Bedac pare lat temu w Chicago pracowalam sobie jako sprzataczka(a co!)W sumie wiekszosc Polek,przebywajacych w USA tak pracuje, wiec nie bylam jedyna:) Opiekowalam sie rowniez dziecmi(sobota,niedziela) i przez jakis czas babcia polskiego pochodzenia. Jestem ciekawa,czy sa tutaj na WZ jakies dziewczyny,ktore pracowaly lub pracuja w taki wlasnie sposob,w USA badz innych krajach.Moze moglybysmy wymienic sie wspomnieniami i wrazeniami? Mnie najbardziej utkwila sytuacja z plynem do czyszczenia piecyka no i piecykiem oczywiscie.Starsza pani,Zydowka,kupila jakis nowy srodek do czyszczenia kuchenek.Kazala mi spryskac srodek kuchenki i zostawic na pol godziny.Po uplywie czasu,moja klijentka powiedziala,zebym wziela sciereczke i przetarla srodek.Tak tez zrobilam.Babcia zajrzala do srodka i powiedziala,zebym przetarla jeszcze raz.Przetarlam.Babcia niedowierzala,wziela sciereczke i sama przetarla.No i nic.Piecyk w dalszym ciagu byl brudny.Starsza pani ze zloscia stwierdzila,ze to niemozliwe bo w instrukcji obslugi pisze,ze wystarczy popsikac i przetrzec sciereczka :)No i skonczylo sie na intensywnym szorowaniu,przez sprzataczke oczywiscie :)
Tez na poczatku sprzatalam.Mialam bardzo mile Panie domu z ktorymi prowadzilam rozmowy.jadna z nich miala tradzik rozowaty.Poniewaz ja wczesniej tez mialam wiedzialam co nalezy "z tym"robic.Sprzatajac lazienke zauwazylam masc o ktorej wiedzialam,ze jest nieodpowiednia do tego typu skory /twarz oczywiscie/Powiedzialam jej czego niepowinna jesc i pic oraz zeby poprosila lekarza rodzinnegoo skierowanie do dermatologa.Tak tez zrobila.Po wizycie u dermatologa powiedziala mi ze On powiedzial jej dokladnie to samo co ja ,a ona odpowiedziala jemu ,ze jej cleaning lady udzielila jej wczesniej takich samych wskazowek.Drugie to w domu rabina w ktorym bylo kilkoro malych dzieci zobaczylam sliczna dziewczynke w wieku ok.3 lat.Powiedzialam jej ze jest sliczna dziewczynka /piekne dlugie blond wloseczki/a ona na to ze NIE.Nic wiecej juz jej w tym momencie nie powiedzialam.Ona poszla do ubikacji i wtedy okazalo sie ,ze to chlopczyk.Byl jeszcze przed pierwszym obcieciem wlosow,co u chlopcow robi sie gdy maja 3 lata.Mimo ,ze obecnie mam inna prace,utrzymuje kontakty z tymi ludzmi/ z okresu"dekoracji wnetrz" jak moj maz mowil na sprzatanie /.Wcale sie nie wstydze ze sprzatalam to byla dla mnie dobra szkola poznania jezyka ,ludzi i kultury innych nacji.
Ja rowniez nie wstydze sie tego,ze sprzatalam.Traktowalam ta prace jako swego rodzaju nowe doswiadczenie i tez uwazam ,ze to jest dobra szkola zycia.Mimo,ze domy ogromnie,mozna by powiedziec-Palace i praca nie taka latwa jak by sie moglo wydawac.Pamietam,gdy p;odczas telefonicznej rozmowy z kolezanka,ktora uswiadamiala mnie co bede robila,wyobrazalam sobie takie standardowe mieszkania lub domki,jakie mamy w Polsce.Troche sie poomylilam,bo domy tam sa ogromne,i sprzatanie wygladalo rowniez zupelnie inaczej niz sobie wyobrazalam.W sumie po trzech latach mialam serdecznie dosyc :) Mimo to,doswiadczenie nabyte,wspomnienia pozostaly no i wiem,jak sie czysci piecyk
Nie wiedzialam,ze u ortodoksyjnych Zydow nie obcina sie chlopcom wlosow do trzeciego roku zycia,w sumie nie mialam nigdy domku u takiej rodziny.Wyobrazam sobie jaka bylas zaskoczona:)Nasluchalam sie troche opowiesci o takich rodzinach...Ciekawa tez jestem,czy pani z tradzikiem wynagrodzila Ci jakos() twoje cenne porady ?
