hmm ja malarką, ale życie potoczyło się troszkę inaczej i ucichła moja dusza artysty i weny jakby brak... a Wy? Macie nie spełnione marzenia? (nawet te mało realne hihi:))
ja..... z całą pewnością byłabym aktorką, jestem przekonana że mam do tego talent. Kiedyś dawno temu w szkole grałam w szkolnym teatrze i .... kochałam to. Roli prawie nie musiałam sie uczyć, tekst sam wchodził mi do głowy (a nie wiem dlaczego inne przedmioty za nic nie chciały mi wejść do głowy:))) ) , a jak wyszłam na scenę to czułam że to jest to i dawałam z siebie wszystko. A dziś.... pozostało mi niespełnione marzenie..... Pozdrawiam:)
Ja także zostałabym malarką, a gdybym w szkole średniej zamiast hulać tylko się uczyć spełniłabym swoje największe marzenie z dzieciństwa i zostałabym weterynarzem! A tak jestem bezrobotnym pedagogiem :( A brak forsy nie pozwala mi na realizowanie marzeń :(
Ja z pewnością zostałabym weterynarzem. Byłam nawet bardzo blisko spełnienia tego marzenia. Niestety moi rodzice stwierdzili, że tak drobna osoba jak ja nie poradzi sobie w tym zawodzie i ...... cóż. Nic z tego nie wyszło. Jednak miłość do zwierzątek pozostanie we mnie na zawsze. Widać to na pierwszy rzut oka, ponieważ w moim domu bracia mniejsi reprezentują dość liczną grupę.
To jak u mnie jak i u mojej mamy jesteśmy otoczenie zwierzyńcem, są to zazwyczaj pokrzywdzone przez los, przez ludzi biedulki. Ja osobiście jestem fanką molosowatych (mopsów, buldogów angielskich i francuskich) Zawsze chcaiałm mieć takiego psiaka, bo one są tak brzydkie, że aż piękne, mają wspaniały charakter i są przekochane. Niestety te rasy są bardzo drogie i nigdy nie mogłam sobie pozwolić na takiego psiaka. Ale od prawie m-ca mam wspaniałego mopsika Rycha jego Pani go już nie chciała, znudził się ma 2 latka i jest przekochany, jak go od niej zabieraliśmy nawet nie piszczał za nimi i od razu nas pokochał :D Także jedno wielkie marzenie spełniłam!
Ja bylabym pielegniarka.Niestety moi rodzice uznali, zejestem zbyt wrazliwa aby wykonywac ten zawod:(Dzisiaj mam 38 lat i wiem ze bylabym dobra pielegniarka, lubie ludzi,mam dla nich wiele cierpliwosci i wspolczucia...Coz..
Zapewne byłabyś cudowną pielęgniarką, a wrażliwość i współczucie ma tu również ważną rolę w tym zawodzie... no chyba że boisz się widoku krwi:) pozdrawiam (głowa do góry):)
Ech miałam też etap w życiu gdy pisałam czasem krótkie powiastki, ale zawsze byłyby to horrory sience fiction:) teraz gdy mam dzieci, to i wrażliwość troszkę inna:P pozdrawiam :))
Ja w szkole podstawowej śpiewałam w chórze i swoją przyszłość widziałam na scenie,ale brak pieniędzy zaprzepaścił moje marzenie. Jednak już od kilku lat moje marzenie zosało częściowo spełnione,moja siostrzenica (chrześnica) uczy się w szkole muzycznej.
Tyle było ludzi i niespełnionych marzeń w moim życiu , że już sam nie wiem na czym mi tak naprawdę zależy . Teraz staram się jak najlepiej wykonywać swoją pracę i dobrze wychować i wykształcić syna . To trudne dla samotnego ojca , więc może na chwilę obecną to właśnie jest moim marzeniem które mogę - jestem pewny że mi się uda - zrealizować do końca .
