Moze mi pomozecie moze tez komus, zawsze wiecej zdan to nie jedno :) jestem szczesliwa mezatka ale jak kazdy czegos: ja niepotrafie dostrzec sposobu jak zachecic do rozmowy po klotni np.jakby moj maz chcial porozmawiac bym sie wkrecila ciekawa jego zdania bo jego powod bylby przeciesz ku lepszemu zrozumieniu ? a moj maz nie chce pytam go chce ci cos powiedziec nichce mu sie rozmawiac? wkrecil cie ten film pytam? nie a co? pyta i mowie dlaczego....i mowie powod klutni lub jakbym chciala aby to bylo i juz po rozmowie :( myslalam juz ze moze zaczac o byle czym zeby sie posmiac, moze ktos z was tak reaguje moze zna kogos i wie co dziala a moze w ogole jakos inaczej... ja czasami mysle moze jestem do kitu, moze tylko przyjaciele sie rozumia moze w mezu nie znajde przyjazni jakos juz sama niewiem, Dziekuje wam za odpis to jest dla mnie wazne :) Milego dnia!!!
Wiesz, chyba nie zrozumiałam. Nie rozmawia po kłótni? Czy karze Cię milczeniem po kłótni?
Jeśli to pierwsze- to może być, zę ten typ tak ma, taka jego uroda i już. Mnie się zdaje, ze męzczyźni bardziej realizują się w działaniu, niż gadaniu i takie wracanie do załagodzenego sporu to może być coś w rodzaju "męczenia kaczora"- analizowanie, dzielenie włosa na czworo, rozkminianie itd. Jesli jednak potrzebujesz rozmowy- to na pewno nie w takim stylu, jak opisałaś. Albo chcesz rozmawiac o filmie, albo o Waszych relacjach. Takiej rozmowy nie zaczyna się od słow: pozrozmawiajmy, musimy porozmawiać, albo coś w tym stylu- wypróbowałam to na swoim, hi. Taki komunikat na początku sugeruje, ze temat jest cięzki, bedzie długo i nudno i trzeba wiać, gdzie pieprz rośnie. Trzeba konkretnie- w czym rzecz, o co chodzi, o co poszło itd. - a na końcu dopiero- co ty na to?
Jesli to drugie- to gorzej... ale zanim coś więcej na ten tamat napiszę, to poczekam, na Twoją odpowiedź.
U mnie jest podobnie, tzn mój pan po prostu po kłótni lubi sobie pomilczeć, kiedyś jak ciągnęłam go mocniej za język ;) powiedział że w ten sposób on się po prostu wycisza i uspokaja. Twierdzi że dalsza (kolejna) rozmowa mogłaby jeszcze bardziej zaognić sytuację i znowu byśmy się pokłócili. A tak, spokojnie się wycisza "w sobie", myślę że również w tym czasie przemyśli sprawę, a potem w nocy się z nią "prześpi" (oczywiście idziemy spać z "buziaczkiem" i magicznym "kocham cie":) a rano już zachowujemy się normalnie. Na początku trochę mi to przeszkadzało ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego i uznałam że tak będzie lepiej. Może u Was jest podobnie, pozdrówka i życzę jak najmniej kłótni
Nie wiem czy cie dobrze zrozumialam bo ciezko mi se czyta twoja wypowiedz - troszke chyba chaotycznie napisalac. Ale podzilam zdanie agik. Mezszczyzni przewaznie nie lubia i nie potrzebuja czesto takiego walkowania tematu. Musza najpierw pomyslec, czesto pomilczec, sami przetrawic. Lepiej pozwolic na to maz jak przemysli to pewnie sam zagai badz tez swoim zachowaniem da ci znac ze przetrawil. Za blad uwazam zaczynanie niewinnie rozmowy majac na celu drazenie tematu klotni. Ja cie rozumiem- jestes kobieta i chcesz sie wygadac ale jesli w ten sposob zaczynasz to maz tym bardziej sie zamknie w sobie. On moze rozumiec twoja intencje jako wymaganie natychmiastowego rozwiazania problemu przez niego i to powodzuje ze sie jeszcze bardziej zamyka i ucieka jesli nie chce w danej chwili rozmawiac o problemach.
Jesli chcesz z nim porozmawiac to lepiej daj mu najpierw czas a na przyklad na nastepny dzien powiedz prosto o Twoich odczuciach i zyczeniach. Nie zaczynaj od "no bo ty zawsze" itp bo to odstrasza rownie jak niewinne zdanie o czyms innym (maz sie odpreza) natychmiast przechodzace w "powazna rozmowe" na co maz moze reagowac "ucieczka" i niestety poczuciem zagrozenia oraz niechecia do rozmow na kazdy temat "bo znowu zaczniesz...".
