Kochani prosze pomozcie mi wymyslec jakie dania, ktore moge przygotowac wczesniej i dac do sloikow, by moj maz mogl zjesc cos dobrego gdy ja bede leniuchowala przez 2 tygodnie z corcia w Polsce. Dodam, ze mam malenki zamrazarnik w lodowce do ktorego wepchnelam juz krokiety i pierogi, ale cos jeszcze uda mi sie wcisnac. Z gory dziekuje za porady i wiem, ze na Was moge liczyc.
Pewnie się narażę ale dla mnie to śmieszne, że facet przez dwa tygodnie musi mieć zapewnione obiadki bo bidulek pewnie z głodu by umarł.Pewnie powiesz, że tak lubisz a on tylko twoją kuchnię toleruje.A co sklepy u was pozamykali, bary też a może on jest inwalidą I grupy? Ja nigdy, przenigdy w życiu nie robiłam zapasów dla męża kiedy wyjeżdżam z córką na 2-3 tygodnie chociaż on ma blade pojęcie o kuchni.Radził sobie sam i żyje (już 25 stażu).Pomyśl trzeżwo a co by było w przypadku twojej ciężkiej choroby albo i gorzej.Oj, same sobie zgotowałyście taki los a potem płaczecie że nie docenia, marudzi i grymasi.Trochę szacunku dla samej siebie.
Tak sie sklada, ze przez cala moja ciaze i pierwsze miesiace po urodzeniu dziecka byl sam, bo ja przebywalam w Polsce i sobie radzil i bylo ok. Ale teraz musze wyjechac i nie chce by po 10 godzinach pracy wracal do domu i musial sobie sam gotowac. Zawsze mysle trzezwo, nigdy nie narzekalam na swoj los a przez mojego meza czuje sie doceniona i szanowana.
Ja rowniez czesto wyjezdzam a moj mezus ma przygotowane w zamrazalce obiadki. Wiem ze mu to ulatwi gdy ma pol godziny na zjedzenie obiadu miedzy jedna praca a druga, a nawet jak nie idzie do drugiej pracy to wole zeby zjadl cos dobrego domowego a nie jakies barowe jedzenie. Na restauracje nas nie stac zeby sie ciagle po nich rozbijal :P a gdy robie np pulpety, strogonow to od razu wiecej i wkladam do zamrazalki na zapas dla meza pod moja nieobecnosc - uwazam ze jest to oszczedne :) I nie zgodze sie z evro, maz mnie zawsze szanowal i docenial. Sam potrafi tez dobrze zadbac o dom, teraz nawet sie sprawdzil, gdy ja musialam przez dlugi okres lezec ze wzgledu na problemy z ciaza, maz zajmowal sie domem, synkiem i bylo wszystko ok. Zreszta, jestem osoba pracujaca i zawsze obowiazki byly podzielone. Malo tego ze robie mezusiowi zapas to jak jestem u swojej Mamy (srednio co 2 tyg) to tez lubie jej cos porobic aby miala zapas, gdy wroci zmeczona z pracy. Lubie to robic wiec problemow z tym nie mam. Wracajac do tematu to przewaznie w zamrazalce mam zrobiony zapas w pudeleczkach po lodach: strogonow, fasolka po bretonsku, bigos, pulpety w sosie pomidorowym, gulasz i kopytka w woreczku.
widocznie nie pracujesz zawodowo i twój mąż ciągnie dwa etaty to trochę zmienia obraz.Ale mam na myśli, kobiety które pracują zawodowo podobnie jak mąż, z tym że on po pracy czeka na podanie obiadu pod nos nie angażując się w jego przygotowanie czy zakupy.Dla mnie to kaleka życiowa.A zjedzenie talerza flaków czy gulaszu w BARZE a nie w restauracji naprawdę nie zrujnowałoby waszego budżetu domowego. I nie demonizuj jedzenia poza domem jako szkodliwe czy trujące bo w niejednym domu, gotuje się pod psem, chociaż pani tego domu wychwala swoją kuchnię pod niebiosa.Nie jest to skierowane pod twój adres ale wynik moich obserwacji.