Z góry przepraszam, że nie będzie tu o marzeniach,ale muszę to napisać: Guma, wspaniały komentarz! Wyjątkowe słowa... Życzę spełnienia. Pozdrawiam serdecznie
...a ja od dziecka chciałam jeździć konno (woltyżerka, skoki przez przeszkody na zawodach jeździeckich) Ale rodzina traktowała to jako dziecięcy kaprys, na który niestety nie było pieniędzy :( Potem chciałam też być łyżwiarką figurową, baletnicą, chciałam trenować gimnastykę artystyczną (olimpiady oglądałam z otwartą buzią)....Tylko cóż...w miejscowości w której mieszkalismy -takiej małej wiosce nie było mowy o spełnieniu marzeń. Miasto stwarza większe możliwości, ale trzeba byłoby mnie wysłać daleko...a na to też nie było pieniędzy...tymczasem w miarę jak rosłam docierało do mnie, że jestem już na to za stara :( Teraz wiem, że nigdy nie zbagatelizuję pasji swoich (o ile bedę je mieć) dzieci. I nigdy nie zafunduję im życia w jakiejś pipidówie bez perspektyw :(
p.s mój tato był weterynarzem :) Z racji jego zawodu mieliśmy w domu m.in sowę , sarnę, pieknego psa-charta polskiego - sunię. Tata pasjonował się fotogrfią - tę miłość i ja po nim odziedziczyłam. ALe niestety brak zdolności. Wszystko mija...niszczą sie góralskie ciupagi, muszelki znad morza przestają szumieć...a fotografię są wieczną pamiatką. I tak do dziś żyją...czarno- białe zdjęcia, które tata wywoływał w ciemnej kuchni przy zgaszonym świetle (jedynie jakieś odpowiednie kolorowe żarówki). Maczał papier fotograficzny w jakichś roztworach i wieszał na spinaczach do wyschnięcia. Mamy masę tych zdjęć. Czarno-białe pocztówki "pachnące tatą", którego nie ma już 7 lat...
A dziś....? jak wyżej- też marzę o własnej kawiarni/ cukierni z domowym ciatsem według własnej reeptury. Taka manufaktura z pralinkami i kawą własnej produkcji...to co? Może spóła?
No wlasnie, kim bym byla? Od wczoraj zadaje sobie to pytanie. Chyba matka duzej ilosci dzieci w domu nad rzeka, otoczona sfora psow, kotow i przynajmniej jednego konika. A tutaj dzieci malo, do rzeki daleko, metraz tez taki sobie, pies jeden, a natura tylko tarasowa. W gruncie rzeczy chyba wszystko jest ok, dzieci w porzadku, choc wolalabym nie dwoje ale z szescioro, zawod bardzo lubie, meza nie zamienilabym na zadnego innego, wiec przestaje sie zastanawiac nad niespelnieniem marzen. Pozdrawiam wszystkich
Byłabym zoologiem, behawiorystą - zajmowałabym się zachowaniami ssaków morskich; waleni, delfinów.. W ciepłych morzch:) Zawsze marzyłam o nurkowaniu głębinowym wsród zwierząt...No nic, w realu mam namiastkę: obserwuję relacje pomiędzy moimi trzema sukami. To też wszak ssaki:)
Smakosiu kochana, mama jeszcze mozesz byc, jak nie wlasnego dziecka , to zaadoptowanego. Nie jest wazne, kto urodzil, wazne, kto da milosc, a Ty masz milosci MORZE!!!!!!!!!! Musze Ci powiedziec, ze szwedzi adoptuja niesamowita ilosc dzieci jak na taki maly kraj. Tu sie wszystkie dzieci kocha. Czarne, zolte i jakie tylko:) W ostatnich latach adoptowano tysiace dziewczynek z Chin, tam ich nikt nie chce a tutaj sa uwielbiane. Niestety svinska grypa zamknela granice chinska i rodziny czekajace na dzieci musza to przeczekac jakis czas.
Corka mojego kuzyna (mieszkaja w Polsce) zaadoptowala dziewczynke, bo po ciezkim wypadku samochodowym nie mogla byc biologiczna mama. Dziewczynka jest kochana przez caly klan rodzinny:)
Tineczko w tej chwili z ta adopcja to tez nie jest tak prosto jak kiedys.Moi znajomi sa w trakcie adopcji wlasnie,nie zakwalifikowali sie do adopcji dziecka malego bo oboje maja po 35lat i stwierdzono ze sa za starzy na male dziecko,ale moga zaadoptowac dziecko strasze.
