Ja jak byłam mała pamiętam ,że bardzo smakowały mi kredki , lubiłam je obgryzać , jadłam trawe i takie chlebki ( nie wiem jak fachowo nazywa się ta roślinka ) jadłam jeszcze taką roślinkę co miała listki w kształcie serduszek
Też wydłubywałam zaprawę wapienną:))) Bardzo lubiłam śliwki ale takie spady ,które już kilka dni leżały pod drzewem i zaczynały fermentować:)) Na drzewie mogły sobie rosnąć piękne, dojrzałe a ja grzebałam w zgniłkach:))) Kwiaty akacji do dzisiaj zjadam, wysysam nektar z kwiatów mlecza, "świetojańskie chlebki" i lubię gryźć dolną łodygę, tą czerwoną tataraka:)))
Użytkownik alfa_beta napisał w wiadomości: > Bardzo lubiłam śliwki ale takie spady > ,które już kilka dni leżały pod drzewem i zaczynały fermentować:)) Na > drzewie mogły sobie rosnąć piękne, dojrzałe a ja grzebałam w > zgniłkach:))) Takie zgnilki to ja z kuzynem zbieralam (glownie jablka, sliwki i gruszki) i toczylismy 'wojny' na owoce. Mielismy wtedy moze po 8-10 lat, rzucalismy w siebie tymi plesniawami i do domu wracalismy brudni, przesiaknieci zapachem skislych owocow. Na szczescie to byl przydomowy ogrod, wiec w upalne dni wystarczylo odkrecic waz i sie po prostu splukac ;)
Witaj w klubie!!-ja do dziś pamiętam jaką dziurę w ścianie koło łóżeczka zrobiłam łyżeczką:) Też zajadałam wapno! I jeszcze jadałam taką roślinkę z łąk któraw smaku przypominała szczaw-ale to mi zostało do dziś
Ja nie pamietam, żebym jadła coś niezwykłego, ale mój brat jadł pająki (żywcem!!!), a mój młodszy synek je wszystko, co znajdzie. Trzeba naprawde uważac. Ostatnio próbował się zaprosic do króliczej kupy. Normalnie trzeba miec oczy dookoła głowy.
Użytkownik onlyred napisał w wiadomości: > a mój młodszy synek je wszystko, co znajdzie. Trzeba > naprawde uważac. Ostatnio próbował się zaprosic do króliczej > kupy.
I ja jadlam te chlebki ,tez nie pamietam jak sie ta roslinka nazywala,ale bylo bardzo smaczne :) trawy nie jadlam ale szczaw z laki , bawilismy sie z dzieciakami , kto wiecej zje i sie nie skrzywi
szczaw jest bardzo dobry...Ten dziko rosnący. Pamiętam z dzieciństwa, że nim tata dopłynął na śluzę (był marynarzem słodkich wód, a myśmy "okrętowali" się w takiej śluzie na niedzielną wycieczkę po Brdzie) - czas oczekiwania skracaliśmy sobie podjadaniem szczawiu i uplataniem wianków ze stokrotek (ile ich tam było).
Jak zupy szczawiowej nie za bardzo, to sam szczaw może być w ilościach hurtowych
Oj no to wielkie pozdrowionka! Ja studiowałam i troszke pracowałam w Bydzi. Pokochałam to miasto tak bardzo, ze męża sobie stamtąd wziełam. Jestem tam praktycznie co miesiąc.
Ja rzadziej - mam kawałek do mamy, a szkoła dzieci nie pozwala na częste wyjazdy (a bez sensu jest gnać na jeden dzień). Teraz mojej mamie łatwiej przyjechać do nas...
Moja mama ma szczaw co roku w ogrodzie , oczywiscie nie jest taki smaczny jak z laki ,ale ........... zbieramy ,myjemy ,kroimy i do zamrazarki ,jaka najdzie ochota to sie robi zupe. Jednak piekne sa wspomnienia z dziecinstwa ,chcialabym zeby mozna cofnac czas :) i zeby zyla moja babcia ,bylam taka szczesliwa gdy tam mieszkalismy , nie bylo tyle zabudowan co teraz ,pamietam zwirowa droge ktora jako dzieci biegalismy ,laki , spiew ptakow ,az zal serce sciska ze to minelo.
Po chatce pod lasem mojej babci dzisiaj nawet ślad nie został. Po sadzie też nie. Jedno co ocalało to przydrożna figura. Ale chałupa była stara, po śmierci babci nikt by tam nie mieszkał i nie było innej rady jak rozebrać...
Ale wakacje były super... A dziś moje dzieci, przyzwyczajone do miasta, bloków, wywiezione na wieś nie mają pojęcia co ze sobą zrobić...
Wiatm, oprócz zjadania wszelakich roślin od trawy zaczynając a na chlebkach kończąc ( bardzo przypominają nasiona malw po przekwitnięciu) jak to nazywacie zajadałam się żywicą , która czasem wycieka ze starych drzew czereśniowych. To dopiero było dobre . A co najśmioeszniejsze do dziś to zajadam. Mam na działce starą czereśnię i ona właśnie puszcza żywicę . Miodzio w pysku.
Przypomniałyście mi dziewczynki moje dzieciństwo / a było to bardzo dawno/.Też jadłam chlebek, szczaw, bardzo lubiłam kalafiory na surowo. Pozdrawiam !
