Chodzi mi o preparaty Flavon coś tam, kto próbował będzie wiedział o co chodzi.
Otóż w sobotę przeżyłam najazd wyznawców Flavonu (dosłownie), trudniej się ich pozbyć z domu niż świadków Jehowy. Ale to był kuzyn męża, więc byłam grzeczne, mordka w kubeł i wysłuchałam ze stoickim spokojem.
Ale chciałabym się dowiedzieć, czy te preparaty rzeczywiście działają? Czy komuś pomogły? Jakoś tak trudno mi uwierzyć komuś, kto ma w tym interes...wiadomo.
Bo jeśli są takie dobre, to może bym wspomogła swoje zdrowie...ale jeżeli jest to tylko pic na wodę - ot tak, żeby tę piramidkę finansową sobie budować...no to bardzo stanowczo podziękuję. Bardzo, bardzo stanowczo, hihi!
Więc proszę o pomoc i porady, najlepiej z własnego doświadczenia.
Czyli to tylko podpucha? No bo oni takie historie opowiadali, że to tak oczyszcza organizm, że teściowa cierpiała na bezsenność i jej pomogło, teść miał coś z oczami i też nastąpiła poprawa.Cała rodzina to je, nawet dzieciom dają.
Tak mi to siedzi gdzieś w mózgu...z jednej strony wiem, że to może być efekt placebo...ale, kurcze, jak się przekonać, że to rzeczywiście nie działa, może są jakieś atesty, które ten produkt powinien posiadać? Tak żeby wiedzieć dokładnie co on zawiera? Można ich jakoś zagiąć co do składu tego preparatu? O co zapytać w takim przypadku?
Bo w sumie to nie mam żadnej gwarancji, że to coś zawiera to co powinno zawierać...
Zdziwiły mnie np. takie dwie rzeczy - ten preparat jest robiony z owoców, utrwalany niby w taki sposób, aby nic nie straciły na wartości, a w składzie jest napisane, że dodano wit. C...no przecież, skoro są tam owoce, to chyba nie ma potrzeby dodawać witamin. I jest dodawana witamina E, a to coś bierze się rano na czczo...to po grzyba ta witamina, skoro wit. E jest przyswajana tylko przy obecności tłuszczów...
Sa vitaminy syntetyczne i naturalne, jedne sie przyswajaja lepiej inne gorzej i tylko zasmiecaja organizm, np. w chorobach nowotworowych lekarze nie zalecaja witamin, a szczegolnie tych z grupy B. Ja wlasnie jesli musze troche "zasilic" organizm korzystam z tych naturalnych, gdyz podobno nie wszystko to co jemy jest wystarczajace. Lecze sie u naturopaty-onkologa i sezonowo przepisuje mi wlasnie naturalne vitaminy i mineraly, ale nigdy nie wiecej niz na miesiac czasu, wszystko po zrobieniu odpowiednich badan.
Mój kuzyn handluje tym cudem. Ostatnio nawet namawiał mnie na spółkę. On twierdzi, że ten preparat jest cudownym lekiem przeciw wszystkiemu i na wszystko. Jest kilka rodzajów tego specyfiku: dla dzieci owocowy, dla dojrzałych jakiś tam itd; jest też flavon zielony uniwersalny (z samych warzyw). Każdy rodzaj smakuje jak dżem i ma taką konsystencje (miałam okazję spróbowac). Co do efektów jego stosowania: ciocia twierdzi, że flavon granatowy wyleczył jej reumatyzm, mój kuzyn twierdzi, że jego syn ma zwiększoną odpornośc (tego akurat nie zauważyłam, bo wiecznie chodzi zasmarkany). Sama nie mam zdania w tej sprawie, cho ulotek naczytałam się sporo.
No ja też te ulotki czytałam, o cudach się nasłuchałam i to z takim entuzjazmem o tym opowiadali...i w końcu to rodzina...jak tu nie wierzyć rodzinie? Ale zastanowił mnie skład - zwróciłaś uwagę? Skoncentrowny sok z borówki, z buraka...czegoś tam jeszcze i dodano wit. C, dodano wit. E - o tym piszę powyżej w odpowiedzi do Vikuni. Mój mąż był tym zachwycony, nawet miał żal do mnie, że taka podejrzliwa jestem, wszak cała rodzina kuzyna to bierze i zdrowieje. Ale coś nie mogę dać temu wszystkiemu wiary - stąd moje pytanie. Chciałabym rozwiać swoje wątpliwosci.
Nie wiem, w którym słoiczku był ten skład: koncentraty z soków: czarna jagoda, czarna porzeczka, czarny bez, czerwone winogrona, burak; fruktoza, witamina C, zmielony miąższ, nasiona i łupiny rokitnika, korzeń żeń-szenia, pektyna z jabłek, witamina E. Bez konserwantów.Jednym słowem: suplementy diety takie dostarczajś naszemu organizmowi dziennś porcję warzyw i owoców oraz przeciwutleniaczy. Antyoksydanty.
