Witam wszystkich. Mam mały problem i może ktoś z was mi udzieli porady.Jadę na upragniony urlop i postanowiłam ułatwić sobie życie przygotowując obiadowe weki-kurczak w sosie słodko-kwaśnym,gulasz,klopsiki-wszystko w zawekowanych słoikach,tak aby pzetrwaly dwudniową podróż w aucie bez lodówki turystycznej.No i zrobiłam jedzonko,wpakowałam do słoików i sądziłam,że wystarczy raz,że tak się wyrażę przepasteryzować,tak jak robię to z innymi przetworami.Ale postanowiłam sprawdzić i znalazłam informację,że pasteryzawć mięso należy trzykrotnie po 20 min w odstępach 24 godzinnych i że absolutnie nie należy dodawać do wekowanego jedzonka cebuli,bo powoduje otwieranie się słoików.Ja dodałam cebulę do wszystkiego...I teraz mam zgryz ,bo się boję,że mi słoiki się pootwierają i dowiozę na miejsce zepsute.Może ktoś mi podpowie,jak to naprawdę jest z ta trzydniową pasteryzację mięsa i z cebulą.Będę niezmiernie wdzięczna.
Witaj, może nie do końca odpowiem Ci na Twoje pytanie. Ale podzielę się moim doświadczeniem. Nie dawno wróciłam z podróży autem z Włoch. Zabrałam ze sobą cytrynowe pałki kurczaka w słoju - http://wielkiezarcie.com/przepis47059.html. Jedzonko starczyło na 2 dni (upalne) i absolutnie nic się z nimi nie stało, pałki były bardzo smaczne. Rok temu również zrobiłam mięsko na podróż, były to udka w ostrym sosie chili i dodałam cebulę, mięsko się nie zepsuło. Mięsa nie pasteryzowałam trzykrotnie, upieczone pałki włożyłąm gorące do słoi i zalałam wrzącym sosem i zakręcone słoje odwróciłam. To są moje spostrzeżenia, może miałam szczęście, że mięsko się nie zepsuło nie wiem. Jednak nie słyszałam o tym by cebula sprawiała, że słoje się otwierają. Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieje, że Twoje słoje nie zepsują się i że jedzonko będzie pyszne. Życzę miłych wakacji!!!
Witajcie żarłoczki mam jedno pytanko mianowicie jak zaprawiacie mięsko do słoików to słoik musi być pełny żeby dobrze trzymał bo na zdjęciu kasiul_a widzę że mięsko zalane jest do połowy słoika.Chciałam tak zrobić synowi na drogę bo jeżdzi tirem i niema go w domu przez kilka dni takie mięsko by mógł sobie zabrać.Pozdrawiam
Witaj, szczerze to polecam całe mięsko pokryć sosem, ja z braku laku wsadziłam 10 pałek do jednego BARDZO dużego słoja. Wiadomo, przed wyjazdem na 2 tyg wiele rzeczy jest do zrobienia, i jak już przygotowałam moje pałki okazało się, że do dyspozycji mam tylko słoje "giganty", dlatego sos nie przykrył całych pałek. Ale mięsko mimo to było smaczne i na pewno się nie zepsułko- mimo wysokiej temperatury, bez lodówki turystycznej. Jak wcześniej pisałam takie pałki starczyły nam na 2 dni, nie wypowiadam się np. czy dobre były by po np 4 dniach, nie wiem. Gorąco pozdrawiam
Witajcie! Ja zrobiłam w tym roku na wyjazd na żagle mięsko w słoiku. Usmażyłam mięsko do spagetti, oraz z indyka. Byłam zadowolona, bo mogłam korzystać tym razem z lodówki turystycznej na pokładzie. W poprzednich latach psuło mi się bez względu na sposób przygotowania, ponieważ nie było przechowywane w lodówce. Ale faktem jest, że cebula ułatwia psucie naszych zapasów, oraz to, że pakowanie pod tak zwany "korek" zmniejsza takie ryzyko. Przygotowyjmy więc bez cebuli, pod korek, przechowujmy mimo wszystko w lodówkach i powinno być ok.
