Z niespodziewanego zakończenia asfaltu, który przed maską samochodu wyskoczył jak diabeł z pudełka trzeba było zawrócić. Nie było innego wyboru. Ewentualna dalsza jazda po trawie nie tyle prowadziła do nikąd, co mając w pamięci różne reakcje właścicieli ziemi rolnej na naruszenie ich własności, wolałem nie ryzykować kontaktu własnych żeber z obcą kosą.
Skutkiem takiego obrotu sprawy zacząłem uważniej rozglądać się po okolicy. Jadąc w tą stronę uważałem jedynie na drogę bo była wąska i kręta niczym kozi trakt. Krajobraz okazał się zajmującym. Pofalowane pola o kolorach tego co na nich rosło. Widok przypominał nieco cygańska spódnicę, uszytą z wielu kawałków barwnych materiałów i aż samo się cisnęło na myśl – łoj jak tu ładnie. Dookoła ciemna zieleń ściany lasu, pod którą pasą się sarenki, czyli wszystko – no widok jak z łobrazka.
Wszystko razem „Coca-Cola” – to jest to! To jest to miejsce, które pokochałem od pierwszego wejrzenia.
Od strony wjazdu do wioski zaraz po lewej stronie stał sobie domek. Architektonicznie nic ciekawego. Uroku dodawały mu „czerwone róże pnące się po murze”. Obok ogrodzony ogródek,w którym zamiast marchewki i pietruszki, ktoś posadził rzędy ziemniaków.
Uwagę przykuwało jednak coś innego. Domek był pokryty różową elewacją, co jak na ten kraj było czystym ewenementem. Gdyby nie brak czerwonej latarenki i pajęczyny w oknach świadczące o tym, że posiadłość nie jest zamieszkała, można by było pomyśleć, że za tymi ścianami muszą odbywać się płatne igraszki.
Zjechałem na bok i zacząłem pukać od drzwi do drzwi, co by zasięgnąć języka na temat tego „różaczka” i co się okazało. Dom faktycznie od lat stoi pusty. Ze względu na pęknięcie muru (co nie było widoczne, bo rysa była pokryta różami) można było w nim mieszkać tylko latem.
Wskazano mi właścicielkę, która nie okazała się być rozmowna. Jak się później okazało była najbogatszą bauerką we wsi i z resztą mieszkańców też rozmawiała tylko „przez sitko”. Grzecznie wysłuchała mojej propozycji, że ja chętnie, że oczywiście za opłatą, że wiem, że tylko na lato, itp. itd.
Pani odpowiedziała, że musi się zastanowić. Wcisnąłem jej do garści swoją wizytówkę i na wypadek gdyby się zdecydowała, poprosiłem o telefon. Przezornie jednak zostawiłem dodatkowo swoje wizytówki u wszystkich napotkanych, z prośbą, że gdyby coś słyszeli lub wiedzieli, proszę o wiadomość. Jak się później okazało, było to bardzo rozsądnym pociągnięciem.
Byłem tam pod koniec lata i już powoli zapomniałem o swoim odkryciu, aż tu nagle w lutym w sobotę telefon. Dzwoniła sąsiadka bogaczki z informacją, że dom będzie od wiosny do wynajęcia, i że w poniedziałek w miejscowej gazecie ukaże się ogłoszenie na ten temat. Natychmiast w samochód i walę do właścicielki.
Otworzyła, oczywiście zdziwiona tak, że nawet nie zdążyła zapytać skąd o tym wiem. Ja z miejsca zagrałem w psychologa i pytam czy mam dać zadatek. Pani się nieco zmieszała, i powiada, że to zbyteczne. OK.! Czy zgodzi się, że będę płacić za każdy miesiąc z góry? Na twarzy rozmówczyni zamalowało się zainteresowanie.
To wszystko dzieje się zanim jeszcze pozwolono mi wejść do środka i pooglądać komnaty.
Ile to ma kosztować? Dama wzięła dłuższy oddech i wypaliła swoją cenę. Ponieważ wysokość opłaty nie była wygórowana a ja z góry wiedziałem, że jeżeli się będę targować, to ona wróci do wersji gazetowej, czekając na to kto da więcej. Bez zmrużenia oka ponowne OK.! z mojej strony! Pani nadal zdziwiona szybkością obrotu sprawy pyta – no może zechce pan chociaż obejrzeć dom od środka? JASNE, że chcę!