Ja tez jadlam klej,jakos na poczatku podstawowki-taki zielony,plynny,w butelce.Alez on bylo slodki:) Oczywiscie jakies zielska tez,i piach. Z normalniejszych rzeczy to chleb z cukrem i esencja herbaciana.A co najsmieszniejsze-nie mialam ulubionej przytulanki ani smoka nie ssalam,za to musialam miec do snu w obydwu rekach...kielbase,hehe:))
O! przypomnialas mi ! bialy klej biurowy...tak tak, ja jeszcze wcinalam podczas kapieli pumeks do piet...a jak sie trafila guma do zucia (rz?) to przez tydzien byla zuta...
A ja jadłam i kredki i lizałam scianę i jadłam kwiaty akacji i wysysałam koniczynę; jadłąm gumki chińskie... Kiedyś tak długo gryzłam ołowek, zę mi się drzazgi powbijały do policzków od srodka, hi...
Mama mi mówiła, ze kiedyś szła ze mną za rękę i ja się co chwila schylałam, aż to mamę zaintrygowało i przyfilowała mnie, jak zbieram pestki z czereśni z ziemi i zajadam!
A kiedyś, jak byłam całkiem malutka, to zatrułam się strasznie po pozjadałam musze zwłoki, zatrute muchozolem, które lezały na ziemi. Ponoć mowiłam, ze jem jagódki...I zanim dorośli się zorientowali- to juz kilka ich zjadłam. No, ale mnie odratowali i juz od tamtej pory nie gustuję w takich rzeczach...
ja musiałąm chyba być też zjadaczem we wczesnym dzieciństwie - bo miałam pędzlowaną buzię. Zjadania nie pamiętam, ale pędzlowanie tak. Nie było to miłe.
Pestki od wiśni i czereśni może nie zjadałam ale mieliłam w paszczy - przez kilka godzin, jakbym miała gumę do żucia (przy czym gum do żucia nie używałam, nie używam i nie będę używać). Tyle, że nie zbierałam - owoca musiałam najpierw skonsumować.
Natomiast mój syn jak miał niecały rok niczego z podłogi nie zbierał. Zaniepokoiło mnie to - poszliśmy do okulisty. Wada wzroku +10. Małe dzieci są dalekowidzami - ale ten wynik zdziwił panią doktor. Chyba coś w tym musiało być - bo jakiś czas nosił okulary (jakieś 2 do 4 miesięcy) bez protestowania (taki maluch). A potem któregoś dnia zrzucił - i nie dał sobie więcej założyć. Ile w tym było prawdziwej wady wzroku, ile chęci wyciągnięcia pieniędzy przez okulistkę (bo o tym przekonałam się kilka lat później - na ile pani jest wyłudzaczem pieniędzy) - na dzień dzisiejszy trudno orzec. Ale wadę wzroku ma - tyle, że teraz minusy.
Jako dziecko jadłam liście z drzew i traw Do tej pory pamiętam jak niektóre miały paskudny smak. Nie wiedziałam jak się nazywają ale jaki mają smak. Liście z buraków pastewnych. Smakowały mi też kotki bazi. Papier z książek. Drewno z ołówka. Moja siostra jadła kwiatki mlecze. Moja córka jadła wszystko co znalazła na podłodze. Najbardziej włosy i takie kołduny włochate jak się skąś wydostały. Jeden synek chciał zjadać martwe muchy. Raz któryś zjadł taki papier na którym się ceny pisze. Raz jeden zjadł mi suwak od poszewki na zagłówku (poczekałam i wyszedł z kupką).
Ja także zajadałam się roślinką w kształcie serduszek no i pamiętam że jadłam liście ale już nie wiem z jakiego drzewa no i szkolną krede, a mój kolega z podstawówki przepadał się za drożdżami potrafił zjeść całą kostkę 100 g :D Do dziś nie zapomnę jak zajadał się tymi drożdżami.
A moja siostra zajadała się wszystkim pamiętam jak potrafiła zjeść cały słoik musztardy łyżeczką a jak miała może z rok to chodziła na czworakach po plaży, delektowała się piachem no i oczywiście tym co tam znalazła czyli kapsle, pety itp. No i uwielbiała swoją kupe nie można jej było samej zostawić na nocniku bleee
Ja pamietam jak w podstawowce zajadalam sie z kolezankami pasta do zebow (chyba to byl bialy zabek). Smakowala slodko, pomaranczami chyba. Jadlysmy tez hurtowo vit. A+E, kwiaty akacji i jeszcze takie czerwone kuleczki z krzaczkow, ktore rosly pod blokami. Owoce byly slodkie, ale co to bylo to nie pamietam - ot jakis krzaczor.
Nie jadlam wprawdzie chleba z mlekiem i cukrem ale jadlam chleb z kwasna gesta smietana i cukrem.Jadlam tez kiszone ogorki posypane cukrem.Najmilej wspominam komose, ktora moj dziadek przyzadzal jak szpinak.Wtedy jeszcze szpinaku do ust bym nie wziela ale to bylo naprawde pyszne.Dlugi czas jaki 10-120 latka uwielbialam czytajac ksiazke jesc suchy chleb, z ktorego robilam gluty i popijalam to zimna woda z kranu.mam na mnie krzyczala ale ja to i tak potajemnie jadlam...:)
Ja jak czytałam Old Surehanda to ciągle byłam głodna - oni tam jedli, jedli, jedli - przy ognisku...Łapy niedźwiedzia pamietam do dziś. Ja swój głód zajadałam frytkami. Książka jest wytłuszczona że hej...Bo przecież jadłam paluchami. A książkę czytałam wielokrotnie. Przy żadnej innej książce nie byłam tak głodna...
