Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Życie po zyciu?

  • Autor: emi08 Data: 2009-03-02 15:23:34

     Chciałabym was zapytac czy wierzycie w życie pozagrobowe? Może to wyglada tak że ja w kółko wałkuje ten temat ale mnie to bardzo nurtuje i chciałabym znać wasze opinie! Może ktoś miał przypadek że odwiedzili go zmarli? Ja w zeszłym tygodniu pochowałam kolege i mam wrażenie że on do mnie przychodzi, nie wiem czy tak działa moja wyobrażnia czy najwyzsza pora iśc do lekarza .Troche sie martwie bo nie wiem czy to normalne, podzielcie sie swoimi doświadczeniami!!!!!! A jesli on rzeczywiscie przychodzi to po co?, nie byłam mu nic winna a za jego dusze sie modle ! Jesli on naprawde czegos potezebuje to jak mu pomóc????????

  • Autor: onlyred Data: 2009-03-02 15:52:26

    O Matko! Straszny temat podjęłaś. Ja osobiscie wolałabym, żeby po śmierci nic nie było, choc jestem katoliczką (staram się nawet praktykowac).

  • Autor: marinik Data: 2009-03-03 07:20:07

    Jako katoliczka tak wolalabyc???? Dosc pokretne.

  • Autor: Zośka Data: 2009-03-02 16:01:17

    Życie po życiu jest dla mnie tak naturalne jak wiosna po zimie, choć niestety nie jestem w stanie zdefiniować mojego odczucia.  Dusze przechodzące na drugą stronę mgą czuć się nieco zdezorientowane, choćby z takiego powodu iż inaczej sobie  wyobrażały "tamtą stronę".  Ci,  którzy odeszli nagle, nieprzygotowani, w pełni życiowych planów czasem podobno nie wiedzą, że żyją w innym wymiarze. Przychodzą wtedy w "odwiedziny", bynajmniej nie po to by straszyć, ale po informacje o nich samych. Myślę, że czując obecność takiej osoby, można powiedzieć jej co się o niej myśli, jak ją wspomina i czego jej życzy. To leczy rany po obu stronach i pozwala choć trochę zrozumieć sytuację w jakiej się znaleźliśmy - czego Wam osobno życzę.  Czytałaś może "Życie po życiu" Raymonda Moody`ego? Polecam! 

  • Autor: emi08 Data: 2009-03-02 16:20:15

     nie mówiłabym o straszeniu, gdyby nie dziwny przypadek, który zdarzył mi sie wczoraj. Gdy zasnełam coś nagle zaczeło mnie dusić nie mogłam sie ruszyć słyszałam tylko ja krzycze. Byłam w pełni swiadoma tylko bez możliwosci ruchu ,gdyby nie mąż  nie wiem  co by było ,zaczął mnie budzić i wszystko ustało. Gdyby to był sen to bym sie nie przejmowała ale ja widziałam całe mieszkanie i słyszałam samą siebie!!!!!!!!!!!

  • Autor: zornica Data: 2009-03-02 16:57:09

    Do mojej przyjaciólki "przychodziła "jej tragicznie zmarla kuzynka.To było straszne....Dopiero jak się przełamała i poszła do nirj na cmentarz przeszło.Teraz jak jej się przyśni to tylko dobrze..Ta moja przyjaciólka ma więcej takich przypadków ale reszt raczej przyjazne.....

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-02 19:47:53

    Byc moze to ze strasu. Czesto tez tzw "palpitacje " serca sie tak objawiaja. Lub choroby serca...

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-03-03 08:08:56

    Dorotko na tym świecie są rzeczy, zdarzenia i zjawiska których nie da sie racjonalnie wytłumaczyć.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-03 08:17:57

    Pewnie ze sa:-) ale widzac stado koni z dala najpierw (w naszych szerokosciach geograficznych) zakladam ze sa to konie a nie zebry...Dopiero jak wykluxcze zwyczajnosc moge zaczac sie zastanawiac nad tym czy to Przewalski czy jednak zebry... :-)

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-03-03 09:23:23

    Masz racje. Sama miałam do czynienia z kilkoma dziwnymi sytuacjami, które na rozne ( chyba wszystkie mozliwe ) sposoby próbowałam wytłumaczyc jednak nijak sie nie dało.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2009-03-02 17:29:36

    Moja babcia już nie zyjąca  :(( opowiadala  mi ,ze tak podobno dawniej dusily zmory .Wchodzily w nocy na czlowieka , siadaly na piersi i dusily ze nie mozna bylo ani , krzyknac ,ani sie ruszyc .Taka zmora podobno ,  zaplatala koniom w nocy grzywy w stajni. Kiedys ludzie wierzyli w rozne banialuki , nie bylo radia ,tv wiec sie zbierali po domach i opowiadali rozne rzeczy .Ja w to nie wierze ,a duszenie mozna wytlumaczyc w inny sposob,moze sie najadlas za duzo przed snem,mojej mamy brat tez cos takiego mial jak nocowal kiedys u nas ,dlugo z mezem siedzieli w nocy ,wypili troche i zjedli ,i wlasnie wtedy to mu sie przytrafilo.
    Wzycie po zyciu jednak wierze.

  • Autor: peggy83 Data: 2009-03-02 18:29:00

    Z tym duszeniem to prawda, że taki coś istnieje. Podobno że jest to taki stan, kiedy ciało jeszcze śpi a mózg się budzi, fachowo chyba nazywało się to paraliż senny.
    Był kiedyś taki program o zaburzeniach snu - było o lunatykowaniu i min. o tym paraliżu. Niektórzy wówczas podobno widzą jeszcze jakąś kobietę...brrr - taką wiedźmę, podobno można to naukowo wyjaśnić, ale nie pamiętam już skąd to się bieże. W każdym razie w tym programie wszystko wyjaśniali, oprócz tego skąd akurat pojawia się ta wiedźma....ciekawe zjawisko. Można o tym dużo poczytać w Goooglach.

