no i jak co roku jutro przybyli ułani pod okienko....ale ja nie o tym proszę powiedźcie jak u Was z kolędą duszpasterką. Przychodzi ksiądz i co?? w moich stronach, tradycyjnie stół biały obrus, święcona woda, krzyż, jak kto chce zapala świece wigilijne na czas modlitwy z kapłanem...i tu się kończy sielanka Ksiądz siada w fotelu wyjmuje księgę..parafian, który każdy z nas otrzyma malutki bilecik z tej księgi, na tym bileciku jest numer kolejny tzw ewidencyjny imię gospodarza gospodyni i dzieci..dla każdego jest dany takowy bilecik. Denerwuje mnie to przeokropnie, bo ten bilecik przypomina o tym,że należy odbyć spowiedź wielkanocną.Mój Boże czy aż trzeba taki bilecik otrzymać,że by z nim iść do spowiedzi oddać dla księdza, który spowiada, a ten bilecik wraca do księgi przypisanej moim numerem ewidencyjnym i jestem odhakowana,że chodzę do Kościoła. Przyznam się szczerze nie podoba mi się to,nawet miałam rozmowę z księdzem na ten temat...ale póki co takie sa zasady.Jak już wypisze ten bilecik, inkasuje pieniążki dane na ofiarę i dla księdza...kurcze i tu też jest dylemat ile dać?żeby nie paść ofiarą skąpca, albo jeszcze więcej. Powiedzmy sobie nie każdego stać dać 100zł, mniej wstyd jestem ciekawa jak jest u was z kolędowaniem . Ech kolęda, kolęda...ale bywa i tak,że ksiądz który odwiedza ogranicza się li tylko do zainkasowania należnośći nawet nie zapyta się czy w tym domu jest jakiś problem, czy rodzina boryka się z trudnościami losu, czy są dzieci chore o nie...I tu mnie też wnerw bierze kiedy tylko wejdzie do mieszkania 2 minuty modlitwy , wydanie bileciku zainkaasowanie pieniędzy i po plebanie tylko siwy dym... jestem wierząca, ale czasami relacje z Księżmi dają mi dużo do myślenia i jest to denerwujące proszę podzielcie się uwagami pozdrawiam kamaxyz
Powiem Ci ,że pierwszy raz się zetknęłam z podobną sprawą kolędowo - biletową. Nie wiem, czy bardziej mnie zadziwiła, czy skłoniła do smiechu...U nas się zadnych bilecików nie dostaje, fakt, ksiądz wyciąga swoją kartotekę, bo - jak sądzę - uaktualnia ją. Wiele kolend było takich, jak piszesz: cyk, myk i po księdzu, ale ostatnio wizyty te są takie bardziej "ludzkie". W ubiegłym roku ksiądz zauważył wiszące nasze zdjecie rodzinne ,podpisane, że robione było na Synaju. Opowiesciom, wymianie spostrzeżeń nie było końca. Tak więc konkludując -forma i "zawartość" kolendy zależą w dużej mierze od tego, jaki ksiądz nas odwiedzi. Bo księża - proszę źle nie odczytać moich intencji -są jak wszyscy inni ludzie. Są uczciwi i nie, są interesujący i nie, są marudni i nie..A w tym roku kolendy nie było, bo mieliśmy w domu reżim sanitarny !.
U nas nie ma żadnych bilecików. Natomiast w moim rodzinnym domu należało odebrać kartki do spowiedzi wielkanocnej w kancelarii, oddać przy spowiedzi. I na przyszłą kolędę było się rozliczanym. Gdy trochę podrosłam - gdzieś od szkoły średniej ani razu nie oddałam kartki - powiedziałam, że nie będę chodziła na kartki do spowiedzi - to nie reglamentacja. Gdyby teraz wprowadzili coś takiego u nas postąpiłabym tak samo.
A jak wygląda kolęda u nas. Jesteśmy na samym końcu (ostatnia klatka), zważywszy, że ksiądz chodzi już ładnych parę godzin (do nas dociera po 5 godzinach kolędowania) - a blok liczy 48 mieszkań, nie oczekuję jakiś rewelacji. Zawsze zapyta o pracę, szkołę. Teraz dyskutował z moim mężem na temat serii historycznej. I nigdy nie było zachłannego rozglądania się za kopertą - zdarzały się nawet razy, gdy dzieci były małe, że nie przyjęli koperty - mówiąc, że nam bardziej potrzebne. Mimo, ze te pieniądze są przeznaczone na prace remontowe w kościele.
U nas wczoraj byl ksiadz po koledzie , w tym roku byl sam proboszcz :) w zeszlym roku wikary .Zawsze na stole jest biały obrus,pala sie swiece w lichtarzykach ,stoi krzyzyk ,woda swiecona na talerzyku,kropidlo, i pismo swiete . Ksiadz wchodzac , wita sie z domownikami wszystkim podaje reke .Swieci mieszkanie , odmawiamy wspolna modlitwe ,potem siada i rozmawia ,okolo 20 min.Na koncu zostawia pamiatkowy obrazek z wizyty. Zawsze klade na stole koperte z pieniedzmi ,ale ksiadz nigdy jej sam nie bierze ze stołu ,wychodzac podaje mu koperte ,zawsze pyta czy nie jest nam ciezko ,bo jezeli tak to nie chce wziasc ,oto cala wizyta po koledzie , w tym roku paczkow nie pieklam :) ale w zeszlym , akurat trafil na paczki , zjadl 2 paczusie i wypil herbate z cytryna . Bilecikow nie ma ,ale sa karty jak u lekarza :) nie przeszkadza mi to .
To sie nazywa ksiadz z takim to radosc posiedziec czy sie pomodlic. Oby jak najwiecej takich ksiezy bylo wszedzie! U nas w Niemczech (choc mieszkamy w regionie katolickim) ta tradycja nie jest znana. Ja uwazam, ze szkoda o ile wlasnie ta tradycja przybliza ksiedza i kosciol do parafian, ich smutkow i radosci. Ksiadz jednak przyjdzie do domu obojetnie kiedy jesli ktos o to poprosi: na rozmowe czy na modlitwe, czy do osob chorych badz niedoleznych. Jak zamieszkalam tutaj to sie strasznie zdziwilam, ze ksieza nie chodza w sutannach a jeszcze bardziej zdziwilam sie kiedy ksiadz przyszedl do nas ze swa pierwsza wizyta by nas zapisac do parafii. Otoz towarzyszyla mu ..corka. Myslalam, ze z krzesla spadne w pierwszej chwili! Ojcem zostal jednak nie naturalnie lecz adoptujac osierocone dziecko z wlasnej rodziny. Do dzis uwazam to za wspaniale!. Byl dlugo naszym proboszczem i mial opinie surowego i skostnialego ale.. jak kiedys po latach potrzebowalam pomocy pomogl mi moralnie bardzo tak po ojcowsku. Choc mu nie kadzilam i nawet na pewne kwestie nie krylam mojego odmiennego zdania sprzecznego z ogolnym zdaniem kosciola. On wysluchal poprosil zebym spokojnie przemyslala a w koncu przytulil po ojcowsku mowiac: Wiesz cenie ze masz swoje zdanie. Nie jestes zaklamana jak wiekszosc a to cecha zblizajaca cie do Boga"...
Jak jest u Was. U mnie w domu wodę święconą nabierało się na Wielkanoc - w Wielką Sobotę przy święceniu koszyczków U mojego męża ksiądz chodził z własnym kropidłem, śmialiśmy się, ze "turystycznym" Tu gdzie mieszkam latami nie wiedziałam skąd się bierze wodę święconą - za pierwszym razem przy święceniu nowego mieszkania miałam kranówę - i tak wylewałam na talerz i potem do słoika. Po kilku latach woda jednak mi zzieleniała - heheh. Nim zdążyłam krzyknąć że to kranówa ksiądz już wtedy pomachał wodą. Poświęcił, pomachał jeszcze raz. A ja dowiedziałam się że woda stoi w okresie kolędowym w zakrystii w balii...
Wode swiecona zawsze mamy w domu ,przynosi ja corka z kosciola ,stoi w malych zalakowanych buteleczkach,obok jest tacka ,jak ktos ma ochote wrzuca pare groszy ,kropidlo mamy swoje ,ksiadz nie nosi :)
Ja mieszkam na Podkarpaciu i kilka lat temu był taki pomysł z pytaniem czy członkowie rodziny byli u spowiedzi w danym roku. Akurat do nas trafił ksiądz, który o to nie pytał i już nigdy więcej nie padło takie pytanie.