Kiedy ja chodziłam do podstawówki lekcje religii prowadziła kochana starsza katechetka przy kościele. Pewnego dnia mój kolega z klasy wrąbał jej połowę dużej czerwonej świecy. Wszyscy bylismy w szoku obserwując jak ją ze smakiem jadł.
Wolalam chleb - jeszcze cieply - z maslem i sola. a z cukrem to tylko taki podsmazony na patelni. Smakowal prawie jak grzanka. Przypomnialo mi sie tez, ze lubilam podjadac cukier puder. Nie wiem czy kiedys taki byl czy po prostu wilgotnial, ale zawsze byly takie male grudki cukru....wyjadalam je az mnie mdlilo. Tak samo lubilam wyjadac mleko w proszku (takie z niebieskiego woreczka) i sucharki smarowane maslem i posypane cukrem.
Surowe,obrane ziemniaki...Potem nawet żadnej gorączki czy coś!!! Za to dzieciak sąsiadki namiętnie grzebał w nosie i wyjadał...babole... Sorry kochani,ale to ciągle pamiętam..
A ja przy każdej jedzonej zupie obgryzałam kawałek talerza.. w domu nie było żadnego nieuszkodzonego ;) Zajadałam się też koniczyną, byla taka kwaskowata, chętnie bym jej jeszcze schrupala.
Użytkownik Pyszniutka napisał w wiadomości: > A ja przy każdej jedzonej zupie obgryzałam kawałek talerza.. w domu nie było > żadnego nieuszkodzonego ;)
Usmialam sie jak nie wiem. Dzis jak to przeczytalam przypomnialo mi sie, ze kolega mial manie grzebania paluchem w uchu, potem wachania tego palucha i oblizywania go. Nie wiem co gorsze - nos czy ucho;)
Użytkownik Shanna napisał w wiadomości: > Usmialam sie jak nie wiem. Dzis jak to przeczytalam przypomnialo mi sie, ze > kolega mial manie grzebania paluchem w uchu, potem wachania tego palucha i > oblizywania go. Nie wiem co gorsze - nos czy ucho;) ... Pozdrawiam Cię droga nieznajomo...To były czasy...
Bardzo smakowała mi bułka posmarowana smalcem i do tego jabłko.Syn mój jak był mały uwielbiał jeść węgiel, suche bułki i do tych bułek surowe mleko,. Bułki i mleko jeszcze do tej pory zajada. Córka z kolei bardzo libiła jeśc wszystko surowe, makaron, ryż, kasze i ziemniaki,podjadała również kawę w ziarenkach, Wręcz uwielbiała lekarstwa, Trzeba było bardzo pilnować ,żeby czegoś nie zjadła.. Gdy widziała lekarstwo to od razu pokazywała że boli ją brzuszek, żeby tylko dostać lek,
Z tego co sobie przypominam to namietnie zielska tez zjadalam,szczaw itp.Ale pamietam tez owoce morwy,niedaleko nas roslo sobie drzewo i mialo bardzo obfite owoce takie bordowo-czarne zalezy jak daleko dojrzale byly,byly slodkie i takie pyszne niam
dziekuje kochani, dawno nie mialam takiego ubawu, poplakalam sie ze smiechu, nie czytalam wczesniej tego watku, bo wiadomo, czas nie pozwala na wszystko. ale - nikt nic nie pisze, Wy Wszyscy spicie, a ja mam jutro wolne, wiec siedze po nocy, no i zaczelam czytac po kolei... moj brat uwielbial suchy chleb i gdy jezdzilismy na wies, to babcia musiala go strasznie pilnowac, bo on bral pajde suchego chleba i szedl gdzies, a babcia sie strasznie wstydzila, ze niby dziecko nie dozywiane, OK, ide sprawdzic, czy ktos juz wstal i cos napisal, zycze wam milego dnia
Z dań podwórkowych to pamietam picie wody z kałuży (ojj była potem awantura bo mama widziała), rajskie jabłuszka , kurcze nie wiem co to jest ale takie małe (wielkości czereśni ) czerwone na drzwach rosły albo to były takie krzaki wysokie, szaw, dziki rabarbar (stara fosa była tym obsadzona do okoła gimnazjum), nektar z szałwi takie czerwone tubki się ze środka wyciągało, obowiązkowo chlebki i akacje. Co to był za czasy, jakoś teraz nie widzę żeby dzieci rozglądały się za takim pozywieniem.
Teraz ja , ja! Moja najmłodsza siostra biegła do piaskownicy z rozwartą paszczą , przewracała się i jadła piach, potem juz gustowała w rysikach kredek, natomiast średnia siostra zjadała much takie klapka ubite, mama opowiada do dziś jak co muchy wytłukła szła po miotłę a na podłodze much nie było , dziwiło ją to bardzo , dopóki nie zobaczyła na ustach średniej skrzydełka ... No a ja , a ja drodzy moi jadłam chlebki i źdźbła traw , klej w tubkach, szczaw i kurze kupy , ale tylko takie dobrze rozjechane i wysuszone....