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-03 19:50:20

    ha ha moi dziadkowie opowiadali nam mnostwo takich historii....a jeszcze w pierwszy piatek miesiaca przychodzila "czarownica" pozyczyc cos...na drugi dzien zdychala kura czy swinia....

  • Autor: Aleksandra1973 Data: 2009-03-03 00:02:59

    Z tym duszeniem ,zetknelam sie 2 razy na wlasnej skorze.Pierwszy raz na porodowce jak urodzilam corke,to juz ponad 15lat temu,obudzilam sie i nie moglam wykonac zadnego ruchu,w piersiach mi,az swiszczalo,krzyczalam ale mojego glosu slychac nie bylo wogole,cos ciezkiego jakby mnie przygniotlo i nie moglam wydobyc glosu,rowniez nie moglam sie wogole poruszyc,bylam jakby sparalizowana, zeby to zrzucic z siebie.Widzialam cala sale,lezalysmy we trzy wtedy na sali.Rano pytalam czy mnie slyszaly odpowiedzialy ze nie ,bo spaly.
    Drugi raz jak jeszcze mieszkalam w Polsce,zmienilam miejsce spania ,bo corka spala u babci,i ja polozylam sie w jej lozku ,bo nie chcialo mi sie isc do sypialni,i znowu to samo co wtedy,znowu probowalam krzyczec nic z tego,choc widzialam caly pokoj bardzo wyraznie tak jakbym nie spala wogole,slyszalam moje tetno  takie glosne bicie serca i potworny strach.ze sie nie potrafie z tego wyrwac.I to uczucie ,ze nie mozesz wziasc glebokiego oddechu i ze powietrza masz tak malo,ze za chwile sie udusisz.

    Od tego czasu musze sie przyznac nigdy nie klade sie spac na wznak,boje sie ,ze znow mi sie cos takiego przydarzy.To jest takie bardzo potworne uczucie ,ze nic zrobic nie mozesz,nawet reka czy noga poruszyc,wydaje ci sie ,ze krzyczysz a ciebie wogole nie slychac ,nie zycze nikomu cos takiego przezyc.Chce wierzyc ,ze to byl tylko paraliz senny o ,ktorym tu piszecie

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-03 19:46:22

    to wcale nie znaczy ze nie spalas :) ja czesto we snie mowie, placze, czy chodze...czesto krzycze i boli mnie gardlo....potem sie budze....mozg nie chodzi spac....

  • Autor: dankarz Data: 2009-03-02 17:13:04

    Ja wierzę, wiele razy mi sie zdarzyły dziwne sytuacje, nie chce o tym pisać. Mogę Ci poradzić co powinnas zrobić - przede wszystkim idź na cmentarz i zapal znicz, powinno pomóc.

  • Autor: megi65 Data: 2009-03-02 17:17:45

    Emi .. !! Oczywiście , ze wierzę w zycie pozagrobowe .... )) zyje poza grobem juz 44 lata! czyli na Ziemii. Nie tęsknie za innym zyciem .. swoją przyszłośc wiąze tylko z planetą Ziemia ! Smierć to przeciwieństwo życia ! Wyrazy współczucia z powodu smierci kolegii ! Zyj spokojnie ... Pozdrawiam !

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-03-02 17:23:48

    Wierze ze jest zycie po życiu
    U mnie w rodzinie było wiele podobnych przypadków ale nie chce o tym pisac .
    Jesli chcesz ,zeby znajomy dał ci spokoj to idz na cmentarz, porozmawiaj z nim, zapal znicz. jesli to nie pomoze to daj na msze w jego  intencji . Powinno pomóc

  • Autor: basia b Data: 2009-03-02 17:40:55

    A ja miałam spotknie z duchami w moim biurze, mój maż mnie wyśmiał, ale jak pani sprzątaczka tez opowiedziała mu historie podobną do mojej to bardzo sie zdziwił i juz nie komentuje, w domu moich dziadków-również, podobno mam inną "energie", tak powiedziała mi bardzo popularna Ukrainka "wrózka"...nie wiem ile w tym prawdy? Może nazbieram sobie tą wypowiedzią wrogów, ale od kilku lat nie wierze w boga, uważam, że nie moze istniec ojciec który tak ostro i brutalnie traktuje swoje "dzieci" i doświadcza ich...i karze ich...za co??? małe dzieci??? chorobą jak mojej córeczki???
    Po śmierci mojej mamy bardzo czesto sniła się mi Ona bardzo smutna, zapytałam co mam zrobić? W odpowiedzi usłyszałam, że mam sie modlic... usiadłam wieczorem przy stole, zapaliłam świece i "porozmawiałam" dłuuugo z mamą, starałam sie cała soba być z Nią, wyobrażałam sobie, że mnie przytula, i powiedziałam Jej, żeby się nie martwiła moim żalem i łzami i odeszła w spokoju..mam nadzieje, że odejdzie do swojego NOWEGO ŻYCIA. Mama zmarła 19-go czerwca 2007r , po prawie 10-ciu miesiącach (27-go marca 2008) urodziłam drugą córeczke, zdrową, wierze, że ma duszę mojej mamy i teraz ja się Nią zaopiekuję.