Mieszkam w bloku na ostatnim piętrze i do nas ksiądz dociera na samym końcu i czas wizyty jest różny, przeważnie jest sprawdzanie zeszytów do religii dzieci i robienie tam wpisu przez odwiedzającego kapłana.
Zawsze pada też pytanie czym my rodzice się zajmujemy, co robimy , ot taki któtki wywiad z odwiedzaną rodziną, pozostawienie obrazków. inkasowanie "ofiary" i to na tyle.
Jeśli chodzi o wysokość "ofiary", to my nigdy nie dajemy więcej niż 20-30 zł, oczywiście są te pieniążki w kopercie. Doszliśmy z mężem bowiem do wniosku, że ta kwota jest wystarczająca i niech każda z odiedzanych rodzn da 29 zł, to mimo wszystko uzbiera się duża kwota. Ale wiem, że niektórzy sąsiedzi dają i po 10 zł i po 50 zł, w zależności ile uważają za stosowne.
A jeśli chodzi o zadawanie pytań o to przeczytałam gdzieś, że np. zamawiając pogrzeb członka rodziny, ksiądz nie ma prawa pytać nas czyzmarła osoba chodziła do kościoła.
A jeśli chodzi o wodę święconą, to zawsze przed kolędą chodzą ministraci z zapytaniem czy przyjmujemy księdza i mają ze sobą w butelce wodę święconą, którą ulewają do podstawionego naczynia, za co daje się im drobne pieniążki. W poprzednich latach chłopcy zawsze przychodzili po południu w dniu kolędy. Od ubiegłego roku robią to dzień przed i jeszcze informują, który ksiądz będzie nas wizytował i od którego mieszkania rozpocznie.
Ja w tym roku chyba nie przyjmę księdza po kolędzie. Gdybym jeszcze miała pewność, że nie będzie chodził proboszcz... Jakieś złe wspomnienia i skojarzenia mam z tym człowiekiem... Zresztą nie tylko ja... zawsze był strach i tak pozostało.
Nie chcę by moja córka w ten sposób kojarzyła postać księdza. Wystarczy, że była przez niego chrzczona, a my do końca nie wiemy czy sakrament ten został wypełniony właściwie. Ksiądz ledwo trzymał się na nogach. Po ceremonii moja mama powiedziała, że gdy ten sam duchowny chrzcił mnie 25 lat wcześniej, jego stan również wskazywał na upojenie alkoholowe... Nie mam ochoty wpuszczać tego człowieka do domu...
Choć pamiętam też 2-3 cudowne kolędy. Gdy odwiedzał nas ks. Andrzej - wikariusz. Była rozmowa, był uśmiech, czas nam poświęcony... Nie było szykanowania rodziców, którzy do ukończenia przeze mnie 14 roku życia, żyli w nieformalnym związku. On, jako jedyny upewniał się, czy stać nas na ofiarę. Takich księży potrzebujemy... I takiego księdza chętnie wpuściłabym pod swój dach...
Co do wody święconej, to zawsze była z "turystycznego" kropidła... Biały obrus, krzyż, świece... A biurokracja i bileciki? No, cóż... Ciekawe tylko co na to Pan Bóg...
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości: > Pana Boga ma sie w sercu i bialych obrusow sie nie potrzebuje,,,,,,:)
********************************************************* Nie twierdzę, że to nie prawda, ale my,Polacy jesteśmy bardzo głęboko zakorzenieni w tradycji przekazywanej nam przez naszych rodziców i dziadków. I myślę, że dobrze, bo kraj bez historii i tradycji jest już tylko luźną zbieraniną ludzi !
U nas zawsze był biały obrus na stole, krzyż, śweczki, woda święcona i kropidło. Wodę święconą tata przynosił zawsze w Wielką Sobotę. Nalewał do butelki kranówę i po poświęceniu ognia wrzucał do butelki węgielek.Teraz ja święcę wodę podczas święcenia pokarmów. Nigdy Ksiądz nie uaktualniał żadnych danych parafialnych co mi się nie podobało. (Tylko raz dawno to zrobił). Nigdy nie pyta o spowedź i nie zachęca w żaden sposób. Najpierw przychodzą ministranci. Śpiewaja kolędę. Dostają za to parę złotych. Mówią, gdzie jest Ksiądz i że zaraz będzie. Przyprowadzają Księdza. Jest krótka modlitwa, poświęcenie wodą. Zawsze pyta czy jest święcona. Potem chwilę z nami rozmawia. Już parę lat nie bierze żadnych pieniędzy tylko ludzie w kopercie dają na tacę w kościele. Co roku Organiście musimy dawać 40zł gdy przynosi przed świętami opłatki. Jest to wynagrodzenie za cały rok. Taka jest umowa. Księdzu więc na tacę w kopercie daję 50zł bo Ksiądz ważniejszy niż Organista. W tym roku Ksiądz ogłosił, że nie będzie chodził po kolędzie bo nie czuje się fizycznie na siłach. Ja jako osoba wierząca jestem z tego faktu niezadowolona.
Zapomniałam dodać, że dzieci dostają od Księdza cukierki i obrazki. Czasem jest to tylko jeden obrazek a czasem dla każdego domownika. Różni Księża różnie to robili.
Ja nie znam księży z naszej parafii ponieważ całe życie mieszkałam gdzieś indziej i tam byłam zżyta z księżmi. Kolędy wtedy też inaczej wyglądały. U nas jest biały obrus, krzyż, świece. Wodę święconą przynosi ksiądz "prywatną":) Najpierw wchodzą ministranci, śpiewają, piszą kredą na drzwiach, dostają drobne do puszek (notabene wiem, że większość ministrantów część tych pieniędzy bierze dla siebie i zaobserwowałam to w kilku różnych parafiach). Potem wchodzi ksiądz, daje obrazki, kartek do spowiedzi nie mamy:) Wypisuje w swoich kartach czy nas przybyło lub ubyło. W tamtym roku chwilę z nami rozmawiał ale miałam wrażenie, że to takie sztuczne. Zadał kilka pytań w taki sposób, że można było odczuć, że wcale mu na odpowiedzi nie zależy. Pamiętam, że zadał mi pytanie gdzie pracuję, odpowiedziałam że w areszcie i krzyknął :"A nigdzie indziej pracy nie było?" czym mnie bardzo zaskoczył bo praca jak każda inna a w pewnych sytuacjach nawet mam lepsze warunki niż cała masa ludzi pracujących w bardziej "normalnych" miejscach. Z męże porozmawiał chwilę o samochodach i poszedł. W tym roku ma być nowy ksiądz bo się nam cała kościelna "ekipa" zmieniła.
Bo ja nie mam pojęcia jak nazwać takie metalowe coś - co wygląda jak mini berło - albo zaparzacz do herbaty (taka kula, bardziej kulka) na trzonku. Bo z czymś takim chodził (i nadal chodzi) ksiądz w Jeleniej Górze. Prywatna woda święcona
chyba nie unowocześnione, bo 20 lat temu z czymś takim chodził (to ja pamiętam - a byłam na studiach - wizyty akademickie) - a mój mąż zna to kropidło z dzieciństwa
Wiesz, chodziło mi ,że bardziej nowoczesne,niż takie zwykłe,nie wiem z czego robione-ze sznurka?Bo te metalowe ,może sobie ksiądz schować nawet do kieszeni i się nie pomoczy,a tamtego raczej nie.Też pamiętam te kropidła z dzieciństwa.