Tutaj w Niemczech ,gdzie w tej chwili mieszkam rodzice w tym wieku,ktory podalam wyzej nie maja szans na jakakolwiek adopcje.Sumuje sie wiek potencjalnych rodzicow i nie moze przekroczyc to 70lat.Mam tutaj przyklad tez wsrod znajomych,ale mogli sie starac o adopcje z zagranicy,zaadoptowali 2 dziewczynki z Rosji,rodzenstwo.
No i jeszcze jeden przyklad ,kuzynka w Polsce prowadzila kiedys pogotowie opiekuncze w swoim domu,i czasem w nocy przywozono jej dzieci zabiedzone z chorobami,z swierzbem itd.Dzieci ktore odebrano rodzicom nie interesujacym sie nimi,prawie zawsze z rodzin patologicznych,takie dziecko dochodzilo do siebie czasem bylo u kuzynki kilka miesiecy czasem nawet rok i potem umieszczano dzieci w domu dziecka.Kuzynka strasznie przechodzila rozstania z maluszkami,wiec zaadoptowala trojeke chlopcow,ale pogotowia nie prowadzi juz.Teraz oprocz swojej dwojki dzieci biologicznych ma trojke adoptowanych. Kiedys chyba nie bylo tyle obwarowan przy adopcji,ale pewna nie jestem.
Aleksandro, u nas nie ma tego typu kryterii, nawet samotne kobiety po 40-sce moga adoptowac. W Szwecji nie ma dzieci do adopcji, wszystkie adopcje sa z zagranicy. Najnowsze jest adoptowanie dzieci z Wietnamu i Kambodii (tak to sie pisze?)
Twojej kuzynce podziekuj, bo zrobila co jej serce kazalo i jestem pewna, ze rodzina jest szczesliwa z ta nowa trojka chlopcow. Tak , jak napisalam, nie musi sie urodzic, zeby kochac dziecko. Ja , gdyby dali mi szanse , przyjelabym pare obojetnie w jakim wieku:)
Gdyby mi wyszło w życiu miałabym swój pensjonat pełen ciepła i dobrego jedzenia(jak czytaliście Dom nad rozlewiskiem to wiecie o czym mowię)A tak...niestety pensjonat prowadzę ale nie swój ale może się kiedyś coś zmieni??
Marcia, co tak skromnie ? Ja bym Ci zaproponowała zupełnie co innego ! Np - ze mną , jako towarzyszką - wyprawę do amazońskiej dżunglii w poszukiwaniu Twojego narzyczonego- milionera.My, jako znane na całym swiecie top modelki zmagałybysmy się z kupą anakond, trujacych roślin i tubylców, ale dokonałybyśmy epokowego odkrycia - nieznanego plemienia, znającego lekarstwo na raka :) Nie lepiej tak ? A Ty o jakichś pensjonatach !
Po pierwsze zawsze chciałam być artystką, piosenkarką, aktorką, po prostu gwiazdą, na szczęście mi to przeszło. Po drugie całe życie marzyłam, by byc fryzjerką, i teraz po latach pracy w banku mam nadzieję spełnić to pragnienie, gdyż jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego rozpocznę pierwszy kurs, aby się wprawić,a potem, kto wie? I trzecie skryte marzenie, z głębi serca, chciałabym być agentką, a co najmniej policjantką i to nie "biurową".
Napewno byłabym archeologiem i to śródziemnomorskim .Taką laską w skafandrze do nurkowania, która dokonuje wieeelkich odkryć a z opresji ratowałby mnie przepływający obok jachtem szejk, lub milioner - awanturnik, który także poszukiwałby tych samych skarbów :) Facet powinien być w typie pięknego brzydala, mieć tony uroku osobistego i bardzo gruby portfel.Czy mam tak bardzo wygórowane marzenia ?