Poczytaj ksiazke "Mezczyzni sa z Marsa a Kobiety z Venus" tam sa wlasnie takie sytuacje bardzo fajnie opisane.
Calkowicie üpodzielam twoje poglady Doroto.Juz chciala cos napisac ale nie bede pisac tzego co juz zostalo napisane:).Apropos.Niedawno slyszalam takie zdana ze"Faceci to plaga" i drugie,lepsze "Jak faceci sa z marsa to niech k... tam wracaja":):) Pozdrowionka
Sila! Kazdy z nas jest ''inny '' i to ........... na szczęście dlatego reakcja twego męza jest taka a nie inna ! Kiedyś próbowałam aby moje Męzowte reagowało , zachowywało sie dokładnie tak jak ja sobie to ''wymyśliłam ''...............Błąd ! Jesteśmy sobą i ..........skończyły sie dąsy , fochy .gorzkie słowa . pamietamy , ze do kłótnia potrzebuje 2 osób a pokój tylko 1 ! heeheh i kazdy z nas chce byc to pokojową stroną . Pozdrawiam
Mój mąż reaguje tak samo...kiedy ja bym sie już chciała pogodzić i normalnie z nim rozmawiać, on nadal chodzi struty, smutny, na nic moje przepraszanie i buziaczki, on musi wszystko sobie przegryźć, przemyśleć. Wcześniej mnie to strasznie denerwowało, w tym czasie, kiedy on dumał nad całą sprawą po swojemu, ja zdążyłam nieraz dwa razy się wkurzyć i pogodzić i miotałam się po domu jak prawdziwa wiedźma. Trzeba po prostu nauczyć się być ze sobą i swoich reakcji, i wystko wtedy będzie OK :) Widać Twoj mąż podobnie jak mój - i widzę - większośc facetów - potrzebuje chwili spokoju, a a nawet takiego dnia ciszy...daj mu to, zajmij się wtedy swoimi sprawami - wiem że to bywa trudne, ale z czasem się trzeba tego nauczyć :)
u mnie dokładnie odwrotnie- mężowi mija, przymila się, gada... Ale ja muszę pomilczeć, on wie, że tak mam i musi przeczekać. Ma fajny sposób- zostawia mi karteczkę "Kocham Cie złośniku" , czasem kwiatek. Szybciej mija. Może spróbuj po kłótni podsunąć mu kawałek ciasta? powiedzieć, że i tak go kochasz i dać mu chwilkę....
Ja chyba jestem z Marsa i po utarczce słownej chcę się otoczyc dzwiękoszczelną, acz przeżroczystą zasłoną. Ostre wymiany zdań przytłaczają mnie, szczególnie gdy okazuje się, że nie mialam racji. Innymi słowy: kłótnia wymaga dużych energii, które później trzeba zregenerować i jest to zjawisko inne dla każdego z nas. Zazwyczaj strona, która szybciej dochodzi do siebie powinna wypracować sposób na tę drugą połówkę. U mnie, mąż co jakiś czas sonduje mój nastrój pytaniami: kawci? herbatki, a czasem kładzie mi kota na kolana, albo wygaduje jakieś głupoty bym się nadęła jak bania i parsknęła śmiechem....
A u mnie jest jeszcze inaczej, bo sie nie klocimy. I to wcale nie dlatego, ze jestesmy oboje tacy idealni, tylko potrafimy sobie zejsc z drogi w momentach zagrozenia zamiast dolewac oliwy do ognia. A w sytuacjach problemowych potrafimy podchodzic do samych siebie z duzym dystansem i poczuciem humoru a do partnera z szacunkiem. Co to oznacza? A no, ze potrafimy sie smiac z wlasnych wad i nie oskarzac partenra o to tylko, ze jest inny. Nigdy nie napadamy na siebie ze slowami "bo ty tak zawsze" tylko "wiesz mnie jest przykro, moze to nie bylo twoim zamiarem, ale Ja tak odbieram" i rowniez nie napadamy bez zezwolenia. Czyli jak ja chce na cos zwrocic uwage i wiem, ze to moze byc konfliktowo odebrane, to pytam, czy moj maz daje mi przyzwolenie na powiedzienie Mu czegos, co byc moze nie bedzie mile odebrane. Robi sie to wszystko "na zimno" bez zlych emocji i przede wszystkim oboje pamietamy, ze nawet najweikszy problem nie jest w stanie zagluszyc naszych wzajemnych uczuc. To niby tak niewiele, ale bardzo czesto malzonkowie zapominaja, ze kloca sie z osoba, ktora kochaja, to nie jest wrog, to jest ktos kochany, ktory tylko w danym momencie ma inne zdanie. Dla mnie podstawowymi zasadami malzenskiej klotni jest: Nie podnosic glosu Mowic spokojnie i wyraznie o tym co ja czuje, a nie o tym co mnie sie wydaje partner mysli Pamietac, ze go ciagle kocham - nawet w tym momnecie Nie uzywac slow, ktorych kiedys bede zalowala Sluchac, sluchac i jeszcze raz sluchac drugiej strony. Bez przerywania. W listopadzie minelo 5 lat od kiedy mieszkamy razem i naprawde jeszcze nigdy nie bylo zadnej klotni, byly rozmowy pelne szacunku ale nigdy zadne pyskowki. Oboje ustalilismy te zasady zanim podjelismy decyzje zamieszkania razem i malzenstwa. Ale przeciez nigdy nie jest za pozno. Zawsze mozna siasc i ustalic zasady klotni i tylko ich potem przestrzegac. Moj byly maz mial z tym problem, bo sie nakrecal i zaczynal podnosic glos. To im wyzej On podnosil swoj glos, tym nizej ja sciszalam moj i zanim zauwazyl ja mowilam szeptem a On musial sie wysilac zeby slyszec co ja mowie, wiec sam musial tez sie wyciszyc. W dniu kiedy sie rozstalismy powiedzial, ze bedzie mi do konca zycia zawdzieczal wlasnie to, ze nauczylam go jak sie klocic. Moze niewiele:)) ale dla mnie to bardzo duzo, bo facet byl z gatunku "wrzeszczacych".