To, ze zdrowieja, to nie koniecznie musi byc wplyw vitamin, jak napisalas sa w euforii, sam stan euforii powoduje dobre samopoczucie, a nawet czesto uzdrowienie....pobudzaja sie endorfiny w naszym organizmie, ktore prowadza do uzdrowienia, podobnie jak leki :)
Firma nie jest mi znana, sama nazwa pochodzi od flavonoidow czyli substancji antyoksydacyjnych zawartych prawie we wszystkich owocach, warzywach czy ziolach wspomagajacych prace naszego metabolizmu. Sam fakt, ze dobrze dzialaja nie jest zaprzeczalny, ale mnie osobiscie ten typ rozprowadzania i sprzedazy bardzo irytuje i nigdy z niego nie korzystam, gdyz ogranicza moja wolna wole do wyboru. Takich substancji na rynku jest cale mnostwo. Osobiscie ufam bardziej lekarzom i ich doswiadczeniom, w aptekach sa preparaty biologiczne, naturalne nawet na zamowienie, ja korzystam z weledy. Pozdrawiam.
Nie sadze, zeby bylo to cos zlego , z tego co piszecie...moze warto sprobowac? Problem tylko w tym czy pozniej bedzie mozna sie opedzic od "rozprowadzajacych"
Anno, za drogo na próbowanie...a na rozprpwadzających jest sposób - nie wpuszczac do domu i nie podawać nr telefonu.
No, jeśli chcesz - możesz spróbowac, jest Flavon o działaniu antyrakowym, pewnie musiałabyś to skonsultować z lekarzem. Podobno jak sie zaczyna to brać jest nasilenie objawów chorobowych, bo organizm się oczyszcza, a potem jest proces leczenia i wszystko się poprawia. Tamci podobno przechodzili coś w rodzaju grypy na początku - mnie to trochę przeraża i tak sobie myślę - może to jest jakieś szkodliwe...i stąd te objawy...nie wiem - ciągle za dużo mam wątpliwości, żeby się w to mieszać - narazie dam sobie spokój.
Troche boje sie takich rzeczy, bralam juz aloe arborescens, i tam twierdzono, ze jesli sie przerwie ich kuracje to nastapi szybki nawtot choroby i smierc, z powodow finansowych musialam to odstawic po trzech miesiacach, trudno mi powiedziec o skutkach, gdyz choroba jest dosc zakorzeniona, ale pod kontrola i dobrze sie czuje. Wszystkie te preparaty maja za zadanie podniesc ogolna odpornosc organizmu, oczyscic z toksyn po chemiach i dostarczyc brakujacych elementow. Jesli nie zawieraja substancji, ktora bezposrednio niszczy komorkii rakowe, to nie leczy. Uzywalam tez jemioly. Jest to niesamowicie interesujaca roslina. To ta ktora zyje sobie w symbiozie na roznych drzewach, sosnie, lipie i jabloni, i wiesza sie wianki z niej nad drzwiami dla szczescia. Niemiecko szwajcarska firma weleda produkuje leki antyrakowe z wyciagu jemioly. Stosowalam przez 3 miesiace, potem bankructwo. 7 zastrzykow kosztowalo 50 euro, wszystko z apteki na recepte. Choroba nauczyla mnie "nie panikowac" to znaczy nie chwytam sie niczego "jak tonacy brzytwy" Czesto sprawdzone leki nie dzialaja, wazne zeby nie szkodzic. Korzystam z medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Zycie jest pelne tajemnic i niespodzianek :) pozdrawiam
Nic konkretnego, gdyz ufam moim lekarzom, ale niczego nie neguje, kolezanka przywiozla mi duzy worek huby zmieszanej z lipa i pije jako herbatke ;) O wlasnie mi przypomnialas ide sobie zaparzyc :)
Mhm, słyszałam o jemiole, o hubie też - chociaż był taki program w Polsacie, reportaż - jak pewien znachor doprowadził do śmierci jedną osóbę, bo przestała brać leki i zaufała jemu i hubie, wkładając w to niemałe pieniążki. Dlatego do wszelkich nowinek podchodzę ostrożnie, zakładam, że nie ma leku - cud. Żona tego kuzyna mówiła wprawdzie, że niektórzy podają ten preparat dzieciom chorym na raka - no ale gdy ktoś juz wszystkiego próbował...tonący brzytwy się łapie - jak sama napisałas - niektórzy tak robią.
Właśnie bardzo dobrze pomyślaś - zacznę brać ten preparat, a potem nie styknie kasy - i co? Będzie jeszcze gorzej? Zwłaszcza, ze tam piszą, ze należy brać regularnie...chociaż, jakbym chciała, żeby ludzie coś kupowali, to też bym pewnie tak napisała.
A wchodzić w to nie chcę, nie nadaję sie do takiego namawiania ludzi. Gdybym miała pewność, że to działa - no, wtedy być może....może bym to rozważyła. Ale wciskać kit ludziom, zwłaszcza chorym i potrzebującym pomocy, łapiącym się każdej nowinki, byle tylko poprawić nieco swoją sytuację - i wyciągać od nich niemałe pieniądze...no to jest dla mnie takie troszkę wątpliwe pod względem etycznym.
