Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Listy ze wsi do miasta. 007

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-06-28 06:44:21

    Listy ze wsi do miasta.  007                    29.06.2009

    Ten siódmy.

    Czas by z raz przejść na drugą stronę ulicy. Na tym jednym razie jednak się skończy, bo po prawej stronie drogi mieszczą się tylko jedne zabudowania. Celowo nie piszę – chałupa – bo to jest potężne zabudowisko, należące do najbogatszych bauerów we wsi. 17 krów i 12 świń! Dwóch synów i trzy córki. W maju przyszedł na świat pierwszy wnuczek.

    Stery rządu dzierży tam Bernatka, znana z początku akcji. Szczuplutka i ciut mniejsza od Marianki ale za to gdy wpadnie w złość to waży dobrą tonę. Jeśli kto nie widział na własne oczy jak wygląda prawdziwa furia, to ma tu poglądową lekcję za darmo. Wszyscy na czele z jej własnym mężem Świstakiem, przezornie schodzą jej z drogi. Potrafi zrobić karczemną awanturę o najmniejszy drobiazg. W stosunku do nas widocznie czuje jakiś respekt, bo nigdy nie mieliśmy z nią żadnego konfliktu, nie mówiąc o nieporozumieniu.

    Gdy czasem na ganeczku wygrzewamy stare kości wystawiające je do słońca, a Bernatka przejeżdża akurat obok na rowerze, zawsze się przy nas zatrzyma, zejdzie z maszyny i pogwarzy dłuższą chwilę. Z nikim innym we wsi nie rozmawia bo najzwyczajniej jest ze wszystkimi skłócona. Czasami nawet zadzwoni do drzwi pytając o przepis na to czy na tamto.

    Sama gotuje i piecze doskonale. Kaszanki i wędliny jej własnego wyrobu nie mają sobie równych.

    Mąż Świstak jest takim samym gadułą jak sąsiadka Marianka. Jest tytanem pracy jak na mieszkańca Lubczykowa przystało. Zasuwa w polu do późnych godzin nocnych. Chudą i żylastą posturę zawdzięcza chemii, którą musiał brać przed laty. Świstakiem nazywamy go dlatego, że swoim gwizdaniem doprowadza wszystkich do rozpaczy. W czasie kiedy prowadzi jakieś prace w obejściu, stale sobie poświstuje. Niestety w tym poświście nie ma cienia żadnej melodii. Czysta kakofonia. Takie bezładne ale nieustanne fiu fiu. Jak to tak czasami trwa godzinami, to człowiek odruchowo zaczyna się rozglądać za jakąś kłonicą.

    Kiedyś zapytałem go, co to jest za melodia, którą stale poświstuje, spojrzał na mnie i po chwili wydał z siebie coś w rodzaju: he, he. Tylem się dowiedział.

    Kiedyś przy rowerze zagadnąłem Bernatkę, co ona na to świstanie męża. A niech go jasna cholera! Wiecie co odkryłam? Że w czasie udoju wtedy gdy on wydaje te dźwięki to krowy wstrzymują  i dają mniej mleka. Dostał surowy nakaz ciszy w czasie udoju z czego i my skwapliwie korzystamy. A tak to jest człowiekiem do rany przyłóż.

    Czasem ale rzadko, jak to chłop, lubi wypić. Wtedy nie da się go niczym zatrzymać. Radochę ma całe Lubczykowo. Rudzielec opowiedział mi, że jego ojciec był taki sam. Praca, praca i jeszcze raz praca od świtania do późnej nocy i żadnego przy tym słowa. Za to czasami jak w niedzielę po mszy dał w gaz, to śnieg topniał wokół. Kiedyś po powrocie do domu na potężnym rauszu zażądał gorzały, żeby mu baby podały. Żona i matka w mig pochowały wszystkie domowe procenty. Ten zeźlony oświadczył, że w takim razie to on jedzie do pobliskiej gospody i tam mu dadzą to co zechce. Przerażone kobiety zamknęły na klucz drzwi do stodoły, w której stał nowiusieńki traktor. Tato mimo wszystko jakoś tam się dostał, siadł za kółkiem i wyjechał razem z drzwiami.