Ja też zielsko serduszkowe, oraz wszystkie inne,które były słodkie, mleko w proszku, drożdże, oranżadkę w proszku jęzorem zlizywaną z ręki, chleb z koncentratem+ kiszony ogórek, całe kostki serka topionego i ..strupy..strupki..zrywałam z siebie ciągle i jadłam, a że wiecznie byłam "okorowana"- jak to mówiła moja mama, to miałam ich pod dostatkiem, a jak widziałam u najbliższych strupka to ciach i mniam.. a teraz...bleee!
A mi się właśnie przypomniało,że zrywałam mlecze ,rozrywało się na cztery ,wkładało do gębuli , mówiło się ,, ku baba ,, i końcówki się zakęcały .Robił tak ktoś ___???
Kurcze ,czytam to i rycze!!! Ze smiechu i z zalu,ze juz nigdy te czasy nie wroca!!! Tez jadlam wapno ze sciany,i akacje,i chleb ze smietana i z cukrem, i rysiki,i paste do zebow...i pamietam jeszcze ,ze z kolezanka robilysmy wino z blawatkow,zawsze wychodzilo takie kwasne a my udawalysmy,ze od tego wina kreci nam sie w glowach...i pamietam jeszcze,ze jedlismy ziarna zboz,to znaczy tak dlugo te ziarenka zulysmy az powstawalo cos w rodzaju gumy do zucia.
...a moj mlodszy synek uwielbia jesc gazety,sudocrem(ostatnio zjadl pol opakowania i polecialam z nim do lekarza,ale na szczescie nic mu nie bylo oprocz biegunki) i zawsze znajduje jakies zestarzale odpadki( ktore najpierw gdzies sobie chowa) i zjada z wielkim snmakiem,tak szybko,ze czesto trudno mu je wyciagnac z raczki czy ust!
ja też pamietam te noski i jescze robiliśmy parasolki i koszyki z takich dużych liści i sekrety ,które zakopywało sie w piach ,złote myśli ,pamietniki ...... czy dzisiejsze dzieci robią coś takiego _??? chyba nie , ale dzisiaj możesz to wszystko zrobic W NECIE !!
Noski z klonu były. I były też takie białe kulki - z krzaka sie zrywało, które rzucało sie na ziemie i rozdeptywało o one strzelały (wydawały dźwięk. Pamiętam, że żadnej jagódce po drodze nie można było darować.
No to ja: tluczenie kulek szczaw, chlebek swietojanski, nektar, wapno ze sciany, lizanie wegla, koniczyna, ogorki posmarowane miodem, chleb z maslem i sola lub smietana i sola, sol jadlam lyzeczka od cherbaty jak mialam 4 lata (wyladowalam w szpitalu na nerki) ale ni wiem czy przez ta sol, strupki zjadalam chleb z maslem i musztarda, a no i zulam te pestki z czeresni i wisni ale gumy do zucia nie lubilam i nie lubie, orezade w proszku... No i zakopywalam skarby kawalki szkielka owiniete w historyjke Donaldowa.
Ja jak byłam mała pamiętam ,że bardzo smakowały mi kredki , lubiłam je obgryzać , jadłam trawe i takie chlebki ( nie wiem jak fachowo nazywa się ta roślinka ) jadłam jeszcze taką roślinkę co miała listki w kształcie serduszek
A ja kiedys podgryzałam ściany , chyba mi czegoś brakowało
wapna?
miłości?
Zartuje oczywiście .Pewnie wapna
Też wydłubywałam zaprawę wapienną:)))
Bardzo lubiłam śliwki ale takie spady ,które już kilka dni leżały pod drzewem i zaczynały fermentować:)) Na drzewie mogły sobie rosnąć piękne, dojrzałe a ja grzebałam w zgniłkach:)))
Kwiaty akacji do dzisiaj zjadam, wysysam nektar z kwiatów mlecza, "świetojańskie chlebki" i lubię gryźć dolną łodygę, tą czerwoną tataraka:)))
wiedziałam że z tą akacją coś było - pamiętam słodki smak. Ale jakoś nie mogłam przypomnieć sobie siebie zjadającej kwiaty. To był wysysany nektar...
Jadłam i kwiaty, odgryzałam przed szypułką:)
A nie wyrywało się te pręciki i z nich wysysało sok? No chyba, ze to była inna roślina
Wysysało się najpierw nektar z całego kwiatka a potem zjadaliśmy . Te pręciki były najsłodsze i taaakie chrupiące:))
wysysało się.....pręciki z koniczyny polnej.....
Wyjadałam tubkami pastę do zębów..czasami w ciągu dwóch dni było po paście..i trzeba było kupować następną...
Użytkownik alfa_beta napisał w wiadomości:
> Bardzo lubiłam śliwki ale takie spady
> ,które już kilka dni leżały pod drzewem i zaczynały fermentować:)) Na
> drzewie mogły sobie rosnąć piękne, dojrzałe a ja grzebałam w
> zgniłkach:)))
Takie zgnilki to ja z kuzynem zbieralam (glownie jablka, sliwki i gruszki) i toczylismy 'wojny' na owoce. Mielismy wtedy moze po 8-10 lat, rzucalismy w siebie tymi plesniawami i do domu wracalismy brudni, przesiaknieci zapachem skislych owocow. Na szczescie to byl przydomowy ogrod, wiec w upalne dni wystarczylo odkrecic waz i sie po prostu splukac ;)
Najlepsze do takich bitew były gruszki ulęgałki:))
Witaj w klubie!!-ja do dziś pamiętam jaką dziurę w ścianie koło łóżeczka zrobiłam łyżeczką:) Też zajadałam wapno! I jeszcze jadałam taką roślinkę z łąk któraw smaku przypominała szczaw-ale to mi zostało do dziś
Ja nie pamietam, żebym jadła coś niezwykłego, ale mój brat jadł pająki (żywcem!!!), a mój młodszy synek je wszystko, co znajdzie. Trzeba naprawde uważac. Ostatnio próbował się zaprosic do króliczej kupy. Normalnie trzeba miec oczy dookoła głowy.
