Moi drodzy nie wiem czy to ja jestem "dziwna" czy swiat oszalal. Ostatnio poruszam sie duzo komunikacja miejską i codziennie jestem w szoku. Ludzie rozmawiają przez telefony komórkowe o swoich prywatnych-slużbowych sprawach w autobusie! Ja czuję sie zażenowana słysząc mimowolnie takie rozmowy. ja nie uzywam komorki w autobusach zawsze mam wyciszona. Powiedzcie prosze co o tym sadzicie?
Polecam to opowiadanko http://bezodwrotu.blogspot.com/2008/08/prywatnosc.html wlasnie na temat rozmow przez telefony komorkowe w miejscach publicznych. A ze opowiadanie jest moje, to niech posluzy jako wypowiedz w watku:)
nie rozumiem mówiąc szczerze cóż cię tak bulwersuje. czy w związku z tym nie rozmawiasz też w autobusie ze znajomymi jak jedziesz, zeby nie rozmawiać przy obcych o swoich prywatnych sprawach? wg mnie po to ludzie telefony mają, żeby móc rozmawiać w każdym momencie. oczywiście, nie należy robić tego na spotkaniu z kimś, czy w restauracji, kiedy siedzisz z kimś przy stole, albo w miejscach totalnie nieodpowiednich, jak na przykład kościół. ale autobus? a czym jest gorszy od ulicy czy parku? to jak ktoś rozmawia, o czym, w jakim stopniu dokonuje aktów ekshibicjonizmu werbalnego przy obcych zależy w sumie od konkretnej osoby. dlaczego niby komuś miałoby to przeszkadzać. a nawet jeśli... to wydaje mi się, że wystarczy nie wsłuchiwać się w to, o czym ten ktoś rozmawia, zając się swoimi sprawami.
Wczoraj jechalam pociagiem, miedzy 8 a 10 rano. Najpierw do przedzialu wsiadl mlodzieniec, ktory z komorki sluchal rosyjskiego hiphopu, bez sluchawek, a gdy wysiadl, wsiadla panna i migdalila sie przez komorke z ukochanym, do ktorego notabene wlasnie jechala. Takie zachowanie swiadczy o braku norm, granic, kultury.
Ja też tego strasznie nie lubię. Nie mam ochoty wysłuchiwać jak ktoś na głos w tłumie opowiada o swoich problemach albo bardzo prywatnych sprawach. I dziwię się, że ludzie mimo wszystko tak potrafią.
A czym się różni głośne rozmawianie w miejscach publicznych przez komórkę od głośnego rozmawiania w miejscach publicznych z drugą osobą. Dziwne jest to, że w pierwszym przypadku ludzie nie widzą problemu, a w drugim ściszają głos, żeby "autobus" nie słyszał o czym rozmawiają. Jaki to ma sens?
Mnie osobiście nie przeszkadzają rozmowy bo sama często rozmawiam z mężem jadąc do pracy a On z pracy. Często jednak ludzie rozmawiają ze sobą na "cały regulator" i to mnie troszkę wkurza. Przecież można rozmawiać ale nie tak żeby pół autobusu słyszało rozmowę.
Niestety nie dotyczy to tylko autobusów. Osoby głośno rozmawiające przez telefon komórkowy są wszędzie w restauracji, w przychodni, w sklepie itd. Widocznie tak już teraz będzie. Trzeba się z tym pogodzić. Mnie nie tyle razi rozmowa, co jej treść, często dowiaduję się tak prywatnych rzeczy, że mnie zatyka. Jeśli mam taką możliwość to odchodzę od rozmówcy, ale gdy nie mam (autobus, kolejka do kasy itp) znalazłam sobie taki sposób: z wielką intensywnością patrzę na rozmówcę i udaję, że się z ciekawością przysłuchuję. Reakcję są różne. Jedni pojmują swój błąd i kończą rozmowę, inni ściszają głos, a jeszcze inni komentują "kończę bo jakaś baba podsłuchuje" (hi, hi) - ale skutek ten sam! PS. siedząc koło takiej osoby w autobusie nie można się skupić na np czytaniu książki (często czytam), bo tak głośno rozmawiają. Nieraz cały autobus poznał "historię życia" czy "historię choroby".
