Kolejno, trzeci już cud gastronomii austriackiej, rzetelnie zasługujący na hymny pochwalne. Według mnie w tym przypadku wart i tzw. pień anielskich, których też by było za mało.
Restauracja przy: Hotelu OBAUER,IV HAUBEN i 19 punktów.
Telefon: 0043/+6468/5212-0, fax: +6468/521212.
Adres: 5450 WERFEN, Markt 46
SalzburgerLand.
Rezerwacja: choć nie jest obowiązkowa to jednak na wszelki wypadek nie zaszkodzi.
Często ciężko o miejsce.
Dni i godziny otwarcia: dni niestety zmienne, a to ze względu na płynność urlopów
i przerw w pracy. Godziny jak wszędzie, przestrzegając pory obiadowej i kolacji.
Należy koniecznie wcześniej upewnić się telefonicznie aby nie musieć całować klamki.
Kategoria cenowa: na osobę trzeba kalkulować 100 -150 €.
Moim zdaniem, to jak na tak wysoki poziom należy uznać, że to tanio.
Restauracja położona jestw bliskim sąsiedztwie autostrady
SALZBURG -VILLACH, ok. 35 km za Salzburgiem.
Należy kierować się w kierunku zjazdu na WERFEN. Maleńkie to miasteczko leży u stóp majestatycznej góry, na której szczycie pyszni się monumentalne warowne zamczysko, swego czasu będące tłem do sensacyjnych filmów z okresu II Wojny Światowej. Bardzo wyraźne drogowskazy pomagają przybyszom trafić do centrum, które w całym swym majestacie jest jedną główną ulicą tego przytulnego grodu. Tam właśnie należy szukać omawianego przybytku. Na terenie owego „rynku” obowiązuje opłata za parkowanie samochodu.
Na szczęście jedynie symboliczna.
Wg mojej osobistej oceny, pod względem walorów smakowych jest to najlepsza restauracja w całej Austrii.
Lokal prowadzą bracia Karl & Rudi Obauer (stąd nazwa restauracji). Stworzyli swoją nową kuchnię rzucając ciekawe spojrzenie na mocno tradycyjne potrawy regionalne. Jak gdzie indziej, i oni opisali tą swoją filozofięw interesującej i naprawdę godnej polecenia książce kucharskiej, która jest do nabycia na miejscu.
Zasłynęli dodatkowo trudną umiejętnością perfekcyjnego doboru win do swych niebiańskich kreacji kulinarnych. Każdego roku obaj bracia osobiście udają się na degustacje bezpośrednio do źródeł, czyli do wybranych wytwórców win indywidualnie.
Zamawiają głównie nie najbardziej chwalone marki co te, które ich zdaniem będą tworzyć idealną harmonię z ich potrawami. „Do nas przychodzi się po to aby dobrze zjeść i dlatego wino do posiłku powinno stanowić jedynie wspaniałe uzupełnienie. Źle się dzieje na stole gdy wino przejmuje dominację nad talerzem. Coś takiego jest dopuszczalne jedynie w winiarni ale nigdy w eleganckiej restauracji” – powiedzieli mi obaj mistrzowie.
Faktycznie trzeba im przyznać rację. Jedzenie i picie nie powinny stanowić dla siebie konkurencji a tym bardziej nawzajem być sobie przeszkodą.
W restauracji OBAUER prawdziwą torturą jest konieczność wyboru między tymi wszystkimi wspaniałościami. Zdecydujesz się na jedno, natychmiast powstaje żal, że pominąłeś inne. Jedno lepsze od drugiego.
Przytoczę wobec tego jedynie krótki opis tego czym mnie uraczono a Czytelnikom radzę
z całego serca, osobiście przekonać się o walorach kulinarnej sztuki obu braci.
A więc na przystawkęfilet z królika ze szparagami. Do niego dwa przepyszne sosy i tost ze słodkawej drożdżówki a na nim cieniusieńko pokrojona gęsia wątróbką.
Drugą ciepłą przystawką byłfilet z suma z wody, z zielonym groszkiem, i do niego kluska francuska jako dodatek. Choć ten sum z wody z groszkiem brzmi raczej mało interesująco, ręczę że to rewelacja godna choćby uwiecznienia przez jakiegoś poetę. Głównym daniem była łopatka wołowa duszona w czerwonym winie ! Po niej wyraźnie odczułem zwiększoną siłę przyciągania ziemskiego. Na deser zniewolono mnie jeszcze kremem cytrynowymz truskawkami i do tego puszystymi lodami ananasowymi na dodatek. UFF ! Bracia Obauer przeszli samych siebie.