Dziewczyny poopowiadajcie prosze o pracy w zydowskich domach...mnie to bardzo interesuje i mysle, ze jest ciekawe...ich obyczaje i te koszerne prowadzenie kuchni, slyszalam tylko, ze jest zamet w uzywaniu garow...jak to dziala? Moja babcia rocznik 1911 Lodz pracowala jako sluzaca w zydowskiej rodzinie, nie zdazyla mi zbyt wiele opowiedziec, wiem tylko ze ja traktowano dobrze, a babcia byla bardzo precyzyjna Mysle, ze kazda emigrantka sprzata lub sprzatala...jest to ciezka, ale poplatna praca...przynajmniej byla...i wcale nie tak latwo ja dostac.
Niektore rodziny byly przesympatyczne jak ta z tym chlopczykiem /na imie mial Pynchos/.U innyc htrudno bylo wytrzymac.W jednym domu bardzo koszernym/pan domu rabin/mialam umyc lodowke.Oczywiscie polki byly podzielone na te na ktorych ukladalo sie mieso i te na ktorych produkty miesne .Do kazdej polki inna szmatka .Pani daje mi szmatke do mycia tej lodowki a to.....resztki jej starych majtek/chyba byly koszerne?//.Co do pani z tradzikiem to mam do dzisiaj bliskie relacje z nia i jej rodzina.Wiele osob u ktorych pracowalam dzwonia do mnie jezeli potrzebuja kogos do pracy/zawsz im kogos zalatwie/i to za godziwa stawke.10-15 dol. za godzine.ja mialam 15 na godz.i jeszcze ekstra za dojazd+z okazji swiat.Nie narzekalam.Acha zapomnialabym o jednej sytuacji ;bogaty dom pani pyta czy moglabym przeprac w rekach jej sukienke ? /prawdziwy jedwab podkreslila/ja oczywiscie ,ze tak i wtedy ona mowi ze moze wystarczy tylko przeprac pod pachami .Myslalam ze pekne ze smiechu.
Ja tez mialam taka damese,panienke 40 letnia,mieszkala sobie w centrum,w mieszkanku takim maciupenkim,ze ledwie sie tam obie miescilysmy.Kazala mi recznie prac swoje majtki.Nie zgodzilam sie,ale panienka dopiela swego i w rezultacie zawsze jak przychodzilam mialam przyszykowane recznie wyprane majteczki i musialam je rozwiesic na specjalnej suszareczce do majteczek.Obled.Dlugo tam nie posiedzialam,szybciutko ucieklam :) Przypomnial mi sie jeszcze watek weselny.Na samym poczatku pracowalam w serwisie sprzatajacym.Zawozili mnie na jeden domek dwa razy w tygodniu.Nie pierwszej mlodosci kobieta(tez Zydowka) miala kolejnego faceta.Miala tez gospodarza swojego domu,faceta ktory jej gotowal,robil zakupy,pilnowal dzieci.Pewnego razu ten gospodarz powiedzial mi,ze ona wychodzi za maz.Nie pamietam tylko jaki to byl dzien.W kazdym badz razie ja mialam tez w tym dniu tam byc.Bylam taka podekscytowana,wyobrazalam sobie mnostwo ludzi,zamieszanie,gwar.Przywiezli mnie na ten domek,wchodze,nikogo nie widze,para mloda jeszcze chrapie,gospodarz domu cos tam robi a ja stoje i czekam.On sie pyta,co ty tak stoisz,ja mu na to,zeby powiedzial mi co mam dzisiaj robic,on,ze to co zwykle,ja,ze dzisiaj przeciez slub,on mowi,no to co z tego,ja mu mowie,no jak to co z tego...i tak sobie pogadalismy :) Gdy" mlodzi " wstali ,powiedzialm,ze im gratuluje i na tym sie skonczylo. :)
:) pociagaja mnie wlasnie takie opowiadania i takie poznawanie ludzi...maske mozna nosic w pracy, na ulicy...najbardziej poznasz czlowieka w jego wlasnym domu...ludzie sa niepowtarzalni i niesamowici...