Jestem właśnie po wizycie....całe szczęście, bo mimo, że jestem wierząca, nie lubię tych wizyt, one nic nie dają ani mnie ani księdzu....to jest zwykłe odfajkowanie sprawy, tylko zastanawiam się po co? Ale do rzeczy.... U nas ksiądz chodzi z kolędą co 2 lata...duża parafia, więc nie daliby rady co roku, mimo, że praktycznie wpadają i wypadają czyli nie powinno to zajmować aż tak dużo czasu.... Na stole biały obrus, krzyżyk i świeczki, kropidło mają własne. Kiedy ksiądz sprawdza w kartotece w poprzednim mieszkaniu, ministranci pukają i pytają czy przyjmie się księdza /dawniej robili to dzień wcześniej/, a jeśli tak, stoją przed drzwiami i czekają na księdza. Zawsze daję im dziesiątkę, ot tak, żeby też coś mieli. Na marginesie szkoda mi ich, bo ksiądz sobie siedzi, czasem schodzi mu dość długo, a oni biedni cały czas stoją. Na marginesie - pamiętam kiedy mój syn był ministrantem i chodził raz czy dwa z księdzem po kolędzie, to kiedy wracał nogi bolały go strasznie, właśnie od stania. Ministranci wchodzą razem z księdzem. Dziś ksiądz rozpoczął modlitwę i ....zamilkł, modliliśmy się sami a on....jakby sprawdzał, czy umiemy na pamięć....zaskoczył mnie tym baaaardzo. Potem poświęcił pokój i koniec. Chłopcy wyszli a on otworzył kartotekę, sprawdził obecność, uaktualnił stan osób zamieszkujących, dając przy tym wykład, jak ważne jest to, gdzie się mieszka / bo tam się przecież przyjmuje też księdza po kolędzie/, a nie gdzie jest się zameldowanym, , że nawet "tam" honorują podział na parafie, dekanaty i diecezje, ba, nawet diabeł to honoruje ...???? no i zostawił obrazek i poszedł. U nas kasę daje się w kościele na tacę, w kopercie którą w tym roku należy podpisać.Zawsze daję 100 zł ale w tym roku nie wiem czy dam....zastanawiam się...bo niby za co?...wiem, że to niby na kościół, ale czy aby na pewno? Pod mój blok podjechali dziś księża takimi wypasionymi samochami, że oko mi zbielało, każdy swoim, każdy osobno... Choć może po przemyśleniu sprawy dam, przecież ta wizyta nie różniła się od innych niczym, a mimo to dawałam.... i jeszcze jedno - gdy dzieci były małe i jeszcze chodziły do szkoły, przychodzili księża, którzy uczyli ich religii, i kurcze, jakoś inaczej się to odbywało......
u nas są na kościół - nie wiem czy wszystkie - ale ksiądz gdzieś tak po wrześniu rozlicza się, mówiąc, że tyle i tyle uzyskali, a tyle i tyle wydali. A wydatki realizowane niemałe
Asik masz rację, one są prywatna własnością księży, ale u nas proboszcz glosił że 1/3 sumy idzie na KUL, 1/3 na kosciół parafialny i 1/3 do prywatnej kieszeni proboszcza:)))
Ksieza tez ludzie :) dlaczego maja chodzic piechota ? nasz proboszcz jezdzi polonezem i metrem ,nie kazdy ksiadz jest zachlanny ja Rydzyk , sa tez ksieza z powolania
Ciekawe czy była bys zadowolna gdybyś Ty czy ktoś tobie z najbliższej rodziny zachorował. Wezwalibyście Księdza bo stan poważny. Jednak Ksiądz spóźnił by się kilka minut bo nie mógł zapalić malucha. Ksiądz powinien mieć auto szybkie i bezawaryjne. Nie mówię, że musi być drogie. Nie pisz tylko, że jesteś nie praktykująca bo to tylko przykład.
Użytkownik as napisał w wiadomości: > Ciekawe czy była bys zadowolna gdybyś Ty czy ktoś tobie z najbliższej rodziny > zachorował. Wezwalibyście Księdza bo stan poważny. Jednak Ksiądz spóźnił by > się kilka minut bo nie mógł zapalić malucha. Ksiądz powinien mieć auto szybkie > i bezawaryjne. Nie mówię, że musi być drogie. Nie pisz tylko, że jesteś nie > praktykująca bo to tylko przykład.
Gdyby te wszystkie kwestie były opodatkowane, to nie byłoby tego gadania. Policzcie sobie - srednie wynagordzenie wynosi ok 2000 zł. Podatek wynosi 2% ( w innych krajach, dgzie te kwestie są uregulowane i nikt nikomu nie wygaduje i nie ma szarej strefy). Czyli kwota na kosciól wydatkowana co miesiąc powinna wynosić ok ( statystycznie!!!!) 40 zł! Czyli po 10 zł co tydzień na tacę!
Zawsze mnie to wkurza- takie gadanie, ile to księza biora dla siebie, jakimi brykami jeżdżą, jakie chaty budują... Chyba mają prawo do wynagrodzenoia za swoją pracę????? czy nie??? Poza tym nie mają rodzin, więc swoje pieniądze łatwiej im wykorzystać na swoje potrzeby. Mają prawo? Mają!
Kościół się sam nie ogrzewa, za darmo tez nie remontuje, kwiatki przed ołtarzem tez trzeba kupić, fajnie, jak dzieciaki dostają cukierki na mikołaja, obrazki też raczej nie są drukowane za darmo, zakony, ochronki przy zakonach, misje ( więcej nie pamietam)
Jak ktoś nie chce- to niech nie daje, tylko po co to wypominanie????
Kilkoro moich znajomych wyjechało do Niemiec, przykładni katolicy!!! Tylko, ze w Niemczech płaci sie podatek ( a przynajmniej płaciło się) ... i kuśwa, okazało się, ze wiara nie jest tak ważna, jak te cholerne 2 % od dochodu! I to nie jest jakiś polski wymysł, zę księdzu się płaci! Bo ktoś musi! A kto ma? Ksiądz oprócz wyuczonego zawodu ma jeszcze uprawiać pole?
Niech ktoś spróbuje, utrzymac kościółek- a potem gadać, jak to "oni" niby dużo mają...
Każdy pracodawca wie, co to znaczy utrzyamć pracownika. Ile kosztuje Zus i inne. Zanim ktoś powie- ile to oni nie mają, niech policzy sam ile daje ( jako katolik ) na tacę i ile w ramach kolędy ( raz w roku) I to jest wszystko, co "oni" mają.
Wiem, że nie każdego stać na grubą kopertę. Wiem, ze trzeba wybierać. Tylko między czym? czasem warto sobie zadać to pytanie... Tylko to gadanie.... Eh
Niesmak mam w ustach, mimo, ze mnie to niespecjalnie dotyczy.
Wcale sie nie dziwie , ze ksieza w Szwecji po domach nie chodza ! jak kaza buty sciagac :) w Polsce na stole , ludzie klada biale obrusy ,za to w Szwecji biale dywany pod nogi ,co kraj to obyczaj ! nie wiem czy wiesz ,ale jak umierala moja babcia ,to pogotowie nie bylo potrzebne ,ale ksiadz tak ,bo o niego prosila .
Nie wiem ile jest kościołów potrzebnych na jednej ulicy w Warszawie. Nie mam tez pojęcia ile ich rzeczywiście jest. Tylko weź łaskawie pod uwagę, zę te budynki sakralne stanowią materialną kulture narodu. Znajduja się tam cenne historycznie dzieła sztuki. I jako takie powinny być szanowane i remontowane. Ponadto, jak idziesz do muzeum, zeby oglądać skarby kultury- to płacisz za bilet. Z tego, co zaobserwowałam- w kosciołach w Polsce nie ma takiej praktyki. Mozesz sobie wejść do Kościoła Mariackiego w Krakowie np i oglądac ( za darmo, albo za dobrowolny datek) ołtarz Wita Stwosza, możesz sobie wejść do kościółka w Krużlowej i oglądać słynną sredniowieczna figurę Madonny. Chyba nie proponujesz rozwiązanie, takiego, jak widziałam w Leningradzie? ( cerkwie przerobione na magazyny dla zboża, zajezdnie dla tramwajów, albo na (!) muzeum ateizmu?)
Druga sprawa, którą tez byłoby dobrze, gdybyś wzięła pod uwagę to taka, ze wiele nowych kosciołów zostało zbudowanych za środki i osobistą pracę parafian. Słowem- chcieli miec kościół- to sobie go zbudowali.
Jeszcze chciałam spytać- a kto płaci pensję duchownym w Szwecji? I skąd bierze pieniądze, zeby im te pensje płacic?
Agik nie możesz jeżeli nie jesteś na Mszy - a wtedy nie bardzo wypada przemieszczać się. zwiedzanie Kościoła Mariackiego jest płatne. Modlenie nie. Ale wchodząc pomodlić się - jest tak wytyczona droga - że ołtarza praktycznie nie widać
Upss... Sorki w takim razie za wprowadzenie chaosu informacyjnego. Byłam parę razy w kosciele Mariackim i nie pamiętam, żebym płaciła.
Rzeczywiście na mszy nie wypada się przemieszczać, ale ja czasem wchodze do małych drewnianych kościółków, jak są otwarte i nie ma mszy akurat i się przyglądam, nikt mi jeszcze ie zwrócił uwagi, zę nie powinnam, ani nie wyprosił, ani nie zażadał zapłaty.
teraz stoi (przynajmniej w czerwcu zeszłego roku stał) ochroniarz i wypytywał czy na modlitwę czy zwiedzanie. Licząc, że sobie jeszcze raz pooglądam dzieło (jakiś tydzień, dwa wcześniej zwiedzałam legalnie - za opłatą) weszłam się pomodlić. No i nic nie zobaczyłam - tylko ołtarze boczne.
