Od 2 tygodni jestem bezrobotna. Łazi mi po głowie sporo pomysłów, między innymi pomysł na zorganizowanie "domowej stołówki". Mieszkam w typowym, "nowoczesnym" bloku, pięć pięter, ok. 200 mieszkań, lokatorzy to młode małżeństwa, wszyscy bardzo zapracowani. A może by tak gotować im u siebie w domu obiady i sprzedawać? Taki "domowy catering". Nic bardzo wyszukanego, za to smacznie i nie za drogo, no i- co chyba najważniejsze- bez konieczności robienia zakupów i gotowania. Ceny przystępne. Wypiek ciast na weekendy. Czy coś takiego ma w ogóle sens, czy brak zajęcia odebrał mi zdrowy rozsądek? Z niecierpliwością czekam na opinie!
a pomyślałaś o sanepidzie - o inwestycjach jakie musisz poczynić, aby spełnić wymogi? Czy 18000 jakie otrzymasz z zatrudniaka starczy? (oczywiście jeżeli to pierwsza działalnośc). Policz też ile musisz ugotować obiadów dziennie, za ile złotych, aby po miesiącu wystarczyło Ci na Zus - jak nie jest to Twoja pierwsza działalność (albo od ostatniej nie minęło 5 lat) to ponad 800 zł.
Pomyśl też czy warto być we własnym domu narażonym na kontrole - sanepid może przyjść w każdej chwili. a jak trafisz na kogoś złośliwego po sąsiedzku?
Witam raz jeszcze. Przede wszystkim dziękuję za tak duży odzew i tak wysoki poziom merytoryczny. Wszystkie rady są dla mnie bardzo cenne. Co do działalności gospodarczej- doskonale wiem, z czym to się je, 2 tyg. temu zamknęłam firmę, którą prowadziłam od roku. I powiem szczerze- mam dość bycia szefową. Moim skromnym zdaniem w tym kraju nie da się prowadzić interesów w 100000% zgodnie z wszelkimi wymaganiami. Ja tak robiłam i przez to nabawiłam się poważnych problemów finansowych, które będą się za mną ciągnęły jeszcze dłuuugo. Napiszę szczerze, że myślałam o jakiejś formie "działalności podziemnej", choć doskonale zdaję sobie sprawę z zagrożeń wynikających z takiej działalności, przede wszystkim z zagrożeń sanitarnych. Broń Boże nie chciałabym nikogo narażać. Ale z drugiej strony żaden SANEPID nie da mi pozwolenia na prowadzenie "zakładu żywienia zbiorowego" we własnej kuchni, to jest po prostu niewykonalne, w życiu nie spełnię ich wymogów. Tak się zastanawiam, czy takie ograniczenia naprawdę mają sens. To tak jak z "domowymi przedszkolami" i klubikami o charakterze żłobków- w Wlk. Bryt. można taką placówkę założyć bez większych problemów, a u nas jest miliard obostrzeń, dla których właścicele tych klubików uciekają się do rozmaitych praktyk, żeby jakoś sklasyfikować swoją działaność w PKD. A jakoś nie słychać, żeby w Anglii dzieci masowo umierały w tych klubikach, chociaż ich właścicele prowadzą je we własnych domach, a nie specjalnie przystosowanych budynkach. Koniec końców, muszę przemyśleć sprawę. Problem polega na tym, ze pracy nie mam, a płacić rachunki trzeba, rośnie mi ich coraz większy stosik i powoli zaczynam popadać w panikę... Jeszcze raz dziękuję za Wasze zainteresowanie!
"Podziemie" w tym momencie to dobra forma - przynajmniej dowiesz się czy wypali i czy warto np. znaleźć lokal. Tyle, że na początek, nim wyrobisz sobie renomę pieniędzy wielkich z tego nie będzie - a nawet dołozysz, bo jakieś degustacje będziesz musiała przygotować, aby zachęcić ludzi do kupowania
Pomysl swietny, sama chetnie skorzystalabym z Twojej oferty :) Tylko te przeszkody, o ktorych pisala ekkore... no chyba, ze robic to po znajomosci dla zaufanych osob.
Sam pomysł,jak dla mnie -bomba.Moja córka,studentka mieszka w takim bloku.Bardzo bym chciała,żeby tak u niej ktoś wpadł na taki pomysł.Wiedzialabym,że codziennie może liczyć na coś świeżego i gorącego.
Ja tez mysle,ze moze sie udac. Tylko wez pod uwage wszystko to o czym pisała ekkore. Mozesz popytac sąsiadów czy byliby zainteresowani korzystaniem z Twoich usług . Jeśli uda się wystartować to staraj się gotować najlepiej jak tylko potrafisz.Jeśli będziesz robić dobre rzeczy to na pewno będziesz miała coraz więcej klientów bo zadowolony klient to najlepsza reklama.