Projektanktą wnętrz, ...projektanką ogrodów z własną pracownią, domem urządzonym w starym sylu, ogrodem pełnym kwiatów i .....sadem. Jak narazie to projektuję w swoim mieszkanku, sadzę kwiaty na parapecie i może będzie mała działeczka? Od czegoś trzeba przecież zacząć? Życzę każdemu spełnienia marzeń,Ula
Twoj post przypomnial mi typowa prace domowa ze szkoly podstawowej, gdzie pewnie kazdy z was musial napisac kim chce byc w zyciu....to ciekawe...ja w pewnym sensie robie wlasnie to co napisalam w moim szkolnym zeszycie...ale zupelnie inna, okrezna droga... w moim zeszycie bylo napisane, ze chce sie opiekowac starszymi ludzmi...mama mnie wysmiala i wszyscy byli w szoku, bo mialam "charakterek" i nic nie wskazywalo na cierpliwa usluzna osobke...dzisiaj zajmuje sie chorymi, starszymi ludzmi, mam dla nich zrozumienie, cierpliwosc i daje im duzo radosci i sily....chcialam tez malowac....i w koncu maluje...po wielu wielu latach...a z wyksztalcenia jestem chemikiem, ale praca w laboratorium tez bardzo mi sie podobala....chce tylko powiedziec, ze kazde niespelnione marzenie moze przerodzic sie w spelnione, ale wymaga to duzo wysilku i wyzeczen, samozaparcia....a i czasem tak bywa, ze los sam o to zadba :) pozdrawiam
hmm ja malarką, ale życie potoczyło się troszkę inaczej i ucichła moja dusza artysty i weny jakby brak... a Wy?
Macie nie spełnione marzenia? (nawet te mało realne hihi:))
Bylabym adwokatem.
niestety w spelnieniu tego marzenia przeszkadza mi brak forsy.
Hmm wiem o czym mowa... i niestety po przeważnie jest przeszkodą.. Ale powodzenia w realizacji innych nawet mniejszych marzeń:)
ja..... z całą pewnością byłabym aktorką, jestem przekonana że mam do tego talent. Kiedyś dawno temu w szkole grałam w szkolnym teatrze i .... kochałam to. Roli prawie nie musiałam sie uczyć, tekst sam wchodził mi do głowy (a nie wiem dlaczego inne przedmioty za nic nie chciały mi wejść do głowy:))) ) , a jak wyszłam na scenę to czułam że to jest to i dawałam z siebie wszystko. A dziś.... pozostało mi niespełnione marzenie..... Pozdrawiam:)
Szkoda że Ci nie wyszło, ale... może jeszcze kiedyś...:) pozdrawiam:))
Ja także zostałabym malarką, a gdybym w szkole średniej zamiast hulać tylko się uczyć spełniłabym swoje największe marzenie z dzieciństwa i zostałabym weterynarzem! A tak jestem bezrobotnym pedagogiem :( A brak forsy nie pozwala mi na realizowanie marzeń :(
Ech może połączyć te oba marzenia- maluj zwierzęta;) pozdrawiam
Ja z pewnością zostałabym weterynarzem. Byłam nawet bardzo blisko spełnienia tego marzenia. Niestety moi rodzice stwierdzili, że tak drobna osoba jak ja nie poradzi sobie w tym zawodzie i ...... cóż. Nic z tego nie wyszło. Jednak miłość do zwierzątek pozostanie we mnie na zawsze. Widać to na pierwszy rzut oka, ponieważ w moim domu bracia mniejsi reprezentują dość liczną grupę.
To jak u mnie jak i u mojej mamy jesteśmy otoczenie zwierzyńcem, są to zazwyczaj pokrzywdzone przez los, przez ludzi biedulki. Ja osobiście jestem fanką molosowatych (mopsów, buldogów angielskich i francuskich) Zawsze chcaiałm mieć takiego psiaka, bo one są tak brzydkie, że aż piękne, mają wspaniały charakter i są przekochane. Niestety te rasy są bardzo drogie i nigdy nie mogłam sobie pozwolić na takiego psiaka. Ale od prawie m-ca mam wspaniałego mopsika Rycha jego Pani go już nie chciała, znudził się ma 2 latka i jest przekochany, jak go od niej zabieraliśmy nawet nie piszczał za nimi i od razu nas pokochał :D Także jedno wielkie marzenie spełniłam!
Obyś w życiu spełniła chociaż te najmniejsze;) ja też kocham zwierzaki:) pozdrawiam
Ja byłabym właścicielką malutkiej kawiarenki takiej z ciastem domowej roboty, pyszną kawą, herbatą, serdeczną atmosferą... Ehhh, może kiedyś?
