Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Co wybrać?

  • Autor: as Data: 2009-03-26 22:09:52

    Wiem, że dycyzja i tak będzie należała do mnie ale co wybrali byści na moim miejscu. Obecnie wraz z mężęm i 3 dzieci w wieku 4 i 6 lat miszkam na wsi. Do miasta mam 6 kilometrów. We wiosce nie ma żadnego fajnego miejsca dla dzieci ani młodzierzy. Nie ma nawet żadnego baru. Nie ma tez kanalizacji ale podobno ma ruszyć pod koniec roku. Sklepy są 2 ale prawie nic w nich nie ma i jest drogo. Na troszkę lepsze zakupy trzeba jechać jakieś 2 kilometry do sąsiedniej miejscowości.  W ostatnim roku wyremontowali nam drogę i podłączyli światłowód. W domu mam 3 pokoje dość duże. Jest podwórze i ogród ale rośnie w nim trawa bo nie lubię uprawiać ogródka więc trzeba ją kosić. Mam też pole 2,5ha ale oddałam w dzierżawę. Mam mieszkanie 3 pokojowe ale pokoje są mniejsze w bloku na 2 piętrze. Miasto jest małe. Wszędzie blisko. Osiedle jest na uboczu więc nie ma zbytniego hałasu. Do centrum jakieś 10-15 min na nogach.Niestety nie ma tam garażu na samochód. Obecnie mieszka w nim mój tata i moja siostra bo mama nie żyje. Zastanawiam się co zrobilibyści na moim miejscu. Zostali byście  w tym domu na wsi czy przenieśli się  do tego mieszkania w bloku? Do tej pory myśleliśmy by gdy dzieci pójdą do szkoły przenieść się do miasta, ale ostatnio ciężko nam podjąć decyzję. 

  • Autor: anna702 Data: 2009-03-26 22:20:00

    Mi tez sie wydaje, ze to bardzo blisko...ale to zalezy gdzie Ty sie lepiej czujesz...

  • Autor: Iloria Data: 2009-03-26 22:46:02

    As pamiętaj, że teraz masz swoje podwórko a w bloku niestety już takiego komfortu mieć nie będziesz.   Ach... życie w mieście ma swoje wady i zalety a w bloku... ma chyba więcej tych wad. Wiem o czym mówie bo większość swojego życia mieszkałam w bloku. Co prawda na osiedlu z placem zabaw,  boiskiem dla dzieci i szkołą ulicę dalej. Ale wiem doskonale jak bardzo sąsiedzi potrafią zajść za skórę gdy ty potrzebujesz chwili ciszy i spokoju a za ścianą trwa głośna impreza do 1 w nocy.
    Życzę Wam udanego wyboru. 6 km to naprawdę nie jest daleko. :)Pozdrawiam!

  • Autor: drakas Data: 2009-03-26 23:20:07

    Boże, z tego co piszesz, to raj na ziemi.
    Od 7 lat mieszkam w bloku i do tej pory nie potrafie się przyzwyczaić.
    Ja z chęcią zamieniłabym swoje 3 pokoje na 2 piętrze na mały domek z własnym ogródkiem i intymnością.
    pamiętam jeszcze te czasy, gdy mozna było w piżamie latem jesc sniadanie w ogródku, opalać się bez skrępowania.
    A 2 kilometry do sklepu? to mój zwykły krotki spacer z psem, 6 km to dłuższy.
    Zamienię się z Tobą w ciemno, nawet jakby trzeba było palić w piecu (mam to za sobą).
    A mój pies chyba by oszalał ze szczęścia. Mógłby szczekać do woli. A tu sąsiedzi mają pretensję, że pies szczeka, że kurier przyjeżdża, że wszystko.....
    A jeszcze jakby to było na mazurach, to już bym chyba oszalała sama:)))
      Zostań, gdzie jesteś, uwierz mi, mieszkanie w bloku to koszmar, sama kiedyś chciałam, ale po tygodniu miałam dosyć!!!!!

  • Autor: drakas Data: 2009-03-26 23:21:24

    A co te biedne dzieci miałyby robić w bloku???  Podwórko to morze możliwości, znam to:) Pozdrawiam

  • Autor: frania982 Data: 2009-03-26 23:43:58

    ja tam jestem za miastem tylko duzym lubie jak sie cos wokol dzieje ,dzieci w sumie jeszcze nie mam.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2009-03-27 01:01:17

    Musisz sama zdecydowac ! ale jezeli to ja bym miala decydowac, to tylko wies .Zycze Ci madrej decyzji i pozdrawiam :)

  • Autor: Bodek Data: 2009-03-27 01:12:52

    jesli masz inetrnet  to z WZ bedziesz :)
    ja tam wole wies niz miasto !!!
    milego decydowania z polowkiem :)
    pozdr...

  • Autor: ASTI Data: 2009-03-27 05:40:57

    wybieram zdecydowanie  wieś , mieszkałam w  bloku i czułam się jak w  klatce .

  • Autor: onlyred Data: 2009-03-27 06:59:24

    Ja w bloku w wielkim mieście wytrzymałam pół roku i musiałam sie wyprowadzic. Wróciłam tam, gdzie spędziłam wiekszą częśc życia - na wieś! Teraz też mieszkam w 3 pokojowym domku, ale mam las za domem, dwa wielkie ogrody i ogromne podwórko. Jak tylko odłożymy troszke kasy wyremontujemy strych i dzieciaki będą miały całą góre dla siebie.  Sprawę rozrywek dzieci załatwiłam w ten sposób, że co miesiac jeździmy do duzego miasta i przeciągamy ich po basenach, kinach, parkach rozrywki itp. Ja zdecydowanie wybrałam wieś i nie żałuje. Ale ta decyzja należy wyłącznie do Was. Trzymam kciuki za wybory!

