej konczylo sie smiechem i szczesliwie.
Podczas łamania sie opłatkiem cos ściska w gardle , potem jest wspólna modlitwa , czytanie ewangelii o narodzeniu Chrystusa i wreszcie sama wieczerza wigilijna. I wtedy wzruszenie mija i jest czysta radość, ze jesteśmy razem, że nikogo nie zabraklo w tym roku, ze bardzo smakuja potrawy przygotowane na ten dzień. Rozmawiamy, śpiewamy kolędy i oczywiście prezenty. Śtaramy sie robić je niebanalne i śmieszne. Ile przy tym smiechu. W Kolacji uczestniczy 7 - 9 osób, w tym dwóch wnuków - 6-letni i 3 letni .Więc śmiechu jestco niemiara i to oczekiwanie przez cały dzień na pierwszą gwiazdkę. Nie, nie milczymy przy stole. Jest miejsce na chwile zadumy, modlitwy, wspominania Nieobecnych, ale tez wielka, wielka radość .... a ja, patrząc na moja rodzinkę myslę sobie - to własnie jest szczęście.
Wigilia to wszak nie zaduszki. Czy na chrzcinach czcimy chwila ciszy Najukochanszego Dziadka? Czy idziemy w nowe? Dla mnie Wigilia to Swieto nieustajacej radosci, odnowy. Moze jedyne swieto ktore prze do radosci. Jeden z moich stryjow podczas Wigilii powtarzal swoja magiczna formulke "aby w przyszlym roku bylo nas tyle samo, albo i wiecej". I to bylo jedyne Swieto podczas ktorego nie wymieniano Najukochanszych Zmarlych. Zmarlych bieglo sie odwiedzic na cmentarzu z rana, nawet w dwumetrowych zaspach. A potem juz tylko radosc i radosc. I w tym duchu zycze wszystkim.
czy przy wigilijnym stole, podczas kolacji prowadzicie rozmowy czy raczej jest to chwila spokoju, zadumy i ciszy? W moim rodzinnym domu była to kolacja podczas której nic się nie mówiło, natomiast mój mąż bardzo tego nie lubi i pojawił się mały konflikt jak ma wyglądac tegoroczna kolacja...
Jak to się nic nie mówiło?A śpiewaliście kolędy?Rozumiem,że nie jest nie jest to kolacja przy której opowiada się kawały,ale bez przesady.A przy rozpakowywaniu prezentów też nic nie mówiliście?
U nas przy wigilijnym stole,podczas kolacji właśnie najwięcej się wspomina o tym jak to było dawniej.Opowiadamy różne historyjki,wspominamy tych którzy już odeszli i tych którzy święta spędzają bardzo daleko od nas.Oczywiście nie może zabraknąc prezentów pod choinką i śpiewania kolęd.
Myszko, bez obrazy. Ja wiem, ze religijna nie jestem, ale cisza i zaduma?? ale z jakiego powodu. Przeciez narodziny Chrystusa sa swietem radosnym (przynajmniej ja tak mysle). Oczywiscie to nie znaczy, ze sa okazja do burdy pijackiej czy tanczenia po stolach (takich ekscesow wogole nie uznaje), ale chyba mozna prowadzic rozmowy. Ja bardzo czesto rozmawiam na temat przeszlosci, na temat tych co odeszli lata temu, ale nie sa to rozmowy smutne. Opowiadam zwykle te szczesliwe chwile, ktore udalo mi sie przezyc z tymi, ktorych moj syn nawet nie zdazyl poznac, jakies historyjki rodzinne i czesto zasmiewamy sie do pozniej nocy wlasnie przy takich wspomnieniach, gdzies w tle slychac koledy, pala sie swiatla choinki i swiece na stole a my sie poprostu cieszymy tym co jest, jak i tym co bylo. W ten sposob moj syn zna i pamieta historie rodziny, ktore wydarzyly sie na 100 lat przed Jego urodzeniem, te historie zostaly rowniez przekazane mnie przez rodzicow i dziadkow w bardzo podobnych okolicznosciach, wlasnie przy okazji swiat roznych.