Dzięki dziewczyny na rady i słowa otuchy.Przygotowałam siedem litrowych słoików z żarełkiem i szkoda by mi było gdyby miało się zmarnować.Oboje z mężem lubimy jak sos do mięsa zawiera podmażoną cebulkę,więc dodałam.Zapakowałam słoiki jedzeniem"pod korek"później myślałam,że to źle (jak wyszła sprawa z cebulą-jak się dołować to na całego),ale teraz czytam wasze wypowiedzi,że jednak to dobrze,więc lżej mi na duchu.Wczoraj było gotowanie i wekowanie,dzisiaj obejrzałam słoiki i wszystkie mają wklęsłe pokrywki,więc chyba jest ok.Jedzenie mam zamiar trzymać na miejscu w lodówce,tylko podczas podróży-2 dni- będzie narażone na wyższą temperaturę.Chcieliśmy kupić lodówkę do samochodu,ale takie naprawdę dobre kosztują prawie tyle co stacjonarne,a i tak spłukaliśmy się na te wakacje.jedziemy do Chorwacji z noclegiem po drodze w Budapeszcie,a nie wiem czy w hotelu byłaby możliwość podłączenia lodówki do zasilania.Mam nadzieję,że wszystko będzie ok i na miejscu będziemy mogli szamać to co wczoraj ugotowałam.Dzięki za wsparcie
Włóż jeszcze do zamrażarki takie wkłady chłodzące przed wyjazdem i obłóż nimi słoiki i okręć ręcznikami, zawsze to trochę chłodku więcej. Poza tym skuś sie troszkę na miejscową kuchnię, polecam :-)
Witam wszystkich! Chcę napisać jak skończyła się moja przygoda z obiadami w słoikach.Otóż pasteryzowałam słoiki godzinę jednego dnia i godzinę następnego.Miałam w planach trzykrotnę pasteryzację,ale prawdę mówiać zbrakło mi chęci na trzeci raz.Słoiki wpakowałam do torby razem z paczkowanymi wędlinami i serami i poprzekładałam wkładami mrożącymi-kupiłam ich 4szt.Całość otuliłam polarem,zapięłam torbę i stwierdzilam ,że co ma być to będzie.Kiedy po 2 dniach podróży wyciągnęłam jedzenie z torby- ku memu zdziwieniu nadal było zimne.Wkłady się rozmroziły,ale wszystko było zimne.Nic się nie zepsuło,żaden słoik się nie otworzył.Na miejscu słoiki i cała reszta żarełka były trzymane w lodówce,kilka z nich przejechało jeszcze jeden dzień w bagażniku bez chłodzenia,kiedy zmienialiśmy miejsce pobytu-zapakowałam je wtedy już bez wkładów mrożących,a jedynie wyjęte zimne z lodówki i zawinięte w ręcznik.Naprawde wszystko poszło super,ostatni słoik został otwarty prawie 3 tyg od zrobienia i jedzonko z niego było świeżutkie jakby przed chwilą ugotowane.Nawet cebula nie zaszkodziła.A tak nawiasem mówiąc na forum masarskim znalazłam info,że najbardziej szkodzi świeżości potraw surowa cebula.Taka porządnie ugotowana nie powinna już fermentować.Tak więc wszystko skończyło się dobrze.Jeszcze raz dziękuję Wam kochane dziewczęta za rady.A Chorwacja jest przepiękna
