Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Listy ze wsi do miasta. 006

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-27 21:45:24

    Listy ze wsi do miasta.  006.          27.06.2009

    Ten szósty.

    O Maryjanko, (albo Maryjanno) gdybyś była moją panną (albo – zakochaną?) – już nie pamiętam dokładnie jak to szło. Tak głosiła kiedyś popularna piosenka obozowa. Jeśli jednak idzie o naszą Mariannę, to ja się pod tekstem piosenki nie podpisuję i wolę trzymać się z daleka.

    Marianna jest malutką kobietą, ale uwaga! Gdy wraca z pracy ich wielkim Passatem, to ma się wrażenie, że auto jedzie samo i za kierownicą nikt nie siedzi. Dopiero uważniejsze spojrzenie za przednią szybę ukazuje małą główkę, której czoło wypada poniżej łuku kierownicy. Pomyśleć, że aż tyle koni mechanicznych musi taszczyć taką małą mróweczkę.

    Wspomniana sumienna mróweczka zasuwa od rana do wieczora, czyli pod względem pracowitości jest bez cienia zarzutu. Świetne gotuje i piecze. Moje pierwsze poprawne biszkopty zaczęły powstawać pod jej okiem właśnie. W sprawie tortów stosuje uniwersalną jej zdaniem metodę. Piecze w termo obiegu w 160°C na środkowej półce. Jeśli wszystko inne jest poprawnie wykonane, to nie ma takiej siły aby biszkopt się nie udał.

    Pracuje na etacie w jakimś domu opieki społecznej. Dodatkowo dorabia sobie pomagając w zaprzyjaźnionej restauracji. Do domu wpada tylko po to aby mężowi przygotować korytko, podlać kwiatki i rabatki, albo wtedy gdy w gościnę zwalają się córki z zięciami i wianuszkiem wnucząt. Z mężem ostatnio widuje się rzadko.

    Skąd w niej tyle sił, w tak małym ciałku (?) – tego nie wiem.

    Marianna jest osobą, która dużo robi i mało mówi. Jeśli już idzie o „mówi” to mało kto zna brzmienie jej głosu. Będąc w towarzystwie niemal zawsze milczy. Odzywa się tylko w odpowiedzi na zadane pytania używając takich „pełnych zdań” jak: ja albo nein. Słucha i obserwuje. Po jej minie nigdy nie wiesz jakie myśli właśnie gonią się po głowie. Rączki ma malutkie, tyle że z siłą żelaznych kleszczy trzymają w cuglach i małżonka i całe gospodarstwo.

    Ludzie różnie o nich myślą. Większość sądzi, że domem rządzi Rudzielec. Ja po 18 latach obserwacji stwierdzam, że on ma rację tyko wtedy kiedy ona mu na to pozwoli. Żona utrzymuje go w przekonaniu, że on tu rządzi i zawsze ustępuje mu wtedy kiedy on z tego ma radość a ona nie ponosi konfuzji.

    Poznali się i pokochali gdy mieli po 16 lat. Do czasu kiedy Rudzielec stał się myśliwym wszędzie chodzili razem za rączkę. Nawet do wieczornej kąpieli chadzają wspólnie do dużej obstalowanej wanny! (o czym nam w sekrecie opowiedzieli) Nadal czasem chodzą na wspólne wieczorne spacery. Np. dzisiaj po ulewnym deszczu Rudzielec przyniósł nam masę przepięknych kurek niosąc je w połach koszuli. Niby drobny gest a cieszy. On chcąc nam sprawić przyjemność, przy okazji poplamił koszulę, którą ona przecież później będzie musiała i wyprać i wyprasować. Marianna stała obok i tylko się uśmiechała. Bez słowa komentarza. Drobny gest a cieszy. Inna żona narobiłaby rabanu o poplamienie koszuli a ona nie. Koszulę tak czy inaczej i tak trzeba będzie wyprać a przy okazji chłopina ma i radość i poczucie, że może robić co zechce. Takie to małe a takie to mądre.

    Przypuszczalnie to szalone oddanie się pasji łowieckiej męża polega na tym, że Rudzielcowi zwyczajnie nadojadło to wieczne trzymanie się za rączkę i po prosu zwiewa z domu „na rewir” – jak sam to nazywa.

    („… lecz tym czasem mu wychudło, bo już była stare pudło” – Boy Żeleński)

    Gdy z „polowania” najczęściej wraca z pustymi rękoma, na pytanie czy to nie była strata czasu, Rudzielec odpowiada z uśmiechem – chłopie, kontakt z przyrodą jest ważniejszy.