  • Autor: agik Data: 2009-03-27 07:04:45

    Jeju
    Zamień się ze mną...

    Zawsze mi się wydawało, ze jestem mieszczuchem, ze mój swiat to miasto...
    Ale teraz to mi się marzy domek na wsi- koniecznie z wysokim płotem, zeby nikt mi nie zaglądał w gary...

    "Uroki" życia w bloku- o każdej porze dnia i nocy- róznego rodzaju dźwieki- jeszcze nie ma 7, a sąsiad już wierci... no cóż- wolno mu... przeciez cisza nocna się skończyła. Sąsiadom z 3 piętra nie chce się wychodzić z psem- więc wypuszczają go tylko z domu, a pies biedny czasem długo musi czekac, aż ktoś będzie wychodził i wypuści go, zeby mógł się wysikać... czasem biedak się nie doczeka, więc sika, na klatce. Innych sąsiadów kłuły w oczy nasze dwa auta- więc poszli na skarge do administracji, ze w sposób nieuprawniony zajmujemy 2 miejsca parkingowe...
    Zimą- nie było gospodarza odpowiedzialnego za odśnieżenie drogi osiedlowej- administracja sie wypięła, bo do ich obowiązków nalezy odśniezanie chodnika...Luby wziął łopatę i odśniezył sobie kawałek- żeby już nic w aucie nie urwać. Sąsiedzi się ucieszyli- tak ładnie było odsniezone. Nawet kłócili się, kto ma stanąc na tym odśnieżonym :/

    Każde wyjście z domu wiąże się z komentarzami...

    Dzieciaczki... wiesz jak bawią się? mają "super" warunki, nie ma co... mogą sobie rysowac kredą po chodniku...
    Jest taki trójkąt trawy i rosnie tam parę drzew i krzaczków- dzieciaki ustawiają sobie tam namiociki latem- tyle mają "świeżego" powietrza ...
    Wszystko, co Ty możesz mieć we własnym ogródku- ja musze kupić, w dodatku nie wiedząc tak naprawdę, co kupuję...

    Mam bardzo blisko do sklepu- może pół min... ale jak mam zamiar zrobić większe zakupy- to i tak musze jechac do marketu. I mam jakies 7 km - do najbliższego.
    na osiedlu na którym mieszkam są dwie przychodnie lekarskie, ale tak się złożyło, ze wiadukt został zamknięty ( wywaliło w nim dziury i zaspawali wejścia)- teraz, zeby na butach przejść do lekarza- muszę iść ok 3 km naokoło, lub wspinac się po konstrukcji wiaduktu- dosłownie- wspinać się po spodzie...
    Mamy tez kino na osiedlu- przez cały miesiąc grają jeden film dla dorosłych, i jeden film dla dzieci. Mamy w Rybniku więcej kin, są nawet dwa centra handlowo- rozrywkowe, a w każdym multikina, dyskoteki,kręgielnie, sklepy... Tylko, ze mam 10 km do nich. Więc gdybysmy chcieli się zabawić- to musimy się liczyć, zę to będzie impreza bezalkoholowa dla jednego z nas, albo doliczyć koszt 30 zł za taksówkę ustatni autobus jedzie o 23...

    O autobusy- kolejna fajna sprawa :) studiowałam w Katowicach ( ok 50 km od Rybnika)- jak chciałam dojechac na zajęcia np na godz 9- to musiałam wstawać o 5! bo takie miałam fajne połaczenie- 3 przesiadki, a okienka miedzy nimi- po 50 min...
    Mam co prawda przystanek pod samym oknem- ale autobusy jeżdżą co 2 godz. a ostatni odjezdża o 18.40. Za wiaduktem jest co prawda pętla i tam jeździ więcej autobusów, no ale to jest ZA wiaduktem...

    To co? ;) zamieniamy się?
    Pozdrawiam ciepło 

  • Autor: Rzymianka Data: 2009-03-27 07:11:40

    Wybrałabym wieś ! Pozdrawiasm!

  • Autor: agik Data: 2009-03-27 07:25:49

    Aaa jeszcze mi się spomniało :)
    W najbliższym sąsiedztwie mamy co najmniej kilka knajp...Tylko, szkoda, ze to sa knajpy w rodzaju "kuflolotów"...
    Najbardziej widoczny skutek tego dla mnie- praktycznie nie ma miesiąca, zeby gówniarze, którzy wracają z tych knajp, kiedy już je zamkną ok 2, 3 w nocy- jakos tak ich energia rozpiera- nie ma miesiaca, żeby nie trzeba było wymieniac lusterka, wycieraczek, albo tablic rejestracyjnych- jak stado szarańczy- znaczą swoje powroty dewastacją... zawsze się jakies auto nawinie, albo kosz na śmieci...

    Mamy tez bibliotekę, tylko, ze ksiażek ja mam więcej w domu, niż mają na stanie w owej bibliotece...