luckystar! podziwiam Twoja samokontrole! My z mezem rowniez czesto potrafimy sie smiac z naszych reakcji, jestesmy obydwoje autoironiczni i to bardzo pomaga. Poza tym niesamowite jak w malzonkowie znaja sie na wylot! czesto zanim cos zdaze powiedziec maz juz to powiedzial
Ja tez nie za bardzo zrozumialam....chyba macie ciche dni po klotni? Ja z mezem nigdy nie mamy cichych dni....to chyba kwestia charakterow Jesli sie klocimy, dyskutujemy o czyms nawet krzyczac, kazdy "wykrzyczy" swoje zdanie, ale natychmiast potem rozmawiamy jakby nigdy nic, o czymkolwiek, tak jakby klotnia nie zaszla. Jesli problem nie zostal rozwiazany to wracamy do niego nastepnego dnia, ale na spokojnie. Na poczatku maz probowal "chodzic obrazony" ale szybko wybilam mu z glowy takie zachowanie mowiac " jestes dorosly a takie dasy sa bardzo dziecinne i swiadcza o niedojrzalosci czlowieka" Trzeba wyodrebnic problem i dojsc do porozumienia, negocjacji. Powiedz mezowi, ze takie jego zachowanie ci sprawia przykrosc, i czy jego celem jest zebys byla smutna czy nieszczesliwa. Powodzenia :)
Sila, jeszcze jedno....napisalas na koncu "a moze jestem do kitu" na pewno nie jestes do kitu, i wcale tak nie mysl! Nie obwiniaj sie. Mezczyzni raczej sa skryci i zamknieci w sobie, czesto tez potrzebuja duzo czasu na przemyslenie problemu, a bardzo czesto w ogole nie widza problemu, i trzeba im dokladnie wytlumaczyc o co nam chodzi, nie obwiniajac ich jednoczesnie przy tym: a moze juz mnie nie kochasz? a moze masz inna? a moze ci sie nie podobam? itd itp. Moze lepiej w ten sposob: chcialabym zebysmy wiecej rozmawiali ze soba, czy masz jakis klopot, dlaczego dana sytuacja cie denerwuje. Jesli powodem sprzeczki jest blachostka warto puscic w niepamiec, wymazac po prostu. Mialam kiedys narzeczonego, ktory bardzo mi sie podobal i przez 9miesiecy bylo po prostu jak w bajce, bylam w siodmym niebie, potem nagle entuzjazm ucichl, z przebojowego faceta, ktory byl dla mnie idealem zrobil sie zwyczajny nudziarz, ktory zasiadal przed telewizorem i nawet na mnie nie spogladal. Tylko w towarzystwie zaczynal na nowo blyszczec. Wpedzilo mnie to wtedy w dolek, stwierdzilam, ze mu nie dorastam i bardzo sie zakompleksilam. Zebralam sie na odwage i zerwalam z nim. Mialam tylko 22 lata i teraz widze jak bardzo bylam niedojrzala. Nie potrafilam zwyczajnie porozmawiam i sprawic zeby sie otworzyl i ja nie potrafilam otworzyc sie przed nim. Spotkalismy sie po latach, dojrzali, umielismy rozmawiac, kazdy mial juz swoje ulozone zycie, obsypal mnie wtedy komplementami, podziwial moja kariere, docenial mnie. Uslyszalam w koncu to na co czekalam wiele lat wczesniej. Moral z tego taki. miejmy odwage rozmawiac.