Pozdrawiam cieplutko! I trzymam kciuki za poprawę stanu zdrowia :)
Tak wlasnie o to chodzi, dzisiaj medycyna idzie tak bardzo do przodu, ze z roku na rok przybywaja nowe leki, prowadzi sie rownolegle kuracje sprawdzone i te eksperymentacyjne, w szpitalach pod kontrola lekarzy. Ja osobiscie jeszcze 5 lat temu bralam udzial w eksperymentalnym stosowaniu nowego leku, ktory dzisiaj jest uzywany na porzadku dziennym i dziala w wielu przypadkach. Niestety nadal jest zbyt wiele osob podatnych na rozne pulapki handlowe, zwlaszcza zdesperowanych. Przyklad: tesciowej mojej kolezanki wykryto raka pluc z przerzutami na kosci i watrobe, w takim przypadku nie ma zadnego ratunku, jak tylko usmierzanie bolu. Wyobraz sobie, ze ta biedna kobiete rodzina faszerowala papryka, bo zawiera duzo witaminy C. Sprowadzano drogie preparaty z zagranicy juz nie pamietam nazwy. Wlasnie przed takim postepowaniem trzeba przestrzegac.
Oj jest tego na rynku sporo... aloevera, aloeforever i jeszcze inne nazwy ktorych juz nie pamietam a kazde ma oczywiscie super dzialanie i jest dobre na wszystko. Jeśli sie weźmie pod uwage cene tych specyfikow to juz jednak nie jest tak dobra na wszystko:) Lekarze polecają , bo sami niejednokrotnie dzialają w tych piramidach albo ktos z ich rodziny. Mozesz kupic butelke i spróbowac i wtedy sama zobaczysz czy to dziala :)
No właśnie, i kóleczko sie zamyka - żeby ocenić czy działa muszę kupić...ech, ta cena to jednak za dużo, żeby tak sobie próbować. Może kiedyś kogoś spotkam, kto rzetelnie oceni działanie tego specyfiku, bo to jednak za drogo. Dziękuję za rady :) Pozdrawiam!
Nie spodobało mi sie Twoje porównanie Świadków Jehowy do wyznawców Flavonu ! Poszanowanie innych uczuć , tolerancja ....czuje , ze te sparawy sa dalekie Tobie .....)))))
Sorry, ze sie wtrace...nie odnioslam porownania jako obelzywe, jesli chodzi o osoby z tej wiary, ale o sposob w jaki ja przekazuja...to znaczy chodzenia po domach i tam wykladania wlasnych dogmatow, tylko tyle...moje odczucie nic wiecej
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, miałam na myśli tylko nachalność tych osób, ot, tak mi się skojarzyło. Miałam kontakt z jednymi i drugimi i było identycznie - zostałam zasypana wiadomościami, argumentami, bez możliwości odmowy i powiedzenia swojego zdania. Nie wiem skąd wyciągsz takie wnioski, że brak mi tolerancji, po prostu napisałam z własnego doświadczenie. Skoro takie są fakty, to nie wiem co mogę innego napisać. Może chciałam też przestrzec innych, że jak się zacznie z tym Flavonem, to jest tak jak ze świadkami - będą wracać i wracać i mącić i zachęcać i trudno ich się potem pozbyć.
Peggy,nie słyszałam nigdy o tym specyfiku,ale jak czytam ten wątek,to ten flavon kojarzy mi sie z piramidą.No a działanie?Jakby homeopatyczne plus witaminki.Ja jestem baaaaardzo uprzedzona do akwizytorów,nie cierpię takiego natręctwa,ech...Jak takie to jest super to niech na próbę za darmo dadzą pierwszy flakon:)cwaniaczki:)))Może klientów by zyskali prędzej(wiadomo,że nie dadzą,hehe) A tak z ciekawości:ile to cudo kosztuje??
No,jak tak sobie to przemyślałam, to zastanawiam się czy to nie jest tylko zwykła galaretka wzbogacona o witaminę i dodana do tego piękna otoczka o flawonoidach, tylko po to, żeby była dobra przykrywka do robienia kasy.
Dawniej w takiej piramidzie nowo wstępujący po prostu płacili określoną sumę i szukali kolejnych, którzy zapłacą. A tutaj jest przykrywka - że to niby super produkt, ze to tak dla naszego dobra i zdrowia to robią...a tak anprawdę zasada jest ta sama. Co najśmieszniejsze, na początku każdej ulotki piszą, ze to nie jest piramida finansowa...to mnie rozwaliło. To co to jest?
Skoro coś wygląda jak piramida i działa jak piramida...to z pewnością nie może to być piramida...hihi, mydlą oczka, jak tylko sie da!
O, ceny są kosmiczne - na wstepie kupujesz chyba 4 słoiczki, nie pamiętam pojemności, za 500 zł - to jak chcesz wstąpić do klubu - wtedy po jakimś czasie ma się te produkty za darmo - o ile działasz i zarabiasz. Mozesz kupić też pojedynczo, bez wstępowania do klubu, cena zawsze powyżej 100zł za słoiczek... To dlatego szukam kogoś komu to pomogło, lub nie i rzetelnie mi na ten temat coś powie, bo u źródła nic się nie dowiem, słyszę tylko zachwyty i historie cudownych uzdrowień. A nie mam zamiaru płacić za zwykłą galaretkę takiej kwoty.