Swieta prawda. Ja pozwole sobie jeszcze na opisanie pewnego zdarzenia,z watkiem zimowym w roli glownej.Mam nadzieje,ze nikogo nie zanudzam swoimi opowiadaniami?
Zima,przy wielkim sniegu, babeczka u ktorej sprzatalam(juz prywatnie) poprosila mnie zebym pojechala na stacje pociagow po jej syna.Pojechalam.Niestety zakopalam sie w zaspie,i nie moglam ruszyc w zadna strone.Matko,co ja sie tam nakopalam tego sniegu....Gdy juz sie wygramolilam i moglam ruszyc,pojechalam na ta stacje ale jego juz tam nie bylo.Byl w domu.Mama go przywiozla.Okazalo sie,ze pojechalam zla droga.A jeszcze pozniej okazalo sie,ze oni mysleli,iz ja sobie pojechala na lunch :)
Ja niestety nie mialam domku u takiej rodziny wiec niewiele moge powiedziec...nie chce powtarzac tego co slyszalam,bo nie wiem czy to jest prawda :) Mialam jednak sporo domkow u rodzin zydowskich, i gdyby nie te ich swieczniki gdzies tam ustawione to pewnie nie wiedzialabym nawet,ze to sa Zydzi.Rodziny byly rozne,i lepsze i gorsze,jak wszedzie.
Moja pierwsza praca w Rzymie byla praca w hotelu...a poniewaz dobrze radzilam sobie z jezykiem, od razu zrobiono ze mnie barmanke i kelnerke na sali....hotel ten prowadzilo starsze malzenstwo...pani byla recepcjonistka a maz kucharzem, zaopatrzeniowcem i managerem i portierem nocnym w jednej osobie...jednym slowem cyrk na kolkach. Restauracja nie posiadala menù, moim zadaniem bylo dowiedziec sie czego sobie zyczyl gosc, gosc z regoly pytal "a co jest?" lecialam wiec do kuchni pytac szefa co jest? no to on mi na to: " a co chca?" zanim dowiedzialam sie co kuchnia podaje zrobilam kilometr (sala na 200 osob) pierwsze kroki nie byly latwe...podawalam dania nie z talerzami, ale z polmiskow i ogromnych srebrnych tac, wyciagajac dlugie spaghetti na pol metra, kazdemu z osobna na talerz "po francusku"....kuchnia byla dosc odlegla od sali..kiedys pedze z polmiskiem pelnym makaronu z pomidorami...za ostro zebralam zakret...i wszystkie kluchy wyladowaly na scianie.... wracam do kuchni z pusta micha...a szef zadowolony do mnie " brava! jestes coraz szybsza, jak ty to robisz?"
