Przywitam się z ranka, bo mam chwilkę, Dominika jeszcze smacznie śpi..... Śniegu u nas po kolana, pewnie i dziś nie obędzie się bez wyprawy saneczkowej! Życzę Was drogie Mamusie miłego dnia i do usłyszenia!!!!!
U nas też dużo śniegu ale o sankach możemy pomarzyć, cała moja trójka chora, kaszel ,katar, staje na głowie żeby nie dopuścić do antybiotyków, może macie jakieś naturalne sprawdzone metody:)
Anula mojej córce przy grypie bardzo pomógł syrop homeo o nazwie Malia . Robiłam też, taką się śmieję miksturkę ( dla mnie i męża jak dopadła nas w styczniu grypa) : wyciskałam sok z jednej całej cytryny do tego dodałam trzy ząbki czosnku i dwie łyżki miodu . Miksturkę tę trzeba odstawic na 3 godzinki , aby wszystko się przegryzło . My piliśmy to trzy razy dziennie , natomiast Paulinie dawałam dwa razy dziennie cała strzykawę od nurofenu . Wiem że dla dorosłego niekiedy jest to nie do przełknięcia, a co dopiero dla dziecka. Ale moja mała jest przyzwyczajona do różnych smaków i jakoś u niej przeszło . Sama też jeszcze jak widze,że pojawia sie katar robie syrop z cebuli. No i inhalacje z soli fizjologicznej przy przeziebieniach też są dla małej bardzo skuteczne . Zawsze staram się leczyć domowymi sposobami , z leków na receptę stosuję sporadycznie Eurespal . Trzymajcie się ciepło w tę śnieżna i mroźną pogodę i szybko wracajcie do zdrowia
witam. w Londynie pogoda wiosenna ale spaceru niebedzie bo Julia wymiotuje od piatku i ma biegunke. wiec mam prozbe do mam znacie domowe sposoby pozbycia sie tych dolegliwosci? lekarz mowi ze to wina zle dobranego antybiotyku(zapalenie migdalow) i trzeba poczekac jeszcze kilka dni.pozdrawiamy a innym zyczymy zdrowia i milych spacerow.
Witam . A czy dawałaś coś na osłonę żołądka ?, wiem ,ze przy antyboitykach daje się różne tabletki -probityki , żeby odbudować własną florę bakteryjną . Niestety nie podam Ci dokładnej nazwy ( bo na szczescie u nas antybiotyk nie był jeszcze stosowany ) ale na pewno inne mamy podadza konkretną odpowiedz. Co do biegunki i wymiotów znajdz przepis na WZ na marchwiankę - słyszałam wiele pochlebnych opinii na ten prosty sposób w leczeniu takich właśnie dolegliwości . Zyczę szybkiego powrotu do zdrowia Julcii.
A czy dawałaś coś na osłonę żołądka ?, wiem ,ze przy > antyboitykach daje się różne tabletki -probityki , żeby odbudować własną florę > bakteryjną tu niestety nic takiego nieznalazlam wiec przed antybiotykiem podaje jej jogurt.
Wiesz mojej bratowej córcia miała podobny przypadek przy stosowaniu antybiotyku i lekarz go zmienił na inny . Tylko ,że u niej wymioty pojawiły się już przy drugiej dawce .
Obawiam się, że to może być grypa żołądkowa. Trzeba dawać dziecku dużo pić najlepiej wodę (nie soki). Można też podawać probiotyki czyli w Polsce to np: Lakcid, trilak i inne (duży jest tego wybór). Najważniejsze by nie doszło do odwodnienia organizmu bo wtedy to szpital i kroplówka. Z naturalnych środów zapobiegających rozwolnieniu to: banany, ryż, marchewka, czarne jagody (sok, owoce lub herbatka z suszu). Na wymioty nie wiem co może pomóc.
Moje dzieci grypę żołądkową miały kilka razy. Córka dostała w wieku 20 miesięcy. Na początku były bardzo brzydkie kupki. Tym się nie martwiłam. Za niedługo doszło do tego wymioty i nic nie chciała jeść ani pić. Wylądowała w szpitalu pod kroplówką na 4 noce. Wielki "cyrk" mieliśmy rok temu pod koniec stycznia. Cała trójka mi się pochorowała i to zaczeło się w nocy. Córka miała wtedy 4 lata, a synowie (biźniaki) lat 2,5. Na początek wymioty. Byli strasznei zmęczeni ale dużo pili wody mineralnej niegazwoanej. Prawie nic nie jedli. Wymioty trwały chyba 1 dzień. Jak sie skończyły to potem ogromna biegunka (jak woda). Zaczynało mi już dla synków brakować spodni bo nosili jeszcze pampersy i się wylewało. Udało nam się jednak bez szpitala chociaż wyglądali strasznie (zmęczeni i podkrążone oczy). Później jeszcze raz mieli ale bardzo słabiutką grypę żołądkową.
polecam lacidofil lub lacidobaby; na biegunkę dobra jest smecta (koniecznie rozpuszczona w słodkiej herbatce lub soku, bo inaczej jest nie do przełknięcia; ja na biegunkę daję też stoperan, tylko zmniejszam dawke (pól kapsułki); na wymioty dobry jest syrop promethazin ( działa też uspokajająco i usypiająco); a tak swoją drogą lacid lub lacidofil daję dzieciom codziennie; tak doradziła mi pani doktor i od roku maluchy nie miały żadnych problemów żołądkowych; pozdrawiam i zdrowia zyczę
Moim zdaniem podawanie dziecku codziennie lacid lub lacidofil nie jest dobrym pomyslem bo organizm tak się rozleniwi, że sam przestanie produkować probiotyki.
owszem zgadzam sie z Tobą, ale moje dzieci jakis czas temu bezustannie łapały jelitówkę. Mimo moich starań i zapobiegliwości i tak lądowalismy w szpitalu (nawet na chrzest młodszego dziecka leżeliśmy na oddziale, tylko na 2 godziny przepustkę dostaliśmy), wiec chyba nic dziwnego, że pediatra poradziła brac lacid. Zresztą wydaje mi sie, ze doktor wie co robi i chyba lepiej zapobiegac niz leczyc. Tak, czy inaczej mięsiac temu odstawiłam probiotyki na rzecz tranu i też jestem zadowolona
Mówicie o tranie, ja również zaczęłam podawać 6 letniej córci tran norweski w płynie Molers o smaku owocowym, nawet się przyzwyczaiła do tego nietypowego smaku, widzę efekty... pozdrawiam,
Ja tran podaje obu pyziaczkom: Pyza już drugi sezon bierze, w ubiegłym roku po infekcji lekarz zalecił nam na wzmocnienie. Pyziątku podaje tran od kiedy skończyła 6 mcy po pół łyżeczki dziennie. Nie daje jej wit D, żeby nie przekroczyć dawki zalecanej. Dziewczyny jak na razie zdrowe. Oby do wiosny.Pozdrawiam
U nas znowu sypie... A my nadal w domu. Martyna wciąż ze stanem podgorączkowym, ale innych objawów choroby nie ma, więc to z pewnością zęby... Aj, zmęczona jestem. Mała marudna, ja zmęczona... Najchętniej zaszyłabym się gdzieś z książką i po prostu odpoczęła...
Ja boję się wymiotów u małej okrutnie. Raz złapała nas grypa jelitowa i wylądowałyśmy w szpitalu. Od tamtej pory zimową porą kilka razy w tygodniu stosujemy probiotyki i nic się nie przyplątuje. Na wiosnę pewnie zaprzestaniemy i zobaczymy co będzie.
Oj, nie znosi by jej rozkazywano Jota w jotę. Tylko tej miłości do nowoczesnych ubiorów nie widać (jeszcze). Z to już uwielbia buty wszelkiego rodzaju.
Dzięki Laugasel. Swoją drogą podobno Martyny, to zawsze piękne dziewczyny
Moja Martynka wykazała miłość do ubioru w wieku 16 lat i ubiera się bardzo orginalnie tylko w swoim stylu, ba nawet jej chłopak taki sam! Wszyscy myslą ,że mała to jakaś gwiazda jak pierwszy raz ją spotkają. Ale ona jest pomimo swego wizerunku bardzo skromną kobietką.
Haniu, może daj Martynce te granulki homeopatyczne na ząbkowanie. Znajdę nazwę, to napiszę. A jak będzie gorączka to Panadol, on też pomaga na zęby. Miłego popołudnia.Pa!!!!
Masz rację Ula, jak znajdziesz tą nazwę, to napisz mi proszę. Miałam ją gdzieś na kartce... Miałam. Dobrze powiedziane. A w poprzednich wątkach też coś nie mogę znaleźć. Ufff. Zmykam, bo gofry mi się spalą :)
Haniu, te granulki to CHAMOMILLA-DAGOMED 44 bolesne ząbkowanie. Rozpuszczam 5 granulek w niewielkiej ilości wody, widzę, że pomaga. Dzisiaj robiłam pączki, wyszły nawet dobre, może nie takie wyglądem jak z cukierni, ale w smaku superrr!!!
A tak w ogóle to mamy pierwsze noce przespane w całości!!! A i trzymana za ręce maszeruje nóżkami do przodu śmiało, oj śmiało!! Może pójdzie przed roczkiem???A do niego 2 miesiące pozostało,kto wie?!.... pozdrawiam,ula
Nie ma sprawy, bardzo mi miło, zapraszam na pączki!!! A robiłam je wczoraj, to mogłam spakować dla Ciebie?! (mąż wczoraj był we Wrocławiu na delegacji), miałabyś jeszcze ciepłe!! Następnym razem pomyślę szybciej!hi,hi....
Witam i ja wszystkich. U nas śnieżek pada od rana ale my oczywiście w domu. Choróbsko nie ustępuje i jutro idziemy do pani doktor, bo chłopakom w piersiach aż dudni. Dziewczyny ja wczoraj przeżyłam horror, na samo wspomnienie mi się słabo robi. Moja córcia wczoraj po kąpieli sięgneła po grzebień i oparła się na plastikowym koszu na bieliznę, upadła i uderzyła głową w kranik od pralki. Głowa rozcięta, krew się lała, nie wiem co by było jakby nie mąż który zachował zimną krew. Oczywiście zaraz pojechaliśmy do szpitala i założyli jej dwa szwy. Dzisiaj już jest spokojnie ale wczoraj... oj chwilka nieuwagi i nieszczęście gotowe. Mała była dzielna i nie płakała nawet przy zszywaniu za to ja ryczałam jak bóbr na korytarzu. Był przy niej mąż bo lekarz spojrzał na mnie i powiedział że nie bedzie mnie reanimował i kazał mi wyjść. Na szczęście? przecieła tylko skórę a nic poważniejszego się nie stało. ale ile było koszmaru i dla niej i dla nas. Jeszcze na dodatek ide dziś z najmłodszym na usg bioderek bo się tam coś pani doktor nie podoba. Więc wszystko naraz. Uciekam narazie do moich maluchów, pozdrawiam.
Mój synek gdy miał chyba 2 latka spadł z łóżka, uderzył głową o meblościankę, spadł na podłogę i rozciął sobie łuk brwiowy. Krew lała się strasznie. Też miał szycie. Wcale nie płakał na pogotowiu i juz po wszystkim zrobił wszystkim pa pa. Pielęgniarka jak go na początku zobaczyła to była przerażona bo pół godziny temu była dziewczynka rok starsza od niego i misieli ją trzymać tak sie wyrywała i darła. Wszyscy byli pod wrażeniem że mój nie płakał. Też byłam przerażona. Dobrze że w domu był mąż i dziadzio to go na to szycie zawieźli. Ja zostałam w domu z resztą dzieci. Teraz prawie nie widać bo ma to między brwiami.
Witajcie Kobitki Ja Młodemu dawałam tran w płynie był brrrr paskudny ale Psotek do leków przyzwyczajony. Teraz od niedzieli daje mu Ecomer po jednej kapsułce ..no zobaczymy... Przerobiłam już ribomunyl i nic nie dał... A właśnie mi się przypomniało że na wymioty lekarka nam poleciła odgazowaną coca colę małymi łyczkami, pomogło sprawdzone , no i oczywiście Smecta albo marchwianka, przerobiłam też jagody i też pomogły. E.. nie można tak o choróbskach..ja odpukać od 1,5 tygodnia mam ciszę tfu, tfu (przez lewe ramię ) puk,puk (po odrostach) ciekawe jak długo ostatni rekord to 16 dni w przedszkolu. A my tworzyliśmy dzisiaj igloo, jak będzie gotowe to wkleję fotki. Pozdrawiam Was ..i byle do Wiosny.
Monami , wierze ,że musiałaś przeżyć horror. Masz dzielną coreczkę . Ach te nasze kochane szkraby potrafia przysporzyć nam niekiedy kłopotu . Tak to jest ,że wszystko wali się naraz . Ale nadejdzie lepszy dzień:)
Wiadomo że każda mama w domu sprząta ale nie da się by było idealnie czysto. Zastanawiam się czy Wasze dzieci jako niemowlaki lubiały znajdywac jakieś śmiecie i je zjadać? Moja córka bardzo lubiała. Najbardziej włosy. Zreszta chyba nadal lubi włosy choć już żadko to robi. Bałam się czy z nią jest coś nie tak. Raz rozmawiałam z jedną doktorką na temat chorób neurologicznych u dzieci.W jakimś zdaniu powedziała, że jakieś dziecko nie potrafiło zjeść czegoś co miało większe kawałi i ono nawet żadnego śmiecia z podłogi nie zjadło. Jak to usłyszałam to mi ulżyło na tyle że chyba jest moja zdrowym dzieckiem. Jestem ciekawa czy z Waszymi dzieć mi też mieliście lub macie takie problemy. Synowie aż tacy nie byli. Jeden tylko chciał muchy martwe zjadać <okropność>. Jeden raz mi połkną suwak od poszewki na zagłówek. Nic mu nie było (wyszedł z kupką).
a ja juz sie martwilam ze z moja Julka cos nie tak(1.5roku) bo ona ciagle cos je. czesto jest to jakies normalne jedzonko ale zdaza sie ze wcina okruszki z dywanu a surowe ziemniaki to uwielbia znudzilo mi sie bieganie za nia i wyrywanie jej wiec teraz ziemniaki i cebula sa poza zasiegiem jej raczek.
Ha ha. Martyna jak tylko coś znajdzie, to od razu pakuje to do buźki. Najbardziej kocha kulki z rajstopek (takie kuleczki materiału, robiące się po praniu). Jeździ rączką po nóżce, jak znajdzie kuleczkę, to odrywa ją i haps do buźki. Cieszę się, że nie tylko moje dziecię jest pożeraczem. Całe szczęście jest zdrowa jak rybka (poza ząbkowaniem). I cebulę też lubi wcinać. Na odrobinę jej pozwalamy.
ja mam to samo z młodszym synkiem; co znajdzie wpakuje do buzi i jeszcze sie zajada; jak byliśmy u babci która ma gospodarstwo to łykał takie rzeczy, że mnie mdliło, ale mnie ma z tego powodu żadnych problemów żołądkowych
Witam!!!Temat raczej u każdej z nas, moja młodsza Dominika (10 miesięcy) jest na etapie raczkowania, jest więc blisko podłogi, zachowuje się jak odkurzacz, wciąga każdy napotkany paproszek, a ja już nie nadążam odkurzać..... pozdrowionka
Moje Pyziątko od niedzieli raczkuje, a dziś kończy 9 mcy i podłoga stała się ulubionym miejscem poszukiwań smakołyków, niby czysto a ona i tak wynajdzie jakąś smakowitą okruszynę, niech je na zdrowie już przestałam się przejmować ;)
Przeżywam to samo! Jak tylko zawieruszy się gdzieś w kącie jakiś okruszek, kawałeczek ciastka , czy chrupek śniadaniowy - niech no tylko niunia go znajdzie - natychmiast do buzi! Nieraz jej zabieram i sama się dziwię co to może być, bo często mała znajduje coś z nieokreśloną datą leżakowania w kąciku, pod szawką czy w innym trudniej dostępnym do sprzątania miejscu...
Witajcie wpadłam z małakawką i ...wuzetką:-)) Prosze częstujcie się:-)). Dziś mam gościa, tzn. przyjaciółkę w ciąży, która uwielbia wuzetkę no i wczoraj robiłam. Mąż, mnie rozwalił, bo zapytał. To coś się zmieniło w obyczajach, teraz w Tłusty Czwartek, będziemy jeść wuzetkę:-)), ale spokojenie miskę faworków, też mam. jak starczy mocy przerobowych, to popołudniu usmażę donatów. A jak tam u Was?? Obżarstwo już się rozpoczęło???
Cześć!!!!Obżarstwo się zaczęło, kawka w filiżance i pączki na dzień dobry, ale myślę też o donatach, jak u Ciebie Aloiram. Smacznego!!! Nie robiłam nigdy faworków, muszę też kiedyś spróbować....pa
Witam , ja zaraz ruszam do sklepu po pączki prawie tak dobre jak od Bliklego ( i w tym przypadku prawie nie robi wielkiej różnicy;) . Dzisiaj pozostaniemy przy kupnych . Ale na pewno będę się bawić w robienie pączków we wtorek , w tzw. ostatki :) . Myślę ,że dzisiaj dwa paczki z kawką będą w sam raz :) , co bym nie miała zbyt dużych wyrzutów sumienia o zbędne pochłonięte kalorie . Chociaż nie powiem , zazdroszczę tym, którzy mogą jeść dowolną ilość smakołyków nie martwiąc się o fałdki:)
Jola, nie martw się o fałdki, jak te pączki takie smaczne, to aż szkoda zostawić!!! Zajadaj, raz kiedyś można sobie pozwolić!!! O, i tyle. To ja też idę coś przekąsić, nie będziesz sama!!! pozdrawiam p.s. a wieczorem ćwiczymy brzuszki, hi,hi
A moje pączki to porażka!! Kiedyś udało mi się zrobić pączki co się rozpływały w ustach, miały delikatką skórkę , ach. Jakoś mam lepszą rekę do faworków. Czyli za rok tylko faworki!!! Moja Martynka jak miała 3 latka tez miała głowę zszywaną. Teraz praktycznie nic nie widać. Bartuś ją wiózł na rowerze i jak razem upadli mała nadziała się na gwożdzia. Mały szedł do domu do taty i ryczał okrutnie, a mała szła za nim i go uspokajała. Potem tatulko w domu wpadł w panikę, to Martynka też go uspokajała. "Tata ty to się nie denerwuj, nic mi nie będzie, ale ja myślę ,że lepiej to zaszyć". Jak trafiła na pogotowie, to prosiła lekarzy,żeby jej to ładnie zaszyli, ba przecież widzą ,że jest śliczną małą dziewczynką. Jeszcze w lusterku sprawdała czy wszystko dobrze zrobili.Ja dowiedziałam się o tym dopiero jak wróciłam z pracy, sama nie wiem czy bym nie ryczała na korytarzu. Ta moja mała to zawsze taki cudak, jak chodziła do dentysty, to nigdy nie płakała, tylko prosiła,żeby ząbek był ładny i zdrowy. Wracając do moich przeżyć z dziećmi to dentystka mało nie musiała mnie reanimować , jak Kubusiowi zęba borowała. A jak jestem przy temacie dzieciaczków, to uważam,że lekarze powinni częściej robić np. wymazy z gardła i idt, przy leczeniu dzieci. Wiadomo to koszty! Ale chyba zdrowie dzieci jest ważniejsze!! Życzę wszystkim chorowieszkom i ich mamom szybkiego powrotu do zdrowia i radości korzystania ze śniegu. Ja dziś też pójdę na spacer z Maksymilianem. Niestety muszę w wózku wozić radio włączone, bo inaczej nicpoń mi się buntuje i płacze cały czas. On nawet jak idzie spać to se śpiewa jesli mi się nie chce akurat. Na chrzcinach był zachwycony organami i tylko pomrukiwał jak przestawały grać. Mało tego jeszcze nie wszystko mu pasuje, uwielbia Grechutę i Budkę Suflera.
Witajcie ponownie, robię wędlinkę i jeszce przez godzinkę będę w domu, a później idziemy na dwór. Chłopcy niezyt zadowoleni ztego powodu, nie przemyślałam tego. Kurcze, wiecie co ja to jakaś zaczarowana jestem dziiaj, chyba, przez te pączki faworki, o wuzetce nie wspominając:-)) W sobotę mamy ślub i wesele przyjaciół. Zaproszenie lezy w domu od 2 miesięcy, z tego powodu przesunęliśmy wyjazd w góry. Wszystko wcześniej miałam obmyślone i zaplanowane. Umówiony fryzjer i cala reszta, taksówki i kurna byłam pewna że ślub jest na 18, a dziś przyszła młoda wyprowadziła mnie z błedu i okazuje że ślub jest na 15!!!! Kurna, teraz, wszystko na hipcika muszę to przeorganizować. Młodej napędziłam stracha, bo tak przekonująco mówiłam o tym ślubie na 18, ze już myślała, ze mają bład w zaproszeniu i wszystkich zaprosili na 18 hihih. Ja, oczywiście zaproszenia, od chwili otrzymania go nie oglądałam i mam za swoje. Pokaże Wam, jak zapakowałm pieniądze, które są częścią naszego prezentu. Zastanawiam, się, czy nie zmienić, tego na atłasowe wstążeczki... Ta rafia, trochę sztywna jest, ale efekt, miał byc troche bałaganiarski. Pani w banku, patrzyła na mnie jak na wariatkę, jak poprosiłam o 50 nowych banknotów 10 złotowych, ponoć nikt ich nie chce.
Podoba mi się, fajny pomysł, ta rafia też pasuje, uważam, że nie zmieniaj! Całość taka"pstrokata" wychodzi, rzuca się w oczy,może na woreczek jakiś jeden motyw bym doczepiła, kwiatek? ale niekoniecznie...
Kiedyś idąc na wesele, do kartki z życzeniami, daliśmy dla żartu stary banknot 50 zł chyba, z kolekcji mojego mężusia.
Widziałam też bukiet, w którym pomiędzy kwiatami, były doczepione pieniądze w rulonikach, o to tak jak Twoje Aloiram, nadziać na patyczki i do bukietu.
Masz rację, pokombinuje z kwiatkami i woreczkiem. Taki za elegancki jest:-)) Co dwie głowy to nie jedna. Do worka zapakujemy jeszce kupony na totolotka i karteczkę z życzeniami. Myśmy na wesele, też z różnymi rzeczami chodziliśmy. Swojej sistrze, kasę np. zapakowałam, międzi 2 cegły klinkerowe, oziązane piękną wstążką, przez florystkę. Pieniądze w wiązance też dawałliśmy, w jabłku, w jakimś koszu, chyba w 9 pudełeczkach pakowanych jedno w drugie. Nie dajemy pieniędzy w kopercie, to takie troszkę, bez duszy. W sobotę, mąż odbierze jedną symboliczną różę, a zamiast klasycznej wiązanki, będziemy mieć paczkę pieluch dla Domu Małego Dziecka, o to prosili młodzi.
Bardzo oryginalny sposób na dekorację:) . A propos godzin ślubów , to też sobie coś kiedyś ubzdurałam ,że idziemy na 18 . Zaproszenie sobie długo leżało i podobnie jak u Ciebie zaplanowałam fryzjera, itp. Po czym okazało się ,że ślub jest na 16 . O tyle dobrze ,że fryzjera i tak miałam umówionego na wcześniejszą godzinę , bo niestety w ostatniej chwili nie mogłabym zmienić godziny . A poza tym to lubię mieć dużo zapasowego czasu , bo na ostatnią chwilę to nic nigdy mi nie wychodzi. Trochę przyspieszyłaś dzisiaj bicie serca młodej :))
I ja przysiadam się z moją latte machiatto ( co prawda znowu mi się wymieszała i nie było tych pięknych trzech warstw. Czasami wychodzą, czasami nie.)
Właśnie wróciłyśmy ze spaceru z Martyną.Temperatura dziś w porządku, więc postanowiłam trochę rozerwać mojego brzdąca. Na piechotkę do pobliskiego parku (wózek jak zwykle w samochodzie; 5.piętro starej kamienicy bez windy), a tam momentami brodziłyśmy prawie po pas w śniegu (tzn. Tyna brodziła, bo przy moim wzroście to ciężko). Od razu poprawił się nam humor. Mimo to, maleńka łapała się od czasu do czasu za buźkę i jęczała troszkę. No ale, teraz smacznie śpi. A granulki już mąż zakupił i mam nadzieję, że pomogą. Jeszcze raz dzięki Ula. (przy okazji - pączki pyszne )
Witaj Tolla, Myśmy też dopiero wrócili, chłopcy rozradowani, al już zmęczeni. Góry sniegu przerzucilii. Z tym macchiatto, to może za szybko wlewałaś kawę, lub była za "małe stężenia" miała. Kurcze moim chłopcom tak się ta kawa podoba, że w ten sposób kawę inkę robimy (rany jak ja w dzieciństwie tej kawy nie lubiłam). Moje dzieci to w ogóle jak dla mnie dziwne rzeczy jedzą. np. jajka na twardo, oliwki. To są rzeczy których ja w dzieciństwie nie cierpiałam. jajka na twardo 'nauczyłam" się jeść przy nich:-)) Idę zrobić sobie kawę:-))
Hmm. Kawy raczej za szybko nie wlewałam, ale może rzeczywiście było za mało kawy w kawie... Sprawdzę to.
Ja w dzieciństwie nie lubiłam nic poza owocami, za to Martyna jak na razie jest wszystkożerna. Ciesz się, że chłopaki różne rzeczy Ci jedzą. Przynajmniej nie musisz się męczyć z ustalaniem jadłospisu.
Zmykam obiad mężowi podgrzewać, bo zaraz z pracy wraca. Pewnie znowu usiądzie nad tymi swoimi tabelkami i będę miała do Was dostęp utrudniony...
jeśli o kawie mówicie - to moja pierwsza taka kawka,chyba wyszła: U mnie też nie ma dużych problemów z jedzeniem, starsza córcia mało wybrzydza, choć czasami wydziwia, np. teraz przestała lubić banany i nie zje jajka na miękko. Pewnie przejdzie i coś innego wymyśli.
Też dzisiaj szalałam z małą na śniegu, czułam się jak dziecko, kiedy przebijałyśmy się przez największe zaspy...Iza nie odpuściła. Martynka jak malinka, hihi, tak ładnie zaróżowiona!
Już czas spać, ale może jeszcze....pączusia?! Już nie mogę na nie patrzec...każdą partię trzeba było próbować, czy upieczona i jak już polukrowałam je i ozdobiłam, to okazało sie że mnie mdli na sam ich widok, hihi. To moje dzieło, wymęczone, ale jakoś poszło:
A następne pączki... za rok, uff! Dobranoc miłe mamy....oby skończyły sie te gorączki i inne bolączki i zgrywusy znowu zdrowo rozrabiały :D Papa
Peggy, piekne te Twoje pączki:-)) Faktycznie, robiąc jedzenie, można najeść się samym widokiem, zapachem i próbowaniem go:-)) U mnie dziś chłopcy, obudzili se pełni energii, od kilku dni, nastawiamy młodszego, ze jutro zostają na popołudnie i noc z ciocią, narazie mówi, ze dobrze, co będzie jutro zobaczymy. Zawsze, jak wychodziliśmy na noc, oni zostawali z dziadkami (tylko dziadkowie musieliby pokonać 300km) , a teraz pierwszy raz zostaną z zaprzyjaźnioną sąsiadką:-)) Idę zrobić kawkę:-))
Aloiram, ważne, że chłopcy będą razem, to młodszemu raźniej, i na pewno przetrwa noc, będzie potem się chwalił, jaki to samodzielny jest.... Fajnie, że masz taką sąsiadkę, u której możesz zostawić, my teraz mieliśmy w firmie męża zabawę karnawałową, ale nie poszliśmy, Dominika za mała, żeby ją zostawić na całą noc. Ale za rok? Może..
Parzę sobie małą kawkę, jeszcze oponki dwie zostały, zerkam na nie co rusz, ale nie,nie....
Wieczorkiem wczoraj oczywiście były zapowiadane brzuszki, nawet jakoś lepiej mi, ostatnio jem też activie, pomaga.
Nie, no ja wymiękłam, żadnych brzuszków nie była. Za to lamka ulubionego wina porto:-)) Powiem, Ci, ze mam takie 3 zaprzyjażnione sąsiadki. Bombowa sprawa, czesto się spotykamy, dzieciaki pielgrzymują od jednych do drugich:-)) Opiekujemy się mieszkaniami, gdy któreś z nas wyjeżdża. Chłopaki razem grają w tenisa itd, itd. Rodzice, bardzo często do nas przyjeżdżają i tak staramy się planować jakieś wyjścia, by dzieci byly razem z nimi, ale kiedyś ten pierwszy raz musi być!!! Ciocia, juz tu zaplanowała jakąś imprezkę, ciekawe co się będzie działo:-))
Ech, fajnie masz...u nas nie am szansy zostawić dziecka na noc, jak się obudzi i zabraknie smoczusia - cycusia to nic nie pomaga... Na weselu kuzynki mojego męża spędziliśmy moze trzy godzinki... Już sie nie mogę doczekać, kiedy się wybiore na jakąś imprezkę, tak bym sobie potańczyła...marzenia - jak narazie. Ula, z tymi brzuszkami to mi wczoraj kompletnie nie wypaliło - ledwie się zginałam, ale dzisiaj - na bank sie troszke powysilam, bo aż mi wstyd, że taki ze mnie leń!
Moja corka jak miała 7-8 miesięcy została na noc u babci. My byliśmy na weselu. Znisła to normalnie. Jak miala 6 miesięcy byliśmy na weselu. Wynajeliśmy nocleg. Wynajeliśmy ciocie dla córeczki. Kilka razy zaglądalismy do nich. Było wszystko ok.
Super Dzidzia:-)) Czasem patrząc na tak małe dziecko, żałuję, że moi chłopcy już tak podrośli, ale chwilę później przychodzi opamiętanie i się cieszę z tego, ze pewien etap mamy za sobą:-)) Zauważyłam, ze mam słabość, do "dziewczyńskich gadżetów" tj. jakiś spinek, bransoletek, koralików, torebek. Na szczęście, mam 2 siostrzenice i mogę na tym polu zrealizować się:-))
http://wielkiezarcie.com/przepis6192.html Różne są o nim komentarze, ale akurat mi pączusie się udały, a na drugi dzień są jeszcze lepsze! Lukier zrobiłam z białka , cukru pudru i rumowego aromatu - ucierasz odrobinę białka z cukrem pudrem, tak żeby nie było za twarde ani za bardzo lejące i na koniec dosmaczasz aromatem - ot cała filozofia. :)
A dzisiaj u mnie sprzątanie, obiad tylko w połowie robię, bo zupka z poprzedniego dnia zostala. A potem spacerek, o ile mróz troszkę odpuści, bo rano było 13 st. poniżej zera I znowu bałwana nie ulepimy, bo śnieg zmrożony!
Pozdrawiam wszystkie mamuśki! Ociężale pozdrawiam, hihi, po tych wczorajszych pączkach :)
My już po spacerku. Cały czas śnieg u nas sypie. Nie pamiętam już, żeby tyle go leżało w centrum miasta.
Obiadek mam z głowy. Idziemy dziś na pierogi do mamy mojej przyjaciółki. Robi najlepsze w świecie ruskie i pierożki z mięsem (zasadniczo nie lubię pierogów z mięsem, ale te pochłaniam błyskawicznie!). Już nie mogę się doczekać. Z przyjaciółką i jej rodzeństwem (ma jeszcze starszą siostrę i młodszego brata), nazywamy te nasiadówki pieróg-party. Na pewno będzie miło. No i będę miała okazję poprzytulać się do 8-miesięcznego brzuszka mojej przyjaciółki. Mam tylko nadzieję, że pani Celina zdradzi mi w końcu tajemnicę tych pierożków z mięskiem. MNIAM!
Martynka po poleconych przez Ulę granulkach, przespała całą noc. To jakiś cud! Dziękuję kochana!
Kasiu, długo patrzyłam na Twoje pączusie. Cudowne. Aż żałuję, że wczoraj nie zjadłam ani jednego... Ale te, które mieliśmy nie były takie apetyczne. Jakoś boję się wziąć za pączki. Za to upiekłam mnóstwo faworków i osobiście pożarłam całą miskę. I brzuszków też nie robiłam... Wstyd. Myślę, że u mnie czas już na jakąś dietę. Bardziej w celu oczyszczenia organizmu. Tak jakoś nielekko się czuję... Same ćwiczenia chyba już nie pomogą.
Piękny śnieg i u nas.... Pewnie po obiadku pójdziemy na sanki.... Pierogi - uwielbiam pod każdą postacią, robić i jeść, z mięsem szczególnie, bo ja taka mięsożerna coś jestem. Fajne takie nasiadówki przy smacznie zastawionym stole... Cieszę się Haniu, że granulki pomagają!I Martynka wyspana, i Wy wypoczęci, superrrrr Dietka przydałaby się, choć wkoło tyle dobroci, przepisy co rusz nowe, smaczne. Mam taką dietę, w której je się co 2 godziny cały dzień, np. jabłko + sok za 2 godz. kawałek mięsa itd...mam ją gdzieś spisaną, odkopię..... Ćwiczeń mi brakuje, bo się przyzwyczaiłam do aerobiku, a teraz jest przerwa,bo są ferie, więc parę ćwiczeń, kroków muszę zrobić w domku. MIŁEGO POPOŁUDNIA!!!
Ula, a masz taką dietę, w której sie je co 10 minut ? Hihi! Odkąd siedze w domu i gotuję to takie właśnie mam wrażenie - ze jem co chwilkę...coś tam próbuję, podjadam, podgryzam, aaaaaa! Żeby wreszcie przyszła wiosna, kupimy siedzonko dla Izy i ruszymy rowerkami w trasy - może wreszcie waga nieco drgnie.
Ale ćwiczyłam dzisiaj! Jutro pewnie zwlekę sie z łóżka na czworaka, ale dzisiaj jestem okropnie dumna z siebie ;)
Ula, kochana, może napiszesz cos więcej o tej diecie, o ile ją odnajdziesz, bo te ktore są proponowane na naszym forum, niestety dla mnie odpadają. Miaalm troszke problemow ze zdrowiem i każdą dietę muszę rozpatrzyć pod kątem moich możliwości.
No to pędze do łóżeczka...ach, jak miło! Pozdrowienia dla mamusiek!
Hi,hi, ale fajnie to wymyśliłaś, Kasia, dieta co 10 minut podjadamy okruszki ciasta, gryza chleba, łyżka świeżo zrobionej zupy, ciepły kotlecik, tak to już z nami jest,,,,
Dobra, ok, jutro się dokopię, coś znajdę, pamiętam,że dieta mi się podobała, dlatego przepisałam w zeszyt, więc na pewno gdzieś jest.
Dzisiaj miałam ciężki dzień, chyba kolejne ząbki wychodzą Dominice, dałam jej granulki, i śpi. Zobaczymy! Ja też już zmykam, padam na buziala!
No nareszcie sobie odpoczęłyście :) Haniu miło mi czytać, ze wszystko się układa ! I jeszcze te pierożki! Narobiłaś mi smaka, może jutro pokleję trochę, akurat mam serek...bo z mięskiem mój mężuś nie lubi...może gdyby spróbował tych niesamowitych pierożków również by się przekonał, hihi! A te moje paczusie...ech, okupione łzami i nerwami, pierwszy raz robiłam i pierwsze paczki były oczywiście spalone z zewnątrz i surowe w środku! Dopiero kolejne wychodziły nieco lepsze, a te są z ostatniej partii, no cóż - człowiek uczy sie na błędach. Ale obiecałam sobie że mimo wszystko za rok znowu spróbuję, hihi :)
Dziś robię pączki znowu, trzymajcie za mnie kciuki!!! Wczoraj byłam u lekarza z tym bólem głowy po wypadku. Kazał mężowi telefonicznie dbać o to,żebym miała możliwość relaksu i ruchu. Mi zabronił mysleć o wypadku, szkoda ,że głowa tego nierozumie i boli głupia. Ciągle śnię wypadki samochodowe już mi nawet się znudziły!! A przecież szczerze mówiąc nawet czasu nie mam o mysleniu o tym tyle się dzieje przecież.