No i szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że ktoś napisze coś, co przemówi do rozumu mojemu mężowi, bo on uważa, że ten kuzyn to tak dla jego dobra mu proponuje te produkty, tak z dobrej woli to robi...i chce mu zapewnić zdrowie i jeszcze dotego dać zarobić....ja sama już nie wiem jakich argumentów używać! Teraz jestem po złej stronie mocy, bo nie wierze we Flavon i kuzynowi nie wierzę i jeszcze zarabiać nie chcę...ech, z rodziną to się dobrze wychodzi tylko na zdjęciach !
ladna kaske chca!!! Wiesz,tak mi sie skojarzyla jedna historia:moja ciocia chodzila do szkoly z takim chlopakiem,ktory byl niezrownowazony psychicznie,zeby nie powiedziec-glupi.Zawsze jego rodzice mieli z nim problem,po lekarzach z nim jezdzili,prochy dostawal,w koncu jako dorosly trafil do szpitala psychiatrycznego...Wyszedl,i niby ok wszystko,rodziny nie zalozyl,przeprowadzil sie 20 km dalej i wzial sie za...uzdrawianie:)Bral 100zl za seans,i wyobraz sobie,podobno pomagalo ludziom...poki znow go do czubkow nie zamneli...to wtedy ludzie na oczydopiero przejrzeli i stwierdzali,ze jednak nie pomagalo...A jak ''uzdrawial''to fama taka krazyla,ze nawet z wozka inwalidzkiego kogos podniosl...Oczywiscie nic takiego nie mialo miejsca. No coz....wniosek taki,ze i placebo pomoze jesli sie wierzy Mam nadzieje,ze odezwie sie ktos,kto mial z tym stycznosc(a swoja droga,faceci sa bardziej latwowierni niz kobiety chyba,bo moj maz to tez we wszystko wierzy-nawet w reklamy w telewizji...ech:)) Pozdrawiam:)
To co przeczytalam w tym watku to dla mnie to samo co u nas "wycieczki na kawe" (Kaffeefahrt) za darmo. Do domu by ich nikt nie wpuscil to cwaniacy organizuja bezplatne wycieczki calo dniowe i do tego obiecuja jeszcze prezety. Niestety wiele emerytow sie na to nabiera (emeryci tutaj uwielbiaja podrozowac). Zawoza ich iles tam km., daja zjesc obiad, zapraszaja na kawe (oczywiscie wszystko za darmo), i zaczyna sie pranie mozgu!!! Wciskaja tym ludziom co sie da:koldry reumatyczne, specjalne materace do lozek..., a teraz najwieksza moda na jakies rozne "cudowne" preparaty... za kosmiczne pieniadze. Ludzie kupuja....W prasie i Tv juz tyle o tym gadali,bo testuja niektore produkty, ze to tylko wyrzucany pieniadz, no ale ofiary sie dalej znajda...
Oooo!U nas też są pokazy,np.pościeli z wełny merinosów(na reumatyzm,alergie i nie pamiętam na co,chyba na kręgosłup).Prezentacja trwa ok 2 godzin chyba,prezenty też dają.Mąż mnie raz zaciągnął,naprawdę siła,siedziałam tam jak na tureckim kazaniu,nawet mi się tego słuchać nie chciało...Ale kilka osób kupiło to,na raty,bocena była naprawdę wysoka,i nie chcę skłamać,ile,ale wydaje mi się,że powyżej 2000zł za kołdrę,poduszkę i prześcieradło,a ''jasiek'' g r a t i s.W sklepie o 2/3 taniej widziałam,ale innej firmy:)Przypomniało mi się też jak teściowa moja(wówczas miała 70 lat)kupiła jakiś aparat,taka skrzynka jakby,i to miało na wszystko pomagać,i jej też pomagało,na początku,póki wszyscy(tzn.rodzina najbliższa)nie dowiedzieli się,ile za to dała.A zapłaciła...3000zł!!!!!Bo myślała,że to 300zł kosztuje.A najciekawsze,że pokaz z tym badziewiem odbywał się w kościele po mszy,i tylko takie stare babcie na nim były.Oj,nałowił się wtedy facet kasy bo ponoć dużo kobiet kupiło.... No ale szwagrowi udało się to na allegro sprzedac za 500zł.Ale dla mnie to i tyle nie warte....
Dokladnie to samo! Te produkty nie sa zle, ale poprostu nie sa warte tych pieniedzy. Ostatnio testowali tez jakies "preparaty na wszysto" i okazalo sie, ze te same skladniki mozna za pare groszy kupic w drogeri albo w aptece i wiadomo nie jest to cudowny lek na wszystko... Niektorzy sie potem sadza...
Moja mama ma pościel z merinosów z takiego pokazu. 3000 na kredyt przy emeryturze 600 zł. Jakoś nie mieli obiekcji, że za mały dochód. tyle, że to my dzieci - a najwięcej mój brat, bo sam i dobrze zarabia - musieliśmy dokładać do rat, Bo oddać juz nie można było - pierwsze co mama zrobiła to poszła spać pod tym zestawem. Ale juz spłacone...
A moja mama, bardzo realistyczna kobieta, do dzis nie moze uwierzyc sama sobie jak mogla pasc ich ofiara? kupila garnki za 2 tysiace, ale niby je wygrala, bo cena byla 3 tysiace, a do tego poduszka i parasolka gratis, i ciastka i kawa w poczestunku! Do dzis garnkow nie uzywa, bo sa tak ciezkie i niewygodne, ze reka w nadgarstku sie lamie. Szarlatanow jest mnostwo.
Chodzi mi o preparaty Flavon coś tam, kto próbował będzie wiedział o co chodzi.
Otóż w sobotę przeżyłam najazd wyznawców Flavonu (dosłownie), trudniej się ich pozbyć z domu niż świadków Jehowy. Ale to był kuzyn męża, więc byłam grzeczne, mordka w kubeł i wysłuchałam ze stoickim spokojem.