Ha! nie pisałam ,że nie próbowałam nic miejscowego.Jednakże przy planowaniu wyjazdu założyliśmy,że nie będziemy codziennie chodzić na obiady do knajpek,a częściowo wcinać zapasy-z bardzo prostego względu-w Chorwacji żywność jest bardzo droga.I to nie tylko w restauracjach.Chleb czy mleko są 2razy droższe niż w Polsce i to nie tylko w tzw. miejscowościach turystycznych tylko wszędzie (my robiliśmy zakupy w sieci Konzum),a sery czy wędliny są 3-4 razy droższe. Do tego niestety ,ale kilkarotnie zostaliśmy "nacięci' w różych sytuacjach-w tym w knajpkach-za mało reszty(np.płacimy w euro,ale wydają nam resztę w kunach i okazuje się po przeliczeniu ,że zamiast 12 euro wzięto od nas 20-i to nie był jednostkowy przypadek-czy po prostu płacimy w kunach i przy wydawaniu reszty 20 kun gdzieś znika,pomimo tego,że kelner dostał już napiwek;1 kuna -ok 60 gr),dostawaliśmy chleb czy grzanki nie zamawiane,a przy rachunku okazywało się ,że mamy za to zapłacić,w karcie danie kosztuje tyle a tyle(nie ryby,tylko np kotlet),a później okazuje się,że to była cena za 100g-chociaż w karcie nie ma o tym słowa.Przykłady można mnożyć,tak jest też w sklepach,na bramkach na autostradach-sprzedawcy oszukują albo po prostu biorą sobie napiwek.Trzeba się bardzo pilnować.Dla nas to był lekki szok.Nie twierdze ,że tak jest zawsze i wszędzie,ale niestety wielu Chorwatów uważa turystów za chodzące pieniądze,dojne krowy-więc doją ile mogą,niestety nieuczciwie.To co może dla bogatego Niemca czy Włocha,tych parę euro ,nie stanowi problemu,to może stanowić problem dla Polaka,który na wakacje oszczędzał cały rok. Więc na codzienne jadanie w barach i narażanie się na oskubanie nie mieliśmy po prostu chęci,tym bardziej że czasem samo jedzenie nie wyglądało zachęcająco,np.owoce morza smażone na starym przepalonym oleju-zbrodnia.Próbowałam kilku potraw- kalmarów smażonych,cevapcici,na rybę się nie skusiłam-120kun za 100g,ani na czarne risoto(ryż z atramentem z kałamarnicy),brrr....Mają przepyszne i niedrogie pizze i lody(wpływy włoskie).Ale zdecydowanie od chorwackiej kuchni wolę chorwackie widoki.Pozdrawiam!
Zaszokowała mnie Twoja opowieść o Chorwacji. Dlaczego ? Ja z moją rodzinką piąty raz jadę do Chorwacji. Dlaczego ? Bo kraj jest cudowny a ludzie przesympatyczni. Mało tego - trzeci raz juz wyladujemy w Crikvenicy !!! Bardzo lubią Polaków, niestety nie lubią Niemców. Jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się żeby nas "okantowali" gdziekolwiek. W restauracyjkach nadbrzeżnych jedzonko przepyszne, ja uwielbiam "pile na żaru". Za obiad dla 4-osobowej rodzinki łącznie z aperitiwem płacimy w przeliczeniu na złotówki około 120 złotych a za apartament w tym roku zapłacę 10 euro mniej za każdy dzień tylko dlatego, że traktują mnie już jak stałego klienta ponieważ sama sobie robię rezerwację bezpośrednio w chorwackim biurze. Jestem zszokowana tym, co napisałaś.
Jeśli cebula nie będzie surowa to nie powinno sie popsuć. Co roku robie leczo w słoiki a ono zawiera sporo cebuli i nigdy mi sie nie popsuło. Co do kilkakrotnej pasteryzacji to na długie przechowywanie lepiej tak zrobić, a jesli zjecie to w ciagu kilku dni, lub na miejscu będzie lodówka to myslę że 1 raz wystarczy (przynajmniej ja tak zawsze robiłam i wszystko było ok).
Witam wszystkich.