A jeżeli jesteś nadal chętna to jeszcze istnieje możliwość, przynajmniej teoretyczna, uzyskania funduszy z Uni, z priorytetu kapitał ludzki - do 40 000. Wystarczy napisac dobry wniosek, który się spodoba. Tylko pytanie czy w praktyce to spodoba nie oznacza, jak w wielu wypadkach, jakiegoś krewnego i znajomego królika w pobliżu forsy.
Tyle, że zainwestowanie w sprzęt oznacza środki trwałe na stanie. A to oznacza kłopoty przy próbie zamknięcia działalności -aby odbyła się ona bez dodatkowych strat musi trwać 6 lat od roku dokonania zakupu (rok zakupu plus 5 lat po nim obowiązku przechowywania dokumentów).
Musisz naprawdę wszystko rozważyć - samo założenie działaności jest małym pikusiem, nawet przy uwzględnieniu biurokracji. Zamknięcie to koszty wyższe niż przy założeniu. Samego podatku od przejętego przez Ciebie majątku jest sporo. Jak zdecydujesz się być vatowcem - konieczność oddania Vatu od środków trwałych. Ja przeszłam przez myśl o zamknięciu działalności i próbę realizacji tego - niestety nie stać mnie na to przez najbliższe 3 lata. Zreszta na razie i tak nikt nie myśłi tego robić.
Ale gdybyśmy wiedzieli o tym przy zakłądaniu działalności ponad 10 lat temu na pewno odechciałoby nam się
Witaj Pomysł sam w sobie fajny Ale.... Zacznij od sanepidu... osobna deska do warzyw osobna do owoców, droga naczyn czystych nie może się krzyżować z droga naczyń brudnych, osobny zlew do mycia rąk i naczyń...to tak w telegraficznym skrócie.. a policz jeszcze adaptację pomieszczeń osobne lodówki....książeczkę zdrowia... lepiej w gołych scianach zacząć od zera. Odbiór sanepidu, to nie wszystko, odbiór bhp, odbiór ppoż...itd, itp w praktyce nie do przeskoczenia w domu. Możesz się starać w Urzędzie pracy o dotację na rozpoczęcie działalności.. teraz to chyba do 20.000 (ale umowa na dwa lata) przez te dwa lata musisz sie utrzymać inaczej oddajesz całość z odsetkami. Do UP musisz napisać bizness plan jeżeli go zatwierdza możesz się rejestrować. Zus jeżeli nie działałaś, masz pierwsze dwa lata niższy i to znacznie, możesz prowadzić usługi na ryczałcie ominiesz vat ale nie odliczysz kosztów np. prądu ( nie opłaca się) Rozważałam taki pomysł z wykształcenia jestem kucharz, ale po dogłębnej analizie nie opłaca się, musiałabyś wystartować z dużą kasą i dużym rynkiem zbytu (urobieni klienci którzy na pewno wrócą). Policz za i przeciw i zobacz jaki wyjdzie bilans.... albo znajdż inną branżęv ;)
do 18 tysięcy. Od lutego. Wcześniej było do 13.000. I umowa jest na roku -tyle musi utrzymać się działalność. Tyle, że te pieniądze mogą iść tylko i wyłącznie na wyposażenie - nie ma żadnego doszkalania, inwestowania w Zus itp
kwota widocznie jest uzależniona od regionu u nas miało być do 20.000 ale umowa od nowego roku obowiązuje dwa lata I nie do końca na wyposażenie bo może pokrywać cześciowo remont, cześciowo zakup towaru , cześciowo wyposażenie...
Moja znajoma od lat piecze ciasta na weekendy i na różne okazje.... oczywiscie wszystko dla znajomych i dla osob przez nich poleconych. Ciasta sa super tak, ze na btak zamowień nie narzeka a na świeta to nawet musi odmowić niektorym ... tyle ma pracy. Oczywiscie wszystko na czarno ale zarabia na tym nieźle. Powodzenia Ci zyczę.
w/g mnie to nie wypali...nigdy ludziom nie dogodzisz, ani smakowo ani cenowo...chyba ze mieszka tam sporo studentow...jedzenie Ci sie zepsuje...i tylko sie roztyjesz...przykro mi za ten pesymizm
ale...zeby Cie calkiem nie zalamac...w Gdansku jest taka jedna pani, pochodzi z Rosji, czy Ukrainy i piecze od lat torty w domu...zrobila taka furore, ze ostatnio kupila mieszkanie i zrobila w nim same kuchnie, wynajela tez pomoce kucharskie, bo sama nie daje rady piec...jej torty sa tak wspaniale, ze jak ktos sprobuje, to twierdzi , ze nic lepszego nigdy nie jadl, nawet jesli sa dosc drogie, to ludzie kupuja bo warto...moze zacznij od czegos takiego...