Gratuluję udanych pączusiów! Co do tego wypadku...Laugasel, daj sobie czas...to minie. Dobrze że nam napisałaś, co się stało, dobrze jest się wygadać. Musisz jakoś przetrwać ten okres, kiedy wspomnienia są żywe, wiadomo - czas leczy rany, będzie coraz lepiej - trzymam za Ciebie kciuki i wysylam dużo pozytywnych fluidów :))) Ruch to świetna rzecz, też mi zawsze pomaga na problemy. Kiedy sie ruszamy nasz organizm wytwarza hormony szczęścia :) Warto o tym pamiętać :) Życzę Ci dużo spokoju...i pozdrawiam cieplutko!
To samo powiedzią mi lekarz, powiedziął ,że ten stan może mieć swoje nawroty do 2 tygodni . Jutro może zdecyduję się na basen.Bardzo Dziękuję za wsparcie.
Witam późną porą ale dopiero mam chwilkę żeby wreszcie odpocząć. Choróbsko nas wreszcie opuściło, ranka u Basi goi się ładnie, we wtorek na zdjęcie szwów. Jaka cisza w domu, dzieciaki słodko sobie śpią a ja kończę herbatkę z melisy i też się zaraz kładę. Mąż w delegacji, więc znowu siedzę u mamy. A po niedzieli wielkie pakowanie. I przeprowadzka nareszcie. Właśnie szukałam na allegro jakichś ładnych ozdób do pokoju mojej Basi z księżniczkami, bo oczywiście pokój ma być na różowo, z baldachimem na łóżku. Wreszcie będzie miała swój własny pokoik i obiecała że będzie dbała o porządek. Zobaczymy bo jak narazie to idzie jej ciężko. Najdziwniejsze jest to że chętnie mi pomaga w domu, w sprzątaniu i w kuchni ale jak ma sprzątać swój pokój to jej schodzi kilka dni. A jutro mam zamiar wypróbować nowy przepis na pączki pieczone! Miałam zrobić wcześniej ale kupiłam zepsute drożdże i przepis czeka. Ale wyglądają tak pysznie na zdjęciu że nie odpuszczę i jutro robię. Miłej nocki życzę.
Witam Was, mam małą chwilkę, więc zobaczę co tutaj...
Monami, takich różności do pokoju jest pełno w internecie, ale też w sklepach, typu Ikea, Castorama....Znam te tematy, moja starsza córcia uwielbia różowy, jest na etapie księżniczek, wróżek..... Na pewno coś pięknego wyczarujecie, jest teraz tyle możliwości, farby, naklejki, dekoracje, firanki,..... Powodzenia w urządzaniu pokoiku!!!! Daj też znać jak wyszły pączki!!! Nie wątpię, że wyjdą wyśmienicie!
Dziewczyny,dokopałam się do tej diety, chodzi w niej o regularność w jedzeniu, bo to przyniesie efekty, w ogóle, nawet bez diety powinno się jeść regularnie??!!(różnie to bywa)....Mam ją z jakieś książki, nie pamiętam, bo to było dawno.... 2 godzinne odstępy: 7.00 kawa lub herbata 9.00 serek topiony 11.00 jajko na twardo 13.00 jabłko lub mały grejpfrut 15.00 gotowana kura lub cielęcina 20 dag 17.00 chudy twaróg 10 dag 19.00 szklanka soku pomidorowego lub filiżanka barszczyku lub kieliszek wina Potem już nie jemy Jeszcze jej nie stosowałam, ale myślę nawet w jeden dzień tak zrobić, nie wiem?! Życzę Wam miłej dnia!! Pa
Witajcie, ja jeszce ledwo patrzę na oczka. Zaraz wracam jeszce do łóżeczka:-)) Dzieciaczki na dworzu, bawią się w najlepsze . Zejdę po nich popołudniu. Wesele, było naprawdę fajne. DUUUŻo, bardzo dobrego jedzenia. Pięknie wszystko udekorowane, strasznie mi się podaobały dekoracje stołów, żeywymi kremowymi różami, ale odespać jeszce muszę:-))
Dzięki Uleńko za tę diete! Wiesz, zaczęłam już sobie tak jeść co dwie godzinki i przyznam, że jem mniej. Chyba coś w tym jest. Kiedy je się częściej, nie ma takich napadów głodu, a człowiek głodny zjada o wiele więcej niż potrzebuje. Spróbuję w któryś dzień trzymać sie dokładnie tego jedzonka, które jest jadłospisie podanym przez Ciebie.Może coś wreszcie zrobie z tą oponką, idę w tym roku na wesele koleżanki, wiec wypadałoby sie ładnie zaprezentować :) Że mamuśka jestem to nie znaczy że musze nosić tą oponę biodrowo - brzuszną, hihi, nawet już troszkę ćwicze, pomalutku zwiększam liczbe powtórzen, myślę, że do lata sie uporam!
Miłego dzionka mamusie! Słońce u nas tak daje czadu, że od tego śniegu można oślepnąć, pewnie pojdziemy dzisiaj na dłuższy spacerek. Pozdrawiam słonecznie!
Kasiu, racja wielka co piszesz, tak sobie też myślę, że nie zdążymy zgłodnieć, a tu znowu trzeba coś zjeść.hi,hi. Fakt, że są to małe porcyjki, ale syte, bo i jajko "trzyma" i topione sery i mięso...Po czasie nie będziemy już takie głodne, nie będziemy się opychać. Mama mi zawsze mówi, zrób sobie jedną większą kanapkę, a lepszą, z dobrą wędliną, serem, warzywami przede wszystkim, a nie opychać się stosem kanapek, mało wartościowych, cienko posmarowanym pasztetem (choć pasztetami nie gardzę)...
Ćwiczę też w domku, z małą na dywanie, ona się chichra, skacze po mnie, o rety!!
Od jutra też sama jestem jak Monami, mężuś znów w delegacje, trochę się martwię, bo pogoda kiepska, warunki na drogach nieciekawe, a jedzie kawał drogi...
Też ćwiczę z małą, tylko położe sie na dywanie, zaraz mały przylepek przybiegnie, siada na mnie i podskakuje. Ekstra ćwiczenie na brzuch, hihi. Oj, przykra sprawa z tym wyjazdem, pogoda okropna, ale trzeba być dobrej myśli, jak narazie drogi nawet niezłe sie zrobiły, przynajmniej u nas (a mieszkam "daleko od szosy", hihi). Ma przyjść jakieś ocieplenie, tak więc będzie dobrze :)
Właśnie wyjechał, pogoda deszczowa u nas, mam nadzieję,że na innych terenach będzie inaczej, O, a jedzie w Twoje strony,a to przez całą Polskę! Mogłam się z mężusiem zabrać, to bym tak nie przeżywała! Ale nic, mam dzisiaj córcie w domu, bawią się już w najlepsze, a ja na chwilkę przysiadłam do Was!!! pozdrawiam
Jak dla mnie to straszna ta dieta:( Przymierzałam się kiedyś do dietki proteinowej, ale też odpada:( nie jestem w stanie opanować apetytu na słodycze tak więc teraz ćwiczę (troszkę;), pije litrami wodę niegazowaną i na kolację jem otręby z jogurtem, ale na nic więcej mnie nie stać, nawet chrom nie pomógł:-? Gruba co prawda nie jestem (59kg przy 172 cm, ale to i tak 7 kg więcej niż przed ciążą i źle się z tym czuję), ale też mam problemy z taką właśnie oponką (zresztą zawsze miałam ten problem -wystający brzuch)... Zobaczymy co to da, póki co mam lepsze samopoczucie:) Jak dwa dni zabardzo się głodziłam to mało się z Zuzą nie przewróciłam, tak mi się w głowie kręciło:(
Ja ogólnie też za dietami nie przepadam, po prostu trzeba jeść mniej, no i jak piszesz ten nieopanowany głód na słodkości, przerasta mnie, szczególnie jak weszłam do WZ !! Nie ma co też się głodzić, musimy funkcjonować czasami na najwyższych obrotach, przy naszych dzieciaczkach, przy domu, musimy być silne...Dobrze, że pijesz wodę niegazowaną, oczyszcza organizm... Pozdrawiam,Ula
Piszesz, że pijesz litrami wodę niegazowaną. Uważaj z dużą ilością nawet wody bo rozciągasz żołądek jeżeli pijesz dużo na raz. Przy odchódzaniu lepiej jest by żołądek był mały a nie rozciągnięty.
Dajanko, wystający brzuszek moze być przyczyną słabych mięśni brzuch - często się tak robi po porodzi. Przy tej wadze i wzroście, to wcale grubaskiem nie jesteś, hihi. Ja jestem 1 cm od Ciebie niższa, a waże ciut więcej... Poćwicz na brzuszek, na dolne partie mięśni - zwłaszcza. Może to pomoże, na pewno nie zaszkodzi :) Poszukaj w internecie - można zawrotu głowy dostać od różnych ćwiczeń na brzuch. Żeby jeszcze były większe chęci do ćwiczenia...
No, tak, dla księżniczki pokoik po królewsku musi byc urządzony. Bidulka, tyle przeszła, to teraz będzie miała nagrodę :) Z pewnością zadba o porządek, nie ma to jak własny kacik :) Też pamiętam, że jak dostałam swój pokój, to zaczęłam dbać o porządek :)
Dziewczyny no nade mną chyba jakaś czarna seria. Mam za sobą nieprzespaną noc, bo mój synek wymiotował i miała biegunkę do 5 rano. Potem trochę spokoju i koło 11 znowu podwójne "zdarzenie" i jak narazie spokój. Jest bardzo osłabiony, teraz śpi. Cała noc zeszła nam na sprzątaniu, praniu i noszeniu go. Bałam się że się odwodni ale na szczęście dużo pije, w nocy wypił 4 szklanki rumiankowej herbaty a dzisiaj popija wodę i udało mu się zjeść kilka łyżek kleiku ryżowo-marchewkowego. No ale się dziecko wycierpiało, boję sie czy to nie jakaś wirusówka bo jeszcze obwiniam o wszystko kiszonego ogórka, który mu chyba stanął na żołądku ale nie wiem czy w takim przypadku byłaby i biegunka. Także z pączków nici bo nawet nie mam do tego głowy. Podpowiedzcie mi co mu jeszcze można dawać oprócz tego kleiku, bo u mnie pierwszy raz takie sensacje i nie wiem jak mu jeszcze pomóc. Boję się też o tego najmłodszego bo jak to wirus jakiś to może być nie za wesoło.
Na biegunke jakieś probiotyki (takie jak daje sie przy antybiotykach na osłonę żołądka) np lakcid lub trilak. Jest tego duży wybór. Na biegunkę dobra jest smekta. Herbata rumiankowa może rozwalniać. Na biegunkę dobre są też czarne jagody (sok, owoce np z zamrażarki lub herbata z suszu). Musi pić dużo ale nie soki. Najlepiej niegazowana woda mineralna. Daj mu też trochę coca coli. Jeżeli dziecko jest małe to odgazowanej a jak większe to normalnej. Sprawdziłam na swoich i działa. Jak bedzie dużo pił to nie martw sie jak nie bedzie jadł. Przeczytaj sobie moja wypowiedź w pozycji 9. Tam napisałam o moich dzieciach jak przechodziły.
Trzymaj się Monami! Być może że to grypa, ale skoro udało mu się coś zjeść i nie zwymiotować, to może po prostu jakaś niestrawność...bidulek sie namęczył, ale bedzie dobrze. Pozdrawiam cieplutko!
Jak mój Kubuś miał wymioty i biegunkę w wieku dwóch lat , to zaniosłam jego kupkę do labolatorium. Potem z wynikami do lekarza i po pierwszej dawce leków była już poprawa. Ja qychodzę z Założenia,że nic się nie dzieje bez przyczyny. A Kubuś dostawał coś od odporności.
Monami, głowa do góry!!! Nie martw się, teraz już po nocce, to pewnie już najgorsze minęło. Wszystko to, co dziewczyny piszą, to ja też stosowałam, w taki sam sposób, też przeszłam i to nie raz przez taką sytuację. Jak jest więcej dzieci, to człowiek się od razu martwi, że przejdzie choroba na to drugie, teraz to wiem, jak jest młodsza. W tamtym roku starsza córcia przyniosła choróbsko z przedszkola i oczywiście padło na małą. Dwie miały zapalenie oskrzeli. Nic się na to nie poradzi, ale jestem w domu na wychowawczym, spokojnie mogłam posiedzieć przy dzieciach. Przesyłam , niech się zaświeci w Twoim domu!!!!
No tak już miesiąc się męczymy, a tu ani ząbka... już się martwiłam, bo koleżanka nastraszyła mnie przecinaniem dziąseł, ale już już... dzisiaj poczułam, że dolne jedyneczki są baaardzo bliziutko:) Aha, niektórzy to mają w tym temacie szczęście właśnie 9-miesięcznej córeczce sąsiadki wyszły dolne jedynki. Marudziła tylko 1 dzień, a na drugi miała już 2 jedynki!!! A tak poza tym to nic ciekawego, wczoraj było bardzo ładnie i byłam z Zuzą na spacerku, ale w nocy lekki kaszelek i nie mogła oddychać od katarku, oczywiście o żadnych gruszkach do noska nie ma mowy, bo na sam widok mała szaleje, ale udało się nosek zakropić i od 3 spała w bujaczku, niespokojna, ale zawsze... A dziś już jakby lepiej, ale nie mogę w nią wmusic syropku, pluje bardzo skutecznie, a na siłę też nie da rady, tylko wlewam 2.5 ml wapna dla dzieci do herbatki. Jak wy sobie radzicie z syropkami? To nasze pierwsze przeziębienie i czuję się kompletnie bezradna:(
Do niektórych antybiotyków dołączona jest specjalna miarka podbna do strzykawki tylko na końcu ma dziurkę, a nie dziubek. Wszelkie syropki właśnie tym podaję. Jest tam podziałka w millitrach. Jak miała córka 20 ml i była w szpitalu pielęgniarka kazała nam podać jej lekarstwo to wtedy zrobiliśmy to normalna strzykawką. Też było dobrze. Wpuszczałam po malutku do buzi jak dziecko leżało.
Nie porównuj z innymi dziećmi, każdy rozwija się swoim torem! Twoja córcia też! Moja 10 miesięczna córka ma dopiero 2 dolne jedynki, które wyszły w 9 m-cu i tyle. Coś zaczyna marudzić, ale czy to zęby?? Nie patrzę już na innych,a temu wyszły szybciej, czy więcej,... Po roczku (w kwietniu) będę na szczepieniu, to jest badanie indywidualne, i tym się kieruję.
Mam o tyle dobrze, że córcia lubi pić z łyżeczki, w ogóle nie chciała smoczka, butelki....Pije z kubeczków, łyżeczek i tak podaję jej syropy, ale są specjalne strzykawki dołączone do syropów. Zawsze na czas podania, daję jej coś do rączki, żeby się czymś zajęła, to pomaga jej odwrócić uwagę. Powodzenia!!!!
Ullu, z tymi ząbkami to akurat nie porównywałam, końcu moja Zuza ma narazie 4.5 miesiąca więc ma jeszcze czas:) Bardziej chodziło mi o to jak bezboleśnie i szybko to u nich poszło:)
Co do syropku to podaję jej strzykawką, ale i tak wypluwa:-( a łyżeczką niby lubi jeść, ale kiedy poczuje syrop to wszystko i tak ląduje na pieluszce, chociaż przeszłam teraz na smaczny przecież stodal...
Witajcie Mamcie Eh u mnie znowu sypie śnieg chyba oszaleję!!! Mam już tak serdecznie dość, że szkoda pisać.... Psot jedynie ma radochę no i mamy iglooo Ponad godzinę drążyłam - leżąc w śniegu po uszy ;) Czego się dla dzieci nie robi ;)) Zaczęłam się odchudzać.... no i wpadła sąsiadka na kawkę z wz-ką... Małpa jedna, wie że to moje ulubione ciacho... i szlag trafił mocne postanowienie poprawy... Zacznę od....jutra????
Ale bomba!!! Jak to czasami trzeba się poświęcić, ale czego się nie robi??!!! Otóż to,...igloo prześwietne!!! U nas robi się już chlapa, nie jest miło!!! Idę zaraz do Mamy z dziewczynkami, tam też sobie coś zjemy, nie obędzie się bez słodyczy, och..... pozdrawiam, później jeszcze wpadnę!!!
ale, super!!! Co tam, leżenie przez godzinę w śniegu:-))) Najważniejsza, jest dobra zabawa:-)) A z sąsiadkami, to tak jest:-)) Ale ważne że są!!! Ja bez swoich kiepsko bym funkcjonowała. Na odchudzanie, zawsze będziesz miała czas później, zacieśnianie więzi międzysąsiedzich jest duuużo ważniejsze. My, przynajmniej tak sobie mówimy, jak opędzlujemy z dziewczynami blaszkę ciepłej szarlotki sypanej hihi
Na pewno mieliście frajdę z budowania igloo, super efekt:) Co do diety , to kiedyś nadejdzie w końcu odpowiednia pora , może właśnie jutro , albo... np. od poniedziełaku :) , kolejnego;) Ja zaciskam pasa od środy , akurat to Popielec , więc świetny pretekst :) pozdrawiam
Dobry pomysł z tym Popielcem, może też się weznę tak na serio za dietkę. Jak nie ma bata to trudno sie samemu zmobilizować. O i może jeszcze zero słodyczy w poście...hmmm...muszę to poważnie przemyśleć! Jolu, dzięki za podrzucenie pomysłu!
ja jak się zmobilizuję to nic nie jest w stanie mnie złamać;) Przede mną ( tzn. w poście ) też pare imprez : urodziny córki , bratowej , teścia , dziadka mojego męża, koleżanki synka, imieniny: chrześnicy , bratowej , jednej koleżanki :) sama widzisz pokus , co niemiara , ale już się przyzwyczaiłam ,że co roku w tym okresie mam mnóstwo wyrzeczeń.
Cześć Dziewczyny, kurcze, dopadło mnie jakieś przeziębienie. Wychodzi, klimatyzowana sala weselna:-)). Już wczoraj wieczorem miałam temperaturę, boli mnie gardło i jeszce mam chba zapalenie spojówki lewego oka. Boli, mnie, podchodzi ropką i wyglądam jak zombie. Teraz martwię się, bym nie poczęstowała chłopców tym paskudztwem . Jak to mówią, jak nie urok to.... Kurcze, a w tym tygodniu, muszę się jeszce pouczyć, a weż tu się człowieku ucz, jak ci ledwo widzisz na oczy i w głowie dudni. Cieszę się bardzo, bo moje młodsze dzieciątko, dzielnie zniosło naszą nieobecność. Nawet słówkiem nie wspomniał o mamie, a nie mowa o jakimś placzu. Najbardziej bałam się pory zasypianai, a tu proszę standardowa kąpiel, piżamnka i zaśnięcie w ciągu 10 min. Mąż skwitował to: a nie mówiłem, że tak będzie, ale Ty musisz się poumartwiać:-)) Myślałam, że go zdzielę hihih, ale matka chyba zawsze tak ma???
heheh Matka Polka skąd ja to znam... wychodzę i nie mogę sie na niczym skupić. A Psotek bez szemrania zasnął i przespał całą nockę .... Mój ślubny też oczywiście powiedział " a nie mówiłem"
my i tak zawsze będziemy się martwić, choćby nie wiem, jak nam mówiono, że będzie ok...Fajnie, że synek taki dzielny-samodzielny!!!Hura Zdrówka życzę Aloiram!!!!
My też to przerabialismy po swiętach. Czerwone i zakisnięte oczyi zmiany ropne na migdałkach. Tylko ja nie chorowałam. Dzieci musiały brać antybiotyk i krople do oczu. Dużo też pomagał rumianek do przemywania oczu. Mąż musiał iść do okulisty i dostał maść na te oczy ale bez recepty jej nie dostaniesz. Teraz mąż przewiał ucho i ta maść jest też do uszu, urzywa i mu pomaga.
Drogie mamuśki zastanawiam sie czy nie macie mnie dość. Dość często zabieram tu głos. Może Was to juz denerwuje? Może uważacie, że się wymądrzam? Jeżeli tak to się zamknę.
As, skąd kobieto, takie mysli??? Każda z nas zagląda tu dla przyjemności, fajnie jet służyć radą, ale też dobrze jest prosić o radę, móc się pochwalić, pogadać o "pupie Maryny", wspólnie wypić kawkę, czy zjeść kawałek ciasta. jeżeli chodzi o mnie, to nawet, nie naszła mnie myś, że którejkolwiek z Was, zaglądającej do tego wątka, jest za dużo, czy za bardzo się wymądrza.
Ja tu się czuję wyśmienicie. Jesteście takie naturalne i życzliwe, W sumie można serial by nakręcić o tej Zacisznej. bo każdy potrzebuje uspokojenia i relaksu jak między Wami. Mój mały wczoraj skończył 5 miesięcy, tylko kiedy??? Ledwo co się urodził , a już tyle czasu!
jak dla mnie to możesz jeszcze częściej się "wymądrzać" , przecież każdy pisze to na co ma ochotę , więc nie zamykaj się!!! Na Zacisznej można pogadać o wszystkim i to jest fajne.
A ja się Wam się mamuśki pochawlę prezentem jaki dostałam na urodziny . Otóż znajomi zafundowli mi masaż czekoladowy , ale jestem happy z tego prezentu . Gębula sama mi się cieszy .
To ponoć rewelacja. też bym se tak chciała! Kochanych masz znajomych, widać że są Ci życzliwi. Pław się w czekoladzie i mów: chwilo trwaj wiecznie. Ja też mam podobne chwile na swoim liczniku. Kiedyś o nich Wam opowiem.
No to poowiadaj , jak masz czas pisz . Podziel się swoimi doświadczeniami. powiem szczerze ,że nigdy nie byłam na żadnym masażu , a tu jeszcze czekoladowy , jak dostałam to zaproszenie to aż mi ciarki przeszły ;)
Jola wcale Ci się nie dziwię ja pracowałam w fitness klubie przez parę lat zanim poszłam na swoje. Sam masaż jest wyjątkowo przyjemny a jeszcze czekoladowy mmmmmmmmmmm Zobaczysz naładujesz baterie i będziesz jak nowa.
Nie będę może opowiadała o dzieciach naszych ukochanych , bo to temat rzeka. Kiedyś z grupą koleżanek z pracy wybrałam się do domku letniskowego ( całorocznego, bo i w lecie bywa zimno na Islandii to i ogrzewanie jest jak najbardziej na miejscu). Wziełysmy swoich chłopów w sumie grupa była mieszana trochę tutejszych, trochę Szwedek, ja z mężem jako Polacy, Francuska i chyba jezcze byli Norwegowie. Na początku było tradycyjnie jak to na takiej imprezce, póki nie wpadliśmy na pomysł użycia hittapotur ( gorącego garnka) to rodzaj jacussi na świeżym powietrzu. Tylko że... tej nocy był duży mróz i wiał lodowaty wiatr. Woda oczywiście gorąca w basenie. Ale trochę się cykaliśmy. Wysłalismy tutejszego na próbę , jak wytrzyma kwadrans to i reszta pójdzie w jego ślady. Patrzylismy jak w samych spodenkach chlupnoł sobie i czekalismy na reakcje jego organizmu. Po 15 minutach było hasło tetza wszyscy i jak wariaci każdy wskakiwał w co mial do kąpieli, oczywiście nie zapominając o trunkach w łapkach. Po 2 minutach wszyscy z lubością moczyliśmy się w poturze i gdzie nam mysleć było o zimnie, Ja patrzyłam w rogwieżdzone zimowe niebo i naprawdę czułam się zrelaksowana wśród przyjaciół i bezkresnej przestrzeni wokół nas.
Ech...szczęściara! Widziałam zdjęcia z Islandii, moja koleżanka tam była na wakacjach, bo jest zafascynowana tym krajem. Tam jest cudnie! I jeszcze w taki fajny sposób spędzasz wolny czas, tylko pozazdroscić (pozytywnie, hihi)!
As, a cóż to za przypływ złego humoru? Gdyby kogoś coś denerwowało, z pewnością by to napisał. Dobrze że jesteś z nami, masz dużo do powiedzenia i chwała Ci za to. Fajnie że tak dużo wiesz i możesz pomóc innym - po to jest ten wątek - aby sobie nawzajem radzić, pomagać...i plotkować oczywiście, hihi. A na ten humorek to zrób sobie kąpiel z pianką i kieliszkiem winka (jeśli pijesz) albo inną dowolną, małą przyjemność, hihi. Zaraz Ci się humorek poprawi! Też dzisiaj troszkę nie w sosie byłam, z meżem miałam małą sprzeczkę...ech! Jakiś taki przykry dzień, ale co tam - już sie pogodzilismy, placuszki w piekarniku, obiadek wyszedł smaczny... Trzeba sobie jakoś radzić z tymi gorszymi dniami. Uszy do góry. Pamiętaj, że zawsze tu jesteś mile widziana :) Pozdrawiam :)
Aloiram, wracaj do zdrówka! No, ja zawsze muszę przeżywać każde rozstanie na dłużej z moją Izunią. Gdzie bym nie była to zaraz myślę, co tam się w domu dzieje. No tak już mamy...
24 stycznia byłam sama w domu z dziecimi. To była sobota. Mąż był na zakupach. Nagle mój Pawełek wsadził sobie do nosa malutki pionek od szachów. Byłam przerażona wizją jady na pogotowie i stracenia pół dnia zanim jakiś lekarz się tym raczy zająć. Bałam się sama mu to wyjmować by nie wsadzić głębiej . Uważam się za osobę niezdarną chciaz w dzieciństwie dużo wyszywałam, a to zajęcie precyzyjne i dla cierpliwych . Wydmuchiwanie w husteczke nie pomagało. Zadzwoniłam po męża. Jak wrócił przygotowałam pincetę. Nawet odkaziłam ją w spirytusie. Okazało się, że przez ten czas w dziurce nosa zebrało się trochę kataru i po wydmuchaniu noska w husteczkę pionek sam wyleciał. Dużo wcześniej mojego brata synek wsadził sobie klocka lego do nosa i bez lekarza się nie obeszło. Ja miałam więcej szczęścia bo pionek był malutki. Po tym incydenicie wszystkie pionki pozbierałam i spaliłam w piecu by nie przechodzić tego drugi raz.
Całe szczęście, że jakoś się obeszło bez interwencji lekarza:) Nieraz nawet człowiek nie zdajesobie sprawy ile niebezpieczeństw czai się na nasze maluchy:(
Ach, dziewczyny korzystając z tego, że przyjechała moja siostra, a Zuzy chrzestna powierzyłam jej małą i nasmażyłam faworków:) Pychotka:) i gdzie tu mówić cokolwiek o diecie? A teraz popijam miętkę i odpoczywam, bo mała śpi umęczona harcami:) Za karę chyba zrobie podwójną porcję brzuszków;-)
Uwielbiam zieloną herbatę, mogłabym pić bez końca, cały dzionek, tylko sama nie wiem czy dobrze pić ją na wieczór?, ma przecież działanie kofeinowe,pobudzające..
A ja kocham czarną herbatę :( Ale skoro piszesz, że jest taka zdrowa, to będę pić dalej z uśmiechem na ustach. Bo zaczęłam ją pić będąc w ciąży i nadal piję. Czarnej staram się unikać, ale czasem się skuszę...
Ja kupuje niestety herbatę zielona ekspresową ale by była smaczniejsza to z cytryną i słodzę ciut więcej niz czarną herbatę. Pisze niestety bo zwykła (fusowata) jest lepsza ale ja wolę expresówki. Normalnie to ja piję czarną ale słabą herbatę, a zieloną tylko od czasu do czasu, chicaż doceniam właściwości zielonej. Bardzo zdrowa jest też czerwona herbata ale ma specyficzny podobno ziemiasty smak ale nie piłam. Jak zamierzałam się odchudzić to kupiłam sobie na allegro czerwoną herbatę w tabletkach. Bo zawiera też guarynę czyli składnik zmniejszający apetyt. U mnie pomogło choć proces był baaardzo powolny ale skuteczny.
A u mnie niestety nie wesołe nowiny, właśnie jesteśmy po wizycie pani doktor. Hubert ma rotawirusa, dostał leki. Nie jest odwodniony, bo go cały czas męczymy z piciem i wręcz w niego wmuszamy, także ma brać leki. Boję się tylko o resztę, zwłaszcza o najmłodszego bo ma dopiero 6 miesiecy. Pani doktor powiedziała że rotawirusem zaraża się jeszcze przez dwa miesiące po chorobie. Ach, już mi sił brak bo ostatnio jakby się wszystko na mnie uwzięło. A tu jeszcze przeprowadzka w tym tygodniu. Ale najważniejszy żeby mały z tego wyszedł bo jest taki biedniutki że się serce kraje. No to nabiadoliłam się Wam, uciekam teraz do maluchów. Jeszcze na dodatek u nas taki piękny śnieg, a tu nie ma jak wyjść. Tylko Basia dziś troszkę wyszła sama i ulepiła bałwana ale zaraz wróciła bo samej to żadna zabawa. Pozdrawiam ...
Monami, przytulam Cię mocno:-)) zobaczysz za 2-3 dni będzie lepiej:-)) Rotawirus, tak jak szybko przyszedł, tak szybko odejdzie. Dobrze, ze maluch dużo pije, jak zacznie pomału jeśc, to szybciutko rotawirusa wydali. Miejmy nadzieje, że młodsza pociecha nie załapie. Czy masz coś podawać profilaktycznie już młodszemu dziecku??
Podaję małemu lakcid jedną kapsułkę dziennie ale nie wiem czy to wystarczy. Lekarka nic mi nie powiedziała a ja gapa skończona nie zapytałam o to. Tylko sobie potem tak pomyślałam że będę mu podawała, zresztą i tak dostaje bo brał ją przy antybiotyku w tamtym tygodniu i cały czas mu daję. Acha, mały po pierwszej dawce leków ma się lepiej, nawet się rozgadał i bawił w kąpieli.
monami9 a gdyby ciebie lub Twojego męża zaczeło coś brać to na samym początku dobrze jest napić się coś mocniejszego. Raz jak wszyscy sie pochorowalismy na grypę żołądkową to wypiłam 1,5 kieliszka alkoholu 60% . Po kilku godzinach wszystko zwróciłam i juz byłam zdrowa.
Ten alkohol działa cuda najlepiej z czarnym świerzozmielonym pieprzem czarnym. Monami 9 ja także jestem z Tobą , musisz być dobrej myśli! Nawet jeśli zachoruje maleństwo to nie znaczy ,że będzie bardzo zle. Szybko zdrowiejcie!!!
Na pocieszenie dodam, że na dany szczep rotawirusa choruje sie tylko 1 raz. Jeżeli złapie się go kolejny raz to przebiega bezobiawowo lub bardzo lekko. Tak przeczytałam w internecie.
Monami, bądź dobrej myśli, jutro wyjdzie !!!! Choróbsko przyszło nieoczekiwanie i tak samo szybko pójdzie!!! Mam nadzieję, że Maleństwo nie załapie, podawaj coś może na odporność? Pozdrawiam, ściskam mocno!!!!
Monami, trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze!!! Maluszek może się nie zarazi:) Odkąd Zuza się urodziła przeszłam już zapalenie płuc i anginę ropną, a ona dopiero teraz tylko przeziębiona:) Mam nadzieję, że wszystko jakoś sięułoży -sama zabaczysz:) Uściski-pocieszacze:)
Hej Mamuśki!! Dopadły mnie wirusiska, czuję się jak zwłoki z nietoperza.... pochłonęłam już solidną dawkę "stawiaczy na nogi" ale psiakoś nie chcą działać od razu... Idę złożyć obolałe kostki do wyrka..
No to witaj w klubie:-)) Ledwo patrzę na oczy, w nocy miałam temperaturę, mąż zaraz przyjdzie, wyskoczył tylko na moment do pracy, pchnąć jakąś ważną sprawę, ale to on dziś sprawuję pieczę nad domem i chłopcami bo ja nie jestem w stanie, a oni dziś tacy pełni energii:-)) ale to dobrze. Idę do wyrka, narazie paaa
Moja córeczk dzis trochę nie wyraźna. Bolała ja głowa i wieczorem miała 38 stopni C. Podałam jej nurofen w syropie. Do przedszkola jutro jej nie wyślę.
Witajcie Kobitki! Widzę, że jakieś wirusy się wkradają, każdej z Was życzę pozbycia się ich jak najszybciej...Wyleżcie się, odpocznijcie...
Ja dziś jeszcze bez mężusia, dostałam sporą dawkę energii, którą chcę wykorzystać, w planach mam sprzątanie, pucowanie, pranie i odkurzanie. Jeszcze pójdę na spacer z małą, zajrzę do swojej Babci, bo coś nie najlepiej się czuje, potem zrobię mini zakupy, po córcię do przedszkola, ... Będzie tego dzisiaj,.. a i do krawcowej zajdę... Obiadu dzisiaj nie gotuję,nie ma komu jeść, ..a ja zjem coś małego. Myślę już co ugotować w następne dni, szperam, wertuję...??!! Ale mnie naszło, rety, musiałam się podzielić z Wami tą energią, bo aż mnie nosi.... Miłego dnia!!!! Niech zdarzy się coś przyjemnego, zdrówka dla Waszych dzieciaczków!!!!!
Uleńko, słonko, ty to potrafisz zarażać tą energią, hihi!
A jak masz ochote na coś ciekawego na obiadek top spróbuj to(o ile jeszcze nie próbowałaś): http://wielkiezarcie.com/przepis21956.html U mnie było w niedzielę i mąż tylko wzdychał z zachwytu.
No mamusie, zdrowieć, zdrowieć szybko, bo zima ucieka, trzeba na saneczkach jeszcze pojeździć, bałwany polepić! Łykajcie te specyfiki i wracajcie do zdrówka!
Wysyłam moc pozytywnych fluidów i pozdrawiam cieplutko!
Witajcie! Kasiu, to, co proponujesz jest świetne, ananasy uwielbiam, dziękuję!!!!!!!!!!!!!
Energia nie opadła, nadal się utrzymuje, hi,hi. Dom wypucowany, sprawy pozałatwiane, zaraz idę kawkę parzyć... Myślę tylko o Was, dziewczyny, jak tam zdrówko Wasze??????? Jestem pozytywnej myśli, mam nadzieję, że idzie ku dobremu!!! Pozdrawiam!
Ulla* jak masz nadmiar energii to zapraszam do mnie mam znów kope prasowania ... I jakąś kawkę zapodam może nawet ciacho znajdę ;))) A tak w ogóle to nie cierpię prasować !!!!
Nie ma sprawy, wyprasuję i u Ciebie Abiola...hihi, podaj mi parę ciuszków na dechę...a i kawki się nie wyrzeknę, a o ciachu już nie wspomnę,łakomczuch ze mnie i raczej nici z postanowień popielcowych...
Witajcie Kobietki:-)) Ze mną dziś już odrobine lepjej, ale wczoraj kiepściutko było. Mąż jeszce dziś ma wolne, więc jest Ok, chyba pójdę do lekarza. Wczoraj rozmawiałam z Młodą, na której weselu się bawiliśmy, kurcze ona tez się rozłożyła, to wszystko przez tę klimę:-(( Chciałam Was zapytać czy Wasze dzieciaki (te starsze, 4,5,6 latki), bolą w nocy nóżki?? Jeśli tak, to co robicie? Dziś starszy synek budził się 3 razy z płaczem, że boli go nóżka, masowalimy mu ją, mąż mu robił ciepłe okłady, taką specjalną matą, a skończyło się tym, ze dostał panadol i dopiero zasnął na dobre. Miał to już kilkakrtonie, jak rozmawiam z lekarzem, to mówi, że są to "bóle wzrostowe", a jak rozmawiam z ortopedą chłoców, to facet mówi, że czegos takiego nie ma. Ja sama pamiętam, jak mnie bolały właśnie w nocy nogi, jeszce na przełomie podstawówki i liceum. Taki odrętwieńczy, tępy ból kości. Kurcze nie wiem jak to opisac i czy zrozumiecie o co mi chodzi...