Na naukę nigdy nie jest za późno. Dziękuję Paniom za te szczere wpisy. Gdybym ja choć połowę tego wiedział kupę lat temu. Piszcie dalej, a ja się będę edukował.
Czos, gdyby taka byla prawda. Kazdy polecialby za nia i do piekla (czasami), niestety prawdy i wnioski wynikajace z tych nowych prawd nie sa reformowalne. Reformuja nas nowi ludzie, nowe sytuacje, nowe oczekiwania. Nie pisze o sobie. Pisze o jednym z moich synow,ktorego niby te same okolicznosci zyciowe (ale inne osoby wspoltowarzyszace w zyciu) tak inaczej inspirowaly, ze mialbys wrazenie, ze chodzi o zupelnie innego czlowieka.
Sa ludzie, ktorzy inspiruja zawsze spokoj i lagodnosc, sa ludzie, ktorzy wyzwalaja w Tobie diabla, sa ludzie ktorzy wyzwola w Tobie sile na przetrwanie, a inni popchna Cie w Prozac i niemoc, a nawet w chec do tej niemocy.
Ej Czos, niczego sie nie nauczysz, bo i tak wszystko wiesz wlasna intuicja.
Skazanemu zwiazkowi nie pomoga rady, nie pomoze psycholog, pomoc moga tylko inne sytuacje w ktorych czlowiek odkryc moze wlasne "moce". Co wcale nie znaczy, ze nie nalezy brac pod uwage
rozmow i checi na radykalne odmiany, albo chociaz pogodzenia sie z faktem, ze nalezy zaakceptowac
to z czym trudno sie pogodzic. Tylko takich performansow nie wolno wymagac od ludzi dwudziestoletnich... oni tez nie maja mozliwosci zeby szukac w sobie takich mozliwosci pojednawczych.
Ja, po trzydziestu paru latach w jednym zwiazku ciezko sobie radze z muchami w nosie mojego wspoltowarzysza, ale wiem, ze jestesmy i z innych planet i z innych kultur i z innych rodzin.
I to co nas pozornie oddala , to z cala pewnoscia tez przybliza, "On" sie nie odzywa, no to ja
w tym czasie pilnie ucze sie japonskiego alfabetu (na przyklad). Boze, jak jemu glupio potem.
Chcesz zeby bylo dobrze, to zaskocz go Twoja innoscia, otwartoscia. Rozmowy wyjasniajace, objasniajace, wedlug mnie o kant stolu mozna potluc.
Nawet jezeli dacie mi po nosie, to i tak powiem, ze do smierci bede bronila tego co da sie wybronic, moze wedlug innych schematow, ale ani sekundy nie strace na obrone beznadziejnosci (a tez to przezylam we wczesnej mlodosci).
Witajcie :) dziekuje Wam wszystkim agik , renato z 36 faktycznie macie racje trudno zrozumiec o co mi chodzilo, szkoda ze wczesniej do was nie wskoczylam :) bardziej mialam na mysli znalesc sposob na co niektore sprawy aby sie dogadac. Co do ksiazek to czytalam i marsjan wersja w sypialni tez jest swietna, pozytywne myslenie, asertywnosc i 7 nawykow skutecznego dzialania - ktora daje do myslenia od czasu do czasu zerkam jest dla mnie jak przewodnik, i piszac ze kazdy musi ujzec siebie swoje zachowania jest naprawde poczatkiem wielkich zmian i super przygoda ale to tak z dopiskiem pisze :) W racajac do sprawy to udalo mi sie otworzyc oczka mojemu mezowi zrozumial ze on jest dobry w angielskim i lepiej jak on przysiadzie z synem niz ja ktora najpierw musze sama sie nauczyc a potem dopiero syna, zrozumial ze jego pomoc w domu jest mi potrzebna kiedy pracuje, jak i byc moze to ze mialam super prace ale musialam zmienic na inna bo niedawalam sily wszystkiego sama robic i wstawac 3 rano bo sklep otwarty od 5 a i dojazd ale wytrzymalam caly rok musze przyznac ze jak na hudzinke to mam zapałal zas zmiana pracy spowodowala ze zostalam bez, nadszedl kryzys i zwolnili kupe ludzi w tym i mnie WNIOSEK moje kochanie otworzylo oczeta. Tak to wielka rzecz dostrzec! czasem zycie dajac w kosc daje kopa mobilizacjii Musze wam powiedziec ze nie czuje sie do kitu jestem niezla i popelniam bledy uczac sie jak kazdy to przeciez podstawa bycia lepszym czlowiekiem:) ku doskonalosci ale niechce was tym zanudzac.To co napisaliscie napewno przyda sie nam wszystkim do przypomnienia w codziennosci Czos zawsze ci sie wspomni co tu przeczytales i to jest swietne z naszym mozdzkiem :) MY w domku mamy skarbonke wrzucamy tam kase kiedy ktos obrazi innego i kiedy rozpeta klotnie tak to nazwalismy potem za te kaske milo spedzamy czas i podnosimy sume gdyz zbiera sie jej malo haha ŻYCZE WAM wszystkiego czego sobie ZYCZYCIE PAPA
Wiesz, chyba nie zrozumiałam.