Ale za to ślub w Kościele jest "co łaska" (hehhe) - ale nie mniej niż 500 zł - koleżanki się pytały w kasie
Dziwić ma prawo - bo kościoły w Polsce przeważnie stały otworem, zarówno dla zwiedzających, jak i złodziei. W większości Europy płaci się od dawna - jak nie za wejście do kościoła to za zwiedzanie poszczególnych fragmentów. Już nie pamiętam gdzie we Francji, aby obejrzeć cały kościół w sumie musieliśmy kupić 3 czy 4 bilety. Nie były to zawrotne sumy - 1-1,5 euro i dzieci gratis, ale za całość trochę się uzbierało.
Zastanawia mnie płacenie w Polsce - czy ono nie wynika też, że kościół jest muzeum - i jeżeli jako taki jest wpisany do rejestru - wymaga to ogromnych środków na zabezpieczenie (alarmy, ochrona, zamki). Ale też z czegoś trzeba odnawiać, sprzątać - jeżeli przez takli obiekt przejdą tysiące ludzi dziennie...
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości: >Ale za to ślub w Kościele jest "co łaska" (hehhe) - ale nie > mniej niż 500 zł - koleżanki się pytały w kasie
He he! To i tak mało. W swoim czasie dowiadywałam się o możliwość przyjęcia sakramentu małżeństwa w Katedrze Wrocławskiej. Ksiądz powiedział, że to możliwe, ale kosztuje 1000 zł. Tak skończyło się moje marzenie
Agik wystarczy,że nie przyklękniesz przy pierwszej bocznej kaplicy. Podchodzi pani i zaprasza do bocznego wejścia - zwiedzanie kościoła, jak nie to prosi o wyjście i nie przeszkadzanie modlącym sie.
Dla skutecznego pełnienia swej misji Kościoły dysponują odpowiednią bazą materialną. Zasady finansowania Kościołów zależą od modelu stosunków państwowo-kościelnych, przyjętych w państwach Unii Europejskiej. Tam, gdzie formalnie nie istnieje rozdział Kościoła od państwa (Wielka Brytania, Dania, Szwecja, Grecja), Kościoły finansowane są z budżetu państwa.
W państwach zakładających konstytucyjnie zasadę rozdziału, sposób finansowania Kościołów jest zróżnicowany zależnie od kontekstu historycznego tego rozdziału i tradycji narodowych.
We wszystkich państwach Unii świeckość państwa interpretuje się w sposób nie wykluczający aktywnego wspierania Kościołów.
Tradycyjnie silne powiązania państwa i Kościoła, np. w Belgii, oznaczają, że realizacja celów religijnych dokonuje się przez bezpośrednią pomoc ekonomiczną. Państwo w budżecie określa wielkość środków na pensje oraz mieszkania duchownych różnych religii i wyznań (chodzi tu o tzw. „uznane" religie i wyznania), kieruje subwencje na budowę i utrzymanie budynków sakralnych, wspieranie organizacji kościelnych, szkół wyznaniowych itp.
Według innego modelu, państwo występuje w roli pośrednika między obywatelem deklarującym chęć dotowania danego Kościoła a tym Kościołem. W systemach podatkowych Niemiec, Hiszpanii i Włoch przewiduje się możliwość zadysponowania przez obywatela części podatku dochodowego na cele kościelne. Państwowe pośrednictwo w pobieraniu podatków płaconych przez wiernych na rzecz swoich Kościołów uzasadnia się aktywną promocją wolności religijnej oraz etyczną, społeczną i kulturową użytecznością Kościołów w sferze publicznej.
Natomiast w tych państwach, w których zasada rozdziału pozbawia Kościół praw publicznych i sprowadza go do pozycji stowarzyszenia prywatnego (np. we Francji), państwo dystansuje się od ekonomicznego utrzymywania Kościołów. Utrzymanie to zapewniają wierni przez dobrowolne ofiary,składki, darowizny itp. Jednak nawet w tym przypadku z budżetu państwa finansuje się posługi duszpasterskie wykonywane przez duchownych w instytucjach publicznych (szkoły, szpitale, więzienia, koszary wojskowe). Możliwe są też subwencje na remonty i utrzymanie budynków kościelnych.
Zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie finansowanie Kościołów, nie narusza świeckości państwa. Popiera ono religię o tyle, o ile według oceny znacznej grupy obywateli przynosi im ona korzyści duchowe i społeczne, a działalność danego Kościoła służy dobru całego społeczeństwa.
Żaden z przyjętych systemów nie może też oznaczać sprzecznych z wolnością religijną przymusowych świadczeń na rzecz Kościołów. Przykładowo tam, gdzie państwo współdziała przy pobieraniu podatku kościelnego, prawo przewiduje możliwość uwolnienia się od tego obowiązku.
Mam po prostu nadzieje, ze niektore sformulowania na wskazanej przez Ciebie stronie (a jest to strona katolicka) sa tylko interpretacja przepisow prawa dokonana przez autorow tejze strony a nie stan faktyczny. Nie podoba mi sie absolutnie sformulowanie tam zawarte: "We wszystkich państwach Unii świeckość państwa interpretuje się w sposób nie wykluczający aktywnego wspierania Kościołów" - i mam nadzieje, ze prawo tak wcale nie stanowi.
W Czechach tez ksieza dostaja normalnie miesieczna pensje /sa urzednikami panstwowymi, jak nauczyciele czy policja/, sciagaja im podatek, ubezpieczenie zdrowotne i socjalne, jak kazdemu innemu obywatelowi. Przed "aksamitna rewolucja" ksieza pracowali a swoje obowiazki duszpasterskie wykonywali w czasie wolnym od pracy, np. w niedziele.
W Niemczech podatek "koscielny" wynosi pd 7-9% w zaleznosci od Landu (wojewodztwa). Podatek odprowadzany jest do US wraz z pozostalymi daninami....Coz, ja uwazam, ze sa to szokujaco wysokie sumy. Gdy pierwszy raz spojrzalam na rozliczenie od pracodawcy zalamalam sie! Nie wnikajac w szczegoly, powiem tyle, ze place miesiecznie na kosciol tyle, ile byc moze jedna osoba praktykujaca placi rocznie, czy to na tace, czy na kolende. Wlasnie wyczytalam, ze kosciol utrzymuje sie w 70% z podatkow od wiernych, w 30% jest wspierany przez Panstwo (czyli tez z naszych podatkow).
Otóż to! Można dyskutować nad wysokością podatku itd, ale przynajmniej jest jasna sprawa! Ja raczej jestem watpiąca niż wierząca i do kościoła nie chodzę, ale z tego co wiem datek na tacę wynosi 2-5 zł! Raczej są to monety, od święta- jakis banknot. Są też jeszcze "zamawiane" msze, pogrzeby, sluby, komunie i chrzciny. Ale tak na dobrą sprawę- ile razy do roku zdarza się taka "okazja"? Słowem - ile katolika "kosztuje" jego wiara? Tak w skali roku? Mówienie o tym, jaki wysiłek jest ponoszony z racji datków na tacę i koperty raz w roku to moim zdaniem grube nieporozumienie.
A druga strona medalu jest taka, ze przy tak niejasnym systemie wcale nietrudno o róznego rodzaju nieprawidłowości, naduzycia itd. Ja ( może naiwnie) sądzę, że stanowią one margines. Mówię tu o takich duchownych, których pazerność az przyprawia o mdłości, którzy prowadzą działaność gospodarczą ( słyszeliscie o pewnym księdzu z Pomorza, który rabunkową metodą pozyskuje bursztyn na skalę przemysłową ?)
Nie wiem skąd mi się wzięło te 2 %. Jakoś tak zapamiętałam, możliwe, zę kiedyś była taka propozycja ustawodawcza, albo dyskusja społeczna.
Mnie kompletnie nie dotyczy, ale niesmak tez mam, bo jak wiedza wspolautorki postu, mozna sie wypisac ze wszystkiego jako osoba niewierzaca, mozna nie otworzyc ksiedzu drzwi, mozna robic rewolucje, ale nie mozna zjesc ciasteczka i miec ciasteczko. Ale zeby uwierzyc, ze urzednik panstwowy ma byc jednoczesnie Mesjaszem, to juz za duzo. To juz pachnie jakims amerykanskim wariactwem. Jednym slowem, jesli juz zaczniemy jezdzic 250 km na godzine, to takiemu wyslannikowwi trzeba bedzie zafundowac auto co pojedzie 280. Zeby zdazylo
no i jak co roku jutro
przybyli ułani pod okienko....ale ja nie o tym
proszę powiedźcie jak u Was z kolędą duszpasterką.