Ale chciałabym się dowiedzieć, czy te preparaty rzeczywiście działają? Czy komuś pomogły? Jakoś tak trudno mi uwierzyć komuś, kto ma w tym interes...wiadomo.
Bo jeśli są takie dobre, to może bym wspomogła swoje zdrowie...ale jeżeli jest to tylko pic na wodę - ot tak, żeby tę piramidkę finansową sobie budować...no to bardzo stanowczo podziękuję. Bardzo, bardzo stanowczo, hihi!
Więc proszę o pomoc i porady, najlepiej z własnego doświadczenia.
Kolejna piramida zarobkowa. Sam preparat nie zaszkodzi? a moze pomoże na zasadzie placebo. W kazdym razie wyczyści kieszeń:)
Czyli to tylko podpucha?
No bo oni takie historie opowiadali, że to tak oczyszcza organizm, że teściowa cierpiała na bezsenność i jej pomogło, teść miał coś z oczami i też nastąpiła poprawa.Cała rodzina to je, nawet dzieciom dają.
Tak mi to siedzi gdzieś w mózgu...z jednej strony wiem, że to może być efekt placebo...ale, kurcze, jak się przekonać, że to rzeczywiście nie działa, może są jakieś atesty, które ten produkt powinien posiadać? Tak żeby wiedzieć dokładnie co on zawiera? Można ich jakoś zagiąć co do składu tego preparatu? O co zapytać w takim przypadku?
Bo w sumie to nie mam żadnej gwarancji, że to coś zawiera to co powinno zawierać...
Zdziwiły mnie np. takie dwie rzeczy - ten preparat jest robiony z owoców, utrwalany niby w taki sposób, aby nic nie straciły na wartości, a w składzie jest napisane, że dodano wit. C...no przecież, skoro są tam owoce, to chyba nie ma potrzeby dodawać witamin. I jest dodawana witamina E, a to coś bierze się rano na czczo...to po grzyba ta witamina, skoro wit. E jest przyswajana tylko przy obecności tłuszczów...
Sa vitaminy syntetyczne i naturalne, jedne sie przyswajaja lepiej inne gorzej i tylko zasmiecaja organizm, np. w chorobach nowotworowych lekarze nie zalecaja witamin, a szczegolnie tych z grupy B. Ja wlasnie jesli musze troche "zasilic" organizm korzystam z tych naturalnych, gdyz podobno nie wszystko to co jemy jest wystarczajace. Lecze sie u naturopaty-onkologa i sezonowo przepisuje mi wlasnie naturalne vitaminy i mineraly, ale nigdy nie wiecej niz na miesiac czasu, wszystko po zrobieniu odpowiednich badan.
Mój kuzyn handluje tym cudem. Ostatnio nawet namawiał mnie na spółkę. On twierdzi, że ten preparat jest cudownym lekiem przeciw wszystkiemu i na wszystko. Jest kilka rodzajów tego specyfiku: dla dzieci owocowy, dla dojrzałych jakiś tam itd; jest też flavon zielony uniwersalny (z samych warzyw). Każdy rodzaj smakuje jak dżem i ma taką konsystencje (miałam okazję spróbowac). Co do efektów jego stosowania: ciocia twierdzi, że flavon granatowy wyleczył jej reumatyzm, mój kuzyn twierdzi, że jego syn ma zwiększoną odpornośc (tego akurat nie zauważyłam, bo wiecznie chodzi zasmarkany). Sama nie mam zdania w tej sprawie, cho ulotek naczytałam się sporo.
No ja też te ulotki czytałam, o cudach się nasłuchałam i to z takim entuzjazmem o tym opowiadali...i w końcu to rodzina...jak tu nie wierzyć rodzinie? Ale zastanowił mnie skład - zwróciłaś uwagę? Skoncentrowny sok z borówki, z buraka...czegoś tam jeszcze i dodano wit. C, dodano wit. E - o tym piszę powyżej w odpowiedzi do Vikuni.
Mój mąż był tym zachwycony, nawet miał żal do mnie, że taka podejrzliwa jestem, wszak cała rodzina kuzyna to bierze i zdrowieje.
Ale coś nie mogę dać temu wszystkiemu wiary - stąd moje pytanie. Chciałabym rozwiać swoje wątpliwosci.
Nie wiem, w którym słoiczku był ten skład: koncentraty z soków: czarna jagoda, czarna porzeczka, czarny bez, czerwone winogrona, burak; fruktoza, witamina C, zmielony miąższ, nasiona i łupiny rokitnika, korzeń żeń-szenia, pektyna z jabłek, witamina E. Bez konserwantów.Jednym słowem: suplementy diety takie dostarczajś naszemu organizmowi dziennś porcję warzyw i
owoców oraz przeciwutleniaczy. Antyoksydanty.