I tak to przed osiemnastu laty, od 1-go Maja tamtejszego roku, wprowadziłem się pod siódemkę i na stałe zarzuciłem kotwicę w Lubczykowie Dolnym.
Użytkownik agik napisał w wiadomości: > LubczykuJeśli masz zamiar tak za każdym razem urywać i pisac dopiero > nastepnego dnia, to wiedz, ze jestes prawdziwym okrutnikiem ;) > Czekam na dalszy ciag...
Jeśli myślisz, że w miejscu urwania tekstu zaczną się pojawiać reklamy to nie zgadłaś. Zwyczajnie jestem zdania, że dla takiego rodzaju tekstu pojemność jednej strony na jedno czytanie, jest absolutnie wystarczające. Inaczej wszystko zacznie tonąć we własnym nadmiarze
yUżytkownik Agulek74 napisał w wiadomości: > A ten różowy domek dalej jest różowy czy go przemalowałeś > ;)? Kolor to mi skojarzył się z domkiem w bajkach o barbie :)
Domek został zburznony 9 czy 10 lat temu. Ale poczekaj. Na wszystko przyjdzie pora.
Listy ze wsi do miasta 002 24.06.2009
Ten drugi.
Z niespodziewanego zakończenia asfaltu, który przed maską samochodu wyskoczył jak diabeł z pudełka trzeba było zawrócić. Nie było innego wyboru. Ewentualna dalsza jazda po trawie nie tyle prowadziła do nikąd, co mając w pamięci różne reakcje właścicieli ziemi rolnej na naruszenie ich własności, wolałem nie ryzykować kontaktu własnych żeber z obcą kosą.
Skutkiem takiego obrotu sprawy zacząłem uważniej rozglądać się po okolicy. Jadąc w tą stronę uważałem jedynie na drogę bo była wąska i kręta niczym kozi trakt. Krajobraz okazał się zajmującym. Pofalowane pola o kolorach tego co na nich rosło. Widok przypominał nieco cygańska spódnicę, uszytą z wielu kawałków barwnych materiałów i aż samo się cisnęło na myśl – łoj jak tu ładnie. Dookoła ciemna zieleń ściany lasu, pod którą pasą się sarenki, czyli wszystko – no widok jak z łobrazka.
Wszystko razem „Coca-Cola” – to jest to! To jest to miejsce, które pokochałem od pierwszego wejrzenia.
Od strony wjazdu do wioski zaraz po lewej stronie stał sobie domek. Architektonicznie nic ciekawego. Uroku dodawały mu „czerwone róże pnące się po murze”. Obok ogrodzony ogródek, w którym zamiast marchewki i pietruszki, ktoś posadził rzędy ziemniaków.
Uwagę przykuwało jednak coś innego. Domek był pokryty różową elewacją, co jak na ten kraj było czystym ewenementem. Gdyby nie brak czerwonej latarenki i pajęczyny w oknach świadczące o tym, że posiadłość nie jest zamieszkała, można by było pomyśleć, że za tymi ścianami muszą odbywać się płatne igraszki.
Zjechałem na bok i zacząłem pukać od drzwi do drzwi, co by zasięgnąć języka na temat tego „różaczka” i co się okazało. Dom faktycznie od lat stoi pusty. Ze względu na pęknięcie muru (co nie było widoczne, bo rysa była pokryta różami) można było w nim mieszkać tylko latem.
Wskazano mi właścicielkę, która nie okazała się być rozmowna. Jak się później okazało była najbogatszą bauerką we wsi i z resztą mieszkańców też rozmawiała tylko „przez sitko”. Grzecznie wysłuchała mojej propozycji, że ja chętnie, że oczywiście za opłatą, że wiem, że tylko na lato, itp. itd.
Pani odpowiedziała, że musi się zastanowić. Wcisnąłem jej do garści swoją wizytówkę i na wypadek gdyby się zdecydowała, poprosiłem o telefon. Przezornie jednak zostawiłem dodatkowo swoje wizytówki u wszystkich napotkanych, z prośbą, że gdyby coś słyszeli lub wiedzieli, proszę o wiadomość. Jak się później okazało, było to bardzo rozsądnym pociągnięciem.