Witajcie Mamcie ;) Wracam do żywych, byłam się doktorkowi pokazać i mam reklamóweczkę pyszności do spapusiania. Ale grunt że mi lepiej. Aloriam ja sama się jeszcze nie otarłam o te bóle nóżek, ale słyszałam teorię o bólach wzrostowych jest to prawdopodobne. Ja z punktu żywienia doradziłabym uzupełnienie potasu (np. w pomidorach i w soku z nich) potas tak ma że wydalamy go z potem, teraz zimą więcej się pocimy a zwłaszcza dzieci być może to objaw niedoboru? Brak potasu wywołuje bolesne skurcze. Radziłabym sok z pomidorków,( tylko tak z czuciem bo jak Młody nie przyzwyczajony to może być rewolucja) bo same pomidory to teraz takie "chemiczne" może to da jakiś efekt... Pozdrawiam i zdrówka życzę
Cześć, również zdrówka życzę:-)) On akurat lubi sok pomidorowy i pije go. Mamy z przetwórstwa mojej mamy. Tylko widziśz to nie są skurcze mięśni, mięśnie ma "lużniutkie", a boli go tak tepo i jednostajnie, w dzień jest w porządku. raz na x czasu, ma coś takiego w nocy, fakt, że jest bardzo wysoki, ma ok. 129cm (6l)
Moja dzidzia jeszcze za malutka na takie bóle, ale ja bardzo cierpiałam z ich powodu kiedy miałam 6 lat. W zasadzie nie ma na nie sposobu, przynajmniej dla mnie rodzice takiego nie znaleźli,. Przykre, ale trzeba to poprostu przetrwac:)
Aha, pamiętam, że mama kazała mi moczyc nogi w gorącej wodzie z solą i masowała spirytusem lub maścią rozgrzewającą, ale nie pamiętam, czy dawało to zamierzony efekt:( No i dzieciaczkowi dawaj do jedzenia produkty zawierające wapń, bo jeśli są to bóle wzrostowe (tak przynajmniej te moje nazywano) to przy zbyt małej jego ilości kości mogą by słabsze:( Życzę ci siły do przetrwania tego okresu, ale najbardziej trzymam kciuki za maluszka żeby nie cierpiał za bardzo:(
Na początek zrób dziecku dokładną morfolofię. Trzeba dmuchac na zimno. Jeżeli ortopeda mówi, że nie ma czegos takiego jak bóle wzrostowe to może niech on zleci jakies badania.
robiłam mu morfologię, po takiej nocce i była Ok, ta która robiłam w lato, też wszystko elegancko w normie. teraz w marcu wybiorę się z nimi na badania kontrolne, przy których robimy zawsze morfologię. Tak juz odskakując od tych bóli wzrostowych (na których temam mają różne zdania różni lekarze, w tym ortopedzi), to zastanawiam sie, czy nie trzeba mu podawać witaminy D., ale to musze dokładnie sprawdzić, właśnie przez badania.
dokładnie. Witaminę D łatwo przedawkować więc sama nie ekperymentuj. Zapytaj lekarza. Wpisz w google bół nóżki znajdzie różne informacje na ten temat również fora gdzie ludzie maja podobne problemy.
Mam też 6 latkę, nogi ją bolą, jest bardzo szczupła, mało waży, ma ok 116 cm, ortopeda był w przedszkolu, były badania, jest ok. i są to bóle wzrostowe na 100%, ale my mamy jeszcze inny problem w nocy, bo mała zgrzyta zębami, myślałam, że to jakieś robaki, bo tak mówią, ale też jest "czysta". Czy chodzicie na bilans 6 latka? bo jest dla 2 i 4 latków, no i dla 6? Jeszcze nie byłam, ale chyba pójdę i o tym wszystkim powiem. Może moja lekarka coś podpowie.
Moja będzie miec bilans 6latka w tym roku ale jest z grudnia. Napewno pójdę. Szkoła do tego u nas zmusza. Oczywiście bez zmuszania też bym poszła . Synowie w lecie bedą miec bilans 4 latka. Mam zamiar wziąć ich jak sie ociepli wszystkich do okulisty na konrolę. Oczywiście mam nadzieje, ze jest wszystko ok ale chcę sprawdzić.
Dzięki As, moja córka teraz w lutym skończyła 6, więc jest akurat czas. Może też trzeba będzie podejść do innych lekarzy na kontrolę.U nas zawsze w środy, w czasie szczepień są bilanse. Córcia chodzi jeszcze do przedszkola, od września do zerówki, ale też w przedszkolu, nic tam nam nie mówią, miałam wątpliwości, bo u nas tak jakoś dziwnie mało kto chodzi?! Nie będę patrzała na innych, pójdę za tydzień, na pewno.
Ulla, powiem, Ci, że ja swoim dziciom, raz w roku, robię badania tak profilaktycznie, właśnie w okolicach urodzin i poźniej ogląda lekarz. Mnie bilans 6 latka czeka w marcu, pojdę na niego na 100 %, ale wiem tez, ze przypomnienia o bilansie wiszą też w przedszkolu. Ula,a co robisz, jak córcię bolą nóżki?, jak jej pomagasz?
popatrzę w przedszkolu na ogłoszeniach....A jak bolą córcię nogi, to sama się kładzie na łóżko, odpoczywa, jakoś często zmęczona jest, a przecież to dopiero 6 lat? Lekko upadnie, już ma sińce na nogach; jak miała miejsca bolące, to nacierałam olejkiem kamforowym (jest na bóle mięśniowe, stawowe), przechodziło.. Tak więcej nic nie robiłam, może troszkę masowaliśmy, ale nie skutkowało. Jak będę za tydzień na tym bilansie, to popytam i może coś więcej będę wiedzieć, to napiszę zaraz.
Nie no to mojego w ten specyficzny sposób bolą nózki tylko w nocy, tak myslę, ze zadzwonię dzisiaj jeszce do naszej pani doktor. Młody po tej nocce, wstał jak gdyby nic się nie działo, chociaż pamięta, ze bolała go nóżka. Mam nadzieje, ze już nie będzie się to powtarzać. teraz go zmierzyłam ma 131cm, a 6 lat skończy pod koniec marca.
tak jak mówisz Aloiram, lepiej indywidualnie, bo każde dziecko inne, może ci coś powie konkretnie, co to za bóle, a może idź szybciej z dzieckiem, do końca marca jeszcze kilka tygodni, nie wiem, tak tylko podpowiadam...w każdym razie powodzenia!!
Tak sobie jeszcze przypomniałam, bo piszesz, że tylko w nocy to się dzieję, kiedyś też jej coś dokuczało, tylko w nocy, m.in. kaszlała, i rano przechodziło, ze alergia, że to,tamto, to lekarka na to,żeby wyeliminować,co może być przyczyną wokół łóżka, na łóżku, kazała zmienić materace (za miękkie, twarde), pościel, nawet przestawiliśmy łóżko, przeszło!!!! wiem, że kaszel a bóle nóg to całkiem inna rzecz, ale też się działa w nocy..... ja sama mam problemy z nogami, skurcze, żylaki, bóle,napuchnięcia,,,,,to mam przepisane non stop magnez, tego brakuje, może u dzieci również... ale się rozgadałam......
Jak byłam ja w ciąży to miałam skurcze łydek w nogach. Bolało mnie. Wyczytałam że na to potrzebny jest magnez. Ginekolog jednak dała mi wapno i witaminę C. Magnez dała dopiero wtedy jak zapytałam czy nie powinnam brać.
tak, pamiętam, ze w ciąży też miałam skurcze nóg, lekarz zalecając mi magnez, powiedział, ze jest jeszce jedno 100% "nazwijmy to lekarstwo", kiedy zapytałam jakie? odpowiedział mi: URODZIĆ:-)) pamiętam jak dzis, ile z tego było smiechu:-))
rutinoscorbin również pomocny, ale magnez to podstawa.....
Piszecie, że w ciąży macie skurcze nóg, a ja mam i poza nią, nie wiem, może przez te żylaki?? Z nimi też chcę coś zrobić, ale muszę znaleźć dobrego lekarza, poczytać coś więcej.......
a nie odchudzałaś się przez przypadek? jak tak miałam ze dwa lata temu, gdy zaczęłam się durnie odchudzać, miałam za mało magnezu i pojawiły sie skurcze nóg, trochę pietra miałam, ze zaszłam w ciążehihi, ale mąż kupił MagneB6 zaczęłam normalnie jeść i przeszło:-))
Ja także swoim dzieciakom zawsze robiłam bilanse w okolicach ich urodzin. Moje dzieciaki rosły skokowo,to znaczy już reszta dzieci je doganiała we wroście, a tu nagle jak szaleni w krótkim czasie znowu odbijali w górę. Też znam te bóle, ja zazwyczaj je uspokajałam masowałam nóżki i pomagało. A mówi się ,beztroskie dzieciństwo, najpierw malec ma szok w postaci porodu, potem często kolki, zaraz nadchodzi ząbkowanie, i nawet nie ma jak się wyżalić mamusi dokładnie. Potem ciężka szkoła przetrwania w przedszkolu, potem szkoła z durnymi nauczycielami, a rodzice jeszcze często " uszczęśliwią dodatkowymi zajęciami" , a w miedzy czasie kompleksy , przezwiska idt idt. normalnie żyć nie umierać , normalnie raj na ziemi. Szczęśliwe szkraby , które mają oparcie w takich mamach jak Wy moje drogie Panie.
Moja Basia już z tymi bólami męczy się od 3 lat, nie są one każdej nocy ale jak już ja boli to tak że płacze. Miała robione badania w kierunku czy to nie są stawy albo reumatyczne sprawy ale nie i pani doktor mówi, że są dzieci które cierpią na tzw bóle wzrostowe. Pomaga masowanie, moczenie w ciepłej wodzie, czasami smaruję jej naproxenem, tylko tym słabym, jak już naprawdę nie może wytrzymać. Kiedyś męczyło ją całą noc aż do szkoły nie poszła. Zresztą ja też właśnie miałam z tym problemy jako dziecko.
A u nas już troszkę lepiej, apetyt nie bardzo, dużo pije ale jeść nie chce, chociaż przed chwilą zjadł ze smakiem plaster wędliny. Tylko znowu Basię zaczął boleć brzuszek i teraz śpi, aż się, żeby się nie zaraziła.
To super, ze synkowi lepiej, zobaczysz jak zacznie teraz jeść, to tak jakby miał lej w żołądku:-)) Odbije sobie z nawiązką dni postu:-))miejmy nadzieje, że Basieńka się nie zarazi.
Witaj, biedne, te nasze dzieciaczki. Muszę lekarki zapytać o tę maśc o której piszesz, mnie wcześniej zaleciła, zeby gdy nie pomagają inne sposoby, podać lekki środek przeciwbólowy, ale dla mnie jest to srednie rozwiązanie. Najlepiej, gdyby nózki nie bolały.
Ja w dzieciństwie nie miałam takich problemów, ale widziałam jak mój brat cierpiał:(. Pamiętam ,że w przeciągu miesiąca urósł kilka centymetrów. Miał wówczas strasznie wysoką gorączkę i takie w sumie objawy jak przy grypie, no i ból nasilał się właśnie w nocy . Nie zażywał wówczas żadnych medykamentów. Lekarz zalecał picie soków pomidorowych . Brat miał bardzoo duże zapotrzebowanie na nabiał , potrafił wypijać 2 litry mleka dziennie i jeszcze jakieś serki wcinał. Urósł z Niego wielki facet , 194 cm wzrostu :)
Cześć mamusie. dawno tu nie zaglądałam .widzę ,że wstrętne wirusy i choroby niestety krążą doookoła:(. Zyczę szybkiego powrotu do zdrowia!!!
Siedzę i piję kawkę, i powiem Wam szczerze , że ogrnęła mnie lekka panika związana z naborem do przedzszola i czy moja mała zostanie przyjęta. Jakiś koszmar się zapowiada. A tu jeszcze tyle czasu do ogłoszenia wyników . W życiu się nie spodziewałam ,że będą z tym takie problemy.
Witajcie Mamcie Wracam do żywych ;) E tam ja za wszelką cenę chciałam, żeby Młody poszedł do przedszkola. No i wszyscy mama, teściowa, koleżanki radziły zeby zapisać Młodego. Wpadłam w panikę że się nie dostanie ale po znajomości udało się że się dostał do "super przedszkola" i był tam całe 3 dni, po czym położył się pod drzwiami na czwarty dzień i powiedział że tam nie idzie!!! Ani prośbą ani groźbą koniec nie idzie. Nocami się budził i płakał. W piątek posłałam męża, żeby go zaprowadził i wrócili..... z wszystkimi rzeczami. Ja miałam pretensje do siebie jaka to jestem wyrodna matka i tak dziecko tresuję. Wszyscy mówili ze się za szybko poddałam.... Trudno przecież nie paliło się do zerówki został jeszcze rok... W ub roku w październiku ruszyło prywatne przedszkole z drugiej strony miasteczka daleko ale cóż... pojechaliśmy na zwiady. Kubusiowi tak się spodobało że juz w pierwszy dzień został !!!! Płacę za przedszkole nie mało. Ale powiem Wam że warto bo mam pewność że Młody jest szczęśliwy, może dorósł a może tęsknił do dzieci... Nie wiem ale jestem pewna że w życiu już nie dam się wkręcić w panikę przedszkolną w presję powrotu do pracy itp. Wy też się nie dajcie!!!
Wiesz on się zaciął nie chciał mówić wogóle o tamtym przedszkolu. Dowiedziałam sie tyle, że nie podobało mu sie, że jest dużo dzieci. Do dziś został uraz i nie chce wspominać nawet ze tam był....
U mnie to wyglądało tak-Kiedy zaprowadzałam do przedszkola w pierwsze dni, to panie prosiły o krótkie pożegnanie przy drzwiach, bo im dłużej się rozstajesz, tym dziecko się bardziej rozkleja (no i my). Stałam na schodach i nasłuchiwałam czy płacze, płakała krótko, potem szła do dzieci. Wszystko zależy od usposobienia dziecka, Monika na szczęście szybko się zadomowiła. Adaptacja trwała pierwsze tygodnie, potem to już sama chciała chodzić, a teraz...to ledwo wstanie już chce iść, kiedyś to w niedzielę wstała, bo ona do przedszkola idzie....Cieszę się,że wychodzi z domu, jest wśród rówieśników, jest dużo zajęć. To ważne, kiedy będzie się zmierzać z pierwszymi dniami w szkole. Kiedy jeszcze nie miała 3 lat, przychodziliśmy do przedszkola razem na godzinkę przez kilka tygodni, ona się bawiła, a ja siedziałam obok....
Ullu, mam pytanie, bo chyba Ty podawałaś swojej małej granulki chamomilia 15CH? Kupiłam je, ale nie mogę się dopatrzec inf jak je podawac:-/
A tak poza tym to u mnie nuda, mała szaleje, ale przeziębienie ustępuje:) Co prawda lekarz przepisał nam antybiotyk, ale nie kazał go narazie podawac, bo stwierdził, że Zuza jest silna i powinna sama zwalczyc infekcję... I faktycznie:) Katarek ustąpił, a kaszel jest nieznaczny:)
No i moja dieta... totalna porażka... A oto jakto wygląda: 07:00 herbata 10:00 sałatka śledziowa (z jogurtem naturalnym) i kromka chleba razowego 13:00 jabłko 15:00 pełny talerz zapiekanki, a w efekcie do końca dnia 2 filiżanki mięty i krople żołądkowe... Wstyd, ale nie mogłam się oprzec, brałam dokładkę za dokładką i jeszcze teraz czuję ciężar w brzuchu:-/
Dajanko, dawałam Chamomilla-Dagomed 44, są na bolesne ząbkowanie, opakowanie niebiesko-zielone, podawałam 5 granulek, w niewielkiej ilości płynu rozpuszczałam, żeby była pewność, że wypije. Przed jedzeniem lub zaraz po jedzeniu.
Życzę Wam zdrówka, aby Zuzia szybciutko wyzdrowiała!!!!!
Z tym jedzeniem to uważaj, bo jak masz problemy żołądkowe, to lepiej nie eksperymentować. Robiłaś też 3 godzinne przerwy, a potem jak Cię dopadł głód, nie dziwne, że były dokładki. Pewnie też miałaś pyszną zapiekankę??!!!Ostatnio jak zjadłam śledzie, to też skończyło się kroplami i miętą. Pozdrawiam!!!!
Kurcze, wiec musze sie dowiedziec jak podawac te moje granulki, bo z cala pewnoscia mam inne:(
A z jedzeniem -faktycznie, chyba musze uwazac:( Do tej pory nie mialam problemow zoladkowych, ale to juz drugi raz w ciagu tygodnia, kiedy objadlam sie do bolu:( wydawalo mi sie jednak, ze przerwy w posilkach co trzy godziny to rozsadny odstep czasu... a zapiekanka byla taka zwykla tzn po mojemu "na winie", czyli co sie pod noz nawinie;-)
My dzis od 4.30 na nogach, bo Zuza sie przestawila i to juz 3 dzien, kiedy tak wstaje...
Witajcie kobitki Co słychać jakaś taka.. cisza na Zacisznej.... U mnie dzisiaj piękne słonko było szkoda że ciepło, to tylko przez okno... A tak bym poszła na spacer a tu jakos tak sie moja grypa zmutowała że gadać nie mogę, w dodatku mam kosmiczna chrypkę i mega katar (średnie zużycie 5 chusteczek na minutę, chyba muszę po rynnę skoczyć) .... eh mój ślubny mnie dobić nie chce i tak się muszę do poniedziałku męczyć.... Cos czuję że i tak się bez antybiotyku nie obejdzie ;( Chyba wejdę pod łózko i będę wyć !! Nie cierpie być chora......
Witajcie:-)) Cichutko się zrobiło. U mnie też tak w sumie bez wyrazu:-)) Wczoraj po zajęciach padłam, dziś wcale nie lepiej. W sumie byliśmy na spacerze, pojechaliśmy do Gdańska na punkt widokowy( jutro może wstawię zdjęcia), ale po powrocie wypiłam Fervex i wpakowałam sie do łózka i spałam chyba ze 3 godziny, mąż z dzieciakami poszedł jeszce pojeździć na rowerach, a ja wymiękłam, teraz jestem jakaś taka rozbita i strasznie chce mi sie ciasta, a w domu posucha:-)) chyba zejdę do którejś z dziewczyn na kawę:-))
Jak tam dziewczyny Wasze zdrówko, Abiola?Aloiram? Starczy tego chorowania, marzec mamy..... Niedziela była poza domem, spacerki, wizyty u rodzinki. Brało mnie na słodkie, a w domu też pustka, nic nie piekłam... Przeziębiona nie jestem, ale jakiś dołek mnie naszedł, mam nadzieję, że przy Was mi przejdzie... Dziewczynki zdrowe, radosne, Dominisia nauczyła się klaskać i robić "pa,pa" to teraz w kółko, wszystkim macha i bije brawo..... Dostałam od mężulka tulipany...fiołkowe, są przepiękne i pachną wiosną....... Życzę Wam dziewczyny miłego poniedziałku!!!!!!!
Ja kiedys pisałam, że córkę cos bierze okazało sie, że szybko jej przeszło. Temperaturę miała przez 2 dni. Potem skarżyła się na gardło. Moje dzieci sa lekomanami. Potrafią zmyślać by dostać lekarstwo. Na początku dawałam jej 2 razy dziennie tabletkę do ssania a potem zaparzyłam szałwię do płukania gardła. Bardzo jej się to podobało ale juz więcej nie powiedziała, że ja gardło boli. Bardzo lubi chodzić do przedszkola a 1 dzień ją nie póściłam. Pewnie to ją zmotywowało do szybkiego wyzdrowienia.
Moja córka często mówi, że syrop jej smakuje, często się upomina, lekarstwa dla dzieci mają owocowe smaki, są pachnące przyciągają maluchów, kiedyś kupiłam kinder biovital gumisie, to była zdziwiona, że tylko jeden dziennie może, tłumaczyłam że to nie cukierek, potem już tego nie kupowałam.Jak ma więcej syropów na raz,to ustawia w kolejności który lepszy i ten najsmaczniejszy zostawia na koniec......
Ile córka ma lat, że wpadła by najlepszy dac na koniec? Moje to chciały by jako pierwszy ten smaczny a niesmaczne musiała bym prosić by wypiły. Chociaz większych problemów z ich zażywaniem nie mają.
moja Monika ma 6 lat, na koniec ten najlepszy zostawia,aby w buzi został jej dobry smak a nie odwrotnie,szybko popija te niesmaczne i potem ten najlepszy... jak miała gorączkę, to truskawkowy panadol na koniec oczywiście, bo słodziutki i pachnący.... oj te dzieciaki nasze kochane, jak czasem coś wymyślą...
Co sączicie o dustnych szczepionkach przeciwko rotawirusom? Mój Maksio ma 5 miesięcy i właśnie się zastanawiam. Tylko nie wiem czy na Islandii są te szczepionki.
Witajcie Dziewczyny Mnie lekarz dał oczywiście antybiotyk... a Psotek nie spał pół nocy(a my z nim) bo mu sie oczka zaklejały, ma zapalenie spojówek, ja mu chyba sprzedałam, a teraz to juz wszyscy w domu mają tak się to przenosi ....wrrrrrrrrrr wstrętne wirusy!!! Dostaliśmy krople z antybiotykiem i mam nadzieję, że mu to zejdzie, a tak swoją drogą skąd się bierze taka ilość smaru w oczkach - masakra.....Przemywamy esencją i solą fiz a i tak sie zakleja... wyglądamy jak stado królików czerwonookich ;) a za oknem buuuuuuuuu PS co by sobie życie osłodzić wtrąbiłam kawał ciacha a co tam;)
Na oczka ostatnio używałam naparu ze świetlika, teraz Dominika miała ropkę w oczku, przemywałam kilka dni i zeszło, a rumianek nam odradziła okulistka, bo zasycha ropa, twardnieje na oczku, ..ja sobie parzę też świetlik i kładę saszetki na bolące oczy, bardzo pomaga, a okularnica jestem.... Też chcę ciacha i słodyczy auuuuuuuuu
Zaczął się marzec a u mnie zamieć śnieżna. Czekam na Kubusia, bo martwię się jak autobus szkolny pokona ten snieg, widoczność na 2 metry, porwisty bardzo silny wiatr i mnóstwo śniegu.W ciągu paru godzin są już potężne zaspy do 1 metra.
Witajcie Kobitki zaczynam przeglądać na oczy hihihi niestety dosłownie Psotek tez już troszkę lepiej uff, ale w nocy to była jazda... Młody ma długaśne rzęsy i zakleiły mu się mimo przemywania w nocy. Była kupa wrzasku że nie może otworzyć, jeszcze do tego taki rozespany ech jak dziecku coś dolega to człowiek sam chory. Może jakoś to zleci.. oby. U mnie po śniegu tylko wspomnienia za to pada deszcz.Wszędzie kałuże i chlapa. A co najgorsze, na moim autku już koloru nie widać, takie brudne a ja umyć nie mogę. Pojechałabym na myjkę, ale w środku jak po 3 światowej i co że z wierzchu będzie czyste jak środek beee. Ech nie cierpię, chorować Wy tez tak macie ,że jak tylko człowiek chory to wtedy kupa roboty nagle się pojawia??
Oj, tak. Zrobisz sobie na jeden dzień, bo chorujesz i patrzysz, a tu góra prasowania, itd... U nas pośniegu, też już nie ma śladu. Dziś wyszło nawet fajnie słoneczko, tylko trochę wieje.
Kubuś przed chwilą wrócił do domu, ale nie o własnych siłach. Musiałam wskakiwać w buty i mu pomóc jak mi w zaspie zginął . Ma swoją wagę , ale z nerwów przyniosłam go jak piórko do domu. U sąsiadki śnieg już sięga dachu. Najgorszy jest ten wiatr jak wyje. Tutaj jest tak,że jak kiedyś w marcu śniegu dowaliło to dopiero w maju pusciło i ludzie parę tygodni siedzieli nw domu. Mam nadzieję,że nie będzie tak tragicznie.Pozdrawiam Was serdecznie, a oczki bym przemywała zwykłą herbatą w saszetkach. Kiedyś kładłam okłady nawet z pokojowej temperatury wacików z herbatą i wciskałam dzieciom,że będą miały od tego piękne oczka. Potem jak oczki się rokleały przemywałam je i było dużo lepiej. Mój durny łeb znowu mnie boli.
Witam i ja po sporej przerwie. Wyobraźcie sobie że rotawirus dopadł całą rodzinkę oprócz najmłodszego i każdy przeszedł go inaczej. Ja bez sensacji żołądkowych ale okropny ból brzucha i dwa dni przeleżałam nie mogąc ruszyć ręką ani nogą, a przy próbie wstania zawroty głowy i raz prawie fiknęłam. Ale już jest ok. Synek po tygodniu niejedzenia rzeczywiście zjada wszystko co ma w zasięgu ręki, chyba nadrabia zaległości :)))) No i od wczoraj się pakuję, pakuję, kartonów przybywa, tylko mam dziwne wrażenie że rzeczy w domu nie ubywa. Jutro muszę skończyć bo w czwartek przychodzą panowie do mebli i potem będę się rozpakowywać, rozpakowywać.... Na dodatek mały marudny, skończył 7 miesięcy a zębów ani widu ani słychu, może dlatego taki rozbeczany. Herbata się kończy, trzeba się dalej pakować. Na szczęście mama mi dziś pomagała bo mąż jeszcze się zmaga z rotawirusem. A chyba jeszcze muszę dziś pobiec do sklepu kupić herbatę do szkoły. U nas piękna pogoda, śniegu już nie ma, słonko świeci choć zimno na dworze ale już wiosna prawie nie? Oj niech się przeprowadzę już, wezmę moich dziecek w wózek i pójdę na spacer bo już nie pamiętam kiedy byłam ostatnio, pozdrawiam...
Witaj Monami, cieszę się, że już powoli wyszłaś na prostą, że choróbsko uciekło!!! Zaglądaj tu czasami, w przerwie na herbatkę, pomożemy Ci się pakować, nie martw się!!! Na ząbki u synka jeszcze czas, moja dostała w 9 miesiącu i to 2 naraz!!!! Oby do wiosenki!!!!!pozdrawiam
Ależ tu pustki! Dziewczyny gdzie jesteście?? Ja już po wychodnym, byłam dzisiaj na bilansie, i cóż, waga i wzrost, powiedzmy w normie, choć mogło by być lepiej, bo chudziutka ta moja Monisia, ma 113 cm, 18 kg,:musimy też iść do okulisty, bo coś źle widzi najmniejsze obrazki.... Pytałam się o bóle nóg, więc to nic złego jeżeli bolą dwie, to wzrostowe bóle, taki wiek, ...gorzej jak boli jedna, to już coś znaczy i trzeba jakieś badania, nam wypisała na morfologię. To tyle.... Słonko świeci u nas w lubuskim, jest ślicznie, pójdę z małą na spacerek.... Bierze mnie na słodkie, popatrzę trochę na przepisy , ale na weekend na pewno coś upiekę.... Pozdrawiam Was wszystkie, Kasia i Hania-gdzie jesteście?
Witajcie Heh u mnie taakie słoneczko a ja w domu siedzę buuuuuuuuuuuu Kubuś już po ścianach z nudów chodzi, jeny kiedy się to skończy???? Zabrałam się za prasowanie , ale właśnie mam przerwę na kawę i wpadam do Was. Faktycznie straszne tu pustki ostatnio...kobitki wiosnę poczuły ;))) i na "loty" po sklepach popruły..
Dzisiaj się trochę u mnie rozjasniło, ale mąż prze 2 godziny wojował ze sniegiem. Szkoła Kubusia miała być dziś zamknięta, ale teraz zrobiło się spokojnie. Ja dziś też mam wizyte u lekarza z Maksiem. Na mój gust jest on trochę przyszczupły. Ciągle cos go interesuje, ciągle musi się ruszać, wszystkich zaczepiać ( ponoć ma to po mamie) i jak może sobie sadełko zawiązać biedulek. W sumie nogi i rączki to ma grubaśne , tylko na brzuszku sadełka jakoś mało. Może taka jego uroda? Dziś ma szczepienie. Ja się boje zaglądać na przepisy , raczej muszę ppomysleć o siłowni, bo nowe super sprzęty kupili a ja nawet ich jeszcze nie wypróbowałam , a sadła jakoś nie ubywa!! Chyba chude mleko dziecku daję?
Ja ,się melduję :-)) Dziś już zaliczyłam wizyte u ginekologa, wszystko oK:-)) Muszę jeszce się wybrać na USG piersi. U nas zimno jak jasna choroba. Przespacerowałam z mały wokół bloku i wróciliśmy do domu, jeszce musimy póść po młodego do przedszkola. Teraz obecnie mam przerwę w prasowaniu, kawka jest pyszna, tylko już sie kończy:-)) a prasować mi się nie chce:-))
a ja mam odkurzanie, mała dorwała się do wyciąganych chustek higienicznych i porwała na szczątki, teraz sobie mądralka zasnęła a mamusia musi sprzątać... do ginekologa też się muszę wybrać,koniecznie.... i jakiś obiadek trzeba zdziałać....
Po mojej prawie dwutygodniowej nieobecności, muszę przede wszystkim nadrobić zaległości w czytaniu naszego wątku...
Nieprzyjemna sprawa mnie uwięziła. Zmarł mój ojciec chrzestny. Młodszy brat mojej mamy. Organizowałyśmy z mamą jego pogrzeb, kończyłyśmy niedokończone sprawy. Ostatni tydzień spędziłam na Pojezierzu Drawskim, gdzie wujek mieszkał. Źle się z tym czuję. Wujek zawsze traktował mnie jak córkę... A moją córkę jak swoją wnuczkę. Jego własne dzieci odwróciły się od niego ponad 10 lat temu. Długa historia i nie chcę wchodzić w szczegóły. Przed jego śmiercią sądziłam, że wina jest obopólna. Po jego śmierci i po lekturze wszystkich dokumentów (sądowych i nie tylko) zdałam sobie sprawę z tego, że wujek nad życie kochał swoje dzieci i wnuki, których nigdy nie zdołał przytulić, gdyż mu na to nie pozwolono. Kochał je do tego stopnia, iż godził się np. na absurdalne płacenie alimentów swej 31 letniej córce i 27 letniemu synowi mimo, iż Ci mają od dawna własne rodziny i sąd zasądził inaczej. Podobnych spraw było wiele, wiele... W końcu serce mu nie wytrzymało... Łzy znowu mi płyną...
Wujek opiekował się moją babcią, a swoją mamą. Rześką 86 letnią staruszką, która przeżyła zesłanie na Sybir i ciężka pracę tam, a i po powrocie do Polski, że swoim mężem a moim dziadkiem, stworzyła naprawdę godne uznania gospodarstwo rolne. Po jego świetności pozostało tylko wspomnienie. A babcia na jesień będzie musiała przenieść się do moich rodziców do Wrocławia. Zimą nie poradzi sobie sama... Czuję ściskanie w piersiach, gdy pomyślę sobie, że babcine serce trzeba będzie wyrwać na starość z korzeniami... Ale babcia sama tego chce. Tylko jej oczy zdradzają smutek. Poważnie myślałam o tym, by przenieść się tam, do babci... Ale w pobliżu nie ma większego miasta, ciężko tam o pracę. A o rolnictwie nie mamy z mężem pojęcia. Jedyne wyjście, to wygrać w toto-lotka...
Przepraszam dziewczyny, musiałam się Wam wypisać... To w ogóle nie był łatwy dla mnie czas. Pierwszy raz zostawiłam małą na tak długo. Była w domu z tatą. I wiecie co Wam powiem,. Spisali się rewelacyjnie. Nawet ciasto upiekli... Wściekłam się tylko trochę, bo w między czasie zepsuł się nam telewizor i kupili taką kolubrynę... Mąż z miną niewiniątka stwierdził, że to Martynka wybrała...
Tollu, serdecznie Ci współczuję. Nie ma chyba dobrych słów, by pocieszyć Cię po stracie kogoś bliskiego. Czas leczy rany. Pomyśl, ze wujek jest już w tym "lepszym świecie", gdzie jest spokojny i gdzie nic go nie boli. Dobrze, ze miał Was, Ciebie i Twoją rodzinę. Pozdrawiam Ciepło. Mariola.
Myślę, że łatwiej byłoby mi się pogodzić z tym wszystkim, gdyby śmierć wujka nie była tak nagła i niespodziewana. Pozostało po nim wiele niedokończonych spraw i niezrealizowanych marzeń... Ale masz rację, jest on teraz w tym "lepszym świecie"
Tollu, wiesz co? wydaje mi się, ze nie ma dobrego czasu na śmierć najbliższych... Mój Tata, odszedł nagle, w wieku 52 lat, męczyło mnie strasznie (zresztą do tej pory to we mnie siedzi), ze nie było mi dane pożegnać się z Nim. Kiedyś opowiadałam o tym swojemu przyjacielowi, a on mi na to powiedział: no dobra, ale co by to zmieniło?? I tak będzię Ci brakowac Taty i tak będziesz za Nim tęsknić, wolalabyś patrzeć jak umiera i może patrzec na jego cierpienie??? No, właściwie nie. Przypomniało mi sie wówczas, jak mój Tata mawiał, ze modlitwa"od nagłej i nieuchronnej śmierci, uchowaj nas Panie" wcale nie jest "dobra" i mówił, ze nigdy tak się nie modlił. Uświadomiłam sobie wówczas, ze mój Tata zmarł tak jak chciał, poprostu sie nieobudził. Odszedł w spokoju. Dla nas napewno za szybko........Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy nie będę się "wkurzać" na to, ze mój Tata, nie poznał naszego młodszego dziecka, że nasze dzieci nie bedą Go pamiętały.... Mam nadzieję, ze nadejdzie taki czas.....
Haniu, tak bardzo współczuję, nie martw się czas wyleczy rany!!! Znam taką sytuację bardzo dobrze, również był to brat mojej mamy, również chrzestny.... Dobrze, że piszesz,że się wygadujesz, będzie dobrze!!!! A czas pokaże, los ześle Wam jakąś wskazówkę, co robić, gdzie mieszkać, .....pozdrawiam Ula
Haniu, trzymaj się! Czas leczy rany, sytuacja nie jest ciekawa, ale dobrze, że wujek miał wsparcie w Tobie i Twojej rodzinie.
No to meżuś przszedł chrzest bojowy - sam an sam z córcią, hihi. No tak, ja też zawsze jestem zaskoczona pomysłami tatusia...tylko zostawić go na chwilę z dzieckiem i zaraz coś zmajstrują!
Haniu, pozdrowienia dla Ciebie, twoje dobre serduszko z pewnością będzie jakiś czas cierpieć...ale z czasem to minie, wujek z pewnością jest już w lepszym świecie...trzymaj się!
Taka sytuację miałam wczoraj. Jestem w kuchni. Gotuję obiad. Nagle mój Łukasz strasznie się rozpłakał. Pobiegłam do niego a jemu krew leci z palca. Mówi, że Monika staneła mu na palca. Widok był straszny bo aż pół paznokcia mu się oderwało i odwrócił mu sie paznokieć na druga stronę. Całe szczęsci łatwo dało się ten paznokieć poprawić tak jak powinien być. Zakleiłam plasterkiem, ale za niedługo go ściągną. Dziś nic nie widać. Nawet mu nie zrobił się siwy.
O szok, już sobie to wyobrażam,,,, a jak pomyślę, że niedługo u mnie będzie: mamo, a ona mnie szarpie, a ona to, tamto.....u moich dziewczyn w tej chwili widoczna różnica w wieku, ale czas szybko leci.... Widzę As, że Twoja córcia też Monika, a jak byłam teraz w ciąży to jak chłopak to też miał być Łukaszek... ale przyszła na świat Dominika
Haniu bardzo Ci współczuję z powodu nagłej śmierci twego wujka. Ale widocznie tak było mu pisane. Dobrze,że miał Was. A odnośnie jego dzieci, to różnie w życiu się układa. Dobrze ,że masz przy sobie Martynkę , dzieci są jak balsam na serce w takich chwilach.