Moja rada: zrob ulotki z propozycja menu i cenami za jedna porcje, wrzuc do skrzynek i zobacz jaka bedzie reakcja. Jak dostaniesz pozytywna odpowiedz na tego typu usluge, to od razu bedziesz wiedziala ile jest zainteresowanych w twoim bloku. Kto nie probuje ten nie wie:) Pozdrawiam cieplutko!
Jeżeli nie masz wrogów wśród sąsiadów ja bym zaryzykowała. Nadchodzą Świeta upiekłabym drobnych ciasteczek zapakowałabym je w takie plastitowe przeżroczyste pudełka.Do skrzynek juz teraz musiabyś wrzucić jakąś reklamę. Może akurat to się spodoba sąsiadom.... i od tego zaczniesz jas biznes.
Bierz sie do roboty kochana, jestem przekonana , że wypali Ci interes. Moja znajoma gotuje i piecze na czarno, dziennie gotuje 20 obiadów, przy okazji różnych imprez piecze ciasta, jest zadowolona i bardzo sobie chwali. Początki są na pewno trudne ale dasz radę, jak już będziesz miała stałych klientów to wtedy zalegalizujesz interes, ważne jest, żeby sie nie zniechęcać na początku, znajoma miała na początku po pare obiadów, trzy do pieciu a teraz telefony się urywają. Dasz radę!!
Danko! Bardzo Ci dziękuję za tak optymistyczną wypowiedź, powiem szczerze, że jest to coś, co chciałam przeczytać po roku prowadzenia działalności, w której się nie sprawdziłam. Mówiąc szczerze trochę się po tym wszystkim podłamałam (tzn. po stworzeniu firmy i potem konieczności jej zamknięcia), moja samoocena poleciała na łeb, a teraz jeszcze dochodzą kłopoty finansowe... Gotowanie obiadów dla ludzi wydało mi się fajnym zajęciem, niekoniecznie dającym kokosy, ale przede wszystkim w miarę "spokojnym" i sprawiającym przyjemność, a zatem dającym wytchnienie po roku zapiep.....u ponad siły. Oczywiście wiem, że należy się zastanowić nad punktami newralgicznymi. Dzięki Waszym poradom wpadłam na pomysł: upiekę jakieś proste, ale dobre ciasteczka i zapakuję je jakoś ładnie wraz z ulotką reklamową i prośbą o "informację zwrotną" o zainteresowaniu na maila. Poza tym wybiorę się do Makro i zobaczę, jak kształtują się ceny, co pozwoli mi oszacować, mniej- więcej, koszt 1 obiadu. Jeśli pomysł wypali, rzeczywiście pomyślę o pracy "na biało", bo póki co jest to zaczynanie od d... strony. W sumie to przykre, ale naprawdę, nauczona rocznym prowadzeniem działalności gospodarczej wiem, że w Polsce prawo i przepisy prędzej wykończą taką małą "firemkę", niż pozwolą jej rozwinąć skrzydła.
Babsy, kucharki które pieką po wiejskich weselach robią to "na czarno" bez żadnych zezwolen i świetnie na tym wychodzą. Mam koleżankę która piecze ciasta i torty przez cały okragły rok i w okresie świąt czy komuni musi odmawiać niektórym, tyle ma zamówień. Pomysł masz świetny i myślę,że wypali.Wszystko jest kwestią cen produktów i odpowiedniej organizacji a z tym sobie na pewno poradzisz. Tym bardziej,że czas na rozkręcenie jest odpowiedni bo idą święta,potem komunie a nie każdy ma czas lub ochotę samemu piec czy gotować. Mieszkam na wsi i widzę że kobiety, które nie pracują zawodowo mają czas i swoje produkty typu jajka, mąka czy mleko zamawiają ciasta w sklepie... bo im się nie chce. Gdybym nie pracowała zawodowo zrobiłabym konkurencję sklepowym wypiekom:))) Powodzenia
Babsy, wiem , że jesteś podłamana niepowodzeniem poprzedniej firmy ale pomyśl sobie , że nie wszystkim sie udaje, masz kłopoty finansowe i wielu je ma, nie jesteś sama, kiedyś wyjdziesz z dołka i będziesz oddychać pełną piersia. Najważniejsze to żeby sie nie załamać, przeżyłam podobną sytuację i wyszłam na prostą i Ty też wyjdziesz, uda się na pewno. Życzę Ci z całego serca powodzenia w gotowaniu, pozdrawiam serdecznie
babsy,moja znajoma miała b.trudną sytuację,zaczęła robić różne pierogi,krokiety,uszka-na początku dawała znajomym do spróbowania,a potem przyjmowała zamówienia i tak już parę lat.Muszę powiedzieć,że całkiem nieżle się jej teraz powodzi.Kupiła zamrażarkę i niema problemu,że się coś zmarnuje.Krokietów nie panieruje,każdy w własnym zakresie.