  • Autor: marinik Data: 2009-03-03 07:18:08

    Mam nadzieje, ze tylko uzylas dosc niezrecznych sformulowan, ze masz przekonanie o tym, mama w jakis tam sposob otacza opieka twoja corke, a nie ZE MA JEJ DUSZE.

  • Autor: basia b Data: 2009-03-04 07:29:07

    Ktos mi powiedział, że to było zycie za życie... co o tym myslisz?

  • Autor: marinik Data: 2009-03-04 09:00:59

    nie mnie o tym sadzic, ale wydaje mi sie, ze katolicyzm nie przewiduje reinkarnacji.

  • Autor: marinik Data: 2009-03-04 09:14:37

    rzeczywiscie - umknelo mi to.
    moje ateistyczne podejscie do spraw tego swiata nie sklania mnie do wiazana smierci jednej osoby z narodzinami drugiej.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-04 09:14:22

    Maryniku tu nie chodzi o katolicyzm wydaje mi sie ....

  • Autor: urszulka Data: 2009-03-03 19:31:24

    Każdy z nas Basiu zastanawia sie nad cierpieniem a juz wogóle dzieci.Każdy  z nas ma tu na ziemi do spełnienia jakąs rolę.Często nie rozumiemy dlaczego jest tak a nie inaczej ale ja wierzę że Bóg wie co jest dla nas dobre nawet jak nas to mocno rani.Choroba twojej córeczki niesie ze sobą jakis głeboko zakorzeniony sens którego teraz nie rozumiesz ale przyjdzie jeszcze czas że zrozumiesz.Ja miałam też wiele sytuacji w których już nie miałam siły się modlić wątpiłam ale zawsze krótko bo czułam wtedy że nie mam w nikim oparcia w zadnej sile wyższej i to bolało jeszcze mocniej.a jak sie modlisz to wiesz że masz kogos kto jest przy tobie i dla kogo nie ma żeczy nie możliwych.Jeszcze tylko jedno ja własnie wtedy kiedy juz nic zdawało się nie miec sensu zaczełam czytać wszystko na temat Boga o religiach szukałam czegoś na co mogłabym się natknąć że Bog nie istnieje że to tylko nasza wyobraznia psychika która podświadomie sobie wmawia wiare tylko po to by lepiej się poczuc czytałam od psychoanalityków do apokryfów i nic wszędzie jest coś co wskazuje że Bog naprawde jest ni czytałam modliłam sie i poddałam się woli Bożej mineło pare lat i wszystko sie jakos ułożyło i zrozumiałam cierpiałam pare lat ale gdyby nie to wydarzenie(nie chce mówic co) to całe życie bym musiała cierpiec.
    On cie nie opuscił nawet jak ty przestałas już wierzyć On nadal jest przy tobie i troszczy sie o ciebie.Jest taka ładna piosenka arki noego
    Powiedz ludziom że kocham ich
    Ze sie o nich wciąz troszcze
    Jeśli zeszli już z moich dróg
    Powiedz że szukam ich.

  • Autor: basia b Data: 2009-03-04 07:33:18

    Nie wiem dziewczyny co mam juz myslec? Jak urodziłam Olivke to modliłam się żeby tylko przezyła, a teraz czuje żal, że jest chora, a z drugiej strony na to jak mogło z nią byc to jest super! Ale dlaczego urodziła się chora? I tak w kółko myśle raz tak raz tak...

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-03 20:16:20

    wiesz, ja tez czesto sie zastanawiam....dlaczego skoro nas stworzyles (Boze) z milosci, to pozwalasz, ze cierpimy, ze cierpia dzieci, niewinne istoty, a niektorzy sa zawsze szczesliwi, nic im nie brakuje...dlaczego jestes niesprawiedliwy???
    bo po pierwsze logika ludzka jest zupelnie inna od bozej...
    a najwieksza miloscia jest ofiarowanie sie za kogos
    przez chorobe Twojej coreczki (jesli ja zrozumiesz i ofiarujesz) Bog juz tu na ziemi podarowal Ci zycie wieczne
    Ojciec Pio mowil, ze nie byl nigdy tak blisko Boga jak w momencie najwiekszego bolu i cierpienia, on czul Jezusa obok siebie, widzial go
    Przyjmij ta chorobe i pros Boga zeby dal Ci sily...zobaczysz, ze bedzie Ci latwiej :)

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-03 20:40:21

    Po pierwsze nie ma ludzi w pelni i tylko szczesliwych. Po drugie szczescie nigdy nie petychodzi z zewnatrz tylko zyje w sercu kazdegio z nas...o ile pozwolimy. Z zewnatrz moze przyjsc radosc, klopot, dostatek badz bieda ale nigdy prawdziwe szczescie. nie ma swiatla bez cienia tak wiec szczescie i nieszczescie blisko siebe stoja.

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-04 19:12:49

    Uzywajac slowa "szczescie-nieszczescie" odnosilam sie do choroby coreczki Basi, ona wspominala o karze, choroba jako kara boza...
    zgadzam sie z Toba w zupelnosci, bardzo madrze piszesz...ja dzieki chorobie ( choruje na raka od 6 lat) nauczylam sie zyc glebiej, bogaciej, choroba wiele mi zabrala, ale duzo tez mi dala, inaczej patrze na swiat, i mysle ze gdybym nie zachorowala to nie byloby mi dane tego zrozumiec. Ladne to Twoje zdanie "nie ma swiatla bez cienia".Kiedy nie jestes w stanie oddychac, dopiero wtedy doceniasz ten tak banalny odruch dzieki ktoremu zyjesz. I tak mozna by w nieskonczonosc porownywac. Ale zagubieni w codziennej pogoni za pieniadzem nie widzimy wielu rzeczy.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-04 08:09:33

    Basiu kochana choroba NIGDY nie jet kara za grzechy czy cos podobnego!! To smutne, ze Twoja Coreczka nie jest zdrowa i rozumiem zupelnie Twoje rozterki, Twoj bol i zal. Ale jedno jest pewne JEJ choroba to nie kara ani dla Niej ani dla Was! To nieszczesliwy zbieg okolicznosci, moze konsekwencja jakichs powiklan czy choroby ale na milosc Boska nie KARA. Twoja Coreczka jest niewoinnym dzieckiem i bardzo mi przykro, ze musi cierpiec jakikolwiek dyskomfort. Oczywiscie rozumiem, ze dla Ciebie jako matki jest to straszne przezycie ale i Ty nie jestes winna.