Użytkownik onlyred napisał w wiadomości:
> a mój młodszy synek je wszystko, co znajdzie. Trzeba
> naprawde uważac. Ostatnio próbował się zaprosic do króliczej
> kupy.
w głos sie śmieje
A ja to już nie wiem czy śmiac się czy płakac
w sumie tak, sorry ale ta kupa mnie rozwalila
Z wiekiem mu przejdzie, zobaczysz.
Ja sobie przypomniałam jak moja córa w tamtym roku wsypała sobie do buzi łopatke piasku z piaskownicy pod domem
Piasek to jest u mnie codziennośc: od czarnego po glinę.
I ja jadlam te chlebki ,tez nie pamietam jak sie ta roslinka nazywala,ale bylo bardzo smaczne :) trawy nie jadlam ale szczaw z laki , bawilismy sie z dzieciakami , kto wiecej zje i sie nie skrzywi
szczaw jest bardzo dobry...Ten dziko rosnący. Pamiętam z dzieciństwa, że nim tata dopłynął na śluzę (był marynarzem słodkich wód, a myśmy "okrętowali" się w takiej śluzie na niedzielną wycieczkę po Brdzie) - czas oczekiwania skracaliśmy sobie podjadaniem szczawiu i uplataniem wianków ze stokrotek (ile ich tam było).
Jak zupy szczawiowej nie za bardzo, to sam szczaw może być w ilościach hurtowych
Po Brdzie? A skad jestes dokładnie?
bydgoszczanka z urodzenia i wychowania
Oj no to wielkie pozdrowionka! Ja studiowałam i troszke pracowałam w Bydzi. Pokochałam to miasto tak bardzo, ze męża sobie stamtąd wziełam. Jestem tam praktycznie co miesiąc.
Ja rzadziej - mam kawałek do mamy, a szkoła dzieci nie pozwala na częste wyjazdy (a bez sensu jest gnać na jeden dzień). Teraz mojej mamie łatwiej przyjechać do nas...
No to pozdrawiam Was ja też jestem z Bydgoszczy i mieszkam tu :D
Moja mama ma szczaw co roku w ogrodzie , oczywiscie nie jest taki smaczny jak z laki ,ale ........... zbieramy ,myjemy ,kroimy i do zamrazarki ,jaka najdzie ochota to sie robi zupe.
Jednak piekne sa wspomnienia z dziecinstwa ,chcialabym zeby mozna cofnac czas :) i zeby zyla moja babcia ,bylam taka szczesliwa gdy tam mieszkalismy , nie bylo tyle zabudowan co teraz ,pamietam zwirowa droge ktora jako dzieci biegalismy ,laki , spiew ptakow ,az zal serce sciska ze to minelo.
Po chatce pod lasem mojej babci dzisiaj nawet ślad nie został. Po sadzie też nie. Jedno co ocalało to przydrożna figura.
Ale chałupa była stara, po śmierci babci nikt by tam nie mieszkał i nie było innej rady jak rozebrać...
Ale wakacje były super... A dziś moje dzieci, przyzwyczajone do miasta, bloków, wywiezione na wieś nie mają pojęcia co ze sobą zrobić...
Pobeczalam sie ,wlasnie ogladam zdjecia z dziecinstwa :(
Użytkownik Mama Rozyczki napisał w wiadomości:
> Pobeczalam sie ,wlasnie ogladam zdjecia z dziecinstwa :(
Dobrze cię rozumiem ja też bym chciała żeby moja babunia żyła :(
Juz mi sie przypomniałao co zajadałam - kwiaty akacji! Do tej pory mi sie zdarza. One są takie słodziutkie
Jadłam też papier ze szkolnych zeszytów...hehehe
Bywały różne rzeczy, jak kreda, popiół z popielnika, boże chlebki, zajęczy szczaw i pewnie jakieś inne rzeczy o których nie pamiętam. Pozdrawiam
Kwiatki różne też w tym te z akacji również.
popiół z popielnika _??? dobre to _??
Nie pamiętam.
Dobre:))) .....na biegunkę. Wegiel drzewny sprzedawany w aptekach w formie tabletek:)) Nie wiem jakie działanie ma węglowy:)))
Kolezanka w przedszkolu zajadala sie klejem biurowym takim bialym w tubce;-)
Wiatm, oprócz zjadania wszelakich roślin od trawy zaczynając a na chlebkach kończąc ( bardzo przypominają nasiona malw po przekwitnięciu) jak to nazywacie zajadałam się żywicą , która czasem wycieka ze starych drzew czereśniowych. To dopiero było dobre . A co najśmioeszniejsze do dziś to zajadam. Mam na działce starą czereśnię i ona właśnie puszcza żywicę . Miodzio w pysku.
Przypomniałyście mi dziewczynki moje dzieciństwo / a było to bardzo dawno/.Też jadłam chlebek, szczaw, bardzo lubiłam kalafiory na surowo. Pozdrawiam !