To, ze zdrowieja, to nie koniecznie musi byc wplyw vitamin, jak napisalas sa w euforii, sam stan euforii powoduje dobre samopoczucie, a nawet czesto uzdrowienie....pobudzaja sie endorfiny w naszym organizmie, ktore prowadza do uzdrowienia, podobnie jak leki :)
Firma nie jest mi znana, sama nazwa pochodzi od flavonoidow czyli substancji antyoksydacyjnych zawartych prawie we wszystkich owocach, warzywach czy ziolach wspomagajacych prace naszego metabolizmu. Sam fakt, ze dobrze dzialaja nie jest zaprzeczalny, ale mnie osobiscie ten typ rozprowadzania i sprzedazy bardzo irytuje i nigdy z niego nie korzystam, gdyz ogranicza moja wolna wole do wyboru. Takich substancji na rynku jest cale mnostwo. Osobiscie ufam bardziej lekarzom i ich doswiadczeniom, w aptekach sa preparaty biologiczne, naturalne nawet na zamowienie, ja korzystam z weledy. Pozdrawiam.
No właśnie im ten preparat podobno polecił lekarz - dla wzmocnienia odporności ich dziecka - no chyba że kłamią.
Nie sadze, zeby bylo to cos zlego , z tego co piszecie...moze warto sprobowac? Problem tylko w tym czy pozniej bedzie mozna sie opedzic od "rozprowadzajacych"
Anno, za drogo na próbowanie...a na rozprpwadzających jest sposób - nie wpuszczac do domu i nie podawać nr telefonu.
No, jeśli chcesz - możesz spróbowac, jest Flavon o działaniu antyrakowym, pewnie musiałabyś to skonsultować z lekarzem.
Podobno jak sie zaczyna to brać jest nasilenie objawów chorobowych, bo organizm się oczyszcza, a potem jest proces leczenia i wszystko się poprawia. Tamci podobno przechodzili coś w rodzaju grypy na początku - mnie to trochę przeraża i tak sobie myślę - może to jest jakieś szkodliwe...i stąd te objawy...nie wiem - ciągle za dużo mam wątpliwości, żeby się w to mieszać - narazie dam sobie spokój.
Dziękuje za rady, pozdrawiam!
Troche boje sie takich rzeczy, bralam juz aloe arborescens, i tam twierdzono, ze jesli sie przerwie ich kuracje to nastapi szybki nawtot choroby i smierc, z powodow finansowych musialam to odstawic po trzech miesiacach, trudno mi powiedziec o skutkach, gdyz choroba jest dosc zakorzeniona, ale pod kontrola i dobrze sie czuje. Wszystkie te preparaty maja za zadanie podniesc ogolna odpornosc organizmu, oczyscic z toksyn po chemiach i dostarczyc brakujacych elementow. Jesli nie zawieraja substancji, ktora bezposrednio niszczy komorkii rakowe, to nie leczy. Uzywalam tez jemioly. Jest to niesamowicie interesujaca roslina. To ta ktora zyje sobie w symbiozie na roznych drzewach, sosnie, lipie i jabloni, i wiesza sie wianki z niej nad drzwiami dla szczescia. Niemiecko szwajcarska firma weleda produkuje leki antyrakowe z wyciagu jemioly. Stosowalam przez 3 miesiace, potem bankructwo. 7 zastrzykow kosztowalo 50 euro, wszystko z apteki na recepte. Choroba nauczyla mnie "nie panikowac" to znaczy nie chwytam sie niczego "jak tonacy brzytwy" Czesto sprawdzone leki nie dzialaja, wazne zeby nie szkodzic. Korzystam z medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Zycie jest pelne tajemnic i niespodzianek :) pozdrawiam
Anna, pozwolę sobie na małe pytanie - a co sądzisz o leczeniu hubą? Słyszałaś może coś w tym temacie?
Nic konkretnego, gdyz ufam moim lekarzom, ale niczego nie neguje, kolezanka przywiozla mi duzy worek huby zmieszanej z lipa i pije jako herbatke ;) O wlasnie mi przypomnialas ide sobie zaparzyc :)
Mhm, słyszałam o jemiole, o hubie też - chociaż był taki program w Polsacie, reportaż - jak pewien znachor doprowadził do śmierci jedną osóbę, bo przestała brać leki i zaufała jemu i hubie, wkładając w to niemałe pieniążki. Dlatego do wszelkich nowinek podchodzę ostrożnie, zakładam, że nie ma leku - cud.
Żona tego kuzyna mówiła wprawdzie, że niektórzy podają ten preparat dzieciom chorym na raka - no ale gdy ktoś juz wszystkiego próbował...tonący brzytwy się łapie - jak sama napisałas - niektórzy tak robią.
Właśnie bardzo dobrze pomyślaś - zacznę brać ten preparat, a potem nie styknie kasy - i co? Będzie jeszcze gorzej? Zwłaszcza, ze tam piszą, ze należy brać regularnie...chociaż, jakbym chciała, żeby ludzie coś kupowali, to też bym pewnie tak napisała.
A wchodzić w to nie chcę, nie nadaję sie do takiego namawiania ludzi. Gdybym miała pewność, że to działa - no, wtedy być może....może bym to rozważyła. Ale wciskać kit ludziom, zwłaszcza chorym i potrzebującym pomocy, łapiącym się każdej nowinki, byle tylko poprawić nieco swoją sytuację - i wyciągać od nich niemałe pieniądze...no to jest dla mnie takie troszkę wątpliwe pod względem etycznym.