    Dlaczego tak sie dzieje? Nie wiem. Wiem jednak jedno jestesmy ludzmi i nasze cialo nie jest czyms niezniszczalnym ani w chwili poczecia ani w zadnej innej chwili naszego zycia. Stad mozemy chorowac bez wzgledu na wiek niestety. To tak realistycznie. a spirytualnie powiedziala bym takie czy inne doswiadczenia, zdrowie, choroba, przypadki losowe a wreszcie smierc nawet sa czyms ksztaltujacym nasze´dusze. Nie wiem co dolega Twojej Corci ale zadna choroba nie zamyka drzwi do szczescia - chocby tego malutkiego przez innych , zdrowych, uwazanego za cos normalnego. Jest miedzy nami kilka mam dzieci niepelnosprawnych, sa tez osoby niepelnosprawne i uwiez mi choc czesto maja ciezej niz inn - wlasnie i czesto ci ludzie i te dzieci sa na swoj sposob radosne i szczesliwe -  tak ze niejeden zdrowy moglby sie od nich nauczyc czym jest zycie i jak nalezy je cenic. Sciskam cieplutko!

  • Autor: basia b Data: 2009-03-04 10:53:37

    Życie czasem bywa ciężkie, dobrze, że są  jeszcze ludzie z którymi mozna podzielic sie swoimi smutkami. Dziękuje za słowa otuchy, na co dzień z nikim nie rozmawiam o swoich problemach.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-04 11:26:54

    basiu tak zycie czasem dokopie...trzymaj sie!

  • Autor: basia b Data: 2009-03-04 12:31:09

    Dziękuje, staram sie.

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-04 19:27:21

    Basiu, a czy probowalas w jakis sposob znalezc osoby w Twoim otoczeniu, ktore maja podobny problem jak Ty? Moze poprzez lekarzy czy szkole? Piszesz, ze na codzien z nikim nie rozmawiasz o tym,, musi byc Ci ciezko...dobrze jest podzielic wlasne problemy z kims, kto takie podobne problemy ma na codzien. Ja choruje na raka i wystaralismy sie w szpitalu o sale, w ktorej raz w tygodniu sie spotykamy, ale czesto tez w domach, spotykamy sie i malujemy, malujemy obrazy, kto chce kto potrafi, wspieramy sie na duchu, dzielimy sie naszymi bolami i naszymi osiagnieciami. I w ten sposob pomagamy sobie.

  • Autor: basia b Data: 2009-03-05 08:07:07

    Przykro mi z powodu Twojej choroby Anna, podziwiam cie, że potrafisz tak na to patrzeć. Może gdyby to chodziło o mnie tez popatrzyłabym na chorobe inaczej, ale tu chodzi o dziecko i nie potrafie widzieć w jej chorobie dobrych stron. Olivka urodziła się z otwartą przepuklina oponowo-rdzeniową, zaraz po urodzeniu miała operacje kręgosłupa, po miesiącu wszczepili zastawke komorowo-otrzewną bo stwierdzili wodogłowie, ma też stope szpotawą, ciągle gipsowali jej nóżke, dwa razy operowali i czeka nas jeszcze jedna operacja na stope, dwa lata temu urwała jej się ta zastawka i znowu musieli ruszać głowke, 4 miesiące temu zdecydowałam się na operacje kregosłupa ponieważ zakotwiczył się jej rdzeń kregowy... i tak w kółko ciągle coś, Olivka ma też problem ze zwieraczami i narazie ją cewnikuje. (tata Olivki mieszka za granicą) Moja mama wspierała mnie, ale niestety już jej nie mam. Oczywiście spotkałam wiele życzliwych nam ludzi, mam znajomych którzy wiele mi pomogli, ale w życiu codziennym każdy ma wiele swoich spraw i problemów więc musze sobie radzic sama a to ja codziennie patrze na małą i tłumacze dlaczego inaczej robi siusiu, dlaczego nie może nosić ładnych kolorowych bucików itd... i to mnie najbardziej smuci, ma 5lat a musi tyle rozumieć. Nie spotykam sie z rodzicami innych dzieci, nawet nie miałabym na to czasu. A teraz o Tobie. Jak tyle malujecie to może można gdzies zobaczyc Wasze obrazy? Może macie swoja strone internetowa?