Kiedyś usłyszałam taką bajkę: Myszka wpadła do kadzi z mlekiem... Najpierw spanikowała, ze ... mój boże, przeciż ja nie umiem pływać, utopię się jak nic... ale w tej rozpaczy zaczęła machać łapkami. I w ten sposób ubiła grudkę masła, na której dopłynęla do brzegu kadzi.
Mnie się zdaje, zę zawsze coś jest lepsze, niz nic....Spróbuj, inaczej się nie przekonasz, czy było warto. Najgorzej to czekać z założonymi rękami... Gwarancji nie masz, ryzyko istnieje. Jakie ponosisz ryzyko? Musisz zainwestować w skłądniki Musisz wziąć pod uwagę, ze będą ludzie, których to będize kłuło w oczy- szczególnie jeśli Ci się uda. Musisz wziać pod uwage gusta innych ludzi- jak sądzę, gusta te będa się różnic od Twoich...
Zresztą znasz wszystkie "ale" :)
Do dzieła Babsy- myślę, ze się uda...pomalutku, po trochu...
Rany! Nawet nie sądziłam, że na tym forum jest tylu ludzi naładowanych tak pozytywnymi emocjami! Po roku bardzo przykrych doświadczeń, po którym czuję się "emocjonalnie poobijana" (głównie właśnie przez ludzi- nieuczciwych, nierważliwych, niekulturalnych, etc) takie miejsce, jak to i słowa, które czytam, są dosłownie balsamem na duszę.Wybaczcie patos, ale pozytywna energia i dobre słowo są mi aktualnie potrzebne jak powietrze. Żeby odzyskać nieco równowagę psychiczną. Jeśli chodzi o "czynniki ryzyka", to najbardziej obawiam się czynnika, ze tak powiem, ludzkiego, czyli tej zawiści i ewentualnie jej efektów (denuncjacji w urzędzie skarbowym czy innym sanepidzie). To prawda, że ludzie potrafią być naprawdę okropni i jeśli bardzo chcą komuś zaszkodzić, są gotowi do sporego wysiłku. Z drugiej jednak strony też prawda, że jeśli nie spróbuję, nigdy się nie przekonam. Na razie spróbuję z tym badaniem rynku, to mi pozwoli zgromadzić sporo informacji. Opracuję również menu: bardzo łatwe rzeczy, krokiety, pierogi, kluski, kotlety. Do tego może jakieś ciasta na weekend, albo "drugie śniadania" do zabrania do pracy (kanapki, sałatki, tak rzucam na rybę). Zobaczymy jaki będzie odzew. Naprawdę bardzo budujące są dla mnie historie "tych, którym się udało" w tym biznesie ;).
Witaj zastanawiałam się czy napisać i w końcu postanowiłam zabrać głos.. Wszyscy dobrze radzą, ale ewentualne konsekwencje poniesiesz TY, badanie rynku owszem ale ja bałabym sie działać na czarno. Poza tym wychodzę założenia, że jeśli mam coś robić to tak, żeby sie potem nie tłumaczyć..... Zanim założyłam własną działalność przewertowałam setki stron z ustawami, warunkami i karami. Bilans był taki, że nawet jak splajtuję albo nie wypali to chcę być w porzadku zwłaszcza wobec siebie. Nie cierpie oszustów i tzw "szarej sterfy", czy działania "na czarno", bo taka konkurencja wykańcza tych, co chcą działać legalnie. Sama piszesz, że tacy ludzie przyczynili sie do likwidacji Twojej firmy. Nie mnie oceniać.... Ale Kurkowa ma rację poszukaj jakiejś stołówki, może to dobry pomysł na początek. I zastanów się czy to jest akurat to co chcesz robić, na dłuższą metę okazuje się że kasa owszem może jest ale jakim kosztem ? Gastronomia to niewdzięczny kawałek chleba, i bądź pewna wiem co mówię. Może poszukaj tzw. niszy w Twojej okolicy.... Myślę że jeśli raz wystartowałaś i nie bałaś się, to jesteś bogatsza o te doświadczenia, i kolejna próba będzie pewno skuteczniejsza. Pozdrawiam A.