Ja tez jadlam klej,jakos na poczatku podstawowki-taki zielony,plynny,w butelce.Alez on bylo slodki:)
Oczywiscie jakies zielska tez,i piach.
Z normalniejszych rzeczy to chleb z cukrem i esencja herbaciana.A co najsmieszniejsze-nie mialam ulubionej przytulanki ani smoka nie ssalam,za to musialam miec do snu w obydwu rekach...kielbase,hehe:))
O, ja tez jadłam ten klej;-)Taki był sycący;-)
O! przypomnialas mi ! bialy klej biurowy...tak tak, ja jeszcze wcinalam podczas kapieli pumeks do piet...a jak sie trafila guma do zucia (rz?) to przez tydzien byla zuta...
A ja jadłam i kredki i lizałam scianę i jadłam kwiaty akacji i wysysałam koniczynę; jadłąm gumki chińskie... Kiedyś tak długo gryzłam ołowek, zę mi się drzazgi powbijały do policzków od srodka, hi...
Mama mi mówiła, ze kiedyś szła ze mną za rękę i ja się co chwila schylałam, aż to mamę zaintrygowało i przyfilowała mnie, jak zbieram pestki z czereśni z ziemi i zajadam!
A kiedyś, jak byłam całkiem malutka, to zatrułam się strasznie po pozjadałam musze zwłoki, zatrute muchozolem, które lezały na ziemi. Ponoć mowiłam, ze jem jagódki...I zanim dorośli się zorientowali- to juz kilka ich zjadłam. No, ale mnie odratowali i juz od tamtej pory nie gustuję w takich rzeczach...
w takim razie byłaś extremalna
ja musiałąm chyba być też zjadaczem we wczesnym dzieciństwie - bo miałam pędzlowaną buzię. Zjadania nie pamiętam, ale pędzlowanie tak. Nie było to miłe.
Pestki od wiśni i czereśni może nie zjadałam ale mieliłam w paszczy - przez kilka godzin, jakbym miała gumę do żucia (przy czym gum do żucia nie używałam, nie używam i nie będę używać). Tyle, że nie zbierałam - owoca musiałam najpierw skonsumować.
Natomiast mój syn jak miał niecały rok niczego z podłogi nie zbierał. Zaniepokoiło mnie to - poszliśmy do okulisty. Wada wzroku +10. Małe dzieci są dalekowidzami - ale ten wynik zdziwił panią doktor. Chyba coś w tym musiało być - bo jakiś czas nosił okulary (jakieś 2 do 4 miesięcy) bez protestowania (taki maluch). A potem któregoś dnia zrzucił - i nie dał sobie więcej założyć. Ile w tym było prawdziwej wady wzroku, ile chęci wyciągnięcia pieniędzy przez okulistkę (bo o tym przekonałam się kilka lat później - na ile pani jest wyłudzaczem pieniędzy) - na dzień dzisiejszy trudno orzec.
Ale wadę wzroku ma - tyle, że teraz minusy.
Jako dziecko jadłam liście z drzew i traw Do tej pory pamiętam jak niektóre miały paskudny smak. Nie wiedziałam jak się nazywają ale jaki mają smak. Liście z buraków pastewnych. Smakowały mi też kotki bazi. Papier z książek. Drewno z ołówka. Moja siostra jadła kwiatki mlecze. Moja córka jadła wszystko co znalazła na podłodze. Najbardziej włosy i takie kołduny włochate jak się skąś wydostały. Jeden synek chciał zjadać martwe muchy. Raz któryś zjadł taki papier na którym się ceny pisze. Raz jeden zjadł mi suwak od poszewki na zagłówku (poczekałam i wyszedł z kupką).
Lubiałam jeszcze wysysać sok z kwiatków pokrzywy, był słodki.
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Lubiałam jeszcze wysysać sok z kwiatków pokrzywy, był słodki.
ja też !!! , zapomniałam o tym
Ja także zajadałam się roślinką w kształcie serduszek no i pamiętam że jadłam liście ale już nie wiem z jakiego drzewa no i szkolną krede, a mój kolega z podstawówki przepadał się za drożdżami potrafił zjeść całą kostkę 100 g :D Do dziś nie zapomnę jak zajadał się tymi drożdżami.
A moja siostra zajadała się wszystkim pamiętam jak potrafiła zjeść cały słoik musztardy łyżeczką a jak miała może z rok to chodziła na czworakach po plaży, delektowała się piachem no i oczywiście tym co tam znalazła czyli kapsle, pety itp. No i uwielbiała swoją kupe nie można jej było samej zostawić na nocniku bleee
bleeee....a brat mojej mamy bral kupe w reke (jesli konsystencja pozwalala) i mazal nia sciany...
Ja pamietam jak w podstawowce zajadalam sie z kolezankami pasta do zebow (chyba to byl bialy zabek). Smakowala slodko, pomaranczami chyba. Jadlysmy tez hurtowo vit. A+E, kwiaty akacji i jeszcze takie czerwone kuleczki z krzaczkow, ktore rosly pod blokami. Owoce byly slodkie, ale co to bylo to nie pamietam - ot jakis krzaczor.
A kto jadł chleb z masłem i cukrem?