Przychodzi ksiądz i co??
w moich stronach, tradycyjnie stół biały obrus, święcona woda, krzyż, jak kto chce zapala świece wigilijne na czas modlitwy z kapłanem...i tu się kończy sielanka
Ksiądz siada w fotelu wyjmuje księgę..parafian, który każdy z nas otrzyma malutki bilecik z tej księgi, na tym bileciku jest numer kolejny tzw ewidencyjny imię gospodarza gospodyni i dzieci..dla każdego jest dany takowy bilecik.
Denerwuje mnie to przeokropnie, bo ten bilecik przypomina o tym,że należy odbyć spowiedź wielkanocną.Mój Boże czy aż trzeba taki bilecik otrzymać,że by z nim iść do spowiedzi oddać dla księdza, który spowiada, a ten bilecik wraca do księgi przypisanej moim numerem ewidencyjnym i jestem odhakowana,że chodzę do Kościoła. Przyznam się szczerze nie podoba mi się to,nawet miałam rozmowę z księdzem na ten temat...ale póki co takie sa zasady.Jak już wypisze ten bilecik, inkasuje pieniążki dane na ofiarę i dla księdza...kurcze i tu też jest dylemat ile dać?żeby nie paść ofiarą skąpca, albo jeszcze więcej. Powiedzmy sobie nie każdego stać dać 100zł, mniej wstyd jestem ciekawa jak jest u was z kolędowaniem . Ech kolęda, kolęda...ale bywa i tak,że ksiądz który odwiedza ogranicza się li tylko do zainkasowania należnośći nawet nie zapyta się czy w tym domu jest jakiś problem, czy rodzina boryka się z trudnościami losu, czy są dzieci chore o nie...I tu mnie też wnerw bierze kiedy tylko wejdzie do mieszkania 2 minuty modlitwy , wydanie bileciku zainkaasowanie pieniędzy i po plebanie tylko siwy dym...
jestem wierząca, ale czasami relacje z Księżmi dają mi dużo do myślenia i jest to denerwujące
proszę podzielcie się uwagami
pozdrawiam kamaxyz
Powiem Ci ,że pierwszy raz się zetknęłam z podobną sprawą kolędowo - biletową. Nie wiem, czy bardziej mnie zadziwiła, czy skłoniła do smiechu...U nas się zadnych bilecików nie dostaje, fakt, ksiądz wyciąga swoją kartotekę, bo - jak sądzę - uaktualnia ją. Wiele kolend było takich, jak piszesz: cyk, myk i po księdzu, ale ostatnio wizyty te są takie bardziej "ludzkie". W ubiegłym roku ksiądz zauważył wiszące nasze zdjecie rodzinne ,podpisane, że robione było na Synaju. Opowiesciom, wymianie spostrzeżeń nie było końca. Tak więc konkludując -forma i "zawartość" kolendy zależą w dużej mierze od tego, jaki ksiądz nas odwiedzi. Bo księża - proszę źle nie odczytać moich intencji -są jak wszyscy inni ludzie. Są uczciwi i nie, są interesujący i nie, są marudni i nie..A w tym roku kolendy nie było, bo mieliśmy w domu reżim sanitarny !.
U nas nie ma żadnych bilecików.
Natomiast w moim rodzinnym domu należało odebrać kartki do spowiedzi wielkanocnej w kancelarii, oddać przy spowiedzi. I na przyszłą kolędę było się rozliczanym. Gdy trochę podrosłam - gdzieś od szkoły średniej ani razu nie oddałam kartki - powiedziałam, że nie będę chodziła na kartki do spowiedzi - to nie reglamentacja. Gdyby teraz wprowadzili coś takiego u nas postąpiłabym tak samo.
A jak wygląda kolęda u nas. Jesteśmy na samym końcu (ostatnia klatka), zważywszy, że ksiądz chodzi już ładnych parę godzin (do nas dociera po 5 godzinach kolędowania) - a blok liczy 48 mieszkań, nie oczekuję jakiś rewelacji. Zawsze zapyta o pracę, szkołę. Teraz dyskutował z moim mężem na temat serii historycznej.
I nigdy nie było zachłannego rozglądania się za kopertą - zdarzały się nawet razy, gdy dzieci były małe, że nie przyjęli koperty - mówiąc, że nam bardziej potrzebne. Mimo, ze te pieniądze są przeznaczone na prace remontowe w kościele.
U nas wczoraj byl ksiadz po koledzie , w tym roku byl sam proboszcz :) w zeszlym roku wikary .Zawsze na stole jest biały obrus,pala sie swiece w lichtarzykach ,stoi krzyzyk ,woda swiecona na talerzyku,kropidlo, i pismo swiete . Ksiadz wchodzac , wita sie z domownikami wszystkim podaje reke .Swieci mieszkanie , odmawiamy wspolna modlitwe ,potem siada i rozmawia ,okolo 20 min.Na koncu zostawia pamiatkowy obrazek z wizyty. Zawsze klade na stole koperte z pieniedzmi ,ale ksiadz nigdy jej sam nie bierze ze stołu ,wychodzac podaje mu koperte ,zawsze pyta czy nie jest nam ciezko ,bo jezeli tak to nie chce wziasc ,oto cala wizyta po koledzie , w tym roku paczkow nie pieklam :) ale w zeszlym , akurat trafil na paczki , zjadl 2 paczusie i wypil herbate z cytryna .
Bilecikow nie ma ,ale sa karty jak u lekarza :) nie przeszkadza mi to .
To sie nazywa ksiadz z takim to radosc posiedziec czy sie pomodlic. Oby jak najwiecej takich ksiezy bylo wszedzie! U nas w Niemczech (choc mieszkamy w regionie katolickim) ta tradycja nie jest znana. Ja uwazam, ze szkoda o ile wlasnie ta tradycja przybliza ksiedza i kosciol do parafian, ich smutkow i radosci. Ksiadz jednak przyjdzie do domu obojetnie kiedy jesli ktos o to poprosi: na rozmowe czy na modlitwe, czy do osob chorych badz niedoleznych.
Jak zamieszkalam tutaj to sie strasznie zdziwilam, ze ksieza nie chodza w sutannach a jeszcze bardziej zdziwilam sie kiedy ksiadz przyszedl do nas ze swa pierwsza wizyta by nas zapisac do parafii. Otoz towarzyszyla mu ..corka. Myslalam, ze z krzesla spadne w pierwszej chwili! Ojcem zostal jednak nie naturalnie lecz adoptujac osierocone dziecko z wlasnej rodziny. Do dzis uwazam to za wspaniale!. Byl dlugo naszym proboszczem i mial opinie surowego i skostnialego ale.. jak kiedys po latach potrzebowalam pomocy pomogl mi moralnie bardzo tak po ojcowsku. Choc mu nie kadzilam i nawet na pewne kwestie nie krylam mojego odmiennego zdania sprzecznego z ogolnym zdaniem kosciola. On wysluchal poprosil zebym spokojnie przemyslala a w koncu przytulil po ojcowsku mowiac: Wiesz cenie ze masz swoje zdanie. Nie jestes zaklamana jak wiekszosc a to cecha zblizajaca cie do Boga"...
a właśnie kropidło i woda święcona
Jak jest u Was.
U mnie w domu wodę święconą nabierało się na Wielkanoc - w Wielką Sobotę przy święceniu koszyczków
U mojego męża ksiądz chodził z własnym kropidłem, śmialiśmy się, ze "turystycznym"
Tu gdzie mieszkam latami nie wiedziałam skąd się bierze wodę święconą - za pierwszym razem przy święceniu nowego mieszkania miałam kranówę - i tak wylewałam na talerz i potem do słoika.
Po kilku latach woda jednak mi zzieleniała - heheh. Nim zdążyłam krzyknąć że to kranówa ksiądz już wtedy pomachał wodą. Poświęcił, pomachał jeszcze raz. A ja dowiedziałam się że woda stoi w okresie kolędowym w zakrystii w balii...
Wode swiecona zawsze mamy w domu ,przynosi ja corka z kosciola ,stoi w malych zalakowanych buteleczkach,obok jest tacka ,jak ktos ma ochote wrzuca pare groszy ,kropidlo mamy swoje ,ksiadz nie nosi :)
Ja mieszkam na Podkarpaciu i kilka lat temu był taki pomysł z pytaniem czy członkowie rodziny byli u spowiedzi w danym roku. Akurat do nas trafił ksiądz, który o to nie pytał i już nigdy więcej nie padło takie pytanie.