Na miejscu można kupić same wspaniałości i rarytasy. Np. ocet z jarzębiny lub malin. Fantastyczne oliwy prosto ze słonecznej Italii a wśród nich cudownie pachnąca ekstraktem
z bazylii. Suchą kiełbasę z jelenia lub jagnięcia, itp.
Kto przejeżdżając mimo, nie wstąpi tam skosztować tych wspaniałości, ten i sam sobie winien bo nie wie co traci.
No właśnie. Tak było na samym początku roku 2.000 Teraz nie wiele się zminiło, poza tym, że "komisja" przyznająca gwiazdki Michelina nie jest zachwycona tym, że bracia odrzucają zainteresowanie się kuchnią molekularną. Do tej pory nie każdy mógł patrzeć na ręce mistrzów. Od bardzo niedawna można dostąpić tego zaszczytu. We środy lub czwartki Rudi Obauer gotując odpowiada na wszystkie pytania (od 8 rano do ok. 15-tej) Później "kursant" - lub tka, na kolację otrzymuje programowych 6 dań. Doświadczenie uczy, że do spróbowania (gratis) dostanie jeszcze z 5 innych. Zabawa jest dość kosztowna bo opłata za taką przyjemność wynosi 350 €. Do tego trzeba wytrawnie znać miejscowy niemiecki dialekt, albo zatrudnić tłumacza. Można się plątać po całej kuchni i zadawać pytania wszystkim. Ewentualny nocleg w 4 gwiazdkowym hotelu kosztuje dodatkowo ok. 130 € Natomiast śniadanie hotelowe u Obauerów, rzuca na kolana najwybredniejszych smakoszy świata na kolana. Nie byłem na śniadaniu u żadnej królowej ale Obauerowie tu mają pod sobą wszystkie kuchnie pałacowe.
Po tych wszystkich opisach, tego wspaniałego jedzenia, dostałam prawdziwego "ślinotoku". I marzę o tym, żebym chociaż raz w życiu mogła spróbować takich rarytasów! Ale Ci tego zazdroszczę!!
Może mi się kiedyś poszczęści i będę miała "wolne środki" na taką wyprawę, kto wie...Nie omieszkam wtedy zgłosic się do Ciebie. A na razie dziekuję za propozycję
Kropcia taka przyjemność to tylko 1500 zł , moja miesięczna wypłata i to z dodatkami wszelkimi . Podejrzewam że składniki kosztują ze 200 zł a reszta to robocizna .
Użytkownik monia7301 napisał w wiadomości: > Kropcia taka przyjemność to tylko 1500 zł , moja miesięczna wypłata i to z > dodatkami wszelkimi . Podejrzewam że składniki kosztują ze 200 zł a reszta to > robocizna .
Częściowo masz rację. Nad świetnośćią potraw i dobrym samopoczuciem gości czuwją tam 22 osoby. Czymś trzeba je opłacić! A takie kosztowne wycieczki do źródeł świetności smaku, to i tutaj są przeznaczone tylko dla osób, które gotowaniem zajmują się zawodowo i mogą taki wydatek wpisać w koszta własne.
Otóż, otóż! Ale nie jadać takich rzeczy, wcale nie znaczy być nieszczęśliwym.
Ja cieszę wzrok, podziwiam kulinarne umiejętności, troszeczkę zazdroszczę (i tych umiejętności i możliwości pochłaniania efektów pracy takich kucharzy), ale zjadam z równym smakiem placki ziemnaczane z cukrem za 2,50 za cały talerz i suszone pomidory za 14 zł za mały słoiczek. O cymesach obiadowyc za 1500 zł nawet nie myślę, ale brak tejże przyjemności jakoś nie spędza mi snu z powiek.
Lubczyku, a jakie najwykwintniejsze i zarazem najdroższe dania przygotowywałeś osobiście?
Aby odpowiedzieć na to pytanie powinienem założyć nowy temat (w którym dziale - jeżeli?) a w nim wymienić różne menu jakie robiłem z rozmaitych okazji. Czytelnik powinien sam sobie wybrać co uzna za najwykwinktniejsze. Mnie jest to trudno ocenić.
Kolejno, trzeci już cud gastronomii austriackiej, rzetelnie zasługujący na hymny pochwalne. Według mnie w tym przypadku wart i tzw. pień anielskich, których też by było za mało.