    Jasna sprawa, zę decyzja należy do Ciebie, ale ja to bym dłuuuuuuuugo rozważała, czy w ogóle sa jakies "za"
    I jeszcze zanim podejmiesz decyzję- zwróć uwagę na to, jakie jest bezrobocie w mieście, w któym chcesz zamieszkać. Brak pracy rodzi bardzo dużo patologi... a to z kolei nie czyni bezpiecznym zycia dla dzieci i dla rodziny. Co z tego, ze będziesz miała sklep, lekarza, kina, knajpy i inne pod nosem, jak będziesz się bała wyjść z domu po zmierzchu, jak wiecznie będziesz się zastanawiać, gdzie sa dzieci i czy im się nic nie stało...

  • Autor: oregano Data: 2009-03-27 08:51:38

    Agik bardzo lubię Twoje miasto, głównie ze wzgledu na stadion  żużlowy, ale nie tylko. Przesyłam pozdrowienia. 

  • Autor: agik Data: 2009-03-27 09:03:00

    ja do tej pory myślałam, zę nie lubię tego miasta, a miasto nie lubi mnie :)
    Ale pomalutku zbieram materiał do reportażu, do zrobienia któego zainspirowała mnie Nostra... I jakos tak trochę inaczej patrzę...
    Co nie znaczy, ze nie chciałabym mieszkac na wsi...
    Bardzo bym chciała...

    Pozdrawiam

  • Autor: oregano Data: 2009-03-27 09:28:37

    ja też wybrałabym wieś, no ale jak się nie ma co się lubi, to trzeba polubić co się ma. Chętnie poczytam Twój reportaż. Znam troszkę Rybnik, bo często tam bywam,  niestety miejsca które w nim lubię zmieniają się na niekorzyść.

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-03-27 07:15:08

    Gdybym  była na Twoim miejscu wybrałabym zdecydownie wieś. Ludzie teraz uciakają z wielkich miast wlasnie na wieś i wcale im sie nie dziwie.Byłam w niedziele na ogromnym Krakowskim osiedlu gdzie są same bloki. To miejsce mnie przytłoczyło. Wielkie , 10cio piętrowe  budynki , które stoją jeden obok drugiego, masa ludzi , ciasnota, dla mnie koszmar .Miałam wrazenie,ze dostane za moment klaustrofobii.
    Mieszkam  w domu ze sporym ogrodem i nie wyobrazam sobie zycia w bloku.
    Moje dzieciaki mają sie gdzie bawic , mogą wyjsc kiedy chcą do piaskownicy czy na hustawke. W lecie wyciągamy basen i kąpią sie godzinami.Mozemy zrobic grilla przed domem i zaprosic znajomych .  W bloku nie masz takich mozliwości .
    Pozdrawiam i zycze madrego,przemyslanego wyboru

  • Autor: ekkore Data: 2009-03-27 07:28:46

    A mieszkałaś w bloku? Czy Twój mąż mieszkał w bloku? To bardzo istotne. Ci co nie mieszkali w  zbiorowym miejscu zamieszkania mają problemy z przystosowaniem. Przeszkadza im hałas dochodzący zza ściany, sąsiad głośno stąpający na górze, krzyki dzieci za oknem, które akurat upatrzyły sobie murek przy naszej klatce.
    Miałam sąsiadkę - jako, że mieszkam w małym mieście swojego czasu zamieszkać w bloku było swoistą nobilitacją. Tak i oni zrobili. Po kilku pierwszych miesiącach mieli dosyć. Nie to, że się skarżyła, prosiła o ciszę, ale w rozmowie było widać, że jest zmęczona. Co jakiś czas pytała czy nie są za głośno, dzięki czemu ja zaczęłam słyszeć ich rozkładanie wersalki - choć mi to zupełnie nie przeszkadzało, bo mieszkałam cąłe życie w bloku.
    Zaraz zaczęli też budować dom i po kilku latach sie wyprowadzili.

  • Autor: justine75 Data: 2009-03-27 07:46:09

    Ja mieszkam na wsi-1 sklep(ostatnio jak bylam to nawet cukru waniliowego ani galaretki ani chleba nie bylo),do miasta mam 3 km i na zakupy jezdze samochodem.Fajnego miejsca dla dzieci i mlodziezy tez nie ma,ale tu narzeka tylko syn,13 lat,ale jemu to zawsze sie nudzi...Nie ma swiatlowodow,niestety,a jedyny bezprzewodowy net jaki u nas dziala to iPlus(w dolku i miedzy drzewami mam dom)
    Poza tym mieszkam z tesciowa,ktora zajmuje polowe domu,a my we czworke gnieciemy sie w 2 pomiesczeniach(40m2),ale wiesz co?Za nic do miasta nie przeprowadzilabym sie!!!
    To na wies z miasta ludzie uciekaja,a domy jak grzyby po deszczu wyrastaja:)Zreszta, podobno w ciagu najblizszych 2 lat,moja wies bedzie juz tym miastem co jest tak blisko,juz polowa wsi nalezy do niego....

