Forum

Gawędy o jedzeniu

Restauracja Podvorie pod St. Petersburgiem

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-04 09:09:26

    Wszystkich tych, którzy na wyrost sceptycznie oceniają rosyjską gastronomię, muszę w tym miejscu mile rozczarować. Wcale nieźle dają tam jeść, tyle że nie łatwo jest znaleźć restaurację specjalizującą się ściśle w narodowych potrawach. To pozostaje nadal domeną Moskwy, ale o tym innym razem.

    St. Petersburg we wrześniu 2001 znajdował się w pełni przygotowań do obchodów 300-lecia założenia miasta przez cara Piotra I-go. Miasto (bagatela – 5 milionów mieszkańców) było w tych dniach niemal nieprzejezdne. Wszędzie rozkopane ulice, rusztowania i kontenery pełne gruzów. Tzw. dobrze poinformowani, przebąkiwali nawet coś o rzekomo istniejącym projekcie przeniesienia stolicy z Moskwy do Petersburga. Obecnie panujący prezydent Putin, pochodzi bowiem stąd właśnie i wszystkim znana jest jego osobista słabość do tego pięknego miasta. Władimir Władimirowicz tu się urodził i wychował, chodził do szkoły i tutaj też rozpoczęła się jego kariera polityczna.

    Ulubioną jego restauracją jest „PODVORIE”, położona w linii prostej ok. 20 km od centrum miasta, zwana pieszczotliwie „Putinowką”. Zawsze kiedy tylko znajduje się w pobliżu, obowiązkowo wpada tutaj choćby na jednego. Nadaje to właścicielom lokalu tyle splendoru, że nawet pierwszą stronę w karcie dań poświęcili  „prezydenckiemu menu”: 

    - Białe marynowane grzyby.

    - Wołowina z czosnkowym sosem na ostro.

    - „Małosolny” łosoś.

    - Jesiotr wędzony na gorąco, z cytryną i oliwą.

    - Śledź z cebulą.

    - Gotowane ziemniaki z masłem.

    - Podwędzane domowe kiełbaski.

    - Asortyment marynowanych i kiszonych warzyw, do wyboru.

    - Domowy czerwony barszcz.

    - Carska ucha.

    - Półmisek różnych mięs po domowemu od szefa kuchni.

    - Półmisek ryb rozmaitych od szefa kuchni.

    - Wódka „Rosyjski Standard - Platinium” (platinium - droższa odmiana, przepuszczana przez platynowe filtry)

    - Herbata z konfiturami.

    - Pitne kwasy domowe.

    Cena „zestawu” – 65 USD.

     

    Wprawdzie daleko mi do zostania prezydentem ale tu w pełni podzielam jego wybór. Atmosfera panująca w lokalu nie ma sobie równych. U samego wejścia gości wita „kelner” – Michaił Sieminowicz – wypchany niedźwiedź, trzymający na tacy butelkę wódki i kieliszki. (Michaił Siemionowicz, to ludowe przezwisko niedźwiedzia w dawnej Rosji – patrz „Martwe Dusze” Mikołaja Gogola)

    Choćby stając tylko przed budynkiem wykonanym z drewnianych bali, od razu ma się wrażenie, że za chwilę zajedzie tam prawdziwa trojka. Cały wystrój wnętrza wykonany jest w stylu starej rosyjskiej chaty. Zasadniczo jest to miejsce nostalgicznych spotkań miejscowych i przyjezdnych Rosjan. Widzi się sporo mężczyzn w wojskowych mundurachz charakterystycznymi wielkimi pagonami na ramionach. Czasami ktoś zaintonuje „Oczi cziornyje”. Z innej znowu strony słychać dyskretne grupowe murmurando na melodię znanych partyzanckich pieśni. Choć na stołach widać więcej butelek wódki niż wina, nikt nie zachowuje się głośno ani nie jest agresywny.

