To wszystko przez nieokiełznaną gorliwość w służeniu potrzebom społeczeństwa. Inaczej mówiąc przez zmilitaryzowane poczucie obowiązku zdawania Wam relacji z tego co się tu dookoła mnie dzieje. Tak tak. Byłyby to święte słowa, gdyby nie fakt, że to wszystko z nudów (wysoki sądzie ) Wczoraj po kolacji udałem się do jaskini rozrywki. Tzn. tam gdzie radują się ciała i dusze kuracjuszy i kuracjuszek. Za płotem mieści się winiarnia "U Jureczka". Otwarta jest śwątek piątek od 18.00 Po kolacji są tam tłumy wspomnianej publiczności, wymieszane z kłębami dymu tytoniowego. No więc w poczuciu reporterskiego zobowiązania (czy z nudów?) udałem się tam i ja. Stawiłem się punktualnie. Miejsce przeurocze. Pełno zieleni i wszystko w bauerskim bawarskim stylu. Kicz pod siódme niebo ale tak miły, że aż się podoba i dobrze się tam czujesz. Słoneczko wyszło zza granatowych chmur więc usiadłem sobie na przytulnym tarasie. W mig zjawiła się fertyczna kelnereczka. Próby nawiązania wesołego kontaktu słownego spełzły na niczym. Z urzędową miną przyjęła zamówienie na czerwone wino i chleb ze smalcem i zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Po chwili z wnętrza lokalu na słońce wyszedł zwalisty osiłek i przeciągając się zademonstrował rozpiętość ogromnych ramion. Pewnie to sam Jureczek osobiście - przyszło mi do głowy. Jak się później okazało, miałem rację. To tłumaczyło powściągliwe zachowanie kelnerki. Przecież żadna królewna nie odważy się flirtować z kimkolwiek u samego wejścia do jaskini smoka. Chleb był ohydny w smaku. Smalec podły i bez smaku. Na to była nawalona gruba warstwa niedbale poszarpanej i piekącej cebuli. Jednym słowem - niejadalne. Z tego wszystkiego zamówiłem jeszcze jedną lampkę czerwonego. A wynik? Dzisiaj rano waga pokazała 110,4 kg! Czyli mój organizm, na jedzenie po osiemnastej reaguje błyskawicznie niczym papierek lakmusowy.
Dłużej siedzieć nie było po co. Zaczęto parowozowo dymić i na tarasie. Towarzystwo, które mnie otaczło miało obce mi twarze i mówiło wyraźnie bawarskim dialektem. To byli przyjezdni z sąsiedniej Bawarii (do granicy rzut beretem) Tam w lokalach nie wolno palić. Szybko wróciłem do domu. Może to i dobrze bo gdyby było fajnie, a chleb byłby smaczniejszy, to kara na wadze dzisiaj rano byłaby dużo sroższa!
Nadal z repotrerskiego obowiązku. "Lolobrygida" nas opuściła. Nie natrafiwszy na odpowiedni grunt, widocznie postanowiła nie marnować dalszych dni na puste poszukiwania i wyjechała do innego kurortu. Od początku nie wyglądała mi na osobę wymagającą leczenia. Lowelas nadal puszy się swoimi błyszczącymi kolorami i wiecznie rozchyloną bluzą dresikia. Idąc wydaje cichutki szelest bo wyraźnie pociera udkiem o udko. Albo ma wrodzonego "iksa" albo rzadko myje sobie tego brzydaka. Ku Waszej wiadomości. Jak doniosło kiedyś miejscowe radio, przeciętny Austriak zmienia bieliznę osobistą raz na tydzień. Przed laty ankieta miesięcznika Cosmopolitan wykazała, że czytelniczki za najlepszych kochanków uznały Austriaków (?) Ja tam stanowczo wolę czyste obywatelki Polki, bez żadnych dezodorantów kryjących niedomyte ciało :-)
Od kilku dni na stołówce między śniadaniem a obiadem w tajemniczy sposób zaczęły ginąć bibułkowe serwetki. Dzisiaj rano przypadkowo odkryłem przyczynę. Ze względu na konieczność brania leków nasercowych jadam śniadanie regularnie o siódmej rano. Dzisiaj zapomniałem na stole swojej książki zabiegowej. Wróciłem po nią parę minut po ósmej i co widzę. Nowy turnus robi sobie kanapki na zapas i pakuje je do wspomnianych serwetek. Jeżeli więc ktoś z Was miewa kompleksy, że Polacy nie umieją się zachować za granicą, to niech się dowie, że tacy widocznie podpatrzyli to właśnie u zagranicznych :-)
Jeżeli mogę Cię jakoś pocieszyć, to moim udziałem stał się dzisiaj nieudany eksperyment z ciastkami krucho-drożdżowymi na słono. Trzeba mi było zrobić zamierzone rogaliki drożdżowofrancuskie do kawy potrzebne do zdjęcia jednej z części Twojego artykułu, a nie próbować wykonać krakersy z góry skazane na niepowodzenie.
