Tyle wokół zimy,że już wątpię, czy będzie kiedykolwiek lato...Anna702 pokazała nam swoje obrazy a jeden namalowany jest, jako wspomnienie z Capri. Zaczęłam przeglądać swoje zdjęcia .Ile tam słonecznych wspomnień ,z jeszcze bardziej słonecznych miejsc ! Może przypomnimy sobie chociaż, jak wygląda lato i wakacje ? Capri, widok z tarasu na zatokę.....uliczny stragan i lodziarnia... ...połow ryb w Morzu Tyrreńskim... ...sprzedawcy granita na plaży...Szkoda,że jeszcze tak daleko !
Więcej może być po wakacjach - w tym roku znowu tam jedziemy. W ramach tęsknoty i rozmarzenia to zdjęcie wstawiłam sobie jako tapetę na komputerze - stąd mogłam je i wstawić na stronę. Pozostałe - cóż - oznacza to szukanie w milionach zdjęć (z jednego wyjazdu dziennie jest koło 200) i to na komputerze mojego męża
Rozumiem,że to jakieś umocnienia z okresu 1 wojny, kiedy Włosi strasznie bili się o swoje Dolomit ?...Ciekawe, czy ta nazwa Celon ma coś wspólnego z łacińskim "caelum " - niebo. Bo jeśli tak , to się nie dziwię !
Nie wiem - ale w tym roku się dowiem. Podejrzewam, że tak - bo nazwy pierwotne są włoskie - Pal piccolo i pal grande. Przez celon wiedzie trasa - tunel. Wejście na własna odpowiedzialność z latarkami. Do tej pory nigdy ne mieliśmy czasu, aby skorzystać. Może w tym roku.
od samej myśli robi się ciepło - aby wdrapać się na górę trzeba się nieźle napocić. Od strony włoskiej (wyjście z granicy Plockenpass, tuż przy dawnym schronie z okresu zimnej wojny) wejście jest dłuższe czasowo, ale wiedzie trawersami, więc zmęczenie mniejsze. Wejście od strony Freilichtmuseen (tak jak wiedzie szlak historyczny) daje nieźle popalić, mimo ogromnego obciążenia stawów zdecydowanie lepiej schodzić. A i tak praktycznie do czerwca nie ma szansy na wyprawę w góry - miejscami leży jeszcze śnieg i opadłe liście przykrywają wszelkie nierównosci terenu - o skręcenie nogi nie trudno
Nie wiem czy teraz dałabym radę, ale nasze Tatry zdeptałam o każdej porze roku wszerz i wzdłuż i nie straszne mi było żadne podejście:)) Teraz chyba bym się bała, bo i lat przybyło i kondycja nie ta( papieroski ). Widok gór , obojętnie z jakiego kraju sprawia że chciałoby się być tam i zdobywać kolejne szczyty:))
Moja kondycja też pozostawi wiele do życzenia... Co więcej od kilkunastu lat mam problem z oddychaniem - gdy się zasapie, zaczynam się dusić. Więc moje tempo jest iście ślimacze - powoli, noga za nogą, równo i miarowo oddychając. Wchodzę wolniej niż inni - ale rzadko zdarza mi się zasapać. A najgorsze w tym wszystkim jest, że gdy już bóle zakwasowe się skończą kończy się aktywny urlop. A za rok trzeba zaczynać wszystko od nowa
Alfo, ja też byłam stałą bywalczynią Tatr i miłośniczką wspinaczek. Nie byłam już jakieś cztery lata, ale chętnie znowu poszłabym na Szpiglasową albo chociaż Krzyżne, nie wspominając o Orlej... Dolomity też wydają się ciekawe do łazęgi... Ależ dziewczyny, kusicie tym ciepłem... i tymi krajobrazami...