U mnie na Wigili czyli w moim rodzinnym domu u rodziców naj mniej osób to bywało 10 szt a na tegorocznej będzie 13 albo 16 (to zależy czy, siostra urodzi wczesniej i zdaży wyjśc na wigilię do domu)wiec przy takiej liczbie osob nie ma mowy o ciszy i zadumie tym bardziej ,że są dzieci.I niby nie ma żartów ,ale śmiech i radośc ZAWSZE.
Podzielam Twoj poglad w zupelnosci. Nie wiem ale milczaca Wigilia kojarzy mi sie bardziej z czyms smetnym niz radoscia, a dla mnie wigilia jest swietem jak najbardziej radosnym.
luckystar obiema rękami podpisuję sie po tym co napisałaś. Czas Świąt Bożego Narodzenia to czas radości. Radości z narodzenia Chrystusa ale też bardzo często z radości spotkania z bliskimi. To czas dzielenia się opłatkiem, czas kolęd ale czas na rózne rozmowy i dyskusje z rodziną i przyjaciółmi. Nie wyobrażam sobie ciszy przy Wigilijnym (i nie tylko) stole. Przecież każdy posiłek spżywany w gronie rodziny jest okazją do rozmowy, do zatrzymania się na chwilę i do powspominania, jest okazja do pobycia razem, nacieszenia się sobią, W te święta z najróżniejszych zakątków świata zjeżdżają sie rodziny i jak tu siedzieć cichutko kiedy tyle jest do powiedzenia, wspominania a młodszym do opowiedzenia jak to bywało kiedy ich na świecie nie było a my byliśmy tacy mali jak oni i tak jak oni nie mogliśmy doczekać się tej magicznej i jedynej niepowtarzalnej wieczerzy w roku :)
Podpinam sie do Ciebie Oska, ale to w sumie do wszystkich. Przezylam juz wiele Wigilii bez rodziny, niektore z nich tylko we dwoje z synem i kazda zaczynala sie od lez, scisku w gardle i nie moglam wykrztusic slowa. Jak pomysle, ze do tego mialabym jeszcze byc milczaca i zadumana, to chyba popelnilabym samobojstwo. Na szczescie ten paraliz mijal zawsze zaraz po oplatku i zyczeniach, i powoli zaczynalo sie rozluznienie, a potem juz byla pelnia szczescia. I juz nie bylo wazne, ze z dala od rodziny, ale razem i juz bylo tysiace powodow do radosci i najczesciej konczylo sie smiechem i szczesliwie.
Podczas łamania sie opłatkiem cos ściska w gardle , potem jest wspólna modlitwa , czytanie ewangelii o narodzeniu Chrystusa i wreszcie sama wieczerza wigilijna. I wtedy wzruszenie mija i jest czysta radość, ze jesteśmy razem, że nikogo nie zabraklo w tym roku, ze bardzo smakuja potrawy przygotowane na ten dzień. Rozmawiamy, śpiewamy kolędy i oczywiście prezenty. Śtaramy sie robić je niebanalne i śmieszne. Ile przy tym smiechu. W Kolacji uczestniczy 7 - 9 osób, w tym dwóch wnuków - 6-letni i 3 letni .Więc śmiechu jestco niemiara i to oczekiwanie przez cały dzień na pierwszą gwiazdkę. Nie, nie milczymy przy stole. Jest miejsce na chwile zadumy, modlitwy, wspominania Nieobecnych, ale tez wielka, wielka radość .... a ja, patrząc na moja rodzinkę myslę sobie - to własnie jest szczęście.
Dla mnie Wigilia to Swieto nieustajacej radosci, odnowy. Moze jedyne swieto ktore prze do radosci.
Jeden z moich stryjow podczas Wigilii powtarzal swoja magiczna formulke "aby w przyszlym roku bylo nas tyle samo, albo i wiecej".
I to bylo jedyne Swieto podczas ktorego nie wymieniano Najukochanszych Zmarlych.
Zmarlych bieglo sie odwiedzic na cmentarzu z rana, nawet w dwumetrowych zaspach. A potem juz tylko radosc i radosc.
I w tym duchu zycze wszystkim.