Ze zmieloną suszoną cebulą, solą i pieprzem, twarogiem. Reszta to zwykła mąka, żółtko i masło. Posiekać, zagnieść, wywałkować i upiec. Domyślasz się, co wyszło, prawda? Pulchne, jadalne, ale jednak bardzo byle co :) Może to jak z niektórymi kuracjuszami - pojedyncze składniki może i w dobrej cenie, ale złożone w całość niekoniecznie lekkostrawne - i to już na pierwszy rzut oka.
A tak przy okazji, trzymajmy kciuki, aby nie czytywali naszego forum! ;P
To wszystko przez nieokiełznaną gorliwość w służeniu potrzebom społeczeństwa. Inaczej mówiąc przez zmilitaryzowane poczucie obowiązku zdawania Wam relacji z tego co się tu dookoła mnie dzieje.
Tak tak. Byłyby to święte słowa, gdyby nie fakt, że to wszystko z nudów (wysoki sądzie )
Wczoraj po kolacji udałem się do jaskini rozrywki. Tzn. tam gdzie radują się ciała i dusze kuracjuszy i kuracjuszek. Za płotem mieści się winiarnia "U Jureczka". Otwarta jest śwątek piątek od 18.00
Po kolacji są tam tłumy wspomnianej publiczności, wymieszane z kłębami dymu tytoniowego.
No więc w poczuciu reporterskiego zobowiązania (czy z nudów?) udałem się tam i ja. Stawiłem się punktualnie. Miejsce przeurocze. Pełno zieleni i wszystko w bauerskim bawarskim stylu. Kicz pod siódme niebo ale tak miły, że aż się podoba i dobrze się tam czujesz.
Słoneczko wyszło zza granatowych chmur więc usiadłem sobie na przytulnym tarasie. W mig zjawiła się fertyczna kelnereczka. Próby nawiązania wesołego kontaktu słownego spełzły na niczym. Z urzędową miną przyjęła zamówienie na czerwone wino i chleb ze smalcem i zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Po chwili z wnętrza lokalu na słońce wyszedł zwalisty osiłek i przeciągając się zademonstrował rozpiętość ogromnych ramion. Pewnie to sam Jureczek osobiście - przyszło mi do głowy.
Jak się później okazało, miałem rację. To tłumaczyło powściągliwe zachowanie kelnerki. Przecież żadna królewna nie odważy się flirtować z kimkolwiek u samego wejścia do jaskini smoka.
Chleb był ohydny w smaku. Smalec podły i bez smaku. Na to była nawalona gruba warstwa niedbale poszarpanej i piekącej cebuli.
Jednym słowem - niejadalne. Z tego wszystkiego zamówiłem jeszcze jedną lampkę czerwonego.
A wynik? Dzisiaj rano waga pokazała 110,4 kg!
Czyli mój organizm, na jedzenie po osiemnastej reaguje błyskawicznie niczym papierek lakmusowy.
Dłużej siedzieć nie było po co. Zaczęto parowozowo dymić i na tarasie. Towarzystwo, które mnie otaczło miało obce mi twarze i mówiło wyraźnie bawarskim dialektem. To byli przyjezdni z sąsiedniej Bawarii (do granicy rzut beretem) Tam w lokalach nie wolno palić.
Szybko wróciłem do domu. Może to i dobrze bo gdyby było fajnie, a chleb byłby smaczniejszy, to kara na wadze dzisiaj rano byłaby dużo sroższa!