Pozdrawiam cieplutko! I trzymam kciuki za poprawę stanu zdrowia :)
Tak wlasnie o to chodzi, dzisiaj medycyna idzie tak bardzo do przodu, ze z roku na rok przybywaja nowe leki, prowadzi sie rownolegle kuracje sprawdzone i te eksperymentacyjne, w szpitalach pod kontrola lekarzy. Ja osobiscie jeszcze 5 lat temu bralam udzial w eksperymentalnym stosowaniu nowego leku, ktory dzisiaj jest uzywany na porzadku dziennym i dziala w wielu przypadkach. Niestety nadal jest zbyt wiele osob podatnych na rozne pulapki handlowe, zwlaszcza zdesperowanych. Przyklad: tesciowej mojej kolezanki wykryto raka pluc z przerzutami na kosci i watrobe, w takim przypadku nie ma zadnego ratunku, jak tylko usmierzanie bolu. Wyobraz sobie, ze ta biedna kobiete rodzina faszerowala papryka, bo zawiera duzo witaminy C. Sprowadzano drogie preparaty z zagranicy juz nie pamietam nazwy. Wlasnie przed takim postepowaniem trzeba przestrzegac.
Oj jest tego na rynku sporo... aloevera, aloeforever i jeszcze inne nazwy ktorych juz nie pamietam a kazde ma oczywiscie super dzialanie i jest dobre na wszystko. Jeśli sie weźmie pod uwage cene tych specyfikow to juz jednak nie jest tak dobra na wszystko:) Lekarze polecają , bo sami niejednokrotnie dzialają w tych piramidach albo ktos z ich rodziny. Mozesz kupic butelke i spróbowac i wtedy sama zobaczysz czy to dziala :)
No właśnie, i kóleczko sie zamyka - żeby ocenić czy działa muszę kupić...ech, ta cena to jednak za dużo, żeby tak sobie próbować.
Może kiedyś kogoś spotkam, kto rzetelnie oceni działanie tego specyfiku, bo to jednak za drogo.
Dziękuję za rady :) Pozdrawiam!
Nie spodobało mi sie Twoje porównanie Świadków Jehowy do wyznawców Flavonu ! Poszanowanie innych uczuć , tolerancja ....czuje , ze te sparawy sa dalekie Tobie .....)))))
Sorry, ze sie wtrace...nie odnioslam porownania jako obelzywe, jesli chodzi o osoby z tej wiary, ale o sposob w jaki ja przekazuja...to znaczy chodzenia po domach i tam wykladania wlasnych dogmatow, tylko tyle...moje odczucie nic wiecej
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, miałam na myśli tylko nachalność tych osób, ot, tak mi się skojarzyło.
Miałam kontakt z jednymi i drugimi i było identycznie - zostałam zasypana wiadomościami, argumentami, bez możliwości odmowy i powiedzenia swojego zdania.
Nie wiem skąd wyciągsz takie wnioski, że brak mi tolerancji, po prostu napisałam z własnego doświadczenie.
Skoro takie są fakty, to nie wiem co mogę innego napisać.
Może chciałam też przestrzec innych, że jak się zacznie z tym Flavonem, to jest tak jak ze świadkami - będą wracać i wracać i mącić i zachęcać i trudno ich się potem pozbyć.
Peggy,nie słyszałam nigdy o tym specyfiku,ale jak czytam ten wątek,to ten flavon kojarzy mi sie z piramidą.No a działanie?Jakby homeopatyczne plus witaminki.Ja jestem baaaaardzo uprzedzona do akwizytorów,nie cierpię takiego natręctwa,ech...Jak takie to jest super to niech na próbę za darmo dadzą pierwszy flakon:)cwaniaczki:)))Może klientów by zyskali prędzej(wiadomo,że nie dadzą,hehe)
A tak z ciekawości:ile to cudo kosztuje??
No,jak tak sobie to przemyślałam, to zastanawiam się czy to nie jest tylko zwykła galaretka wzbogacona o witaminę i dodana do tego piękna otoczka o flawonoidach, tylko po to, żeby była dobra przykrywka do robienia kasy.
Dawniej w takiej piramidzie nowo wstępujący po prostu płacili określoną sumę i szukali kolejnych, którzy zapłacą. A tutaj jest przykrywka - że to niby super produkt, ze to tak dla naszego dobra i zdrowia to robią...a tak anprawdę zasada jest ta sama. Co najśmieszniejsze, na początku każdej ulotki piszą, ze to nie jest piramida finansowa...to mnie rozwaliło. To co to jest?
Skoro coś wygląda jak piramida i działa jak piramida...to z pewnością nie może to być piramida...hihi, mydlą oczka, jak tylko sie da!
O, ceny są kosmiczne - na wstepie kupujesz chyba 4 słoiczki, nie pamiętam pojemności, za 500 zł - to jak chcesz wstąpić do klubu - wtedy po jakimś czasie ma się te produkty za darmo - o ile działasz i zarabiasz. Mozesz kupić też pojedynczo, bez wstępowania do klubu, cena zawsze powyżej 100zł za słoiczek... To dlatego szukam kogoś komu to pomogło, lub nie i rzetelnie mi na ten temat coś powie, bo u źródła nic się nie dowiem, słyszę tylko zachwyty i historie cudownych uzdrowień. A nie mam zamiaru płacić za zwykłą galaretkę takiej kwoty.
