Wlasnie znalazlam na necie , jak dostac szybko rente .
Nieuczciwy ZUS
Trzeba przyznać, że także po drugiej stronie barykady, czyli w komisjach ZUS siedzą nie najgorsze zgrywusy, które także to i owo potrafią. Dobrze wiedzą o tym prawdziwi chorzy, którzy starają się o rentę inwalidzką i za nic na świecie nie mogą jej dostać. Przychodzą z plikami zaświadczeń, wynikami badań potwierdzającymi ich zły stan zdrowia i nic. Komisja z fałszywym uśmiechem na twarzy oznajmia, że nie może przyznać żadnej renty, bo pacjent jeszcze nieźle rokuje na przyszłość.
Dotyczy to nie tylko osób chorych na słabo widoczne wewnętrzne dolegliwości, które ukazują się jedynie na zdjęciach rentgenowskich i USG. Komisja może nie przyznać renty także wtedy, kiedy pacjent nie ma jakiejś kończyny, na przykład nogi.
Historia, którą opiszę, także jest legendarna i krąży niczym duch po wszystkich poczekalniach lekarskich, jak kraj długi i szeroki. Otóż pewien pozbawiony nogi człowiek starał się o rentę i grupę inwalidzką. Za każdym razem kiedy wzywano go na komisję, musiał wcześniej iść do swojego lekarza rodzinnego, który wystawiał mu zaświadczenie treści mniej więcej takiej: pan Kowalski pozbawiony jest kończyny dolnej, którą utracił w wypadku itd. Stawał przed komisją ów pan chyba ze cztery razy. Za każdym razem komisja odrzucała jego podanie i ignorowała wyjaśnienia. Nie ma nogi? No cóż, jest mnóstwo zawodów, w których można pracować posługując się tylko jedną nogą – tak lekarze motywowali swoje decyzje. Kiedy nasz bohater stanął przed obliczem swego lekarza rodzinnego z niemym błaganiem w oczach, ten nie wytrzymał i na stosownym druczku napisał co następuje: uje…ło mu nogę i ch..j. Ta noga już mu nie odrośnie.
Z takim tekstem ruszył nasz beznogi bohater w kierunku gmachu, w którym zbierały się komisje ZUS. Po wręczeniu lekarzom owego kwitka patrzył uważnie, jak zmieniają się ich twarze. Nie bał się, bo było mu już wszystko jedno. Szanowne konsylium nie deliberowało długo, lekko tylko pobladłe podjęło decyzję o przyznaniu temu człowiekowi renty. Jest to kolejny dowód na to, że stanowczość i determinacja są w życiu niezbędne.
A ja znam taka historie na zywo.Jak jeszcze mieszkalam w Polsce,mojej szefowej maz zatrudnial takiego pracownika u siebie.Chlopak byl bez nogi od kolana w dol,mial rente inwalidzka,dlatego ,ze ta renta byla niewysoka szukal pracy na pol etatu.Mial zone i dwojke malych dzieci.Co roku ten chlopak musial sie stawiac na komisji lekarskiej i co roku mu przyznawano rente na dany rok(nie wiem po jaka cholere,co roku przeciez byl trwale inwalida)Szukal pracy dosc dlugo,poniewaz nie mogl tych 4 godzin ani ciagle siedziec ,ani ciagle stac z powodu protezy.Musial miec taka prace ze mogl te pozycje zmieniac,mojej szefowej maz go zatrudnil na pol etatu.I tak przez pare lat bylo ok,az ktoregos roku mu tej renty nie przyznano.Niby pracowac nie mogl na caly etat,bo z ta proteza mial klopoty ,ciagle go cos tam uciskalo,uwieralo,byla to juz kolejna ktoras tam proteza,a na taka za dziesiatkilka tysiecy nie bylo go stac. Normalnie rozpacz,na rodzine zarobic nie umial,bo tez wiecej niz te 4 godziny pracowac nie bardzo fizycznie umial,zona poszla do pracy,ale to co zarobila 3/4 szlo na przedszkole dla dzieci,bez przedszkola sie nie obeszlo,bo nie mial byc kto przy dzieciach,bledne kolo. Trwalo to jakis czas ,bo sie odwolywal,oni znow odrzucali i tak chyba to trwalo z rok czasu. Po ktoryms razie mu przyznali ta rente spowrotem,ale tez w koncu byla to renta stala.Pozniej juz po wszystkim ,mowil ,ze nie wie co ta komisja sobie myslala ,ze mu ta noga odrosnie czy co.
Dodam,ze w takich komisjach lekarskich siedza czasem lekarze bardzo przekupni,i czasem dostaja rente osoby ,ktore nie powinny tej renty wogole dostac.
Gdyby komisja logicznie myślała i normalnie działała, to tych komisji musiało by być o połowę mniej, a tak to wzywając jednego ewidentnie nieuleczlnie chorego po kilka razy mnożą robotę i wykazują potrzebę swojego istnienie. Kolejny polski wynalazek.
Prawdziwi lekarze leczą ludzi, a inni idą w politykę, komisje, media, biurokrację.
Ten kraj to kraj cudów i ....horrorów. Sama miałam tego typu "przygodę" z ZUS- em. Jestem chora na nieuleczalną chorobę, na którą nie ma lekarstwa (SM). Co roku muszę się stawiać na komisję i udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Ostatnio trafiłam na samozwańczego lekarza- cudotwórcę, który odmówił mi renty radząc, abym szukała pracy i modliła się. Ewentualnym pracodawcom pod żadnym pozorem miałam nie zdradzać, że jestem chora! Pozdrawiam tego lekarza, życząc mu ni mniej ni więcej tylko tego samego, co ja mam.