A ja na Orlą jakoś nie mam serca wracać... nigdy w życiu tak bardzo się nie bałam... właściwie marzyłam tylko o tym, żeby już zejść do Murowańca... Przeszłam całą, bez cienia radości z bycia wysoko, z pokonywania kolejnych trudności- co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło! Kiedy zeszliśmy, zostałam na moment sama i wypłakałam z siebie cały mój stres... trochę później okazało się, że nie byłam sama i strasznie się wstydziłam tej mojej słabości. W górach chyba najbardziej pociąga mnie to wyzwanie, że można dalej, wyżej, że mogę sprawdzić samą siebie... że parę metrów dalej mogę zobaczyć coś, co mnie zaczaruje... może dlatego tak źle wspominam moją porażkę na Orlej... pomimo, że dałam radę, to jednak zbyt dużo mnie to kosztowało. W góry wracać tak długo, jak się da. Ale wiem już, że nie każda góra jest na moje siły. Trudno... widać nie jestem do tego stworzona. Natomiast bardzo fajnie chodziło mi się w Alpach, oczywiście nie na żadne ekstremalne trasy... te które były w moim zasięgu zachwycały widokami, nie wzbudzając lęku, natomiast męczyć męczyły porządnie. A to lubię:))))
Till, ja też płakałam po zejściu z Orlej. Łzy same mi leciały, z ulgi chyba, choć nie tylko.. To trudno opisać. Dla mnie góry są magiczne. Uwielbiam na nie patrzeć i wylewać pot, pokonując ich trasy, ale jednocześnie czuję pokorę, bo wiem, że bywają groźne.
Zdjęcia są zrobione na szczycie - więc na równej płaszczyźnie - gdzie widać tylko szczyty ekstremalne, których przeciętny turysta nie zdobywa. Albo po trawersowej trasie od strony włoskiej - czyli też łagodnie (spacerek na górę to jakieś 3 godziny). Druga trasa jest o tyle trudniejsza, że obciąża stawy - dosyć spore kąty nachylenia przy wejściu (lub jak dla nas przy zejściu). Niemniej nie są to trasy ekstremalne - tylko meczące - rodzice z małymi dziećmi w nosidełkach tamtędy wchodzili.
oj...trzeba miec kondycje...mysmy zdobyli Gran Sasso w Abruzzo 3000m we wrzesniu juz na 2000 lezal snieg, ja zostalam na tarasie, bylam ledwo co po chemii i kondycja nie pozwalala, ale polowa grupy wdarla sie w "trampkach" na sam szczyt, do dzisiaj wspominamy ze to bylo samobojstwo...bez lin i hakow
alfo, kiedy byliśmy na Synaju " zgadało " się o pogodzie. Spytałam jednego z zaprzyjaźnionych Egipcjan, czy widział kiedykolwiek śnieg? Odpowiedział " Tak, oczywiście ! ....Na filmie ". Więc nie dołuj się, inni mają upały - tak, jak my czasem, ale nigdy nie widzieli nawet prawdziwego śniegu ! Ciężko było im wytłumaczyć,że to coś całkiem innego niż sztuczny lód dodawany do coli.A już tego, że śnieg, to miliony gwiazdek, całkiem nie potrafili pojąć !
W naszym klimacie mamy teraz wszystko i Saharę i skandynawską zimę ,więc faktycznie nie ma co narzekać:))) Cieszę się że za Waszym posrednictwem mogę zobaczyć te wszystkie cuda:))
Kochani ! Nie drażnię , ale wiem,że trzeba się psychicznie podbudować i mieć nadzieję...Zapraszam do dodawania swoich zdjęć z wakacji ! Wyspy pontyjskie, jedna z wielu grot. Terracina - świątynia Jowisza
To - aby nie było tak gorąco i błogo... Trochę ochłody. Czerwiec- koło 10. My w krótkich rękawach, w spodniach z odpiętymi nogawkami. Gross Glockner Strasse. Ta serpentyna - to normalna droga. A chwilę później albo wcześniej mieliśmy okazje obserwować lawinę.
Piękne, ale takim surowym pięknem .Ekkore, patrzę na tę drogę i nie mogę wyjść z podziwu...Czy ona prowadzi gdzieś daleko, na "przestrzał ", cz tylko do lokalnych wiosek ?