Jak widać z powyższych postów sporo jest osób które nie tylko tolerują takie zachowania, ale uważają je za normalne. Należę do tej części społeczeństwa, która sądzi inaczej. Rozmowy przez telefon w miejscach publicznych uważam, delikatnie mówiąc, za niewłaściwe. Doskonale pamiętam kiedy pojawiły się pierwsze "komórki". Wówczas to posiadanie komórki było swoistym szpanem. Scenka z pociągu - dzwoni "komórka" ( a dla przypomnienia tych dzwonków było wówczas niewiele) i conajmniej połowa pasażerów "rzuca się" - panowie do neseserów, a panie do torebek. Wówczas to mnie śmieszyło. Teraz patrzę na takie osoby z politowaniem. Nie przekonuje mnie zupełnie porównywanie rozmowy ze znajomym, do rozmowy przez komórkę. Normalnie rozmawiające w miejscach publicznych ze sobą osoby, mówią raczej głosem przyciszonym, a nie wydzierają się np na cały autobus . Tych rozmów ze znajomymi się nie słyszy, chyba, że siedzi się obok. Rozmów przez telefon nie sposób nie słyszeć. I czemu to ja mam na siłę coś wymyślać, żeby nie słuchać czyichś wynurzeń które mnie drażnią. Według mnie jest wiele osób kompletnie uzależnionych od rozmów przez te telefony. Wiem, że dla wielu osób telefon komórkowy jest bardzo potrzebny i o tym nie ma co dyskutować. Niemniej jednak ja sama nigdy takiego telefonu nie miałam i nie zamierzam mieć. Smyczy nie potrzebuję. Wychodzę z domu i nikt mi niczym głowy nie zawraca. Jestem w domu - proszę bardzo - możemy pogadać.
Wszystko to kwestia " dobrego wychowania". Jeśli ktoś takowe posiada, będzie sie starał nie przeszkadzać innym, a więc w przypadku jeśli ktoś zadzwoni, najczęściej można załatwić sprawę w 3 słowach i oddzwonić pózniej, wyść ze sklepu, na korytarz itp. Nie nalezy innych zmuszać do słuchania prywatnych rozmów.
Moi drodzy nie wiem czy to ja jestem "dziwna" czy swiat oszalal. Ostatnio poruszam sie duzo komunikacja miejską i codziennie jestem w szoku. Ludzie rozmawiają przez telefony komórkowe o swoich prywatnych-slużbowych sprawach w autobusie! Ja czuję sie zażenowana słysząc mimowolnie takie rozmowy. ja nie uzywam komorki w autobusach zawsze mam wyciszona.
Powiedzcie prosze co o tym sadzicie?
Polecam to opowiadanko http://bezodwrotu.blogspot.com/2008/08/prywatnosc.html wlasnie na temat rozmow przez telefony komorkowe w miejscach publicznych. A ze opowiadanie jest moje, to niech posluzy jako wypowiedz w watku:)
Jeżeli się nie krępują to dlaczego mnie miałoby to przeszkadzać? Jeśli Ciebie to razi, spróbuj się wyłączyć: posłuchaj mp3, poczytaj coś.
nie rozumiem mówiąc szczerze cóż cię tak bulwersuje. czy w związku z tym nie rozmawiasz też w autobusie ze znajomymi jak jedziesz, zeby nie rozmawiać przy obcych o swoich prywatnych sprawach? wg mnie po to ludzie telefony mają, żeby móc rozmawiać w każdym momencie. oczywiście, nie należy robić tego na spotkaniu z kimś, czy w restauracji, kiedy siedzisz z kimś przy stole, albo w miejscach totalnie nieodpowiednich, jak na przykład kościół. ale autobus? a czym jest gorszy od ulicy czy parku?
to jak ktoś rozmawia, o czym, w jakim stopniu dokonuje aktów ekshibicjonizmu werbalnego przy obcych zależy w sumie od konkretnej osoby. dlaczego niby komuś miałoby to przeszkadzać. a nawet jeśli... to wydaje mi się, że wystarczy nie wsłuchiwać się w to, o czym ten ktoś rozmawia, zając się swoimi sprawami.
Wczoraj jechalam pociagiem, miedzy 8 a 10 rano. Najpierw do przedzialu wsiadl mlodzieniec, ktory z komorki sluchal rosyjskiego hiphopu, bez sluchawek, a gdy wysiadl, wsiadla panna i migdalila sie przez komorke z ukochanym, do ktorego notabene wlasnie jechala. Takie zachowanie swiadczy o braku norm, granic, kultury.
Zdecydowanie sie z Toba nie zgadzam anay.