Ale mnie ciary przeszły... Wszystko znoszę, ale "paznokciowe" obrażenia mnie przerażają. Podziwiam Twoją zimną krew. A Twojego Łukasza, to w ogóle stawiam na piedestale. Dzielny chłopak! Swoją drogą, to pewnie kiedyś będziecie się wszyscy śmiali z tego zdażenia...
eh Dziewczyny dopadła mnie jakaś wiosenna deprecha ;(( Byłam z Kubkiem u okulisty ma jakąś paskudną wersję tego zapalenia, dostał mocniejsze kropelki.. Ale i tak jest taki biedniutki, jeszcze mnie pielęgniarka wkurzyła. Zawsze było tak że z dzieciakami lekarz wołał bez kolejki, weszłam do gabinetu żeby zapytać (lekarz był w gab obok) czy nas przyjmie. A ta pinda mówi czekać na koniec kolejki ... i mnie wyprosiła. No a mnie normalnie zatkało, jak zazwyczaj mam jakąś odpowiedź na takie teksty... to mnie zatkało. Dzwonię do prywatnego gabinetu okazało się że akurat dzisiaj nie ma lekarza wrrrrrrrrrr. No to na żywioł.... jeszcze raz do gabinetu, a młody wyje na korytarzu bo go oczka bolą ... I na szczęście lakarz juz był i wziął nas od razu i zjechał babę że nas wcześniej nie wpuściła...Służba Zdrowia.........eh tylko... zusy podnoszą. Wrrrrrrrrr takie babiszony to do Wisły potopić!!! No trochę mi ulżyło...
PS Jedyny pozytywny skutek to to że z nerwów wyprasowałam całe pranie
Abiola, ty masz nerwa, a ja czytając to śmieję się, (taka jestem, hihi)ale jak sobie wyobraziłam Ciebie taką wściekłą, wyżywającą się z zelazkiem w ręku:-) Z tą służbą zdrowia to tak jest, na szczęście nie wszystkie pielęgniarki takie są. Czasami myśle, ze te wszystkie pielęgniarki, pracujące w przychodniach, powinny zacząc pracować na oddziałach szpitalnych, wtedy by może doceniły prace, którą mają. Mnie u nas odbija jedna baba, co wejdę do przychodni to mi podtyka jakiś druczek do podpisu, więc ja zawsze papier w łapke i czytam, a ona standardowo, ze nie ma na to czasu i że wszyscy podpisują, a ja standardowo jej mówię, ze średnio mnie interesuje co robią wszyscy:-)) Szlag mnie trafia, jak tylko widzę tę kobietę. Staram się nie uprzedzać do ludzi, ale... w sumie to się cieszę, ze żadko jestem w przychodni:-)) Mam nadzieję, ż Młodemu, zacznie się poprawiać:-)) Niech, szybciutko zdrowieje:-))
Ja nie cierpię być chora, a jak Kuba chory to już wogóle porażka...Fakt nasze pielęgniarki to takie wredne babiszony, jedna jest tylko fajna ale w innej przychodni.... Ja tak mam, serio jak mam nerwa to w domu błysk.. to też ostatnio jakos tak mam posprzątane..... Kurczę chiba się nerwowa zrobiłam czy cuś.....
No, o pielgniarkach to aj mogę całe poematy pisać...te młodsze jeszcze sa nawet fajne, ale te strsze...uch! Babiszony jedne, jędze! Być może to już jakieś takie wypalenie zawodowe je dotyka...nie wiem, ale bywaja straszne. I w dodatku samemu trzeba się o wszystko dopominać, bo one jak zwykle nic nie wiedzą!
Ostatnio też jakis taki dołeczek mialam, może to ta pogoda, może przesilenie wiosenne idzie. Ale powiedzała - dość - idę spać. W końcu mi się to należy - mężuś smacznie chrapie, a ja walcze całą noc z małą przyssawką! W koncu zawalczyłam o swoje i po obiedzie uciełam sobie drzemkę...ech, wstałam jak nowo narodzona...muszę tak częsciej robić, bo to niedosypianie fatalnie sie zaczyna odbijać!
O a na nerwa to sprzątanie jest najlepsze...dlamnie również pieczenie, jak machnę stówe ciasteczek, od razu mi lżej na duszy :)
Jak piszecie o służbie zdrowia to ja dodam coś od siebie. W lutym 2007 postanowiłam iść do ginekologa. Najbardziej zależało mi na cytologii. Zadzwoniłam do rejestracji by zapisać się do mojej pani doktor. Wolny termin był dopiero w kwietniu. Nic złego sie nie działo więc poczekałam. Dzień przed wizyta byłam w przychodni więc wstąpiłam się dowiedzieć czy nic się nie zmieniło. W rejestracji powiedzieli bym zadzwoniła przed przyjazdem. Już ubrama, zestresowana na maxa dzwonię się dowiedzieć czy jest pani doktor. Powiedziano mi, że się rozchorowała. Byłam wściekła bo czekałam na ten dzień 2 miesiące i się stresowałam. Pytam się to co teraz ze mną będzie czy mam czekać kolejne 2 miesiące. W rejestracji powiedzieli, że muszę porozmawiać z panią doktor. Jak moim zdaniem była już zdrowa. Zadzwoniłam do niej na komórkę. Kazała mi przyjść w dniu kiedy jest na oddziale i nie ma pacjentów. Zostałam bardzo dokładnie zbadana, poprosiłam również o cytologię. Doktorka zaproponowała mi usg więc się zgodziłam. Potem bałam się odebrać wynik z cytologii więc zrobiłam to dopiero w lipcu. Moje przerażenie było wielkie jak podano, że silny stan zapalny i powtórzyć cytologię po leczeniu. Pytam o wolny termin. Oczywiście aż wrzesień. Zarejestrowałam się. Jednak nie czekałam tak długo tylko poszłam prywatnie. Dostałam czopki i maść. We wrześniu jak przyszedł mój termin poszłam na powtórkową cytologię. Wynik miał być za 3 tygodnie. Gdy zadzwoniłam powiedzieli, że za szybko bym zadzwoniła za tydzień. Jak wynik już był to napisane było, że nic nie wyszło bo doktorka za mało materiału pobrała do badania. Na tym skończyła się moja wiedza.
As, bardzo dobrze Cię rozumię, też się ochodziłam po tych lekarzach, jeden mnie wysyłał do drugiego, tamten z powrotem do tego samego, antybiotyk dwa razy pod rząd taki sam dostałam, chociaż mówiłam lekarzowi, że jest nieskuteczny...ale cóż, jak mu płacą za wypisywanie tego leku, to wali każdemu, nawet dwa razy po rząd, byle kasa była...jak mogę to chodzę prywatnie, ale wiadomo - wtedy koszty badań trzeba pokryć samemu. Zgroza, zgroza, lepiej nie chorować, bo jak już się zacznie to cię do grobu doprowadzą!
Upłynął mi ten tydzień jakos tak szybko...Głównie spędziłam czas w urzędach - byłam sie wreszcie zarejesterowac jako bezrobotna...czekałam w kolejce trzy godziny...a potem wchodze i z miejsca- tego brakuje, tu nie ma pieczątki,,,,rany, jaka byłam wściekła, placka na ukojenie upiekłam, tak mi sie piana ubiła jak złoto! A jaki pyszny wyszedł - fakt - z nerwem to człowiek wkłada więcej siły we wszystko. A potem łaziłam za tymi druczkami, pieczątkami...
A teraz cośmnie gardło pobolewa, humor coś nie dopisuej, oj chyba wreszcie i mnie dopadnie choróbsko.
Widzę u was też dużo się dzieje...ach, jak fajnie że tu można wszystko napisać, natychmiast człowiekowi lżej.
Ja nie mam problemów z pielęgniarką w przechodni, ale w Polsce to różnie bywało. Kiedyś i dziecko chciała drugi raz na to samo zaszczepić, bo biedulka zapomniała w karcie zapisać przy pierwszym szczepieniu. Dobrze ,że zawsze zapisywała mi w książeczkę zdrowia dziecka. Mój Maksio to raczej do tłuścioszków nie należy. Ma 70 cm i 7,84 kg. Może temu,że taki ruchliwy. Dostał następne szczepienie. Te łażenie po urzędach a w szczególności po urzędach pracy jest baaardzo stresujące.
Życzę wszystkim chorowieczkom szybkiego powrotu do zdrowia.
Cześć, u nas też fajnie słoneczko za oknem, jutro jedziemy do rodziców. Nie byliśmy tam od świąt. Chłopcy już strasznie się cieszą. Dziś bedzie kiepsko z czasem, bo robię torta dla kolegi i oprócz tego normalnie spacer z małym i odebranie młodego z przedszkola. Wiecieco, jak ja lubię te swoje tortowe hobby:-)) Lubię patrzeć, jaką to radość sprawia ludziom, niby tylko kolorowe ciasto...Jeszcze ze 3 lata temu nie posądził by mnie nikt, o takie zainteresowania:-))
My już po spacerku, podobno po południu ma padać, więc wolałam wcześniej wykorzystać to piękne słoneczko za oknem.
Oj tak, na nerwy najlepsze sprzątanie. Ale pieczenie w nerwach nigdy mi nie wychodzi. Stres przenosi się wtedy na wypiek i zakalec murowany!
Wczoraj sobie poryczałam i jakoś tak dziś mi lepiej. Mariola, masz rację. Całe szczęście, że wszystko stało się nagle, bez długotrwałego bólu i cierpienia. Tylko nam, tutaj jest ciężko. Poza tym jak tak sobie patrzę na te Twoje cukiernicze cudeńka, to od razu mi lepiej...
Rzeczywiście Laugasel, Martynka, to w tej chwili balsam na rany. Nie tylko moje, ale i całej rodziny...
Kasiu, rzeczywiście lżej, gdy można wypisać się, przed takimi miłymi ludźmi, jakimi są Wż-owe mamy.
Ula, wiem, że masz rację. Czas rozwiąże nasze problemy...
Witajcie Dziewczyny ;) Już lepiej uff Psotek ożył już ma ładniejsze oczeta ;) Muszę sie wybrać do jakiegoś lekarza lub do urzedu... bo mam okna do myćia i ani rusz się nie mogę za nie zabrać ;)))) Ponieważ Kubkowi lepiej i mnie zreszta też już siedzenie ożyło to muszę się zabrac do dzialania... Idę do fryzjera zrobić "wiosenne porządki" na czuprynie i jakieś ciacho zrobię .... Faktycznie Zaciszna ma cos w sobie , jak się człowiek wypisze to od razu mu lżej.. Życzę Wam Kobitki miłego dnia ;)
Ja właśnie skończyłam dekorować ciacho ala tiramisu (o zgrozo - gotowy krem, bo mascarpone kupiłam podpsuty...), ale biszkopt za to wyszedł mi jak mażenie. Tyna śpi, a ja chlipię gorącą czekoladę i zastanawiam się co ze mną dalej. Jakiejś pracy trzeba szukać... Od tej znajomej rzadnych wieści. Sprawa umarła śmiercią naturalną...
Zaraz trzeba się zbierać. Sobotnie ploteczki u koleżanki, a i Martyna będzie szczęśliwa, bo koleżanka ma fajnego synka w jej wieku.
Zmykam mamy. Pieczecie pewnie i gotujecie... Pozdrawiam Was wszystkich.
Mniam, Haniu...ale smaka mi narobiłaś! Ja dzisiaj strajkuje, męczy mnie katar, ledwie na oczy patrzę. Ciacha nie będzie. Mężowaty, widzac co się święci, kupił sobie paczkę ciastek, żeby mu poziom cukru za bardzo nie spadł.
Oj, z tą pracą teraz krucho, wiem, bo już szukam - wszędzie cięcia, oszczędności...przykro nam tniemy etaty...i tyle. Haniu, chyba przyjdzie nam jeszcze trochę posiedzieć w domu, przynajmniej dopóki sytuacja sie nie poprawi, trafiłyśmy na kiepski czas, jeśli chodzi o poszukiwanie pracy....
Ale fajnie, że sobie możesz wyskoczyć na pogaduszki i Martynka będzie miała rozrywkę. Ja teraz to się bez łodzi albo jakiegoś błotolotu nigdzie nie dostanę...hihi, taka ciapa wszędzie, że nawet na spacer strach wyjść...i nie ma za bardzo gdzie.
U nas po staremu, mała się wścieka, ciagnie mnie do biegania z miśkami (uwielbia jak miśki ją ścigają - tzn. mama zgięta wpół biega z miśkiem w ręce - bo misiek musi po podłodze biegać - a niunia ucieka ze śmiechem)...no wiec biegam tak pół dnia, garb na starość - murowany!
No pedze do mojego urwisa, pozdrowienia dla mamusiek!!!
Witaj. Pewnie, że znajdzie się miejsce dla ciebie. Zaglądaj tu często i pisz nawet gdy nikt nie pisze. Moi synowie (bliźniacy) w tym roku też będą mieć 4 lata
Witajcie Kobitki. Mnie dzisiaj chłopaki zmolestowały żeby im sernik upiec i już siedzi w piekarniku.. U mnie okropna pogoda, sypie śnieg.....macie pojęcie pogłupiała ta pogoda.
Witaj Aniu miło że do nas dołączyłaś. Hehe ja też Anka i tez mam Kubusia, hihihi tylko że mój ma 5,5 roku. Wpadaj do nas zapraszamy, myslę że inne Mamcie są tego samego zdania ;))
Witaj Aniu! Miło, że do nas dołączyłaś, widzisz jak tu u nas fajnie? Hihi, nie ma to jak mamuśki! Ja jestem Kasia, mam 20 - miesięczną córeczkę, Izabelę. Rozgość się u nas i pisz o czym tylko masz ochotę - jak widzisz rozmawiamy sobie o wszystkim :) Pozdrawiam cieplutko!
Witaj Aniu, przysiądź się na stałe!!! !!!! Pozdrawiam Mam na imię Ula, mam dwie córeczki Dominikę 11 miesięcy i Monikę 6 lat.
U mnie wariactwo! Najpierw coś z komputerem, nie mogłam się z Wami połączyć, coś fiksowało, przeskakiwało...
U mnie również serniczek w pierkarniku, urósł, aż wychodzi za blaszkę, oby nie zapeszyć!!!!!
Byliśmy na zakupach, no i mam wymarzony od dawna stół z krzesłami, jeszcze w sklepie, ale w poniedziałek mają przywieźć, ale będzie uczta, pewnie jakiś dobry obiad naszykuję......może macie jakieś propozycje macie dla mnie???
Pewnie jesteście zajęte, gdzieś na ploteczkach, po rodzince, to miłego wieczorku i usłyszenia!!!
Cześć Anulka, ja mam na imię Jola i córcię Paulinkę , która skończy niebawem 3 latka. Miejsca Ci u nas dostatek :) ) Pozdrawiam
Ja właśnie mam anginę więc siedzę w domu ,ale powiem Wam ,że dopadła mnie chęć na wiosenne porządki . Mąż zabrał córcie do swoich rodziców ,żebym sobie odpoczeła w spokoju . A ja wzięłam się za sprzątanie i wypucowałam całą, chałupkę :) . Mam chęć na coś słodkiego , ale kurka nic z tego ... moje postanowienie :( a Wy o serniczkach piszecie, na samą myśl ślinka mi cieknie i klawiature zaraz zaleje :( .
Ula , koniecznie musisz przygotować pyszna kolacyjkę . Ostatnio zrobiłam: http://wielkiezarcie.com/przepis24200.html polecam Ci jeżeli jeszcze nie robiłaś tych zawijasków:) , robi się je bardzo szybko i smakują wyśmienicie . Do tego zrobiłam do wyboru : krem z pieczarek bądź barszczyk czerwony .
Witam Cię Aniu i Kubusiu.Ja mam córeczke 8-letnią ale wśród dzieci młodszych też się obradzam.A i na tym forum od czasu do czasu jestem.Pozdrawiam z dalekiej Irlandii
Witaj Madzia jak to miło kogoś spotkać na forum z deszczowej Irlandii.Ja mieszkam w Cavan to jest niedaleko granicy z Irlandią Północną a w Polsce mieszkałam w Dolinie Baryczy-okolice Milicza
Dzień dobry wszystkim!! A co to-żadna tu jeszcze dziś nie zaglądała?? No tak-dziś pewnie wszystkie świętujecie, w końcu to "nasz" dzień. Ja narazie siedzę w domu tylko z synkiem , obiad się kończy gotować (rosół i na drugie-ziemniaczki, gulasz i ćwikła) a ja mam chwilke i postanowiłam zaglądnąć. Zaskoczyli Was może czymś Wasi panowie??-mój mąż mnie rano obudził sms-em z życzeniami. Jest w trasie na Węgrzech a my tu za nim tęsknimy-byle do wieczora i znowu się zobaczymy. Postanowiłam nie siedzieć dziś w domu i ok. 14 jadę do rodziców. Pozdrawiam i słoneczko zostawiam
Hej Kobitki Eh moje chłopaki mi przyniosły z rańca kwiatuszka i zyczenia do łóżka ;)) Kochane rozbójniki i Ślubny i Synulo ;) U mnie też rosołek bulgocze, na drugie się mięsko rozmraża (bo skleroza zapomniała wczoraj wyjąć;) ) Idę tworzyc surówkę. miłego dzionka i udanego świętowania . Dla wszystkich Pań a co sobie będziemy żałować ;))
Witam Mamusie, wpadłam tylko na chwilkę, miała być kawka ale Michałek pociągnął za serwetkę i kawki już nie ma. Na szczęście było tylko pół kubka i już letnia kawa, no ale sprzątania bylo. U mnie już po przeprowadzce, tzn wszystko przewiezione i teraz jestem na etapie milionów pudeł i worków z rzeczami. Na całe szczęście popisałam gdzie co mam ale i tak jestem jak na wariackich papierach. I teraz tak czekam na meble do kuchni, zanim pan zrobi trochę minie, czekam na meble do sypialni, powiedzieli że trzy tygodnie a przez ten czas śpij se babo na podłodze, no i łóżko dla Huberta bo łóżeczko przejął po nim młodszy braciszek no i też mamy czekać trzy tygodnie. Narazie mam nas przygarnęła i tak sobie latam między dwoma domami i sobie pomału robię. Na szczęście pokoiki dla dzieci już wysprzątane i jako tako tam już poukładane ale nadal mam jeden wielki............. U nas pogoda przebrzydłą, pada deszcz ze śniegiem, nawet nigdzie nie wychodzę, jak mąż wróci z pracy znowu biegniemy do naszej chałupki walczyć z bałaganem. No i mój Hubert wreszcie zaczął coś mówić. 6 marca skończył 2 lata i kiedyś Wam pisałam że z tym mówieniem to ciężko. Teraz już zaczął powtarzać, narazie jakieś pojedyncze słowa ale już jest postęp. Najlepiej mu wychodzi " ooooo nie, o jejku...". Ja właśnie myślę jakie by ciacho zrobić, jakieś bez kremu bo zjeżdża mój tata i on lubi ciasta tylko żeby z kremem za bardzo nie były. Pozdrawiam wszystkie mamusie i uciekam do moich japiszonków.
Monami, Ty to się teraz masz, grunt to dobra organizacja, co by się nie robiło. Również podpisuję kartony i worki, wygodnie, potem wiesz co gdzie masz. Tak na marginesie -bardzo ładne imiona wybrałaś dla swoich dzieci!
Witajcie Dziewczyny:-)) Ja byczę się u Rodziców. Chłopcy robią co chcą:-)), dziadkowie szczęśliwi, wszystko OK. Jutro raniutko wracamy do domu. Dziś już zdżżyłam machnąć torcik, dla 5 latka:-)) Leniwie płynie ten dzień, ale fajnie:-)) Do Jutra:_))
Właśnie wróciłam:-)) DZięki:-)) Piję kawkę, ale zaraz musze się zabrać za rozpakowywanie. Jak ja tego nie lubię...Ale było super, wszyscy szczęśliwi, tylko Maciejka zaczął pokasływac, ale mam nadzieję, ze szybko mu przejdzie. Spać mi się chce, wsztaliśmy o 5.30 i ta podróż swoje robi, może później troszkę się rzucę w sypialni. Pokażę Wam jaki torcik zrobiłam chłopcu, mówię Wam jak On się cieszył:-)) Uwielbiam tę radość dziecięcą:-))
Torcik super-jak ja Wam zazdroszczę talentu!!!! Ja teraz w stresie żyję bo na 2 kwietnia mam zrobić synkowi torcik i po raz pierwszy w życie będę próbowała go ozdobić w podobny sposób-Kuba uwielbia Boba, no i te jego wszystkie sprzęty-traktory, kpoarki, spychacze itd. Stresa mam, że hoho ale co tam do odważnych świat należy. Barwniki już zamówiłam na allegro i jak tylko dotrą zacznę próby-mam nadzieję, że mi ich nie braknie na właściwe ciasto;) Dorotaxx przysłała mi dużo zdjęć przefajnych torcików-może mi co wyjdzie. Pozdrawiam Was gorąco i zmykam do pracy. Miłego dzionka życzę!!!
Witam wszystkie mamy i nie mamy.Moje dziecko jest w szkole a ja zamiast wziąć się za poniedziałkowe porządki do mam lenia-jak w każdy poniedziałek.Całe szczęście mam obiad z wczoraj to już nie muszę martwić się o tą jedną rzecz.
Ja mam obiad z wałówki od Rodziców:-)) ale szukam czegoś na jutro, nie ma jak to kolejna kawka, na Zacisznej:-)) Zadzwonię, chyba dziś do naszej Pani Doktor, niech może lepiej obejrzy małego. Najgorzej, że znowu bedę uziemiona, a robi sie cieplej na dworzu.
taki ten czas teraz paskudny-ciepło, zimno i tak na zmianę to i o chorubsko nie trudno:( Mam nadzieję, że jednak to nic złego się nie dzieje i że samo szybko przejdzie... Ja właśnie parzę kapustę, gotuję ryż, a na trzecim palniku się dusi cebulka z marchewką-będą gołągki na jutro. Już mi ślinka na nie cieknie-mam nadzieję, że mi wyjdą. Zmykam bo mi kapusta wyskakuję z gara:) Trzymajcie się babeczki!!!!
Witam Dziewczyny!!! Ranek u mnie ponury za oknem.... Faktycznie, nie ma to jak kawka na Zacisznej,mmmmmmm Jeśli o gołąbkach rozmowy się toczą, to miałam je w tamtym tygodniu, cały gar, przepyszne to danie..Dziś skromnie zupka jarzynowa i jeszcze ???nie wiem, coś by się zdało drobnego upichcić... Mam nadzieję, ze zdrówko dopisuje, że spacerki się odbędą...pozdrawiam serdecznie
Cześć, u nas też ponuro, wilgotno, brrr.. Młody pojechał do przedszkola, a my w domku. Maciuś jUż właściwie nie kaszle:-)) a już się bałam, że coś może się wykluć. Dzis zmajstruję chyba jakąś zupke ogórkową:-)), teraz jescze poczytam forumi do garow:-))
Witajcie!! Cieszę się, że Maciuś już ma się lepiej!!!!!! U mnie szaro-buro:( Gołąbeczki wyszły super, tylko nie wiedzieć czemu trochę mi liście popękały-może przez to, że ich nie dopilnowałam tylko na forum siedziałam:), ale co tam przez to smaku nie straciły. Dzisiaj jeszcze muszę synka na zajęcia do Domu Kultury zaprowadzić a potem błogi spokuj do wieczora. Gorzej będzie od kwietnia-ale co tam wierzę, że jakoś o przeżyję!!! Najwyżej będę się Wam żaliła i wtedy napewno będzie mi lepiej!! Pozdrawiam i życzę miłego dzionka!!!!
Witajcie, rany jaka ta kawa z rana jest pyszna:-)) U nas mokro, choć teraz wygląda słoneczko, Młody w przedszkolu, a Mały wcina sniadanie. Wczoraj robiliśmy całe popołudnie gaik-maik na konkurs przedszkolny. Kurcze sprzątania było co nie miara:-)), ale dziecię zadowolone. Muszę się dziś pouczyć, a znowu średnio mi się chce:-))
Witajcie również, kawka ze śmietanką proszę bardzo... popijam sobie z Wami, Dominika śpi w najlepsze, Monika w przedszkolu, a ja dziś sprzątam,pucuję chatkę...
Na dworze też wilgotno, co chwila deszczyl siąpi brrrr....
A czego się Aloiram uczysz, z ciekawości wsadzam nos, studiujesz cosik? Z moimi chęciami też różnie bywało, zostawiałam często wszystko na ostatnią chwilkę, to powodzenia w nauce, jaka by nie była.
Ulla, rozpoczełam w tamtym roku studia podyplomowe z zakresu pedagogiki wczesnoszkolnej i przedszkolnej i dziś muszę przysiąść ze słownikiem ortofonicznym, a nie chce mi się jak smok:-)) Teraz też zawzięcie pucuję chatkę, byleby tylko ominąć książki szerokim łukiem. Totalny brak weny do nauki:-))
Witajcie Też wpadłam z kawką, u mnie mokro jakoś tak zimno i paskudnie... A właśnie miałam Was zapytać czy któreś z Waszych dzieci miało powiększone migdały? Młody ma od 2 tygodni powiększony jeden migdał, w pierwszym tygodniu miał proszki robione, teraz ma syrop i jakoś nie widzę, żeby się ten migdał obkurczył. Fakt jest troszkę mniejszy, ale jeszcze go widać że duży..... A byłam u laryngologa w lutym i nic nie widział, a wyoglądał Kubka na 10-tą stronę. Trochę się boję ,żeby się cuś z tego nie wykluło (tfu, tfu). Co myślicie?
Witam ja też przy kawce ale takiej bez śmietanki ,mleczka, cukru-uwielbiam taką gorzką i czarną. Iza w szkole a ja się za chwilke biore za robienie porządków przy moich pupilkach kaktusikach-obudziły się z zimowego snu.To dwa moje Skarby A i Fiona domaga się pieszczot-to moja kochana króliczka.Pozdrawiam iżycze miłego dnia.
As odpisuję tutaj bo pod Twoim pytaniem za chiny ludowe nie chce mi się otworzyć odpowiedź-nie wiem czemu... Wogóle u mnie przy dłuższych wątkach coś się zacina i nie mogę zjechać na dół do ostatnich odpowiedzi
Od kwietnia będzie gorzej bo muszę wrócić na cały etat do pracy-nie to, żebym miała złą prace, bo tak nie jest! Praca jest fajna i przyjemna, szefowie porządni i dobrzy ludzie- tylko "koleżanki" z pracy są okropne- tylko patrzą żeby mi świnie podłożyć. A to dlatego, że jedna z nich stara panna miała kiedyś ochotę na mojego męża (wówczas jeszcze kawalera) a on mój kochany wybrał mnie... No i ta ustawiła sobie resztę przeciwko mni,. (była tam jedna moja dobra koleżanka-ale jak ja poszłam na chorobowe i potem macierzyńskie to ją tak traktowały, że nie wytrzymała psychicznie i sama się zwolniła...) a że od stycznia 2005 roku praktycznie mnie w pracy nie było to miała na to dużo czasu. W między czasie doszły jeszcze nowe osoby i one mimo, że mnie nie znają -już mnie nie akceptują. A do tego wszystkiego są takie, że chciały by żeby opowiadać im wszystko ze szczegółami co dotyczy się mojego życia prywatnego - a ja im się nie zwierzam i nigdy tego robiła nie będę!!!! Oj to co ja tam przeżyłam od początku mojego związku do czasu kiedy poszłam na chorobowe jak byłam w ciąży to mogłoby posłużyć na materiał na dość długą książke. Dlatego teraz muszę się już psychicznie nastawiać na obcowanie z pseudo koleżankami. A może uda się znaleźć inną pracę i tam będą normalni ludzie!!!
Ale się Wam wyżaliłam - już mi lżej
Teraz sobie siedzę z synkiem w domciu. Pogoda paskudna:( nawet nie ma jak wyjść. Wczoraj kupiłam ziemię i doniczki więc pewnie czas się wziąść za przesadzanie kwiatuszków. Trzymajcie się cieplutko i do następnej wspólnej kawki! Buziole!!!
Znam taką sytuację. Parę razy to przerabiałam. Ja raczej należałam zawsze do takich pozytywnie zakręconych osób , a oprócz tego byłam uważana,za bardzo atrakcyjną kobietę. I to oczywiście często było powodem różnych plotek i knowań pod moją osobę. Oczywiście to "koleżanki z pracy" starały się jak mogły,żeby mi świnię podłożyć. Jedna z nich nawet kiedyś polazła do prezesa z donosami na mnie , oczywiście w tych donosach nie było słowa prawdy. Tak się wkurzyłam,że rzuciłam pracę. Ja jestem przekonana ,że najgorsze są podstarzałe baby co im coś w życiu nie wydzło i wyżywają się na innych kobietach z zawiści i podłości. Bo normalna kobieta poukładana nie będzie sobie głowy zawracała takimi gierkami. Więc mogę Ci tylko poradzić , patrz na te babsztyle jak na te co są zakażone swoimi niepowodzeniami i teraz toczą żółć,że komus w życiu wyszło a nie im. Możesz im tylko współczuć i ignoruj te głupie gadki. W końcu zobaczą,że to nie działa to im się znudzi, a może nawet znajdzesz wśród tych plew jakąś miłą osobę. Czego Ci bardzo życzę.
Dzięki za miłe słowa!! Też sobie tak tłumaczę, że mam myśleć tylko o pracy i na tym się skupić a je poprostu olewać z góry na dół. Narazie taki mam nastawienie bo nic innego mi nie zostaje a poza tym trochę naładowałam akumulatory przez te ostatnie 4 lata macierzyństwa:) Poza tym mam nadzieję, że wreszcie uda się znowu zajść w ciąże (bo już od dłuższego czasu coś nie wychodzi) i znowu będę miała wolne od nich:) Pozdrawiam!!
Chyba w każdej pracy znajdziesz takie osoby, jak opisujesz, nigdzie nie jest idealnie, nie chcę tu myśleć negatywnie, ale tak jest.Pracuję w jednej firmie 13 lat, ludzi przewinęło się masę, zakład ponad 200 osób, rózne charaktery, a najgorsze jak zrobią dyrektorów,podyrektorów, kierowników,zastępców i wszyscy ważni, a my zwykli pracownicy to beee. Ważne też, jak Ty podchodzisz do sprawy, jakie jest Twoje "stanowisko". Sprawy prywatne najlepiej zostawić w domu. U mnie też nieciekawie, w dziale zwolnili 3 osoby, ja siedzę cicho, wychowawczy wzięłam do 2010, ale przedłużę jeszcze na rok, a potem mała prosto do przedszkola. Ciężko w firmach, u nas dużo zwolnień, nie wiem, będę może szukała gdzies indziej, zmienię towarzystwo, klimat...Głowa do góry!!! ja tak zrobiłam niedawno, jak było nieciekawie w firmie,to pomyślałam o zmianie pracy lub o...drugim dzidziusiu.Dobrej decyzji, a w razie czego miłego powrotu do pracy!!!!!!
Ojejejej! Ale się zagapiłam, trochę mnie tu nie było a teraz naczyatłam sie mamuśki wszystkiego, aż nie wiem z tego nic, hihi! Aktualnie chodzę w poszukiwaniu pracy...no i można sie domyślić z jakim skutkiem...kryzys, oszczędności...nie ma szansy na pracę...przynajmniej teraz. Och, jak te serniczki powyzej zobaczyłam zaraz mnie naszło na jakieś słodkosci, chyba pobuszuję w przepisach. Ula, ta Twoja dieta cuś skutkuje! Co prawda nie jem takich mikroskopjnych porcji, ale regularne jedzenie sprawia, że trochę mniej pochłaniam, jeszcze jak się ciepło zrobi to troszkę więcej się poruszam...i jestem dobrej myśli :) O, a uroczysty obiadek przy nowym stole już był? Ale fajnie, jedno marzenie spełnione...to daje nadzieję na spełnienie własnych... No to pędzę poszukać przepisów na słodkości, wrrr!
Trzymam kciuki za Ciebie i za Twoją pracę!! Mam nadzieję, że wkrótce się uda! Mam wrażenie, że ten kryzys to dla pewnych instytucji tylko dobry pretekst do takich wymówek. Wszędzie tylko słychać-kryzys, kryzys...! Pozdrawiam Cię serdecznie i całą resztę z Zacisznej również!!!
Kasiu, powodzenia!!! Na wszystko trzeba czasu, może praca jest już tuż tuż za rogiem????? Popytaj się wśród znajomych, im więcej osób wie, że szukasz pracy, tym lepiej, może ktoś Ciebie gdzieś zaanonsuje??? Fajnie, że dietka, a właściwie proponowany sposób jedzenia służy Tobie, i oby do wiosenki, to spacerki będą dłuższe, rozruszamy się!!! Tak, marzenie spełnione, mam miejsce, gdzie moge przysiąść, a obiadek już był, ale jeszcze taki powszechny, uroczysty może na weekend coś przygotuję, więcej czasu będzie....jeszcze musimy się troszkę przemeblować... Życzę Tobie spełnionych marzeń również!!!!! Pozdrawiam
Dziewczyny, mam nadziję, że nie urwę żadnego wątku, ale czas na porządki ;) Trzeba zamknąć Zaciszną nr 3 i otworzyć po raz czwarty! Już mamy na koncie kolejne 300 postów i to z górką. Zaraz otworzę nową Zaciszną, coby wszystko było w porządku, tak jak moderator przykazał :)
Forum działa teraz o wiele szybciej i w zasadzie możemy się pokusić o wydłużanie wątków, choć nadal uważam, że zbyt długi ciężko się się czyta, więc może pozostańmy przy reaktywacjach popularnych rozmów :) Oto link do nowego, już założonego wątku: http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=238959&post=238959&offset=0 pozdrawiam i zamykam obecny
Witam na Zacisznej i zapraszam na kanapę!!! Miłego gawędzenia drogie mamy!
Wszystkich pozostałych również zapraszamy :)
Przywitam się z ranka, bo mam chwilkę, Dominika jeszcze smacznie śpi.....
Śniegu u nas po kolana, pewnie i dziś nie obędzie się bez wyprawy saneczkowej!
Życzę Was drogie Mamusie miłego dnia i do usłyszenia!!!!!
U nas też dużo śniegu ale o sankach możemy pomarzyć, cała moja trójka chora, kaszel ,katar, staje na głowie żeby nie dopuścić do antybiotyków, może macie jakieś naturalne sprawdzone metody:)
Anula mojej córce przy grypie bardzo pomógł syrop homeo o nazwie Malia . Robiłam też, taką się śmieję miksturkę ( dla mnie i męża jak dopadła nas w styczniu grypa) : wyciskałam sok z jednej całej cytryny do tego dodałam trzy ząbki czosnku i dwie łyżki miodu . Miksturkę tę trzeba odstawic na 3 godzinki , aby wszystko się przegryzło . My piliśmy to trzy razy dziennie , natomiast Paulinie dawałam dwa razy dziennie cała strzykawę od nurofenu . Wiem że dla dorosłego niekiedy jest to nie do przełknięcia, a co dopiero dla dziecka. Ale moja mała jest przyzwyczajona do różnych smaków i jakoś u niej przeszło . Sama też jeszcze jak widze,że pojawia sie katar robie syrop z cebuli. No i inhalacje z soli fizjologicznej przy przeziebieniach też są dla małej bardzo skuteczne . Zawsze staram się leczyć domowymi sposobami , z leków na receptę stosuję sporadycznie Eurespal .
Trzymajcie się ciepło w tę śnieżna i mroźną pogodę i szybko wracajcie do zdrowia
witam. w Londynie pogoda wiosenna ale spaceru niebedzie bo Julia wymiotuje od piatku i ma biegunke. wiec mam prozbe do mam znacie domowe sposoby pozbycia sie tych dolegliwosci? lekarz mowi ze to wina zle dobranego antybiotyku(zapalenie migdalow) i trzeba poczekac jeszcze kilka dni.pozdrawiamy a innym zyczymy zdrowia i milych spacerow.