To droga przejazdowa przez Taury - oczywiście jest też krótsza, tańsza - przez tunel (strasse kosztuje jakieś 35 euro za przejazd, jak wyjedziesz z bramki płacisz drugi raz , tunel chyba 20 w dwie strony). Ale ta sprawia wiele frajdy. Samochodem się wjeżdża wyżej niż Rysy (Edelweissspitze - ponad 2500 m). Oczywiście to wszystko to są miejsca turystyczne - do których się podjeżdża z trasy głównej. Można też zejść na lodowiec (lub zjechać kolejką - z tym, że ona i tak do samego lodowca nie dojeżdża i trzeba podejść w dół). Mnóstwo przygotowanych miejsc odpoczynkowo - widokowych, restauracje, ekspozycje wystawowe. Jak już się wdrapie samochodem na pewien to poziom coś 1600-1800 m.n.p - to trasa idzie jak po stole. Za pierwszym razem nie wiedzieliśmy co nas czeka - i nie mogliśmy odżałować, że musimy szybko jechać dalej. Następnym razem przeznaczyliśmy na Gross Glockner cały dzień. Byliśmy coś koło 10 rana na początku trasy a na miejsce dotarliśmy po 20 (po zjechaniu z trasy mamy jeszcze do celu 100 km). Droga wydłuzona została też przez schodzące lawiny - trzeba było czekać aż ratraki usuną śnieg z szosy. W każdym razie zaliczyliśmy - kolejne razy jechaliśmy już przez tunel. jeden nawet z przygodami. Początek października, my na letnich oponach a tu masa śniegu. Dobrze, że był tylko na dojeździe do tunelu, potem góry zatrzymały i przez Taury nie przeszedł. Bo do domu jechalibyśmy chyba ze 4 dni.
Synaj, wschód słońca widziany z Góry Mojżesza * Abu Galum, knajpa z arabską colą w miejscu dawnej oazy chaty na pustyni, w beduińskiej wiosce w meczecie / w głębi część damska / w drodze do Dahab Wielki Metor - Grecja i robotnik w drodze do Wielkiego Meteoru Półwysep Atos - kobietom wstęp wzbroniony! Pireus z lotu ptaka
Może teraz ktoś następny coś wrzuci ? Może przywołamy tę wiosnę....
Szisza bardzo smakowała. Kupiłam sobie fajkę do domu i dziesięć paczek tytoniu o roznych smakach np. karmelowy, jabłowy, truskawaka i inne. A tamtejsze klimaty są cudne. Trzeba długo opwowiadać.
A ja dzięki temu wątkowi zaczęłam oglądać zdjęcia z poprzednich lat.
I mam propozycję - dla tych, którzy nie lubią lata, uważają to za zbędną porę roku, zima stanowi ich żywioł. To Stifter joch we Włoszech. Sezon narciarski zaczyna się 30 maja i trwa do 30 września. Potem kraina odcięta od świata. My byliśmy tam gdzieś koło 20 czerwca. I wcale nie w celach narciarskich.
No to to to jest wspaniałe miejsce. mimo śniegu można chodzić w krótkich rękawach, słońce opala w kilka minut (jak to w górach) i do tego praktycznie każdy hotel ma własny basen. I cały czas na nartach - przygotowana trasa biegowa, zjazdowe. Co więcej ceny nie są aż tak wygórowane (byliśmy w podobnym okresie wartości euro) - co nas zaskoczyło - bo podejrzewaliśmy, że to miejsce jest tylko dla snobów. Zresztą jak zaskoczyła nas, że przejazd przez przełęcz (my tam byliśmy w tym celu) jest możliwa dopiero od dwóch tygodni (no może trzech). Wcześniej wszystkie ośrodki pozabijane deskami (dosłownie - byliśmy świadkami jak facet ściągał deski), a droga nieprzejezdna, zamknięta szlabanem.
wiesz co, jak u nich jest 13-15 stopni to na krótki rękaw się chodzi a jak jest więcej to normalnie upał :) no fakt, że na to sklada sie jeszcze kilka innych czynników :) ja się nie przyzwyczaiłam do tego, ale mój mąż całkiem dobrze i nawet tutaj w Polsce mi zimno a jemu ciepło :)
Chłodno. To Skandynawia. I to dalsza niż ta, w której ja byłam - czyli Helsinki. Jeden z wyjazdów tam był w drugiej połowie maja. u nas już była pełnia lata - letnie sukienki, sandały. tradycyjnie wybraliśmy się Suomenlinnę i centrum Helsinek. Dzień był słoneczny. Ja cieniutkie spodnie 3/4, do tego sandały (nie cierpię chodzić w pełnych butach, gdy świeci słońce)...Dawno tak nie zmarzłam...Ludzie patrzyli się na mnie jakoś tak dziwnie. Dobrze chociaż, że miałam dłuższe skarpety - to je podciągnęła na całą rozciągliwość. Wieczorem okazało się (jak wróciliśmy do naszych znajomych), że to był u nich pierwszy ciepły dzień w tamtym roku. I raczej nikt się nie wyletniał tak jak ja Ale miasto wyglądało przecudnie - tak leniwie, gnuśnie, kawiarnie powystawiały stoliki na zewnątrz, ludzie siedzieli, wygrzewali się na słońcu i pili kawę, herbatę, piwo (co kto miał). Na trawniki wylegli piknikowicze...