Od 2 tygodni jestem bezrobotna. Łazi mi po głowie sporo pomysłów, między innymi pomysł na zorganizowanie "domowej stołówki". Mieszkam w typowym, "nowoczesnym" bloku, pięć pięter, ok. 200 mieszkań, lokatorzy to młode małżeństwa, wszyscy bardzo zapracowani. A może by tak gotować im u siebie w domu obiady i sprzedawać? Taki "domowy catering". Nic bardzo wyszukanego, za to smacznie i nie za drogo, no i- co chyba najważniejsze- bez konieczności robienia zakupów i gotowania. Ceny przystępne. Wypiek ciast na weekendy. Czy coś takiego ma w ogóle sens, czy brak zajęcia odebrał mi zdrowy rozsądek? Z niecierpliwością czekam na opinie!
a pomyślałaś o sanepidzie - o inwestycjach jakie musisz poczynić, aby spełnić wymogi? Czy 18000 jakie otrzymasz z zatrudniaka starczy? (oczywiście jeżeli to pierwsza działalnośc). Policz też ile musisz ugotować obiadów dziennie, za ile złotych, aby po miesiącu wystarczyło Ci na Zus - jak nie jest to Twoja pierwsza działalność (albo od ostatniej nie minęło 5 lat) to ponad 800 zł.
Pomyśl też czy warto być we własnym domu narażonym na kontrole - sanepid może przyjść w każdej chwili. a jak trafisz na kogoś złośliwego po sąsiedzku?
No chyba, że to wszystko ma być "na czarno"
Witam raz jeszcze. Przede wszystkim dziękuję za tak duży odzew i tak wysoki poziom merytoryczny. Wszystkie rady są dla mnie bardzo cenne.
Co do działalności gospodarczej- doskonale wiem, z czym to się je, 2 tyg. temu zamknęłam firmę, którą prowadziłam od roku. I powiem szczerze- mam dość bycia szefową. Moim skromnym zdaniem w tym kraju nie da się prowadzić interesów w 100000% zgodnie z wszelkimi wymaganiami. Ja tak robiłam i przez to nabawiłam się poważnych problemów finansowych, które będą się za mną ciągnęły jeszcze dłuuugo.
Napiszę szczerze, że myślałam o jakiejś formie "działalności podziemnej", choć doskonale zdaję sobie sprawę z zagrożeń wynikających z takiej działalności, przede wszystkim z zagrożeń sanitarnych. Broń Boże nie chciałabym nikogo narażać. Ale z drugiej strony żaden SANEPID nie da mi pozwolenia na prowadzenie "zakładu żywienia zbiorowego" we własnej kuchni, to jest po prostu niewykonalne, w życiu nie spełnię ich wymogów.
Tak się zastanawiam, czy takie ograniczenia naprawdę mają sens. To tak jak z "domowymi przedszkolami" i klubikami o charakterze żłobków- w Wlk. Bryt. można taką placówkę założyć bez większych problemów, a u nas jest miliard obostrzeń, dla których właścicele tych klubików uciekają się do rozmaitych praktyk, żeby jakoś sklasyfikować swoją działaność w PKD. A jakoś nie słychać, żeby w Anglii dzieci masowo umierały w tych klubikach, chociaż ich właścicele prowadzą je we własnych domach, a nie specjalnie przystosowanych budynkach.
Koniec końców, muszę przemyśleć sprawę. Problem polega na tym, ze pracy nie mam, a płacić rachunki trzeba, rośnie mi ich coraz większy stosik i powoli zaczynam popadać w panikę... Jeszcze raz dziękuję za Wasze zainteresowanie!
"Podziemie" w tym momencie to dobra forma - przynajmniej dowiesz się czy wypali i czy warto np. znaleźć lokal. Tyle, że na początek, nim wyrobisz sobie renomę pieniędzy wielkich z tego nie będzie - a nawet dołozysz, bo jakieś degustacje będziesz musiała przygotować, aby zachęcić ludzi do kupowania
Pomysl swietny, sama chetnie skorzystalabym z Twojej oferty :)
Tylko te przeszkody, o ktorych pisala ekkore... no chyba, ze robic to po znajomosci dla zaufanych osob.
Sam pomysł,jak dla mnie -bomba.Moja córka,studentka mieszka w takim bloku.Bardzo bym chciała,żeby tak u niej ktoś wpadł na taki pomysł.Wiedzialabym,że codziennie może liczyć na coś świeżego i gorącego.
Ja tez mysle,ze moze sie udac. Tylko wez pod uwage wszystko to o czym pisała ekkore.
Mozesz popytac sąsiadów czy byliby zainteresowani korzystaniem z Twoich usług . Jeśli uda się wystartować to staraj się gotować najlepiej jak tylko potrafisz.Jeśli będziesz robić dobre rzeczy to na pewno będziesz miała coraz więcej klientów bo zadowolony klient to najlepsza reklama.