Byłem tam pod koniec lata i już powoli zapomniałem o swoim odkryciu, aż tu nagle w lutym w sobotę telefon. Dzwoniła sąsiadka bogaczki z informacją, że dom będzie od wiosny do wynajęcia, i że w poniedziałek w miejscowej gazecie ukaże się ogłoszenie na ten temat. Natychmiast w samochód i walę do właścicielki.
Otworzyła, oczywiście zdziwiona tak, że nawet nie zdążyła zapytać skąd o tym wiem. Ja z miejsca zagrałem w psychologa i pytam czy mam dać zadatek. Pani się nieco zmieszała, i powiada, że to zbyteczne. OK.! Czy zgodzi się, że będę płacić za każdy miesiąc z góry? Na twarzy rozmówczyni zamalowało się zainteresowanie.
To wszystko dzieje się zanim jeszcze pozwolono mi wejść do środka i pooglądać komnaty.
Ile to ma kosztować? Dama wzięła dłuższy oddech i wypaliła swoją cenę. Ponieważ wysokość opłaty nie była wygórowana a ja z góry wiedziałem, że jeżeli się będę targować, to ona wróci do wersji gazetowej, czekając na to kto da więcej. Bez zmrużenia oka ponowne OK.! z mojej strony! Pani nadal zdziwiona szybkością obrotu sprawy pyta – no może zechce pan chociaż obejrzeć dom od środka? JASNE, że chcę!
I tak to przed osiemnastu laty, od 1-go Maja tamtejszego roku, wprowadziłem się pod siódemkę i na stałe zarzuciłem kotwicę w Lubczykowie Dolnym.
Lubczyku
Jeśli masz zamiar tak za każdym razem urywać i pisac dopiero nastepnego dnia, to wiedz, ze jestes prawdziwym okrutnikiem ;)
Czekam na dalszy ciag...
Użytkownik agik napisał w wiadomości:
> LubczykuJeśli masz zamiar tak za każdym razem urywać i pisac dopiero
> nastepnego dnia, to wiedz, ze jestes prawdziwym okrutnikiem ;)
> Czekam na dalszy ciag...
Jeśli myślisz, że w miejscu urwania tekstu zaczną się pojawiać reklamy to nie zgadłaś.
Zwyczajnie jestem zdania, że dla takiego rodzaju tekstu pojemność jednej strony na jedno czytanie, jest absolutnie wystarczające.
Inaczej wszystko zacznie tonąć we własnym nadmiarze
O nie! O nie! Jestem za tym żeby to były dwie strony. Przecież nie możesz być tak okrutny ;-)
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> O nie! O nie! Jestem za tym żeby to były dwie strony. Przecież nie możesz być
> tak okrutny ;-)
To nie ma nic wspólnego z okrutnością.
Zwyczajowo panowie w moim wieku nie są juz tacy płodni jak byli za młodu
Noooo chyba, że tak
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Noooo chyba, że tak
Jesteś bardzo mądrą dziewczyną
No no...teraz mi się podobasz jeszcze bardziej
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> No no...teraz mi się podobasz jeszcze bardziej
Ma się rozumieć. Ze Szczecina była moja pierwsza wielka miłość
Bo w Szczecinie są fajne dziewczyny
Wiadomo.............. pracowałem w Szczecinie to wiem....
No proszę! Skoro Lajan potwierdza, to musi być prawda
Ło matko, przed osiemnastu laty! Toż to już prawie Twoje... przez zasiedzenie :D
A ten różowy domek dalej jest różowy czy go przemalowałeś ;)? Kolor to mi skojarzył się z domkiem w bajkach o barbie :)
yUżytkownik Agulek74 napisał w wiadomości:
> A ten różowy domek dalej jest różowy czy go przemalowałeś
> ;)? Kolor to mi skojarzył się z domkiem w bajkach o barbie :)
Domek został zburznony 9 czy 10 lat temu. Ale poczekaj. Na wszystko przyjdzie pora.