Ekkore masz rację :) Tam gdzie pracował mój mąz to i tak w miarę ciepło było, klimat morski więc podobny do naszego nadmorskiego. Mamy koleżankę, która mieszka i pracuje w Bergen - no to z kolei 2 co do wielkości norweskie miasto za to z największa liczbą deszczowych dni w roku :) Ja zapamiętałam kilka rzeczy: woda (nawet przy stoczni) przeźroczysta, niesamowite powietrze, że aż "oddychać się chce", niesamowite tunele i te ich serpentyny.... no typowej kuchni nie popróbowałam :/
Tyle wokół zimy,że już wątpię, czy będzie kiedykolwiek lato...Anna702 pokazała nam swoje obrazy a jeden namalowany jest, jako wspomnienie z Capri. Zaczęłam przeglądać swoje zdjęcia .Ile tam słonecznych wspomnień ,z jeszcze bardziej słonecznych miejsc ! Może przypomnimy sobie chociaż, jak wygląda lato i wakacje ?
Capri, widok z tarasu na zatokę.....uliczny stragan i lodziarnia... ...połow ryb w Morzu Tyrreńskim... ...sprzedawcy granita na plaży...Szkoda,że jeszcze tak daleko !
Polu, nie drażnij lwa... Za oknem wstrętna odwilż. Kiedy wiosna?
A zdjęcia fajne, miłe wspomnienia.
To ja dołączę też obrazek letni - choć pewnie teraz tam śniegu...To granica włosko - austriacka wysoko w górach. Szczyt to Celon
Ekkore, śliczne ! Daj więcej, bo tam nigdy nie byłam...
Więcej może być po wakacjach - w tym roku znowu tam jedziemy. W ramach tęsknoty i rozmarzenia to zdjęcie wstawiłam sobie jako tapetę na komputerze - stąd mogłam je i wstawić na stronę. Pozostałe - cóż - oznacza to szukanie w milionach zdjęć (z jednego wyjazdu dziennie jest koło 200) i to na komputerze mojego męża
Hee. znalazłam. Już wcześniej było mi tęskno - bo mam u siebie katalog z Dolomitami.
Pooglądajcie sobie...Niech wszystkim zrobi się cieplej
Rozumiem,że to jakieś umocnienia z okresu 1 wojny, kiedy Włosi strasznie bili się o swoje Dolomit ?...Ciekawe, czy ta nazwa Celon ma coś wspólnego z łacińskim "caelum " - niebo. Bo jeśli tak , to się nie dziwię !
Nie wiem - ale w tym roku się dowiem. Podejrzewam, że tak - bo nazwy pierwotne są włoskie - Pal piccolo i pal grande.
Przez celon wiedzie trasa - tunel. Wejście na własna odpowiedzialność z latarkami. Do tej pory nigdy ne mieliśmy czasu, aby skorzystać. Może w tym roku.
Połaziło by się , połaziło :))
od samej myśli robi się ciepło - aby wdrapać się na górę trzeba się nieźle napocić. Od strony włoskiej (wyjście z granicy Plockenpass, tuż przy dawnym schronie z okresu zimnej wojny) wejście jest dłuższe czasowo, ale wiedzie trawersami, więc zmęczenie mniejsze. Wejście od strony Freilichtmuseen (tak jak wiedzie szlak historyczny) daje nieźle popalić, mimo ogromnego obciążenia stawów zdecydowanie lepiej schodzić. A i tak praktycznie do czerwca nie ma szansy na wyprawę w góry - miejscami leży jeszcze śnieg i opadłe liście przykrywają wszelkie nierównosci terenu - o skręcenie nogi nie trudno
Nie wiem czy teraz dałabym radę, ale nasze Tatry zdeptałam o każdej porze roku wszerz i wzdłuż i nie straszne mi było żadne podejście:))
Teraz chyba bym się bała, bo i lat przybyło i kondycja nie ta( papieroski ). Widok gór , obojętnie z jakiego kraju sprawia że chciałoby się być tam i zdobywać kolejne szczyty:))
Moja kondycja też pozostawi wiele do życzenia... Co więcej od kilkunastu lat mam problem z oddychaniem - gdy się zasapie, zaczynam się dusić. Więc moje tempo jest iście ślimacze - powoli, noga za nogą, równo i miarowo oddychając. Wchodzę wolniej niż inni - ale rzadko zdarza mi się zasapać.