Dawno już tak się nie uśmiałem. Podziwiam determinację tego lekarza. .....a tak poważnie to komisje te oddałbym pod sąd, albo jeszcze lepiej bez sądu postawiłbym przed plutonem egzekucyjnym. Bahus
Wlasnie znalazlam na necie , jak dostac szybko rente .
Nieuczciwy ZUS
Trzeba przyznać, że także po drugiej stronie barykady, czyli w komisjach ZUS siedzą nie najgorsze zgrywusy, które także to i owo potrafią. Dobrze wiedzą o tym prawdziwi chorzy, którzy starają się o rentę inwalidzką i za nic na świecie nie mogą jej dostać. Przychodzą z plikami zaświadczeń, wynikami badań potwierdzającymi ich zły stan zdrowia i nic. Komisja z fałszywym uśmiechem na twarzy oznajmia, że nie może przyznać żadnej renty, bo pacjent jeszcze nieźle rokuje na przyszłość.
Dotyczy to nie tylko osób chorych na słabo widoczne wewnętrzne dolegliwości, które ukazują się jedynie na zdjęciach rentgenowskich i USG. Komisja może nie przyznać renty także wtedy, kiedy pacjent nie ma jakiejś kończyny, na przykład nogi.
Historia, którą opiszę, także jest legendarna i krąży niczym duch po wszystkich poczekalniach lekarskich, jak kraj długi i szeroki. Otóż pewien pozbawiony nogi człowiek starał się o rentę i grupę inwalidzką. Za każdym razem kiedy wzywano go na komisję, musiał wcześniej iść do swojego lekarza rodzinnego, który wystawiał mu zaświadczenie treści mniej więcej takiej: pan Kowalski pozbawiony jest kończyny dolnej, którą utracił w wypadku itd. Stawał przed komisją ów pan chyba ze cztery razy. Za każdym razem komisja odrzucała jego podanie i ignorowała wyjaśnienia. Nie ma nogi? No cóż, jest mnóstwo zawodów, w których można pracować posługując się tylko jedną nogą – tak lekarze motywowali swoje decyzje. Kiedy nasz bohater stanął przed obliczem swego lekarza rodzinnego z niemym błaganiem w oczach, ten nie wytrzymał i na stosownym druczku napisał co następuje: uje…ło mu nogę i ch..j. Ta noga już mu nie odrośnie.
Z takim tekstem ruszył nasz beznogi bohater w kierunku gmachu, w którym zbierały się komisje ZUS. Po wręczeniu lekarzom owego kwitka patrzył uważnie, jak zmieniają się ich twarze. Nie bał się, bo było mu już wszystko jedno. Szanowne konsylium nie deliberowało długo, lekko tylko pobladłe podjęło decyzję o przyznaniu temu człowiekowi renty. Jest to kolejny dowód na to, że stanowczość i determinacja są w życiu niezbędne.
Paranoja, nie ? Słyszałam o tym wcześniej, ale jak zobaczyłam temat, to pomyślałam,że Ty coś kochaniutka chcesz kombinować...
Nie no co Ty ,znalazlam to na necie , z takich rzeczy nie zartuje ! ale przyznasz ze lekarz nie zle mu napisal :)
I słusznie, bo co takim bałwanom- nie obrazając bałwanów - napisać?
Normalnie rozpacz,na rodzine zarobic nie umial,bo tez wiecej niz te 4 godziny pracowac nie bardzo fizycznie umial,zona poszla do pracy,ale to co zarobila 3/4 szlo na przedszkole dla dzieci,bez przedszkola sie nie obeszlo,bo nie mial byc kto przy dzieciach,bledne kolo.
Trwalo to jakis czas ,bo sie odwolywal,oni znow odrzucali i tak chyba to trwalo z rok czasu.
Po ktoryms razie mu przyznali ta rente spowrotem,ale tez w koncu byla to renta stala.Pozniej juz po wszystkim ,mowil ,ze nie wie co ta komisja sobie myslala ,ze mu ta noga odrosnie czy co.
Gdyby komisja logicznie myślała i normalnie działała, to tych komisji musiało by być o połowę mniej, a tak to wzywając jednego ewidentnie nieuleczlnie chorego po kilka razy mnożą robotę i wykazują potrzebę swojego istnienie. Kolejny polski wynalazek.
Prawdziwi lekarze leczą ludzi, a inni idą w politykę, komisje, media, biurokrację.
Pozdrawiam.
Ten kraj to kraj cudów i ....horrorów. Sama miałam tego typu "przygodę" z ZUS- em. Jestem chora na nieuleczalną chorobę, na którą nie ma lekarstwa (SM). Co roku muszę się stawiać na komisję i udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Ostatnio trafiłam na samozwańczego lekarza- cudotwórcę, który odmówił mi renty radząc, abym szukała pracy i modliła się. Ewentualnym pracodawcom pod żadnym pozorem miałam nie zdradzać, że jestem chora! Pozdrawiam tego lekarza, życząc mu ni mniej ni więcej tylko tego samego, co ja mam.
Dawno już tak się nie uśmiałem. Podziwiam determinację tego lekarza. .....a tak poważnie to komisje te oddałbym pod sąd, albo jeszcze lepiej bez sądu postawiłbym przed plutonem egzekucyjnym.
Bahus