A jeżeli jesteś nadal chętna to jeszcze istnieje możliwość, przynajmniej teoretyczna, uzyskania funduszy z Uni, z priorytetu kapitał ludzki - do 40 000. Wystarczy napisac dobry wniosek, który się spodoba. Tylko pytanie czy w praktyce to spodoba nie oznacza, jak w wielu wypadkach, jakiegoś krewnego i znajomego królika w pobliżu forsy.
Tyle, że zainwestowanie w sprzęt oznacza środki trwałe na stanie. A to oznacza kłopoty przy próbie zamknięcia działalności -aby odbyła się ona bez dodatkowych strat musi trwać 6 lat od roku dokonania zakupu (rok zakupu plus 5 lat po nim obowiązku przechowywania dokumentów).
Musisz naprawdę wszystko rozważyć - samo założenie działaności jest małym pikusiem, nawet przy uwzględnieniu biurokracji. Zamknięcie to koszty wyższe niż przy założeniu. Samego podatku od przejętego przez Ciebie majątku jest sporo. Jak zdecydujesz się być vatowcem - konieczność oddania Vatu od środków trwałych. Ja przeszłam przez myśl o zamknięciu działalności i próbę realizacji tego - niestety nie stać mnie na to przez najbliższe 3 lata. Zreszta na razie i tak nikt nie myśłi tego robić.
Ale gdybyśmy wiedzieli o tym przy zakłądaniu działalności ponad 10 lat temu na pewno odechciałoby nam się
Ojej bardzo fajny pomysł popieram chetnie bym skorzystała mam nadzije ze ci sie uda powodzenia
Pomysł sam w sobie fajny
Ale....
Zacznij od sanepidu... osobna deska do warzyw osobna do owoców, droga naczyn czystych nie może się krzyżować z droga naczyń brudnych, osobny zlew do mycia rąk i naczyń...to tak w telegraficznym skrócie.. a policz jeszcze adaptację pomieszczeń osobne lodówki....książeczkę zdrowia... lepiej w gołych scianach zacząć od zera. Odbiór sanepidu, to nie wszystko, odbiór bhp, odbiór ppoż...itd, itp w praktyce nie do przeskoczenia w domu.
Możesz się starać w Urzędzie pracy o dotację na rozpoczęcie działalności.. teraz to chyba do 20.000 (ale umowa na dwa lata) przez te dwa lata musisz sie utrzymać inaczej oddajesz całość z odsetkami. Do UP musisz napisać bizness plan jeżeli go zatwierdza możesz się rejestrować. Zus jeżeli nie działałaś, masz pierwsze dwa lata niższy i to znacznie, możesz prowadzić usługi na ryczałcie ominiesz vat ale nie odliczysz kosztów np. prądu ( nie opłaca się)
Rozważałam taki pomysł z wykształcenia jestem kucharz, ale po dogłębnej analizie nie opłaca się, musiałabyś wystartować z dużą kasą i dużym rynkiem zbytu (urobieni klienci którzy na pewno wrócą).
Policz za i przeciw i zobacz jaki wyjdzie bilans.... albo znajdż inną branżęv ;)
do 18 tysięcy. Od lutego. Wcześniej było do 13.000. I umowa jest na roku -tyle musi utrzymać się działalność. Tyle, że te pieniądze mogą iść tylko i wyłącznie na wyposażenie - nie ma żadnego doszkalania, inwestowania w Zus itp
I nie do końca na wyposażenie bo może pokrywać cześciowo remont, cześciowo zakup towaru , cześciowo wyposażenie...
Moja znajoma od lat piecze ciasta na weekendy i na różne okazje.... oczywiscie wszystko dla znajomych i dla osob przez nich poleconych. Ciasta sa super tak, ze na btak zamowień nie narzeka a na świeta to nawet musi odmowić niektorym ... tyle ma pracy. Oczywiscie wszystko na czarno ale zarabia na tym nieźle. Powodzenia Ci zyczę.
Moja znajoma tez piecze placki i torty. Przygotowuje nawet wesela. Oczywiście wszystko na czarno.
w/g mnie to nie wypali...nigdy ludziom nie dogodzisz, ani smakowo ani cenowo...chyba ze mieszka tam sporo studentow...jedzenie Ci sie zepsuje...i tylko sie roztyjesz...przykro mi za ten pesymizm
ale...zeby Cie calkiem nie zalamac...w Gdansku jest taka jedna pani, pochodzi z Rosji, czy Ukrainy i piecze od lat torty w domu...zrobila taka furore, ze ostatnio kupila mieszkanie i zrobila w nim same kuchnie, wynajela tez pomoce kucharskie, bo sama nie daje rady piec...jej torty sa tak wspaniale, ze jak ktos sprobuje, to twierdzi , ze nic lepszego nigdy nie jadl, nawet jesli sa dosc drogie, to ludzie kupuja bo warto...moze zacznij od czegos takiego...