A najgorsze w tym wszystkim jest, że gdy już bóle zakwasowe się skończą kończy się aktywny urlop. A za rok trzeba zaczynać wszystko od nowa
to czemu nie cwiczysz w ciagu roku???
Bo mam lenia...
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> Bo mam lenia...
Alfo, ja też byłam stałą bywalczynią Tatr i miłośniczką wspinaczek. Nie byłam już jakieś cztery lata, ale chętnie znowu poszłabym na Szpiglasową albo chociaż Krzyżne, nie wspominając o Orlej...
Dolomity też wydają się ciekawe do łazęgi...
Ależ dziewczyny, kusicie tym ciepłem... i tymi krajobrazami...
A ja na Orlą jakoś nie mam serca wracać... nigdy w życiu tak bardzo się nie bałam... właściwie marzyłam tylko o tym, żeby już zejść do Murowańca...
Przeszłam całą, bez cienia radości z bycia wysoko, z pokonywania kolejnych trudności- co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło!
Kiedy zeszliśmy, zostałam na moment sama i wypłakałam z siebie cały mój stres... trochę później okazało się, że nie byłam sama i strasznie się wstydziłam tej mojej słabości.
W górach chyba najbardziej pociąga mnie to wyzwanie, że można dalej, wyżej, że mogę sprawdzić samą siebie... że parę metrów dalej mogę zobaczyć coś, co mnie zaczaruje... może dlatego tak źle wspominam moją porażkę na Orlej... pomimo, że dałam radę, to jednak zbyt dużo mnie to kosztowało.
W góry wracać tak długo, jak się da. Ale wiem już, że nie każda góra jest na moje siły. Trudno... widać nie jestem do tego stworzona.
Natomiast bardzo fajnie chodziło mi się w Alpach, oczywiście nie na żadne ekstremalne trasy... te które były w moim zasięgu zachwycały widokami, nie wzbudzając lęku, natomiast męczyć męczyły porządnie. A to lubię:))))
Till, ja też płakałam po zejściu z Orlej. Łzy same mi leciały, z ulgi chyba, choć nie tylko.. To trudno opisać.
Dla mnie góry są magiczne.
Uwielbiam na nie patrzeć i wylewać pot, pokonując ich trasy, ale jednocześnie czuję pokorę, bo wiem, że bywają groźne.
Wiesz,ekkore, z Twojego opisu wychodzi że nie jest łatwo chodzić po Dolomitach,a na zdjęciach wyglądają tak niewinnie:))
Zdjęcia są zrobione na szczycie - więc na równej płaszczyźnie - gdzie widać tylko szczyty ekstremalne, których przeciętny turysta nie zdobywa. Albo po trawersowej trasie od strony włoskiej - czyli też łagodnie (spacerek na górę to jakieś 3 godziny). Druga trasa jest o tyle trudniejsza, że obciąża stawy - dosyć spore kąty nachylenia przy wejściu (lub jak dla nas przy zejściu). Niemniej nie są to trasy ekstremalne - tylko meczące - rodzice z małymi dziećmi w nosidełkach tamtędy wchodzili.
Pięknie tam jest, i na Capri i w Alpach:)
alfo, kiedy byliśmy na Synaju " zgadało " się o pogodzie. Spytałam jednego z zaprzyjaźnionych Egipcjan, czy widział kiedykolwiek śnieg? Odpowiedział " Tak, oczywiście ! ....Na filmie ". Więc nie dołuj się, inni mają upały - tak, jak my czasem, ale nigdy nie widzieli nawet prawdziwego śniegu ! Ciężko było im wytłumaczyć,że to coś całkiem innego niż sztuczny lód dodawany do coli.A już tego, że śnieg, to miliony gwiazdek, całkiem nie potrafili pojąć !