Napewno pojechałabym do Twojej Kafejki na małą czarną i pyszne domowe ciasteczko:)) daj znać jak kiedyś ją otworzysz hehe pozdrawiam cieplutko:))
Masz to jak w banku! :)
Ja bylabym pielegniarka.Niestety moi rodzice uznali, zejestem zbyt wrazliwa aby wykonywac ten zawod:(Dzisiaj mam 38 lat i wiem ze bylabym dobra pielegniarka, lubie ludzi,mam dla nich wiele cierpliwosci i wspolczucia...Coz..
Zapewne byłabyś cudowną pielęgniarką, a wrażliwość i współczucie ma tu również ważną rolę w tym zawodzie... no chyba że boisz się widoku krwi:) pozdrawiam (głowa do góry):)
Ja chciałabym byc prawnikiem lub pisarką.
Ech miałam też etap w życiu gdy pisałam czasem krótkie powiastki, ale zawsze byłyby to horrory sience fiction:) teraz gdy mam dzieci, to i wrażliwość troszkę inna:P pozdrawiam :))
Ja w szkole podstawowej śpiewałam w chórze i swoją przyszłość widziałam na scenie,ale brak pieniędzy zaprzepaścił moje marzenie.
Jednak już od kilku lat moje marzenie zosało częściowo spełnione,moja siostrzenica (chrześnica) uczy się w szkole muzycznej.
Ojj jak ja uwielbiam słuchać chórów i męskich i żeńskich... Szkoda że ci nie wyszło, napewno bym cię słuchała teraz :))
Tyle było ludzi i niespełnionych marzeń w moim życiu , że już sam nie wiem na czym mi tak naprawdę zależy . Teraz staram się jak najlepiej wykonywać swoją pracę i dobrze wychować i wykształcić syna . To trudne dla samotnego ojca , więc może na chwilę obecną to właśnie jest moim marzeniem które mogę - jestem pewny że mi się uda - zrealizować do końca .
Z góry przepraszam, że nie będzie tu o marzeniach,ale muszę to napisać: Guma, wspaniały komentarz! Wyjątkowe słowa... Życzę spełnienia. Pozdrawiam serdecznie
rzeczywiście, napisałeś to przepięknie:) życzę samych sukcesów i spełnienia chociaż tych najmniejszych marzeń:))
...a ja od dziecka chciałam jeździć konno (woltyżerka, skoki przez przeszkody na zawodach jeździeckich) Ale rodzina traktowała to jako dziecięcy kaprys, na który niestety nie było pieniędzy :( Potem chciałam też być łyżwiarką figurową, baletnicą, chciałam trenować gimnastykę artystyczną (olimpiady oglądałam z otwartą buzią)....Tylko cóż...w miejscowości w której mieszkalismy -takiej małej wiosce nie było mowy o spełnieniu marzeń. Miasto stwarza większe możliwości, ale trzeba byłoby mnie wysłać daleko...a na to też nie było pieniędzy...tymczasem w miarę jak rosłam docierało do mnie, że jestem już na to za stara :(
Teraz wiem, że nigdy nie zbagatelizuję pasji swoich (o ile bedę je mieć) dzieci. I nigdy nie zafunduję im życia w jakiejś pipidówie bez perspektyw :(
p.s mój tato był weterynarzem :) Z racji jego zawodu mieliśmy w domu m.in sowę , sarnę, pieknego psa-charta polskiego - sunię.
Tata pasjonował się fotogrfią - tę miłość i ja po nim odziedziczyłam. ALe niestety brak zdolności. Wszystko mija...niszczą sie góralskie ciupagi, muszelki znad morza przestają szumieć...a fotografię są wieczną pamiatką. I tak do dziś żyją...czarno- białe zdjęcia, które tata wywoływał w ciemnej kuchni przy zgaszonym świetle (jedynie jakieś odpowiednie kolorowe żarówki). Maczał papier fotograficzny w jakichś roztworach i wieszał na spinaczach do wyschnięcia.
Mamy masę tych zdjęć. Czarno-białe pocztówki "pachnące tatą", którego nie ma już 7 lat...
