U nas na piętrze i w naszej klatce często zmieniają się sąsiedzi. Na parterze mam za to fajną sąsiadkę (jej mąz też jest ciepłym człowiekiem).Starsza kobieta ale bardzo sympatyczna. W moim bloku jest ok 80 mieszkań . Z większością ludzi znam się z widzenia a z wieloma rozmawiam i utrzymuje dobre stosunki sąsiedzkie :). Jak się jest dla innych dobrym to i inni odwzazjemniają swoje uczucia.
Gdy mieszkałęm w blokach kłaniałem się wszystkim sąsiadom, ale bliższe kontakty starałem się utrzymywać raczej z ludźmi zamieszkałymi kilka bloków dalej.
Na każdej wsi na której mieszkałem miałem prawie zaprzyjaźnione 2-3 domy. Z niektórymi utrzymuję do dziś kontakt telefoniczmy. Tu gdzie teraz mieszkam przyszło mi dzielić podwórze z człowiekiem, który chce od czasu do czasu udowodnić, że renta z powodu niezrównoważenia psychicznego mu się należy. Ja go ignoruję. Wymyślił kiedyś, że jak on chodzi do kościoła to ja mu węgiel kradnę. Z poprzednim współużytkownikiem podwórka, który był jego stryjem, toczył ponoć bez przerwy wojny. Wszędzie takich można znaleźć. Onie też stanowią koloryt życia.
Pozdrawiam.
J.I.Sz. napisał: "Nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co może dać ci sąsiadka". I tego się będę trzymał!!!
Mam w Krakowie sąsiada, typowego dorobkiewicza. Pan na stanowisku i z wyższym wykształceniem. Poglądy ostro prawicowe. Początkowo wymienialiśmy jedynie grzecznościowe uprzejmości na schodach. Później kiedyś (bo mieszkamy drzwi w drzwi) spontanicznie zaprosiliśmy go z małżonką na jednego. I tak jakoś szło. Nawet przeszliśmy na po imeniu. Oni byli u nas kilka razy na zaimprowizowanej kolacji, my u nich raz jedyny na winku. Później u nas była grubsza impreza na wiele osób, na którą zostali oczywiście również zaproszeni. Na stół wjechały różne delikatesy. Sąsiad z wyraźnie kwaśną miną nadmienił, że on umie robić tylko kanapki. Na co my, że to wspaniale. Kanapki też się jada. Po jakiejś godzinie sąsiad sprowokował jakąś kłótnię i ostentacyjnie wyniósł się do siebie. Od tej pory wymieniamy chłodne ukłony tylko z jego żoną i znowu jesteśmy na pan - pani. On nas ignoruje i to kompletnie. Ona pytana o co chodzi, czerwieniąc się spuszcza głowę i nie zajmuje stanowiska. Jest nam nieco głupio bo nie rozumiemy tego sposobu zachowania. Przypuszczamy, że odegrał ten cały teatr aby nas w przyszłości nie muisiał zapraszać do siebie w rewanżu.
Lubczyku prawdopodobnie jest tak jak piszesz,odegral teatr zeby...Dodam ,ze jak mieszkalam jeszcze w Polsce ,mialam takich znajomych,ktorzy uwazali ,ze u nas mozna organizowac letnie imprezy grillowe badz tez inne,bo mieszkamy w domu z ogrodkiem.No i tak zawsze bylo,bo my mamy ogrodek i miejsce po temu.Alez jakie bylo moje zdziwienie ,jak kiedys spotkalismy sie grupa u tychze znajomych,dodam ,ze przypadkiem ,i bylo tam tez paru innych ,ktorze czesto sie z naszymi znajomymi spotykali i jakos tak komus sie wymsknelo ,ze potrzebni jestesmy tylko do takich imprez wtedy gdy uzyczymy swojego ogrodka,Wtedy sie we wnie zagotowalo i po przeanalizowaniu ,doszlam do wniosku ,ze z tymi znajomymi spotykamy sie wtedy przewaznie gdy jest lato,poza latem Ci znajomi spotykaja sie i oszem ale przewaznie bez nas. No i tak jakos ta przyjazn sie pozniej rozluznila ,na tyle ,(po wczesniejszym zdemaskowaniu)ze spotykalismy sie pozniej sporadycznie. Dodam rowniez ,ze z calym bajzlem po takim imprezowaniu ogrodkowym zostawalismy sami,chociaz wczesniej imprezowicze sami deklarowali ,ze pomoga przy sprzataniu,a pozniej dogorywali gdzies w kaciku.
"Takich" znajomych to ja mam od zawsze. Chętnie przychodzą jak się ich zaprosi. Nie mogę powiedzieć bo poza jedną osobą nikt się sam ne wprasza. Ale jeżeli idzie o rewanż to jest cienko. Wypada tak 10 x 1 na moją niekorzyść. Teraz też tak Jak Ty, postanowiliśmy zmienić politykę. Koniec z charytatywnością. Od tej pory zapraszamy tylko ludzi, którym coś zawdzięczamy i w ten sposób budujemy i nowy model podejmowania gości i nowy krąg towarzyski. Pewnie będą mówić, że jestem wyrachowany ale mi to dynda.
Czy my znamy swoich sąsiadów?Czy raczej wolimy mijać ich zdaleka i nie wiedzieć o nich nic?
Wszystkim Waszym i moim sąsiadom życzę pogody ducha i wielu uśmiechów na twarzy.