No i szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że ktoś napisze coś, co przemówi do rozumu mojemu mężowi, bo on uważa, że ten kuzyn to tak dla jego dobra mu proponuje te produkty, tak z dobrej woli to robi...i chce mu zapewnić zdrowie i jeszcze dotego dać zarobić....ja sama już nie wiem jakich argumentów używać! Teraz jestem po złej stronie mocy, bo nie wierze we Flavon i kuzynowi nie wierzę i jeszcze zarabiać nie chcę...ech, z rodziną to się dobrze wychodzi tylko na zdjęciach !
Wiesz,tak mi sie skojarzyla jedna historia:moja ciocia chodzila do szkoly z takim chlopakiem,ktory byl niezrownowazony psychicznie,zeby nie powiedziec-glupi.Zawsze jego rodzice mieli z nim problem,po lekarzach z nim jezdzili,prochy dostawal,w koncu jako dorosly trafil do szpitala psychiatrycznego...Wyszedl,i niby ok wszystko,rodziny nie zalozyl,przeprowadzil sie 20 km dalej i wzial sie za...uzdrawianie:)Bral 100zl za seans,i wyobraz sobie,podobno pomagalo ludziom...poki znow go do czubkow nie zamneli...to wtedy ludzie na oczydopiero przejrzeli i stwierdzali,ze jednak nie pomagalo...A jak ''uzdrawial''to fama taka krazyla,ze nawet z wozka inwalidzkiego kogos podniosl...Oczywiscie nic takiego nie mialo miejsca.
No coz....wniosek taki,ze i placebo pomoze jesli sie wierzy
Mam nadzieje,ze odezwie sie ktos,kto mial z tym stycznosc(a swoja droga,faceci sa bardziej latwowierni niz kobiety chyba,bo moj maz to tez we wszystko wierzy-nawet w reklamy w telewizji...ech:))
Pozdrawiam:)
To co przeczytalam w tym watku to dla mnie to samo co u nas "wycieczki na kawe" (Kaffeefahrt) za darmo.
Do domu by ich nikt nie wpuscil to cwaniacy organizuja bezplatne wycieczki calo dniowe i do tego obiecuja jeszcze prezety. Niestety wiele emerytow sie na to nabiera (emeryci tutaj uwielbiaja podrozowac). Zawoza ich iles tam km., daja zjesc obiad, zapraszaja na kawe (oczywiscie wszystko za darmo), i zaczyna sie pranie mozgu!!! Wciskaja tym ludziom co sie da:koldry reumatyczne, specjalne materace do lozek..., a teraz najwieksza moda na jakies rozne "cudowne" preparaty... za kosmiczne pieniadze. Ludzie kupuja....W prasie i Tv juz tyle o tym gadali,bo testuja niektore produkty, ze to tylko wyrzucany pieniadz, no ale ofiary sie dalej znajda...
Oooo!U nas też są pokazy,np.pościeli z wełny merinosów(na reumatyzm,alergie i nie pamiętam na co,chyba na kręgosłup).Prezentacja trwa ok 2 godzin chyba,prezenty też dają.Mąż mnie raz zaciągnął,naprawdę siła,siedziałam tam jak na tureckim kazaniu,nawet mi się tego słuchać nie chciało...Ale kilka osób kupiło to,na raty,bocena była naprawdę wysoka,i nie chcę skłamać,ile,ale wydaje mi się,że powyżej 2000zł za kołdrę,poduszkę i prześcieradło,a ''jasiek'' g r a t i s.W sklepie o 2/3 taniej widziałam,ale innej firmy:)Przypomniało mi się też jak teściowa moja(wówczas miała 70 lat)kupiła jakiś aparat,taka skrzynka jakby,i to miało na wszystko pomagać,i jej też pomagało,na początku,póki wszyscy(tzn.rodzina najbliższa)nie dowiedzieli się,ile za to dała.A zapłaciła...3000zł!!!!!Bo myślała,że to 300zł kosztuje.A najciekawsze,że pokaz z tym badziewiem odbywał się w kościele po mszy,i tylko takie stare babcie na nim były.Oj,nałowił się wtedy facet kasy bo ponoć dużo kobiet kupiło....
No ale szwagrowi udało się to na allegro sprzedac za 500zł.Ale dla mnie to i tyle nie warte....
Dokladnie to samo! Te produkty nie sa zle, ale poprostu nie sa warte tych pieniedzy. Ostatnio testowali tez jakies "preparaty na wszysto" i okazalo sie, ze te same skladniki mozna za pare groszy kupic w drogeri albo w aptece i wiadomo nie jest to cudowny lek na wszystko...
Niektorzy sie potem sadza...
Moja mama ma pościel z merinosów z takiego pokazu. 3000 na kredyt przy emeryturze 600 zł. Jakoś nie mieli obiekcji, że za mały dochód. tyle, że to my dzieci - a najwięcej mój brat, bo sam i dobrze zarabia - musieliśmy dokładać do rat, Bo oddać juz nie można było - pierwsze co mama zrobiła to poszła spać pod tym zestawem. Ale juz spłacone...
A moja mama, bardzo realistyczna kobieta, do dzis nie moze uwierzyc sama sobie jak mogla pasc ich ofiara? kupila garnki za 2 tysiace, ale niby je wygrala, bo cena byla 3 tysiace, a do tego poduszka i parasolka gratis, i ciastka i kawa w poczestunku! Do dzis garnkow nie uzywa, bo sa tak ciezkie i niewygodne, ze reka w nadgarstku sie lamie. Szarlatanow jest mnostwo.