No , najlepszy rzucony z okna przez mame jak się było na podwórku hihih
Nie jadlam wprawdzie chleba z mlekiem i cukrem ale jadlam chleb z kwasna gesta smietana i cukrem.Jadlam tez kiszone ogorki posypane cukrem.Najmilej wspominam komose, ktora moj dziadek przyzadzal jak szpinak.Wtedy jeszcze szpinaku do ust bym nie wziela ale to bylo naprawde pyszne.Dlugi czas jaki 10-120 latka uwielbialam czytajac ksiazke jesc suchy chleb, z ktorego robilam gluty i popijalam to zimna woda z kranu.mam na mnie krzyczala ale ja to i tak potajemnie jadlam...:)
Ja jak czytałam Old Surehanda to ciągle byłam głodna - oni tam jedli, jedli, jedli - przy ognisku...Łapy niedźwiedzia pamietam do dziś. Ja swój głód zajadałam frytkami. Książka jest wytłuszczona że hej...Bo przecież jadłam paluchami. A książkę czytałam wielokrotnie.
Przy żadnej innej książce nie byłam tak głodna...
w naszej okolicy praktykowano bardziej chleb ze śmietana i cukrem ale ja tego nigdy nie lubiałam. Moja kuzynka jadła chleb z masłem i makaronem.
Kiedy ja chodziłam do podstawówki lekcje religii prowadziła kochana starsza katechetka przy kościele. Pewnego dnia mój kolega z klasy wrąbał jej połowę dużej czerwonej świecy. Wszyscy bylismy w szoku obserwując jak ją ze smakiem jadł.
Namietne oblizywanie czeskich kredek, tylko czeskie mialy jakis taki niebywaly (zagraniczny zapach), no i panska skorka.
Wolalam chleb - jeszcze cieply - z maslem i sola. a z cukrem to tylko taki podsmazony na patelni. Smakowal prawie jak grzanka.
Przypomnialo mi sie tez, ze lubilam podjadac cukier puder. Nie wiem czy kiedys taki byl czy po prostu wilgotnial, ale zawsze byly takie male grudki cukru....wyjadalam je az mnie mdlilo. Tak samo lubilam wyjadac mleko w proszku (takie z niebieskiego woreczka) i sucharki smarowane maslem i posypane cukrem.
Ja tez mleko w proszku wyjadalam
polany woda lub smietana...tak, moj kuzyn jak sie dorwal do tabletek to wszystkie bral do buzi, zlizywal kolorowy lukier i na szczescie potem wypluwal
Mój brat wyjadał ziemię z kwiatkó a koleżanka z podwórka jakoś dawała sobie rade z kamykami....
Ja wcinałam chusteczki higieniczne - ale takie jeszcze nieużywane, oczywiście!
Surowe,obrane ziemniaki...Potem nawet żadnej gorączki czy coś!!!
Za to dzieciak sąsiadki namiętnie grzebał w nosie i wyjadał...babole...
Sorry kochani,ale to ciągle pamiętam..
A ja przy każdej jedzonej zupie obgryzałam kawałek talerza.. w domu nie było żadnego nieuszkodzonego ;)
Zajadałam się też koniczyną, byla taka kwaskowata, chętnie bym jej jeszcze schrupala.
hihihi to musiałaś mieć mocne ząbki
Użytkownik Pyszniutka napisał w wiadomości:
> A ja przy każdej jedzonej zupie obgryzałam kawałek talerza.. w domu nie było
> żadnego nieuszkodzonego ;)
ja zajadałam się klejem biurowym i wąchałam pastę do butów
Usmialam sie jak nie wiem. Dzis jak to przeczytalam przypomnialo mi sie, ze kolega mial manie grzebania paluchem w uchu, potem wachania tego palucha i oblizywania go. Nie wiem co gorsze - nos czy ucho;)
Użytkownik Shanna napisał w wiadomości:
> Usmialam sie jak nie wiem. Dzis jak to przeczytalam przypomnialo mi sie, ze
> kolega mial manie grzebania paluchem w uchu, potem wachania tego palucha i
> oblizywania go. Nie wiem co gorsze - nos czy ucho;)
... Pozdrawiam Cię droga nieznajomo...To były czasy...
Bardzo smakowała mi bułka posmarowana smalcem i do tego jabłko.Syn mój jak był mały uwielbiał jeść węgiel, suche bułki i do tych bułek surowe mleko,. Bułki i mleko jeszcze do tej pory zajada. Córka z kolei bardzo libiła jeśc wszystko surowe, makaron, ryż, kasze i ziemniaki,podjadała również kawę w ziarenkach, Wręcz uwielbiała lekarstwa, Trzeba było bardzo pilnować ,żeby czegoś nie zjadła.. Gdy widziała lekarstwo to od razu pokazywała że boli ją brzuszek, żeby tylko dostać lek,
A mnie sie przypomniało jak mój brat mieszał smaki. Potrafił zjesć kromke chleba z dzemem i popić to wodą z ogórków
bym zapomniała jadłam masło łyżkami
Użytkownik małgosia29 napisał w wiadomości:
> bym zapomniała jadłam masło łyżkami
ja tez to robilam
Z tego co sobie przypominam to namietnie zielska tez zjadalam,szczaw itp.Ale pamietam tez owoce morwy,niedaleko nas roslo sobie drzewo i mialo bardzo obfite owoce takie bordowo-czarne zalezy jak daleko dojrzale byly,byly slodkie i takie pyszne niam
dziekuje kochani,
dawno nie mialam takiego ubawu, poplakalam sie ze smiechu,
nie czytalam wczesniej tego watku, bo wiadomo, czas nie pozwala na wszystko. ale - nikt nic nie pisze, Wy Wszyscy spicie, a ja mam jutro wolne, wiec siedze po nocy, no i zaczelam czytac po kolei...