  • Autor: Kasia z Płocka Data: 2009-03-05 12:14:04

    Basiu, napisałaś, że gdyby Ciebie dotyczyła choroba patrzyłabyś inaczej na życie. Tak to już jest, kiedy choroba dotyka naszych dzieci, prosimy Boga o to, żeby nie cierpiały, żeby Bóg przelał cierpienie na nas. Kiedy dochodzi do nieszczęścia- w Twoim przypadku choroba dziecka, kiedy musimy codziennie patrzeć na to jak cierpi, kiedy zastanawiamy się co odpowiedzieć na pytanie dziecka "dlaczego mnie to spotkało, dlaczego akurat ja" zadajemy sobie pytanie gdzie jest Bóg? Czy On w ogóle istnieje?- bo przecież gdyby istniał nie spotkałoby to akurat mnie. Przez wiele lat toczę walkę sama z sobą i podobnie jak Ty miałam i nadal mam moment zwątpienia- powoli odzyskuję wiarę w Boga i maleńkimi kroczami zbliżam się ponownie do Niego. Może dlatego, że kiedyś zupełnie dla mnie obca siostra zakonna wytłumaczyła mi, że Pan Bóg jest dobry, że potrafi nas wysłuchać i pomóc. Pan Bóg wie, co dla nas jest dobre i potrafi tak pokierować naszym życiem, by po latach móc stwierdzić, że Bóg wybrał dla nas najlepsze rozwiązanie. Podejrzewam, że nadal masz chwile słabości i nadal zadajesz sobie pytanie dlaczego akurat moje dziecko? Pamiętaj Basiu, że Pan Bóg spełnia tylko te prośby, które uzna, że są dla nas dobre. Widzisz, kiedy Twoja córeczka miała się urodzić, prosiłaś Boga o to, żeby żyła i Pan Bóg wysłuchał Ciebie, bo uznał, że z taką przeszkodą, jaką postawił na Twojej drodze poradzisz sobie, bo  jesteś cudownym człowiekiem, bo pokochasz swoje dziecko całym sercem, bo nie pozwolisz na to, by czuło się gorsze. Pan Bóg wiedział, ze dasz sobie radę, bo jesteś silna i dobra. A to, co teraz wydaje Ci się trudne być może okaże się kiedyś, że wzmocniło Ciebie i bardziej uwrażliwiło na krzywdy innych, bo nie wiesz Basiu, co jeszcze przed Tobą.. Pozdrawiam Ciebie cieplutko-Kasia

  • Autor: basia b Data: 2009-03-05 16:08:26

    Kasiu dziękuje ci, że napisałaś. Ja juz nie wróce na droge boga, nie wierze, że istnieje, a jak tak to nie chce mieć ojca który krzywdzi swoje dzieci. Pamietam jak obudziłam sie po cesarce, musiałam podpisać zgode na operacje, nie pozwolili mi nawet przytulić Olivki (zobaczyłam ja dopiero po 5-ciu dniach), ochrzcili ją zaraz po urodzeniu lekarz i pielęgniarki, zabrali mi dziecko, ja ciągle płakałam, bylam daleko od rodziny, nikt mnie nie odwiedzał i było mi naprawde ciężko bo mogłam tylko zadzwonić sie zapytac czy dziecko jeszcze żyje-żadnych informacji przez telefon. Pamietam jak przyszła do mnie młodziudka pielęgniarka i powiedziała, żebym modliła się do Marii bo ona też jest matką i na pewno mnie zrozumie i pomoze. Ale powiedz która matka krzywdzi swoje dzieci?

  • Autor: peggy83 Data: 2009-03-05 20:49:54

    Dlaczego???
    "Czy zapytałeś kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki upośledzonych dzieci? ?
    Postaraj się wyobrazić sobie Boga, który daje wskazówki swym aniołom, zapisując wszystko w swej ogromnej księdze: Małecka Maria, syn; Święty patron- Mateusz, Kurkowiak Barbara, córka; Święta patronka- Cecylia,Michalewska Janina, bliźniaki; Święci patronowie- niech będzie Gerard i Barbara.
    Wreszcie mówi z uśmiechem do anioła jakieś imię: Tej damy dziecko upośledzone. A na to ciekawy anioł: dlaczego właśnie tej,Panie? Jest taka szczęśliwa?
    Właśnie dlatego - mówi uśmiechnięty Bóg - Czy mógłbym powierzyć upośledzone dziecko kobiecie, która nie wie, czym jest radość? Byłoby to okrutne.
    Ale czy będzie miała cierpliwość? - pyta anioł.
    Nie chcę by miała nazbyt dużo cierpliwości,bo utonęłaby w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem.A tak, jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić.
    Panie, wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
    Bóg uśmiechnął się: To nie ważne. Mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie właściwą ilość egoizmu.
    Anioł nie mógł uwierzyć własnym uszom.Egoizmu????? ????Czyżby egoizm był cnotą?
    Bóg przytaknął: Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim synem, nie da sobie nigdy rady.Tak, taka ma być właśnie kobieta, którą obdaruję dzieckiem dalekim od doskonałości. Kobieta, która teraz nie zdaje sobie jeszcze sprawy,że kiedyś jej będą tego zazdrościć. Nigdy niepewna
    żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi. Ale kiedy jej dziecko powie po raz pierwszy - mamo, uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo, zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją pomoc. Pozwolę jej,aby widziała rzeczy tak jasno, jak ja sam widzę (ciemnotę,okrucieństwo,uprzedzenia), i
    pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna.Będę przy niej w każdej minucie i w każdym dniu jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoja pracę, jakby była wciąż przy mnie.
    A święty patron? - zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu pióro.
    Bóg uśmiechnął się: Wystarczy jej własne odbicie w lustrze."
    Bruno Ferrero

    Cytat pochodzi z bloga Handzik, zerknij tam...

    http://mojkubusiek.bloog.pl/?ticaid=579dd

    Również się pomodle za Twoją córcię i za Ciebie, żebyś miała dużo siły...Pozdrawiam serdecznie!