Nie rozmawia po kłótni?
Czy karze Cię milczeniem po kłótni?
Jeśli to pierwsze- to może być, zę ten typ tak ma, taka jego uroda i już. Mnie się zdaje, ze męzczyźni bardziej realizują się w działaniu, niż gadaniu i takie wracanie do załagodzenego sporu to może być coś w rodzaju "męczenia kaczora"- analizowanie, dzielenie włosa na czworo, rozkminianie itd.
Jesli jednak potrzebujesz rozmowy- to na pewno nie w takim stylu, jak opisałaś. Albo chcesz rozmawiac o filmie, albo o Waszych relacjach.
Takiej rozmowy nie zaczyna się od słow: pozrozmawiajmy, musimy porozmawiać, albo coś w tym stylu- wypróbowałam to na swoim, hi. Taki komunikat na początku sugeruje, ze temat jest cięzki, bedzie długo i nudno i trzeba wiać, gdzie pieprz rośnie.
Trzeba konkretnie- w czym rzecz, o co chodzi, o co poszło itd. - a na końcu dopiero- co ty na to?
Jesli to drugie- to gorzej...
ale zanim coś więcej na ten tamat napiszę, to poczekam, na Twoją odpowiedź.
Pozdrawiam ciepło
U mnie jest podobnie, tzn mój pan po prostu po kłótni lubi sobie pomilczeć, kiedyś jak ciągnęłam go mocniej za język ;) powiedział że w ten sposób on się po prostu wycisza i uspokaja. Twierdzi że dalsza (kolejna) rozmowa mogłaby jeszcze bardziej zaognić sytuację i znowu byśmy się pokłócili. A tak, spokojnie się wycisza "w sobie", myślę że również w tym czasie przemyśli sprawę, a potem w nocy się z nią "prześpi" (oczywiście idziemy spać z "buziaczkiem" i magicznym "kocham cie":) a rano już zachowujemy się normalnie. Na początku trochę mi to przeszkadzało ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego i uznałam że tak będzie lepiej. Może u Was jest podobnie, pozdrówka i życzę jak najmniej kłótni
Nie wiem czy cie dobrze zrozumialam bo ciezko mi se czyta twoja wypowiedz - troszke chyba chaotycznie napisalac. Ale podzilam zdanie agik. Mezszczyzni przewaznie nie lubia i nie potrzebuja czesto takiego walkowania tematu. Musza najpierw pomyslec, czesto pomilczec, sami przetrawic. Lepiej pozwolic na to maz jak przemysli to pewnie sam zagai badz tez swoim zachowaniem da ci znac ze przetrawil.
Za blad uwazam zaczynanie niewinnie rozmowy majac na celu drazenie tematu klotni. Ja cie rozumiem- jestes kobieta i chcesz sie wygadac ale jesli w ten sposob zaczynasz to maz tym bardziej sie zamknie w sobie. On moze rozumiec twoja intencje jako wymaganie natychmiastowego rozwiazania problemu przez niego i to powodzuje ze sie jeszcze bardziej zamyka i ucieka jesli nie chce w danej chwili rozmawiac o problemach.
Jesli chcesz z nim porozmawiac to lepiej daj mu najpierw czas a na przyklad na nastepny dzien powiedz prosto o Twoich odczuciach i zyczeniach. Nie zaczynaj od "no bo ty zawsze" itp bo to odstrasza rownie jak niewinne zdanie o czyms innym (maz sie odpreza) natychmiast przechodzace w "powazna rozmowe" na co maz moze reagowac "ucieczka" i niestety poczuciem zagrozenia oraz niechecia do rozmow na kazdy temat "bo znowu zaczniesz...".
Poczytaj ksiazke "Mezczyzni sa z Marsa a Kobiety z Venus" tam sa wlasnie takie sytuacje bardzo fajnie opisane.