moj brat uwielbial suchy chleb i gdy jezdzilismy na wies, to babcia musiala go strasznie pilnowac, bo on bral pajde suchego chleba i szedl gdzies, a babcia sie strasznie wstydzila, ze niby dziecko nie dozywiane,
OK, ide sprawdzic, czy ktos juz wstal i cos napisal, zycze wam milego dnia
Z dań podwórkowych to pamietam picie wody z kałuży (ojj była potem awantura bo mama widziała), rajskie jabłuszka , kurcze nie wiem co to jest ale takie małe (wielkości czereśni ) czerwone na drzwach rosły albo to były takie krzaki wysokie, szaw, dziki rabarbar (stara fosa była tym obsadzona do okoła gimnazjum), nektar z szałwi takie czerwone tubki się ze środka wyciągało, obowiązkowo chlebki i akacje. Co to był za czasy, jakoś teraz nie widzę żeby dzieci rozglądały się za takim pozywieniem.
Teraz ja , ja!
Moja najmłodsza siostra biegła do piaskownicy z rozwartą paszczą , przewracała się i jadła piach, potem juz gustowała w rysikach kredek, natomiast średnia siostra zjadała much takie klapka ubite, mama opowiada do dziś jak co muchy wytłukła szła po miotłę a na podłodze much nie było , dziwiło ją to bardzo , dopóki nie zobaczyła na ustach średniej skrzydełka ...
No a ja , a ja drodzy moi jadłam chlebki i źdźbła traw , klej w tubkach, szczaw i kurze kupy , ale tylko takie dobrze rozjechane i wysuszone....
Pozdrawiam.
kurze kupy ??
no rozbroiłaś mnie ale mi się ten wątek podoba , tyle radości
ło matko ale sie uśmiałam
Ja też zielsko serduszkowe, oraz wszystkie inne,które były słodkie,
mleko w proszku, drożdże, oranżadkę w proszku jęzorem zlizywaną z ręki,
chleb z koncentratem+ kiszony ogórek,
całe kostki serka topionego
i ..strupy..strupki..zrywałam z siebie ciągle i jadłam, a że wiecznie byłam "okorowana"- jak to mówiła moja mama,
to miałam ich pod dostatkiem, a jak widziałam u najbliższych strupka to ciach i mniam..
a teraz...bleee!
A mi się właśnie przypomniało,że zrywałam mlecze ,rozrywało się na cztery ,wkładało do gębuli , mówiło się ,, ku baba ,, i końcówki się zakęcały .Robił tak ktoś ___???
Kurcze ,czytam to i rycze!!! Ze smiechu i z zalu,ze juz nigdy te czasy nie wroca!!!
Tez jadlam wapno ze sciany,i akacje,i chleb ze smietana i z cukrem, i rysiki,i paste do zebow...i pamietam jeszcze ,ze z kolezanka robilysmy wino z blawatkow,zawsze wychodzilo takie kwasne a my udawalysmy,ze od tego wina kreci nam sie w glowach...i pamietam jeszcze,ze jedlismy ziarna zboz,to znaczy tak dlugo te ziarenka zulysmy az powstawalo cos w rodzaju gumy do zucia.
Swietny watek!!! Dziekiuje!!!
...a moj mlodszy synek uwielbia jesc gazety,sudocrem(ostatnio zjadl pol opakowania i polecialam z nim do lekarza,ale na szczescie nic mu nie bylo oprocz biegunki) i zawsze znajduje jakies zestarzale odpadki( ktore najpierw gdzies sobie chowa) i zjada z wielkim snmakiem,tak szybko,ze czesto trudno mu je wyciagnac z raczki czy ust!
a... jeszcze przypomniala mi sie buczyna, jak chodzilismy do parku na spacery i "noski" klonu
ja też pamietam te noski i jescze robiliśmy parasolki i koszyki z takich dużych liści i sekrety ,które zakopywało sie w piach ,złote myśli ,pamietniki ...... czy dzisiejsze dzieci robią coś takiego _??? chyba nie , ale dzisiaj możesz to wszystko zrobic W NECIE !!
och,ja tez robilam takie noski,tyle bylo zabawy! i jeszcze zucanie sie kolcami! tylko nie pamietam nazwy,co to bylo,te kolce?
przepraszam,mialo byc rzucanie :)
Noski z klonu były. I były też takie białe kulki - z krzaka sie zrywało, które rzucało sie na ziemie i rozdeptywało o one strzelały (wydawały dźwięk. Pamiętam, że żadnej jagódce po drodze nie można było darować.
No to ja: tluczenie kulek szczaw, chlebek swietojanski, nektar, wapno ze sciany, lizanie wegla, koniczyna, ogorki posmarowane miodem, chleb z maslem i sola lub smietana i sola, sol jadlam lyzeczka od cherbaty jak mialam 4 lata (wyladowalam w szpitalu na nerki) ale ni wiem czy przez ta sol, strupki zjadalam chleb z maslem i musztarda, a no i zulam te pestki z czeresni i wisni ale gumy do zucia nie lubilam i nie lubie, orezade w proszku... No i zakopywalam skarby kawalki szkielka owiniete w historyjke Donaldowa.