  • Autor: basia b Data: 2009-03-06 07:25:51

    Dziękuje peggy83, zerkne tam i poczytam, ładnie to napisane,  dziękuje za wsparcie.  Wyobraz sobie, że jak poszłam do księdza żeby zrobił tzw uzupełnienie chrztu Olivki w kościele to usłyszałam, że skoro nie chce ślubu kościelnego to mam wierzyć, ale nie praktykować.

  • Autor: peggy83 Data: 2009-03-06 16:23:11

    Kochana, nie trafiłaś na księdza, tylko urzędnika...niestety, przykro mi i wstyd za tę osobę.
    Jak widzisz, to nie tylko choroba Twojej córci utrudnia Ci życie, ale głównie robią to ludzie dookoła...
    Twoja córeczka jest wspaniała, mądra - wynika to z tego co o niej piszesz dalej.
    Widzisz, jakie to szczęście, żyje, uśmiecha się do Ciebie, przytula sie, mówi "mamusiu"...
    Będzie leczona, więc są szanse, że będzie coraz lepiej...a że nie będzie idealnie....kochana, na świecie nie ma ideałów...lepszy człowiek kaleki o wrażliwym i czułym sercu niż sprawny cwaniak, żerujący na cierpieniu innych ludzi...
    Ciesz się każdą chwilą spędzoną ze swoją córcią...wazne ze kochasz ją i akceptujesz taką jaka jest - jeśli będzie czuła Twoją miłość i pełną akceptację z pewnoscią poradzi sobie również za swoją ułomnością.
    Trzymam za Was kciuki i będę wspierac po swojemu...będe o Was pamiętać w codziennej modlitwie. Tyle mogę...
    Popzdrawiam cieplutko!

  • Autor: basia b Data: 2009-03-06 17:23:40

    Tak bywa, że spotyka sie na swojej drodze potworów ( drugiej córki nie ochrzciłam )
    Czytałam na temat Kubusia,  jaki miły chłopczyk...mam nadzieje, że powolutku, ale pobrniemy do przodu. W środę kolejny krok...
    Dziekuje za wszystko.

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-05 20:02:05

    Przykro mi z powodu Olivki...mam nadzieje,ze sytuacja sie jednak poprawi...piszesz, ze dziecko nosi buciki, wiec chodzi? czy jest obloznie chora? Jest Ci bardzo ciezko, gdyz praktycznie jestes sama i tak jak napisalas wyzej latwiej jest zniesc wlasne cierpienie niz cierpienie bliskiej nam osoby, wlasnego dziecka. Jestes osoba bardzo silna i odwazna, powierz wszystkie swoje troski i cierpienia Bogu, pros go o laski i sile, sama sie pomodle dzisiaj o Twoja Olivke, badz dobrej mysli.
    Malujemy, i w szpitalu na oddziale onkologii 2-3 razy w roku organizujemy wystawy...i wiesz co najbardziej przynosi nam przyjemnosc, ze pacjenci przychodza, ogladaja i rozpromieniaja sie chociaz na krotka chwile, pomiedzy jedna kroplowka a druga. Przynosimy poczestunek i wyglada to jak takie party, zaczynamy wszyscy razem ironizowac, nawet smiac sie z naszych chorob, i w ten sposob choc na chwile sie zapomina. Niektorzy nie dowierzaja, pytajac czy tez jestesmy chore, i w ten sposob widza, ze nawet do choroby i bolu mozna podejsc z usmiechem. Czesc z nas pisze poezje, rozwieszamy wszystko na oddziale i swietujemy razem z lekarzami i pielegniarkami. Niektore moje obrazki wrzucilam na galerie tutaj na WZ, mozesz obejrzec. Wydalismy kalendarz, i czesc sprzedajemy na cele harytatywne, np. na taksowke dla pacjenta, ktorego na to niestac. Pozdrawiam serdecznie, trzymaj sie mocno.

  • Autor: basia b Data: 2009-03-06 08:00:10

    Olivka chodzi sama tyle że nie potrafi stac bez podparcia bo przez ta łuske która nosi na nóżce traci równowage, jest szansa że i to sie zmieni, w srode jedziemy do ortopedy umówić się na operacje. Nigdy jeszcze nie pokazałam Olivce jak bardzo sie martwie i boje dlatego dla niej pobyt w szpitalu czy operacje to nic strasznego, wie, że po operacji musi byc jeden dzien sama, a pózniej wraca do mnie na oddział i czekamy na powrót do domu, Olivka jest dzielna i bardzo cierpliwa, kocham ją nad życie i serce mi pęka jak wiem ile już za nią i ile jeszcze przed nami. Kiedys pytałas czy rozmawiam z innymi rodzicami, nie rozmawiam miedzy innymi dlatego, że wiem że u Olivki to cud że jest tak jak jest, nie mogłabym patrzec na inne powazniej chore dzieci.
    Są chwile, że zdaje sobie sprawe z tego że Olivka mogła nie chodzic, nie ruszać się, a nawet nie rosnąć, że mogły być problemy z zastawką a teraz jest dobrze i ciesze sie, ale przychodzą też momenty że zastanawiam sie dlaczego o tak proste rzeczy jak siadanie i chodzenie musiałam tyle walczyć, ile musiałam czekac żeby ona podnosiła sama nózki, siedziała i wstawała, ile to lat ćwiczeń! Teraz wbijam jej wiedze do głowy, czytamy tony ksiązek, wierszyków + angielski i mnóstwo ćwiczeń manualnych, to idzie nam szybciutko bo Olivka lubi sie uczyc. Ale