Mam mały problem i może ktoś z was mi udzieli porady.Jadę na upragniony urlop i postanowiłam ułatwić sobie życie przygotowując obiadowe weki-kurczak w sosie słodko-kwaśnym,gulasz,klopsiki-wszystko w zawekowanych słoikach,tak aby pzetrwaly dwudniową podróż w aucie bez lodówki turystycznej.No i zrobiłam jedzonko,wpakowałam do słoików i sądziłam,że wystarczy raz,że tak się wyrażę przepasteryzować,tak jak robię to z innymi przetworami.Ale postanowiłam sprawdzić i znalazłam informację,że pasteryzawć mięso należy trzykrotnie po 20 min w odstępach 24 godzinnych i że absolutnie nie należy dodawać do wekowanego jedzonka cebuli,bo powoduje otwieranie się słoików.Ja dodałam cebulę do wszystkiego...I teraz mam zgryz ,bo się boję,że mi słoiki się pootwierają i dowiozę na miejsce zepsute.Może ktoś mi podpowie,jak to naprawdę jest z ta trzydniową pasteryzację mięsa i z cebulą.Będę niezmiernie wdzięczna.
Witaj, może nie do końca odpowiem Ci na Twoje pytanie. Ale podzielę się moim doświadczeniem. Nie dawno wróciłam z podróży autem z Włoch. Zabrałam ze sobą cytrynowe pałki kurczaka w słoju - http://wielkiezarcie.com/przepis47059.html. Jedzonko starczyło na 2 dni (upalne) i absolutnie nic się z nimi nie stało, pałki były bardzo smaczne. Rok temu również zrobiłam mięsko na podróż, były to udka w ostrym sosie chili i dodałam cebulę, mięsko się nie zepsuło. Mięsa nie pasteryzowałam trzykrotnie, upieczone pałki włożyłąm gorące do słoi i zalałam wrzącym sosem i zakręcone słoje odwróciłam. To są moje spostrzeżenia, może miałam szczęście, że mięsko się nie zepsuło nie wiem. Jednak nie słyszałam o tym by cebula sprawiała, że słoje się otwierają. Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieje, że Twoje słoje nie zepsują się i że jedzonko będzie pyszne. Życzę miłych wakacji!!!
Witajcie żarłoczki mam jedno pytanko mianowicie jak zaprawiacie mięsko do słoików to słoik musi być pełny żeby dobrze trzymał bo na zdjęciu kasiul_a widzę że mięsko zalane jest do połowy słoika.Chciałam tak zrobić synowi na drogę bo jeżdzi tirem i niema go w domu przez kilka dni takie mięsko by mógł sobie zabrać.Pozdrawiam
Witaj, szczerze to polecam całe mięsko pokryć sosem, ja z braku laku wsadziłam 10 pałek do jednego BARDZO dużego słoja. Wiadomo, przed wyjazdem na 2 tyg wiele rzeczy jest do zrobienia, i jak już przygotowałam moje pałki okazało się, że do dyspozycji mam tylko słoje "giganty", dlatego sos nie przykrył całych pałek. Ale mięsko mimo to było smaczne i na pewno się nie zepsułko- mimo wysokiej temperatury, bez lodówki turystycznej. Jak wcześniej pisałam takie pałki starczyły nam na 2 dni, nie wypowiadam się np. czy dobre były by po np 4 dniach, nie wiem. Gorąco pozdrawiam
Witajcie!
Ja zrobiłam w tym roku na wyjazd na żagle mięsko w słoiku. Usmażyłam mięsko do spagetti, oraz z indyka. Byłam zadowolona, bo mogłam korzystać tym razem z lodówki turystycznej na pokładzie. W poprzednich latach psuło mi się bez względu na sposób przygotowania, ponieważ nie było przechowywane w lodówce. Ale faktem jest, że cebula ułatwia psucie naszych zapasów, oraz to, że pakowanie pod tak zwany "korek" zmniejsza takie ryzyko.
Przygotowyjmy więc bez cebuli, pod korek, przechowujmy mimo wszystko w lodówkach i powinno być ok.
Życzę udanego wypoczynku!!!