A czy dawałaś coś na osłonę żołądka ?, wiem ,ze przy
> antyboitykach daje się różne tabletki -probityki , żeby odbudować własną florę
> bakteryjną
tu niestety nic takiego nieznalazlam wiec przed antybiotykiem podaje jej jogurt.
Wiesz mojej bratowej córcia miała podobny przypadek przy stosowaniu antybiotyku i lekarz go zmienił na inny . Tylko ,że u niej wymioty pojawiły się już przy drugiej dawce .
Obawiam się, że to może być grypa żołądkowa. Trzeba dawać dziecku dużo pić najlepiej wodę (nie soki). Można też podawać probiotyki czyli w Polsce to np: Lakcid, trilak i inne (duży jest tego wybór). Najważniejsze by nie doszło do odwodnienia organizmu bo wtedy to szpital i kroplówka. Z naturalnych środów zapobiegających rozwolnieniu to: banany, ryż, marchewka, czarne jagody (sok, owoce lub herbatka z suszu). Na wymioty nie wiem co może pomóc.
Moje dzieci grypę żołądkową miały kilka razy. Córka dostała w wieku 20 miesięcy. Na początku były bardzo brzydkie kupki. Tym się nie martwiłam. Za niedługo doszło do tego wymioty i nic nie chciała jeść ani pić. Wylądowała w szpitalu pod kroplówką na 4 noce. Wielki "cyrk" mieliśmy rok temu pod koniec stycznia. Cała trójka mi się pochorowała i to zaczeło się w nocy. Córka miała wtedy 4 lata, a synowie (biźniaki) lat 2,5. Na początek wymioty. Byli strasznei zmęczeni ale dużo pili wody mineralnej niegazwoanej. Prawie nic nie jedli. Wymioty trwały chyba 1 dzień. Jak sie skończyły to potem ogromna biegunka (jak woda). Zaczynało mi już dla synków brakować spodni bo nosili jeszcze pampersy i się wylewało. Udało nam się jednak bez szpitala chociaż wyglądali strasznie (zmęczeni i podkrążone oczy). Później jeszcze raz mieli ale bardzo słabiutką grypę żołądkową.
polecam lacidofil lub lacidobaby; na biegunkę dobra jest smecta (koniecznie rozpuszczona w słodkiej herbatce lub soku, bo inaczej jest nie do przełknięcia; ja na biegunkę daję też stoperan, tylko zmniejszam dawke (pól kapsułki); na wymioty dobry jest syrop promethazin ( działa też uspokajająco i usypiająco); a tak swoją drogą lacid lub lacidofil daję dzieciom codziennie; tak doradziła mi pani doktor i od roku maluchy nie miały żadnych problemów żołądkowych; pozdrawiam i zdrowia zyczę
Moim zdaniem podawanie dziecku codziennie lacid lub lacidofil nie jest dobrym pomyslem bo organizm tak się rozleniwi, że sam przestanie produkować probiotyki.
owszem zgadzam sie z Tobą, ale moje dzieci jakis czas temu bezustannie łapały jelitówkę. Mimo moich starań i zapobiegliwości i tak lądowalismy w szpitalu (nawet na chrzest młodszego dziecka leżeliśmy na oddziale, tylko na 2 godziny przepustkę dostaliśmy), wiec chyba nic dziwnego, że pediatra poradziła brac lacid. Zresztą wydaje mi sie, ze doktor wie co robi i chyba lepiej zapobiegac niz leczyc. Tak, czy inaczej mięsiac temu odstawiłam probiotyki na rzecz tranu i też jestem zadowolona
W jakim wieku masz dzieci, że podajesz tran? W jakiej postaci ten tran (płyn, tabletki)?
Mówicie o tranie, ja również zaczęłam podawać 6 letniej córci tran norweski w płynie Molers o smaku owocowym, nawet się przyzwyczaiła do tego nietypowego smaku, widzę efekty... pozdrawiam,
Ja tran podaje obu pyziaczkom: Pyza już drugi sezon bierze, w ubiegłym roku po infekcji lekarz zalecił nam na wzmocnienie. Pyziątku podaje tran od kiedy skończyła 6 mcy po pół łyżeczki dziennie. Nie daje jej wit D, żeby nie przekroczyć dawki zalecanej. Dziewczyny jak na razie zdrowe. Oby do wiosny.Pozdrawiam
Ja bym proponowała zupę marchwiankę i oczywiście węgiel w tabletkach. A przy antybiotyku najlepiej podawać jogurty.
Witajcie mamy!
U nas znowu sypie... A my nadal w domu. Martyna wciąż ze stanem podgorączkowym, ale innych objawów choroby nie ma, więc to z pewnością zęby... Aj, zmęczona jestem. Mała marudna, ja zmęczona... Najchętniej zaszyłabym się gdzieś z książką i po prostu odpoczęła...
Ja boję się wymiotów u małej okrutnie. Raz złapała nas grypa jelitowa i wylądowałyśmy w szpitalu. Od tamtej pory zimową porą kilka razy w tygodniu stosujemy probiotyki i nic się nie przyplątuje. Na wiosnę pewnie zaprzestaniemy i zobaczymy co będzie.
Ja mam jedyną córkę i też ma na imię Martynka. Możesz zajrzeć na www.skarbczyk.com co do mojej małej to 100% prawda.
Oj, nie znosi by jej rozkazywano Jota w jotę. Tylko tej miłości do nowoczesnych ubiorów nie widać (jeszcze). Z to już uwielbia buty wszelkiego rodzaju.
Dzięki Laugasel. Swoją drogą podobno Martyny, to zawsze piękne dziewczyny
Moja Martynka wykazała miłość do ubioru w wieku 16 lat i ubiera się bardzo orginalnie tylko w swoim stylu, ba nawet jej chłopak taki sam! Wszyscy myslą ,że mała to jakaś gwiazda jak pierwszy raz ją spotkają. Ale ona jest pomimo swego wizerunku bardzo skromną kobietką.
Haniu, może daj Martynce te granulki homeopatyczne na ząbkowanie. Znajdę nazwę, to napiszę. A jak będzie gorączka to Panadol, on też pomaga na zęby. Miłego popołudnia.Pa!!!!
Masz rację Ula, jak znajdziesz tą nazwę, to napisz mi proszę. Miałam ją gdzieś na kartce... Miałam. Dobrze powiedziane. A w poprzednich wątkach też coś nie mogę znaleźć. Ufff. Zmykam, bo gofry mi się spalą :)
Haniu, te granulki to CHAMOMILLA-DAGOMED 44 bolesne ząbkowanie. Rozpuszczam 5 granulek w niewielkiej ilości wody, widzę, że pomaga.
Dzisiaj robiłam pączki, wyszły nawet dobre, może nie takie wyglądem jak z cukierni, ale w smaku superrr!!!
A tak w ogóle to mamy pierwsze noce przespane w całości!!! A i trzymana za ręce maszeruje nóżkami do przodu śmiało, oj śmiało!! Może pójdzie przed roczkiem???A do niego 2 miesiące pozostało,kto wie?!.... pozdrawiam,ula
Dzięki kochana! Już zapisane, mąż jutro będzie szukał.
Mała dopiero zasnęła. Oby chociaż spała całą noc...
Pączków nie robię, za to chętnie wprosiłabym się na te Twoje
Dominika coraz śliczniejsza! Nie mogę się napatrzeć. Widać, że to silna mała kobietka! Ucałuj ją od internetowej ciotki!
Spokojnych snów.
Całuski od ciotki przekazane!
Nie ma sprawy, bardzo mi miło, zapraszam na pączki!!! A robiłam je wczoraj, to mogłam spakować dla Ciebie?! (mąż wczoraj był we Wrocławiu na delegacji), miałabyś jeszcze ciepłe!! Następnym razem pomyślę szybciej!hi,hi....
Pozdrawiam, zdrówka dla Martynki!!!
Prawdziwa siłaczka, pewnie już niedługo mama będzie biegać za Niunią po pokoju, hihi!
Witam i ja wszystkich. U nas śnieżek pada od rana ale my oczywiście w domu. Choróbsko nie ustępuje i jutro idziemy do pani doktor, bo chłopakom w piersiach aż dudni.
Dziewczyny ja wczoraj przeżyłam horror, na samo wspomnienie mi się słabo robi. Moja córcia wczoraj po kąpieli sięgneła po grzebień i oparła się na plastikowym koszu na bieliznę, upadła i uderzyła głową w kranik od pralki. Głowa rozcięta, krew się lała, nie wiem co by było jakby nie mąż który zachował zimną krew. Oczywiście zaraz pojechaliśmy do szpitala i założyli jej dwa szwy. Dzisiaj już jest spokojnie ale wczoraj... oj chwilka nieuwagi i nieszczęście gotowe. Mała była dzielna i nie płakała nawet przy zszywaniu za to ja ryczałam jak bóbr na korytarzu. Był przy niej mąż bo lekarz spojrzał na mnie i powiedział że nie bedzie mnie reanimował i kazał mi wyjść. Na szczęście? przecieła tylko skórę a nic poważniejszego się nie stało. ale ile było koszmaru i dla niej i dla nas.
Jeszcze na dodatek ide dziś z najmłodszym na usg bioderek bo się tam coś pani doktor nie podoba. Więc wszystko naraz. Uciekam narazie do moich maluchów, pozdrawiam.
Monami, trzymaj się, często wszystko naraz się wali.... Będzie dobrze, nie martw się!!!!!!!!!
Mój synek gdy miał chyba 2 latka spadł z łóżka, uderzył głową o meblościankę, spadł na podłogę i rozciął sobie łuk brwiowy. Krew lała się strasznie. Też miał szycie. Wcale nie płakał na pogotowiu i juz po wszystkim zrobił wszystkim pa pa. Pielęgniarka jak go na początku zobaczyła to była przerażona bo pół godziny temu była dziewczynka rok starsza od niego i misieli ją trzymać tak sie wyrywała i darła. Wszyscy byli pod wrażeniem że mój nie płakał. Też byłam przerażona. Dobrze że w domu był mąż i dziadzio to go na to szycie zawieźli. Ja zostałam w domu z resztą dzieci. Teraz prawie nie widać bo ma to między brwiami.
as starszy synek ma 5 lat, a młodszy 1,5. Daję im tran smakowy, starszemu łyżeczkę do ciepłej herbaty, a młodszemy pół.
Ja Młodemu dawałam tran w płynie był brrrr paskudny ale Psotek do leków przyzwyczajony.
Teraz od niedzieli daje mu Ecomer po jednej kapsułce ..no zobaczymy... Przerobiłam już ribomunyl i nic nie dał...
A właśnie mi się przypomniało że na wymioty lekarka nam poleciła odgazowaną coca colę małymi łyczkami, pomogło sprawdzone , no i oczywiście Smecta albo marchwianka, przerobiłam też jagody i też pomogły. E.. nie można tak o choróbskach..ja odpukać od 1,5 tygodnia mam ciszę tfu, tfu (przez lewe ramię ) puk,puk (po odrostach) ciekawe jak długo ostatni rekord to 16 dni w przedszkolu.
A my tworzyliśmy dzisiaj igloo, jak będzie gotowe to wkleję fotki.
Pozdrawiam Was ..i byle do Wiosny.
Monami , wierze ,że musiałaś przeżyć horror. Masz dzielną coreczkę . Ach te nasze kochane szkraby potrafia przysporzyć nam niekiedy kłopotu . Tak to jest ,że wszystko wali się naraz . Ale nadejdzie lepszy dzień:)
Monami, dobrze, ze sytuacja opanowana, ale niezazdroszczę Ci. Małej, można pogratulowac odwagi:-)) i nie dziwię, Ci się, że ryczałaś na korytarzu.
Wiadomo że każda mama w domu sprząta ale nie da się by było idealnie czysto. Zastanawiam się czy Wasze dzieci jako niemowlaki lubiały znajdywac jakieś śmiecie i je zjadać? Moja córka bardzo lubiała. Najbardziej włosy. Zreszta chyba nadal lubi włosy choć już żadko to robi. Bałam się czy z nią jest coś nie tak. Raz rozmawiałam z jedną doktorką na temat chorób neurologicznych u dzieci.W jakimś zdaniu powedziała, że jakieś dziecko nie potrafiło zjeść czegoś co miało większe kawałi i ono nawet żadnego śmiecia z podłogi nie zjadło. Jak to usłyszałam to mi ulżyło na tyle że chyba jest moja zdrowym dzieckiem. Jestem ciekawa czy z Waszymi dzieć mi też mieliście lub macie takie problemy. Synowie aż tacy nie byli. Jeden tylko chciał muchy martwe zjadać <okropność>. Jeden raz mi połkną suwak od poszewki na zagłówek. Nic mu nie było (wyszedł z kupką).
a ja juz sie martwilam ze z moja Julka cos nie tak(1.5roku) bo ona ciagle cos je. czesto jest to jakies normalne jedzonko ale zdaza sie ze wcina okruszki z dywanu a surowe ziemniaki to uwielbia znudzilo mi sie bieganie za nia i wyrywanie jej wiec teraz ziemniaki i cebula sa poza zasiegiem jej raczek.
Ha ha. Martyna jak tylko coś znajdzie, to od razu pakuje to do buźki. Najbardziej kocha kulki z rajstopek (takie kuleczki materiału, robiące się po praniu). Jeździ rączką po nóżce, jak znajdzie kuleczkę, to odrywa ją i haps do buźki. Cieszę się, że nie tylko moje dziecię jest pożeraczem.
Całe szczęście jest zdrowa jak rybka (poza ząbkowaniem). I cebulę też lubi wcinać. Na odrobinę jej pozwalamy.
ja mam to samo z młodszym synkiem; co znajdzie wpakuje do buzi i jeszcze sie zajada; jak byliśmy u babci która ma gospodarstwo to łykał takie rzeczy, że mnie mdliło, ale mnie ma z tego powodu żadnych problemów żołądkowych
Witam!!!Temat raczej u każdej z nas, moja młodsza Dominika (10 miesięcy) jest na etapie raczkowania, jest więc blisko podłogi, zachowuje się jak odkurzacz, wciąga każdy napotkany paproszek, a ja już nie nadążam odkurzać..... pozdrowionka
Moje Pyziątko od niedzieli raczkuje, a dziś kończy 9 mcy i podłoga stała się ulubionym miejscem poszukiwań smakołyków, niby czysto a ona i tak wynajdzie jakąś smakowitą okruszynę, niech je na zdrowie już przestałam się przejmować ;)
Przeżywam to samo! Jak tylko zawieruszy się gdzieś w kącie jakiś okruszek, kawałeczek ciastka , czy chrupek śniadaniowy - niech no tylko niunia go znajdzie - natychmiast do buzi! Nieraz jej zabieram i sama się dziwię co to może być, bo często mała znajduje coś z nieokreśloną datą leżakowania w kąciku, pod szawką czy w innym trudniej dostępnym do sprzątania miejscu...
Witajcie wpadłam z małakawką i ...wuzetką:-))
Prosze częstujcie się:-)). Dziś mam gościa, tzn. przyjaciółkę w ciąży, która uwielbia wuzetkę no i wczoraj robiłam. Mąż, mnie rozwalił, bo zapytał. To coś się zmieniło w obyczajach, teraz w Tłusty Czwartek, będziemy jeść wuzetkę:-)), ale spokojenie miskę faworków, też mam. jak starczy mocy przerobowych, to popołudniu usmażę donatów. A jak tam u Was?? Obżarstwo już się rozpoczęło???
Cześć!!!!Obżarstwo się zaczęło, kawka w filiżance i pączki na dzień dobry, ale myślę też o donatach, jak u Ciebie Aloiram.
Smacznego!!!
Nie robiłam nigdy faworków, muszę też kiedyś spróbować....pa
Jola, nie martw się o fałdki, jak te pączki takie smaczne, to aż szkoda zostawić!!! Zajadaj, raz kiedyś można sobie pozwolić!!! O, i tyle. To ja też idę coś przekąsić, nie będziesz sama!!! pozdrawiam
p.s. a wieczorem ćwiczymy brzuszki, hi,hi
Teraz praktycznie nic nie widać. Bartuś ją wiózł na rowerze i jak razem upadli mała nadziała się na gwożdzia. Mały szedł do domu do taty i ryczał okrutnie, a mała szła za nim i go uspokajała. Potem tatulko w domu wpadł w panikę, to Martynka też go uspokajała. "Tata ty to się nie denerwuj, nic mi nie będzie, ale ja myślę ,że lepiej to zaszyć". Jak trafiła na pogotowie, to prosiła lekarzy,żeby jej to ładnie zaszyli, ba przecież widzą ,że jest śliczną małą dziewczynką. Jeszcze w lusterku sprawdała czy wszystko dobrze zrobili.Ja dowiedziałam się o tym dopiero jak wróciłam z pracy, sama nie wiem czy bym nie ryczała na korytarzu. Ta moja mała to zawsze taki cudak, jak chodziła do dentysty, to nigdy nie płakała, tylko prosiła,żeby ząbek był ładny i zdrowy. Wracając do moich przeżyć z dziećmi to dentystka mało nie musiała mnie reanimować , jak Kubusiowi zęba borowała.
A jak jestem przy temacie dzieciaczków, to uważam,że lekarze powinni częściej robić np. wymazy z gardła i idt, przy leczeniu dzieci. Wiadomo to koszty! Ale chyba zdrowie dzieci jest ważniejsze!! Życzę wszystkim chorowieszkom i ich mamom szybkiego powrotu do zdrowia i radości korzystania ze śniegu. Ja dziś też pójdę na spacer z Maksymilianem. Niestety muszę w wózku wozić radio włączone, bo inaczej nicpoń mi się buntuje i płacze cały czas. On nawet jak idzie spać to se śpiewa jesli mi się nie chce akurat. Na chrzcinach był zachwycony organami i tylko pomrukiwał jak przestawały grać. Mało tego jeszcze nie wszystko mu pasuje, uwielbia Grechutę i Budkę Suflera.
dobra, to ja do tych brzuszków, też się dołączę:-))
Dziś, nie martwimy się o fałdki, używamy na całego:-))
Witajcie ponownie, robię wędlinkę i jeszce przez godzinkę będę w domu, a później idziemy na dwór. Chłopcy niezyt zadowoleni ztego powodu, nie przemyślałam tego. Kurcze, wiecie co ja to jakaś zaczarowana jestem dziiaj, chyba, przez te pączki faworki, o wuzetce nie wspominając:-)) W sobotę mamy ślub i wesele przyjaciół. Zaproszenie lezy w domu od 2 miesięcy, z tego powodu przesunęliśmy wyjazd w góry. Wszystko wcześniej miałam obmyślone i zaplanowane. Umówiony fryzjer i cala reszta, taksówki i kurna byłam pewna że ślub jest na 18, a dziś przyszła młoda wyprowadziła mnie z błedu i okazuje że ślub jest na 15!!!! Kurna, teraz, wszystko na hipcika muszę to przeorganizować. Młodej napędziłam stracha, bo tak przekonująco mówiłam o tym ślubie na 18, ze już myślała, ze mają bład w zaproszeniu i wszystkich zaprosili na 18 hihih. Ja, oczywiście zaproszenia, od chwili otrzymania go nie oglądałam i mam za swoje. Pokaże Wam, jak zapakowałm pieniądze, które są częścią naszego prezentu.
Zastanawiam, się, czy nie zmienić, tego na atłasowe wstążeczki... Ta rafia, trochę sztywna jest, ale efekt, miał byc troche bałaganiarski. Pani w banku, patrzyła na mnie jak na wariatkę, jak poprosiłam o 50 nowych banknotów 10 złotowych, ponoć nikt ich nie chce.
Podoba mi się, fajny pomysł, ta rafia też pasuje, uważam, że nie zmieniaj! Całość taka"pstrokata" wychodzi, rzuca się w oczy,może na woreczek jakiś jeden motyw bym doczepiła, kwiatek? ale niekoniecznie...
Kiedyś idąc na wesele, do kartki z życzeniami, daliśmy dla żartu stary banknot 50 zł chyba, z kolekcji mojego mężusia.
Widziałam też bukiet, w którym pomiędzy kwiatami, były doczepione pieniądze w rulonikach, o to tak jak Twoje Aloiram, nadziać na patyczki i do bukietu.
Miłej zabawy już teraz życzę!!!
Masz rację, pokombinuje z kwiatkami i woreczkiem. Taki za elegancki jest:-)) Co dwie głowy to nie jedna. Do worka zapakujemy jeszce kupony na totolotka i karteczkę z życzeniami.
Myśmy na wesele, też z różnymi rzeczami chodziliśmy. Swojej sistrze, kasę np. zapakowałam, międzi 2 cegły klinkerowe, oziązane piękną wstążką, przez florystkę. Pieniądze w wiązance też dawałliśmy, w jabłku, w jakimś koszu, chyba w 9 pudełeczkach pakowanych jedno w drugie. Nie dajemy pieniędzy w kopercie, to takie troszkę, bez duszy. W sobotę, mąż odbierze jedną symboliczną różę, a zamiast klasycznej wiązanki, będziemy mieć paczkę pieluch dla Domu Małego Dziecka, o to prosili młodzi.
Bardzo oryginalny sposób na dekorację:) . A propos godzin ślubów , to też sobie coś kiedyś ubzdurałam ,że idziemy na 18 . Zaproszenie sobie długo leżało i podobnie jak u Ciebie zaplanowałam fryzjera, itp. Po czym okazało się ,że ślub jest na 16 . O tyle dobrze ,że fryzjera i tak miałam umówionego na wcześniejszą godzinę , bo niestety w ostatniej chwili nie mogłabym zmienić godziny . A poza tym to lubię mieć dużo zapasowego czasu , bo na ostatnią chwilę to nic nigdy mi nie wychodzi. Trochę przyspieszyłaś dzisiaj bicie serca młodej :))
Czy to jest wesele 1 dniowe? Kim oni są dla Ciebie jeżeli moge wiedzieć?
Witajcie dziewczyny.
I ja przysiadam się z moją latte machiatto ( co prawda znowu mi się wymieszała i nie było tych pięknych trzech warstw. Czasami wychodzą, czasami nie.)
Właśnie wróciłyśmy ze spaceru z Martyną.Temperatura dziś w porządku, więc postanowiłam trochę rozerwać mojego brzdąca. Na piechotkę do pobliskiego parku (wózek jak zwykle w samochodzie; 5.piętro starej kamienicy bez windy), a tam momentami brodziłyśmy prawie po pas w śniegu (tzn. Tyna brodziła, bo przy moim wzroście to ciężko). Od razu poprawił się nam humor. Mimo to, maleńka łapała się od czasu do czasu za buźkę i jęczała troszkę. No ale, teraz smacznie śpi. A granulki już mąż zakupił i mam nadzieję, że pomogą. Jeszcze raz dzięki Ula. (przy okazji - pączki pyszne )
A wz-ka smakowita. MNNIAM!
Myśmy też dopiero wrócili, chłopcy rozradowani, al już zmęczeni. Góry sniegu przerzucilii.
Z tym macchiatto, to może za szybko wlewałaś kawę, lub była za "małe stężenia" miała. Kurcze moim chłopcom tak się ta kawa podoba, że w ten sposób kawę inkę robimy (rany jak ja w dzieciństwie tej kawy nie lubiłam). Moje dzieci to w ogóle jak dla mnie dziwne rzeczy jedzą. np. jajka na twardo, oliwki. To są rzeczy których ja w dzieciństwie nie cierpiałam. jajka na twardo 'nauczyłam" się jeść przy nich:-)) Idę zrobić sobie kawę:-))
Hmm. Kawy raczej za szybko nie wlewałam, ale może rzeczywiście było za mało kawy w kawie... Sprawdzę to.
Ja w dzieciństwie nie lubiłam nic poza owocami, za to Martyna jak na razie jest wszystkożerna. Ciesz się, że chłopaki różne rzeczy Ci jedzą. Przynajmniej nie musisz się męczyć z ustalaniem jadłospisu.
Zmykam obiad mężowi podgrzewać, bo zaraz z pracy wraca. Pewnie znowu usiądzie nad tymi swoimi tabelkami i będę miała do Was dostęp utrudniony...
jeśli o kawie mówicie - to moja pierwsza taka kawka,chyba wyszła:
U mnie też nie ma dużych problemów z jedzeniem, starsza córcia mało wybrzydza, choć czasami wydziwia, np. teraz przestała lubić banany i nie zje jajka na miękko. Pewnie przejdzie i coś innego wymyśli.
Śliczna Martynka! Rumiane policzki, piękny uśmiech, widać, że szczęśliwe dziecko!
Też dzisiaj szalałam z małą na śniegu, czułam się jak dziecko, kiedy przebijałyśmy się przez największe zaspy...Iza nie odpuściła.
Martynka jak malinka, hihi, tak ładnie zaróżowiona!
Już czas spać, ale może jeszcze....pączusia?!
Już nie mogę na nie patrzec...każdą partię trzeba było próbować, czy upieczona i jak już polukrowałam je i ozdobiłam, to okazało sie że mnie mdli na sam ich widok, hihi. To moje dzieło, wymęczone, ale jakoś poszło:
A następne pączki... za rok, uff!
Dobranoc miłe mamy....oby skończyły sie te gorączki i inne bolączki i zgrywusy znowu zdrowo rozrabiały :D
Papa
Peggy, piekne te Twoje pączki:-)) Faktycznie, robiąc jedzenie, można najeść się samym widokiem, zapachem i próbowaniem go:-))
U mnie dziś chłopcy, obudzili se pełni energii, od kilku dni, nastawiamy młodszego, ze jutro zostają na popołudnie i noc z ciocią, narazie mówi, ze dobrze, co będzie jutro zobaczymy. Zawsze, jak wychodziliśmy na noc, oni zostawali z dziadkami (tylko dziadkowie musieliby pokonać 300km) , a teraz pierwszy raz zostaną z zaprzyjaźnioną sąsiadką:-)) Idę zrobić kawkę:-))
Aloiram, ważne, że chłopcy będą razem, to młodszemu raźniej, i na pewno przetrwa noc, będzie potem się chwalił, jaki to samodzielny jest....
Fajnie, że masz taką sąsiadkę, u której możesz zostawić, my teraz mieliśmy w firmie męża zabawę karnawałową, ale nie poszliśmy, Dominika za mała, żeby ją zostawić na całą noc. Ale za rok? Może..
Parzę sobie małą kawkę, jeszcze oponki dwie zostały, zerkam na nie co rusz, ale nie,nie....
Wieczorkiem wczoraj oczywiście były zapowiadane brzuszki, nawet jakoś lepiej mi, ostatnio jem też activie, pomaga.
Nie, no ja wymiękłam, żadnych brzuszków nie była. Za to lamka ulubionego wina porto:-)) Powiem, Ci, ze mam takie 3 zaprzyjażnione sąsiadki. Bombowa sprawa, czesto się spotykamy, dzieciaki pielgrzymują od jednych do drugich:-)) Opiekujemy się mieszkaniami, gdy któreś z nas wyjeżdża. Chłopaki razem grają w tenisa itd, itd. Rodzice, bardzo często do nas przyjeżdżają i tak staramy się planować jakieś wyjścia, by dzieci byly razem z nimi, ale kiedyś ten pierwszy raz musi być!!! Ciocia, juz tu zaplanowała jakąś imprezkę, ciekawe co się będzie działo:-))
Ech, fajnie masz...u nas nie am szansy zostawić dziecka na noc, jak się obudzi i zabraknie smoczusia - cycusia to nic nie pomaga...
Na weselu kuzynki mojego męża spędziliśmy moze trzy godzinki...
Już sie nie mogę doczekać, kiedy się wybiore na jakąś imprezkę, tak bym sobie potańczyła...marzenia - jak narazie.
Ula, z tymi brzuszkami to mi wczoraj kompletnie nie wypaliło - ledwie się zginałam, ale dzisiaj - na bank sie troszke powysilam, bo aż mi wstyd, że taki ze mnie leń!
Moja corka jak miała 7-8 miesięcy została na noc u babci. My byliśmy na weselu. Znisła to normalnie. Jak miala 6 miesięcy byliśmy na weselu. Wynajeliśmy nocleg. Wynajeliśmy ciocie dla córeczki. Kilka razy zaglądalismy do nich. Było wszystko ok.
Mniam, pyszności!!! Bardzo ładne Twoje pączki, Kasiu! Często gotując całe dnie w kuchni, nie mamy ochoty już tego jeść, cała prawda!!!
A z jakiego przepisu korzystałaś na te arcypączki? i jak robiłaś lukier?
Super Dzidzia:-)) Czasem patrząc na tak małe dziecko, żałuję, że moi chłopcy już tak podrośli, ale chwilę później przychodzi opamiętanie i się cieszę z tego, ze pewien etap mamy za sobą:-)) Zauważyłam, ze mam słabość, do "dziewczyńskich gadżetów" tj. jakiś spinek, bransoletek, koralików, torebek. Na szczęście, mam 2 siostrzenice i mogę na tym polu zrealizować się:-))
Hihi, ale ciemne oczka, czarujące...
A przepis na paczki jest Nutelli
http://wielkiezarcie.com/przepis6192.html
Różne są o nim komentarze, ale akurat mi pączusie się udały, a na drugi dzień są jeszcze lepsze! Lukier zrobiłam z białka , cukru pudru i rumowego aromatu - ucierasz odrobinę białka z cukrem pudrem, tak żeby nie było za twarde ani za bardzo lejące i na koniec dosmaczasz aromatem - ot cała filozofia. :)
A dzisiaj u mnie sprzątanie, obiad tylko w połowie robię, bo zupka z poprzedniego dnia zostala. A potem spacerek, o ile mróz troszkę odpuści, bo rano było 13 st. poniżej zera I znowu bałwana nie ulepimy, bo śnieg zmrożony!
Pozdrawiam wszystkie mamuśki! Ociężale pozdrawiam, hihi, po tych wczorajszych pączkach :)
Śliczne Maleństwo!!!!!
Maksymilian ma niebieskie oczka, tylko ma bardzo długie zakręcone czarne rzęsy. Dziękuję za miłe kometarze zdjęć mego nicponia.
Laugasel, on jest śliczny!!!
My już po spacerku. Cały czas śnieg u nas sypie. Nie pamiętam już, żeby tyle go leżało w centrum miasta.
Obiadek mam z głowy. Idziemy dziś na pierogi do mamy mojej przyjaciółki. Robi najlepsze w świecie ruskie i pierożki z mięsem (zasadniczo nie lubię pierogów z mięsem, ale te pochłaniam błyskawicznie!). Już nie mogę się doczekać. Z przyjaciółką i jej rodzeństwem (ma jeszcze starszą siostrę i młodszego brata), nazywamy te nasiadówki pieróg-party. Na pewno będzie miło. No i będę miała okazję poprzytulać się do 8-miesięcznego brzuszka mojej przyjaciółki. Mam tylko nadzieję, że pani Celina zdradzi mi w końcu tajemnicę tych pierożków z mięskiem. MNIAM!
Martynka po poleconych przez Ulę granulkach, przespała całą noc. To jakiś cud! Dziękuję kochana!
Kasiu, długo patrzyłam na Twoje pączusie. Cudowne. Aż żałuję, że wczoraj nie zjadłam ani jednego... Ale te, które mieliśmy nie były takie apetyczne. Jakoś boję się wziąć za pączki. Za to upiekłam mnóstwo faworków i osobiście pożarłam całą miskę. I brzuszków też nie robiłam... Wstyd. Myślę, że u mnie czas już na jakąś dietę. Bardziej w celu oczyszczenia organizmu. Tak jakoś nielekko się czuję... Same ćwiczenia chyba już nie pomogą.
Piękny śnieg i u nas....
Pewnie po obiadku pójdziemy na sanki....
Pierogi - uwielbiam pod każdą postacią, robić i jeść, z mięsem szczególnie, bo ja taka mięsożerna coś jestem. Fajne takie nasiadówki przy smacznie zastawionym stole...
Cieszę się Haniu, że granulki pomagają!I Martynka wyspana, i Wy wypoczęci, superrrrr
Dietka przydałaby się, choć wkoło tyle dobroci, przepisy co rusz nowe, smaczne. Mam taką dietę, w której je się co 2 godziny cały dzień, np. jabłko + sok za 2 godz. kawałek mięsa itd...mam ją gdzieś spisaną, odkopię.....
Ćwiczeń mi brakuje, bo się przyzwyczaiłam do aerobiku, a teraz jest przerwa,bo są ferie, więc parę ćwiczeń, kroków muszę zrobić w domku.
MIŁEGO POPOŁUDNIA!!!
Ula, a masz taką dietę, w której sie je co 10 minut ? Hihi!
Odkąd siedze w domu i gotuję to takie właśnie mam wrażenie - ze jem co chwilkę...coś tam próbuję, podjadam, podgryzam, aaaaaa!
Żeby wreszcie przyszła wiosna, kupimy siedzonko dla Izy i ruszymy rowerkami w trasy - może wreszcie waga nieco drgnie.
Ale ćwiczyłam dzisiaj! Jutro pewnie zwlekę sie z łóżka na czworaka, ale dzisiaj jestem okropnie dumna z siebie ;)
Ula, kochana, może napiszesz cos więcej o tej diecie, o ile ją odnajdziesz, bo te ktore są proponowane na naszym forum, niestety dla mnie odpadają. Miaalm troszke problemow ze zdrowiem i każdą dietę muszę rozpatrzyć pod kątem moich możliwości.
No to pędze do łóżeczka...ach, jak miło!
Pozdrowienia dla mamusiek!
Hi,hi, ale fajnie to wymyśliłaś, Kasia, dieta co 10 minut podjadamy okruszki ciasta, gryza chleba, łyżka świeżo zrobionej zupy, ciepły kotlecik, tak to już z nami jest,,,,
Dobra, ok, jutro się dokopię, coś znajdę, pamiętam,że dieta mi się podobała, dlatego przepisałam w zeszyt, więc na pewno gdzieś jest.
Dzisiaj miałam ciężki dzień, chyba kolejne ząbki wychodzą Dominice, dałam jej granulki, i śpi. Zobaczymy! Ja też już zmykam, padam na buziala!
Pozdrawiam!!
No nareszcie sobie odpoczęłyście :)
Haniu miło mi czytać, ze wszystko się układa ! I jeszcze te pierożki! Narobiłaś mi smaka, może jutro pokleję trochę, akurat mam serek...bo z mięskiem mój mężuś nie lubi...może gdyby spróbował tych niesamowitych pierożków również by się przekonał, hihi!
A te moje paczusie...ech, okupione łzami i nerwami, pierwszy raz robiłam i pierwsze paczki były oczywiście spalone z zewnątrz i surowe w środku! Dopiero kolejne wychodziły nieco lepsze, a te są z ostatniej partii, no cóż - człowiek uczy sie na błędach. Ale obiecałam sobie że mimo wszystko za rok znowu spróbuję, hihi :)
Ale słodziutki maluszek.
Dziś robię pączki znowu, trzymajcie za mnie kciuki!!! Wczoraj byłam u lekarza z tym bólem głowy po wypadku. Kazał mężowi telefonicznie dbać o to,żebym miała możliwość relaksu i ruchu. Mi zabronił mysleć o wypadku, szkoda ,że głowa tego nierozumie i boli głupia. Ciągle śnię wypadki samochodowe już mi nawet się znudziły!! A przecież szczerze mówiąc nawet czasu nie mam o mysleniu o tym tyle się dzieje przecież.
Pączki wyszły cudne!!
Gratuluję udanych pączusiów!
Co do tego wypadku...Laugasel, daj sobie czas...to minie.
Dobrze że nam napisałaś, co się stało, dobrze jest się wygadać.
Musisz jakoś przetrwać ten okres, kiedy wspomnienia są żywe, wiadomo - czas leczy rany, będzie coraz lepiej - trzymam za Ciebie kciuki i wysylam dużo pozytywnych fluidów :)))
Ruch to świetna rzecz, też mi zawsze pomaga na problemy. Kiedy sie ruszamy nasz organizm wytwarza hormony szczęścia :) Warto o tym pamiętać :)
Życzę Ci dużo spokoju...i pozdrawiam cieplutko!
To samo powiedzią mi lekarz, powiedziął ,że ten stan może mieć swoje nawroty do 2 tygodni . Jutro może zdecyduję się na basen.Bardzo Dziękuję za wsparcie.