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-06 12:45:15

    Basiu opisze ci cos co sama znam z zycia. Moze doda ci to troszke otuchy. Znam podobny przypadek z zycia ale mial on miejsce przed wielu laty. Mloda dziewczyny urodzila coreczke. Byla naprawde bardzo mloda - niecale 18 lat. Mezatka ale maz nie okazal sie dla niej ostoja ani wtedy ani potem. Mama jej przeciwna malrzenstwu nie byla zachwycona sytuacja i dawalo corce to bolesnie odczuc. Dziewczyna przywiziono z bolami w 7mym miesiacu ciazy. Jak czesto bywa bole przeszly w szpitalu i..polozono ja na sali niezbyt interesujac sie przyszla mama. Lezala tak prawie tydzien raz bole byly raz zbnikaly, odeszly wody i dalej nic...Wreszcie jej krewna (polozna ale pracujaca w innam miescie) jak przyjechala i zobaczyla co sie dzieje narobila takiego rabanu, ze swistalo. Porodoiowka, na cesarke za pozno bo dziecko utknelo w kanale rodnym....Jakos sie urodzila w koncu wiecej martwa jaz zywa "mala paskudka" wazaca 900g...Chrzest z wody, matce nawet nie pokazano gdyz nie dawano szans na przezycie dziewczynce. Po tygodniu schudla do 700g, inkubator, tlen, itd.

    Stal sie jednak cod - dziecinka przezyla i po 2-mieszecznym pobycie w szpitalu mama zabrala ja do domu. Najpierw bylo ladnie pieknie ale dziecko nie rozwijalo sie jak powinno. Stwierdzono zwichniecie biodra i lewostronny paraliz ciala, powazny wade wzroku, porazenie mozgu i gluchote na jedno ucho. Z uchem okazalo sie nieprawda bo zaburzyl sie tylko blednik, tak jak i to ze bedzie niepelnosprawna umyslowo, na co babcia slyszac zemdlala, nie sprawdzilo sie. Miesiace szyn i gipsu. Niby wyleczono biodro ale dziecko nie umialo chodzic. Za to szpagat robila bez problemu w obie strony. Coraz gorzej widzialo...Oderwanie siatkowki na skutek tlenu w inkubatorze grozilo w kazdej chwili slepota. A mama? Musiala uciec od meza zle ja traktujacego na lono matki ktora obwiniala ja wina za chorobe wnuczki. W czym utwierdzaly "zyczliwe" bo slubu koscielnego nie bylo wiec to kara boza...

    Nauka chodzenia w wieku lat czterwch, cwiczenia, cwiczenia, ccwiczenie paraliz cofnal sie czesciowo choc nie calkowice. wada stopy i biodra zostala. Normalna szkola nie chciala poczatkowo dziecka przyjac i odeslac do szkoly dla niewidomych. Bo przeciez z tego dziecka nic nie bedzie. Matka walczyla jak lwica i wygrala a okazalo sie ze dziewczynka jest nieprzecietnie inteligentna. Czytac nauczyla sie sama jeszcz w przedszkolu i odtad zameczala kazdego pytaniami a jej najmilsza lektura procz bajek stala sie encyklopedia.

    Mimo inteligencji nie zawsze byla orlem bo wzrok miala cooraz slabszy i trudno jej bylo czytac z tablicy chocby z pierwszej lawki. Ale dawala sobie rade. Dzieci ja akceptowaly bo trafila na madrych pedagogow. Zadne operacje nie wchodzily w rachube chyba ze natury kosmetycznej jak jej pewien madry profesor z Poznania powiedzial. Zreszta duzo wody uplynelo zanim do niego dotarla gdyz lekarz nie wiedzieeli badz nie mowili matce tak naprawde co jej jest. Leczono objawy milczac o przyczynach,

    Jej Mamie nie bylo latwo ale po nastu latach ulozyla sobie zycie. A coreczka? Jest dorosla, studiowala i znalazla szczescie i w milosci - choc tu tez bylo nie zawsze latwo szczegolnie w okresie dojrzewania. Na szczescie posstepujaca wada wzroku zatrzymala sie po okresie dojrzewania. Dzis walczy z poznymi skutkami tej choroby ale ma lkochajaca rodzine i wbrew prognozom lekarzy nie siedzi na wozku...Jest normalna kobieta jak kazda - tylko troche inna.

    Dlaczego ci to opisalam? Bo ani jej ani jej mamie nikt nie dawal szansy wpierw na zycie a potem na szczescie "no bo kto taka bedzie chcial?" Krecily nosem kumoszki. Dzis niektore z corek tych kumoszek maja trudniejsze zycie niz to brzydkie kaczatko.

    Basiu pamietaj ze kalectwo to nie koniec zycia ani nie patent na zycie nieszczesliwe. To tylko zycie trudniejsze i UTRUDNIANE czesto przez otoczenie. Trzymajcie sie!

  • Autor: basia b Data: 2009-03-06 13:17:24

    Jezu, Dorota nie wiem co Ci mam odpisać? Biedna i ta dziewczyna i jej córeczka, całe szczęście, ze tak sie to skończyło. Mam nadzieję, że moja Olivka też bedzie miała tyle szczescia w życiu. Jestem Ci wdzieczna, że mi to opowiedziałaś.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-09 07:28:04

    Bedzie miala bo to szczescie czerpac bedzie z Twojej milosci. A dziewczynka jest madra i ma rodzenstwo - a to bardzo pomaga. Trzymajcie sie kochane i jesli masz ochote skontaktuj sie ze mna kiedys na gg. Nie zawsze jestem ale jak bede to sie odezwe.