Calkowicie üpodzielam twoje poglady Doroto.Juz chciala cos napisac ale nie bede pisac tzego co juz zostalo napisane:).Apropos.Niedawno slyszalam takie zdana ze"Faceci to plaga" i drugie,lepsze "Jak faceci sa z marsa to niech k... tam wracaja":):) Pozdrowionka
Sila! Kazdy z nas jest ''inny '' i to ........... na szczęście dlatego reakcja twego męza jest taka a nie inna ! Kiedyś próbowałam aby moje Męzowte reagowało , zachowywało sie dokładnie tak jak ja sobie to ''wymyśliłam ''...............Błąd ! Jesteśmy sobą i ..........skończyły sie dąsy , fochy .gorzkie słowa . pamietamy , ze do kłótnia potrzebuje 2 osób a pokój tylko 1 ! heeheh i kazdy z nas chce byc to pokojową stroną . Pozdrawiam
Mój mąż reaguje tak samo...kiedy ja bym sie już chciała pogodzić i normalnie z nim rozmawiać, on nadal chodzi struty, smutny, na nic moje przepraszanie i buziaczki, on musi wszystko sobie przegryźć, przemyśleć.
Wcześniej mnie to strasznie denerwowało, w tym czasie, kiedy on dumał nad całą sprawą po swojemu, ja zdążyłam nieraz dwa razy się wkurzyć i pogodzić i miotałam się po domu jak prawdziwa wiedźma.
Trzeba po prostu nauczyć się być ze sobą i swoich reakcji, i wystko wtedy będzie OK :) Widać Twoj mąż podobnie jak mój - i widzę - większośc facetów - potrzebuje chwili spokoju, a a nawet takiego dnia ciszy...daj mu to, zajmij się wtedy swoimi sprawami - wiem że to bywa trudne, ale z czasem się trzeba tego nauczyć :)
u mnie dokładnie odwrotnie- mężowi mija, przymila się, gada... Ale ja muszę pomilczeć, on wie, że tak mam i musi przeczekać. Ma fajny sposób- zostawia mi karteczkę "Kocham Cie złośniku" , czasem kwiatek. Szybciej mija. Może spróbuj po kłótni podsunąć mu kawałek ciasta? powiedzieć, że i tak go kochasz i dać mu chwilkę....
Ja chyba jestem z Marsa i po utarczce słownej chcę się otoczyc dzwiękoszczelną, acz przeżroczystą zasłoną. Ostre wymiany zdań przytłaczają mnie, szczególnie gdy okazuje się, że nie mialam racji. Innymi słowy: kłótnia wymaga dużych energii, które później trzeba zregenerować i jest to zjawisko inne dla każdego z nas. Zazwyczaj strona, która szybciej dochodzi do siebie powinna wypracować sposób na tę drugą połówkę. U mnie, mąż co jakiś czas sonduje mój nastrój pytaniami: kawci? herbatki, a czasem kładzie mi kota na kolana, albo wygaduje jakieś głupoty bym się nadęła jak bania i parsknęła śmiechem....
A u mnie jest jeszcze inaczej, bo sie nie klocimy. I to wcale nie dlatego, ze jestesmy oboje tacy idealni, tylko potrafimy sobie zejsc z drogi w momentach zagrozenia zamiast dolewac oliwy do ognia. A w sytuacjach problemowych potrafimy podchodzic do samych siebie z duzym dystansem i poczuciem humoru a do partnera z szacunkiem. Co to oznacza? A no, ze potrafimy sie smiac z wlasnych wad i nie oskarzac partenra o to tylko, ze jest inny. Nigdy nie napadamy na siebie ze slowami "bo ty tak zawsze" tylko "wiesz mnie jest przykro, moze to nie bylo twoim zamiarem, ale Ja tak odbieram" i rowniez nie napadamy bez zezwolenia. Czyli jak ja chce na cos zwrocic uwage i wiem, ze to moze byc konfliktowo odebrane, to pytam, czy moj maz daje mi przyzwolenie na powiedzienie Mu czegos, co byc moze nie bedzie mile odebrane. Robi sie to wszystko "na zimno" bez zlych emocji i przede wszystkim oboje pamietamy, ze nawet najweikszy problem nie jest w stanie zagluszyc naszych wzajemnych uczuc. To niby tak niewiele, ale bardzo czesto malzonkowie zapominaja, ze kloca sie z osoba, ktora kochaja, to nie jest wrog, to jest ktos kochany, ktory tylko w danym momencie ma inne zdanie.
Dla mnie podstawowymi zasadami malzenskiej klotni jest:
Nie podnosic glosu
Mowic spokojnie i wyraznie o tym co ja czuje, a nie o tym co mnie sie wydaje partner mysli
Pamietac, ze go ciagle kocham - nawet w tym momnecie
Nie uzywac slow, ktorych kiedys bede zalowala
Sluchac, sluchac i jeszcze raz sluchac drugiej strony. Bez przerywania.
