Zaczął się blado. Waga przed śniadaniem pokazała 111 kg Gdyby to były trzy asy w pokerze, to byłbym górą. Ale, że te trzy jedynki czynią sto jedenaście kilogramów, to niestety nie pozwala wzbić się za wysoko. Przy tej smutnej okazji odkryłem nowe prawo przyrody: im słabsza jest wola zachowania konsekwencji w czasie diety, tym silniejsze jest przyciąganie kuli ziemskiej. Mam zamiar poprawić "siłę woli" od poniedziałku. A tak to nic się nie dzieje. Zabiegi wrócą pełną parą dopiero od wtorku. W Austrii w poniedziałek jest święto. Na dziś i na jutro w porze obiadowej zamówiłem stolik u braci Obauer. Zainteresowanych odsyłam do lektury mojej strony > Austria dla mówiących po polsku. Tam jest opis miejsca mojej klęski, słabości do dobrego jedzenia.
Od samego początku myślałem, że masz za niską wagę do skutecznej motywacji. Jak dojdziesz do 115, to wtedy szybko się zmotywujesz i równie szybko odchudzisz. Póki co nie żałuj sobie strudelków.
Ja, jak miałam zacząć się odchudzać, tez zawsze mówiłam " od poniedziałku" No to trzymam kciuki za ten poniedziałek. Nie masz ze sobą przypadkiem aparaciku foto ? Z miłą chęcią obejrzałabym to i owo...
Użytkownik Pola42 napisał w wiadomości: > Ja, jak miałam zacząć się odchudzać, tez zawsze mówiłam " od > poniedziałku" No to trzymam kciuki za ten poniedziałek.Nie masz > ze sobą przypadkiem aparaciku foto ? Z miłą chęcią obejrzałabym to i owo...
... od poniedziałku, czy od pierwszego dnia nowego miesiąca > to jest podręcznikowy syndrom pewnych słabości. U mnie manifestuje się ona ciekawością smaku innych kuchni a nie nieokiełznanym apetytem.
A tak apropos rłóżnych KUCHNI. Zapamietajcie proszę, że na świecie są tylko dwie kuchnie: ta dobra i ta nie dobra (albo zła, jak kto woli) Wszystkie te inne określenia typu: chińska, włoska czy francuska, to są tylko sposoby gotowania!
Zanim zostanę wezwany do zdania relacji co było na obiedzie, czynię to już teraz.
Jak zwykle na wstępie było "czekadełko-smarowidełko" w postaci pachnącego wiejskiego masła i pucharka wypełnionego gęsią wątróbką, pokrytą boskim smalczykiem. Oczywiście bogaty wybór różnych chlebków. Do tego rozmaite drobiazgi raz na ząbek. A to cieniutki plasterek suchej kiełbasy z jagnięcia na kostce spoistej galaretki z dziczyzny, a to nieco tatara z łososia z koprem na herbatniej łyżeczce, a to kuleczka owczego sera na talarku skarmelizowanego z pieprzem cukru, itp., itd.
Pozdrowienia od szefa kuchni: cieniutki plaster marynowanej piersi indyka na kremie z fenkuła; i później łyżeczka ryżu z mięsem (specjalność kuchni serbskiej, w Polsce często błędnie zwana risottem)
Przystawka: paski bajcowanego sandacza z pieprzem seczuańskim, urozmaicone kawałkami homara i małży Afrodyty ułożonymi na kremie topinambur. Danie główne: na specjalne zamówienie "Tafel spitz". Specjalnie wybrany kawałek wołowiny parzony w rosole. Plastry męsa były podane na kostkach kalarepy gotowanej z szafranem. Do tego warstwowy torcik kartoflany, z obłędnie pysznie przypieczoną skórką!
Deser - mini naleśniczki z rabarbarem i do tego lody ze szparagów.
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości: > Za to dla mnie 35 Euro za jeden posiłek to sen!!!!
Ja bywam tam raz w roku z okazji urodzin starszego z braci i wtedy jako zaproszony gość nc nie płacę. Wypada się jakoś zrewanżować i co jakiś czas wpaść na obiadek za rachunek. W ten sposób w płacę w sumie ok. 25% tegoco miałbym zapłacić.
Zaczął się blado.
Waga przed śniadaniem pokazała 111 kg
Gdyby to były trzy asy w pokerze, to byłbym górą. Ale, że te trzy jedynki czynią sto jedenaście kilogramów, to niestety nie pozwala wzbić się za wysoko.