A ja wam polecam opowiadanie Luckystar o jej poczatkach w Stanach i wlasnie o sprzataniu http://wielkiezarcie.com/artykul.php?id=246 jest tam kilka takich opowiadan ponumerowanch kolejno o trudnych poczatkach w nowym kraju itd,,Opowiadania naprawde wciagaja
Pracowalam swego czasu za zastepstwie za pewna starsza pania. Mialam do posprzatania miedzy innymi mieszkanie pewnej przemilej pary. Gospodarz byl z pochodzenia Niemcem, jego zona Angielka. Pani, ktora zastepowalam byla z tych co zaskarbiaja sobie wzgledy rozmownoscia, a nie pracowitoscia, wiec przewidziane 2.5h na one bedroom w zaden sposob nie dalo sie w calosci wypelnic praca. Jako ze dane bylo mi trafic na obecnosc wlasciciela, musialam sobie 'na sile' szukac zajecia. Zabralam sie zatem ochoczo za dezynfekowanie koszy na smieci. Przy pucowaniu tego na odpadki organiczne gospodarz domu zaprotestowal, ze to nie nalezy do moich obowiazkow. Jako ze moj jezyk w owczesnym czasie sprowadzal sie do 'Kali jesc, Kali pic', probowalam wytlumaczyc mu, wspomagajac sie rekoma, ze ja musze zabic te 'germans (czyli wg. mnie zarazki). Facet zbaladl, zaraz po tym spurpurowial i wymachujac raczetami powtarzal: germs, germs!! No dobra-mysle sobie-przeciez nikt nie mowil, ze mam robic wyklady z konserwacji powierzchni plaskich, wiec nie wymagaj ode mnie znajomosci jezyka tubylczego! Taki mily gospodarz, a tak sie piekli, bo sie cleanerka z Polski niedouczyla. Wyobrazacie sobie moja mine, kiedy wpadlam na to, ze 'Germans' znaczy 'Niemcy'?! :-)
Mam nadzieje,ze gospodarz,gdy sie zorientowal,ze to pomylka,nie byl juz taki rozgniewany...?Mine Twoja sobie wyobrazam,bo sama tez mialam kilkla wpadek jezykowych:)
Bedac pare lat temu w Chicago pracowalam sobie jako sprzataczka(a co!)W sumie wiekszosc Polek,przebywajacych w USA tak pracuje, wiec nie bylam jedyna:) Opiekowalam sie rowniez dziecmi(sobota,niedziela) i przez jakis czas babcia polskiego pochodzenia.
Jestem ciekawa,czy sa tutaj na WZ jakies dziewczyny,ktore pracowaly lub pracuja w taki wlasnie sposob,w USA badz innych krajach.Moze moglybysmy wymienic sie wspomnieniami i wrazeniami?
Mnie najbardziej utkwila sytuacja z plynem do czyszczenia piecyka no i piecykiem oczywiscie.Starsza pani,Zydowka,kupila jakis nowy srodek do czyszczenia kuchenek.Kazala mi spryskac srodek kuchenki i zostawic na pol godziny.Po uplywie czasu,moja klijentka powiedziala,zebym wziela sciereczke i przetarla srodek.Tak tez zrobilam.Babcia zajrzala do srodka i powiedziala,zebym przetarla jeszcze raz.Przetarlam.Babcia niedowierzala,wziela sciereczke i sama przetarla.No i nic.Piecyk w dalszym ciagu byl brudny.Starsza pani ze zloscia stwierdzila,ze to niemozliwe bo w instrukcji obslugi pisze,ze wystarczy popsikac i przetrzec sciereczka :)No i skonczylo sie na intensywnym szorowaniu,przez sprzataczke oczywiscie :)
Tez na poczatku sprzatalam.Mialam bardzo mile Panie domu z ktorymi prowadzilam rozmowy.jadna z nich miala tradzik rozowaty.Poniewaz ja wczesniej tez mialam wiedzialam co nalezy "z tym"robic.Sprzatajac lazienke zauwazylam masc o ktorej wiedzialam,ze jest nieodpowiednia do tego typu skory /twarz oczywiscie/Powiedzialam jej czego niepowinna jesc i pic oraz zeby poprosila lekarza rodzinnegoo skierowanie do dermatologa.Tak tez zrobila.Po wizycie u dermatologa powiedziala mi ze On powiedzial jej dokladnie to samo co ja ,a ona odpowiedziala jemu ,ze jej cleaning lady udzielila jej wczesniej takich samych wskazowek.Drugie to w domu rabina w ktorym bylo kilkoro malych dzieci zobaczylam sliczna dziewczynke w wieku ok.3 lat.Powiedzialam jej ze jest sliczna dziewczynka /piekne dlugie blond wloseczki/a ona na to ze NIE.Nic wiecej juz jej w tym momencie nie powiedzialam.Ona poszla do ubikacji i wtedy okazalo sie ,ze to chlopczyk.Byl jeszcze przed pierwszym obcieciem wlosow,co u chlopcow robi sie gdy maja 3 lata.Mimo ,ze obecnie mam inna prace,utrzymuje kontakty z tymi ludzmi/ z okresu"dekoracji wnetrz" jak moj maz mowil na sprzatanie /.Wcale sie nie wstydze ze sprzatalam to byla dla mnie dobra szkola poznania jezyka ,ludzi i kultury innych nacji.