A jeśli chodzi o wodę święconą, to zawsze przed kolędą chodzą ministraci z zapytaniem czy przyjmujemy księdza i mają ze sobą w butelce wodę święconą, którą ulewają do podstawionego naczynia, za co daje się im drobne pieniążki. W poprzednich latach chłopcy zawsze przychodzili po południu w dniu kolędy. Od ubiegłego roku robią to dzień przed i jeszcze informują, który ksiądz będzie nas wizytował i od którego mieszkania rozpocznie.
Ja w tym roku chyba nie przyjmę księdza po kolędzie. Gdybym jeszcze miała pewność, że nie będzie chodził proboszcz... Jakieś złe wspomnienia i skojarzenia mam z tym człowiekiem... Zresztą nie tylko ja... zawsze był strach i tak pozostało.
Nie chcę by moja córka w ten sposób kojarzyła postać księdza. Wystarczy, że była przez niego chrzczona, a my do końca nie wiemy czy sakrament ten został wypełniony właściwie. Ksiądz ledwo trzymał się na nogach. Po ceremonii moja mama powiedziała, że gdy ten sam duchowny chrzcił mnie 25 lat wcześniej, jego stan również wskazywał na upojenie alkoholowe... Nie mam ochoty wpuszczać tego człowieka do domu...
Choć pamiętam też 2-3 cudowne kolędy. Gdy odwiedzał nas ks. Andrzej - wikariusz. Była rozmowa, był uśmiech, czas nam poświęcony... Nie było szykanowania rodziców, którzy do ukończenia przeze mnie 14 roku życia, żyli w nieformalnym związku. On, jako jedyny upewniał się, czy stać nas na ofiarę. Takich księży potrzebujemy... I takiego księdza chętnie wpuściłabym pod swój dach...
Co do wody święconej, to zawsze była z "turystycznego" kropidła... Biały obrus, krzyż, świece...
A biurokracja i bileciki? No, cóż... Ciekawe tylko co na to Pan Bóg...
O tym własnie pisałam : są księża, jak proboszcz i Księza, jak Andrzej...
Pana Boga ma sie w sercu i bialych obrusow sie nie potrzebuje,,,,,,:)
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Pana Boga ma sie w sercu i bialych obrusow sie nie potrzebuje,,,,,,:)
*********************************************************
Nie twierdzę, że to nie prawda, ale my,Polacy jesteśmy bardzo głęboko zakorzenieni w tradycji przekazywanej nam przez naszych rodziców i dziadków. I myślę, że dobrze, bo kraj bez historii i tradycji jest już tylko luźną zbieraniną ludzi !
U nas zawsze był biały obrus na stole, krzyż, śweczki, woda święcona i kropidło. Wodę święconą tata przynosił zawsze w Wielką Sobotę. Nalewał do butelki kranówę i po poświęceniu ognia wrzucał do butelki węgielek.Teraz ja święcę wodę podczas święcenia pokarmów. Nigdy Ksiądz nie uaktualniał żadnych danych parafialnych co mi się nie podobało. (Tylko raz dawno to zrobił). Nigdy nie pyta o spowedź i nie zachęca w żaden sposób. Najpierw przychodzą ministranci. Śpiewaja kolędę. Dostają za to parę złotych. Mówią, gdzie jest Ksiądz i że zaraz będzie. Przyprowadzają Księdza. Jest krótka modlitwa, poświęcenie wodą. Zawsze pyta czy jest święcona. Potem chwilę z nami rozmawia. Już parę lat nie bierze żadnych pieniędzy tylko ludzie w kopercie dają na tacę w kościele. Co roku Organiście musimy dawać 40zł gdy przynosi przed świętami opłatki. Jest to wynagrodzenie za cały rok. Taka jest umowa. Księdzu więc na tacę w kopercie daję 50zł bo Ksiądz ważniejszy niż Organista. W tym roku Ksiądz ogłosił, że nie będzie chodził po kolędzie bo nie czuje się fizycznie na siłach. Ja jako osoba wierząca jestem z tego faktu niezadowolona.
Zapomniałam dodać, że dzieci dostają od Księdza cukierki i obrazki. Czasem jest to tylko jeden obrazek a czasem dla każdego domownika. Różni Księża różnie to robili.
Ja nie znam księży z naszej parafii ponieważ całe życie mieszkałam gdzieś indziej i tam byłam zżyta z księżmi. Kolędy wtedy też inaczej wyglądały.
U nas jest biały obrus, krzyż, świece. Wodę święconą przynosi ksiądz "prywatną":) Najpierw wchodzą ministranci, śpiewają, piszą kredą na drzwiach, dostają drobne do puszek (notabene wiem, że większość ministrantów część tych pieniędzy bierze dla siebie i zaobserwowałam to w kilku różnych parafiach). Potem wchodzi ksiądz, daje obrazki, kartek do spowiedzi nie mamy:) Wypisuje w swoich kartach czy nas przybyło lub ubyło. W tamtym roku chwilę z nami rozmawiał ale miałam wrażenie, że to takie sztuczne. Zadał kilka pytań w taki sposób, że można było odczuć, że wcale mu na odpowiedzi nie zależy. Pamiętam, że zadał mi pytanie gdzie pracuję, odpowiedziałam że w areszcie i krzyknął :"A nigdzie indziej pracy nie było?" czym mnie bardzo zaskoczył bo praca jak każda inna a w pewnych sytuacjach nawet mam lepsze warunki niż cała masa ludzi pracujących w bardziej "normalnych" miejscach. Z męże porozmawiał chwilę o samochodach i poszedł. W tym roku ma być nowy ksiądz bo się nam cała kościelna "ekipa" zmieniła.
"Wodę święconą przynosi ksiądz "prywatną":) " ale sie usmialam.........bardzo ciekawe te wasze opowiastki.
Bo ja nie mam pojęcia jak nazwać takie metalowe coś - co wygląda jak mini berło - albo zaparzacz do herbaty (taka kula, bardziej kulka) na trzonku. Bo z czymś takim chodził (i nadal chodzi) ksiądz w Jeleniej Górze. Prywatna woda święcona
Potwierdzam,że w Jeleniej Górze dalej ksiądz chodzi z czymś takim.Ja bym to po prostu nazwała kropidło,tylko takie unowocześnione.
chyba nie unowocześnione, bo 20 lat temu z czymś takim chodził (to ja pamiętam - a byłam na studiach - wizyty akademickie) - a mój mąż zna to kropidło z dzieciństwa
Wiesz, chodziło mi ,że bardziej nowoczesne,niż takie zwykłe,nie wiem z czego robione-ze sznurka?Bo te metalowe ,może sobie ksiądz schować nawet do kieszeni i się nie pomoczy,a tamtego raczej nie.Też pamiętam te kropidła z dzieciństwa.
kropidlo kieszonkowe
Jestem właśnie po wizycie....całe szczęście, bo mimo, że jestem wierząca, nie lubię tych wizyt, one nic nie dają ani mnie ani księdzu....to jest zwykłe odfajkowanie sprawy, tylko zastanawiam się po co?
Ale do rzeczy....
U nas ksiądz chodzi z kolędą co 2 lata...duża parafia, więc nie daliby rady co roku, mimo, że praktycznie wpadają i wypadają czyli nie powinno to zajmować aż tak dużo czasu....
Na stole biały obrus, krzyżyk i świeczki, kropidło mają własne. Kiedy ksiądz sprawdza w kartotece w poprzednim mieszkaniu, ministranci pukają i pytają czy przyjmie się księdza /dawniej robili to dzień wcześniej/, a jeśli tak, stoją przed drzwiami i czekają na księdza. Zawsze daję im dziesiątkę, ot tak, żeby też coś mieli.
Na marginesie szkoda mi ich, bo ksiądz sobie siedzi, czasem schodzi mu dość długo, a oni biedni cały czas stoją. Na marginesie - pamiętam kiedy mój syn był ministrantem i chodził raz czy dwa z księdzem po kolędzie, to kiedy wracał nogi bolały go strasznie, właśnie od stania.