Restauracja przy: Hotelu OBAUER, IV HAUBEN i 19 punktów.
Telefon: 0043/+6468/5212-0, fax: +6468/521212.
Adres: 5450 WERFEN, Markt 46
SalzburgerLand.
Rezerwacja: choć nie jest obowiązkowa to jednak na wszelki wypadek nie zaszkodzi.
Często ciężko o miejsce.
Dni i godziny otwarcia: dni niestety zmienne, a to ze względu na płynność urlopów
i przerw w pracy. Godziny jak wszędzie, przestrzegając pory obiadowej i kolacji.
Należy koniecznie wcześniej upewnić się telefonicznie aby nie musieć całować klamki.
Kategoria cenowa: na osobę trzeba kalkulować 100 -150 €.
Moim zdaniem, to jak na tak wysoki poziom należy uznać, że to tanio.
Restauracja położona jest w bliskim sąsiedztwie autostrady
SALZBURG -VILLACH, ok. 35 km za Salzburgiem.
Należy kierować się w kierunku zjazdu na WERFEN. Maleńkie to miasteczko leży u stóp majestatycznej góry, na której szczycie pyszni się monumentalne warowne zamczysko, swego czasu będące tłem do sensacyjnych filmów z okresu II Wojny Światowej. Bardzo wyraźne drogowskazy pomagają przybyszom trafić do centrum, które w całym swym majestacie jest jedną główną ulicą tego przytulnego grodu. Tam właśnie należy szukać omawianego przybytku. Na terenie owego „rynku” obowiązuje opłata za parkowanie samochodu.
Na szczęście jedynie symboliczna.
Wg mojej osobistej oceny, pod względem walorów smakowych jest to najlepsza restauracja w całej Austrii.
Lokal prowadzą bracia Karl & Rudi Obauer (stąd nazwa restauracji). Stworzyli swoją nową kuchnię rzucając ciekawe spojrzenie na mocno tradycyjne potrawy regionalne. Jak gdzie indziej, i oni opisali tą swoją filozofię w interesującej i naprawdę godnej polecenia książce kucharskiej, która jest do nabycia na miejscu.
Zasłynęli dodatkowo trudną umiejętnością perfekcyjnego doboru win do swych niebiańskich kreacji kulinarnych. Każdego roku obaj bracia osobiście udają się na degustacje bezpośrednio do źródeł, czyli do wybranych wytwórców win indywidualnie.
Zamawiają głównie nie najbardziej chwalone marki co te, które ich zdaniem będą tworzyć idealną harmonię z ich potrawami. „Do nas przychodzi się po to aby dobrze zjeść i dlatego wino do posiłku powinno stanowić jedynie wspaniałe uzupełnienie. Źle się dzieje na stole gdy wino przejmuje dominację nad talerzem. Coś takiego jest dopuszczalne jedynie w winiarni ale nigdy w eleganckiej restauracji” – powiedzieli mi obaj mistrzowie.
Faktycznie trzeba im przyznać rację. Jedzenie i picie nie powinny stanowić dla siebie konkurencji a tym bardziej nawzajem być sobie przeszkodą.
W restauracji OBAUER prawdziwą torturą jest konieczność wyboru między tymi wszystkimi wspaniałościami. Zdecydujesz się na jedno, natychmiast powstaje żal, że pominąłeś inne. Jedno lepsze od drugiego.
Przytoczę wobec tego jedynie krótki opis tego czym mnie uraczono a Czytelnikom radzę
z całego serca, osobiście przekonać się o walorach kulinarnej sztuki obu braci.
A więc na przystawkę filet z królika ze szparagami. Do niego dwa przepyszne sosy i tost ze słodkawej drożdżówki a na nim cieniusieńko pokrojona gęsia wątróbką.
Drugą ciepłą przystawką był filet z suma z wody, z zielonym groszkiem, i do niego kluska francuska jako dodatek. Choć ten sum z wody z groszkiem brzmi raczej mało interesująco, ręczę że to rewelacja godna choćby uwiecznienia przez jakiegoś poetę. Głównym daniem była łopatka wołowa duszona w czerwonym winie ! Po niej wyraźnie odczułem zwiększoną siłę przyciągania ziemskiego. Na deser zniewolono mnie jeszcze kremem cytrynowym z truskawkami i do tego puszystymi lodami ananasowymi na dodatek. UFF ! Bracia Obauer przeszli samych siebie.