Ja też tego strasznie nie lubię. Nie mam ochoty wysłuchiwać jak ktoś na głos w tłumie opowiada o swoich problemach albo bardzo prywatnych sprawach. I dziwię się, że ludzie mimo wszystko tak potrafią.
A czym się różni głośne rozmawianie w miejscach publicznych przez komórkę od głośnego rozmawiania w miejscach publicznych z drugą osobą. Dziwne jest to, że w pierwszym przypadku ludzie nie widzą problemu, a w drugim ściszają głos, żeby "autobus" nie słyszał o czym rozmawiają. Jaki to ma sens?
Mnie osobiście nie przeszkadzają rozmowy bo sama często rozmawiam z mężem jadąc do pracy a On z pracy. Często jednak ludzie rozmawiają ze sobą na "cały regulator" i to mnie troszkę wkurza. Przecież można rozmawiać ale nie tak żeby pół autobusu słyszało rozmowę.
autobus huczy i jest słaby zasięg więc trzeba mówić głośniej bo druga strona nie słyszy.
Nie mam tych problemów...nie jeżdżę autobusami...
Niestety nie dotyczy to tylko autobusów. Osoby głośno rozmawiające przez telefon komórkowy są wszędzie w restauracji, w przychodni, w sklepie itd. Widocznie tak już teraz będzie. Trzeba się z tym pogodzić. Mnie nie tyle razi rozmowa, co jej treść, często dowiaduję się tak prywatnych rzeczy, że mnie zatyka. Jeśli mam taką możliwość to odchodzę od rozmówcy, ale gdy nie mam (autobus, kolejka do kasy itp) znalazłam sobie taki sposób: z wielką intensywnością patrzę na rozmówcę i udaję, że się z ciekawością przysłuchuję. Reakcję są różne. Jedni pojmują swój błąd i kończą rozmowę, inni ściszają głos, a jeszcze inni komentują "kończę bo jakaś baba podsłuchuje" (hi, hi) - ale skutek ten sam!
PS. siedząc koło takiej osoby w autobusie nie można się skupić na np czytaniu książki (często czytam), bo tak głośno rozmawiają. Nieraz cały autobus poznał "historię życia" czy "historię choroby".
Ja z reguly czytam w autobusach albo sie ucze.Nie slucham muzyki bo to przeszkadza innym wspolpasazerom.dzieki za rady.
Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którym nie jest wszystko jedno jak jest.
Jak widać z powyższych postów sporo jest osób które nie tylko tolerują takie zachowania, ale uważają je za normalne. Należę do tej części społeczeństwa, która sądzi inaczej. Rozmowy przez telefon w miejscach publicznych uważam, delikatnie mówiąc, za niewłaściwe. Doskonale pamiętam kiedy pojawiły się pierwsze "komórki". Wówczas to posiadanie komórki było swoistym szpanem. Scenka z pociągu - dzwoni "komórka" ( a dla przypomnienia tych dzwonków było wówczas niewiele) i conajmniej połowa pasażerów "rzuca się" - panowie do neseserów, a panie do torebek. Wówczas to mnie śmieszyło. Teraz patrzę na takie osoby z politowaniem. Nie przekonuje mnie zupełnie porównywanie rozmowy ze znajomym, do rozmowy przez komórkę. Normalnie rozmawiające w miejscach publicznych ze sobą osoby, mówią raczej głosem przyciszonym, a nie wydzierają się np na cały autobus . Tych rozmów ze znajomymi się nie słyszy, chyba, że siedzi się obok. Rozmów przez telefon nie sposób nie słyszeć. I czemu to ja mam na siłę coś wymyślać, żeby nie słuchać czyichś wynurzeń które mnie drażnią. Według mnie jest wiele osób kompletnie uzależnionych od rozmów przez te telefony. Wiem, że dla wielu osób telefon komórkowy jest bardzo potrzebny i o tym nie ma co dyskutować. Niemniej jednak ja sama nigdy takiego telefonu nie miałam i nie zamierzam mieć. Smyczy nie potrzebuję. Wychodzę z domu i nikt mi niczym głowy nie zawraca. Jestem w domu - proszę bardzo - możemy pogadać.
Wszystko to kwestia " dobrego wychowania". Jeśli ktoś takowe posiada, będzie sie starał nie przeszkadzać innym, a więc w przypadku jeśli ktoś zadzwoni, najczęściej można załatwić sprawę w 3 słowach i oddzwonić pózniej, wyść ze sklepu, na korytarz itp. Nie nalezy innych zmuszać do słuchania prywatnych rozmów.
Nic dodac, nic ujac!!