Cieszę się że za Waszym posrednictwem mogę zobaczyć te wszystkie cuda:))
Kochani ! Nie drażnię , ale wiem,że trzeba się psychicznie podbudować i mieć nadzieję...Zapraszam do dodawania swoich zdjęć z wakacji !
Wyspy pontyjskie, jedna z wielu grot. Terracina - świątynia Jowisza
ojjj jak cieplo sie zrobilo
oj ale wspomnień.... prosze bardzo Tunezja:
a tu cudownie, ciepłe i słone Morze Śródziemne i Naboul w tle :)
Ośka, ale cieplutko !
taki chyba był zamysł tej galerii
To - aby nie było tak gorąco i błogo... Trochę ochłody. Czerwiec- koło 10. My w krótkich rękawach, w spodniach z odpiętymi nogawkami. Gross Glockner Strasse. Ta serpentyna - to normalna droga. A chwilę później albo wcześniej mieliśmy okazje obserwować lawinę.
Piękne, ale takim surowym pięknem .Ekkore, patrzę na tę drogę i nie mogę wyjść z podziwu...Czy ona prowadzi gdzieś daleko, na "przestrzał ", cz tylko do lokalnych wiosek ?
To droga przejazdowa przez Taury - oczywiście jest też krótsza, tańsza - przez tunel (strasse kosztuje jakieś 35 euro za przejazd, jak wyjedziesz z bramki płacisz drugi raz , tunel chyba 20 w dwie strony). Ale ta sprawia wiele frajdy. Samochodem się wjeżdża wyżej niż Rysy (Edelweissspitze - ponad 2500 m). Oczywiście to wszystko to są miejsca turystyczne - do których się podjeżdża z trasy głównej. Można też zejść na lodowiec (lub zjechać kolejką - z tym, że ona i tak do samego lodowca nie dojeżdża i trzeba podejść w dół). Mnóstwo przygotowanych miejsc odpoczynkowo - widokowych, restauracje, ekspozycje wystawowe. Jak już się wdrapie samochodem na pewien to poziom coś 1600-1800 m.n.p - to trasa idzie jak po stole.
Za pierwszym razem nie wiedzieliśmy co nas czeka - i nie mogliśmy odżałować, że musimy szybko jechać dalej. Następnym razem przeznaczyliśmy na Gross Glockner cały dzień. Byliśmy coś koło 10 rana na początku trasy a na miejsce dotarliśmy po 20 (po zjechaniu z trasy mamy jeszcze do celu 100 km). Droga wydłuzona została też przez schodzące lawiny - trzeba było czekać aż ratraki usuną śnieg z szosy.
W każdym razie zaliczyliśmy - kolejne razy jechaliśmy już przez tunel. jeden nawet z przygodami. Początek października, my na letnich oponach a tu masa śniegu. Dobrze, że był tylko na dojeździe do tunelu, potem góry zatrzymały i przez Taury nie przeszedł. Bo do domu jechalibyśmy chyba ze 4 dni.
No to ku pokrzepieniu serc lecimy dalej :
Synaj, wschód słońca widziany z Góry Mojżesza * Abu Galum, knajpa z arabską colą w miejscu dawnej oazy
chaty na pustyni, w beduińskiej wiosce
w meczecie / w głębi część damska / w drodze do Dahab
Wielki Metor - Grecja i robotnik w drodze do Wielkiego Meteoru
Półwysep Atos - kobietom wstęp wzbroniony! Pireus z lotu ptaka
Może teraz ktoś następny coś wrzuci ? Może przywołamy tę wiosnę....
Wspomnienia z Egiptu. To były wspaniałe wakacje.
meczet w Hurghadzie
hieroglify w świątyni w Karnaku
miasto umarłuch w Kairze, ludzie mieszkają w grobowcach
bazar w Kairze amfiteatr w hotelu palimy sziszę
na pustyni plaża
No i sama powiedz, jak można nie lubić tamtejszych klimatów ! Jak Ci szisza smakowała ?