Ja rowniez nie wstydze sie tego,ze sprzatalam.Traktowalam ta prace jako swego rodzaju nowe doswiadczenie i tez uwazam ,ze to jest dobra szkola zycia.Mimo,ze domy ogromnie,mozna by powiedziec-Palace i praca nie taka latwa jak by sie moglo wydawac.Pamietam,gdy p;odczas telefonicznej rozmowy z kolezanka,ktora uswiadamiala mnie co bede robila,wyobrazalam sobie takie standardowe mieszkania lub domki,jakie mamy w Polsce.Troche sie poomylilam,bo domy tam sa ogromne,i sprzatanie wygladalo rowniez zupelnie inaczej niz sobie wyobrazalam.W sumie po trzech latach mialam serdecznie dosyc :) Mimo to,doswiadczenie nabyte,wspomnienia pozostaly no i wiem,jak sie czysci piecyk
Nie wiedzialam,ze u ortodoksyjnych Zydow nie obcina sie chlopcom wlosow do trzeciego roku zycia,w sumie nie mialam nigdy domku u takiej rodziny.Wyobrazam sobie jaka bylas zaskoczona:)Nasluchalam sie troche opowiesci o takich rodzinach...Ciekawa tez jestem,czy pani z tradzikiem wynagrodzila Ci jakos(
) twoje cenne porady ?
Dziewczyny poopowiadajcie prosze o pracy w zydowskich domach...mnie to bardzo interesuje i mysle, ze jest ciekawe...ich obyczaje i te koszerne prowadzenie kuchni, slyszalam tylko, ze jest zamet w uzywaniu garow...jak to dziala?
Moja babcia rocznik 1911 Lodz pracowala jako sluzaca w zydowskiej rodzinie, nie zdazyla mi zbyt wiele opowiedziec, wiem tylko ze ja traktowano dobrze, a babcia byla bardzo precyzyjna
Mysle, ze kazda emigrantka sprzata lub sprzatala...jest to ciezka, ale poplatna praca...przynajmniej byla...i wcale nie tak latwo ja dostac.
Niektore rodziny byly przesympatyczne jak ta z tym chlopczykiem /na imie mial Pynchos/.U innyc htrudno bylo wytrzymac.W jednym domu bardzo koszernym/pan domu rabin/mialam umyc lodowke.Oczywiscie polki byly podzielone na te na ktorych ukladalo sie mieso i te na ktorych produkty miesne .Do kazdej polki inna szmatka .Pani daje mi szmatke do mycia tej lodowki a to.....resztki jej starych majtek/chyba byly koszerne?//.Co do pani z tradzikiem to mam do dzisiaj bliskie relacje z nia i jej rodzina.Wiele osob u ktorych pracowalam dzwonia do mnie jezeli potrzebuja kogos do pracy/zawsz im kogos zalatwie/i to za godziwa stawke.10-15 dol. za godzine.ja mialam 15 na godz.i jeszcze ekstra za dojazd+z okazji swiat.Nie narzekalam.Acha zapomnialabym o jednej sytuacji ;bogaty dom pani pyta czy moglabym przeprac w rekach jej sukienke ? /prawdziwy jedwab podkreslila/ja oczywiscie ,ze tak i wtedy ona mowi ze moze wystarczy tylko przeprac pod pachami .Myslalam ze pekne ze smiechu.