A dziś....? jak wyżej- też marzę o własnej kawiarni/ cukierni z domowym ciatsem według własnej reeptury. Taka manufaktura z pralinkami i kawą własnej produkcji...to co? Może spóła?
No wlasnie, kim bym byla? Od wczoraj zadaje sobie to pytanie. Chyba matka duzej ilosci dzieci w domu nad rzeka, otoczona sfora psow, kotow i przynajmniej jednego konika. A tutaj dzieci malo, do rzeki daleko, metraz tez taki sobie, pies jeden, a natura tylko tarasowa. W gruncie rzeczy chyba wszystko jest ok, dzieci w porzadku, choc wolalabym nie dwoje ale z szescioro, zawod bardzo lubie, meza nie zamienilabym na zadnego innego, wiec przestaje sie zastanawiac nad niespelnieniem marzen.
Pozdrawiam wszystkich
Byłabym zoologiem, behawiorystą - zajmowałabym się zachowaniami ssaków morskich; waleni, delfinów.. W ciepłych morzch:) Zawsze marzyłam o nurkowaniu głębinowym wsród zwierząt...No nic, w realu mam namiastkę: obserwuję relacje pomiędzy moimi trzema sukami. To też wszak ssaki:)
...mamą.
Smakosiu kochana, mama jeszcze mozesz byc, jak nie wlasnego dziecka , to zaadoptowanego. Nie jest wazne, kto urodzil, wazne, kto da milosc, a Ty masz milosci MORZE!!!!!!!!!!
Musze Ci powiedziec, ze szwedzi adoptuja niesamowita ilosc dzieci jak na taki maly kraj. Tu sie wszystkie dzieci kocha. Czarne, zolte i jakie tylko:) W ostatnich latach adoptowano tysiace dziewczynek z Chin, tam ich nikt nie chce a tutaj sa uwielbiane. Niestety svinska grypa zamknela granice chinska i rodziny czekajace na dzieci musza to przeczekac jakis czas.
Corka mojego kuzyna (mieszkaja w Polsce) zaadoptowala dziewczynke, bo po ciezkim wypadku samochodowym nie mogla byc biologiczna mama. Dziewczynka jest kochana przez caly klan rodzinny:)
Sciskam cieplo!
Tineczko w tej chwili z ta adopcja to tez nie jest tak prosto jak kiedys.Moi znajomi sa w trakcie adopcji wlasnie,nie zakwalifikowali sie do adopcji dziecka malego bo oboje maja po 35lat i stwierdzono ze sa za starzy na male dziecko,ale moga zaadoptowac dziecko strasze.
Tutaj w Niemczech ,gdzie w tej chwili mieszkam rodzice w tym wieku,ktory podalam wyzej nie maja szans na jakakolwiek adopcje.Sumuje sie wiek potencjalnych rodzicow i nie moze przekroczyc to 70lat.Mam tutaj przyklad tez wsrod znajomych,ale mogli sie starac o adopcje z zagranicy,zaadoptowali 2 dziewczynki z Rosji,rodzenstwo.
No i jeszcze jeden przyklad ,kuzynka w Polsce prowadzila kiedys pogotowie opiekuncze w swoim domu,i czasem w nocy przywozono jej dzieci zabiedzone z chorobami,z swierzbem itd.Dzieci ktore odebrano rodzicom nie interesujacym sie nimi,prawie zawsze z rodzin patologicznych,takie dziecko dochodzilo do siebie czasem bylo u kuzynki kilka miesiecy czasem nawet rok i potem umieszczano dzieci w domu dziecka.Kuzynka strasznie przechodzila rozstania z maluszkami,wiec zaadoptowala trojeke chlopcow,ale pogotowia nie prowadzi juz.Teraz oprocz swojej dwojki dzieci biologicznych ma trojke adoptowanych.
Kiedys chyba nie bylo tyle obwarowan przy adopcji,ale pewna nie jestem.
Aleksandro, u nas nie ma tego typu kryterii, nawet samotne kobiety po 40-sce moga adoptowac. W Szwecji nie ma dzieci do adopcji, wszystkie adopcje sa z zagranicy. Najnowsze jest adoptowanie dzieci z Wietnamu i Kambodii (tak to sie pisze?)