  • Autor: anik_p Data: 2009-03-27 07:50:08

    ja tez mieszkam na wsi (5km od miasta, 20km od centrum miasta)... do pracy dojezdzam do centrum samochodem bo autobus kursuje jeden rano i po poludniu a busiki mi nie pasuja... ale nie zamienilabym na blok mojej wioski... kiedys byla mala wioseczka dzis tyle powstalo domkow i przeprowadzilo sie ludzi ze wiekszosci nawet nie kojarze z twarzy (a dawniej znalam wiekszosc)...wiec jak widac wszyscy uciekaja z miasta na obrzeza...
    a zakupy zawsze mozna zrobic jadac z pracy w miescie albo w sobote zrobic maly wypad do marketu:)
    na studiach mieszkalam w bloku... nie bylo mi zle ale teraz jak mam rodzine to nie wyobrazm sobie moich dzieci biegajacych z jednego pokoju do drugiego i nic poza tym... one uwielbiaja przebywac na dworze na trawce... w ogrodku zrobilismy im plac zabaw hustawka, piaskownica, zjezdzalnia, konik itd... sa wniebowziete... a koszenie trawy raz w tygodniu to nic starszego...mozna wyprostowac kosci... wciagnac dzieci i nauczyc je pracy...niech wynosza pelne kosze albo wykulaja sie w wielkiej kupie trawy a potem oczywiscie posprzataja to.
    ja dzieci posle do szkoly w mojej wiosce...ja tam chodzilam, moj tata, moj maz tez i uwazam ze jakos atmosfera jest inna w takiej szkole (mniej huliganstwa, zero narkotykow....po prostu malo uczniow).

    Wies to wolnosc....... a w bloku (ja akurat) czuje sie jak w klatce.... 

     PS.zawsze jest tak ze jak cos jest plusem na wsi to automatycznie jest minusem w miescie (i odwrotnie).
    jedno co moge ci doradzic to zostaw sobie alternatywe i w zadnym wypadku nie sprzedawaj domku na wsi (zostaw dla dzieci na przyszlosc), jak wyprobujesz mieszkanie w miescie i ci sie nie spodoba to bedziesz mogla wrocic:)

  • Autor: peggy83 Data: 2009-03-27 08:17:25

    Mieszkałam jakiś czas w bloku i za skarby świata tam nie wrócę. Mam 18 km do miasta, ok. 10 do najbliższego hipermarketu...i nie narzekam. Tu mam swoje podwórko, las w pobliżu, kiedy chcę mogę sobie głośno słuchać muzyki, albo śpiewu ptaków...za nic na świecie nie oddałabym własnego domu za mieszkanie...

  • Autor: agness Data: 2009-03-27 08:33:10

    as-ja mieszkam na wsi juz 11lat ,całe zycie mieszkałam w miescie.Mam tak samo jak Ty 6km do miasta.Nigdy w zyciu bym juz tam nie powrociła nawet jakbym w totka wygrała.Fakt mamy tu szkołe-podstawowke i gimnazjum .Jesli chodzi o zakupy to jezdzimy raz w tygodniu czasem wiecej,na takie wieksze a w wiejskim sklepie tylko chlebek codziennie i to co mi zabraknie.Plusem jest to ze płace tylko za grunt rocznie-80zł plus opłaty,a w miescie czynsz wynosi u nas 400zł.Tak tu sie zaklimatyzowałam ze jak wracam z zakupow z miasta to poprostu jestem chora,hiiii Dla dzieci tez plus ,w kolo mieszka sporo dzieci latem to do domu ich nie mozna przypedzic,buduja sobie domki itd a w miescie gdzie by tak fajnie spedzały czas?Wiele dzieci moich znajomych ,ktore mieszkaja w miescie zazdroszcza moim.Mam ogrodek,blisko do lasu ...czego wiecej chciec,a z innymi utrudnieniami mozna sobie jakos poradzic.Ja napewno juz nigdy bym w miescie nie zamieszkała.Pozdrawiam

  • Autor: marinik Data: 2009-03-27 08:34:41

    To teraz pare slow od typowego mieszczucha. Lodz jest duzym miastem - tu sie urodzilem i tu mieszkam prawie cale moje zycie (no- male incydenty wiejskie tez byly). Doceniam walory wsi, wlasnego ogrodu, przestrzeni.
    Piszecie o zaletach mieskznia na wsi, o zaletach dla dzieci.
    A co z dziecmi dorastajacymi?
    Znam takie rodziny, ktore mieszkaja na wsi, a pracuja w miescie. Dojazdy wlasnymi samochodami nie stanowia wiekszego problemu - dzieci mozna dowiezc i odwiezc. Tyle, ze decyzje o zamieszkaniu w okreslonym miejscu podejmuje sie zwykle na lata. A dzieci rosna. Oprocz przedszkola, czy szkoly pojawia sie wizyty w bibliotekach, w teatrach, na basenie, pojawia sie zajecia pozaszkolne - sportowe, muzyczne, plastyczne i wszelkie inne - nie wspominajac o zyciu towarzyskim mlodziezy. I powiem Wam, ze w wieku kiedy malolaty korzystaja z tych dobrodziejstw - dla nich wies raczej nie bedzie stanowila atrakcji. Tak przynajmniej to ocenialy malolaty marinikowe. Co innego weekend za miastem, wakacje, ale na co dzien - miasto jednak.

  • Autor: oregano Data: 2009-03-27 09:21:53

    Wybrałabym zdecydowanie wieś. Wprawdzie w mieście jest więcej atrakcji dla dzieci, ale one i tak najczęściej spędzają czas pod blokiem w brudnych piaskownicach i zniszczonych placach zabaw. Lepiej żeby Twoje nudziły sie na wsi łapiąc żaby, zbierając jagody itd. Pozatym wieś się rozwija. Może spróbujcie zainterweniować  w gminie o zorganizowanie jakiejś świetlicy dla dzieci w której można by zrobić kółko plastyczne, klub karate lub coś podobnego. Może znalazły by się na to jakieś fundusze unijne.
     