U nas na piętrze i w naszej klatce często zmieniają się sąsiedzi. Na parterze mam za to fajną sąsiadkę (jej mąz też jest ciepłym człowiekiem).Starsza kobieta ale bardzo sympatyczna. W moim bloku jest ok 80 mieszkań . Z większością ludzi znam się z widzenia a z wieloma rozmawiam i utrzymuje dobre stosunki sąsiedzkie :). Jak się jest dla innych dobrym to i inni odwzazjemniają swoje uczucia.
Gdy mieszkałęm w blokach kłaniałem się wszystkim sąsiadom, ale bliższe kontakty starałem się utrzymywać raczej z ludźmi zamieszkałymi kilka bloków dalej.
Na każdej wsi na której mieszkałem miałem prawie zaprzyjaźnione 2-3 domy. Z niektórymi utrzymuję do dziś kontakt telefoniczmy. Tu gdzie teraz mieszkam przyszło mi dzielić podwórze z człowiekiem, który chce od czasu do czasu udowodnić, że renta z powodu niezrównoważenia psychicznego mu się należy. Ja go ignoruję. Wymyślił kiedyś, że jak on chodzi do kościoła to ja mu węgiel kradnę. Z poprzednim współużytkownikiem podwórka, który był jego stryjem, toczył ponoć bez przerwy wojny. Wszędzie takich można znaleźć. Onie też stanowią koloryt życia.
Pozdrawiam.
J.I.Sz. napisał: "Nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co może dać ci sąsiadka". I tego się będę trzymał!!!
W dobie kryzysu oszczędzam energię i kąpię się z sąsiadką
To jest ta dieta cud???
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> To jest ta dieta cud???
Przecież piszę, że: "oszczędzam energię"
Ale OT. Jak można stracić kalorie oszczędzając energię?
Przepraszam Alicjo
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> Ale OT. Jak można stracić kalorie oszczędzając energię?
> Przepraszam Alicjo
Czerpiąc radość w uniesieniu, albo np. wtedy kiedy "płynie się na fali" >
choćby na surfingowej desce, albo na prozaicznym "materacu"
Oj panowie panowie pięknie się rozkręcacie
Tańsza a ile przyjemniejsza ;)
Mam w Krakowie sąsiada, typowego dorobkiewicza. Pan na stanowisku i z wyższym wykształceniem. Poglądy ostro prawicowe.
Początkowo wymienialiśmy jedynie grzecznościowe uprzejmości na schodach. Później kiedyś (bo mieszkamy drzwi w drzwi) spontanicznie zaprosiliśmy go z małżonką na jednego. I tak jakoś szło. Nawet przeszliśmy na po imeniu. Oni byli u nas kilka razy na zaimprowizowanej kolacji, my u nich raz jedyny na winku.
Później u nas była grubsza impreza na wiele osób, na którą zostali oczywiście również zaproszeni.
Na stół wjechały różne delikatesy. Sąsiad z wyraźnie kwaśną miną nadmienił, że on umie robić tylko kanapki. Na co my, że to wspaniale. Kanapki też się jada.
Po jakiejś godzinie sąsiad sprowokował jakąś kłótnię i ostentacyjnie wyniósł się do siebie.
Od tej pory wymieniamy chłodne ukłony tylko z jego żoną i znowu jesteśmy na pan - pani. On nas ignoruje i to kompletnie.
Ona pytana o co chodzi, czerwieniąc się spuszcza głowę i nie zajmuje stanowiska.
Jest nam nieco głupio bo nie rozumiemy tego sposobu zachowania. Przypuszczamy, że odegrał ten cały teatr aby nas w przyszłości nie muisiał zapraszać do siebie w rewanżu.
Lubczyku prawdopodobnie jest tak jak piszesz,odegral teatr zeby...Dodam ,ze jak mieszkalam jeszcze w Polsce ,mialam takich znajomych,ktorzy uwazali ,ze u nas mozna organizowac letnie imprezy grillowe badz tez inne,bo mieszkamy w domu z ogrodkiem.No i tak zawsze bylo,bo my mamy ogrodek i miejsce po temu.Alez jakie bylo moje zdziwienie ,jak kiedys spotkalismy sie grupa u tychze znajomych,dodam ,ze przypadkiem ,i bylo tam tez paru innych ,ktorze czesto sie z naszymi znajomymi spotykali i jakos tak komus sie wymsknelo ,ze potrzebni jestesmy tylko do takich imprez wtedy gdy uzyczymy swojego ogrodka,Wtedy sie we wnie zagotowalo i po przeanalizowaniu ,doszlam do wniosku ,ze z tymi znajomymi spotykamy sie wtedy przewaznie gdy jest lato,poza latem Ci znajomi spotykaja sie i oszem ale przewaznie bez nas.
No i tak jakos ta przyjazn sie pozniej rozluznila ,na tyle ,(po wczesniejszym zdemaskowaniu)ze spotykalismy sie pozniej sporadycznie.
Dodam rowniez ,ze z calym bajzlem po takim imprezowaniu ogrodkowym zostawalismy sami,chociaz wczesniej imprezowicze sami deklarowali ,ze pomoga przy sprzataniu,a pozniej dogorywali gdzies w kaciku.
"Takich" znajomych to ja mam od zawsze. Chętnie przychodzą jak się ich zaprosi. Nie mogę powiedzieć bo poza jedną osobą nikt się sam ne wprasza. Ale jeżeli idzie o rewanż to jest cienko. Wypada tak 10 x 1 na moją niekorzyść.
Teraz też tak Jak Ty, postanowiliśmy zmienić politykę. Koniec z charytatywnością. Od tej pory zapraszamy tylko ludzi, którym coś zawdzięczamy i w ten sposób budujemy i nowy model podejmowania gości i nowy krąg towarzyski.
Pewnie będą mówić, że jestem wyrachowany ale mi to dynda.