Droga Evro pracuje zawodowo, teraz jedynie jestem jeszcze na L4 ze wzgledu na ciaze. A jedzenie barowe krytykuje bo jak mam pojesc to wole domowe jedzenie niz barowe. A jezeli chodzi o moje oszczedzanie to sory ale to nie Twoja sprawa :) Nie bede juz pisac do Twoich wypowiedzi bo odnosze wrazenie ze chcesz tu sie klocic a nie pomoz na zadane pytanie. Pozdrawiam i polecam melise do picia podczas czytania co poniektorych watków ;)
Możesz zapasteryzować bigos, gołąbki, gęste zupy( gulaszową, grochową, fasolową, krupnik), mieso z sosem ( pulpety, zrazy, gulasz) To krótki okres i raczej nie ma szans, zeby się cos zepsuło. Dla pewności- ja bym nie dodawała śmietany do sosu. To chyba lepszy sposób niz mrożenie- zamrożone trzeba pamiętać, zeby wyciągnąc dzień wczesniej, a tak mężuś tylko odkręci słoik i do gara :)
I nie przejmuj się róznymi komentarzami- to Twój maz i robicie sobie, jak uważacie za słuszne :)
i jeszcze mężusiowi karteczki poprzyczepiaj z opisem coby nie pomylił fasolki z grochową bo się popłacze maleństwo a ty będziesz miała nieudany urlop.Ło matko...
Dotyka Cie to jakoś osobiście? że tak agresywnie reagujesz? Ubędzie Ci czegoś jak ktoś inny zrobi po SWOJEMU? a nie po Twojemu? Pytanie NIE BRZMI- CZY MAM gotowac mężowi obiadki? tylko CO MAM ugotować na obiad?
nie ma we mnie agresji, rób jak uważasz.Młoda jesteś to i mało widziałaś, może kiedyś wspomnisz moje słowa i pomyślisz" ta wredna baba miała rację".Pozdrawiam!
Ja tez opisuje sobie woreczki, bo niby dlaczego mam jesc pierogi ruskie, gdy mam ochote na te z miesem. A to tylko i wylacznie moja sprawa jak prowadze swoj dom, co podaje na obiad i w jaki sposob to przygotowuje. Dzieki dziewczyny, za rady. Tak myslalam, ze moge zapasteryzowac sosy i podane przez was potrawy ale nie bylam pewna i dzieki za pomoc.
Kochani prosze pomozcie mi wymyslec jakie dania, ktore moge przygotowac wczesniej i dac do sloikow, by moj maz mogl zjesc cos dobrego gdy ja bede leniuchowala przez 2 tygodnie z corcia w Polsce. Dodam, ze mam malenki zamrazarnik w lodowce do ktorego wepchnelam juz krokiety i pierogi, ale cos jeszcze uda mi sie wcisnac. Z gory dziekuje za porady i wiem, ze na Was moge liczyc.
mysle ze dobrym pomyslem na odgrzewany obiad jest fasolka po bretonsku
może być bigos, flaczki(jeżeli ktoś lubi), gołąbki
Można coś równiez zawekować w słoikach i też postoi kilka dni np. pulpety, jakiś sos, czy flaki
Pewnie się narażę ale dla mnie to śmieszne, że facet przez dwa tygodnie musi mieć zapewnione obiadki bo bidulek pewnie z głodu by umarł.Pewnie powiesz, że tak lubisz a on tylko twoją kuchnię toleruje.A co sklepy u was pozamykali, bary też a może on jest inwalidą I grupy? Ja nigdy, przenigdy w życiu nie robiłam zapasów dla męża kiedy wyjeżdżam z córką na 2-3 tygodnie chociaż on ma blade pojęcie o kuchni.Radził sobie sam i żyje (już 25 stażu).Pomyśl trzeżwo a co by było w przypadku twojej ciężkiej choroby albo i gorzej.Oj, same sobie zgotowałyście taki los a potem płaczecie że nie docenia, marudzi i grymasi.Trochę szacunku dla samej siebie.
Tak sie sklada, ze przez cala moja ciaze i pierwsze miesiace po urodzeniu dziecka byl sam, bo ja przebywalam w Polsce i sobie radzil i bylo ok. Ale teraz musze wyjechac i nie chce by po 10 godzinach pracy wracal do domu i musial sobie sam gotowac. Zawsze mysle trzezwo, nigdy nie narzekalam na swoj los a przez mojego meza czuje sie doceniona i szanowana.