Moja rada: zrob ulotki z propozycja menu i cenami za jedna porcje, wrzuc do skrzynek i zobacz jaka bedzie reakcja.
Jak dostaniesz pozytywna odpowiedz na tego typu usluge, to od razu bedziesz wiedziala ile jest zainteresowanych w twoim bloku.
Kto nie probuje ten nie wie:)
Pozdrawiam cieplutko!
Jeżeli nie masz wrogów wśród sąsiadów ja bym zaryzykowała. Nadchodzą Świeta upiekłabym drobnych ciasteczek zapakowałabym je w takie plastitowe przeżroczyste pudełka.Do skrzynek juz teraz musiabyś wrzucić jakąś reklamę. Może akurat to się spodoba sąsiadom.... i od tego zaczniesz jas biznes.
Bierz sie do roboty kochana, jestem przekonana , że wypali Ci interes. Moja znajoma gotuje i piecze na czarno, dziennie gotuje 20 obiadów, przy okazji różnych imprez piecze ciasta, jest zadowolona i bardzo sobie chwali. Początki są na pewno trudne ale dasz radę, jak już będziesz miała stałych klientów to wtedy zalegalizujesz interes, ważne jest, żeby sie nie zniechęcać na początku, znajoma miała na początku po pare obiadów, trzy do pieciu a teraz telefony się urywają. Dasz radę!!
Danko! Bardzo Ci dziękuję za tak optymistyczną wypowiedź, powiem szczerze, że jest to coś, co chciałam przeczytać po roku prowadzenia działalności, w której się nie sprawdziłam. Mówiąc szczerze trochę się po tym wszystkim podłamałam (tzn. po stworzeniu firmy i potem konieczności jej zamknięcia), moja samoocena poleciała na łeb, a teraz jeszcze dochodzą kłopoty finansowe... Gotowanie obiadów dla ludzi wydało mi się fajnym zajęciem, niekoniecznie dającym kokosy, ale przede wszystkim w miarę "spokojnym" i sprawiającym przyjemność, a zatem dającym wytchnienie po roku zapiep.....u ponad siły.
Oczywiście wiem, że należy się zastanowić nad punktami newralgicznymi. Dzięki Waszym poradom wpadłam na pomysł: upiekę jakieś proste, ale dobre ciasteczka i zapakuję je jakoś ładnie wraz z ulotką reklamową i prośbą o "informację zwrotną" o zainteresowaniu na maila. Poza tym wybiorę się do Makro i zobaczę, jak kształtują się ceny, co pozwoli mi oszacować, mniej- więcej, koszt 1 obiadu.
Jeśli pomysł wypali, rzeczywiście pomyślę o pracy "na biało", bo póki co jest to zaczynanie od d... strony. W sumie to przykre, ale naprawdę, nauczona rocznym prowadzeniem działalności gospodarczej wiem, że w Polsce prawo i przepisy prędzej wykończą taką małą "firemkę", niż pozwolą jej rozwinąć skrzydła.
Babsy, kucharki które pieką po wiejskich weselach robią to "na czarno" bez żadnych zezwolen i świetnie na tym wychodzą. Mam koleżankę która piecze ciasta i torty przez cały okragły rok i w okresie świąt czy komuni musi odmawiać niektórym, tyle ma zamówień.
Pomysł masz świetny i myślę,że wypali.Wszystko jest kwestią cen produktów i odpowiedniej organizacji a z tym sobie na pewno poradzisz. Tym bardziej,że czas na rozkręcenie jest odpowiedni bo idą święta,potem komunie a nie każdy ma czas lub ochotę samemu piec czy gotować. Mieszkam na wsi i widzę że kobiety, które nie pracują zawodowo mają czas i swoje produkty typu jajka, mąka czy mleko zamawiają ciasta w sklepie... bo im się nie chce. Gdybym nie pracowała zawodowo zrobiłabym konkurencję sklepowym wypiekom:)))
Powodzenia
Babsy, wiem , że jesteś podłamana niepowodzeniem poprzedniej firmy ale pomyśl sobie , że nie wszystkim sie udaje, masz kłopoty finansowe i wielu je ma, nie jesteś sama, kiedyś wyjdziesz z dołka i będziesz oddychać pełną piersia. Najważniejsze to żeby sie nie załamać, przeżyłam podobną sytuację i wyszłam na prostą i Ty też wyjdziesz, uda się na pewno. Życzę Ci z całego serca powodzenia w gotowaniu, pozdrawiam serdecznie
babsy,moja znajoma miała b.trudną sytuację,zaczęła robić różne pierogi,krokiety,uszka-na początku dawała znajomym do spróbowania,a potem przyjmowała zamówienia i tak już parę lat.Muszę powiedzieć,że całkiem nieżle się jej teraz powodzi.Kupiła zamrażarkę i niema problemu,że się coś zmarnuje.Krokietów nie panieruje,każdy w własnym zakresie.