Ha,ha,dobre z tymi pachami
Ja tez mialam taka damese,panienke 40 letnia,mieszkala sobie w centrum,w mieszkanku takim maciupenkim,ze ledwie sie tam obie miescilysmy.Kazala mi recznie prac swoje majtki.Nie zgodzilam sie,ale panienka dopiela swego i w rezultacie zawsze jak przychodzilam mialam przyszykowane recznie wyprane majteczki i musialam je rozwiesic na specjalnej suszareczce do majteczek.Obled.Dlugo tam nie posiedzialam,szybciutko ucieklam :)
Przypomnial mi sie jeszcze watek weselny.Na samym poczatku pracowalam w serwisie sprzatajacym.Zawozili mnie na jeden domek dwa razy w tygodniu.Nie pierwszej mlodosci kobieta(tez Zydowka) miala kolejnego faceta.Miala tez gospodarza swojego domu,faceta ktory jej gotowal,robil zakupy,pilnowal dzieci.Pewnego razu ten gospodarz powiedzial mi,ze ona wychodzi za maz.Nie pamietam tylko jaki to byl dzien.W kazdym badz razie ja mialam tez w tym dniu tam byc.Bylam taka podekscytowana,wyobrazalam sobie mnostwo ludzi,zamieszanie,gwar.Przywiezli mnie na ten domek,wchodze,nikogo nie widze,para mloda jeszcze chrapie,gospodarz domu cos tam robi a ja stoje i czekam.On sie pyta,co ty tak stoisz,ja mu na to,zeby powiedzial mi co mam dzisiaj robic,on,ze to co zwykle,ja,ze dzisiaj przeciez slub,on mowi,no to co z tego,ja mu mowie,no jak to co z tego...i tak sobie pogadalismy :) Gdy" mlodzi " wstali ,powiedzialm,ze im gratuluje i na tym sie skonczylo. :)
:) pociagaja mnie wlasnie takie opowiadania i takie poznawanie ludzi...maske mozna nosic w pracy, na ulicy...najbardziej poznasz czlowieka w jego wlasnym domu...ludzie sa niepowtarzalni i niesamowici...
Swieta prawda.
Ja pozwole sobie jeszcze na opisanie pewnego zdarzenia,z watkiem zimowym w roli glownej.Mam nadzieje,ze nikogo nie zanudzam swoimi opowiadaniami?
Zima,przy wielkim sniegu, babeczka u ktorej sprzatalam(juz prywatnie) poprosila mnie zebym pojechala na stacje pociagow po jej syna.Pojechalam.Niestety zakopalam sie w zaspie,i nie moglam ruszyc w zadna strone.Matko,co ja sie tam nakopalam tego sniegu....Gdy juz sie wygramolilam i moglam ruszyc,pojechalam na ta stacje ale jego juz tam nie bylo.Byl w domu.Mama go przywiozla.Okazalo sie,ze pojechalam zla droga.A jeszcze pozniej okazalo sie,ze oni mysleli,iz ja sobie pojechala na lunch :)
Ja niestety nie mialam domku u takiej rodziny wiec niewiele moge powiedziec...nie chce powtarzac tego co slyszalam,bo nie wiem czy to jest prawda :)
Mialam jednak sporo domkow u rodzin zydowskich, i gdyby nie te ich swieczniki gdzies tam ustawione to pewnie nie wiedzialabym nawet,ze to sa Zydzi.Rodziny byly rozne,i lepsze i gorsze,jak wszedzie.
Ja też pracuję jako sprzątaczka i mam satysfakcję z tego , że jestem potrzebna i nie ważne jaką pracę wykonujesz , ważne żebyś ją lubił.