    Kiedyś na dzień przed Sylwestrem pieczołowicie przygotowywaliśmy dania dla zaproszonych gości, przez co zeszło nam do późnej nocy. Rudzielec akurat wracał na wesoło z jakiegoś zebrania koła myśliwych i był nieco skołowany – rzecz oczywista. Wpadł do nas przyjaźnie na jednego.

    Ich kuchnia mieści się tak, że Marianna ze swego okna doskonale widzi co u nas stoi na stole i kto siedzi za stołem.

    Byłeś już w domu – pytamy.

    Dom ma czas i nie ucieknie, a żoneczka czeka na mnie pokornie i z pewnością przywita mnie słowami: witaj mężu ukochany, jak to dobrze, że już jesteś.

    Był tak rozanielony, że z miejsca można mu było wybaczyć brak świecącej aureoli.

    Tu trzeba dodać, że w tym momencie w oknach ich kuchni świeciło się światło, a było zdrowo po pierwszej w nocy.

    No ja bym nie był taki pewny, czy nie spotka cię w domu bura.

    E tam! Idę w zakład i kładę rękę pod katowski topór, że Marianna na powitanie mnie ucałuje i nawet zdejmie mi buty – rzecze macho.

    Natomiast gdy wstał od stołu udając się w kierunku drzwi, a w tym momencie światło w ich kuchni nagle zgasło, powiedziałem ja do swojej, - no to Rudzielec powinien natychmiast pochować wszystkie siekiery jakie ma w domu bo inaczej dozna bolesnej kontuzji.

    Następnego dnia był cichutki i troszkę blady na buzi. Nie pamiętał treści zakładu ale przyznał, że ma z babą krzywe kluski, co rutynowo będzie trwało kilka dni.

    Chłopcy kochani! Jeśli się wam wydaje, ze w domu gracie pierwsze skrzypce, to tylko się wam tak wydaje.

    c.d.n.

  • Autor: smakosia Data: 2009-06-27 22:08:56

    A toś mi radochę zrobił tym niespodziankowym odcinkiem. Na dodatek z morałem :-). No i wcale nie mam tu na myśli tego ostatniego zdania, bo ono bardziej dla "panów" przeznaczone. Ja sobie wyłowiłam wątek o zabrudzonej koszuli i wiesz co...obiecałam coś sobie... Człek się całe życie uczy, prawda?

    Ps. Kurcze, też bym chciała mieć taką dużą wannę, albo chociaż dłuższą.

  • Autor: Rzymianka Data: 2009-06-27 22:09:09

    Prowda to Panocku, świnta prowda z tymy chłopamy. Pozdrawiam i dziękuje za ponadplanowe listy !

  • Autor: Agulek74 Data: 2009-06-27 22:26:52

    ...i się doczekałam następnego odcinka:))
    Ale mój mąż byłby szczęśliwy mając taką cichą kobietę w domu :)))

  • Autor: Wkn Data: 2009-06-27 23:18:43

    Uwielbiam Twoje wiejskie opowieści. Jak one cudownie równoważą te nasze polskie smakowitości z Wiejskiej! Dają wytchnienie i odpoczynek nerwom. Idealne wczasy pod wirtualną gruszą. Jutro idąc na jagody, będę miała przed oczami te grzyby w koszuli niesione.
    Zajrzę na moje poziomkowisko i zbierając maniunie pachnące owoce, wspomnę mrówczą pracę Marianny. Już została uwieczniona. Anton i Marianna stali się mimochodem bohaterami "naszych czasów", którzy lubią czytać "o tamtym czasie i tamtej rzeczywistości" - zamrożeni w czasie i złowieni w sieci :D

  • Autor: Netka Anetka Data: 2009-06-27 23:24:10

    "O Maryjanko, (albo Maryjanno) gdybyś była moją panną (albo - zakochaną?) - już nie pamiętam dokładnie jak to szło. Tak głosiła kiedyś popularna piosenka obozowa. Jeśli jednak idzie o naszą Mariannę, to ja się pod tekstem piosenki nie podpisuję i wolę trzymać się z daleka."

    O Maryjanno,gdybys byla zakochana...to tak szlo :)

    "Chłopcy kochani! Jeśli się wam wydaje, ze w domu gracie pierwsze skrzypce, to tylko się wam tak wydaje."-no wlasnie.

    Dziekuje.Pozdrawiam.

Przejdź do pełnej wersji serwisu