Dzięki dziewczyny na rady i słowa otuchy.Przygotowałam siedem litrowych słoików z żarełkiem i szkoda by mi było gdyby miało się zmarnować.Oboje z mężem lubimy jak sos do mięsa zawiera podmażoną cebulkę,więc dodałam.Zapakowałam słoiki jedzeniem"pod korek"później myślałam,że to źle (jak wyszła sprawa z cebulą-jak się dołować to na całego),ale teraz czytam wasze wypowiedzi,że jednak to dobrze,więc lżej mi na duchu.Wczoraj było gotowanie i wekowanie,dzisiaj obejrzałam słoiki i wszystkie mają wklęsłe pokrywki,więc chyba jest ok.Jedzenie mam zamiar trzymać na miejscu w lodówce,tylko podczas podróży-2 dni- będzie narażone na wyższą temperaturę.Chcieliśmy kupić lodówkę do samochodu,ale takie naprawdę dobre kosztują prawie tyle co stacjonarne,a i tak spłukaliśmy się na te wakacje.jedziemy do Chorwacji z noclegiem po drodze w Budapeszcie,a nie wiem czy w hotelu byłaby możliwość podłączenia lodówki do zasilania.Mam nadzieję,że wszystko będzie ok i na miejscu będziemy mogli szamać to co wczoraj ugotowałam.Dzięki za wsparcie
Włóż jeszcze do zamrażarki takie wkłady chłodzące przed wyjazdem i obłóż nimi słoiki i okręć ręcznikami, zawsze to trochę chłodku więcej. Poza tym skuś sie troszkę na miejscową kuchnię, polecam :-)
Ja wkładam gorące do słoja i pasteryzuję 1, lub 2x po 30-40 min.:)
Dobrze schłodzone słoiki owiń grubą warstwą gazet - one dobrze izolują. Pozdrawiam !
Witam wszystkich!
Chcę napisać jak skończyła się moja przygoda z obiadami w słoikach.Otóż pasteryzowałam słoiki godzinę jednego dnia i godzinę następnego.Miałam w planach trzykrotnę pasteryzację,ale prawdę mówiać zbrakło mi chęci na trzeci raz.Słoiki wpakowałam do torby razem z paczkowanymi wędlinami i serami i poprzekładałam wkładami mrożącymi-kupiłam ich 4szt.Całość otuliłam polarem,zapięłam torbę i stwierdzilam ,że co ma być to będzie.Kiedy po 2 dniach podróży wyciągnęłam jedzenie z torby- ku memu zdziwieniu nadal było zimne.Wkłady się rozmroziły,ale wszystko było zimne.Nic się nie zepsuło,żaden słoik się nie otworzył.Na miejscu słoiki i cała reszta żarełka były trzymane w lodówce,kilka z nich przejechało jeszcze jeden dzień w bagażniku bez chłodzenia,kiedy zmienialiśmy miejsce pobytu-zapakowałam je wtedy już bez wkładów mrożących,a jedynie wyjęte zimne z lodówki i zawinięte w ręcznik.Naprawde wszystko poszło super,ostatni słoik został otwarty prawie 3 tyg od zrobienia i jedzonko z niego było świeżutkie jakby przed chwilą ugotowane.Nawet cebula nie zaszkodziła.A tak nawiasem mówiąc na forum masarskim znalazłam info,że najbardziej szkodzi świeżości potraw surowa cebula.Taka porządnie ugotowana nie powinna już fermentować.Tak więc wszystko skończyło się dobrze.Jeszcze raz dziękuję Wam kochane dziewczęta za rady.A Chorwacja jest przepiękna
i naprawdę nie spróbowałaś nic lokalnego? Chorwacja oprócz cudnych widoków ma super kuchnię, pyszne ryby i owoce morza.Żałuj.