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-04 09:14:49

    Ciąg dalszy opisu restauracji.
    Wybrać się tam radzę na dobrą godzinę przed posiłkiem. Lektura tego co proponuje kuchnia zajmie mniej więcej tyle czasu. Menu naszpikowane jest samymi rarytasami. Znajdują się tam pozycje, których nie uświadczysz w najlepszych garkuchniach Paryża czy Brukseli. Podjęcie decyzji wyboru wymaga nie lada koncentracji.

    W karcie dań znajdziemy między wieloma innymi:

    kawior z grzybów!, grzyby kiszone!, szaszłyk z bieługi!, jesiotra na różne sposoby, wspaniałą w smaku carską uchę z bogatą wkładką kawałów jesiotra i łososia, bitki z niedźwiedziego mięsa !!!

    Wprawdzie jest to mięso pochodzące ze specjalnej hodowli a nie prosto z lasu, nie mniej delikates nie lada.

    Wyglądem i konsystencją przypomina nieco wołowinę ale smakuje jak niedźwiedź i trzeba tego koniecznie spróbować.

    Podaje się je w bardzo oryginalny sposób, na patelni na poduszce ze smażonych grzybów leśnych i posypane suto świeżymi malinami i zieloną pietruszką. Choć pierwsze wrażenie takiego zestawu jest nieco szokujące, to właśnie te maliny niespodziewanie dają doskonały kontrast smakowy z dziczyzną.

    Z napojów bezalkoholowych polecam od serca dwa fenomenalnie orzeźwiające kwasy: żółtawy chlebowy, lub jasno karminowy z brusznic. Robione są na miejscu, własnoręcznie przez szefową kuchni Panią  Jelizawietę Gurkinę Aleksandrowną.

    Warto zapamiętać to nazwisko. Owe kwasy podaje się w szklanych dzbanach, co biesiadnej zastawie stołu nadaje kolorystycznie jeszcze więcej uroku. Oszałamia też mnogością oferta różnych herbat, podawanych w babcinym imbryczku z niezapomnianym maleńkim sitkiem zawieszonym w dziobku. Do tego na spodeczkach do wyboru siedem gatunków miodu albo liczne konfitury rozmaite. Dla samych tylko tych wiśniowych gotów jestem wybrać się piechotą w taką daleką podróż.

    Karta win jest jak na warunki rosyjskie więcej niż zadowalająca. Od francuskich przez gruzińskie po mołdawskie. 

    Choć ceny nie należą do tanich uważam, że warte są takich rarytasów.

    Uwidocznione w karcie, skalkulowane są w USD.

    Do tego porcje są tak ogromne, że aż nadto dwie osoby nasycą się z jednego talerza.

    Przy regulowaniu rachunku gotówką, płaci się rublami po kursie dnia. Akceptuje się karty kredytowe: VISA i MASTER.

    Restauracja czynna jest cały tydzień bez przerwy od godziny 12.00 w południe do 23.00.

    Ciepła kuchnia na życzenie w każdej chwili.

     

    Założona w roku 1994.

    Adres: St. Petersburg, Posiołok Tiarlijevo – miasteczko Pavłovsk,

    Filtrovskaja 16, tel. +7/812/465 13 99, fax. +7/812/465 18 38

    Najszybszy i najtańszy dojazd z miasta: kolejką elektryczną do przystanku Pavłovsk. Dalej pozostaje przejść spacerkiem ze trzy minuty. Taxi z centrum pod drzwi restauracji nie powinno wynieść drożej niż 500 Rubli. (we wrześniu 2001 = ok. 17 USD) W Rosji nie obowiązuje opłata powrotna przy wyjeździe poza granice miasta! Uwaga. Gdy taksówkarz zwietrzy naiwnego obcokrajowca może zażądać i 100 USD. Stanowczo cenę należy ustalić jeszcze przed wsiadaniem!

    Własnym autem należy jechać na południe w kierunku na Psków. Ok. 12 km od centrum.