Ministranci wchodzą razem z księdzem. Dziś ksiądz rozpoczął modlitwę i ....zamilkł, modliliśmy się sami a on....jakby sprawdzał, czy umiemy na pamięć....zaskoczył mnie tym baaaardzo. Potem poświęcił pokój i koniec. Chłopcy wyszli a on otworzył kartotekę, sprawdził obecność, uaktualnił stan osób zamieszkujących, dając przy tym wykład, jak ważne jest to, gdzie się mieszka / bo tam się przecież przyjmuje też księdza po kolędzie/, a nie gdzie jest się zameldowanym, , że nawet "tam" honorują podział na parafie, dekanaty i diecezje, ba, nawet diabeł to honoruje ...???? no i zostawił obrazek i poszedł.
U nas kasę daje się w kościele na tacę, w kopercie którą w tym roku należy podpisać.Zawsze daję 100 zł ale w tym roku nie wiem czy dam....zastanawiam się...bo niby za co?...wiem, że to niby na kościół, ale czy aby na pewno?
Pod mój blok podjechali dziś księża takimi wypasionymi samochami, że oko mi zbielało, każdy swoim, każdy osobno...
Choć może po przemyśleniu sprawy dam, przecież ta wizyta nie różniła się od innych niczym, a mimo to dawałam....
i jeszcze jedno - gdy dzieci były małe i jeszcze chodziły do szkoły, przychodzili księża, którzy uczyli ich religii, i kurcze, jakoś inaczej się to odbywało......
Te pieniądze z kolędy nie są na kościól. One są prywatna własnością księdza.
u nas są na kościół - nie wiem czy wszystkie - ale ksiądz gdzieś tak po wrześniu rozlicza się, mówiąc, że tyle i tyle uzyskali, a tyle i tyle wydali. A wydatki realizowane niemałe
Asik masz rację, one są prywatna własnością księży, ale u nas proboszcz glosił że 1/3 sumy idzie na KUL, 1/3 na kosciół parafialny i 1/3 do prywatnej kieszeni proboszcza:)))
gdyby ludzie nie dawali , księża by autkami sie nie rozbijali
a miałam się w tym wątku powstrzymać z wypowiedzią wrrr
Ksieza tez ludzie :) dlaczego maja chodzic piechota ? nasz proboszcz jezdzi polonezem i metrem ,nie kazdy ksiadz jest zachlanny ja Rydzyk , sa tez ksieza z powolania
Ciekawe czy była bys zadowolna gdybyś Ty czy ktoś tobie z najbliższej rodziny zachorował. Wezwalibyście Księdza bo stan poważny. Jednak Ksiądz spóźnił by się kilka minut bo nie mógł zapalić malucha. Ksiądz powinien mieć auto szybkie i bezawaryjne. Nie mówię, że musi być drogie. Nie pisz tylko, że jesteś nie praktykująca bo to tylko przykład.
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Ciekawe czy była bys zadowolna gdybyś Ty czy ktoś tobie z najbliższej rodziny
> zachorował. Wezwalibyście Księdza bo stan poważny. Jednak Ksiądz spóźnił by
> się kilka minut bo nie mógł zapalić malucha. Ksiądz powinien mieć auto szybkie
> i bezawaryjne. Nie mówię, że musi być drogie. Nie pisz tylko, że jesteś nie
> praktykująca bo to tylko przykład.
ja bym pojechala na pogotowie,,,,z tym powaznie chorym:)
Mam na myśli spowiedź i namaszczenie olejami a nie uzdrowienie.
a ja nie wytrzymam,,,sie nie odezwac,,,w ktorym wieku ludzie w Polsce zyja????
to dla Ciebie!!!!
Policzcie sobie - srednie wynagordzenie wynosi ok 2000 zł. Podatek wynosi 2% ( w innych krajach, dgzie te kwestie są uregulowane i nikt nikomu nie wygaduje i nie ma szarej strefy). Czyli kwota na kosciól wydatkowana co miesiąc powinna wynosić ok ( statystycznie!!!!) 40 zł!
Czyli po 10 zł co tydzień na tacę!
Zawsze mnie to wkurza- takie gadanie, ile to księza biora dla siebie, jakimi brykami jeżdżą, jakie chaty budują...
Chyba mają prawo do wynagrodzenoia za swoją pracę????? czy nie???
Poza tym nie mają rodzin, więc swoje pieniądze łatwiej im wykorzystać na swoje potrzeby. Mają prawo? Mają!
Kościół się sam nie ogrzewa, za darmo tez nie remontuje, kwiatki przed ołtarzem tez trzeba kupić, fajnie, jak dzieciaki dostają cukierki na mikołaja, obrazki też raczej nie są drukowane za darmo, zakony, ochronki przy zakonach, misje ( więcej nie pamietam)
Jak ktoś nie chce- to niech nie daje, tylko po co to wypominanie????
Kilkoro moich znajomych wyjechało do Niemiec, przykładni katolicy!!! Tylko, ze w Niemczech płaci sie podatek ( a przynajmniej płaciło się) ... i kuśwa, okazało się, ze wiara nie jest tak ważna, jak te cholerne 2 % od dochodu!
I to nie jest jakiś polski wymysł, zę księdzu się płaci! Bo ktoś musi! A kto ma? Ksiądz oprócz wyuczonego zawodu ma jeszcze uprawiać pole?
Niech ktoś spróbuje, utrzymac kościółek- a potem gadać, jak to "oni" niby dużo mają...
Każdy pracodawca wie, co to znaczy utrzyamć pracownika. Ile kosztuje Zus i inne.
Zanim ktoś powie- ile to oni nie mają, niech policzy sam ile daje ( jako katolik ) na tacę i ile w ramach kolędy ( raz w roku) I to jest wszystko, co "oni" mają.
Wiem, że nie każdego stać na grubą kopertę. Wiem, ze trzeba wybierać. Tylko między czym? czasem warto sobie zadać to pytanie...
Tylko to gadanie....
Eh
Niesmak mam w ustach, mimo, ze mnie to niespecjalnie dotyczy.
Podoba mi się to co napisałaś. Jednak Księża też płaca podatki.
To ja opowiem ,jak to bylo w Szwecji do niedawna. Kazdy placil podatek na kosciol, az panstwo "rozlaczylo" ta wiez.
Teraz wiekszosc ludzi "wypisalo" sie z kosciola (oczywiscie nie katolickiego) i kosciol musi dawac sobie rade sam.
Kosciol posiada duze majatki ziemne i nigdy nie byl "biedny". Kazdy ksiadz ma normalna pensje i nie chodzi po domach, zbierac pieniadze.
A pro pos Twojego "co on ( kosciol ma) , to prosze mi powiedziec ile kosciolow jest potrzebnych na jednej ulicy? na przyklad w Warszawie.
Ehhhh, to sredniowiecze dla mnie.
Nie obrazajac, bo mnie to tez nie dotyczy.
Wcale sie nie dziwie , ze ksieza w Szwecji po domach nie chodza ! jak kaza buty sciagac :) w Polsce na stole , ludzie klada biale obrusy ,za to w Szwecji biale dywany pod nogi ,co kraj to obyczaj ! nie wiem czy wiesz ,ale jak umierala moja babcia ,to pogotowie nie bylo potrzebne ,ale ksiadz tak ,bo o niego prosila .
Nie wiem ile jest kościołów potrzebnych na jednej ulicy w Warszawie.
Nie mam tez pojęcia ile ich rzeczywiście jest.
Tylko weź łaskawie pod uwagę, zę te budynki sakralne stanowią materialną kulture narodu. Znajduja się tam cenne historycznie dzieła sztuki. I jako takie powinny być szanowane i remontowane. Ponadto, jak idziesz do muzeum, zeby oglądać skarby kultury- to płacisz za bilet. Z tego, co zaobserwowałam- w kosciołach w Polsce nie ma takiej praktyki. Mozesz sobie wejść do Kościoła Mariackiego w Krakowie np i oglądac ( za darmo, albo za dobrowolny datek) ołtarz Wita Stwosza, możesz sobie wejść do kościółka w Krużlowej i oglądać słynną sredniowieczna figurę Madonny.
Chyba nie proponujesz rozwiązanie, takiego, jak widziałam w Leningradzie? ( cerkwie przerobione na magazyny dla zboża, zajezdnie dla tramwajów, albo na (!) muzeum ateizmu?)
Druga sprawa, którą tez byłoby dobrze, gdybyś wzięła pod uwagę to taka, ze wiele nowych kosciołów zostało zbudowanych za środki i osobistą pracę parafian. Słowem- chcieli miec kościół- to sobie go zbudowali.
Jeszcze chciałam spytać- a kto płaci pensję duchownym w Szwecji? I skąd bierze pieniądze, zeby im te pensje płacic?