Na miejscu można kupić same wspaniałości i rarytasy. Np. ocet z jarzębiny lub malin. Fantastyczne oliwy prosto ze słonecznej Italii a wśród nich cudownie pachnąca ekstraktem
z bazylii. Suchą kiełbasę z jelenia lub jagnięcia, itp.
Kto przejeżdżając mimo, nie wstąpi tam skosztować tych wspaniałości, ten i sam sobie winien bo nie wie co traci.
No właśnie. Tak było na samym początku roku 2.000
Teraz nie wiele się zminiło, poza tym, że "komisja" przyznająca gwiazdki Michelina nie jest zachwycona tym, że bracia odrzucają zainteresowanie się kuchnią molekularną.
Do tej pory nie każdy mógł patrzeć na ręce mistrzów. Od bardzo niedawna można dostąpić tego zaszczytu. We środy lub czwartki Rudi Obauer gotując odpowiada na wszystkie pytania (od 8 rano do ok. 15-tej) Później "kursant" - lub tka, na kolację otrzymuje programowych 6 dań. Doświadczenie uczy, że do spróbowania (gratis) dostanie jeszcze z 5 innych. Zabawa jest dość kosztowna bo opłata za taką przyjemność wynosi 350 €. Do tego trzeba wytrawnie znać miejscowy niemiecki dialekt, albo zatrudnić tłumacza.
Można się plątać po całej kuchni i zadawać pytania wszystkim.
Ewentualny nocleg w 4 gwiazdkowym hotelu kosztuje dodatkowo ok. 130 €
Natomiast śniadanie hotelowe u Obauerów, rzuca na kolana najwybredniejszych smakoszy świata na kolana. Nie byłem na śniadaniu u żadnej królowej ale Obauerowie tu mają pod sobą wszystkie kuchnie pałacowe.
Po tych wszystkich opisach, tego wspaniałego jedzenia, dostałam prawdziwego "ślinotoku". I marzę o tym, żebym chociaż raz w życiu mogła spróbować takich rarytasów! Ale Ci tego zazdroszczę!!
Nieodzwine musisz w tym celu przyjechac do Austrii.
Wtedy zgłoś się do mnie. Na życzenie będę Ci przewodnikiem :-)
Może mi się kiedyś poszczęści i będę miała "wolne środki" na taką wyprawę, kto wie...Nie omieszkam wtedy zgłosic się do Ciebie. A na razie dziekuję za propozycję
Kropcia taka przyjemność to tylko 1500 zł , moja miesięczna wypłata i to z dodatkami wszelkimi . Podejrzewam że składniki kosztują ze 200 zł a reszta to robocizna .
Użytkownik monia7301 napisał w wiadomości:
> Kropcia taka przyjemność to tylko 1500 zł , moja miesięczna wypłata i to z
> dodatkami wszelkimi . Podejrzewam że składniki kosztują ze 200 zł a reszta to
> robocizna .
Częściowo masz rację. Nad świetnośćią potraw i dobrym samopoczuciem gości czuwją tam 22 osoby. Czymś trzeba je opłacić!
A takie kosztowne wycieczki do źródeł świetności smaku, to i tutaj są przeznaczone tylko dla osób, które gotowaniem zajmują się zawodowo i mogą taki wydatek wpisać w koszta własne.
Otóż, otóż!
Ale nie jadać takich rzeczy, wcale nie znaczy być nieszczęśliwym.
Ja cieszę wzrok, podziwiam kulinarne umiejętności, troszeczkę zazdroszczę (i tych umiejętności i możliwości pochłaniania efektów pracy takich kucharzy), ale zjadam z równym smakiem placki ziemnaczane z cukrem za 2,50 za cały talerz i suszone pomidory za 14 zł za mały słoiczek.
O cymesach obiadowyc za 1500 zł nawet nie myślę, ale brak tejże przyjemności jakoś nie spędza mi snu z powiek.
Lubczyku, a jakie najwykwintniejsze i zarazem najdroższe dania przygotowywałeś osobiście?
Aby odpowiedzieć na to pytanie powinienem założyć nowy temat (w którym dziale - jeżeli?)
a w nim wymienić różne menu jakie robiłem z rozmaitych okazji.
Czytelnik powinien sam sobie wybrać co uzna za najwykwinktniejsze. Mnie jest to trudno ocenić.
5 - 6 daniowe menu kolacyjne u Obauerów kosztuje 95 € a więc nie 1.500 zł., a jakieś 400 (mimo wszystko to nie jest tanio!)
350 € kosztuje szkolenie łącznie z jedzeniem, czego proszę nie mylić!