W listopadzie minelo 5 lat od kiedy mieszkamy razem i naprawde jeszcze nigdy nie bylo zadnej klotni, byly rozmowy pelne szacunku ale nigdy zadne pyskowki. Oboje ustalilismy te zasady zanim podjelismy decyzje zamieszkania razem i malzenstwa. Ale przeciez nigdy nie jest za pozno. Zawsze mozna siasc i ustalic zasady klotni i tylko ich potem przestrzegac.
Moj byly maz mial z tym problem, bo sie nakrecal i zaczynal podnosic glos. To im wyzej On podnosil swoj glos, tym nizej ja sciszalam moj i zanim zauwazyl ja mowilam szeptem a On musial sie wysilac zeby slyszec co ja mowie, wiec sam musial tez sie wyciszyc.
W dniu kiedy sie rozstalismy powiedzial, ze bedzie mi do konca zycia zawdzieczal wlasnie to, ze nauczylam go jak sie klocic. Moze niewiele:)) ale dla mnie to bardzo duzo, bo facet byl z gatunku "wrzeszczacych".
luckystar! podziwiam Twoja samokontrole! My z mezem rowniez czesto potrafimy sie smiac z naszych reakcji, jestesmy obydwoje autoironiczni i to bardzo pomaga. Poza tym niesamowite jak w malzonkowie znaja sie na wylot! czesto zanim cos zdaze powiedziec maz juz to powiedzial
Ja tez nie za bardzo zrozumialam....chyba macie ciche dni po klotni?
Ja z mezem nigdy nie mamy cichych dni....to chyba kwestia charakterow
Jesli sie klocimy, dyskutujemy o czyms nawet krzyczac, kazdy "wykrzyczy" swoje zdanie, ale natychmiast potem rozmawiamy jakby nigdy nic, o czymkolwiek, tak jakby klotnia nie zaszla. Jesli problem nie zostal rozwiazany to wracamy do niego nastepnego dnia, ale na spokojnie. Na poczatku maz probowal "chodzic obrazony" ale szybko wybilam mu z glowy takie zachowanie mowiac " jestes dorosly a takie dasy sa bardzo dziecinne i swiadcza o niedojrzalosci czlowieka" Trzeba wyodrebnic problem i dojsc do porozumienia, negocjacji. Powiedz mezowi, ze takie jego zachowanie ci sprawia przykrosc, i czy jego celem jest zebys byla smutna czy nieszczesliwa. Powodzenia :)
Sila, jeszcze jedno....napisalas na koncu "a moze jestem do kitu" na pewno nie jestes do kitu, i wcale tak nie mysl! Nie obwiniaj sie. Mezczyzni raczej sa skryci i zamknieci w sobie, czesto tez potrzebuja duzo czasu na przemyslenie problemu, a bardzo czesto w ogole nie widza problemu, i trzeba im dokladnie wytlumaczyc o co nam chodzi, nie obwiniajac ich jednoczesnie przy tym: a moze juz mnie nie kochasz? a moze masz inna? a moze ci sie nie podobam? itd itp. Moze lepiej w ten sposob: chcialabym zebysmy wiecej rozmawiali ze soba, czy masz jakis klopot, dlaczego dana sytuacja cie denerwuje. Jesli powodem sprzeczki jest blachostka warto puscic w niepamiec, wymazac po prostu.
Mialam kiedys narzeczonego, ktory bardzo mi sie podobal i przez 9miesiecy bylo po prostu jak w bajce, bylam w siodmym niebie, potem nagle entuzjazm ucichl, z przebojowego faceta, ktory byl dla mnie idealem zrobil sie zwyczajny nudziarz, ktory zasiadal przed telewizorem i nawet na mnie nie spogladal. Tylko w towarzystwie zaczynal na nowo blyszczec. Wpedzilo mnie to wtedy w dolek, stwierdzilam, ze mu nie dorastam i bardzo sie zakompleksilam. Zebralam sie na odwage i zerwalam z nim. Mialam tylko 22 lata i teraz widze jak bardzo bylam niedojrzala. Nie potrafilam zwyczajnie porozmawiam i sprawic zeby sie otworzyl i ja nie potrafilam otworzyc sie przed nim. Spotkalismy sie po latach, dojrzali, umielismy rozmawiac, kazdy mial juz swoje ulozone zycie, obsypal mnie wtedy komplementami, podziwial moja kariere, docenial mnie. Uslyszalam w koncu to na co czekalam wiele lat wczesniej.
Moral z tego taki. miejmy odwage rozmawiac.
Na naukę nigdy nie jest za późno. Dziękuję Paniom za te szczere wpisy. Gdybym ja choć połowę tego wiedział kupę lat temu. Piszcie dalej, a ja się będę edukował.