Agik nie możesz jeżeli nie jesteś na Mszy - a wtedy nie bardzo wypada przemieszczać się. zwiedzanie Kościoła Mariackiego jest płatne. Modlenie nie. Ale wchodząc pomodlić się - jest tak wytyczona droga - że ołtarza praktycznie nie widać
Upss...
Sorki w takim razie za wprowadzenie chaosu informacyjnego.
Byłam parę razy w kosciele Mariackim i nie pamiętam, żebym płaciła.
Rzeczywiście na mszy nie wypada się przemieszczać, ale ja czasem wchodze do małych drewnianych kościółków, jak są otwarte i nie ma mszy akurat i się przyglądam, nikt mi jeszcze ie zwrócił uwagi, zę nie powinnam, ani nie wyprosił, ani nie zażadał zapłaty.
teraz stoi (przynajmniej w czerwcu zeszłego roku stał) ochroniarz i wypytywał czy na modlitwę czy zwiedzanie. Licząc, że sobie jeszcze raz pooglądam dzieło (jakiś tydzień, dwa wcześniej zwiedzałam legalnie - za opłatą) weszłam się pomodlić. No i nic nie zobaczyłam - tylko ołtarze boczne.
Ale za to ślub w Kościele jest "co łaska" (hehhe) - ale nie mniej niż 500 zł - koleżanki się pytały w kasie
http://www.ecotravel.pl/wyc_jedn/krakow/ecotravel_dorosli_07.htm
Masz rację...
Wujek google powiedział mi coś takiego...
Czyli płaci się i to nie tylko akurat w tym kościele, tylko ogólnie w kosciołach wartych obejrzenia...
Nie, żeby mnie to oburzało, raczej dziwi.
No to jeszcze raz przepraszam, za wprowadzenie w błąd.
Chyba nie dawno wprowadzili opłaty za zwiedzanie ,bo ja jak byłam ! tez nie placiłam , ale moze i lepiej ze pobieraja oplaty.:)
Dziwić ma prawo - bo kościoły w Polsce przeważnie stały otworem, zarówno dla zwiedzających, jak i złodziei.
W większości Europy płaci się od dawna - jak nie za wejście do kościoła to za zwiedzanie poszczególnych fragmentów. Już nie pamiętam gdzie we Francji, aby obejrzeć cały kościół w sumie musieliśmy kupić 3 czy 4 bilety. Nie były to zawrotne sumy - 1-1,5 euro i dzieci gratis, ale za całość trochę się uzbierało.
Zastanawia mnie płacenie w Polsce - czy ono nie wynika też, że kościół jest muzeum - i jeżeli jako taki jest wpisany do rejestru - wymaga to ogromnych środków na zabezpieczenie (alarmy, ochrona, zamki). Ale też z czegoś trzeba odnawiać, sprzątać - jeżeli przez takli obiekt przejdą tysiące ludzi dziennie...
Zgadzam sie z Ekkore ,dwa lata temu bylismy w Krakowie,placi sie niestety.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
>Ale za to ślub w Kościele jest "co łaska" (hehhe) - ale nie
> mniej niż 500 zł - koleżanki się pytały w kasie
He he! To i tak mało. W swoim czasie dowiadywałam się o możliwość przyjęcia sakramentu małżeństwa w Katedrze Wrocławskiej. Ksiądz powiedział, że to możliwe, ale kosztuje 1000 zł. Tak skończyło się moje marzenie
Agik wystarczy,że nie przyklękniesz przy pierwszej bocznej kaplicy. Podchodzi pani i zaprasza do bocznego wejścia - zwiedzanie kościoła, jak nie to prosi o wyjście i nie przeszkadzanie modlącym sie.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> zwiedzanie Kościoła Mariackiego jest płatne.
Faktycznie od jakiegos czasu trzeba płacić za wstęp.
WFINANSOWANIE KOŚCIOŁÓW
"Matka Boska Gromniczna" - rycina Andriollego
Tyle wygulałam. ( kolorek w jednym zdaniu pozwoliłam sobie zmienić.
żródło: http://www.polskokatolicki.pl/W_UE/UE2.htm
Wynika z tego, zę w szwecji Kościół jest finansowany z budżetu państwa ( czyli chyba z podatków???)
http://www.polskokatolicki.pl/W_UE/UE2.htm
teraz chyba dobrze
Coś mi się pochrzaniło, podałam źródło w następnym poście :)
Chyba razem pisaliśmy :)
No tak - mam nadzieje, ze to TYLKO interpretacja.
ale interpretacja czego?
Mam po prostu nadzieje, ze niektore sformulowania na wskazanej przez Ciebie stronie (a jest to strona katolicka) sa tylko interpretacja przepisow prawa dokonana przez autorow tejze strony a nie stan faktyczny. Nie podoba mi sie absolutnie sformulowanie tam zawarte:
"We wszystkich państwach Unii świeckość państwa interpretuje się w sposób nie wykluczający aktywnego wspierania Kościołów" - i mam nadzieje, ze prawo tak wcale nie stanowi.
Chyba w Niemczech stanowi bo z jednej strony jest rozdzial panstwa i kosciola z drugiej religia w szkole (nieprzymusowa) i podatki na kosciol
Ha Dorotko, rzeczywistosc jest i w Polsce podobna- bo choc podatku nie ma to i religia w szkole i jej finansowanie przez panstwo.
W Czechach tez ksieza dostaja normalnie miesieczna pensje /sa urzednikami panstwowymi, jak nauczyciele czy policja/, sciagaja im podatek, ubezpieczenie zdrowotne i socjalne, jak kazdemu innemu obywatelowi.
Przed "aksamitna rewolucja" ksieza pracowali a swoje obowiazki duszpasterskie wykonywali w czasie wolnym od pracy, np. w niedziele.
W Niemczech podatek "koscielny" wynosi pd 7-9% w zaleznosci od Landu (wojewodztwa). Podatek odprowadzany jest do US wraz z pozostalymi daninami....Coz, ja uwazam, ze sa to szokujaco wysokie sumy. Gdy pierwszy raz spojrzalam na rozliczenie od pracodawcy zalamalam sie! Nie wnikajac w szczegoly, powiem tyle, ze place miesiecznie na kosciol tyle, ile byc moze jedna osoba praktykujaca placi rocznie, czy to na tace, czy na kolende. Wlasnie wyczytalam, ze kosciol utrzymuje sie w 70% z podatkow od wiernych, w 30% jest wspierany przez Panstwo (czyli tez z naszych podatkow).
Można dyskutować nad wysokością podatku itd, ale przynajmniej jest jasna sprawa!
Ja raczej jestem watpiąca niż wierząca i do kościoła nie chodzę, ale z tego co wiem datek na tacę wynosi 2-5 zł! Raczej są to monety, od święta- jakis banknot. Są też jeszcze "zamawiane" msze, pogrzeby, sluby, komunie i chrzciny. Ale tak na dobrą sprawę- ile razy do roku zdarza się taka "okazja"? Słowem - ile katolika "kosztuje" jego wiara? Tak w skali roku?
Mówienie o tym, jaki wysiłek jest ponoszony z racji datków na tacę i koperty raz w roku to moim zdaniem grube nieporozumienie.
A druga strona medalu jest taka, ze przy tak niejasnym systemie wcale nietrudno o róznego rodzaju nieprawidłowości, naduzycia itd.
Ja ( może naiwnie) sądzę, że stanowią one margines. Mówię tu o takich duchownych, których pazerność az przyprawia o mdłości, którzy prowadzą działaność gospodarczą ( słyszeliscie o pewnym księdzu z Pomorza, który rabunkową metodą pozyskuje bursztyn na skalę przemysłową ?)
uzupelniam, bo jeszcze nie bylam calkowicie obudzona, gdy pisalam tego posta :)))
7-9% pensji miesiecznie wynosi podatek koscielny
place tyle miesiecznie, ile byc moze jedna osoba praktykujaca w Polsce placi dobrowolnie rocznie
dodatkowo:
zbierane jest na tace, a jakze:)
niewierzaca, mozna nie otworzyc ksiedzu drzwi, mozna robic rewolucje, ale nie mozna zjesc ciasteczka i miec ciasteczko.
Ale zeby uwierzyc, ze urzednik panstwowy ma byc jednoczesnie Mesjaszem, to juz za duzo. To juz pachnie jakims amerykanskim wariactwem. Jednym slowem, jesli juz zaczniemy jezdzic 250 km na godzine, to takiemu wyslannikowwi trzeba bedzie zafundowac auto
co pojedzie 280. Zeby zdazylo
A możesz uściślić ?
Bo nie zrozumiałam . Ani o ciasteczkach ani o Mesjaszu ani o fundowaniu ...