Witam późną porą ale dopiero mam chwilkę żeby wreszcie odpocząć. Choróbsko nas wreszcie opuściło, ranka u Basi goi się ładnie, we wtorek na zdjęcie szwów. Jaka cisza w domu, dzieciaki słodko sobie śpią a ja kończę herbatkę z melisy i też się zaraz kładę. Mąż w delegacji, więc znowu siedzę u mamy. A po niedzieli wielkie pakowanie. I przeprowadzka nareszcie. Właśnie szukałam na allegro jakichś ładnych ozdób do pokoju mojej Basi z księżniczkami, bo oczywiście pokój ma być na różowo, z baldachimem na łóżku. Wreszcie będzie miała swój własny pokoik i obiecała że będzie dbała o porządek. Zobaczymy bo jak narazie to idzie jej ciężko. Najdziwniejsze jest to że chętnie mi pomaga w domu, w sprzątaniu i w kuchni ale jak ma sprzątać swój pokój to jej schodzi kilka dni.
A jutro mam zamiar wypróbować nowy przepis na pączki pieczone! Miałam zrobić wcześniej ale kupiłam zepsute drożdże i przepis czeka. Ale wyglądają tak pysznie na zdjęciu że nie odpuszczę i jutro robię. Miłej nocki życzę.
Czyli teraz wszystko ku lepszemu idzie! Dzielnej Basi życzę pieknego pokoiku małej księżniczki.
Witam Was, mam małą chwilkę, więc zobaczę co tutaj...
Monami, takich różności do pokoju jest pełno w internecie, ale też w sklepach, typu Ikea, Castorama....Znam te tematy, moja starsza córcia uwielbia różowy, jest na etapie księżniczek, wróżek..... Na pewno coś pięknego wyczarujecie, jest teraz tyle możliwości, farby, naklejki, dekoracje, firanki,..... Powodzenia w urządzaniu pokoiku!!!!
Daj też znać jak wyszły pączki!!! Nie wątpię, że wyjdą wyśmienicie!
Dziewczyny,dokopałam się do tej diety, chodzi w niej o regularność w jedzeniu, bo to przyniesie efekty, w ogóle, nawet bez diety powinno się jeść regularnie??!!(różnie to bywa)....Mam ją z jakieś książki, nie pamiętam, bo to było dawno....
2 godzinne odstępy:
7.00 kawa lub herbata
9.00 serek topiony
11.00 jajko na twardo
13.00 jabłko lub mały grejpfrut
15.00 gotowana kura lub cielęcina 20 dag
17.00 chudy twaróg 10 dag
19.00 szklanka soku pomidorowego lub filiżanka barszczyku lub kieliszek wina
Potem już nie jemy
Jeszcze jej nie stosowałam, ale myślę nawet w jeden dzień tak zrobić, nie wiem?!
Życzę Wam miłej dnia!! Pa
Witajcie, ja jeszce ledwo patrzę na oczka. Zaraz wracam jeszce do łóżeczka:-)) Dzieciaczki na dworzu, bawią się w najlepsze . Zejdę po nich popołudniu. Wesele, było naprawdę fajne. DUUUŻo, bardzo dobrego jedzenia. Pięknie wszystko udekorowane, strasznie mi się podaobały dekoracje stołów, żeywymi kremowymi różami, ale odespać jeszce muszę:-))
Fajnie, ze imprezka się udała, słodkich snów i za chwilę wracaj znów :) Do mamusiek, hihi!
Cieszę się, że bawiłaś się świetnie, to najważniejsze! A teraz już wstawaj, do nas zawitaj!!!
Dzięki Uleńko za tę diete!
Wiesz, zaczęłam już sobie tak jeść co dwie godzinki i przyznam, że jem mniej. Chyba coś w tym jest. Kiedy je się częściej, nie ma takich napadów głodu, a człowiek głodny zjada o wiele więcej niż potrzebuje.
Spróbuję w któryś dzień trzymać sie dokładnie tego jedzonka, które jest jadłospisie podanym przez Ciebie.Może coś wreszcie zrobie z tą oponką, idę w tym roku na wesele koleżanki, wiec wypadałoby sie ładnie zaprezentować :) Że mamuśka jestem to nie znaczy że musze nosić tą oponę biodrowo - brzuszną, hihi, nawet już troszkę ćwicze, pomalutku zwiększam liczbe powtórzen, myślę, że do lata sie uporam!
Miłego dzionka mamusie! Słońce u nas tak daje czadu, że od tego śniegu można oślepnąć, pewnie pojdziemy dzisiaj na dłuższy spacerek. Pozdrawiam słonecznie!
Kasiu, racja wielka co piszesz, tak sobie też myślę, że nie zdążymy zgłodnieć, a tu znowu trzeba coś zjeść.hi,hi. Fakt, że są to małe porcyjki, ale syte, bo i jajko "trzyma" i topione sery i mięso...Po czasie nie będziemy już takie głodne, nie będziemy się opychać.
Mama mi zawsze mówi, zrób sobie jedną większą kanapkę, a lepszą, z dobrą wędliną, serem, warzywami przede wszystkim, a nie opychać się stosem kanapek, mało wartościowych, cienko posmarowanym pasztetem (choć pasztetami nie gardzę)...
Ćwiczę też w domku, z małą na dywanie, ona się chichra, skacze po mnie, o rety!!
Od jutra też sama jestem jak Monami, mężuś znów w delegacje, trochę się martwię, bo pogoda kiepska, warunki na drogach nieciekawe, a jedzie kawał drogi...
To Mamusie miłego wypoczynku! pozdrawiam.
Też ćwiczę z małą, tylko położe sie na dywanie, zaraz mały przylepek przybiegnie, siada na mnie i podskakuje. Ekstra ćwiczenie na brzuch, hihi.
Oj, przykra sprawa z tym wyjazdem, pogoda okropna, ale trzeba być dobrej myśli, jak narazie drogi nawet niezłe sie zrobiły, przynajmniej u nas (a mieszkam "daleko od szosy", hihi). Ma przyjść jakieś ocieplenie, tak więc będzie dobrze :)
Właśnie wyjechał, pogoda deszczowa u nas, mam nadzieję,że na innych terenach będzie inaczej, O, a jedzie w Twoje strony,a to przez całą Polskę! Mogłam się z mężusiem zabrać, to bym tak nie przeżywała!
Ale nic, mam dzisiaj córcie w domu, bawią się już w najlepsze, a ja na chwilkę przysiadłam do Was!!! pozdrawiam
Jak dla mnie to straszna ta dieta:(
Przymierzałam się kiedyś do dietki proteinowej, ale też odpada:( nie jestem w stanie opanować apetytu na słodycze
tak więc teraz ćwiczę (troszkę;), pije litrami wodę niegazowaną i na kolację jem otręby z jogurtem, ale na nic więcej mnie nie stać, nawet chrom nie pomógł:-? Gruba co prawda nie jestem (59kg przy 172 cm, ale to i tak 7 kg więcej niż przed ciążą i źle się z tym czuję), ale też mam problemy z taką właśnie oponką (zresztą zawsze miałam ten problem -wystający brzuch)...
Zobaczymy co to da, póki co mam lepsze samopoczucie:)
Jak dwa dni zabardzo się głodziłam to mało się z Zuzą nie przewróciłam, tak mi się w głowie kręciło:(
Ja ogólnie też za dietami nie przepadam, po prostu trzeba jeść mniej, no i jak piszesz ten nieopanowany głód na słodkości, przerasta mnie, szczególnie jak weszłam do WZ !!
Nie ma co też się głodzić, musimy funkcjonować czasami na najwyższych obrotach, przy naszych dzieciaczkach, przy domu, musimy być silne...Dobrze, że pijesz wodę niegazowaną, oczyszcza organizm...
Pozdrawiam,Ula
Tak, te WZ słodkości anioła by zwiodły na pokuszenie:)
Piszesz, że pijesz litrami wodę niegazowaną. Uważaj z dużą ilością nawet wody bo rozciągasz żołądek jeżeli pijesz dużo na raz. Przy odchódzaniu lepiej jest by żołądek był mały a nie rozciągnięty.
Dajanko, wystający brzuszek moze być przyczyną słabych mięśni brzuch - często się tak robi po porodzi. Przy tej wadze i wzroście, to wcale grubaskiem nie jesteś, hihi. Ja jestem 1 cm od Ciebie niższa, a waże ciut więcej...
Poćwicz na brzuszek, na dolne partie mięśni - zwłaszcza. Może to pomoże, na pewno nie zaszkodzi :) Poszukaj w internecie - można zawrotu głowy dostać od różnych ćwiczeń na brzuch. Żeby jeszcze były większe chęci do ćwiczenia...
Trudno zrozumieć, ale nie robię nic -a chudnę w oczach. Chociaż wmówiłam sobie ostatnio,że czekolada to mój wróg>To może ta tajemnica?
No, tak, dla księżniczki pokoik po królewsku musi byc urządzony.
Bidulka, tyle przeszła, to teraz będzie miała nagrodę :)
Z pewnością zadba o porządek, nie ma to jak własny kacik :) Też pamiętam, że jak dostałam swój pokój, to zaczęłam dbać o porządek :)
To miłego urządzani się w nowym gniazdku :)
Dziewczyny no nade mną chyba jakaś czarna seria. Mam za sobą nieprzespaną noc, bo mój synek wymiotował i miała biegunkę do 5 rano. Potem trochę spokoju i koło 11 znowu podwójne "zdarzenie" i jak narazie spokój. Jest bardzo osłabiony, teraz śpi. Cała noc zeszła nam na sprzątaniu, praniu i noszeniu go. Bałam się że się odwodni ale na szczęście dużo pije, w nocy wypił 4 szklanki rumiankowej herbaty a dzisiaj popija wodę i udało mu się zjeść kilka łyżek kleiku ryżowo-marchewkowego. No ale się dziecko wycierpiało, boję sie czy to nie jakaś wirusówka bo jeszcze obwiniam o wszystko kiszonego ogórka, który mu chyba stanął na żołądku ale nie wiem czy w takim przypadku byłaby i biegunka. Także z pączków nici bo nawet nie mam do tego głowy.
Podpowiedzcie mi co mu jeszcze można dawać oprócz tego kleiku, bo u mnie pierwszy raz takie sensacje i nie wiem jak mu jeszcze pomóc.
Boję się też o tego najmłodszego bo jak to wirus jakiś to może być nie za wesoło.
Na biegunke jakieś probiotyki (takie jak daje sie przy antybiotykach na osłonę żołądka) np lakcid lub trilak. Jest tego duży wybór. Na biegunkę dobra jest smekta. Herbata rumiankowa może rozwalniać. Na biegunkę dobre są też czarne jagody (sok, owoce np z zamrażarki lub herbata z suszu). Musi pić dużo ale nie soki. Najlepiej niegazowana woda mineralna. Daj mu też trochę coca coli. Jeżeli dziecko jest małe to odgazowanej a jak większe to normalnej. Sprawdziłam na swoich i działa. Jak bedzie dużo pił to nie martw sie jak nie bedzie jadł. Przeczytaj sobie moja wypowiedź w pozycji 9. Tam napisałam o moich dzieciach jak przechodziły.
Dzięki As, właśnie jak to napisałam przypomniało mi się że już coś było wcześniej o tym. Dzięki.
Trzymaj się Monami! Być może że to grypa, ale skoro udało mu się coś zjeść i nie zwymiotować, to może po prostu jakaś niestrawność...bidulek sie namęczył, ale bedzie dobrze. Pozdrawiam cieplutko!
Jak mój Kubuś miał wymioty i biegunkę w wieku dwóch lat , to zaniosłam jego kupkę do labolatorium. Potem z wynikami do lekarza i po pierwszej dawce leków była już poprawa. Ja qychodzę z Założenia,że nic się nie dzieje bez przyczyny. A Kubuś dostawał coś od odporności.
Monami, głowa do góry!!! Nie martw się, teraz już po nocce, to pewnie już najgorsze minęło. Wszystko to, co dziewczyny piszą, to ja też stosowałam, w taki sam sposób, też przeszłam i to nie raz przez taką sytuację.
Jak jest więcej dzieci, to człowiek się od razu martwi, że przejdzie choroba na to drugie, teraz to wiem, jak jest młodsza. W tamtym roku starsza córcia przyniosła choróbsko z przedszkola i oczywiście padło na małą. Dwie miały zapalenie oskrzeli. Nic się na to nie poradzi, ale jestem w domu na wychowawczym, spokojnie mogłam posiedzieć przy dzieciach.
Przesyłam , niech się zaświeci w Twoim domu!!!!
Monami, trzymaj się, mam nadzieję, ze już jest lepiej.
No tak już miesiąc się męczymy, a tu ani ząbka... już się martwiłam,
bo koleżanka nastraszyła mnie przecinaniem dziąseł, ale już już... dzisiaj poczułam, że dolne jedyneczki są baaardzo bliziutko:)
Aha, niektórzy to mają w tym temacie szczęście właśnie 9-miesięcznej córeczce sąsiadki wyszły dolne jedynki. Marudziła tylko 1 dzień, a na drugi miała już 2 jedynki!!!
A tak poza tym to nic ciekawego, wczoraj było bardzo ładnie i byłam z Zuzą na spacerku, ale w nocy lekki kaszelek i nie mogła oddychać od katarku, oczywiście o żadnych gruszkach do noska nie ma mowy, bo na sam widok mała szaleje, ale udało się nosek zakropić i od 3 spała w bujaczku, niespokojna, ale zawsze... A dziś już jakby lepiej, ale nie mogę w nią wmusic syropku, pluje bardzo skutecznie, a na siłę też nie da rady, tylko wlewam 2.5 ml wapna dla dzieci do herbatki.
Jak wy sobie radzicie z syropkami? To nasze pierwsze przeziębienie i czuję się kompletnie bezradna:(
Do niektórych antybiotyków dołączona jest specjalna miarka podbna do strzykawki tylko na końcu ma dziurkę, a nie dziubek. Wszelkie syropki właśnie tym podaję. Jest tam podziałka w millitrach. Jak miała córka 20 ml i była w szpitalu pielęgniarka kazała nam podać jej lekarstwo to wtedy zrobiliśmy to normalna strzykawką. Też było dobrze. Wpuszczałam po malutku do buzi jak dziecko leżało.
Też tak robiłam, tylko dziecko musi być spokojne i łykać, bo zdarzyło mi sie, że mała była rozbrykana i się zakrztusiła...nie było to przyjemne.
Nie porównuj z innymi dziećmi, każdy rozwija się swoim torem! Twoja córcia też!
Moja 10 miesięczna córka ma dopiero 2 dolne jedynki, które wyszły w 9 m-cu i tyle. Coś zaczyna marudzić, ale czy to zęby?? Nie patrzę już na innych,a temu wyszły szybciej, czy więcej,... Po roczku (w kwietniu) będę na szczepieniu, to jest badanie indywidualne, i tym się kieruję.
Mam o tyle dobrze, że córcia lubi pić z łyżeczki, w ogóle nie chciała smoczka, butelki....Pije z kubeczków, łyżeczek i tak podaję jej syropy, ale są specjalne strzykawki dołączone do syropów. Zawsze na czas podania, daję jej coś do rączki, żeby się czymś zajęła, to pomaga jej odwrócić uwagę. Powodzenia!!!!
Ullu, z tymi ząbkami to akurat nie porównywałam, końcu moja Zuza ma narazie 4.5 miesiąca więc ma jeszcze czas:) Bardziej chodziło mi o to jak bezboleśnie i szybko to u nich poszło:)
Co do syropku to podaję jej strzykawką, ale i tak wypluwa:-( a łyżeczką niby lubi jeść, ale kiedy poczuje syrop to wszystko i tak ląduje na pieluszce, chociaż przeszłam teraz na smaczny przecież stodal...
Aha, Dajanko, myślałam, ze Zuza ma 10 miesięcy;ups......i udanego podawania syropków, z dnia na dzień będzie lepiej, zobaczysz!!!!
:-)
Eh u mnie znowu sypie śnieg chyba oszaleję!!!
Mam już tak serdecznie dość, że szkoda pisać.... Psot jedynie ma radochę no i mamy iglooo
Ponad godzinę drążyłam - leżąc w śniegu po uszy ;) Czego się dla dzieci nie robi ;))
Zaczęłam się odchudzać.... no i wpadła sąsiadka na kawkę z wz-ką... Małpa jedna, wie że to moje ulubione ciacho... i szlag trafił mocne postanowienie poprawy... Zacznę od....jutra????
Ale bomba!!! Jak to czasami trzeba się poświęcić, ale czego się nie robi??!!! Otóż to,...igloo prześwietne!!! U nas robi się już chlapa, nie jest miło!!!
Idę zaraz do Mamy z dziewczynkami, tam też sobie coś zjemy, nie obędzie się bez słodyczy, och.....
pozdrawiam, później jeszcze wpadnę!!!
ale, super!!! Co tam, leżenie przez godzinę w śniegu:-))) Najważniejsza, jest dobra zabawa:-)) A z sąsiadkami, to tak jest:-)) Ale ważne że są!!! Ja bez swoich kiepsko bym funkcjonowała. Na odchudzanie, zawsze będziesz miała czas później, zacieśnianie więzi międzysąsiedzich jest duuużo ważniejsze. My, przynajmniej tak sobie mówimy, jak opędzlujemy z dziewczynami blaszkę ciepłej szarlotki sypanej hihi
Co do diety , to kiedyś nadejdzie w końcu odpowiednia pora , może właśnie jutro , albo... np. od poniedziełaku :) , kolejnego;)
Ja zaciskam pasa od środy , akurat to Popielec , więc świetny pretekst :)
pozdrawiam
Dobry pomysł z tym Popielcem, może też się weznę tak na serio za dietkę.
Jak nie ma bata to trudno sie samemu zmobilizować. O i może jeszcze zero słodyczy w poście...hmmm...muszę to poważnie przemyśleć! Jolu, dzięki za podrzucenie pomysłu!
Tak, świetny pretekst tylko, że moja mama ma w Popielec urodziny, a w sobotę impreza:-D
Widzę, że świetnie sę bawiliście:)
A umnie śnieg się dziś topi...:-(
Fakt najlepsza zabawa była jak usypywaliśmy kopkę w zeszłym tygodniu.. Psot stał na środku i deptał .. śmialiśmy się że kapustę tarasi ..;)
Ekstra! Też tak chce!!!
Cześć Dziewczyny,
kurcze, dopadło mnie jakieś przeziębienie. Wychodzi, klimatyzowana sala weselna:-)). Już wczoraj wieczorem miałam temperaturę, boli mnie gardło i jeszce mam chba zapalenie spojówki lewego oka. Boli, mnie, podchodzi ropką i wyglądam jak zombie. Teraz martwię się, bym nie poczęstowała chłopców tym paskudztwem . Jak to mówią, jak nie urok to.... Kurcze, a w tym tygodniu, muszę się jeszce pouczyć, a weż tu się człowieku ucz, jak ci ledwo widzisz na oczy i w głowie dudni. Cieszę się bardzo, bo moje młodsze dzieciątko, dzielnie zniosło naszą nieobecność. Nawet słówkiem nie wspomniał o mamie, a nie mowa o jakimś placzu. Najbardziej bałam się pory zasypianai, a tu proszę standardowa kąpiel, piżamnka i zaśnięcie w ciągu 10 min. Mąż skwitował to: a nie mówiłem, że tak będzie, ale Ty musisz się poumartwiać:-)) Myślałam, że go zdzielę hihih, ale matka chyba zawsze tak ma???
A Psotek bez szemrania zasnął i przespał całą nockę .... Mój ślubny też oczywiście powiedział " a nie mówiłem"
Ach ci faceci!!! Oni tak chyba wszyscy mają!!!
my i tak zawsze będziemy się martwić, choćby nie wiem, jak nam mówiono, że będzie ok...Fajnie, że synek taki dzielny-samodzielny!!!Hura
Zdrówka życzę Aloiram!!!!
My też to przerabialismy po swiętach. Czerwone i zakisnięte oczyi zmiany ropne na migdałkach. Tylko ja nie chorowałam. Dzieci musiały brać antybiotyk i krople do oczu. Dużo też pomagał rumianek do przemywania oczu. Mąż musiał iść do okulisty i dostał maść na te oczy ale bez recepty jej nie dostaniesz. Teraz mąż przewiał ucho i ta maść jest też do uszu, urzywa i mu pomaga.
Drogie mamuśki zastanawiam sie czy nie macie mnie dość. Dość często zabieram tu głos. Może Was to juz denerwuje? Może uważacie, że się wymądrzam? Jeżeli tak to się zamknę.
uśmiałąm się z tego czajnika :)
As, skąd kobieto, takie mysli??? Każda z nas zagląda tu dla przyjemności, fajnie jet służyć radą, ale też dobrze jest prosić o radę, móc się pochwalić, pogadać o "pupie Maryny", wspólnie wypić kawkę, czy zjeść kawałek ciasta. jeżeli chodzi o mnie, to nawet, nie naszła mnie myś, że którejkolwiek z Was, zaglądającej do tego wątka, jest za dużo, czy za bardzo się wymądrza.
Ja tu się czuję wyśmienicie. Jesteście takie naturalne i życzliwe, W sumie można serial by nakręcić o tej Zacisznej. bo każdy potrzebuje uspokojenia i relaksu jak między Wami. Mój mały wczoraj skończył 5 miesięcy, tylko kiedy??? Ledwo co się urodził , a już tyle czasu!
jak dla mnie to możesz jeszcze częściej się "wymądrzać" , przecież każdy pisze to na co ma ochotę , więc nie zamykaj się!!! Na Zacisznej można pogadać o wszystkim i to jest fajne.
A ja się Wam się mamuśki pochawlę prezentem jaki dostałam na urodziny . Otóż znajomi zafundowli mi masaż czekoladowy , ale jestem happy z tego prezentu . Gębula sama mi się cieszy .
To ponoć rewelacja. też bym se tak chciała! Kochanych masz znajomych, widać że są Ci życzliwi. Pław się w czekoladzie i mów: chwilo trwaj wiecznie. Ja też mam podobne chwile na swoim liczniku. Kiedyś o nich Wam opowiem.
No to poowiadaj , jak masz czas pisz . Podziel się swoimi doświadczeniami. powiem szczerze ,że nigdy nie byłam na żadnym masażu , a tu jeszcze czekoladowy , jak dostałam to zaproszenie to aż mi ciarki przeszły ;)
Sam masaż jest wyjątkowo przyjemny a jeszcze czekoladowy mmmmmmmmmmm
Zobaczysz naładujesz baterie i będziesz jak nowa.
Ech...szczęściara! Widziałam zdjęcia z Islandii, moja koleżanka tam była na wakacjach, bo jest zafascynowana tym krajem. Tam jest cudnie! I jeszcze w taki fajny sposób spędzasz wolny czas, tylko pozazdroscić (pozytywnie, hihi)!
Rany, ale ekstra! Tylko nie wiem czy zdążyliby mnie wymasować tą czekoladą i czy bym wszystkiego wcześniej nie zjadała! Aaaaaa!
As, a cóż to za przypływ złego humoru? Gdyby kogoś coś denerwowało, z pewnością by to napisał.
Dobrze że jesteś z nami, masz dużo do powiedzenia i chwała Ci za to. Fajnie że tak dużo wiesz i możesz pomóc innym - po to jest ten wątek - aby sobie nawzajem radzić, pomagać...i plotkować oczywiście, hihi.
A na ten humorek to zrób sobie kąpiel z pianką i kieliszkiem winka (jeśli pijesz) albo inną dowolną, małą przyjemność, hihi. Zaraz Ci się humorek poprawi!
Też dzisiaj troszkę nie w sosie byłam, z meżem miałam małą sprzeczkę...ech! Jakiś taki przykry dzień, ale co tam - już sie pogodzilismy, placuszki w piekarniku, obiadek wyszedł smaczny...
Trzeba sobie jakoś radzić z tymi gorszymi dniami.
Uszy do góry.
Pamiętaj, że zawsze tu jesteś mile widziana :)
Pozdrawiam :)
Oj As, nie przesadzaj, po to właśnie tu jesteśmy, żeby powiedzieć co mądrego mamy do powiedzenia, czasem się pożalić, a czasem pożartować:)
Aloiram, wracaj do zdrówka!
No, ja zawsze muszę przeżywać każde rozstanie na dłużej z moją Izunią. Gdzie bym nie była to zaraz myślę, co tam się w domu dzieje. No tak już mamy...
24 stycznia byłam sama w domu z dziecimi. To była sobota. Mąż był na zakupach. Nagle mój Pawełek wsadził sobie do nosa malutki pionek od szachów. Byłam przerażona wizją jady na pogotowie i stracenia pół dnia zanim jakiś lekarz się tym raczy zająć. Bałam się sama mu to wyjmować by nie wsadzić głębiej . Uważam się za osobę niezdarną chciaz w dzieciństwie dużo wyszywałam, a to zajęcie precyzyjne i dla cierpliwych . Wydmuchiwanie w husteczke nie pomagało. Zadzwoniłam po męża. Jak wrócił przygotowałam pincetę. Nawet odkaziłam ją w spirytusie. Okazało się, że przez ten czas w dziurce nosa zebrało się trochę kataru i po wydmuchaniu noska w husteczkę pionek sam wyleciał. Dużo wcześniej mojego brata synek wsadził sobie klocka lego do nosa i bez lekarza się nie obeszło. Ja miałam więcej szczęścia bo pionek był malutki. Po tym incydenicie wszystkie pionki pozbierałam i spaliłam w piecu by nie przechodzić tego drugi raz.
Całe szczęście, że jakoś się obeszło bez interwencji lekarza:)
Nieraz nawet człowiek nie zdajesobie sprawy ile niebezpieczeństw czai się na nasze maluchy:(
Wielkie szczęście, że się tak skończyło!!!!!!!! Często po jakimś "wypadku" chowa się, wyrzuca przedmioty,które zagrażały, znam to osobiście.
Ach, dziewczyny korzystając z tego, że przyjechała moja siostra, a Zuzy chrzestna powierzyłam jej małą i nasmażyłam faworków:)
Pychotka:) i gdzie tu mówić cokolwiek o diecie? A teraz popijam miętkę i odpoczywam, bo mała śpi umęczona harcami:)
Za karę chyba zrobie podwójną porcję brzuszków;-)
I gdzie te nasze diety, nasze wyrzeczenia, nasze ćwiczenia?? Faworków to bym też zjadła, oj, narobiłaś smaka !!!
Bardzo dobrze jest tez pić zielona herbatę. Pomaga na 51 dolegliwości. Pomaga również w odchudzaniu.
Uwielbiam zieloną herbatę, mogłabym pić bez końca, cały dzionek, tylko sama nie wiem czy dobrze pić ją na wieczór?, ma przecież działanie kofeinowe,pobudzające..
A ja kocham czarną herbatę :( Ale skoro piszesz, że jest taka zdrowa, to będę pić dalej z uśmiechem na ustach. Bo zaczęłam ją pić będąc w ciąży i nadal piję. Czarnej staram się unikać, ale czasem się skuszę...
Ja kupuje niestety herbatę zielona ekspresową ale by była smaczniejsza to z cytryną i słodzę ciut więcej niz czarną herbatę. Pisze niestety bo zwykła (fusowata) jest lepsza ale ja wolę expresówki. Normalnie to ja piję czarną ale słabą herbatę, a zieloną tylko od czasu do czasu, chicaż doceniam właściwości zielonej. Bardzo zdrowa jest też czerwona herbata ale ma specyficzny podobno ziemiasty smak ale nie piłam. Jak zamierzałam się odchudzić to kupiłam sobie na allegro czerwoną herbatę w tabletkach. Bo zawiera też guarynę czyli składnik zmniejszający apetyt. U mnie pomogło choć proces był baaardzo powolny ale skuteczny.
A u mnie niestety nie wesołe nowiny, właśnie jesteśmy po wizycie pani doktor. Hubert ma rotawirusa, dostał leki. Nie jest odwodniony, bo go cały czas męczymy z piciem i wręcz w niego wmuszamy, także ma brać leki. Boję się tylko o resztę, zwłaszcza o najmłodszego bo ma dopiero 6 miesiecy. Pani doktor powiedziała że rotawirusem zaraża się jeszcze przez dwa miesiące po chorobie. Ach, już mi sił brak bo ostatnio jakby się wszystko na mnie uwzięło. A tu jeszcze przeprowadzka w tym tygodniu. Ale najważniejszy żeby mały z tego wyszedł bo jest taki biedniutki że się serce kraje. No to nabiadoliłam się Wam, uciekam teraz do maluchów.
Jeszcze na dodatek u nas taki piękny śnieg, a tu nie ma jak wyjść. Tylko Basia dziś troszkę wyszła sama i ulepiła bałwana ale zaraz wróciła bo samej to żadna zabawa. Pozdrawiam ...
Monami, przytulam Cię mocno:-)) zobaczysz za 2-3 dni będzie lepiej:-)) Rotawirus, tak jak szybko przyszedł, tak szybko odejdzie. Dobrze, ze maluch dużo pije, jak zacznie pomału jeśc, to szybciutko rotawirusa wydali. Miejmy nadzieje, że młodsza pociecha nie załapie. Czy masz coś podawać profilaktycznie już młodszemu dziecku??
Podaję małemu lakcid jedną kapsułkę dziennie ale nie wiem czy to wystarczy. Lekarka nic mi nie powiedziała a ja gapa skończona nie zapytałam o to. Tylko sobie potem tak pomyślałam że będę mu podawała, zresztą i tak dostaje bo brał ją przy antybiotyku w tamtym tygodniu i cały czas mu daję.
Acha, mały po pierwszej dawce leków ma się lepiej, nawet się rozgadał i bawił w kąpieli.
monami9 a gdyby ciebie lub Twojego męża zaczeło coś brać to na samym początku dobrze jest napić się coś mocniejszego. Raz jak wszyscy sie pochorowalismy na grypę żołądkową to wypiłam 1,5 kieliszka alkoholu 60% . Po kilku godzinach wszystko zwróciłam i juz byłam zdrowa.
Ten alkohol działa cuda najlepiej z czarnym świerzozmielonym pieprzem czarnym. Monami 9 ja także jestem z Tobą , musisz być dobrej myśli! Nawet jeśli zachoruje maleństwo to nie znaczy ,że będzie bardzo zle. Szybko zdrowiejcie!!!
Na pocieszenie dodam, że na dany szczep rotawirusa choruje sie tylko 1 raz. Jeżeli złapie się go kolejny raz to przebiega bezobiawowo lub bardzo lekko. Tak przeczytałam w internecie.
Monami, bądź dobrej myśli, jutro wyjdzie !!!! Choróbsko przyszło nieoczekiwanie i tak samo szybko pójdzie!!! Mam nadzieję, że Maleństwo nie załapie, podawaj coś może na odporność? Pozdrawiam, ściskam mocno!!!!
Monami, trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze!!!
Maluszek może się nie zarazi:) Odkąd Zuza się urodziła przeszłam już zapalenie płuc i anginę ropną, a ona dopiero teraz tylko przeziębiona:) Mam nadzieję, że wszystko jakoś sięułoży -sama zabaczysz:)
Uściski-pocieszacze:)
Monami trzymaj się! Przesyłam dużo ciepłych myśli. Skoro antybiotyk zaczął działać to będzie tylko lepiej :)
Monami nawet jogurt do picia jest dobry w takich wypadkach.
Dopadły mnie wirusiska, czuję się jak zwłoki z nietoperza....
pochłonęłam już solidną dawkę "stawiaczy na nogi" ale psiakoś nie chcą działać od razu...
Idę złożyć obolałe kostki do wyrka..
No to witaj w klubie:-)) Ledwo patrzę na oczy, w nocy miałam temperaturę, mąż zaraz przyjdzie, wyskoczył tylko na moment do pracy, pchnąć jakąś ważną sprawę, ale to on dziś sprawuję pieczę nad domem i chłopcami bo ja nie jestem w stanie, a oni dziś tacy pełni energii:-)) ale to dobrze. Idę do wyrka, narazie paaa
Mój lekarz mówi,że na wirusy to trzeba dużo spać, pić duuużo wody i myśleć pozytywnie i ...... faktycznie pomaga.Życzę szybiego powrotu do zdrowia
Moja córeczk dzis trochę nie wyraźna. Bolała ja głowa i wieczorem miała 38 stopni C. Podałam jej nurofen w syropie. Do przedszkola jutro jej nie wyślę.
Witajcie Kobitki! Widzę, że jakieś wirusy się wkradają, każdej z Was życzę pozbycia się ich jak najszybciej...Wyleżcie się, odpocznijcie...
Ja dziś jeszcze bez mężusia, dostałam sporą dawkę energii, którą chcę wykorzystać, w planach mam sprzątanie, pucowanie, pranie i odkurzanie. Jeszcze pójdę na spacer z małą, zajrzę do swojej Babci, bo coś nie najlepiej się czuje, potem zrobię mini zakupy, po córcię do przedszkola, ... Będzie tego dzisiaj,.. a i do krawcowej zajdę...
Obiadu dzisiaj nie gotuję,nie ma komu jeść, ..a ja zjem coś małego. Myślę już co ugotować w następne dni, szperam, wertuję...??!!
Ale mnie naszło, rety, musiałam się podzielić z Wami tą energią, bo aż mnie nosi....
Miłego dnia!!!! Niech zdarzy się coś przyjemnego, zdrówka dla Waszych dzieciaczków!!!!!
Uleńko, słonko, ty to potrafisz zarażać tą energią, hihi!
A jak masz ochote na coś ciekawego na obiadek top spróbuj to(o ile jeszcze nie próbowałaś):
http://wielkiezarcie.com/przepis21956.html
U mnie było w niedzielę i mąż tylko wzdychał z zachwytu.
No mamusie, zdrowieć, zdrowieć szybko, bo zima ucieka, trzeba na saneczkach jeszcze pojeździć, bałwany polepić!
Łykajcie te specyfiki i wracajcie do zdrówka!
Wysyłam moc pozytywnych fluidów i pozdrawiam cieplutko!
Witajcie!
Kasiu, to, co proponujesz jest świetne, ananasy uwielbiam, dziękuję!!!!!!!!!!!!!
Energia nie opadła, nadal się utrzymuje, hi,hi. Dom wypucowany, sprawy pozałatwiane, zaraz idę kawkę parzyć...
Myślę tylko o Was, dziewczyny, jak tam zdrówko Wasze???????
Jestem pozytywnej myśli, mam nadzieję, że idzie ku dobremu!!! Pozdrawiam!
A tak w ogóle to nie cierpię prasować !!!!
Nie ma sprawy, wyprasuję i u Ciebie Abiola...hihi, podaj mi parę ciuszków na dechę...a i kawki się nie wyrzeknę, a o ciachu już nie wspomnę,łakomczuch ze mnie i raczej nici z postanowień popielcowych...
Witajcie Kobietki:-)) Ze mną dziś już odrobine lepjej, ale wczoraj kiepściutko było. Mąż jeszce dziś ma wolne, więc jest Ok, chyba pójdę do lekarza. Wczoraj rozmawiałam z Młodą, na której weselu się bawiliśmy, kurcze ona tez się rozłożyła, to wszystko przez tę klimę:-((
Chciałam Was zapytać czy Wasze dzieciaki (te starsze, 4,5,6 latki), bolą w nocy nóżki?? Jeśli tak, to co robicie? Dziś starszy synek budził się 3 razy z płaczem, że boli go nóżka, masowalimy mu ją, mąż mu robił ciepłe okłady, taką specjalną matą, a skończyło się tym, ze dostał panadol i dopiero zasnął na dobre. Miał to już kilkakrtonie, jak rozmawiam z lekarzem, to mówi, że są to "bóle wzrostowe", a jak rozmawiam z ortopedą chłoców, to facet mówi, że czegos takiego nie ma. Ja sama pamiętam, jak mnie bolały właśnie w nocy nogi, jeszce na przełomie podstawówki i liceum. Taki odrętwieńczy, tępy ból kości. Kurcze nie wiem jak to opisac i czy zrozumiecie o co mi chodzi...
Wracam do żywych, byłam się doktorkowi pokazać i mam reklamóweczkę pyszności do spapusiania.