Ja rowniez czesto wyjezdzam a moj mezus ma przygotowane w zamrazalce obiadki. Wiem ze mu to ulatwi gdy ma pol godziny na zjedzenie obiadu miedzy jedna praca a druga, a nawet jak nie idzie do drugiej pracy to wole zeby zjadl cos dobrego domowego a nie jakies barowe jedzenie. Na restauracje nas nie stac zeby sie ciagle po nich rozbijal :P a gdy robie np pulpety, strogonow to od razu wiecej i wkladam do zamrazalki na zapas dla meza pod moja nieobecnosc - uwazam ze jest to oszczedne :)
I nie zgodze sie z evro, maz mnie zawsze szanowal i docenial. Sam potrafi tez dobrze zadbac o dom, teraz nawet sie sprawdzil, gdy ja musialam przez dlugi okres lezec ze wzgledu na problemy z ciaza, maz zajmowal sie domem, synkiem i bylo wszystko ok. Zreszta, jestem osoba pracujaca i zawsze obowiazki byly podzielone.
Malo tego ze robie mezusiowi zapas to jak jestem u swojej Mamy (srednio co 2 tyg) to tez lubie jej cos porobic aby miala zapas, gdy wroci zmeczona z pracy. Lubie to robic wiec problemow z tym nie mam.
Wracajac do tematu to przewaznie w zamrazalce mam zrobiony zapas w pudeleczkach po lodach: strogonow, fasolka po bretonsku, bigos, pulpety w sosie pomidorowym, gulasz i kopytka w woreczku.
widocznie nie pracujesz zawodowo i twój mąż ciągnie dwa etaty to trochę zmienia obraz.Ale mam na myśli, kobiety które pracują zawodowo podobnie jak mąż, z tym że on po pracy czeka na podanie obiadu pod nos nie angażując się w jego przygotowanie czy zakupy.Dla mnie to kaleka życiowa.A zjedzenie talerza flaków czy gulaszu w BARZE a nie w restauracji naprawdę nie zrujnowałoby waszego budżetu domowego. I nie demonizuj jedzenia poza domem jako szkodliwe czy trujące bo w niejednym domu, gotuje się pod psem, chociaż pani tego domu wychwala swoją kuchnię pod niebiosa.Nie jest to skierowane pod twój adres ale wynik moich obserwacji.
Nie bede juz pisac do Twoich wypowiedzi bo odnosze wrazenie ze chcesz tu sie klocic a nie pomoz na zadane pytanie.
Pozdrawiam i polecam melise do picia podczas czytania co poniektorych watków ;)
Możesz zapasteryzować bigos, gołąbki, gęste zupy( gulaszową, grochową, fasolową, krupnik), mieso z sosem ( pulpety, zrazy, gulasz)
To krótki okres i raczej nie ma szans, zeby się cos zepsuło. Dla pewności- ja bym nie dodawała śmietany do sosu.
To chyba lepszy sposób niz mrożenie- zamrożone trzeba pamiętać, zeby wyciągnąc dzień wczesniej, a tak mężuś tylko odkręci słoik i do gara :)
I nie przejmuj się róznymi komentarzami- to Twój maz i robicie sobie, jak uważacie za słuszne :)
i jeszcze mężusiowi karteczki poprzyczepiaj z opisem coby nie pomylił fasolki z grochową bo się popłacze maleństwo a ty będziesz miała nieudany urlop.Ło matko...
Dotyka Cie to jakoś osobiście? że tak agresywnie reagujesz? Ubędzie Ci czegoś jak ktoś inny zrobi po SWOJEMU? a nie po Twojemu?
Pytanie NIE BRZMI- CZY MAM gotowac mężowi obiadki? tylko CO MAM ugotować na obiad?
A z karteczkami to dobry pomysł.
nie ma we mnie agresji, rób jak uważasz.Młoda jesteś to i mało widziałaś, może kiedyś wspomnisz moje słowa i pomyślisz" ta wredna baba miała rację".Pozdrawiam!
Ja właśnie robię, jak uważam :)
I Autorka tematu- też niech robi, jak uważa...
Ja tez opisuje sobie woreczki, bo niby dlaczego mam jesc pierogi ruskie, gdy mam ochote na te z miesem. A to tylko i wylacznie moja sprawa jak prowadze swoj dom, co podaje na obiad i w jaki sposob to przygotowuje. Dzieki dziewczyny, za rady. Tak myslalam, ze moge zapasteryzowac sosy i podane przez was potrawy ale nie bylam pewna i dzieki za pomoc.