Przy tej smutnej okazji odkryłem nowe prawo przyrody: im słabsza jest wola zachowania konsekwencji w czasie diety, tym silniejsze jest przyciąganie kuli ziemskiej.
Mam zamiar poprawić "siłę woli" od poniedziałku.
A tak to nic się nie dzieje. Zabiegi wrócą pełną parą dopiero od wtorku. W Austrii w poniedziałek jest święto.
Na dziś i na jutro w porze obiadowej zamówiłem stolik u braci Obauer. Zainteresowanych odsyłam do lektury mojej strony > Austria dla mówiących po polsku. Tam jest opis miejsca mojej klęski, słabości do dobrego jedzenia.
Od samego początku myślałem, że masz za niską wagę do skutecznej motywacji. Jak dojdziesz do 115, to wtedy szybko się zmotywujesz i równie szybko odchudzisz. Póki co nie żałuj sobie strudelków.
Ja, jak miałam zacząć się odchudzać, tez zawsze mówiłam " od poniedziałku" No to trzymam kciuki za ten poniedziałek.
Nie masz ze sobą przypadkiem aparaciku foto ? Z miłą chęcią obejrzałabym to i owo...
Użytkownik Pola42 napisał w wiadomości:
> Ja, jak miałam zacząć się odchudzać, tez zawsze mówiłam " od
> poniedziałku" No to trzymam kciuki za ten poniedziałek.Nie masz
> ze sobą przypadkiem aparaciku foto ? Z miłą chęcią obejrzałabym to i owo...
... od poniedziałku, czy od pierwszego dnia nowego miesiąca > to jest podręcznikowy syndrom pewnych słabości.
U mnie manifestuje się ona ciekawością smaku innych kuchni a nie nieokiełznanym apetytem.
A tak apropos rłóżnych KUCHNI.
Zapamietajcie proszę, że na świecie są tylko dwie kuchnie: ta dobra i ta nie dobra (albo zła, jak kto woli)
Wszystkie te inne określenia typu: chińska, włoska czy francuska, to są tylko sposoby gotowania!
Zanim zostanę wezwany do zdania relacji co było na obiedzie, czynię to już teraz.
Jak zwykle na wstępie było "czekadełko-smarowidełko" w postaci pachnącego wiejskiego masła i pucharka wypełnionego gęsią wątróbką, pokrytą boskim smalczykiem. Oczywiście bogaty wybór różnych chlebków. Do tego rozmaite drobiazgi raz na ząbek. A to cieniutki plasterek suchej kiełbasy z jagnięcia na kostce spoistej galaretki z dziczyzny, a to nieco tatara z łososia z koprem na herbatniej łyżeczce, a to kuleczka owczego sera na talarku skarmelizowanego z pieprzem cukru, itp., itd.
Pozdrowienia od szefa kuchni: cieniutki plaster marynowanej piersi indyka na kremie z fenkuła; i później łyżeczka ryżu z mięsem (specjalność kuchni serbskiej, w Polsce często błędnie zwana risottem)
Przystawka: paski bajcowanego sandacza z pieprzem seczuańskim, urozmaicone kawałkami homara i małży Afrodyty ułożonymi na kremie topinambur.
Danie główne: na specjalne zamówienie "Tafel spitz". Specjalnie wybrany kawałek wołowiny parzony w rosole. Plastry męsa były podane na kostkach kalarepy gotowanej z szafranem. Do tego warstwowy torcik kartoflany, z obłędnie pysznie przypieczoną skórką!
Deser - mini naleśniczki z rabarbarem i do tego lody ze szparagów.
Ludzie!!! Ja sobie stąd idę...
To real, czy sen?
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> To real, czy sen?
Absolutny real za 35 Euro, łącznie z wodą mineralną, lampką eleganckiego białego wina i dużą kawą!
Za to dla mnie 35 Euro za jeden posiłek to sen!!!!
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> Za to dla mnie 35 Euro za jeden posiłek to sen!!!!
Ja bywam tam raz w roku z okazji urodzin starszego z braci i wtedy jako zaproszony gość nc nie płacę.
Wypada się jakoś zrewanżować i co jakiś czas wpaść na obiadek za rachunek.
W ten sposób w płacę w sumie ok. 25% tegoco miałbym zapłacić.
Opowiadaj o smakowitościach, czytając o nich chudnę :) To dopiero jest dieta.
Użytkownik bea39 napisał w wiadomości:
> Opowiadaj o smakowitościach, czytając o nich chudnę :) To dopiero jest dieta.
Masz rację. Trzeba z tym skończyć bo nie jest na miejscu i powoli staje się nudne :-(
Nie żartuj, gdzie tam nudne...