Ale grunt że mi lepiej.
Aloriam ja sama się jeszcze nie otarłam o te bóle nóżek, ale słyszałam teorię o bólach wzrostowych jest to prawdopodobne. Ja z punktu żywienia doradziłabym uzupełnienie potasu (np. w pomidorach i w soku z nich) potas tak ma że wydalamy go z potem, teraz zimą więcej się pocimy a zwłaszcza dzieci być może to objaw niedoboru? Brak potasu wywołuje bolesne skurcze. Radziłabym sok z pomidorków,( tylko tak z czuciem bo jak Młody nie przyzwyczajony to może być rewolucja) bo same pomidory to teraz takie "chemiczne" może to da jakiś efekt...
Pozdrawiam i zdrówka życzę
Cześć, również zdrówka życzę:-)) On akurat lubi sok pomidorowy i pije go. Mamy z przetwórstwa mojej mamy. Tylko widziśz to nie są skurcze mięśni, mięśnie ma "lużniutkie", a boli go tak tepo i jednostajnie, w dzień jest w porządku. raz na x czasu, ma coś takiego w nocy, fakt, że jest bardzo wysoki, ma ok. 129cm (6l)
Myślę że moga to być te bóle wzrostowe jeżeli zdarza się to raz na czas to dawałbym przeciwbólowe i tyle.
http://www.poradnikzdrowie.pl/ciaza-i-macierzynstwo/rosnij-zdrowo/bole-wzrostowe,1913_483.htm
Poczytaj tutaj madre rzeczy piszą
dzięki za linka, idę czytać:-))
Moja dzidzia jeszcze za malutka na takie bóle, ale ja bardzo cierpiałam z ich powodu kiedy miałam 6 lat. W zasadzie nie ma na nie sposobu, przynajmniej dla mnie rodzice takiego nie znaleźli,. Przykre, ale trzeba to poprostu przetrwac:)
Aha, pamiętam, że mama kazała mi moczyc nogi w gorącej wodzie z solą i masowała spirytusem lub maścią rozgrzewającą, ale nie pamiętam, czy dawało to zamierzony efekt:(
No i dzieciaczkowi dawaj do jedzenia produkty zawierające wapń, bo jeśli są to bóle wzrostowe (tak przynajmniej te moje nazywano) to przy zbyt małej jego ilości kości mogą by słabsze:(
Życzę ci siły do przetrwania tego okresu, ale najbardziej trzymam kciuki za maluszka żeby nie cierpiał za bardzo:(
Na początek zrób dziecku dokładną morfolofię. Trzeba dmuchac na zimno. Jeżeli ortopeda mówi, że nie ma czegos takiego jak bóle wzrostowe to może niech on zleci jakies badania.
dokładnie. Witaminę D łatwo przedawkować więc sama nie ekperymentuj. Zapytaj lekarza. Wpisz w google bół nóżki znajdzie różne informacje na ten temat również fora gdzie ludzie maja podobne problemy.
Mam też 6 latkę, nogi ją bolą, jest bardzo szczupła, mało waży, ma ok 116 cm, ortopeda był w przedszkolu, były badania, jest ok. i są to bóle wzrostowe na 100%, ale my mamy jeszcze inny problem w nocy, bo mała zgrzyta zębami, myślałam, że to jakieś robaki, bo tak mówią, ale też jest "czysta". Czy chodzicie na bilans 6 latka? bo jest dla 2 i 4 latków, no i dla 6? Jeszcze nie byłam, ale chyba pójdę i o tym wszystkim powiem. Może moja lekarka coś podpowie.
Dzięki As, moja córka teraz w lutym skończyła 6, więc jest akurat czas. Może też trzeba będzie podejść do innych lekarzy na kontrolę.U nas zawsze w środy, w czasie szczepień są bilanse. Córcia chodzi jeszcze do przedszkola, od września do zerówki, ale też w przedszkolu, nic tam nam nie mówią, miałam wątpliwości, bo u nas tak jakoś dziwnie mało kto chodzi?! Nie będę patrzała na innych, pójdę za tydzień, na pewno.
popatrzę w przedszkolu na ogłoszeniach....A jak bolą córcię nogi, to sama się kładzie na łóżko, odpoczywa, jakoś często zmęczona jest, a przecież to dopiero 6 lat? Lekko upadnie, już ma sińce na nogach; jak miała miejsca bolące, to nacierałam olejkiem kamforowym (jest na bóle mięśniowe, stawowe), przechodziło.. Tak więcej nic nie robiłam, może troszkę masowaliśmy, ale nie skutkowało. Jak będę za tydzień na tym bilansie, to popytam i może coś więcej będę wiedzieć, to napiszę zaraz.
Nie no to mojego w ten specyficzny sposób bolą nózki tylko w nocy, tak myslę, ze zadzwonię dzisiaj jeszce do naszej pani doktor. Młody po tej nocce, wstał jak gdyby nic się nie działo, chociaż pamięta, ze bolała go nóżka. Mam nadzieje, ze już nie będzie się to powtarzać. teraz go zmierzyłam ma 131cm, a 6 lat skończy pod koniec marca.
tak jak mówisz Aloiram, lepiej indywidualnie, bo każde dziecko inne, może ci coś powie konkretnie, co to za bóle, a może idź szybciej z dzieckiem, do końca marca jeszcze kilka tygodni, nie wiem, tak tylko podpowiadam...w każdym razie powodzenia!!
Tak sobie jeszcze przypomniałam, bo piszesz, że tylko w nocy to się dzieję, kiedyś też jej coś dokuczało, tylko w nocy, m.in. kaszlała, i rano przechodziło, ze alergia, że to,tamto, to lekarka na to,żeby wyeliminować,co może być przyczyną wokół łóżka, na łóżku, kazała zmienić materace (za miękkie, twarde), pościel, nawet przestawiliśmy łóżko, przeszło!!!!
wiem, że kaszel a bóle nóg to całkiem inna rzecz, ale też się działa w nocy.....
ja sama mam problemy z nogami, skurcze, żylaki, bóle,napuchnięcia,,,,,to mam przepisane non stop magnez, tego brakuje, może u dzieci również... ale się rozgadałam......
gadaj, gadaj:-))
Jak byłam ja w ciąży to miałam skurcze łydek w nogach. Bolało mnie. Wyczytałam że na to potrzebny jest magnez. Ginekolog jednak dała mi wapno i witaminę C. Magnez dała dopiero wtedy jak zapytałam czy nie powinnam brać.
tak, pamiętam, ze w ciąży też miałam skurcze nóg, lekarz zalecając mi magnez, powiedział, ze jest jeszce jedno 100% "nazwijmy to lekarstwo", kiedy zapytałam jakie? odpowiedział mi: URODZIĆ:-)) pamiętam jak dzis, ile z tego było smiechu:-))
rutinoscorbin również pomocny, ale magnez to podstawa.....
Piszecie, że w ciąży macie skurcze nóg, a ja mam i poza nią, nie wiem, może przez te żylaki?? Z nimi też chcę coś zrobić, ale muszę znaleźć dobrego lekarza, poczytać coś więcej.......
a nie odchudzałaś się przez przypadek? jak tak miałam ze dwa lata temu, gdy zaczęłam się durnie odchudzać, miałam za mało magnezu i pojawiły sie skurcze nóg, trochę pietra miałam, ze zaszłam w ciążehihi, ale mąż kupił MagneB6 zaczęłam normalnie jeść i przeszło:-))
nie odchudzałam się, może czasami śniadanie jadłam dopiero o 11, ale jadłam, ,,,,,?? Apetyt mam,teraz szczególnie, jak widzę tylle przepisów..........
Aloriam, mnie też nogi bolałay w nocy:) w ciągu dnia -nigdy.
Poza tym wysoki chłopak z twojego synka w końcu 131cm, to naprawdę dużo jak na 6-latka!
Ja także swoim dzieciakom zawsze robiłam bilanse w okolicach ich urodzin. Moje dzieciaki rosły skokowo,to znaczy już reszta dzieci je doganiała we wroście, a tu nagle jak szaleni w krótkim czasie znowu odbijali w górę. Też znam te bóle, ja zazwyczaj je uspokajałam masowałam nóżki i pomagało. A mówi się ,beztroskie dzieciństwo, najpierw malec ma szok w postaci porodu, potem często kolki, zaraz nadchodzi ząbkowanie, i nawet nie ma jak się wyżalić mamusi dokładnie. Potem ciężka szkoła przetrwania w przedszkolu, potem szkoła z durnymi nauczycielami, a rodzice jeszcze często " uszczęśliwią dodatkowymi zajęciami" , a w miedzy czasie kompleksy , przezwiska idt idt. normalnie żyć nie umierać , normalnie raj na ziemi. Szczęśliwe szkraby , które mają oparcie w takich mamach jak Wy moje drogie Panie.
Moja Basia już z tymi bólami męczy się od 3 lat, nie są one każdej nocy ale jak już ja boli to tak że płacze. Miała robione badania w kierunku czy to nie są stawy albo reumatyczne sprawy ale nie i pani doktor mówi, że są dzieci które cierpią na tzw bóle wzrostowe. Pomaga masowanie, moczenie w ciepłej wodzie, czasami smaruję jej naproxenem, tylko tym słabym, jak już naprawdę nie może wytrzymać. Kiedyś męczyło ją całą noc aż do szkoły nie poszła. Zresztą ja też właśnie miałam z tym problemy jako dziecko.
A u nas już troszkę lepiej, apetyt nie bardzo, dużo pije ale jeść nie chce, chociaż przed chwilą zjadł ze smakiem plaster wędliny. Tylko znowu Basię zaczął boleć brzuszek i teraz śpi, aż się, żeby się nie zaraziła.
To super, ze synkowi lepiej, zobaczysz jak zacznie teraz jeść, to tak jakby miał lej w żołądku:-)) Odbije sobie z nawiązką dni postu:-))miejmy nadzieje, że Basieńka się nie zarazi.
Mariola włącz skypa.
Dziewczyny sorry,ze nie na temat
sie robi .
buziole
Witaj,
biedne, te nasze dzieciaczki. Muszę lekarki zapytać o tę maśc o której piszesz, mnie wcześniej zaleciła, zeby gdy nie pomagają inne sposoby, podać lekki środek przeciwbólowy, ale dla mnie jest to srednie rozwiązanie. Najlepiej, gdyby nózki nie bolały.
Ja w dzieciństwie nie miałam takich problemów, ale widziałam jak mój brat cierpiał:(. Pamiętam ,że w przeciągu miesiąca urósł kilka centymetrów. Miał wówczas strasznie wysoką gorączkę i takie w sumie objawy jak przy grypie, no i ból nasilał się właśnie w nocy . Nie zażywał wówczas żadnych medykamentów. Lekarz zalecał picie soków pomidorowych . Brat miał bardzoo duże zapotrzebowanie na nabiał , potrafił wypijać 2 litry mleka dziennie i jeszcze jakieś serki wcinał. Urósł z Niego wielki facet , 194 cm wzrostu :)
Siedzę i piję kawkę, i powiem Wam szczerze , że ogrnęła mnie lekka panika związana z naborem do przedzszola i czy moja mała zostanie przyjęta. Jakiś koszmar się zapowiada. A tu jeszcze tyle czasu do ogłoszenia wyników . W życiu się nie spodziewałam ,że będą z tym takie problemy.
Pozdrawiam
Wracam do żywych ;)
E tam ja za wszelką cenę chciałam, żeby Młody poszedł do przedszkola. No i wszyscy mama, teściowa, koleżanki radziły zeby zapisać Młodego. Wpadłam w panikę że się nie dostanie ale po znajomości udało się że się dostał do "super przedszkola" i był tam całe 3 dni, po czym położył się pod drzwiami na czwarty dzień i powiedział że tam nie idzie!!! Ani prośbą ani groźbą koniec nie idzie. Nocami się budził i płakał. W piątek posłałam męża, żeby go zaprowadził i wrócili..... z wszystkimi rzeczami. Ja miałam pretensje do siebie jaka to jestem wyrodna matka i tak dziecko tresuję. Wszyscy mówili ze się za szybko poddałam.... Trudno przecież nie paliło się do zerówki został jeszcze rok... W ub roku w październiku ruszyło prywatne przedszkole z drugiej strony miasteczka daleko ale cóż... pojechaliśmy na zwiady. Kubusiowi tak się spodobało że juz w pierwszy dzień został !!!! Płacę za przedszkole nie mało. Ale powiem Wam że warto bo mam pewność że Młody jest szczęśliwy, może dorósł a może tęsknił do dzieci... Nie wiem ale jestem pewna że w życiu już nie dam się wkręcić w panikę przedszkolną w presję powrotu do pracy itp. Wy też się nie dajcie!!!
Pytałaś go dlaczego nie chciał tam chodzić?
Szkoda że nie wiesz czego tam sie bał.
Do dziś został uraz i nie chce wspominać nawet ze tam był....
U mnie to wyglądało tak-Kiedy zaprowadzałam do przedszkola w pierwsze dni, to panie prosiły o krótkie pożegnanie przy drzwiach, bo im dłużej się rozstajesz, tym dziecko się bardziej rozkleja (no i my). Stałam na schodach i nasłuchiwałam czy płacze, płakała krótko, potem szła do dzieci. Wszystko zależy od usposobienia dziecka, Monika na szczęście szybko się zadomowiła. Adaptacja trwała pierwsze tygodnie, potem to już sama chciała chodzić, a teraz...to ledwo wstanie już chce iść, kiedyś to w niedzielę wstała, bo ona do przedszkola idzie....Cieszę się,że wychodzi z domu, jest wśród rówieśników, jest dużo zajęć. To ważne, kiedy będzie się zmierzać z pierwszymi dniami w szkole. Kiedy jeszcze nie miała 3 lat, przychodziliśmy do przedszkola razem na godzinkę przez kilka tygodni, ona się bawiła, a ja siedziałam obok....
A tak poza tym to u mnie nuda, mała szaleje, ale przeziębienie ustępuje:) Co prawda lekarz przepisał nam antybiotyk, ale nie kazał go narazie podawac, bo stwierdził, że Zuza jest silna i powinna sama zwalczyc infekcję... I faktycznie:) Katarek ustąpił, a kaszel jest nieznaczny:)
No i moja dieta... totalna porażka... A oto jakto wygląda:
07:00 herbata
10:00 sałatka śledziowa (z jogurtem naturalnym) i kromka chleba razowego
13:00 jabłko
15:00 pełny talerz zapiekanki, a w efekcie do końca dnia 2 filiżanki mięty i krople żołądkowe...
Wstyd, ale nie mogłam się oprzec, brałam dokładkę za dokładką i jeszcze teraz czuję ciężar w brzuchu:-/
Dajanko, dawałam Chamomilla-Dagomed 44, są na bolesne ząbkowanie, opakowanie niebiesko-zielone, podawałam 5 granulek, w niewielkiej ilości płynu rozpuszczałam, żeby była pewność, że wypije. Przed jedzeniem lub zaraz po jedzeniu.
Życzę Wam zdrówka, aby Zuzia szybciutko wyzdrowiała!!!!!
Z tym jedzeniem to uważaj, bo jak masz problemy żołądkowe, to lepiej nie eksperymentować. Robiłaś też 3 godzinne przerwy, a potem jak Cię dopadł głód, nie dziwne, że były dokładki. Pewnie też miałaś pyszną zapiekankę??!!!Ostatnio jak zjadłam śledzie, to też skończyło się kroplami i miętą.
Pozdrawiam!!!!
A z jedzeniem -faktycznie, chyba musze uwazac:( Do tej pory nie mialam problemow zoladkowych, ale to juz drugi raz w ciagu tygodnia, kiedy objadlam sie do bolu:( wydawalo mi sie jednak, ze przerwy w posilkach co trzy godziny to rozsadny odstep czasu...
a zapiekanka byla taka zwykla tzn po mojemu "na winie", czyli co sie pod noz nawinie;-)
My dzis od 4.30 na nogach, bo Zuza sie przestawila i to juz 3 dzien, kiedy tak wstaje...
Co słychać jakaś taka.. cisza na Zacisznej....
U mnie dzisiaj piękne słonko było szkoda że ciepło, to tylko przez okno...
A tak bym poszła na spacer a tu jakos tak sie moja grypa zmutowała że gadać nie mogę, w dodatku mam kosmiczna chrypkę i mega katar (średnie zużycie 5 chusteczek na minutę, chyba muszę po rynnę skoczyć) .... eh mój ślubny mnie dobić nie chce i tak się muszę do poniedziałku męczyć.... Cos czuję że i tak się bez antybiotyku nie obejdzie ;( Chyba wejdę pod łózko i będę wyć !! Nie cierpie być chora......
Abiola trzymaj się, może jakoś przejdzie:)
Masz rację na Zacisznej straszna cisza... Może wszyscy się pochorowali, albo komputery się zepsuły ;-)
Zdrówka życzę:-))
Witajcie:-)) Cichutko się zrobiło. U mnie też tak w sumie bez wyrazu:-)) Wczoraj po zajęciach padłam, dziś wcale nie lepiej. W sumie byliśmy na spacerze, pojechaliśmy do Gdańska na punkt widokowy( jutro może wstawię zdjęcia), ale po powrocie wypiłam Fervex i wpakowałam sie do łózka i spałam chyba ze 3 godziny, mąż z dzieciakami poszedł jeszce pojeździć na rowerach, a ja wymiękłam, teraz jestem jakaś taka rozbita i strasznie chce mi sie ciasta, a w domu posucha:-)) chyba zejdę do którejś z dziewczyn na kawę:-))
Jak tam dziewczyny Wasze zdrówko, Abiola?Aloiram? Starczy tego chorowania, marzec mamy.....
Niedziela była poza domem, spacerki, wizyty u rodzinki. Brało mnie na słodkie, a w domu też pustka, nic nie piekłam...
Przeziębiona nie jestem, ale jakiś dołek mnie naszedł, mam nadzieję, że przy Was mi przejdzie...
Dziewczynki zdrowe, radosne, Dominisia nauczyła się klaskać i robić "pa,pa" to teraz w kółko, wszystkim macha i bije brawo.....
Dostałam od mężulka tulipany...fiołkowe, są przepiękne i pachną wiosną.......
Życzę Wam dziewczyny miłego poniedziałku!!!!!!!
Ja kiedys pisałam, że córkę cos bierze okazało sie, że szybko jej przeszło. Temperaturę miała przez 2 dni. Potem skarżyła się na gardło. Moje dzieci sa lekomanami. Potrafią zmyślać by dostać lekarstwo. Na początku dawałam jej 2 razy dziennie tabletkę do ssania a potem zaparzyłam szałwię do płukania gardła. Bardzo jej się to podobało ale juz więcej nie powiedziała, że ja gardło boli. Bardzo lubi chodzić do przedszkola a 1 dzień ją nie póściłam. Pewnie to ją zmotywowało do szybkiego wyzdrowienia.
Moja córka często mówi, że syrop jej smakuje, często się upomina, lekarstwa dla dzieci mają owocowe smaki, są pachnące przyciągają maluchów, kiedyś kupiłam kinder biovital gumisie, to była zdziwiona, że tylko jeden dziennie może, tłumaczyłam że to nie cukierek, potem już tego nie kupowałam.Jak ma więcej syropów na raz,to ustawia w kolejności który lepszy i ten najsmaczniejszy zostawia na koniec......
Ile córka ma lat, że wpadła by najlepszy dac na koniec? Moje to chciały by jako pierwszy ten smaczny a niesmaczne musiała bym prosić by wypiły. Chociaz większych problemów z ich zażywaniem nie mają.
moja Monika ma 6 lat, na koniec ten najlepszy zostawia,aby w buzi został jej dobry smak a nie odwrotnie,szybko popija te niesmaczne i potem ten najlepszy... jak miała gorączkę, to truskawkowy panadol na koniec oczywiście, bo słodziutki i pachnący....
oj te dzieciaki nasze kochane, jak czasem coś wymyślą...
Mnie lekarz dał oczywiście antybiotyk... a Psotek nie spał pół nocy(a my z nim) bo mu sie oczka zaklejały, ma zapalenie spojówek, ja mu chyba sprzedałam, a teraz to juz wszyscy w domu mają tak się to przenosi ....wrrrrrrrrrr wstrętne wirusy!!! Dostaliśmy krople z antybiotykiem i mam nadzieję, że mu to zejdzie, a tak swoją drogą skąd się bierze taka ilość smaru w oczkach - masakra.....Przemywamy esencją i solą fiz a i tak sie zakleja... wyglądamy jak stado królików czerwonookich ;) a za oknem buuuuuuuuu
PS co by sobie życie osłodzić wtrąbiłam kawał ciacha a co tam;)
Jak już chyba pisałam u mnie w domu wszyscy mieli to zapalenie oczu. Mi tylko udało się ochronić. Może dlatego że noszę okulary?
Mąż miał tydzień a dzieci krócej chyba.
Abiola, zdrówka!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na oczka ostatnio używałam naparu ze świetlika, teraz Dominika miała ropkę w oczku, przemywałam kilka dni i zeszło,
a rumianek nam odradziła okulistka, bo zasycha ropa, twardnieje na oczku, ..ja sobie parzę też świetlik i kładę saszetki na bolące oczy, bardzo pomaga, a okularnica jestem....
Też chcę ciacha i słodyczy auuuuuuuuu
mniam, mniam Pokusa pysznie wygląda i smakuje!!
dzięki Abiola za gest!
Nie martw się:-)) DOtrze do domu:-), ale takiej zamieci nie zazdroszcze. Trzymam kciuki:-))
zaczynam przeglądać na oczy hihihi niestety dosłownie
Psotek tez już troszkę lepiej uff, ale w nocy to była jazda... Młody ma długaśne rzęsy i zakleiły mu się mimo przemywania w nocy. Była kupa wrzasku że nie może otworzyć, jeszcze do tego taki rozespany ech jak dziecku coś dolega to człowiek sam chory. Może jakoś to zleci.. oby.
U mnie po śniegu tylko wspomnienia za to pada deszcz.Wszędzie kałuże i chlapa. A co najgorsze, na moim autku już koloru nie widać, takie brudne a ja umyć nie mogę. Pojechałabym na myjkę, ale w środku jak po 3 światowej i co że z wierzchu będzie czyste jak środek beee.
Ech nie cierpię, chorować Wy tez tak macie ,że jak tylko człowiek chory to wtedy kupa roboty nagle się pojawia??
Oj, tak. Zrobisz sobie na jeden dzień, bo chorujesz i patrzysz, a tu góra prasowania, itd... U nas pośniegu, też już nie ma śladu. Dziś wyszło nawet fajnie słoneczko, tylko trochę wieje.
Abiola, z nieba spadasz kobieto z tym ciachem:-)) Dzięki!!! Ostatnio strasznie ciągnie mnie do ciast, jak chyba nigdy.
Kubuś przed chwilą wrócił do domu, ale nie o własnych siłach. Musiałam wskakiwać w buty i mu pomóc jak mi w zaspie zginął . Ma swoją wagę , ale z nerwów przyniosłam go jak piórko do domu. U sąsiadki śnieg już sięga dachu. Najgorszy jest ten wiatr jak wyje. Tutaj jest tak,że jak kiedyś w marcu śniegu dowaliło to dopiero w maju pusciło i ludzie parę tygodni siedzieli nw domu. Mam nadzieję,że nie będzie tak tragicznie.Pozdrawiam Was serdecznie, a oczki bym przemywała zwykłą herbatą w saszetkach. Kiedyś kładłam okłady nawet z pokojowej temperatury wacików z herbatą i wciskałam dzieciom,że będą miały od tego piękne oczka. Potem jak oczki się rokleały przemywałam je i było dużo lepiej. Mój durny łeb znowu mnie boli.
Witam i ja po sporej przerwie. Wyobraźcie sobie że rotawirus dopadł całą rodzinkę oprócz najmłodszego i każdy przeszedł go inaczej. Ja bez sensacji żołądkowych ale okropny ból brzucha i dwa dni przeleżałam nie mogąc ruszyć ręką ani nogą, a przy próbie wstania zawroty głowy i raz prawie fiknęłam. Ale już jest ok. Synek po tygodniu niejedzenia rzeczywiście zjada wszystko co ma w zasięgu ręki, chyba nadrabia zaległości :))))
No i od wczoraj się pakuję, pakuję, kartonów przybywa, tylko mam dziwne wrażenie że rzeczy w domu nie ubywa. Jutro muszę skończyć bo w czwartek przychodzą panowie do mebli i potem będę się rozpakowywać, rozpakowywać....
Na dodatek mały marudny, skończył 7 miesięcy a zębów ani widu ani słychu, może dlatego taki rozbeczany.
Herbata się kończy, trzeba się dalej pakować. Na szczęście mama mi dziś pomagała bo mąż jeszcze się zmaga z rotawirusem. A chyba jeszcze muszę dziś pobiec do sklepu kupić herbatę do szkoły.
U nas piękna pogoda, śniegu już nie ma, słonko świeci choć zimno na dworze ale już wiosna prawie nie? Oj niech się przeprowadzę już, wezmę moich dziecek w wózek i pójdę na spacer bo już nie pamiętam kiedy byłam ostatnio, pozdrawiam...
Witaj Monami, cieszę się, że już powoli wyszłaś na prostą, że choróbsko uciekło!!! Zaglądaj tu czasami, w przerwie na herbatkę, pomożemy Ci się pakować, nie martw się!!!
Na ząbki u synka jeszcze czas, moja dostała w 9 miesiącu i to 2 naraz!!!!
Oby do wiosenki!!!!!pozdrawiam
Ależ tu pustki! Dziewczyny gdzie jesteście?? Ja już po wychodnym, byłam dzisiaj na bilansie, i cóż, waga i wzrost, powiedzmy w normie, choć mogło by być lepiej, bo chudziutka ta moja Monisia, ma 113 cm, 18 kg,:musimy też iść do okulisty, bo coś źle widzi najmniejsze obrazki.... Pytałam się o bóle nóg, więc to nic złego jeżeli bolą dwie, to wzrostowe bóle, taki wiek, ...gorzej jak boli jedna, to już coś znaczy i trzeba jakieś badania, nam wypisała na morfologię. To tyle....
Słonko świeci u nas w lubuskim, jest ślicznie, pójdę z małą na spacerek....
Bierze mnie na słodkie, popatrzę trochę na przepisy , ale na weekend na pewno coś upiekę....
Pozdrawiam Was wszystkie, Kasia i Hania-gdzie jesteście?
Heh u mnie taakie słoneczko a ja w domu siedzę buuuuuuuuuuuu
Kubuś już po ścianach z nudów chodzi, jeny kiedy się to skończy????
Zabrałam się za prasowanie , ale właśnie mam przerwę na kawę i wpadam do Was.
Faktycznie straszne tu pustki ostatnio...kobitki wiosnę poczuły ;))) i na "loty" po sklepach popruły..
Dzisiaj się trochę u mnie rozjasniło, ale mąż prze 2 godziny wojował ze sniegiem. Szkoła Kubusia miała być dziś zamknięta, ale teraz zrobiło się spokojnie. Ja dziś też mam wizyte u lekarza z Maksiem. Na mój gust jest on trochę przyszczupły. Ciągle cos go interesuje, ciągle musi się ruszać, wszystkich zaczepiać ( ponoć ma to po mamie) i jak może sobie sadełko zawiązać biedulek. W sumie nogi i rączki to ma grubaśne , tylko na brzuszku sadełka jakoś mało. Może taka jego uroda? Dziś ma szczepienie. Ja się boje zaglądać na przepisy , raczej muszę ppomysleć o siłowni, bo nowe super sprzęty kupili a ja nawet ich jeszcze nie wypróbowałam , a sadła jakoś nie ubywa!! Chyba chude mleko dziecku daję?
Ja ,się melduję :-)) Dziś już zaliczyłam wizyte u ginekologa, wszystko oK:-)) Muszę jeszce się wybrać na USG piersi. U nas zimno jak jasna choroba. Przespacerowałam z mały wokół bloku i wróciliśmy do domu, jeszce musimy póść po młodego do przedszkola. Teraz obecnie mam przerwę w prasowaniu, kawka jest pyszna, tylko już sie kończy:-)) a prasować mi się nie chce:-))
bo tak mi się nie chce wracać do prasowania....
a ja mam odkurzanie, mała dorwała się do wyciąganych chustek higienicznych i porwała na szczątki, teraz sobie mądralka zasnęła a mamusia musi sprzątać...
do ginekologa też się muszę wybrać,koniecznie....
i jakiś obiadek trzeba zdziałać....
drugi raz mi się coś kliknęło to samo
Dziewczyny, Wam też WŻ, tak się muli? U mnie wczoraj i dzis właściwie nic nie można zrobić.
Witajcie dziewczyny.
Po mojej prawie dwutygodniowej nieobecności, muszę przede wszystkim nadrobić zaległości w czytaniu naszego wątku...
Nieprzyjemna sprawa mnie uwięziła. Zmarł mój ojciec chrzestny. Młodszy brat mojej mamy. Organizowałyśmy z mamą jego pogrzeb, kończyłyśmy niedokończone sprawy. Ostatni tydzień spędziłam na Pojezierzu Drawskim, gdzie wujek mieszkał. Źle się z tym czuję. Wujek zawsze traktował mnie jak córkę... A moją córkę jak swoją wnuczkę. Jego własne dzieci odwróciły się od niego ponad 10 lat temu. Długa historia i nie chcę wchodzić w szczegóły. Przed jego śmiercią sądziłam, że wina jest obopólna. Po jego śmierci i po lekturze wszystkich dokumentów (sądowych i nie tylko) zdałam sobie sprawę z tego, że wujek nad życie kochał swoje dzieci i wnuki, których nigdy nie zdołał przytulić, gdyż mu na to nie pozwolono. Kochał je do tego stopnia, iż godził się np. na absurdalne płacenie alimentów swej 31 letniej córce i 27 letniemu synowi mimo, iż Ci mają od dawna własne rodziny i sąd zasądził inaczej. Podobnych spraw było wiele, wiele... W końcu serce mu nie wytrzymało... Łzy znowu mi płyną...
Wujek opiekował się moją babcią, a swoją mamą. Rześką 86 letnią staruszką, która przeżyła zesłanie na Sybir i ciężka pracę tam, a i po powrocie do Polski, że swoim mężem a moim dziadkiem, stworzyła naprawdę godne uznania gospodarstwo rolne. Po jego świetności pozostało tylko wspomnienie. A babcia na jesień będzie musiała przenieść się do moich rodziców do Wrocławia. Zimą nie poradzi sobie sama... Czuję ściskanie w piersiach, gdy pomyślę sobie, że babcine serce trzeba będzie wyrwać na starość z korzeniami... Ale babcia sama tego chce. Tylko jej oczy zdradzają smutek. Poważnie myślałam o tym, by przenieść się tam, do babci... Ale w pobliżu nie ma większego miasta, ciężko tam o pracę. A o rolnictwie nie mamy z mężem pojęcia. Jedyne wyjście, to wygrać w toto-lotka...
Przepraszam dziewczyny, musiałam się Wam wypisać... To w ogóle nie był łatwy dla mnie czas. Pierwszy raz zostawiłam małą na tak długo. Była w domu z tatą. I wiecie co Wam powiem,. Spisali się rewelacyjnie. Nawet ciasto upiekli... Wściekłam się tylko trochę, bo w między czasie zepsuł się nam telewizor i kupili taką kolubrynę... Mąż z miną niewiniątka stwierdził, że to Martynka wybrała...
Tollu, serdecznie Ci współczuję. Nie ma chyba dobrych słów, by pocieszyć Cię po stracie kogoś bliskiego. Czas leczy rany. Pomyśl, ze wujek jest już w tym "lepszym świecie", gdzie jest spokojny i gdzie nic go nie boli. Dobrze, ze miał Was, Ciebie i Twoją rodzinę. Pozdrawiam Ciepło. Mariola.
Dziękuję Mariola.
Myślę, że łatwiej byłoby mi się pogodzić z tym wszystkim, gdyby śmierć wujka nie była tak nagła i niespodziewana. Pozostało po nim wiele niedokończonych spraw i niezrealizowanych marzeń... Ale masz rację, jest on teraz w tym "lepszym świecie"
Tollu, wiesz co? wydaje mi się, ze nie ma dobrego czasu na śmierć najbliższych... Mój Tata, odszedł nagle, w wieku 52 lat, męczyło mnie strasznie (zresztą do tej pory to we mnie siedzi), ze nie było mi dane pożegnać się z Nim. Kiedyś opowiadałam o tym swojemu przyjacielowi, a on mi na to powiedział: no dobra, ale co by to zmieniło?? I tak będzię Ci brakowac Taty i tak będziesz za Nim tęsknić, wolalabyś patrzeć jak umiera i może patrzec na jego cierpienie??? No, właściwie nie. Przypomniało mi sie wówczas, jak mój Tata mawiał, ze modlitwa"od nagłej i nieuchronnej śmierci, uchowaj nas Panie" wcale nie jest "dobra" i mówił, ze nigdy tak się nie modlił. Uświadomiłam sobie wówczas, ze mój Tata zmarł tak jak chciał, poprostu sie nieobudził. Odszedł w spokoju. Dla nas napewno za szybko........Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy nie będę się "wkurzać" na to, ze mój Tata, nie poznał naszego młodszego dziecka, że nasze dzieci nie bedą Go pamiętały.... Mam nadzieję, ze nadejdzie taki czas.....
Haniu, tak bardzo współczuję, nie martw się czas wyleczy rany!!! Znam taką sytuację bardzo dobrze, również był to brat mojej mamy, również chrzestny.... Dobrze, że piszesz,że się wygadujesz, będzie dobrze!!!! A czas pokaże, los ześle Wam jakąś wskazówkę, co robić, gdzie mieszkać, .....pozdrawiam Ula
Haniu, trzymaj się! Czas leczy rany, sytuacja nie jest ciekawa, ale dobrze, że wujek miał wsparcie w Tobie i Twojej rodzinie.
No to meżuś przszedł chrzest bojowy - sam an sam z córcią, hihi. No tak, ja też zawsze jestem zaskoczona pomysłami tatusia...tylko zostawić go na chwilę z dzieckiem i zaraz coś zmajstrują!
Haniu, pozdrowienia dla Ciebie, twoje dobre serduszko z pewnością będzie jakiś czas cierpieć...ale z czasem to minie, wujek z pewnością jest już w lepszym świecie...trzymaj się!
Taka sytuację miałam wczoraj. Jestem w kuchni. Gotuję obiad. Nagle mój Łukasz strasznie się rozpłakał. Pobiegłam do niego a jemu krew leci z palca. Mówi, że Monika staneła mu na palca. Widok był straszny bo aż pół paznokcia mu się oderwało i odwrócił mu sie paznokieć na druga stronę. Całe szczęsci łatwo dało się ten paznokieć poprawić tak jak powinien być. Zakleiłam plasterkiem, ale za niedługo go ściągną. Dziś nic nie widać. Nawet mu nie zrobił się siwy.
O szok, już sobie to wyobrażam,,,,
a jak pomyślę, że niedługo u mnie będzie: mamo, a ona mnie szarpie, a ona to, tamto.....u moich dziewczyn w tej chwili widoczna różnica w wieku, ale czas szybko leci....
Widzę As, że Twoja córcia też Monika, a jak byłam teraz w ciąży to jak chłopak to też miał być Łukaszek... ale przyszła na świat Dominika
Haniu bardzo Ci współczuję z powodu nagłej śmierci twego wujka. Ale widocznie tak było mu pisane. Dobrze,że miał Was. A odnośnie jego dzieci, to różnie w życiu się układa. Dobrze ,że masz przy sobie Martynkę , dzieci są jak balsam na serce w takich chwilach.
O rany, As, to musial być koszmar.
Ale mnie ciary przeszły... Wszystko znoszę, ale "paznokciowe" obrażenia mnie przerażają. Podziwiam Twoją zimną krew. A Twojego Łukasza, to w ogóle stawiam na piedestale. Dzielny chłopak! Swoją drogą, to pewnie kiedyś będziecie się wszyscy śmiali z tego zdażenia...
dopadła mnie jakaś wiosenna deprecha ;((
Byłam z Kubkiem u okulisty ma jakąś paskudną wersję tego zapalenia, dostał mocniejsze kropelki..