Kiedyś usłyszałam taką bajkę:
Myszka wpadła do kadzi z mlekiem... Najpierw spanikowała, ze ... mój boże, przeciż ja nie umiem pływać, utopię się jak nic... ale w tej rozpaczy zaczęła machać łapkami. I w ten sposób ubiła grudkę masła, na której dopłynęla do brzegu kadzi.
Mnie się zdaje, zę zawsze coś jest lepsze, niz nic....Spróbuj, inaczej się nie przekonasz, czy było warto. Najgorzej to czekać z założonymi rękami...
Gwarancji nie masz, ryzyko istnieje.
Jakie ponosisz ryzyko?
Musisz zainwestować w skłądniki
Musisz wziąć pod uwagę, ze będą ludzie, których to będize kłuło w oczy- szczególnie jeśli Ci się uda.
Musisz wziać pod uwage gusta innych ludzi- jak sądzę, gusta te będa się różnic od Twoich...
Zresztą znasz wszystkie "ale" :)
Do dzieła Babsy- myślę, ze się uda...pomalutku, po trochu...
Bardzo mocno trzymam kciuki.
Rany! Nawet nie sądziłam, że na tym forum jest tylu ludzi naładowanych tak pozytywnymi emocjami! Po roku bardzo przykrych doświadczeń, po którym czuję się "emocjonalnie poobijana" (głównie właśnie przez ludzi- nieuczciwych, nierważliwych, niekulturalnych, etc) takie miejsce, jak to i słowa, które czytam, są dosłownie balsamem na duszę.Wybaczcie patos, ale pozytywna energia i dobre słowo są mi aktualnie potrzebne jak powietrze. Żeby odzyskać nieco równowagę psychiczną.
Jeśli chodzi o "czynniki ryzyka", to najbardziej obawiam się czynnika, ze tak powiem, ludzkiego, czyli tej zawiści i ewentualnie jej efektów (denuncjacji w urzędzie skarbowym czy innym sanepidzie). To prawda, że ludzie potrafią być naprawdę okropni i jeśli bardzo chcą komuś zaszkodzić, są gotowi do sporego wysiłku.
Z drugiej jednak strony też prawda, że jeśli nie spróbuję, nigdy się nie przekonam. Na razie spróbuję z tym badaniem rynku, to mi pozwoli zgromadzić sporo informacji. Opracuję również menu: bardzo łatwe rzeczy, krokiety, pierogi, kluski, kotlety. Do tego może jakieś ciasta na weekend, albo "drugie śniadania" do zabrania do pracy (kanapki, sałatki, tak rzucam na rybę). Zobaczymy jaki będzie odzew.
Naprawdę bardzo budujące są dla mnie historie "tych, którym się udało" w tym biznesie ;).
zastanawiałam się czy napisać i w końcu postanowiłam zabrać głos..
Wszyscy dobrze radzą, ale ewentualne konsekwencje poniesiesz TY, badanie rynku owszem ale ja bałabym sie działać na czarno.
Poza tym wychodzę założenia, że jeśli mam coś robić to tak, żeby sie potem nie tłumaczyć..... Zanim założyłam własną działalność przewertowałam setki stron z ustawami, warunkami i karami. Bilans był taki, że nawet jak splajtuję albo nie wypali to chcę być w porzadku zwłaszcza wobec siebie. Nie cierpie oszustów i tzw "szarej sterfy", czy działania "na czarno", bo taka konkurencja wykańcza tych, co chcą działać legalnie. Sama piszesz, że tacy ludzie przyczynili sie do likwidacji Twojej firmy. Nie mnie oceniać....
Ale Kurkowa ma rację poszukaj jakiejś stołówki, może to dobry pomysł na początek. I zastanów się czy to jest akurat to co chcesz robić, na dłuższą metę okazuje się że kasa owszem może jest ale jakim kosztem ? Gastronomia to niewdzięczny kawałek chleba, i bądź pewna wiem co mówię. Może poszukaj tzw. niszy w Twojej okolicy....
Myślę że jeśli raz wystartowałaś i nie bałaś się, to jesteś bogatsza o te doświadczenia, i kolejna próba będzie pewno skuteczniejsza. Pozdrawiam A.