Zgadzam sie w zupelnosci.Pozdrawiam :)
Ja bym dodala, nie wazne jaka prace wykonujesz wazne zeby ja wykonac dobrze...pozdrawiam
i byleby za nia uczciwie placono :)
Moja pierwsza praca w Rzymie byla praca w hotelu...a poniewaz dobrze radzilam sobie z jezykiem, od razu zrobiono ze mnie barmanke i kelnerke na sali....hotel ten prowadzilo starsze malzenstwo...pani byla recepcjonistka a maz kucharzem, zaopatrzeniowcem i managerem i portierem nocnym w jednej osobie...jednym slowem cyrk na kolkach.
Restauracja nie posiadala menù, moim zadaniem bylo dowiedziec sie czego sobie zyczyl gosc, gosc z regoly pytal "a co jest?" lecialam wiec do kuchni pytac szefa co jest? no to on mi na to: " a co chca?" zanim dowiedzialam sie co kuchnia podaje zrobilam kilometr (sala na 200 osob)
pierwsze kroki nie byly latwe...podawalam dania nie z talerzami, ale z polmiskow i ogromnych srebrnych tac, wyciagajac dlugie spaghetti na pol metra, kazdemu z osobna na talerz "po francusku"....kuchnia byla dosc odlegla od sali..kiedys pedze z polmiskiem pelnym makaronu z pomidorami...za ostro zebralam zakret...i wszystkie kluchy wyladowaly na scianie....
wracam do kuchni z pusta micha...a szef zadowolony do mnie " brava! jestes coraz szybsza, jak ty to robisz?"
...oj,to sylwetke chyba masz idealna :)
to bylo 15 lat temu...teraz juz sie wyzarlam i siedze w pracy...
A ja wam polecam opowiadanie Luckystar o jej poczatkach w Stanach i wlasnie o sprzataniu http://wielkiezarcie.com/artykul.php?id=246 jest tam kilka takich opowiadan ponumerowanch kolejno o trudnych poczatkach w nowym kraju itd,,Opowiadania naprawde wciagaja
Pracowalam swego czasu za zastepstwie za pewna starsza pania. Mialam do posprzatania miedzy innymi mieszkanie pewnej przemilej pary. Gospodarz byl z pochodzenia Niemcem, jego zona Angielka. Pani, ktora zastepowalam byla z tych co zaskarbiaja sobie wzgledy rozmownoscia, a nie pracowitoscia, wiec przewidziane 2.5h na one bedroom w zaden sposob nie dalo sie w calosci wypelnic praca. Jako ze dane bylo mi trafic na obecnosc wlasciciela, musialam sobie 'na sile' szukac zajecia. Zabralam sie zatem ochoczo za dezynfekowanie koszy na smieci. Przy pucowaniu tego na odpadki organiczne gospodarz domu zaprotestowal, ze to nie nalezy do moich obowiazkow. Jako ze moj jezyk w owczesnym czasie sprowadzal sie do 'Kali jesc, Kali pic', probowalam wytlumaczyc mu, wspomagajac sie rekoma, ze ja musze zabic te 'germans (czyli wg. mnie zarazki). Facet zbaladl, zaraz po tym spurpurowial i wymachujac raczetami powtarzal: germs, germs!! No dobra-mysle sobie-przeciez nikt nie mowil, ze mam robic wyklady z konserwacji powierzchni plaskich, wiec nie wymagaj ode mnie znajomosci jezyka tubylczego! Taki mily gospodarz, a tak sie piekli, bo sie cleanerka z Polski niedouczyla. Wyobrazacie sobie moja mine, kiedy wpadlam na to, ze 'Germans' znaczy 'Niemcy'?! :-)
Mam nadzieje,ze gospodarz,gdy sie zorientowal,ze to pomylka,nie byl juz taki rozgniewany...?Mine Twoja sobie wyobrazam,bo sama tez mialam kilkla wpadek jezykowych:)