  • Autor: JolaFi Data: 2009-03-27 09:45:13

    marinik zgodzę się z Toim podejściem w 100%. Trzeba pomyśleć trochę o mijających latach i dorastających dzieciach, i o tym ,że jednak w mieście dzieciaki mają więcej możliwości rozwoju. A może po prostu też jestem typowym mieszczuchem...

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 10:23:24

    Wieś się rozwija, jak napisała Oregano.
     Organizowane są dla dzieci i młodzieży wyjazdy do teatru, kina czy na basen. Wyjazdy są dotowane z Unijnych srodków. Oczywiscie nie co tydzień ,ale dwa , trzy razy w miesiącu kino, teatr,a na basen wykupywane sa trzy -czteromiesięczne karnety w okresie zimowym , bo w lecie jest rzeka, gdzie synowie z tatusiami zrobili tamę   aby pogłębić koryto.W gminnych osrodkach są organizowane kursy sztuk walk wschodu , karate, capoeira,taekwondo. Kursy tańca towarzyskiego i folklorystycznego jak również nauka gry na różnych instrumentach. Mozna pograć w bilard, ping-ponga posiedzieć w kawiarence internetowej gdzie jest kilkanaście stanowisk komputerowych.
    Korzystamy z biblioteki która ma naprawdę fantastyczny księgozbiór uzupełniany praktycznie co miesiąc o nowości. Tytuły które dziewczyny podawały tu na forum w wątku o książkach jak do tej pory wszystkie znalazłam w naszej "pipidówce":)))
    Jedyne czego nie ma to zadymionych pubów i dyskotek gdzie na co dzień,  można zetknąć się z narkotykami ale i z tym kto bardzo chce to i na wsi  sobie "poradzi". Młodzież umie i potrafi swietnie zorganizować sobie i innym czas ,czego przykładem letnie turnieje i zabawy na świeżym powietrzu, które są organizowane przy pomocy dorosłych. Młodzi chłopcy przy pomocy ojców na pustym ugorze zrobili zadaszonego grila, miejsce na ognisko, boisko do nogi i siatkówki.
    To tylko przykład z mojego podwórka, nie wiem jak jest gdzie indziej, ale jak sie chce to nie ma problemu  z dostępem do wielkiej kultury typu teatr, filharmonia czy opera.
    Czy wiecie że młodzież sama upomina sie o takie wyjazdy? Wręcz zmusili polonistke do zorganizowania wyjazdu na "Upiora w operze" do W-wy i  wrócili zchwyceni, mimo że wrócili nad ranem i trzeba było i ść do szkoły( wyjazd był na czwartkowy spektakl a w piątek szkoła).
    Sklepów nie brakuje, pięć spożywczych, jeden gdzie można kupic "mydło i powidło" od gwoździ, śrubek, naczyń, nasion po piece centralnego i wszystko co w domu gospodarzowi i gospodyni potrzeba, dwa zakłady fryzjerskie a jak ktoś się bardzo uprze to do Rzeszowa czy Stalowej woli rzut beretem i tam może tracić pieniądze w marketach , pubach , knajpach czy karczmach jeżeli kogoś stać.
    Dla chcącego nic trudnego:))

  • Autor: donama Data: 2009-03-27 09:22:36

    Dobrze cię rozumiem .półtora roku temu mieszkaliśmy w bloku ,do szkoły miałam rzuty beretem do przedszkola 2 rzuty,sklepy ,sąsiadka z drugiej klatki,plac zabaw pod oknem do małego przychodziły dzieci.W końcu postanowiliśmy przeprowadzić się do teściów .Co prawda mieszkamy na kupie w domku u góry .Zaczeliśmy przebudowe domu z osobnym wejściem ,latem kładziemy dach.Oczywiście wolelibyśmy mieszkać sami ale nie stać na na nową działkę i budowę od podstaw.Ciesz się że mieszkacie sami ,mi brakuje teraz spokoju i ciszy tu wiecznie jest zamęt szczególnie jak zjawi się szwagierka z małym marudą i beksą co zdarza się prawie dziennie.Mój syn idzie w tym roku do zerówki ,niestety daleko .Coś za coś ,nidługo lato rozstawimy basen na placu ,mały uwielbia się moczyć .Całe lato chodzi w samych majtach i jest zadowolony ,można zjeść obiadek ,wypić kawę ,urządzić grila dla znajomych.Mam więcej miejca na storczyki i inne zielsko .Zrób sobie listę plusów i minusów i podejmij decyzję.

  • Autor: malinka16 Data: 2009-03-27 09:22:44

    Miasto na codzien dla odpoczynku wies. Bo jakby nie patrzec w dzisiejszych czasach czlowiek lubi miec wszystko blisko i najlepiej doslownie wszystko sklepy,baseny,supermarkety,fryzjera,sklepy specjalistyczne,kosmetyczke,spa,kino,teatr itd.to na codzien jest potrzebne do godnego zycia i dobrego kulturowo,aby czlowiek mu sie ksztalcic i rozwijac rowniez praca lepiej platna. A na wies to tylko na wakacje,wiem coś o tym przez 30 lat mieszkałam na wsi.W mieście mieszkam 4 wiosne,moje dzieci wiek 14 i 16 lat dziękują mi za to ze przeprowadziliśmy się do miasta.Na twoim miejscu sprubowałabym pomieszkać w miescie jeżeli ci się nie spodoba zawsze możesz przecież wrócić z powrotem na wieś.