    Stroskana rodzina po pół godzinie zadzwoniła do restauracji z pytaniem czy bohater dotarł na miejsce. Gdy im odpowiedziano, że nic podobnego, że nikogo takiego tu nie ma, uzbrojeni w pochodnie wszyscy postawieni na nogi mieszkańcy Lubczykowa udali się na poszukiwanie. Nadmienię tylko, że to była zimowa noc, pełna zasp śnieżnych z temperaturą poniżej minus 20-tu stopni. Na szczęście dla nieszczęśnika warkot silnika traktorowego szybko doprowadził ekipę poszukiwawczą na miejsce. Ciągnik ugrzązł przednią parą kół w górskim strumieniu a pan kierowca chrapał potężne i anielsko się przy tym uśmiechał – podobno. Tak mówią.

    Gdy czasami w Lubczykowie obchodzone jest święto wsi – rodzaj miejscowych dożynek – Świstak zawsze jest bohaterem wieczoru. No zupełnie nie ten sam człowiek. Rozmowny, dowcipny i wesoły. Nawet publicznie tuli się do swojej kobity.

    Kiedyś zimą przyszła do nas zapłakana Bernatka i powiada, że męża nie ma w domu od trzech dni i ona nie wie gdzie go szukać. Obeszła z tym zmartwieniem wszystkich sąsiadów. Wszędzie kiwano głowami ze zrozumieniem. Akurat gdy się wypłakiwała w mój rękaw, dostarczono jej chłopa, wnosząc go do sieni nogami do przodu. Był tak przelany, że trzeźwiał jeszcze przez następne trzy dni. Gdzie był i co robił? Twierdzi, że pojechał polować na dziki, a ponieważ na zwierzynę czajono się na mrozie, to i rozgrzać się trzeba jakoś było.

    Bernatka ma jeszcze pod opieką schizofreniczną ciocię, która jak się okazało była właścicielką opisanej różowej siódemki. Jeszcze za przytomności umysłu ciocia zapisała domostwo najstarszemu synowi Bernatki. Szczęśliwiec miał wejść w posiadanie schedy dopiero wtedy kiedy skończy 18 lat. Nieświadomi tego, mieszaliśmy tam sobie najspokojniej. Gdy rzeczony warunek został spełniony, Bernatka z rocznym wyprzedzeniem wypowiedziała nam locum. Wtedy Rudzielec porwał nas do siebie i w ten sposób z przedmieścia, wylądowaliśmy pod piątką w centrum Lubczykowa.

    c.d.n. - ale nie wiadomo kiedy, bo cały nadchodzący tydzień mam programowo mocno napięty!

     

  • Autor: megi65 Data: 2009-06-28 07:04:04

    Hmm ... Juz lepiej .. zaczynam trawić ..Twoją twórczość .. heheh!! Podobnie jak .. oliwkami , które na poczatku zostawiałam na talerzyku .. a teraz jestem .. wielkim smakoszem .. !! Pozdrawiam .. z Marl !

  • Autor: smakosia Data: 2009-06-28 09:22:28

    Niech Cię Lubczyku uściskam, bo tak fajnie się czyta.

  • Autor: Daneczka69 Data: 2009-06-28 09:09:26

    To ja będę trzymać kciuki, żeby ten napięty program nieco się "odpiął" i jednak ciąg dalszy nastąpił wkrótce :)
    uzależniłam się już niestety od twórczości Twej, jak od dobrej książki i bez poczytania "Ciebie" żle jakoś i nijako ;)
    pozdrawiam, Danka :)

  • Autor: mysha2006 Data: 2009-06-28 11:40:57

    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

  • Autor: Wkn Data: 2009-06-30 23:04:16

    Przez Ciebie polazłam do biblioteki pożyczyć Pożegnanie z Afryką :) Też egzotycznie i też w dorym stylu.
    Bwana Lubczyk dobrze pisać :D

Przejdź do pełnej wersji serwisu