Może nie gorące lato, ale za to jaka piękna wiosna 2008 u mnie na osiedlu:
Słodkie, kiedy znów to zobaczymy ?
hihihi teraz juz chyba bliżej jak dalej do takich widoków :)
A ja dzięki temu wątkowi zaczęłam oglądać zdjęcia z poprzednich lat.
I mam propozycję - dla tych, którzy nie lubią lata, uważają to za zbędną porę roku, zima stanowi ich żywioł. To Stifter joch we Włoszech. Sezon narciarski zaczyna się 30 maja i trwa do 30 września. Potem kraina odcięta od świata. My byliśmy tam gdzieś koło 20 czerwca. I wcale nie w celach narciarskich.
Kolega mojej córki też nie lubi lata.Jego żona uwielbia. Mają prawdziwy dylemat, kiedy przychodzą wakacje !
No to to to jest wspaniałe miejsce. mimo śniegu można chodzić w krótkich rękawach, słońce opala w kilka minut (jak to w górach) i do tego praktycznie każdy hotel ma własny basen. I cały czas na nartach - przygotowana trasa biegowa, zjazdowe. Co więcej ceny nie są aż tak wygórowane (byliśmy w podobnym okresie wartości euro) - co nas zaskoczyło - bo podejrzewaliśmy, że to miejsce jest tylko dla snobów. Zresztą jak zaskoczyła nas, że przejazd przez przełęcz (my tam byliśmy w tym celu) jest możliwa dopiero od dwóch tygodni (no może trzech). Wcześniej wszystkie ośrodki pozabijane deskami (dosłownie - byliśmy świadkami jak facet ściągał deski), a droga nieprzejezdna, zamknięta szlabanem.
A tu lato nad naszym polski morzem...
To może z trochę innej beczki , przypomnijmy sobie, jak wygląda zieleń i kwiaty:
wiosna
i
lato '2008
Już cieplej , słoneczko się pokazało a śnieg spływa do morza...:)
Tu też lato, ale norweskie :) prawda, że cudne?
Ośka..no piękne, ale mam wrażenie,że jednak chłodne. Bo ten śnieg w górach...Ale i tak z przyjemnością bym to zobaczyła !
wiesz co, jak u nich jest 13-15 stopni to na krótki rękaw się chodzi a jak jest więcej to normalnie upał :) no fakt, że na to sklada sie jeszcze kilka innych czynników :)
ja się nie przyzwyczaiłam do tego, ale mój mąż całkiem dobrze i nawet tutaj w Polsce mi zimno a jemu ciepło :)
Chłodno. To Skandynawia. I to dalsza niż ta, w której ja byłam - czyli Helsinki.
Jeden z wyjazdów tam był w drugiej połowie maja. u nas już była pełnia lata - letnie sukienki, sandały.
tradycyjnie wybraliśmy się Suomenlinnę i centrum Helsinek. Dzień był słoneczny. Ja cieniutkie spodnie 3/4, do tego sandały (nie cierpię chodzić w pełnych butach, gdy świeci słońce)...Dawno tak nie zmarzłam...Ludzie patrzyli się na mnie jakoś tak dziwnie. Dobrze chociaż, że miałam dłuższe skarpety - to je podciągnęła na całą rozciągliwość. Wieczorem okazało się (jak wróciliśmy do naszych znajomych), że to był u nich pierwszy ciepły dzień w tamtym roku. I raczej nikt się nie wyletniał tak jak ja
Ale miasto wyglądało przecudnie - tak leniwie, gnuśnie, kawiarnie powystawiały stoliki na zewnątrz, ludzie siedzieli, wygrzewali się na słońcu i pili kawę, herbatę, piwo (co kto miał). Na trawniki wylegli piknikowicze...
Ekkore masz rację :) Tam gdzie pracował mój mąz to i tak w miarę ciepło było, klimat morski więc podobny do naszego nadmorskiego. Mamy koleżankę, która mieszka i pracuje w Bergen - no to z kolei 2 co do wielkości norweskie miasto za to z największa liczbą deszczowych dni w roku :)
Ja zapamiętałam kilka rzeczy: woda (nawet przy stoczni) przeźroczysta, niesamowite powietrze, że aż "oddychać się chce", niesamowite tunele i te ich serpentyny.... no typowej kuchni nie popróbowałam :/
wspomnienia wakacji z Turcji 2008 r