  • Autor: JolaFi Data: 2009-03-27 09:37:14

    Ja miałam podobny problem , jakies trzy lata temu. Zdecydowaliśmy jednak przeprowadzić się do bloku . Co prawda ja miałam do wyboru kupić mieszkanie w bloku na osiedlu w dużym mieście a mały domek pod miastem . Mówiąc szczerze to nie żałujemy tej decyzji. Wiem ,że są różne "blokowiska" . Ale my akurat z sąsiadami mamy super kontakt . Latem przesiadujemy do późnego wieczora pod blokiem na ławeczkach . Dzieciaki bawią się razem . Mała ma kontakt z rówieśnikami. Tego brakowało nam mieszkając w domu , z moim tatą. Owszem, bawiła się na dworzu do woli ale akurat wśród sasiadów dzieciaczki były starsze. Teraz mała ma kontakt z rówieśnikami . Dookoła mamy też ,mnóstwo placów zabaw . Akurat nasz blok jest dość mały i niemalże wszyscy się znamy . Ogromnym atutem jest że z jednej strony mieszkania za oknami mam las sosnowy a z drugiej widok na patio. Wiec generalnie mam cisze i spokój . Mieszkając pod miastem trzeba się liczyć z posiadaniem dwóch samochodów. Wiem , że to może nie jest dla niektórych dużym problemem. Teraz kiedy córka wchodzi w wiek przedszkolny dla nas też nie będzie problemu z zawiezieniem , czy przywiezieniem z przedszkola. Za kilka lat będzie sama chciała gdzieś pojechać to bez porblemu wsiądzie w autobus miejski jeżdżący co kilka minut. Mieszkając pod miastem pamiętam moje powroty z imprez , zawsze musieli mnie przywozić rodzice, tam niestety nocne autobusy niedojeżdżały. W ogóle na swoim osiedlu czuję się bardzo bezpiecznie. Nie boję się wieczorami biegać po ścieżkach rowerowych , bo wszędzie ulice są oświetlone. Mieszkając pod miastem , musiałabym zapomnieć o wieczornym joggingu . To w sumie też niebyłoby dla niektórych problemem. Ale były moment( a w zasadzie na wiosnę , jjesienią i zimą ) kiedy była chlapa na dworzu ,że nie dało się wyjść poza działkę , takie było bajoro na drodze i mogłam zapomnieć o spacerach z małą wówczas w wózku. Siedzenia w domu nie nastrajało mnie , oj nie.
    Jeszcze "za" mieszkaniem w bloku przemawiał fakt , że mój mąż pracuje od świtu do wieczora, więc ja czuję się zdecydowanie bezpieczniej w bloku niż w domu . To samo dotyczy chwil kiedy gdzieś wyjeżdżamy . Sąsiedzi zawsze dopilnują mieszkanka. W naszym przypadku więcej przemawiało za zamieszkaniem w bloku . nie wiem , może to też wynika z pewnej wygody , mieszkając w domu mimo wszystko jest więcej obowiązków... Przy naszym trybie pracy ,wszystko spoczywałoby na mnie . Powiem szczerze , że bardzo chętnie na wieś przeprowadzilibyśmy się z mężem będąc się na emeryturze, miałabym gdzie niańczyć wnuki. Tylko , czy wtedy będzie nam dopisywalo zdrowie na chociażby odsinieżanie drogi , dozjad do lekarza , bo wiadomo trzeba się liczyć z częstszymi wizytami w przychodni.... daleko mi jeszcze do tych lat
    As musicie poważnie zastanowić się , i rozważyć wszelki za i przeciw . W sumie jesteście szczęściarzami , że macie taki wybór . Pomyślicie i na pewno podejmiecie słuszna dla Waszej rodziny decyzję, czego Wam życzę.

  • Autor: Pola42 Data: 2009-03-27 09:40:46

    Mieszkamy teraz w nieduzym miescie, które w związku z tym,że bedzie miastem satelitarnym Euro2012 , przyspieszyło z róznego rodzaju budowami : dróg, kortów, boisk, hoteli i lokali gastronomicznych, nawet kompleksu basenowo-rekraacyjnego. Kiedyś było małe i senne, ożywiało się tylko w święto dyszla, czyli dzień targowy i w odpust Św. Jadwigi. I takim go lubilismy. Teraz przeżywa najazd Wrocławian, którzy za niebotyczne kwoty kupuja domy i działki budowlane.Tam, gdzie były poniemieckie szkółki lesne - niedaleko naszego domu - powstaje olbrzymie osiedle domów jednorodzinnych. Dla nas zrobiło się już ciasno i nieprzyjemnie, chociaż mamy swój ogródek i dom w czymś w rodzaju zaułka, bez duzego ruchu samochodowego. Podjęliśmy 4 lata temu decyzję o przeniesieniu się na wies. Szukaliśmy domu, który spełniałby nasze oczekiwania, ale niestety, skończyło się na kupnie naprawdę dużej działki .Budowa ma ruszyć w tym roku. Dlaczego to piszę ? Do mojego miasteczka mamy z naszej wsi 16 km.Latem jeździmy z dziećmi 2x dziennie w obie strony. My nie widzimy w tym problemu i nigdy nie przenieślibysmy sie do miasta, chociaż tam są teaty, baseny i kina.Dojazd do takich atrakcji przy odrobinie dobrej woli to zaden problem , ale atmosfera wsi, mozliwość wyjścia rano w niedzielę , z kawką , na boso do ogrodu, aby popatrzyć, jak dzieciaki pluskają się w baseniku - bezcenne !.

