Witam, czy może ktoś z forumowiczów robił jakieś jedzonka w słoikach na wakacje? Jedziemy w dzicz i zupki chińskie mogą się znudzić. Więc wymyśliłam, żeby zrobić gulasz i może sos boloński do słoików i zapasteryzować (z myślą o moim niejadku). Ale czy ktoś z Was robił podobne rzeczy? W przetworach nie znalazłam. Z góry dziękuję, jeśli ktoś pomoże.....
Ja jak wyjeżdzałam i zostawiałam męża samego, zrobiłam mu prawie wszystko do słoików: zupy, gulasz, bigos, fasolkę po bretońsku, fasole szparagowa z marchwią i cebulą, gołąbki w sosie pomidorowym, sos pieczarkowy z mięsem - takze myślę, że do słoików mozna zaprawiac wszystko, tylko zeby sloiki nie byly wyszczerbione i mocno dokrecone, a nastepnie dłuzej gotowane dla pewnosci nie zepsucia dań, pozdrawiam
Myślę, że bezpieczniej /szczególnie w lecie/ kupić gotowe dania w słoikach. Parę dni można na takim jedzeniu wytrzymać. We własnej kuchni stosuję zasadę, że pasteryzuję tylko zakwaszone dania, takie jak np. "leczo", bigos itp. , bo bardzo łatwo o zatrucie beztlenowcami. Pozdrawiam !
Jestem przeciwniczką kupnego słoikowego jedzenia oraz sosów typu instant. Jednak uważam, że podczas wyjazdu z nastawieniem na zwiedzanie najwazniejsze jest... zwiedzanie, a nie jedzenie. Dlatego można przeżyć na makaronie i gotowych sosach zz odrobiną sera. A ucztę dla podniebienia urządzić po powrocie. Ale... bardzo lubię piec na podróż kilka kartonów rożnorodnych domowych ciastek - bardzo miło się je chrupie po drodze :D
powiedziala AgaMaria, ze jada w dzicz. Ale w jaka dzicz jedziecie, czy w ta od Stasiuka, koniec Rumunii, Babadag ,nie tylko przeczytane, ale juz i przejezdzone, przysiegam na honor, ze da sie wyzywic, Moldawie tez "przelecielismy", wcale nie gorzej niz w czasach mojej mlodosci w Polsce, a jak juz masz normalne pieniadze i nie przeliczasz, to i tak sto razy taniej niz w Polsce. A za polskie pieniadze oj mozesz! Ale w gruncie niewiele mozesz jesli boisz sie : mikrobow, Cyganow (tych najbardziej), ogolnie jak sie boisz, to inny azymut. Moje dzieciaki przeciagniete byly po swiecie, od Chin po Aztekow, od Grecji po Turcje (zero wypasu), i jakos dalismy im ochote na podroze, ktore juz teraz odbywaja sami. Wlasnie nasz junior ze swoimi przyjaciolmi obmysla sobie podroz po Mongolii. Zaoszczedzil na ten cel 1800 euro i nauczyl sie naprawiac motory. Oczywiscie, ze drze ze strachu, ale jednoczesnie ciesze sie ogromnie dla calej tej grupki.
Faktycznie napisała, i to na samym początku. Chyba zaopatrzyłabym się w makarony, ryże, kuskusy i torebkowe sosy. Oraz masę domowych ciastek :) Najprościej.
Witam, czy może ktoś z forumowiczów robił jakieś jedzonka w słoikach na wakacje? Jedziemy w dzicz i zupki chińskie mogą się znudzić. Więc wymyśliłam, żeby zrobić gulasz i może sos boloński do słoików i zapasteryzować (z myślą o moim niejadku). Ale czy ktoś z Was robił podobne rzeczy? W przetworach nie znalazłam. Z góry dziękuję, jeśli ktoś pomoże.....
Ja jak wyjeżdzałam i zostawiałam męża samego, zrobiłam mu prawie wszystko do słoików: zupy, gulasz, bigos, fasolkę po bretońsku, fasole szparagowa z marchwią i cebulą, gołąbki w sosie pomidorowym, sos pieczarkowy z mięsem - takze myślę, że do słoików mozna zaprawiac wszystko, tylko zeby sloiki nie byly wyszczerbione i mocno dokrecone, a nastepnie dłuzej gotowane dla pewnosci nie zepsucia dań, pozdrawiam
Dzięki za podpowiedź, ale czy Ty pasteryzowałaś w jakiś specjalny sposó (3x lub coś w tym rodzaju), czy tylko zagotowałaś i już?
mama pakowała mi na studia fasolkęw słoiki...zawsze się zepsuła nawet w lodówce :(
Myślę, że bezpieczniej /szczególnie w lecie/ kupić gotowe dania w słoikach. Parę dni można na takim jedzeniu wytrzymać. We własnej kuchni stosuję zasadę, że pasteryzuję tylko zakwaszone dania, takie jak np. "leczo", bigos itp. , bo bardzo łatwo o zatrucie beztlenowcami. Pozdrawiam !
Dziękuję wszystkim!!! Wiedziałam, że zawsze można liczyć na Waszą radę.
Może faktycznie wezmę gotowe słoiki.....
Jestem przeciwniczką kupnego słoikowego jedzenia oraz sosów typu instant. Jednak uważam, że podczas wyjazdu z nastawieniem na zwiedzanie najwazniejsze jest... zwiedzanie, a nie jedzenie. Dlatego można przeżyć na makaronie i gotowych sosach zz odrobiną sera. A ucztę dla podniebienia urządzić po powrocie.
Ale... bardzo lubię piec na podróż kilka kartonów rożnorodnych domowych ciastek - bardzo miło się je chrupie po drodze :D
powiedziala AgaMaria, ze jada w dzicz. Ale w jaka dzicz jedziecie, czy w ta od Stasiuka, koniec Rumunii, Babadag ,nie tylko przeczytane, ale juz i przejezdzone, przysiegam na honor, ze da sie wyzywic, Moldawie tez "przelecielismy", wcale nie gorzej niz w czasach mojej mlodosci w Polsce, a jak juz masz normalne pieniadze i nie przeliczasz, to i tak sto razy taniej niz w Polsce.
A za polskie pieniadze oj mozesz!
Ale w gruncie niewiele mozesz jesli boisz sie : mikrobow, Cyganow (tych najbardziej), ogolnie jak sie boisz, to inny azymut.
Moje dzieciaki przeciagniete byly po swiecie, od Chin po Aztekow, od Grecji po Turcje (zero wypasu), i jakos dalismy im ochote na podroze, ktore juz teraz odbywaja sami. Wlasnie nasz junior ze swoimi przyjaciolmi obmysla sobie podroz po Mongolii.
Zaoszczedzil na ten cel 1800 euro i nauczyl sie naprawiac motory.
Oczywiscie, ze drze ze strachu, ale jednoczesnie ciesze sie ogromnie dla calej tej grupki.
Faktycznie napisała, i to na samym początku.
Chyba zaopatrzyłabym się w makarony, ryże, kuskusy i torebkowe sosy. Oraz masę domowych ciastek :)
Najprościej.