Twojej kuzynce podziekuj, bo zrobila co jej serce kazalo i jestem pewna, ze rodzina jest szczesliwa z ta nowa trojka chlopcow. Tak , jak napisalam, nie musi sie urodzic, zeby kochac dziecko. Ja , gdyby dali mi szanse , przyjelabym pare obojetnie w jakim wieku:)
Gdyby mi wyszło w życiu miałabym swój pensjonat pełen ciepła i dobrego jedzenia(jak czytaliście Dom nad rozlewiskiem to wiecie o czym mowię)A tak...niestety pensjonat prowadzę ale nie swój ale może się kiedyś coś zmieni??
Marcia, co tak skromnie ? Ja bym Ci zaproponowała zupełnie co innego !
Np - ze mną , jako towarzyszką - wyprawę do amazońskiej dżunglii w poszukiwaniu Twojego narzyczonego- milionera.My, jako znane na całym swiecie top modelki zmagałybysmy się z kupą anakond, trujacych roślin i tubylców, ale dokonałybyśmy epokowego odkrycia - nieznanego plemienia, znającego lekarstwo na raka :) Nie lepiej tak ? A Ty o jakichś pensjonatach !
Marciu, mi ta książka też namąciła w głowie i marzenia rozbudziła...Muszę zagrać w totka, bo inaczej, to ech! :-)
Po pierwsze zawsze chciałam być artystką, piosenkarką, aktorką, po prostu gwiazdą, na szczęście mi to przeszło.
Po drugie całe życie marzyłam, by byc fryzjerką, i teraz po latach pracy w banku mam nadzieję spełnić to pragnienie, gdyż jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego rozpocznę pierwszy kurs, aby się wprawić,a potem, kto wie?
I trzecie skryte marzenie, z głębi serca, chciałabym być agentką, a co najmniej policjantką i to nie "biurową".
A moje marzenia się spełniły, od zawsze chciałam byc nauczycielką przedszkola, pracuje w tym zawodzie 19 lat i jestem bardzo szczesliwą osobą:)
Napewno byłabym archeologiem i to śródziemnomorskim .Taką laską w skafandrze do nurkowania, która dokonuje wieeelkich odkryć a z opresji ratowałby mnie przepływający obok jachtem szejk, lub milioner - awanturnik, który także poszukiwałby tych samych skarbów :) Facet powinien być w typie pięknego brzydala, mieć tony uroku osobistego i bardzo gruby portfel.Czy mam tak bardzo wygórowane marzenia ?
Projektanktą wnętrz, ...projektanką ogrodów z własną pracownią, domem urządzonym w starym sylu, ogrodem pełnym kwiatów i .....sadem.
Życzę każdemu spełnienia marzeń,Ula
Jak narazie to projektuję w swoim mieszkanku, sadzę kwiaty na parapecie i może będzie mała działeczka?
Od czegoś trzeba przecież zacząć?
nauczycielem , skończylam liceum o profilu pedagogicznym , chciałam zawsze uczyć młodsze klasy , ale nie wyszło :)
Twoj post przypomnial mi typowa prace domowa ze szkoly podstawowej, gdzie pewnie kazdy z was musial napisac kim chce byc w zyciu....to ciekawe...ja w pewnym sensie robie wlasnie to co napisalam w moim szkolnym zeszycie...ale zupelnie inna, okrezna droga...
w moim zeszycie bylo napisane, ze chce sie opiekowac starszymi ludzmi...mama mnie wysmiala i wszyscy byli w szoku, bo mialam "charakterek" i nic nie wskazywalo na cierpliwa usluzna osobke...dzisiaj zajmuje sie chorymi, starszymi ludzmi, mam dla nich zrozumienie, cierpliwosc i daje im duzo radosci i sily....chcialam tez malowac....i w koncu maluje...po wielu wielu latach...a z wyksztalcenia jestem chemikiem, ale praca w laboratorium tez bardzo mi sie podobala....chce tylko powiedziec, ze kazde niespelnione marzenie moze przerodzic sie w spelnione, ale wymaga to duzo wysilku i wyzeczen, samozaparcia....a i czasem tak bywa, ze los sam o to zadba :) pozdrawiam