  • Autor: marinik Data: 2009-03-27 10:02:38

    Wg mnie jest problemem dla nastolatka, ktory po 7-8 goddzinach lekcyjnych ma do zaliczenia jeszcze klub sportowy, zajecia plastyczne, muzyczne, taneczne, kurs jezykowy, czy zwykle wyjscie z dziewczyna/chlopakiem do kina lub na impreze towarzyska, itede itepe. W warunkach miejskich przy sprawnej komunikacji w kazde miejsce bez problemu sie dostanie. Dla zamieszkalych na wsi nawet nie za bardzo odleglej - stanowi to w moim odczuciu bardzo powazny problem. A dzieci wyrastaja przeciez z przedszkola i zabaw na podworku. Ich swiat sie rozszerza. Starsze moga funkcjonowac ze wpomaganiem w postaci wlasnego samochodziku, ale co z nastolatkami?

  • Autor: Pola42 Data: 2009-03-27 10:34:06

    Mój syn od 3- ch lat dojeźdża do szkoły we W-wu i nadal ma zamiar sie kształcić właśnie w tym mieście. Wstaje zazwyczaj o 5.15, aby zdążyc na zajęcia. Czasami wracał o 20-tej np niedawno, kiedy uczęszczał na kurs zawodowy finansowany przez UE. Na poczatku narzekał, bo z charakteru był gnuśny, ale przywykł i wcale nie narzeka. Komunikacja na wsi obecnie wcale nie jest taka tragiczna, jak kiedyś. Koledzy z jego klasy, dojeżdżający do szkoły z drugiego krańca Wrocławia traca na dojazdy tylko 15 min. mniej, niż mój syn. Nie jest żle z autobusami i busami a wiele bardziej bezpieczniej niż w miejskich tramwajach :)

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 10:39:52

    Pola ja do pracy jadę 25min. a moja koleżanka która na miejscu mieszka i pracuje- 45 min:))) Tak mają opracowaną trasę że krążą po całym mieście:))

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 10:36:56

    Też nie ma problemu.:)) Wystarczy telefon komórkowy i mama czy tata przyjeżdzją po latorośle, które zaplątały się po kinie  na romantycznym spacerze a ostatni autobus własnie pokazał rurę wydechową:))

  • Autor: Pola42 Data: 2009-03-27 10:39:36

    U nas ostatni o 23.30 a u Ciebie?

    Tak sobie pomyslałam...są ludzie od pokoleń mieszkający w miescie i nie lubiacy wsi. Woody Allen od lat nie opuścił Manhattanu, bo zawsze powtarza,że miasto to jego zycie i zywioł. Jest homo urbanus. No i wierzę, bo ja nie chciałabym mieszkac w mieście, w blokach. Ale pewnie, gdybym nie miała wyjścia, to przywykłabym, bo to sie lubi co się ma .

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 10:45:43

    23.20 -robotniczy , który zabiera drugą zmianę ale ma tak opracowaną trasę że zbiera po całym mieście i jak sie nie zdąży na jednym przystanku to można biegusiem na przełaj przez miasto zdążyć na inny. Po za tym jest to autobus prywatny, kierowca przyjazny, mamy jego nr. komórki i jak ktoś nie zdąży to sie dzwoni i prosi zeby na którymś przystanku poczekał minute czy dwie i nie ma problemu:))

  • Autor: Pola42 Data: 2009-03-27 10:46:26

    Otóz to, tak jak u nas !:)

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 10:52:14

    Też gdybym nie miała wyjścia pewnie musiałabym polubić miasto. Wiem tylko jaką karorgą jest dla mnie wyjazd do siostry do Opola, która mieszka przy trasie na Wrocław. W nocy mam wrażenie że te wszystkie samochody jeżdżą mi po głowie. Zero spania przynajmniej przez pierszwsze noce.

  • Autor: JolaFi Data: 2009-03-27 11:00:17

    To wiesz , ja jako taka niegdyś latorośl ,czułam się mało komfortowo , wiedząć ,że nie mogę sama wrócić do domu , tylko czekałam na rodziców.  Z pewnościa nie była to też idealna sytucja dla rodziców będących w pogotowiu. Jasne ,że są wyjątkowe sytuacje, ale tak na codzień się nie da... Dopiero poznałam smak mieszkania w domu jak rodzice kupili mi samochód . Ale przecież nie każdy może sobie na to pozwolić. Uwierz mi ,że  będąc na studiach,   jakoś tak głupio liczyć na to ,że przyjadą po Ciebie rodzice. A w sumie liczyć na to ,że podwiezie Cię chłopak / dziewczyna też nie zawsze można liczyć . Bo po pierwsze nie zawsze ma on/ ona auto , a po drugie nie zawsze taki on / ona w ogóle isnieje:))

  • Autor: alfa_beta Data: 2009-03-27 11:11:43

    Jolu wolę być w pogotowiu i wiedzeć że w każdej chwili może zadzwonić i bezpiecznie wróci do domu. Ostatnio byli na dyskotece zorganizowanej w szkole i chociaż nie jest to daleko ale pogoda była paskudna, więc z innymi rodzicami sie zorganizowaliśmy i na cztery samochody porozwoziliśmy towarzystwo po domach.