    W miejscu, w którym kończy się dwupasmowa jezdnia i pojedyncza droga dalej zaczyna się wspinać między zalesione wzgórza, należy skręcić w lewo. Dodatkowym znakiem rozpoznawczym jest stojący po lewej stronie skrzyżowania, niewielki pomnik Puszkina, wykonany z białego kamienia. Stamtąd 14 km do miejsca licznych wycieczek, miasteczka Puszkin, dawnego - Carskoje Sieło. Dalej do Pavłovska pozostaje już tylko ostatnie 4 km.

    O czym koniecznie należy wiedzieć. Początek owych wspomnianych zalesionych wzgórz za miastem był granicą, do której w czasie II-giej Wojny Światowej udało się dotrzeć wojskom niemieckim. Nie mogąc uczynić ani kroku dalej odgryzali się na ślepo ogniem artyleryjskim. Zatrzymanie ofensywy  przez obronę miasta w tym miejscu, do dziś stanowi zasłużoną i ogromną dumę Rosjan.

    Każdy kto by cię nie wiózł tamtędy, zawsze zapyta czy o tym wiesz.

  • Autor: till Data: 2009-06-04 12:42:41

    Lubczyku, czy ja już mogłam kiedyś ten tekst gdzieś czytać? A jeśli nie w całości, to urywki?

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-04 13:16:23

    Użytkownik till napisał w wiadomości:
    > Lubczyku, czy ja już mogłam kiedyś ten tekst gdzieś czytać? A jeśli nie w
    > całości, to urywki?

    To mogło być tylko miesięczniku KUCHNIA

  • Autor: till Data: 2009-06-04 14:46:14

    W takim razie wszystko jasne :) wiem, skąd pamiętam ten tekst :)

  • Autor: as Data: 2009-06-04 12:40:47

    Takie menu mi odpowiada chociaż ja w restauracji czy w barze zamawiam tylko frytki bo nie wiem co zjeść.

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2009-06-04 13:42:21

    lo matko as jaka szkoda...Toz to w restauracji mozna sie odwazyc na cos czego sie w domu na codzien nie jada. Chocby (jesli sie boicz) probujac u towrzysza. Warto ja tak poznawalam nowe smaki potraw ktorych bym sama nie zrobila bo albo za trudne albo nie bylam pewna czy lubie. Luby zamawial a ja podkradalam.

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-04 15:13:52

    Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
    > lo matko as jaka szkoda...Toz to w restauracji mozna sie odwazyc na cos czego
    > sie w domu na codzien nie jada. Chocby (jesli sie boicz) probujac u towrzysza.
    > Warto ja tak poznawalam nowe smaki potraw ktorych bym sama nie zrobila bo albo
    > za trudne albo nie bylam pewna czy lubie. Luby zamawial a ja podkradalam.

    Gdy przeczytałem w karcie dań: "flaczki cielęce w paprykowym sosie a małżami Afrodyty", tom na chwilę zbaraniał.
    Gdyby to było w każdej innej restauracji, pewnie uznałbym to za jakiś żartobliwy wybryk szefa kuchni. Ale, że akurat było to proponowane przez Rudiego Obauera, odważyłem się spróbować i odwaga została wynagrodzona. Flaczki były świetne!
    Dlaczego o tym piszę. Widocznie potrawa ze wzlędu na niecodzienne połączenie składników nie miała wzięcia i małże zostały zastąpione > krojonym kogucim grzebieniem.
    Próbowałem i tego i uważam, że tamte były lepsze!

  • Autor: as Data: 2009-06-04 19:21:44

    Ale Ty sławny jesteś. Jak wpisałam Twoje imię i nazwisko w google to znalazło mi  1,210 linków na twój temat.

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-04 20:27:45

    Użytkownik as napisał w wiadomości:
    > Ale Ty sławny jesteś. Jak wpisałam Twoje imię i nazwisko w google to znalazło
    > mi 1,210 linków na twój temat.

    Przestań proszę bo jeszcze ktoś uwierzy

Przejdź do pełnej wersji serwisu