No i masz. Wychodzi na to,że po 18 nie wolno wychylać Ci nosa poza "kurort" pod karą wzrostu wagi. :)
Użytkownik bea39 napisał w wiadomości:
> No i masz. Wychodzi na to,że po 18 nie wolno wychylać Ci nosa poza "kurort"
> pod karą wzrostu wagi. :)
Nie martw się proszę. Tobie pozostaję wierny każdą okrągłą dobę
Nadal z repotrerskiego obowiązku.
"Lolobrygida" nas opuściła. Nie natrafiwszy na odpowiedni grunt, widocznie postanowiła nie marnować dalszych dni na puste poszukiwania i wyjechała do innego kurortu. Od początku nie wyglądała mi na osobę wymagającą leczenia.
Lowelas nadal puszy się swoimi błyszczącymi kolorami i wiecznie rozchyloną bluzą dresikia. Idąc wydaje cichutki szelest bo wyraźnie pociera udkiem o udko. Albo ma wrodzonego "iksa" albo rzadko myje sobie tego brzydaka.
Ku Waszej wiadomości. Jak doniosło kiedyś miejscowe radio, przeciętny Austriak zmienia bieliznę osobistą raz na tydzień. Przed laty ankieta miesięcznika Cosmopolitan wykazała, że czytelniczki za najlepszych kochanków uznały Austriaków (?)
Ja tam stanowczo wolę czyste obywatelki Polki, bez żadnych dezodorantów kryjących niedomyte ciało :-)
Od kilku dni na stołówce między śniadaniem a obiadem w tajemniczy sposób zaczęły ginąć bibułkowe serwetki. Dzisiaj rano przypadkowo odkryłem przyczynę. Ze względu na konieczność brania leków nasercowych jadam śniadanie regularnie o siódmej rano. Dzisiaj zapomniałem na stole swojej książki zabiegowej. Wróciłem po nią parę minut po ósmej i co widzę. Nowy turnus robi sobie kanapki na zapas i pakuje je do wspomnianych serwetek.
Jeżeli więc ktoś z Was miewa kompleksy, że Polacy nie umieją się zachować za granicą, to niech się dowie, że tacy widocznie podpatrzyli to właśnie u zagranicznych :-)
Użytkownik abiola napisał w wiadomości:
> Lubczyku a może Ty przez te nasercowe leki taki oziębły na kuracjuszki ;)))
......... "Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny" .... resztę sama sobie dopowiedz :-)
Ale to miło, że się o mnie troszczysz :-)
Na obiad było trochę wątpliwe lasagne. Na kolację ma być talerz warzyw na sucho. Czarno widzę zachowanie dietetycznej dyscypliny dziś wieczorem :-(
No i wcale sie nie dziwie, warzywa na sucho kontra znani nam bracia.
nawet najsilniejsza wola nie wytrzyma.
Jeżeli mogę Cię jakoś pocieszyć, to moim udziałem stał się dzisiaj nieudany eksperyment z ciastkami krucho-drożdżowymi na słono. Trzeba mi było zrobić zamierzone rogaliki drożdżowofrancuskie do kawy potrzebne do zdjęcia jednej z części Twojego artykułu, a nie próbować wykonać krakersy z góry skazane na niepowodzenie.
Ze zmieloną suszoną cebulą, solą i pieprzem, twarogiem. Reszta to zwykła mąka, żółtko i masło. Posiekać, zagnieść, wywałkować i upiec.
Domyślasz się, co wyszło, prawda? Pulchne, jadalne, ale jednak bardzo byle co :)
Może to jak z niektórymi kuracjuszami - pojedyncze składniki może i w dobrej cenie, ale złożone w całość niekoniecznie lekkostrawne - i to już na pierwszy rzut oka.
A tak przy okazji, trzymajmy kciuki, aby nie czytywali naszego forum! ;P
Ehhhhhhh, ..................nic już nie napiszę........
Nie ma Go, nie ma... Czyżby ciągle podjadał u Braci? :D
No by chyba nie u Jureczka!
No ja mam nadzieję.... te fertyczne kelnereczki........:)
Użytkownik bea39 napisał w wiadomości:
> No ja mam nadzieję.... te fertyczne kelnereczki........:)
A jednak zazdrośnica