  • Autor: alicja37 Data: 2009-03-27 10:02:19

    Witaj.Ja z miasteczka po ślubie przeniosłam się na wieś do męża i nie żałuję tej decyzji.Do najbliższego miasteczka mam ok.6km. a do najbliższego sklepu 2km.Dziewczyny moje dojeżdżają do szkoły i za nic w świecie nie chciały by mieszkać w mieście.Masz swoje podwórko i swój ogród i ciesz sie nim,bo nie jeden z miasta Ci tego zazdrości.Tej ciszy i tego spokoju. Miasto ma swoje plusy ale i minusy tak samo jest z wsią.Życzę Ci abyś dokonała słusznego wyboru.

  • Autor: abiola Data: 2009-03-27 10:35:50

    Witaj
    Ja mieszkam z mężem i synkiem, razem z moimi rodzicami 2,5 km od centrum miasteczka, w domku..w zyciu nie zamieniłabym mojego grajdołka na miasto i blok.... Mam ten komfort ze mamy spory ogród Psot ma się gdzie wyszaleć,ma basen, piaskownicę, hustawkę
    ,dzieci sąsiadów, ja jak mam ochotę to mykam po ogrodzie w piżamie, nikt mnie nie przekona, żeby mieszkać w bloku. A co do nauki dzieci ja 5 lat jeździłam do szkoły codziennie 35 km (pierwsze 0,5 h na butach,  a potem 0,5 h pociągiem i jeszcze 20 min tramwajem) z imprez wracałam dokładnie tak samo tylko w środku nocy hihihi i żyję jak się chce to można. Nie wyobrażam sobie blokowiska.. chyba bym padła na klaustrofobię. Pozdrawiam i życzę mądrej decyzji ;)

  • Autor: yette Data: 2009-03-27 10:44:23

    Ja bardzo Ci zazdroszczę, że mieszkasz na wsi i chętnie bym się z Tobą zamieniła. Własny domek, ogródek (to chyba największe moje marzenie, bo bardzo lubie grzebać w ziemi i sadzić kwiaty), a przede wszystkim wolność dla dzieci! W mieście niestety takiej wolności dzieci nie mają, a zwłaszcza takie małe, które strach wypuścić same na dwór. Wiem to z własnego doświadczenia, mam już dość "heblowania" ławek i pilnowania dzieci na placu zabaw, bo dla mnie to strata czasu. Ile rzeczy zrobiłabym przez ten czas w domu gdyby dzieci biegały same. Wiadomo, dzieci muszą się wyszaleć na dworze, nie będą siedzieć w domu tak jak rodzice. A na wsi na ogrodzonym podwórku, żyć nie umierać, wystarczy wyjrzeć kilka razy na dzieci, lub można coś robić na powietrzu. Swieże powietrze, cisza, spokój, inne tempo życia ... cóż można chcieć więcej? Moja babcia mieszka na wsi, wiocha jak to mówią zabita dechami. Z jednej strony las z drugiej rzeka, kilka domów na krzyż i ... raj dla dzieci. Moje dzieciaki są przeszczęśliwe, gdy tam pojedziemy, wyszaleją się za wszystkie czasy i wcale nie chcą wracać do miasta, zresztą mi też. Tam w ciszy i spokoju, gdzie człowiek słyszy własne myśli wypoczywa. Więc ja stawiam na wieś. Być może kiedyś spełni się moje marzenie o własnym domku z ogródkiem, ale może kiedyś, bo na razie mogę pomarzyć!

  • Autor: wipat Data: 2009-03-27 11:31:48

    Ja całe swoje dotychczasowe życie mieszkałam w mieście, w Warszawie.Ale od sześciu lat mieszkam na wsi ( poszłam za mężem ).Mam 25km do najbliższego miasta, więc trochę dalej niż ty. Mam dwoje dzieci i chociażby ze względu na nie nie wyprowadziłabym się do miasta spowrotem. Wiosną , latem cały dzień na dworzu, bo jak się ma własne podwórko to zamykasz brame i dzieciaki latają, a w mieście wychodzą tylko jak ty z nimi pójdziesz na plac zabaw.A co najważniejsze zupelnie inne powietrze i dzieci zdrowsze.Moje dzieciaki do tej pory jeszcze nigdy powazniej nie chorowały, nigdy nie brały antybiotyku.A jak ostatnio byłam u rodziców w Warszwie prawie trzy miesiące, to przez dwa  miesiące byli cały czas chorzy zaczynając od przeziębienia a na zapaleniu oskrzeli kończąc.Jeszcze w życiu tak się nie schorowali.Przeszło im dopiero jak wróciliśmy do domu.Także jeśli chodzi o mnie to polecam wieś, a uwież mi że bardzo trudno mi było na początku się przyzwyczaić.Życzę trafnego wyboru, pozdrawiam.

  • Autor: malinka16 Data: 2009-03-27 16:07:44

    Moje dzieci od małego wychowywały się na wsi a często chorowały od jesieni do wiosny przynajmniej raz w miesiącu były na antybiotyku.

Przejdź do pełnej wersji serwisu