Pozdrawiam
Czos, gdyby taka byla prawda. Kazdy polecialby za nia i do piekla (czasami), niestety prawdy i wnioski wynikajace z tych nowych prawd nie sa reformowalne. Reformuja nas nowi ludzie, nowe sytuacje, nowe oczekiwania. Nie pisze o sobie. Pisze o jednym z moich synow,ktorego niby te same okolicznosci zyciowe (ale inne osoby wspoltowarzyszace w zyciu) tak inaczej inspirowaly, ze mialbys wrazenie, ze chodzi o zupelnie innego czlowieka. Sa ludzie, ktorzy inspiruja zawsze spokoj i lagodnosc, sa ludzie, ktorzy wyzwalaja w Tobie diabla, sa ludzie ktorzy wyzwola w Tobie sile na przetrwanie, a inni popchna Cie w Prozac i niemoc, a nawet w chec do tej niemocy. Ej Czos, niczego sie nie nauczysz, bo i tak wszystko wiesz wlasna intuicja. Skazanemu zwiazkowi nie pomoga rady, nie pomoze psycholog, pomoc moga tylko inne sytuacje w ktorych czlowiek odkryc moze wlasne "moce". Co wcale nie znaczy, ze nie nalezy brac pod uwage rozmow i checi na radykalne odmiany, albo chociaz pogodzenia sie z faktem, ze nalezy zaakceptowac to z czym trudno sie pogodzic. Tylko takich performansow nie wolno wymagac od ludzi dwudziestoletnich... oni tez nie maja mozliwosci zeby szukac w sobie takich mozliwosci pojednawczych. Ja, po trzydziestu paru latach w jednym zwiazku ciezko sobie radze z muchami w nosie mojego wspoltowarzysza, ale wiem, ze jestesmy i z innych planet i z innych kultur i z innych rodzin. I to co nas pozornie oddala , to z cala pewnoscia tez przybliza, "On" sie nie odzywa, no to ja w tym czasie pilnie ucze sie japonskiego alfabetu (na przyklad). Boze, jak jemu glupio potem. Chcesz zeby bylo dobrze, to zaskocz go Twoja innoscia, otwartoscia. Rozmowy wyjasniajace, objasniajace, wedlug mnie o kant stolu mozna potluc. Nawet jezeli dacie mi po nosie, to i tak powiem, ze do smierci bede bronila tego co da sie wybronic, moze wedlug innych schematow, ale ani sekundy nie strace na obrone beznadziejnosci (a tez to przezylam we wczesnej mlodosci).
Witajcie :) dziekuje Wam wszystkim agik , renato z 36 faktycznie macie racje trudno zrozumiec o co mi chodzilo, szkoda ze wczesniej do was nie wskoczylam :) bardziej mialam na mysli znalesc sposob na co niektore sprawy aby sie dogadac. Co do ksiazek to czytalam i marsjan wersja w sypialni tez jest swietna, pozytywne myslenie, asertywnosc i 7 nawykow skutecznego dzialania - ktora daje do myslenia od czasu do czasu zerkam jest dla mnie jak przewodnik, i piszac ze kazdy musi ujzec siebie swoje zachowania jest naprawde poczatkiem wielkich zmian i super przygoda ale to tak z dopiskiem pisze :) W racajac do sprawy to udalo mi sie otworzyc oczka mojemu mezowi zrozumial ze on jest dobry w angielskim i lepiej jak on przysiadzie z synem niz ja ktora najpierw musze sama sie nauczyc a potem dopiero syna, zrozumial ze jego pomoc w domu jest mi potrzebna kiedy pracuje, jak i byc moze to ze mialam super prace ale musialam zmienic na inna bo niedawalam sily wszystkiego sama robic i wstawac 3 rano bo sklep otwarty od 5 a i dojazd ale wytrzymalam caly rok musze przyznac ze jak na hudzinke to mam zapałal zas zmiana pracy spowodowala ze zostalam bez, nadszedl kryzys i zwolnili kupe ludzi w tym i mnie WNIOSEK moje kochanie otworzylo oczeta. Tak to wielka rzecz dostrzec! czasem zycie dajac w kosc daje kopa mobilizacjii Musze wam powiedziec ze nie czuje sie do kitu jestem niezla i popelniam bledy uczac sie jak kazdy to przeciez podstawa bycia lepszym czlowiekiem:) ku doskonalosci ale niechce was tym zanudzac.To co napisaliscie napewno przyda sie nam wszystkim do przypomnienia w codziennosci Czos zawsze ci sie wspomni co tu przeczytales i to jest swietne z naszym mozdzkiem :) MY w domku mamy skarbonke wrzucamy tam kase kiedy ktos obrazi innego i kiedy rozpeta klotnie tak to nazwalismy potem za te kaske milo spedzamy czas i podnosimy sume gdyz zbiera sie jej malo haha ŻYCZE WAM wszystkiego czego sobie ZYCZYCIE PAPA