Ale i tak jest taki biedniutki, jeszcze mnie pielęgniarka wkurzyła. Zawsze było tak że z dzieciakami lekarz wołał bez kolejki, weszłam do gabinetu żeby zapytać (lekarz był w gab obok) czy nas przyjmie. A ta pinda mówi czekać na koniec kolejki ... i mnie wyprosiła. No a mnie normalnie zatkało, jak zazwyczaj mam jakąś odpowiedź na takie teksty... to mnie zatkało. Dzwonię do prywatnego gabinetu okazało się że akurat dzisiaj nie ma lekarza wrrrrrrrrrr. No to na żywioł.... jeszcze raz do gabinetu, a młody wyje na korytarzu bo go oczka bolą ... I na szczęście lakarz juz był i wziął nas od razu i zjechał babę że nas wcześniej nie wpuściła...Służba Zdrowia.........eh tylko... zusy podnoszą. Wrrrrrrrrr takie babiszony to do Wisły potopić!!!
No trochę mi ulżyło...
PS Jedyny pozytywny skutek to to że z nerwów wyprasowałam całe pranie
Abiola, ty masz nerwa, a ja czytając to śmieję się, (taka jestem, hihi)ale jak sobie wyobraziłam Ciebie taką wściekłą, wyżywającą się z zelazkiem w ręku:-)
Z tą służbą zdrowia to tak jest, na szczęście nie wszystkie pielęgniarki takie są. Czasami myśle, ze te wszystkie pielęgniarki, pracujące w przychodniach, powinny zacząc pracować na oddziałach szpitalnych, wtedy by może doceniły prace, którą mają. Mnie u nas odbija jedna baba, co wejdę do przychodni to mi podtyka jakiś druczek do podpisu, więc ja zawsze papier w łapke i czytam, a ona standardowo, ze nie ma na to czasu i że wszyscy podpisują, a ja standardowo jej mówię, ze średnio mnie interesuje co robią wszyscy:-)) Szlag mnie trafia, jak tylko widzę tę kobietę. Staram się nie uprzedzać do ludzi, ale... w sumie to się cieszę, ze żadko jestem w przychodni:-))
Mam nadzieję, ż Młodemu, zacznie się poprawiać:-)) Niech, szybciutko zdrowieje:-))
Ja nie cierpię być chora, a jak Kuba chory to już wogóle porażka...Fakt nasze pielęgniarki to takie wredne babiszony, jedna jest tylko fajna ale w innej przychodni.... Ja tak mam, serio jak mam nerwa to w domu błysk.. to też ostatnio jakos tak mam posprzątane..... Kurczę chiba się nerwowa zrobiłam czy cuś.....
No, o pielgniarkach to aj mogę całe poematy pisać...te młodsze jeszcze sa nawet fajne, ale te strsze...uch! Babiszony jedne, jędze! Być może to już jakieś takie wypalenie zawodowe je dotyka...nie wiem, ale bywaja straszne. I w dodatku samemu trzeba się o wszystko dopominać, bo one jak zwykle nic nie wiedzą!
Ostatnio też jakis taki dołeczek mialam, może to ta pogoda, może przesilenie wiosenne idzie. Ale powiedzała - dość - idę spać. W końcu mi się to należy - mężuś smacznie chrapie, a ja walcze całą noc z małą przyssawką! W koncu zawalczyłam o swoje i po obiedzie uciełam sobie drzemkę...ech, wstałam jak nowo narodzona...muszę tak częsciej robić, bo to niedosypianie fatalnie sie zaczyna odbijać!
O a na nerwa to sprzątanie jest najlepsze...dlamnie również pieczenie, jak machnę stówe ciasteczek, od razu mi lżej na duszy :)
Jak piszecie o służbie zdrowia to ja dodam coś od siebie. W lutym 2007 postanowiłam iść do ginekologa. Najbardziej zależało mi na cytologii. Zadzwoniłam do rejestracji by zapisać się do mojej pani doktor. Wolny termin był dopiero w kwietniu. Nic złego sie nie działo więc poczekałam. Dzień przed wizyta byłam w przychodni więc wstąpiłam się dowiedzieć czy nic się nie zmieniło. W rejestracji powiedzieli bym zadzwoniła przed przyjazdem. Już ubrama, zestresowana na maxa dzwonię się dowiedzieć czy jest pani doktor. Powiedziano mi, że się rozchorowała. Byłam wściekła bo czekałam na ten dzień 2 miesiące i się stresowałam. Pytam się to co teraz ze mną będzie czy mam czekać kolejne 2 miesiące. W rejestracji powiedzieli, że muszę porozmawiać z panią doktor. Jak moim zdaniem była już zdrowa. Zadzwoniłam do niej na komórkę. Kazała mi przyjść w dniu kiedy jest na oddziale i nie ma pacjentów. Zostałam bardzo dokładnie zbadana, poprosiłam również o cytologię. Doktorka zaproponowała mi usg więc się zgodziłam. Potem bałam się odebrać wynik z cytologii więc zrobiłam to dopiero w lipcu. Moje przerażenie było wielkie jak podano, że silny stan zapalny i powtórzyć cytologię po leczeniu. Pytam o wolny termin. Oczywiście aż wrzesień. Zarejestrowałam się. Jednak nie czekałam tak długo tylko poszłam prywatnie. Dostałam czopki i maść. We wrześniu jak przyszedł mój termin poszłam na powtórkową cytologię. Wynik miał być za 3 tygodnie. Gdy zadzwoniłam powiedzieli, że za szybko bym zadzwoniła za tydzień. Jak wynik już był to napisane było, że nic nie wyszło bo doktorka za mało materiału pobrała do badania. Na tym skończyła się moja wiedza.
Ja chodzę prywatnie do doktorka bo do terminu to człowiek umarłby 3 razy jak by się coś działo.....
As, bardzo dobrze Cię rozumię, też się ochodziłam po tych lekarzach, jeden mnie wysyłał do drugiego, tamten z powrotem do tego samego, antybiotyk dwa razy pod rząd taki sam dostałam, chociaż mówiłam lekarzowi, że jest nieskuteczny...ale cóż, jak mu płacą za wypisywanie tego leku, to wali każdemu, nawet dwa razy po rząd, byle kasa była...jak mogę to chodzę prywatnie, ale wiadomo - wtedy koszty badań trzeba pokryć samemu. Zgroza, zgroza, lepiej nie chorować, bo jak już się zacznie to cię do grobu doprowadzą!
Witajcie dziewczyny!
Upłynął mi ten tydzień jakos tak szybko...Głównie spędziłam czas w urzędach - byłam sie wreszcie zarejesterowac jako bezrobotna...czekałam w kolejce trzy godziny...a potem wchodze i z miejsca- tego brakuje, tu nie ma pieczątki,,,,rany, jaka byłam wściekła, placka na ukojenie upiekłam, tak mi sie piana ubiła jak złoto! A jaki pyszny wyszedł - fakt - z nerwem to człowiek wkłada więcej siły we wszystko. A potem łaziłam za tymi druczkami, pieczątkami...
A teraz cośmnie gardło pobolewa, humor coś nie dopisuej, oj chyba wreszcie i mnie dopadnie choróbsko.
Widzę u was też dużo się dzieje...ach, jak fajnie że tu można wszystko napisać, natychmiast człowiekowi lżej.
Pozdrowienia dla wszystkich mamusiek!
Ja nie mam problemów z pielęgniarką w przechodni, ale w Polsce to różnie bywało. Kiedyś i dziecko chciała drugi raz na to samo zaszczepić, bo biedulka zapomniała w karcie zapisać przy pierwszym szczepieniu. Dobrze ,że zawsze zapisywała mi w książeczkę zdrowia dziecka. Mój Maksio to raczej do tłuścioszków nie należy. Ma 70 cm i 7,84 kg. Może temu,że taki ruchliwy. Dostał następne szczepienie. Te łażenie po urzędach a w szczególności po urzędach pracy jest baaardzo stresujące. Życzę wszystkim chorowieczkom szybkiego powrotu do zdrowia.
Ach te urzędy, urzędasy.....Latasz jak z pieprzem z okienka do okienka, z pokoju do pokoju....stempelki,podpisy...Życzę Kasiu powodzenia!!!
Na nerwy to ja też wpadam do kuchni najczęściej, gotuję, pichcę, aż szyby zaparowane...
I niech choróbsko nie dopada, wiosna idzie u nas w tej chwili 10 stopni
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i pozostałe mamusie!!!!
Cześć, u nas też fajnie słoneczko za oknem, jutro jedziemy do rodziców. Nie byliśmy tam od świąt. Chłopcy już strasznie się cieszą. Dziś bedzie kiepsko z czasem, bo robię torta dla kolegi i oprócz tego normalnie spacer z małym i odebranie młodego z przedszkola. Wiecieco, jak ja lubię te swoje tortowe hobby:-)) Lubię patrzeć, jaką to radość sprawia ludziom, niby tylko kolorowe ciasto...Jeszcze ze 3 lata temu nie posądził by mnie nikt, o takie zainteresowania:-))
Witajcie mamusie
My już po spacerku, podobno po południu ma padać, więc wolałam wcześniej wykorzystać to piękne słoneczko za oknem.
Oj tak, na nerwy najlepsze sprzątanie. Ale pieczenie w nerwach nigdy mi nie wychodzi. Stres przenosi się wtedy na wypiek i zakalec murowany!
Wczoraj sobie poryczałam i jakoś tak dziś mi lepiej. Mariola, masz rację. Całe szczęście, że wszystko stało się nagle, bez długotrwałego bólu i cierpienia. Tylko nam, tutaj jest ciężko. Poza tym jak tak sobie patrzę na te Twoje cukiernicze cudeńka, to od razu mi lepiej...
Rzeczywiście Laugasel, Martynka, to w tej chwili balsam na rany. Nie tylko moje, ale i całej rodziny...
Kasiu, rzeczywiście lżej, gdy można wypisać się, przed takimi miłymi ludźmi, jakimi są Wż-owe mamy.
Ula, wiem, że masz rację. Czas rozwiąże nasze problemy...
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
Już lepiej uff Psotek ożył już ma ładniejsze oczeta ;)
Muszę sie wybrać do jakiegoś lekarza lub do urzedu... bo mam okna do myćia i ani rusz się nie mogę za nie zabrać ;))))
Ponieważ Kubkowi lepiej i mnie zreszta też już siedzenie ożyło to muszę się zabrac do dzialania...
Idę do fryzjera zrobić "wiosenne porządki" na czuprynie i jakieś ciacho zrobię ....
Faktycznie Zaciszna ma cos w sobie , jak się człowiek wypisze to od razu mu lżej..
Życzę Wam Kobitki miłego dnia ;)
Hmm. Cicho na Zacisznej...
Ja właśnie skończyłam dekorować ciacho ala tiramisu (o zgrozo - gotowy krem, bo mascarpone kupiłam podpsuty...), ale biszkopt za to wyszedł mi jak mażenie. Tyna śpi, a ja chlipię gorącą czekoladę i zastanawiam się co ze mną dalej. Jakiejś pracy trzeba szukać... Od tej znajomej rzadnych wieści. Sprawa umarła śmiercią naturalną...
Zaraz trzeba się zbierać. Sobotnie ploteczki u koleżanki, a i Martyna będzie szczęśliwa, bo koleżanka ma fajnego synka w jej wieku.
Zmykam mamy. Pieczecie pewnie i gotujecie...
Pozdrawiam Was wszystkich.
Mniam, Haniu...ale smaka mi narobiłaś! Ja dzisiaj strajkuje, męczy mnie katar, ledwie na oczy patrzę. Ciacha nie będzie. Mężowaty, widzac co się święci, kupił sobie paczkę ciastek, żeby mu poziom cukru za bardzo nie spadł.
Oj, z tą pracą teraz krucho, wiem, bo już szukam - wszędzie cięcia, oszczędności...przykro nam tniemy etaty...i tyle. Haniu, chyba przyjdzie nam jeszcze trochę posiedzieć w domu, przynajmniej dopóki sytuacja sie nie poprawi, trafiłyśmy na kiepski czas, jeśli chodzi o poszukiwanie pracy....
Ale fajnie, że sobie możesz wyskoczyć na pogaduszki i Martynka będzie miała rozrywkę. Ja teraz to się bez łodzi albo jakiegoś błotolotu nigdzie nie dostanę...hihi, taka ciapa wszędzie, że nawet na spacer strach wyjść...i nie ma za bardzo gdzie.
U nas po staremu, mała się wścieka, ciagnie mnie do biegania z miśkami (uwielbia jak miśki ją ścigają - tzn. mama zgięta wpół biega z miśkiem w ręce - bo misiek musi po podłodze biegać - a niunia ucieka ze śmiechem)...no wiec biegam tak pół dnia, garb na starość - murowany!
No pedze do mojego urwisa, pozdrowienia dla mamusiek!!!
Dzień dobry!! Mam na imię Ania, i mam synusia Kubusia(4 lata) Znajdzie się tu i dla mnie miejsce?? Pozdrawiam!!
Witaj. Pewnie, że znajdzie się miejsce dla ciebie. Zaglądaj tu często i pisz nawet gdy nikt nie pisze. Moi synowie (bliźniacy) w tym roku też będą mieć 4 lata
Mnie dzisiaj chłopaki zmolestowały żeby im sernik upiec i już siedzi w piekarniku..
U mnie okropna pogoda, sypie śnieg.....macie pojęcie pogłupiała ta pogoda.
Witaj Aniu miło że do nas dołączyłaś.
Hehe ja też Anka i tez mam Kubusia, hihihi tylko że mój ma 5,5 roku.
Wpadaj do nas zapraszamy, myslę że inne Mamcie są tego samego zdania ;))
Witaj Aniu!
Miło, że do nas dołączyłaś, widzisz jak tu u nas fajnie? Hihi, nie ma to jak mamuśki!
Ja jestem Kasia, mam 20 - miesięczną córeczkę, Izabelę.
Rozgość się u nas i pisz o czym tylko masz ochotę - jak widzisz rozmawiamy sobie o wszystkim :)
Pozdrawiam cieplutko!
Witaj Aniu, przysiądź się na stałe!!! !!!! Pozdrawiam
Mam na imię Ula, mam dwie córeczki Dominikę 11 miesięcy i Monikę 6 lat.
U mnie wariactwo! Najpierw coś z komputerem, nie mogłam się z Wami połączyć, coś fiksowało, przeskakiwało...
U mnie również serniczek w pierkarniku, urósł, aż wychodzi za blaszkę, oby nie zapeszyć!!!!!
Byliśmy na zakupach, no i mam wymarzony od dawna stół z krzesłami, jeszcze w sklepie, ale w poniedziałek mają przywieźć, ale będzie uczta, pewnie jakiś dobry obiad naszykuję......może macie jakieś propozycje macie dla mnie???
Pewnie jesteście zajęte, gdzieś na ploteczkach, po rodzince, to miłego wieczorku i usłyszenia!!!
Cześć Anulka, ja mam na imię Jola i córcię Paulinkę , która skończy niebawem 3 latka. Miejsca Ci u nas dostatek :) ) Pozdrawiam
Ja właśnie mam anginę więc siedzę w domu ,ale powiem Wam ,że dopadła mnie chęć na wiosenne porządki . Mąż zabrał córcie do swoich rodziców ,żebym sobie odpoczeła w spokoju . A ja wzięłam się za sprzątanie i wypucowałam całą, chałupkę :) . Mam chęć na coś słodkiego , ale kurka nic z tego ... moje postanowienie :( a Wy o serniczkach piszecie, na samą myśl ślinka mi cieknie i klawiature zaraz zaleje :( .
Ula , koniecznie musisz przygotować pyszna kolacyjkę . Ostatnio zrobiłam: http://wielkiezarcie.com/przepis24200.html polecam Ci jeżeli jeszcze nie robiłaś tych zawijasków:) , robi się je bardzo szybko i smakują wyśmienicie . Do tego zrobiłam do wyboru : krem z pieczarek bądź barszczyk czerwony .
Zyczę Wam miłego wieczoru:)
Witaj, ja mam na imię Mariola i mam dwóch synków (6l i 3l)
Witam Cię Aniu i Kubusiu.Ja mam córeczke 8-letnią ale wśród dzieci młodszych też się obradzam.A i na tym forum od czasu do czasu jestem.Pozdrawiam z dalekiej Irlandii
Witam Grazka! A moge wiedziec w jakiej czesci Irlandii mieszkasz, ja przebywam w okolicach Galway. Pozdrawiam.
Witaj Madzia jak to miło kogoś spotkać na forum z deszczowej Irlandii.Ja mieszkam w Cavan to jest niedaleko granicy z Irlandią Północną a w Polsce mieszkałam w Dolinie Baryczy-okolice Milicza
o rety , ale super serniczek !!! z jakiego przepisu robiłaś?
Piękny serniczek Abiola!!!!!!!!!
jak już sernikomania to pokażę swój, jeszcze ciepły:
Dzień dobry wszystkim!! A co to-żadna tu jeszcze dziś nie zaglądała?? No tak-dziś pewnie wszystkie świętujecie, w końcu to "nasz" dzień. Ja narazie siedzę w domu tylko z synkiem , obiad się kończy gotować (rosół i na drugie-ziemniaczki, gulasz i ćwikła) a ja mam chwilke i postanowiłam zaglądnąć.
Zaskoczyli Was może czymś Wasi panowie??-mój mąż mnie rano obudził sms-em z życzeniami. Jest w trasie na Węgrzech a my tu za nim tęsknimy-byle do wieczora i znowu się zobaczymy.
Postanowiłam nie siedzieć dziś w domu i ok. 14 jadę do rodziców.
Pozdrawiam i słoneczko zostawiam
Eh moje chłopaki mi przyniosły z rańca kwiatuszka i zyczenia do łóżka ;))
Kochane rozbójniki i Ślubny i Synulo ;)
U mnie też rosołek bulgocze, na drugie się mięsko rozmraża (bo skleroza zapomniała wczoraj wyjąć;) )
Idę tworzyc surówkę. miłego dzionka i udanego świętowania .
Dla wszystkich Pań a co sobie będziemy żałować ;))
Abiola, uwielbiam tulipany:-))
Ale piękne tulipanki:) z przyjemnościa wstawie sobie do wazonu ;)
Mnie mężuś z rana zaskoczył prezentem . dostałam perfumki, o których ostatnio marzyłam:), jaki On domyślny!!! :))
Tez dzisiaj jedliśmy rosół, a teraz chodzi za mną coś słodkiego , wrrrrrr... ale nic, chyba uraczę się kawusią:)
Miłego wieczorku Wam życzę :) )
Ja od męża dostałam dzis tez prezent: bielizna - majtki i biustonosz. Oczywiście nie erotyczny tylko praktyczny.
Witam Mamusie, wpadłam tylko na chwilkę, miała być kawka ale Michałek pociągnął za serwetkę i kawki już nie ma. Na szczęście było tylko pół kubka i już letnia kawa, no ale sprzątania bylo. U mnie już po przeprowadzce, tzn wszystko przewiezione i teraz jestem na etapie milionów pudeł i worków z rzeczami. Na całe szczęście popisałam gdzie co mam ale i tak jestem jak na wariackich papierach. I teraz tak czekam na meble do kuchni, zanim pan zrobi trochę minie, czekam na meble do sypialni, powiedzieli że trzy tygodnie a przez ten czas śpij se babo na podłodze, no i łóżko dla Huberta bo łóżeczko przejął po nim młodszy braciszek no i też mamy czekać trzy tygodnie. Narazie mam nas przygarnęła i tak sobie latam między dwoma domami i sobie pomału robię. Na szczęście pokoiki dla dzieci już wysprzątane i jako tako tam już poukładane ale nadal mam jeden wielki.............
U nas pogoda przebrzydłą, pada deszcz ze śniegiem, nawet nigdzie nie wychodzę, jak mąż wróci z pracy znowu biegniemy do naszej chałupki walczyć z bałaganem.
No i mój Hubert wreszcie zaczął coś mówić. 6 marca skończył 2 lata i kiedyś Wam pisałam że z tym mówieniem to ciężko. Teraz już zaczął powtarzać, narazie jakieś pojedyncze słowa ale już jest postęp.
Najlepiej mu wychodzi " ooooo nie, o jejku...".
Ja właśnie myślę jakie by ciacho zrobić, jakieś bez kremu bo zjeżdża mój tata i on lubi ciasta tylko żeby z kremem za bardzo nie były.
Pozdrawiam wszystkie mamusie i uciekam do moich japiszonków.
Monami, Ty to się teraz masz, grunt to dobra organizacja, co by się nie robiło. Również podpisuję kartony i worki, wygodnie, potem wiesz co gdzie masz.
Tak na marginesie -bardzo ładne imiona wybrałaś dla swoich dzieci!
Powodzenia!!!!!
Witajcie Dziewczyny:-)) Ja byczę się u Rodziców. Chłopcy robią co chcą:-)), dziadkowie szczęśliwi, wszystko OK. Jutro raniutko wracamy do domu. Dziś już zdżżyłam machnąć torcik, dla 5 latka:-)) Leniwie płynie ten dzień, ale fajnie:-)) Do Jutra:_))
Wracaj szczęśliwie!!!
Właśnie wróciłam:-)) DZięki:-)) Piję kawkę, ale zaraz musze się zabrać za rozpakowywanie. Jak ja tego nie lubię...Ale było super, wszyscy szczęśliwi, tylko Maciejka zaczął pokasływac, ale mam nadzieję, ze szybko mu przejdzie. Spać mi się chce, wsztaliśmy o 5.30 i ta podróż swoje robi, może później troszkę się rzucę w sypialni.
Pokażę Wam jaki torcik zrobiłam chłopcu, mówię Wam jak On się cieszył:-)) Uwielbiam tę radość dziecięcą:-))
Ale odjazdowy torcik ;))
Biore się za sprzątanie a tak mi się nie chce.....
no ale ruszam się...
Milego dnia kobitki.
Torcik super-jak ja Wam zazdroszczę talentu!!!! Ja teraz w stresie żyję bo na 2 kwietnia mam zrobić synkowi torcik i po raz pierwszy w życie będę próbowała go ozdobić w podobny sposób-Kuba uwielbia Boba, no i te jego wszystkie sprzęty-traktory, kpoarki, spychacze itd. Stresa mam, że hoho ale co tam do odważnych świat należy. Barwniki już zamówiłam na allegro i jak tylko dotrą zacznę próby-mam nadzieję, że mi ich nie braknie na właściwe ciasto;) Dorotaxx przysłała mi dużo zdjęć przefajnych torcików-może mi co wyjdzie.
Pozdrawiam Was gorąco i zmykam do pracy. Miłego dzionka życzę!!!
Ciekawy torcik!!!!!mniam i ten koteczek.....
Witam wszystkie mamy i nie mamy.Moje dziecko jest w szkole a ja zamiast wziąć się za poniedziałkowe porządki do mam lenia-jak w każdy poniedziałek.Całe szczęście mam obiad z wczoraj to już nie muszę martwić się o tą jedną rzecz.
Witaj Grazka i czuj się tu dobrze!!!
ja dzisiaj na szybko zrobiłam zupkę....
Lenistwo poniedziałkowe działa pewnie na wszystkich, i ja wśród nich....
Ja mam obiad z wałówki od Rodziców:-)) ale szukam czegoś na jutro, nie ma jak to kolejna kawka, na Zacisznej:-)) Zadzwonię, chyba dziś do naszej Pani Doktor, niech może lepiej obejrzy małego. Najgorzej, że znowu bedę uziemiona, a robi sie cieplej na dworzu.
taki ten czas teraz paskudny-ciepło, zimno i tak na zmianę to i o chorubsko nie trudno:( Mam nadzieję, że jednak to nic złego się nie dzieje i że samo szybko przejdzie...
Ja właśnie parzę kapustę, gotuję ryż, a na trzecim palniku się dusi cebulka z marchewką-będą gołągki na jutro. Już mi ślinka na nie cieknie-mam nadzieję, że mi wyjdą.
Zmykam bo mi kapusta wyskakuję z gara:)
Trzymajcie się babeczki!!!!
Coś z tymi gołąbkami jest na rzeczy.....;))
Tez miałam dzisaj na obiad ;)
Miłego wieczorku Dziewczyny
Witam Dziewczyny!!!
Ranek u mnie ponury za oknem....
Faktycznie, nie ma to jak kawka na Zacisznej,mmmmmmm
Jeśli o gołąbkach rozmowy się toczą, to miałam je w tamtym tygodniu, cały gar, przepyszne to danie..Dziś skromnie zupka jarzynowa i jeszcze ???nie wiem, coś by się zdało drobnego upichcić...
Mam nadzieję, ze zdrówko dopisuje, że spacerki się odbędą...pozdrawiam serdecznie
Cześć,
u nas też ponuro, wilgotno, brrr.. Młody pojechał do przedszkola, a my w domku. Maciuś jUż właściwie nie kaszle:-)) a już się bałam, że coś może się wykluć. Dzis zmajstruję chyba jakąś zupke ogórkową:-)), teraz jescze poczytam forumi do garow:-))
Witajcie!!
Cieszę się, że Maciuś już ma się lepiej!!!!!!
U mnie szaro-buro:( Gołąbeczki wyszły super, tylko nie wiedzieć czemu trochę mi liście popękały-może przez to, że ich nie dopilnowałam tylko na forum siedziałam:), ale co tam przez to smaku nie straciły.
Dzisiaj jeszcze muszę synka na zajęcia do Domu Kultury zaprowadzić a potem błogi spokuj do wieczora.
Gorzej będzie od kwietnia-ale co tam wierzę, że jakoś o przeżyję!!! Najwyżej będę się Wam żaliła i wtedy napewno będzie mi lepiej!!
Pozdrawiam i życzę miłego dzionka!!!!
Co zmieni się u Ciebi w kwietniu, ze ma byc gożej?
Witajcie,
rany jaka ta kawa z rana jest pyszna:-))
U nas mokro, choć teraz wygląda słoneczko, Młody w przedszkolu, a Mały wcina sniadanie. Wczoraj robiliśmy całe popołudnie gaik-maik na konkurs przedszkolny. Kurcze sprzątania było co nie miara:-)), ale dziecię zadowolone. Muszę się dziś pouczyć, a znowu średnio mi się chce:-))
Witajcie również, kawka ze śmietanką proszę bardzo...
popijam sobie z Wami, Dominika śpi w najlepsze, Monika w przedszkolu, a ja dziś sprzątam,pucuję chatkę...
Na dworze też wilgotno, co chwila deszczyl siąpi brrrr....
A czego się Aloiram uczysz, z ciekawości wsadzam nos, studiujesz cosik?
Z moimi chęciami też różnie bywało, zostawiałam często wszystko na ostatnią chwilkę, to powodzenia w nauce, jaka by nie była.
Pozdrawiam wszystkie Was!!!!!
Ulla, rozpoczełam w tamtym roku studia podyplomowe z zakresu pedagogiki wczesnoszkolnej i przedszkolnej i dziś muszę przysiąść ze słownikiem ortofonicznym, a nie chce mi się jak smok:-)) Teraz też zawzięcie pucuję chatkę, byleby tylko ominąć książki szerokim łukiem. Totalny brak weny do nauki:-))
Też wpadłam z kawką, u mnie mokro jakoś tak zimno i paskudnie...
A właśnie miałam Was zapytać czy któreś z Waszych dzieci miało powiększone migdały?
Młody ma od 2 tygodni powiększony jeden migdał, w pierwszym tygodniu miał proszki robione, teraz ma syrop i jakoś nie widzę, żeby się ten migdał obkurczył. Fakt jest troszkę mniejszy, ale jeszcze go widać że duży..... A byłam u laryngologa w lutym i nic nie widział, a wyoglądał Kubka na 10-tą stronę. Trochę się boję ,żeby się cuś z tego nie wykluło (tfu, tfu). Co myślicie?
Witam ja też przy kawce ale takiej bez śmietanki ,mleczka, cukru-uwielbiam taką gorzką i czarną.
Iza w szkole a ja się za chwilke biore za robienie porządków przy moich pupilkach kaktusikach-obudziły się z zimowego snu.To dwa moje Skarby
A i Fiona domaga się pieszczot-to moja kochana króliczka.Pozdrawiam iżycze miłego dnia.
As odpisuję tutaj bo pod Twoim pytaniem za chiny ludowe nie chce mi się otworzyć odpowiedź-nie wiem czemu...
Wogóle u mnie przy dłuższych wątkach coś się zacina i nie mogę zjechać na dół do ostatnich odpowiedzi
Od kwietnia będzie gorzej bo muszę wrócić na cały etat do pracy-nie to, żebym miała złą prace, bo tak nie jest! Praca jest fajna i przyjemna, szefowie porządni i dobrzy ludzie- tylko "koleżanki" z pracy są okropne- tylko patrzą żeby mi świnie podłożyć. A to dlatego, że jedna z nich stara panna miała kiedyś ochotę na mojego męża (wówczas jeszcze kawalera) a on mój kochany wybrał mnie... No i ta ustawiła sobie resztę przeciwko mni,. (była tam jedna moja dobra koleżanka-ale jak ja poszłam na chorobowe i potem macierzyńskie to ją tak traktowały, że nie wytrzymała psychicznie i sama się zwolniła...) a że od stycznia 2005 roku praktycznie mnie w pracy nie było to miała na to dużo czasu. W między czasie doszły jeszcze nowe osoby i one mimo, że mnie nie znają -już mnie nie akceptują. A do tego wszystkiego są takie, że chciały by żeby opowiadać im wszystko ze szczegółami co dotyczy się mojego życia prywatnego - a ja im się nie zwierzam i nigdy tego robiła nie będę!!!!
Oj to co ja tam przeżyłam od początku mojego związku do czasu kiedy poszłam na chorobowe jak byłam w ciąży to mogłoby posłużyć na materiał na dość długą książke.
Dlatego teraz muszę się już psychicznie nastawiać na obcowanie z pseudo koleżankami.
A może uda się znaleźć inną pracę i tam będą normalni ludzie!!!
Ale się Wam wyżaliłam - już mi lżej
Teraz sobie siedzę z synkiem w domciu. Pogoda paskudna:( nawet nie ma jak wyjść. Wczoraj kupiłam ziemię i doniczki więc pewnie czas się wziąść za przesadzanie kwiatuszków.
Trzymajcie się cieplutko i do następnej wspólnej kawki! Buziole!!!
Znam taką sytuację. Parę razy to przerabiałam. Ja raczej należałam zawsze do takich pozytywnie zakręconych osób , a oprócz tego byłam uważana,za bardzo atrakcyjną kobietę. I to oczywiście często było powodem różnych plotek i knowań pod moją osobę. Oczywiście to "koleżanki z pracy" starały się jak mogły,żeby mi świnię podłożyć. Jedna z nich nawet kiedyś polazła do prezesa z donosami na mnie , oczywiście w tych donosach nie było słowa prawdy. Tak się wkurzyłam,że rzuciłam pracę. Ja jestem przekonana ,że najgorsze są podstarzałe baby co im coś w życiu nie wydzło i wyżywają się na innych kobietach z zawiści i podłości. Bo normalna kobieta poukładana nie będzie sobie głowy zawracała takimi gierkami. Więc mogę Ci tylko poradzić , patrz na te babsztyle jak na te co są zakażone swoimi niepowodzeniami i teraz toczą żółć,że komus w życiu wyszło a nie im. Możesz im tylko współczuć i ignoruj te głupie gadki. W końcu zobaczą,że to nie działa to im się znudzi, a może nawet znajdzesz wśród tych plew jakąś miłą osobę. Czego Ci bardzo życzę.
Dzięki za miłe słowa!! Też sobie tak tłumaczę, że mam myśleć tylko o pracy i na tym się skupić a je poprostu olewać z góry na dół. Narazie taki mam nastawienie bo nic innego mi nie zostaje a poza tym trochę naładowałam akumulatory przez te ostatnie 4 lata macierzyństwa:) Poza tym mam nadzieję, że wreszcie uda się znowu zajść w ciąże (bo już od dłuższego czasu coś nie wychodzi) i znowu będę miała wolne od nich:)
Pozdrawiam!!
Chyba w każdej pracy znajdziesz takie osoby, jak opisujesz, nigdzie nie jest idealnie, nie chcę tu myśleć negatywnie, ale tak jest.Pracuję w jednej firmie 13 lat, ludzi przewinęło się masę, zakład ponad 200 osób, rózne charaktery, a najgorsze jak zrobią dyrektorów,podyrektorów, kierowników,zastępców i wszyscy ważni, a my zwykli pracownicy to beee. Ważne też, jak Ty podchodzisz do sprawy, jakie jest Twoje "stanowisko". Sprawy prywatne najlepiej zostawić w domu. U mnie też nieciekawie, w dziale zwolnili 3 osoby, ja siedzę cicho, wychowawczy wzięłam do 2010, ale przedłużę jeszcze na rok, a potem mała prosto do przedszkola. Ciężko w firmach, u nas dużo zwolnień, nie wiem, będę może szukała gdzies indziej, zmienię towarzystwo, klimat...Głowa do góry!!! ja tak zrobiłam niedawno, jak było nieciekawie w firmie,to pomyślałam o zmianie pracy lub o...drugim dzidziusiu.Dobrej decyzji, a w razie czego miłego powrotu do pracy!!!!!!
Jakie kwiatki przesadzasz o tej porze?
Ojejejej! Ale się zagapiłam, trochę mnie tu nie było a teraz naczyatłam sie mamuśki wszystkiego, aż nie wiem z tego nic, hihi!
Aktualnie chodzę w poszukiwaniu pracy...no i można sie domyślić z jakim skutkiem...kryzys, oszczędności...nie ma szansy na pracę...przynajmniej teraz.
Och, jak te serniczki powyzej zobaczyłam zaraz mnie naszło na jakieś słodkosci, chyba pobuszuję w przepisach.
Ula, ta Twoja dieta cuś skutkuje! Co prawda nie jem takich mikroskopjnych porcji, ale regularne jedzenie sprawia, że trochę mniej pochłaniam, jeszcze jak się ciepło zrobi to troszkę więcej się poruszam...i jestem dobrej myśli :) O, a uroczysty obiadek przy nowym stole już był? Ale fajnie, jedno marzenie spełnione...to daje nadzieję na spełnienie własnych...
No to pędzę poszukać przepisów na słodkości, wrrr!
Trzymam kciuki za Ciebie i za Twoją pracę!! Mam nadzieję, że wkrótce się uda! Mam wrażenie, że ten kryzys to dla pewnych instytucji tylko dobry pretekst do takich wymówek. Wszędzie tylko słychać-kryzys, kryzys...!
Pozdrawiam Cię serdecznie i całą resztę z Zacisznej również!!!
Kasiu, powodzenia!!! Na wszystko trzeba czasu, może praca jest już tuż tuż za rogiem????? Popytaj się wśród znajomych, im więcej osób wie, że szukasz pracy, tym lepiej, może ktoś Ciebie gdzieś zaanonsuje???
Fajnie, że dietka, a właściwie proponowany sposób jedzenia służy Tobie, i oby do wiosenki, to spacerki będą dłuższe, rozruszamy się!!!
Tak, marzenie spełnione, mam miejsce, gdzie moge przysiąść, a obiadek już był, ale jeszcze taki powszechny, uroczysty może na weekend coś przygotuję, więcej czasu będzie....jeszcze musimy się troszkę przemeblować...
Życzę Tobie spełnionych marzeń również!!!!!
Pozdrawiam
Dziewczyny, mam nadziję, że nie urwę żadnego wątku, ale czas na porządki ;) Trzeba zamknąć Zaciszną nr 3 i otworzyć po raz czwarty! Już mamy na koncie kolejne 300 postów i to z górką. Zaraz otworzę nową Zaciszną, coby wszystko było w porządku, tak jak moderator przykazał :)
Forum działa teraz o wiele szybciej i w zasadzie możemy się pokusić o wydłużanie wątków, choć nadal uważam, że zbyt długi ciężko się się czyta, więc może pozostańmy przy reaktywacjach popularnych rozmów :)
Oto link do nowego, już założonego wątku:
http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=238959&post=238959&offset=0
pozdrawiam i zamykam obecny