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-06 18:57:51

    Niesamowita ta historia...uswiadamia jak w nawet beznadziejnej sytuacji mozna miec nadzieje, i ze nie zawsze wszystko jest "na straty", ze nie jestesmy sami walczac o zdrowie i zycie, ze sa tez inni ludzie w podobnych trudnych sytuacjach,co dodaje sily i otuchy. Jak bardzo zmienia sie nasze zycie po ciezkich doswiadczeniach, na lepsze...uczymy sie zyc prawdziwie, dostrzegamy co na prawde ma wartosc. Widzimy cos czego inni nie potrafia! Dzieki Dorota :)

  • Autor: basia b Data: 2009-03-06 08:19:36

    Olivka chodzi sama tyle że nie potrafi stac bez podparcia bo przez ta łuske która nosi na nóżce traci równowage, jest szansa że i to sie zmieni, w srode jedziemy do ortopedy umówić się na operacje. Nigdy jeszcze nie pokazałam Olivce jak bardzo sie martwie i boje dlatego dla niej pobyt w szpitalu czy operacje to nic strasznego, wie, że po operacji musi byc jeden dzien sama, a pózniej wraca do mnie na oddział i czekamy na powrót do domu, Olivka jest dzielna i bardzo cierpliwa, kocham ją nad życie i serce mi pęka jak wiem ile już za nią i ile jeszcze przed nami. Kiedys pytałas czy rozmawiam z innymi rodzicami, nie rozmawiam miedzy innymi dlatego, że wiem że u Olivki to cud że jest tak jak jest, nie mogłabym patrzec na inne powazniej chore dzieci.
    Są chwile, że zdaje sobie sprawe z tego że Olivka mogła nie chodzic, nie ruszać się, a nawet nie rosnąć, że mogły być problemy z zastawką a teraz jest dobrze i ciesze sie, ale przychodzą też momenty że zastanawiam sie dlaczego o tak proste rzeczy jak siadanie i chodzenie musiałam tyle walczyć, ile musiałam czekac żeby ona podnosiła sama nózki, siedziała i wstawała, ile to lat ćwiczeń! Teraz wbijam jej wiedze do głowy, czytamy tony ksiązek, wierszyków + angielski i mnóstwo ćwiczeń manualnych, to idzie nam szybciutko bo Olivka lubi sie uczyc. Ale teraz po miłej nauce znowu przychodzi stres operacyjny, mija pół roku po operacji i trzeba myslec o nastepnej, to mnie dobija.
    Olivka jest coraz starsza i coraz bardziej zdaje sobie sprawe ze swojej choroby, ostatnio ja cewnikowałam i moja druga córka podeszła i patrzyła ciekawa co robimy a Olivka jej mówi: co Juleczko widzisz jak mamusia mnie cewnikuje zebys umiała swoje dzieci cewnikować? nie martw sie ty na pewno bedziesz miała zdrowe dzieci. Ja nigdy nie mówiłam Olivce że jest chora tylko np. że ma chora nóżke i trzeba ja zoperować. Żal mi jej strasznie.

    To cudownie, ze macie taka grupe i wspieracie innych, potraficie im pokazać, że może być lepiej niz się im wydaje. Jak bedziecie gdzies w okolicach Bielska to daj znać, chętnie przyjde na Wasza wystawe a może do czegos sie przydam, w czyms bede mogła pomóc. Zaraz wejde na galerie obejrzeć obrazki. Ty tez trzymaj sie dzielnie.

  • Autor: peggy83 Data: 2009-03-02 18:36:47

    Wierzę w życie po życiu, dla mnie to naturalne.
    Strasznie boję się duchów i może dlatego nigdy nie miałam z nimi styczności ;) Ale moja mama przeżyła takie historie, że włosy mi się jeżą na głowie, kiedy mi to nieraz opowiada.
    Też śniła jej się zmarła koleżanka, sny był bardzo nieprzyjemne, ona prosiła o modlitwę, bardzo w tych snach cierpiała. Od kiedy mama się za nią modli i były za jej duszę odprawione msze - jest spokój. Myślę że takie błąkające się i cierpiące duszyczki potrzebują modlitwy. Przynajmniej ja bym się za taką osobę modliła. W żaden inny sposób nie można jej już pomóc...

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-03-02 18:59:36

    Użytkownik peggy83 napisał w wiadomości:
    >  Myślę że takie błąkające się i
    > cierpiące duszyczki potrzebują modlitwy.

    I to jest najlepszy sposób. Wiem z własnego doświadczenia,ze to działa
    Pozdrawiam

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2009-03-02 18:56:43

    Nie wiem skad moja babcia wiedziala o tych zmorach ,ale tutaj mozna sobie poczytac ,troche mi wlosy stanely deba na glowie.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Zmora

  • Autor: malka200 Data: 2009-03-02 21:38:21

    wierzę że energia-dusza-ciało astralne żyje poza ciałem. I że jakoś jest to zorganizowane. Sama widuję, przewiduję i takie tam...I zawsze wiem wcześniej, kiedy ktoś z moich bliskich umrze. W tej sytuacji radziłabym rozmowę z księdzem jeśli wierzysz, psychologiem- kimś kto wysłucha. Często na siebie nakłada się tęsknota za kimś kto odszedł, żal, wspomnienia, czasem wina, niedokończone sprawy. I tak zaczynamy myśleć, że to staje się "obsesją" i może się wydawać, że przychodzą. A czasem przychodzą....

  • Autor: marinik Data: 2009-03-03 07:20:46

    he he - mile lektury na blogoslawiony okres

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-03-03 08:27:35

    Tez sie z tym zjawiskiem spotkalam. Wydaje mi sie bardzo pocieszajace ze w TAKIEJ chwili niue jestesmy sami...

Przejdź do pełnej wersji serwisu