Ha! nie pisałam ,że nie próbowałam nic miejscowego.Jednakże przy planowaniu wyjazdu założyliśmy,że nie będziemy codziennie chodzić na obiady do knajpek,a częściowo wcinać zapasy-z bardzo prostego względu-w Chorwacji żywność jest bardzo droga.I to nie tylko w restauracjach.Chleb czy mleko są 2razy droższe niż w Polsce i to nie tylko w tzw. miejscowościach turystycznych tylko wszędzie (my robiliśmy zakupy w sieci Konzum),a sery czy wędliny są 3-4 razy droższe. Do tego niestety ,ale kilkarotnie zostaliśmy "nacięci' w różych sytuacjach-w tym w knajpkach-za mało reszty(np.płacimy w euro,ale wydają nam resztę w kunach i okazuje się po przeliczeniu ,że zamiast 12 euro wzięto od nas 20-i to nie był jednostkowy przypadek-czy po prostu płacimy w kunach i przy wydawaniu reszty 20 kun gdzieś znika,pomimo tego,że kelner dostał już napiwek;1 kuna -ok 60 gr),dostawaliśmy chleb czy grzanki nie zamawiane,a przy rachunku okazywało się ,że mamy za to zapłacić,w karcie danie kosztuje tyle a tyle(nie ryby,tylko np kotlet),a później okazuje się,że to była cena za 100g-chociaż w karcie nie ma o tym słowa.Przykłady można mnożyć,tak jest też w sklepach,na bramkach na autostradach-sprzedawcy oszukują albo po prostu biorą sobie napiwek.Trzeba się bardzo pilnować.Dla nas to był lekki szok.Nie twierdze ,że tak jest zawsze i wszędzie,ale niestety wielu Chorwatów uważa turystów za chodzące pieniądze,dojne krowy-więc doją ile mogą,niestety nieuczciwie.To co może dla bogatego Niemca czy Włocha,tych parę euro ,nie stanowi problemu,to może stanowić problem dla Polaka,który na wakacje oszczędzał cały rok. Więc na codzienne jadanie w barach i narażanie się na oskubanie nie mieliśmy po prostu chęci,tym bardziej że czasem samo jedzenie nie wyglądało zachęcająco,np.owoce morza smażone na starym przepalonym oleju-zbrodnia.Próbowałam kilku potraw- kalmarów smażonych,cevapcici,na rybę się nie skusiłam-120kun za 100g,ani na czarne risoto(ryż z atramentem z kałamarnicy),brrr....Mają przepyszne i niedrogie pizze i lody(wpływy włoskie).Ale zdecydowanie od chorwackiej kuchni wolę chorwackie widoki.Pozdrawiam!
Zaszokowała mnie Twoja opowieść o Chorwacji. Dlaczego ? Ja z moją rodzinką piąty raz jadę do Chorwacji. Dlaczego ? Bo kraj jest cudowny a ludzie przesympatyczni. Mało tego - trzeci raz juz wyladujemy w Crikvenicy !!! Bardzo lubią Polaków, niestety nie lubią Niemców. Jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się żeby nas "okantowali" gdziekolwiek. W restauracyjkach nadbrzeżnych jedzonko przepyszne, ja uwielbiam "pile na żaru". Za obiad dla 4-osobowej rodzinki łącznie z aperitiwem płacimy w przeliczeniu na złotówki około 120 złotych a za apartament w tym roku zapłacę 10 euro mniej za każdy dzień tylko dlatego, że traktują mnie już jak stałego klienta ponieważ sama sobie robię rezerwację bezpośrednio w chorwackim biurze. Jestem zszokowana tym, co napisałaś.
Jeśli cebula nie będzie surowa to nie powinno sie popsuć. Co roku robie leczo w słoiki a ono zawiera sporo cebuli i nigdy mi sie nie popsuło. Co do kilkakrotnej pasteryzacji to na długie przechowywanie lepiej tak zrobić, a jesli zjecie to w ciagu kilku dni, lub na miejscu będzie lodówka to myslę że 1 raz wystarczy (przynajmniej ja tak zawsze robiłam i wszystko było ok).